„Lalka”, powszechnie nielubiana lektura, będąca jednocześnie bardzo dobrą książką. Występuje weń powszechnie nielubiana postać imieniem Izabela Łęcka. Główną przyczyną tej niechęci jest fakt, że Łęcka nie chce też wyjść za Wokulskiego, który adoruje ją bez przerwy. Uchodzi też za mało lotną umysłowo/.
Od lat mam ochotę o tym napisać (a początek roku szkolnego jest odpowiednim do tego momentem), bowiem nie uważam tej oceny za sprawiedliwą.
Ile lat ma Łęcka, a ile Wokulski?
Zacznijmy od ustalenia jednej rzeczy. W chwili rozpoczęcia książki Izabela Łęcka ma 18 lat, w momencie jej zakończenia dorasta do 25. Wokulski, gdy zaczyna się akcja ma ukończone lat 45, a z czasem, jak łatwo obliczyć jego wiek rośnie do 52.
Jak widać mamy tu do czynienia z w pełni dojrzałą, długo żyjącą i pełną życiowego doświadczenia kobietą.
Wokulski to zaś młody, energiczny adonis.
Jakie zbrodnie popełnia?
Cytując:
„Mając lat osiemnaście, panna Izabela tyranizowała mężczyzn chłodem”.
Łęcka jest dziewczyną z bankrutującej, dobrej rodziny. Była wychowywana pod kloszem, w świecie salonów, dam i lordów. Nigdy nie musiała pracować, każde jej życzenie było natychmiast spełniane, mogła ustalać plan dnia według swoich zachcianek, nie miała żadnych obowiązków…
Wiedziała, że istnieje „inny świat” ludzi biednych i pracujących, ale traktowała go jako tło. Pomagała ludziom potrzebującym, ale nie miała z nimi kontaktu. Tak naprawdę miała z nim tylko raz do czynienia, podczas wizytacji fabryki we Francji. Wystraszyła się go wówczas. Cytując:
„Wydało jej się, że z wyżyn szczęśliwego Olimpu zstąpiła do beznadziejnej otchłani Wulkana”.
Gusta literackie i horyzonty intelektualne Łęckiej znamy powierzchownie, jedynie z opisu książek, które leżały w jej pokoju. Był to eklektyczny zbiór zawierający jednocześnie dzieła wielkich klasyków, jak Szekspir i Dante, wiersze Krasińskiego, Nie-Boską Komedię, Kartę Miłości Emila Zoli oraz francuskie pisma modowe i książeczkę do nabożeństwa. (Nawiasem mówiąc uderza tutaj fakt, że Wokulski, mimo 7 lat zainteresowania nigdy nie dowiedział się nawet, w jakich książkach gustuje Łęcka).
Teoretycznie ma to obrazować jej płochość intelektualną i brak wyrobionego gustu. Ja tu osobiście widzę raczej repertuar książek nastolatki lub studentki, która ciągle jeszcze eksperymentuje, nie ma wyrobionych gustów i sprawdza, co mogłoby się jej spodobać.
Do małżeństwa Łęcka podchodziła pragmatycznie, uważając, że nie jest ono sprawą miłości, a urodzenia i majątku, a rodzice powinni kojarzyć w pary rodzice. Z czasem ta postawa zmienia się: Łęcka nabiera do instytucji wstrętu, a sama dziewczyna zaczyna odrzucać wszystkich adoratorów, niezależnie od ich majątku i urody. Po kilku latach następuje ponowna zmiana, dziewczyna postanawia wyjść za pierwszego, który będzie dobrze urodzony, podobał jej się i będzie bogaty.
Ktoś taki nie znajduje się jednak. Łęcką zostaje porzucona przez kolejnych adoratorów, aż zostają tylko dwaj: Marszałek i Baron. Dwa stare, bogate oblechy.
Nawet problemy finansowa ojca nie sprawiają, że idzie po rozum do głowy. Łęcka jest zwyczajnie zbyt dumna, by sprzedać ciało za pieniądze.
Na tym etapie kupuje posążek Apollina, którego wielbi i którego obsypuje pocałunkami.
Sama siebie uważa za ideał, który inni mężczyźni powinni czcić. Do mężczyzn często odnosi się z pogardą. Tak naprawdę nigdy nie była zakochana. Marzyło jej się, że będzie posiadać zarówno bogatego męża, jak i kochanków.
Oceniana jest jako osoba niezdolna do miłości, do czego jeszcze wrócę.
Koniec końców kończy źle: ojciec umiera, wszyscy konkurenci się od niej odsuwają, a sama wyjeżdża z Polski, z zamiarem wstąpienia do zakonu.
Kim był Wokulski?
Wokulski miał 45 lat, z czasem jego wiek rósł. Trudno nazwać go bogaczem. Powiedziałbym raczej, że był właścicielem Januszeksu. Posiadał dwa sklepy, ale do majątku doszedł w sposób moim zdaniem budzący wątpliwości moralne. Sklep i 30 tysięcy rubli gotówki zdobył bowiem żeniąc się z Małgorzatą Mincel, wdową po poprzednim właścicielu, podstarzałą Niemką, która źle go traktowała i pomiatała nim. Nie musiał się nawiasem mówiąc męczyć długo, Minclowa zmarła bowiem 4 lata po zawarciu małżeństwa. O dziwo Wokulski nie grał w zgonie roli. Minclowa załatwiła się przesadzając z kosmetykami. Biorąc pod uwagę powszechność zastosowania arsenu w barwnikach w XIX wieku nie należy się dziwić (poczytajcie co to była Zieleń Scheelego).
Odziedziczone bogactwo pomnaża jako dostawca podczas Wojny Krymskiej, co nie jest widziane ciepło. Generalnie Wokulski był bowiem zarówno pomocnikiem zaborcy, jak i bogaci się na wojnie. Fakt, że wyciągnął 1.000 procent zysku w rok też budzi podejrzenia. To nie są normalne stopy zwrotu.
Ponadto facet nie jest ładny. Pomijając wiek od pracy na Syberii ma zniszczone, czerwone ręce.
Innymi słowy: brzydki człowiek znikąd, u progu starości, gotowy na wszystko dla pieniędzy.
Wymarzona partia każdej wchodzącej w życie, młodej kobiety!
Ocena Łęckiej:
Moim zdaniem Izabela Łęcka nie robi niczego, czego nie robiłaby pierwsza z brzegu fujoshi. Owszem, zwykle fujoshi są mniej zamożne i mają mniej ekstrawaganckie zachcianki, jednak najczęściej ich rodziny też nie chcą zarabiać na ich prostytucji matrymonialnej.
Głównym problemem Izabeli Łęckiej jest właśnie jej tatuś, człowiek totalnie odklejony od rzeczywistości. Wychował on córkę na podobną, kaleką, bo nie posiadającą żadnych sensownych umiejętności postać.
Niestety Łęcki jest tak głupi, że nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, ile warte są dywidendy, które wypłaca mu Wokulski (18 procent… Który bank wam da tyle?). Przetracił na podróże i „wysokie stosunki” nie tylko swój majątek, ale także posag własnej córki.
W tej sytuacji szanowny tatuś próbuje ją przehandlować. To stopniowo traci sens: odpowiedni małżonek nie trafia się. Co więcej, gdy znikają pieniądze, także kandydatów jest coraz mniej.
W zasadzie trudno dziwić się postawie Łęckiej: każdy ma prawo do szczęścia. Albo przynajmniej wyboru rodzaju nieszczęścia, jeśli szczęście jest nieosiągalne. Małżeństwa, w które jest pchana raczej jej szczęścia nie gwarantują. Kolejni amanci interesują się nią dla kasy, pozycji i znajomości ojca, ewentualnie dla młodego kupra. Z osobami takimi trudno liczyć było na emocjonalne spełnienie. Także Wokulski nie wydaje się dobrym partnerem. Być może obracam się w niewłaściwych kręgach, ale nie znam dziewczyn w wieku studenckim, które gustowałyby w podtatusiałych staruszkach przed pięćdziesiątką. Zwłaszcza tak szemranych, jak Wokulski.
W tych okolicznościach trudno dziwić się Izabeli, że nigdy nikogo nie kochała. Po prostu w jej otoczeniu nie ma mężczyzn, do których można by zapałać uczuciem. Trudno też dziwić się, że nimi gardzi i traktuje ich z chłodem.
Ucieczka w świat marzeń i tworzenie wyidealizowanych partnerów to też zrozumiała reakcja. W tamtych czasach kupiła figurkę Apolla i obsypywała go pocałunkami. Dziś pewnie czytałaby Yaoice i reverse haremy.
Każdy ma prawo do marzeń o szczęściu.
Jej jedyną winą jest to, że nie dała głównemu bohaterowi. Za jej sytuację odpowiada natomiast głównie tatuś, który zamiast zabezpieczyć córce przyszłość, przepierniczył nie tylko majątek, ale też i jej posag.
Heh! Wygląda mi na to, że ostatni raz czytałeś tę książkę w liceum. Nie szkodzi, bo ja też.
To co najbardziej uderza to ocena wyglądu człowieka głównie po jego rękach. Ja oprócz czerwonych rąk zapamiętałem, że facet był atletycznie zbudowany. Znalazłem też taki cytat:
„Ależ on kompletnie piękny człowiek!… Cóż to za budowa, jaka szlachetna fizjognomia, a co za oczy!… Pan się chyba nie znasz, panie Rzecki. A ja wyznam (bo mi to wolno w moim wieku), że lubo widziałam wielu pięknych mężczyzn (Ludwik był także bardzo przystojny), przecież takiego jak Wokulski widzę pierwszy raz. On między tysiącem zwróciłby uwagę…”
Brzydal i oblech? Prędzej tamtejszy George Clooney czy Sean Connery. Iza nawet sobie wyobrażała, że ten jej cudowny posąg to Stasiek właśnie.
Że kobieta go nie chce? Po prostu nie umie w zaloty.
Pod względem umiejętności podrywu to romantyk pełną gębą. Niczym Werter poznaje swą miłość i stawia na piedestale. Składa na tym ołtarzu ofiary robiąc ryzykowną karierę, naraża się na potępienie, naraża życie… Tak mocno kocha że aż by się sam zabił. Do tego wręcz sypie kasą . Czy wypłacając wspomniane dywidendy Łęckiemu nie zapewniał lubej ciągłości życia na poziomie? Wzajemności oczywiście się nie doczekuje.
Wina Izy? Jej argumenty, które tu przywiodłeś to zwykłe babskie yy… gadanie. Stasiek to niezła partia. Bije pozostałych amantów na głowę. Może nie ideał, ale te mamy tylko w swojej głowie. Jeśli rzeczywiście coś odstręcza Izę od niego to forma zalotów.
No właśnie ja też nie wiem skąd podejrzenia, że Wokulski to była odpychająca fizycznie postać skoro co najmniej dwie ładne kobiety, w tym jedna bogata arystokratka, są nim zainteresowane matrymonialnie.
Yyy ja tam na j. polskim omawiałem interpretacje że Wokulski z tymi prezentami i dywidendami to taki ówczesny nice guy (jestem miły dawaj sexy)
Ostatnio lalkę usłyszałem czytaną w jakimś radiu (co skądinąd jednak dobrze o niektórych radiach świadczy) dłuższą chwilę zajęło mi zidentyfikowanie dość charakterystycznej frazy. Scena z wizyty w Paryżu. Urocze niedomówienia kiedy to po zwiedzeniu muzeów Wokulski „oddawał się rozpuście”. Co może oznaczać wszystko od zajadania się tiramisu do… pozostawiam wyobraźni.
Tiramisu powstało w latach 60. XX wieku, więc choćby dlatego pierwsza opcja odpada.
Wokulski nie dorobił się podczas wojny krymskiej, lecz 21 lat po jej zakończeniu, podczas wojny rosyjsko-tureckiej.