Never Alone – opinia:

headerInuicka dziewczyna oraz towarzyszący jej arktyczny lis muszą powstrzymać gniewne duchy przed wywołaniem wiecznej zamieci. Czyli wyprawa w głąb eskimoskich legend.

Powiem uczciwie: Eskimosi (słowo to ponoć jest w ich języku obraźliwe) zwani też Inuitami nigdy mnie szczególnie nie fascynowali. Byli po prostu kolejnym ludem, który w swych dziejach osiągnął niewiele, żyjąc na uboczu historii. Przez około sześć wieków polowali na foki i morsy, aż przypłynęli Europejczycy, wówczas to przestawili swą gospodarkę na handel, wzbogacili się na wymianie skór zwierzęcych za żywność i wodę ognistą, zaburzyli ekosystem, do tego stopnia, że, by przetrwać musieli wprowadzić do swej kultury masowe dzieciobójstwo dziewczynek, a gdy w latach 30 XX wieku Biali stracili zainteresowanie futrami okazało się, że nie pamiętają już swych zwyczajów i o mało nie wymarli z głodu.

Ot, kolejny lud, któremu być może powinienem współczuć. Kończyłem jednak historię. Studia te sprawiają, że albo człowiek albo przytępi empatię, albo oszaleje. Tak więc jakoś mnie to nie rusza.

Co to jest?

Never Alone_20141116233129

Niemniej jednak: mimo braku zainteresowania ich kulturą postanowiłem sobie pograć w Never Alone, gdyż lubię platformówki. Oczekiwałem dynamicznej gry, która pozwoli spędzić mi kilka godzin na dobrej zabawie. Oczekiwania te nie zostały w żaden sposób wypełnione.

W prawdzie Never Alone jest grą platformową, dodatkowo wyposażoną w liczne, logiczne elementy, jednak prawdę mówiąc dość mocno mnie rozczarowała. Sposób gry kojarzy mi się trochę ze stareńkim Another World, głównie dlatego, że tak naprawdę każdy poziom, a wręcz każda scena wymaga nieco innego podejścia i posiada odmienny gameplay. Będziemy więc uciekać przed niedźwiedziem polarnym, zmagać się z arktycznym wichrem czy skakać z platformy na platformę. W celu przejścia gry będziemy musieli też nauczyć się wykorzystywać środowisko i jego cechy oraz rozwiązywać zawarte w niej przez twórców zagadki.

Dwie postacie:

2570212-nuna_fox_bearDo naszej dyspozycji oddane zostaną dwie postacie: człowiek i lis, a rozwiązywanie poszczególnych problemów będzie wymagało od nas ich wzajemnej współpraca oraz wykorzystywanie ich, skrajnie odmiennych umiejętności w optymalny sposób.

Przypomina to trochę model z Trine, przy czym niestety w Never Alone rozwiązano to moim zdaniem gorzej. O ile tamta gra pozwalała na dużą swobodę w rozwiązywaniu zagadek i tylko od nas zależało, jak przejdziemy daną sekwencję i którą postacią, tak w Never Alone niestety zagadki są bardzo liniowe i zamiast samemu opracowywać rozwiązanie musimy się głowić jak twórcy chcą byśmy wybrnęli z sytuacji.

Drugą wadą Never Alone jest niewielka dynamika akcji oraz samej gry. Większość przeszkód to po prostu skakanie z platformy na platformę. Powiem krótko i posiłkując się subiektywnym odczuciem: gra ta po prostu mnie nudziła. Ani Trine, ani Ori and the Blind Forest ani Mark of Ninja tego nie robiły.

Oprawa:

Polonizacja,

Polonizacja,

Także oprawa Never Alone nie zasługuje na pochwałę. Muzyka jest dobra, grafika: w najlepszym razie średnia. Z jednej strony trudno wymyślić coś bardzo nowatorskiego mając do dyspozycji tylko śnieg i lód, z drugiej: wszystkie trzy, wymienione wcześniej gry były po prostu ładniejsze.. Na szczególną uwagę zasługuje natomiast polonizacja. No niestety, Never Alone jest grą wydaną w jakimś języku słowiańskim, lecz z pewnością nie po polsku.

Ogółem:

Myślę, że Never Alone nie jest dobrą grą, mimo szumu, jaki ją otacza. Nie jest też grą złą. Moim zdaniem po prostu brakuje mu iskry Bożej. To po prostu zwykły średniak.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Gry komputerowe i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na „Never Alone – opinia:

  1. Miris Dor pisze:

    Odnośnie oprawy, to myślę że nie jest ona brzydka ,lecz ciekawa. No i nie można jej zaprzeczyć że buduje klimat.

  2. niczego s0bie pisze:

    Odnośnie iskry Bożej czy też bożej, Boga nie ma a więc i żadna taka iskra istnieć nie może. Teologowi wolno by było tak mówić bo to jego bajki ale historykowi a więc osobie grzebiącej bądź co bądź w faktach, nie uchodzi

Dodaj komentarz