Temat czarnej mniejszości w wiekach średnich, dzięki licznym produkcjom z Hollywood i Netlfixa budzi nieprzerwane dyskusje. Dziś zajmiemy się interesującym tematem: ilu przybyszów z Afryki na kontynencie faktycznie było w owych czasach w Europie, gdzie można było ich spotkać oraz jakie funkcje pełnili?
Zajmiemy się też pośrednią odpowiedzią na jedno z najważniejszych, związanych z historią pytań ostatnich miesięcy: co Murzyn robił na królewskim dworze Cintry?
Liczba, pochodzenie i miejsca występowania:
Populacja czarnych na kontynencie europejskim od klasycznej starożytności po czasy współczesne była mniej-więcej równa i wynosiła około 120 tysięcy osób, głównie mężczyzn. Liczbę tą można zwiększyć do jakiegoś 0,5 a może nawet 1 miliona, jeśli wliczyć by południowe wybrzeża Morza Śródziemnego i Egipt. Jeśli ich nie liczyć, to za największe skupiska ludności czarnej należy uznać: południowe krańca Półwyspu Iberyjskiego, w szczególności okolice między Lizboną, a Murcją oraz Włochy i obszary Konstantynopola.
Z tych około 120 tysięcy około 60 tysięcy żyło w miejscach głównej koncentracji handlu niewolnikami Afrykańskimi, czyli w Lizbonie lub innym, dominującym ośrodku handlu afrykańskiego. Ośrodek ten zmieniał się: raz był to Kadyks, kiedy indziej Marakesz (ale skupmy się na obszarach leżących na kontynencie europejskim), Malaga lub Lizbona właśnie, w zależności od tego, jak przenosiło się centrum polityczno-ekonomiczne regionu. Około 30 tysięcy w innych obszarach Półwyspu Iberyjskiego, dalsze 30 tysięcy w pozostałych regionach Morza Śródziemnego, głównie we Włoszech i w Konstantynopolu.
W pozostałych regionach czarni się zdarzali, ale było ich raczej niewiele.
Dla porównania: Lizbona i inne dominujące ośrodki ekonomiczno-polityczne obszaru liczyła około 200 tysięcy mieszkańców. Populacja europejska wynosiła natomiast między 60 do 90 milionów ludności.
Co więcej: taki akurat obszar rozlokowania czarnej ludności nie jest przypadkowy.
Tak więc: południowa Hiszpania i Portugalia były starym, przed-rzymskim ośrodkiem handlu, z którego kupcy wyruszali w rejsy wzdłuż Afryki, docierając do regionów transsaharyjskich. Była też znaczącym odbiorcą handlu kartagińskiego (Kartagina została w prawdzie po zdobyciu przez Rzymian zburzona, ale już kilkadziesiąt lat później powróciła do roli centrum handlowego), który przechodził przez Saharę. Handlarze kartagińscy wymieniali towary europejskie: wyroby rzemieślnicze, broń, sól i konie na towary afrykańskie: złoto, kość słoniową i niewolników. Handel był prosty: w jedną stronę kupcy wyruszali prowadząc za sobą niewolnych tragarzy obładowanych towarem, a wracali jadąc konno…
Po upadku Rzymu handel ten osłabł, albowiem w praktyce przeszedł na obsługę lokalnego rynku jednej z najbogatszych prowincji Cesarstwa Zachodniego, a nie jego całości, lecz nie upadł. Po podbojach arabskich wzrósł natomiast z nową siłą.
Drugim obszarem był Egipt, najbogatsze państwo przed-nowożytności, który w zasadzie od zawsze sprowadzał znaczne ilości ludzi z obszarów współczesnego Sudanu i Etiopii. Przy czym Egipt głównie czynił to na własne potrzeby. Czarni byli też dostarczani w inne obszary Morza Czerwonego i Oceanu Indyjskiego z obszarów Afryki Zachodniej, docierając aż po Indonezję i Chiny.
Funkcje w świecie Islamu:
Czarnych do świata Islamu sprowadzano w prostym celu: mieli być niewolnikami. Ich funkcje były trzy. Tak więc kupowano ich jako niewolników domowych, niewolników do pracy w warsztatach oraz do pracy przy zawodach trudnych i niszczących zdrowie, jak folusznicy i robotnicy niewykwalifikowani na plantacjach cukru oraz bawełny. Czyli tak, jak w przyszłości mieli to czynić chrześcijanie.
Różnice były dwie. Po pierwsze: niewolnicy domowi w świecie Islamu mieli bardzo duże szanse awansu społecznego i wielu stało się bogatymi, a nierzadko bogatszymi od ich panów. W świecie Islamu, podobnie jak w starożytności uważano niewolnika za coś w rodzaju biologicznego robota: osobę całkowicie poddaną woli swego pana i zupełnie od niej zależną. Z tej też przyczyny niewolnika postrzegano za bardziej godnego zaufania, niż pracownika najemnego. Często więc powierzano im zarząd nad różnego rodzaju interesami, zwłaszcza ryzykownymi, przynoszącymi ujmę (jak np. udzielanie lichwy innym muzułmanom) albo też osadzano ich w sklepach lub filiach spółek handlowych, by nimi zarządzali.
Podobnie też większość lichwiarzy była albo niewolnikami, albo wyzwoleńcami.
Co więcej: w świecie Islamu (i przez pewien czas także chrześcijańskim) niewolnicy mieli zagwarantowane, niemalże programowe wyzwolenie po pewnym okresie pracy. Nie wynikało to oczywiście z dobrego serca, a z pragmatyzmu: starzy ludzie gorzej pracują, więc po prostu stworzono metodę systemowego pozbywania się tychże.
By zachęcić ich do wydajniejszej pracy panował zwyczaj wypłacania niewolnikom prowizji od generowanych przezeń zysków.
Trzecia różnica polegała na masowym wykorzystaniu niewolników w wojsku.
Niewolnicze kontyngenty stawały się tym liczniejsze, im mniej kalifowie i sułtani mogli polegać na wierność ghazi (zawodowych wojowników świętej wojny) i wasali. W zasadzie znane są trzy, główne typy kontyngentów walczących w okresie wczesnego i pełnego średniowiecza na wschodzie świata arabskiego. Byli to: Turcy (wiadomo), Mamelukowie (czyli kontyngenty jazdy, wystawiane przede wszystkim w Egipcie, złożone z niewolników pochodzenia słowiańskiego, bałkańskiego, greckiego, gruzińskiego i ormiańskiego) oraz Askarowie, Ashwarowie lub Ashwadowie* (czyli czarna piechota).
W Afryce Północnej i na Półwyspie Iberyjskim byli to Saqualiba („Słowianie”, głównie Rusini, a faktycznie też Grecy, Ormianie, mieszkańcy Bałkanów, Tatarzy i Turcy) oraz Ashwadowie* (niewolnicy pochodzenia afrykańskiego).
*Czarnoskórych żołnierzy nazywano też „ghulamami” lub „ghilmanami”, jednak nazwa ta oznacza po prostu „niewolnika” i stosowano ją też w odniesieniu do białych.
Trudno powiedzieć ile było jednych i drugich. Źródła historyczne ze świata arabskiego są słabo przebadane. Niemniej jednak niewolnych żołnierzy w świecie islamu były prawdopodobnie dziesiątki tysięcy.
Stereotyp Maura:
Z tego okresu pochodzi też stereotyp Maura. Maurowie w ikonografii średniowiecznej przedstawiani są zazwyczaj jako osoby o kongoidalnym typie urody. Wyobrażenie takie upowszechniło się z dwóch powodów. Po pierwsze: znaczna część kontaktów ze światem Islamu była kontaktami militarnymi, a znaczny odsetek najbardziej doborowych oddziałów państw arabskich stanowili właśnie czarni niewolnicy.
Po drugie: ludzie pochodzenia afrykańskiego byli akurat najbardziej charakterystycznymi i budzącymi największe zainteresowanie. Tak więc podkreślano ten typ urody dla samego wzbudzenia sensacji.
Trzeci powód to konieczność wyróżnienia ich w sztuce. W chwili, gdy malowało się czarnych świętych czy rycerzy każdy wiedział, że na ilustracji są Maurowie.
Faktycznie Maurowie nie różnią się specjalnie kolorem skóry od populacji regionu i są śniadzi. Co ciekawe zdarzają się wśród nich też blondyni o błękitnych oczach.
Średniowieczny stereotyp odżył niedawno dzięki ruchom turbo-murzyńskim, które propagują wizję przeszłości, w której Maurowie byli czarni i byli królami i książętami w Europie. Co ciekawe, gdyby poszukać przykładów, to faktycznie można znaleźć takie przypadki. Przykładowo czarnym, a właściwie mulatem był przykładowo Aleksander Medyceusz, nieślubny syn papieża Klemensa VII i niewolnicy.
Funkcje w świecie chrześcijańskim:
W średniowieczu może co dziesiąty czarny, który trafił w obszar Morza Śródziemnego dotarł do świata chrześcijańskiego. Owszem, centrum handlu niewolnikami na naszym kontynencie stanowiło południe Hiszpanii, jednak to bardzo długo nie należało do świata chrześcijańskiego.
Powód dla którego niewielu czarnych trafia do Europy jest prosty. Nasz kontynent jest biedy. Gospodarka europejska w średniowieczu stanowiła może jedną czwartą gospodarki świata arabskiego. Co więcej, o ile ten ostatni miał bardzo dużo do zaoferowania przybyszom z zewnątrz: jedwabie, zaawansowane rzemiosło, konie, przyprawy, cukier, tkaniny bawełniane i lniane, tak świat europejski miał bardzo niewiele do dania w zamian. Główne towary eksportowane chrześcijaństwa stanowiły: miecze, srebro, ludzie i wpierdol.
W handlu ludźmi, zwłaszcza Rusinami, Grekami i mieszkańcami Bałkanów od połowy średniowiecza pośredniczą miasta włoskie oraz wielkie rody kupców żydowskich. Rocznie we Włoszech sprzedawano około 10.000 osób, a nie był to jedyny rynek.
W chwili, gdy to białych sprzedawano jako niewolników sprowadzanie czarnych miało ograniczony sens.
Mimo to oczywiście to się działo. Bogatsi mieszkańcy wybrzeża morza śródziemnego posiadali więc niewolnych służących: zarówno białych, jak i czarnych oraz pochodzenia arabskiego. Ci pochodzili z dwóch źródeł. Po pierwsze: włoscy kupcy nabywali ich, gdyż byli oni utożsamiani ze światem Islamu oraz jego bogactwami i luksusami. Posiadanie czarnego niewolnika było więc wyznacznikiem statusu.
Po drugie: byli oni ofiarami piractwa i nierzadko wtórnych porwań. Mieszkańcy Genui, Florencji czy Wenecji mają dziś opinię wspaniałych kupców. Faktycznie praktyki tych ludzi bardziej przypominały pływanie na wczesnogermański wiking, niż współczesny biznes. Miasta te miały bowiem „zaprzyjaźnione porty” oraz „porty wrogie” (a sojusz z jednym z miast włoskich automatycznie oznaczał wrogość pozostałych). Wyprawa, zwykle w formie konwoju polegała na tym, że kupcy płynęli w obszar wrogi, tam łapali niewolników, następnie sprzedawali ich w przyjaznym porcie arabskim i kupowali towary, które potem wysyłali za srebro w głąb Europy.
Po drodze grabili też każdy „wrogi” lub po prostu konkurencyjny statek, jaki napotkali, a załogi i pasażerów obracali w niewolników.
W Hiszpanii natomiast przez blisko tysiąc lat trwała wojna podjazdowa każdy przeciwko każdemu i lotne bandy kursowały między światem islamskim, a chrześcijańskim chwytając jeńców i zmieniając ich w niewolników.
Pozostałościami po tym okresie jest włoskie nazwisko Nero i Negri, pochodzące od Negr, oznaczające po prostu afrykańskiego niewolnika.
Inną pozostałością jest herb mora (przedstawiający głowę murzyna) popularny w krajach Morza Śródziemnego.
Zmiana w epoce kolonialnej:
Sytuacja zmieniła się na progu epoki kolonialnej. Pierwszym krokiem ku temu było podbicie Wysp Kanaryjskich, które doskonale nadawały się do uprawy trzciny cukrowej i bawełny. Jako, że praca przy tych roślinach jest bardzo trudna, to, także w świecie Islamu wykonywali ją głównie niewolnicy. W większości jednak byli to biali (aczkolwiek w obrębie Oceanu Indyjskiego, wschodniego wybrzeża Afryki oraz Morza Czerwonego znaczna część niewolników stanowili czarni).
Także na uprawach europejskich początkowo pracowali głównie Moryskowie: niewolnicy pochodzenia żydowskiego i islamskiego oraz (w Nowym Świecie) Indianie. Jednak już w XVI wieku Hiszpanie i Portugalczycy eksperymentowali z różnymi źródłami pozyskiwania siły roboczej. Tak więc do kolonii przywożono ludzi z Europy, Afryki Północnej, Afryki Subsaharyjskiej, Indii, Chin, Filipin i Japonii. Koniec końców wygrał kierunek afrykański, z dwóch powodów. Po pierwsze: Atlantyk jest o połowę mniejszy niż Pacyfik. Po drugie panują nań dogodniejsze wiatry, pozwalające płynąć po trójkącie: Europa-Afryka-Ameryka-Europa. Na Pacyfiku natomiast wiatry przez pół roku wieją na zachód, a przez drugie pół na wschód.
Kolonizacja nasiliła zapotrzebowanie na niewolników. W efekcie wzrosła też ich liczba. W samym 1778 do posiadłości hiszpańskich przywieziono 50 tysięcy ludzi.
Zmieniła się też rola czarnych niewolników. O ile wcześniej byli oni głównie służącymi w domach bogaczy i pracowali w warsztatach rzemieślniczych, tak teraz stali się głównie pracownikami na plantacjach, których życia nie ceniono.
Funkcje poza światem śródziemnomorskim:
Niemniej jednak im dalej od świata śródziemnomorskiego, tym mniej czarnych niewolników.
Trudno mi oszacować ogólną liczbę czarnych, jacy trafili do krajów leżących poza obrębem basenu Morza Śródziemnego. Prawdopodobnie można było napotkać ich pewne ilości w obrębie basenu Paryża i współczesnej Francji (zwłaszcza południowej), możliwe też, że w Anglii i Holandii.
Wiemy bowiem o pojedynczych przypadkach zakupu niewolników pochodzenia muzułmańskiego we Francji. Jednak nie wiemy, jakiej byli rasy. Liczba odnotowanych transakcji tego typu w źródłach nie pozwala też stwierdzić, jak częsty był to proceder.
Osoby, które trafiły dalej były prawdopodobnie pojedyncze. Wiemy o 18 transakcjach zakupu czarnych niewolników przez mieszkańców Polski (w tym jedna osoba nabyta została na Antylach i prawdopodobnie nigdy nie trafiła do Europy).
Większość czarnych nabytych w tym okresie przez mieszkańców Europy Północnej trafiła jednak głównie na dwory biskupów, magnatów i królów. Posiadali oni funkcję ważnych służących i trefnisiów, a nabywano ich głównie z uwagi na ich niecodzienny wygląd. Wśród takich ludzi ludzi wymienić należy Aleksandra Medyceusza, Johna Blanke, czarnego trębacza na dworze angielskiego króla Henryka VIII albo grupa muzyków przebywająca na dworze króla Szkocji Jakuba IV.
Znaczna część z nich uległa później wyszlachceniu.
Holandia i Anglia:
Na szczególną uwagę zasługuje przypadek Anglii i Holandii w późnej nowożytności. Holandia w XV wieku była posiadłością Habsburgów, a pochodzący z niej żeglarze i kupcy w dużej mierze obsługiwali statki pływające do Nowego Świata. Wynikało to w dużej mierze z faktu, że Hiszpania i Portugalia nie miały odpowiednich zasobów ludzkich: większość wykształconych ludzi i wykwalifikowanych rzemieślników w tych państwach miało pochodzenie żydowskie lub muzułmańskie. Wygnanie tej ludności i późniejsze prześladowanie przechrzt doprowadziło do zniszczenia jakichkolwiek tradycji intelektualnych. Hiszpanie i Portugalczycy musieli polegać więc na kupcach zewnętrznych.
Doprowadziło to w XVII wieku do przejęcia ich imperium kolonialnego i handlu najpierw przez Holendrów, a potem przez Anglików.
Efektem było przeniesienie się centrów handlu niewolnikami w XVI i na początku XVII wieku z Lisbony do Amsterdamu, a potem w XVII i XVIII wieku do Londynu.
Większość sprowadzanych tam ludzi przeznaczona była na ponowny eksport do Nowego Świata, a wiele transakcji miało charakter czysto papierowy (kupowano akty własności niewolników, których się nie widziało), niemniej jednak część trafiała też na rynki lokalne. Ludzie ci byli głównie służącymi i w dobrym tonie było posiadać takowego w domu.
Pamiątką z tego okresu jest strój angielskiego boja hotelowego, będący początkowo uniformem domowego niewolnika.
Świadomość ludności:
Często w dyskusjach na temat czarnych pojawia się pytanie, czy zwykli ludzie w ogóle wiedzieli, że ktoś taki istnieje.
Pomijając figury świętych i różne sensacyjne opowieści należy skupić się na jednej kwestii. „Jak definiujecie zwykłych ludzi„.
Generalnie problemem historii jest to, że pisana jest z perspektywy „tu i teraz” oraz mocno znacjonalizowana. Tak więc Polacy piszą z perspektywy Polski, Francuzi z perspektywy Francji, Anglicy z perspektywy Anglii, Niemcy się od 70 lat denazyfikują… I tak dalej.
Tak więc siłą rzeczy patrzymy na przeszłość głównie z perspektywy mieszkańca Europy Północnej.
Jest to sporym błędem, albowiem w średniowieczu Europa Północna: Anglia, Szkocja, Niemcy, Skandynawia, Polska, Czechy, Austria, Węgry i tak dalej, była w tamtych czasach po prostu zadupiem.
Zwrócić należy uwagę, że cała europejska gospodarka miała wartość jakiejś 1/2 tego, co gospodarka Bizancjum i 1/4 gospodarki świata arabskiego. Największa koncentracja zarówno dóbr jak i ludzi przypadała na pas Włochy, basen Paryża, Niderlandy i Londyn oraz sąsiadujące miasta (traktowany raczej jako peryferia Niderlandów niż część Anglii).
Na obszarze tym żyła blisko połowa ludności ówczesnej epoki (przy czym we Włoszech i Niderlandach żyło niemal dokładnie po 1/6 ludności).
Jako, że obszary te pokrywają się z obszarami, gdzie istniał handel czarnymi niewolnikami i gdzie sięgały wpływy kultury Islamu, to należy uznać, że przeciętny mieszkaniec Europy prawdopodobnie wiedział o istnieniu czarnej ludności, a być może też znał jej przedstawicieli osobiście. Wynika to z tego, że po prostu przeciętny mieszkaniec Europy najpewniej żył w omawianym pasie ziemi.
Jeśli natomiast pytacie, czy zwykły chłop bezrolny z Polski, albo poganin z Pomorza wiedział o ich istnieniu, to zapewne nie.
Bibliografia:
-
J. L. Abu-Lughod, „Europa na peryferiach: Średniowieczny system-świat w latach 1250-1350”, Kęty 2012
-
I. Biełużyńska-Małowist, M. Małowist, „Niewolnictwo”, Warwszawa 1987
-
S. Bratkowski, „Nieco inna historia cywilizacji: Dzieje banków, bankierów i obrotu pieniężnego”, Warszawa 2010
-
R. Cameron, L. Neal „Historia gospodarcza świata”, Warszawa 2010
-
R. Crowley, „Zdobywcy”, Poznań 2017
-
M. McCormick, „Narodziny Europy: Korzenie gospodarki europejskiej”, Warszawa 2009
-
C. C. Mann, „1493: Świat po Kolumbie”, Poznań 2012
-
T. Manteuffel, „Historia powszechna średniowiecza”, Warszawa 2012
Ale na czarnoskórych w świecie Wiedźmina to w sumie nie ma co marudzić. Człowiek jest tam gatunkiem napływowym (oraz wysoce inwazyjnym) przybyłym z innego świata podczas Koniunkcji Sfer. Ponadto jeśli chodzi o jego obecność w Północnych Królestwach, to datuje się ją na jakieś 500 lat (tyle mniej więcej miał Gerhart z Aelle gdy kopnął w kalendarz). Tak więc niewiele stoi na przeszkodzie temu by wśród przybyszy byli jacyś murzyni.
Z tym pozbawieniem Hiszpanii kupców i rzemieślników to bym nie przesadzał. Faktycznie, na południu były obszary, które dość mocno ucierpiały (Walencja, Katalonia), jednak na północy (Kastylia, Leon) nie było muzułmanów od setek lat i dekret Królów Katolickich przeszedł prawie niezauważenie.