Dlaczego przestałem kupować Pixela?

pixelTrochę ponad dwa lata temu na rynku pojawił się miesięcznik Pixel, będący duchowym spadkobiercą Secret Service. Był to miesięcznik z którym wiązałem bardzo duże nadzieje. Niestety od przeszło roku nie kupuję już tego pisma. Dlaczego tak się stało?

Bo niestety mimo mojego, początkowego, ciepłego przyjęcia pisma z jego lektury koniec końców zrezygnowałem.

Niektórzy będą zgadywać, że przyczyną była transformacja pisma, które przez jakiś czas wychodziło pod tytułem „Secret Service” acz w pewnym momencie zmieniło tytuł na Pixel właśnie, co wywołało sławetną burzę w szklance wody. Niemniej jednak nie miało to dla mnie większego znaczenia. Bardziej liczył się dla mnie zespół, który tworzył pismo, a który składał się z ludzi, na których tekstach się wychowałem i których darzyłem zaufaniem. Tak więc bardziej decydujące dla mnie było jeśli już przygarnięcie do redakcji Michała „Michia” Wiśniewskiego, o którym moja opinia nie była najwyższa, niż zmiana tytułu.

Jednak faktyczne przyczyny były inne.

4178_f5fc_500Treść:

W momencie, gdy przestałem kupować Pixel jego układ sprawiał wrażenie dość mocno wzorowanego na CD-Action. Tak więc: około 25 stron było poświęconych nowościom rynkowym, około 25 aktualnym premierom, 25 dalszych klasycznym grom i historii gamingu, a pozostałe około 30 ogólnie pojętej publicystyce. Na tych ostatnich mieściły się felietony, teksty o grach planszowych, kulturze i popularnonaukowe.

Zacznijmy tradycyjnie, czyli od końca. Teksty popularnonaukowe były niezłe, ale pisane na niezbyt wysokim poziomie: Węglowy Szowinista to nie był. To jak współcześni dziennikarze boją się inteligentnie pisać wydaje mi się dziwne, tym bardziej, że zarówno sir Haszak, jak i Berger w swoim czasie potrafili poruszać inteligentne i skomplikowane tematy. A dwunastoletni Zegarmistrz z kolegami jakoś potrafili sobie z tymi tekstami poradzić. Wręcz przeciwnie: nie tylko mi (za kolegów nie będę się wypowiadać) to nie przeszkadzało, ale wręcz imponowało, że ktoś traktuje mnie poważnie, jak równego sobie.

Felietony trzymały bardzo różny poziom. Generalnie: Borek zawiódł moje oczekiwania. Bardzo lubiłem jego teksty w Top Secrecie, w Pixelu jednak potrafił tylko pisać w tonie „Nie jestem już młody, świat się zmienił, łupie mnie w krzyżu, jestem wypalony i od dwudziestu lat nie mam do czynienia z branżą”. Myślałem, że po jakimś czasie wejdzie w rytm, ale rok kupowania Pixela minął, a Borek się nie wyrobił. Szkoda.

To samo dotyczy De Stroyer’a.

Dokooptowanie do zespołu Michia, faceta, który najpierw nazywany był papieżem polskiego fandomu mangi i anime, a potem jego pośmiewiskiem mojej opinii o felietonach też nie poprawiło.

Dział z nowościami i zapowiedziami, który około roku 1998 stał się fetyszem prasy komputerowej i pozostał nim po dziś dzień traktowałem jak zawsze czyli z niechęciom. Sorki, ale nie po to kupuje gazetę, by czytać przechwałki marketingowców. Oczekiwałbym raczej rzetelnego komentarza do rzeczywistości, a nie pustych obietnic. Dziennikarz jest właśnie po to, żeby z nich rozliczać, a nie, żeby puszczać je w obieg bez zastanowienia.

Tym bardziej, że newsy Pixela siłą rzeczy są wtórne do tego, co można było już wcześniej przeczytać w necie.

Informacje o aktualnie wychodzących grach były całkiem niezłe, problem polega na tym, że niestety interesujące mnie teksty zwykle Pixel ponownie miał miesiąc po konkurencji, czyli serwisach internetowych. Co gorsza jak na liczące sobie 110 stron pismo zajmowały one stanowczo zbyt mało miejsca.

Jeśli chodzi o gwóźdź programu czyli nostalgię i wspomnienia po starych grach, to były to zdecydowanie najlepsze artykuły w piśmie. Problem polega na tym, że niestety nie do końca przekonuje mnie ta tematyka. Było ich moim zdaniem zdecydowanie za dużo. Lepiej oceniałbym Pixel, gdyby publikował jeden tego typu tekst na miesiąc, a nie poświęcał im blisko ¼ magazynu.

Cena:

Cena Pixela jest zbliżona do ceny CD-Action, który zawsze uważałem za magazyn drogi. Słusznie, niesłusznie – każdy musi zdecydować sam. Nie zmienia to faktu, że moim zdaniem jest on (CD-Action) nabytkiem lepszym.

O ile obie gazety pod względem jakości tekstów są bowiem równe (być może nie jest grzecznie to mówić, ale nie jest to moim zdaniem komplement, CD-Action bowiem zawsze uważałem pod tym względem za rzetelną klasę średnią) tak CD-Action ma dołączone płyty, których Pixel nie posiada.

3963_3e1f_500Szata graficzna:

Strasznie nie podobał mi się natomiast design magazynu, chaotyczny i nieczytelny.

A wiecie co jest najśmieszniejsze? Leży przy mnie właśnie ostatni kupiony numer Pixela oraz Bajtek z 1996 roku. Zgadnijcie, który ma bardziej funkcjonalną i nowocześniejszą szatę graficzną?

Nawiasem mówiąc Bajtek ze swoimi czterema kolumnami na stronie, interlinią 1 i czcionką wyglądającą na 8 do maksymalnie 10 punktów mieścił w sobie prawdopodobnie więcej tekstu na stronie, niż Pixel z trzema kolumnami, interlinią 1,5 i czcionką 12. W czystym tekście obydwa magazyny są równe sobie objętością i to pomimo że Bajtek jest o połowę cieńszy.

W Pixelu raziło mnie nie tylko mało oszczędne gospodarowanie treścią ale też bardzo tak naprawdę nieczytelny jej układ. Już same nazwy poszczególnych działów gazety jak „Loading”, „Play the Game” etc. są bardzo mało intuicyjne przez co trzeba domyślać się, czy czytamy zapowiedzi czy już recenzje aktualności. Brakuje też jakiegoś sposobu rozróżnienia poszczególnych rozdziałów np. kolorem tła czy krojem pisma, w efekcie czego trudno zorientować się, czy czytamy jeszcze zapowiedź, czy już nowość rynkową…

Pozostając przy porównaniu z Bajtkiem: w magazynie tym screeny umieszczone są na neutralnej barwy tle, wyraźnie się od niego odcinając, jak okno od ściany, dodatkowo obramowane są też kreską, co tworzy przejrzystą, naturalną kompozycję. W Pixelu natomiast często umieszczane są na tle o bardzo podobnej tonacji barw, przez co zdjęcie zlewa się ze stroną i nie wiadomo, gdzie kończy, a gdzie zaczyna się ilustracja.

Wrażenie bałaganiarstwa pogłębiane jest tylko przez niewyjustowany tekst zdający się skakać po całej stronie.

1970_e4f7Dostępność:

Od czasów gdy namiętnie rozczytywałem się w gazetach komputerowych świat poszedł do przodu i liczba kiosków RUCH-u spadła. O ile więc kiedyś idąc do swojego liceum mijałem dziewięć kiosków, tak obecnie na tym odcinku trasy pozostały takie trzy.

Co więcej gazety tej nie ma w każdej placówce, tak więc maszerować muszę dużo dalej. Dokładniej rzecz biorąc na konie miasta.

Bo raz nie kupiłem:

Trudność z dostępem sprawiła, że pewnego razu Pixela nie kupiłem. Był to któryś numer letni. Zwyczajnie: była ładna pogoda, a do tego środek sezonu w pracy. Siedziałem więc w robocie, a gdy miałem wolne wolałem tłuc się po lasach i wzgórzach sprawdzając, czy moje nowe hobby to jest fotografowanie robali kiepskim aparatem mi się spodoba. Natomiast do tych kiosków, gdzie akurat Pixel bywał nie chciało mi się jechać, bo było nie po drodze.

Kiedy wreszcie pogoda się zepsuła na tyle, by jechać na łąkę lub na bagna nie było sensu okazało się, że Pixel został już wykupiony.

Bez jednego numeru kolekcja nie miała już dłużej sensu.

Bo i tak nie czytałem:

Natomiast kupowanie dla zwykłego czytania okazało się nonsensowne, z tej przyczyny, że i tak tego nie robiłem. Niestety Pixel nie oferuje tekstów, których nie dałoby się przeczytać w Internecie. Wyjątek stanowią może jedynie teksty nostalgiczne, o historii gier i starych, znanych seriach, które z kolei mnie nie interesowały.

Newsy, kultura, nauka popularna i recenzje, w szczególności w takim, niezbyt drobiazgowym i skrótowym wydaniu (bo te mają zwykle 1,5-2 strony wordowskie długości), jakie oferuje wyżej wymienione czasopismo przeczytać można w sieci za darmo. Co więcej często szybciej, niż w Pixelu.

W efekcie skończyło się na tym, że w momencie, gdy nie kupiłem kolejnego numeru przy moim łóżku leżało jeszcze kilka innych, których nie przeczytałem do dziś dnia, czekając na swoją kolej, która najpewniej nie nastąpi. Uznałem więc, że skoro i tak Pixela nie czytam, to nie ma sensu marnować pieniędzy.

Nie wiem…

Bardzo lubiłem czasopisma komputerowe, wyrosłem na nich i tęskniłem za nimi. Być może Pixel nie jest jednak wyborem dla mnie. A być może po prostu świat się zmienił i nie ma dla nich dłużej miejsca.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Gry komputerowe, Komputery, Nostalgia i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

16 odpowiedzi na „Dlaczego przestałem kupować Pixela?

  1. Grisznak pisze:

    Cóż, skoro dokooptowali tam Michia, to się nie dziwię. Ten facio to taki Midas a’rebours, czego nie tknie, to zmienia się w gówno. Kawaii pod jego wodzą zmieniło się w „Misia” i padło jakiś czas potem, „Anime+” pod jego przewodem skończyło się na jednym numerze…

    • DoktorNo pisze:

      Ostrożnie zapytam: czy Michio to Michał Radomił Wiśniewski? Czemu tak jest źle wspominany w fandomie?

      • Tak, to on. Powodów jest kilka. Po pierwsze: prowadził bardzo lubiany cykl felietonów w Kawaii, w którym pisał głównie o tym, jak fan powinien się zachowywać, by być dobrym, godnym tego miana fanem. Potem wygryzł red-nacza magazynu, zwolnił całą załogę i zmienił Kawaii z czasopisma o mandze i anime na czasopismo o pokemonach i Dragonballu (serio, bez żadnej przesady) „bo tak będzie się lepiej sprzedawało”.

        A kiedy zbankrutowało, to chodził po necie i jeździł po konwentach, gdzie zachowywał się jak Sapkowski po kilku głębszych: obrażał ludzi, wyzywał, nazywał debilami… Do tego pysznił się kim on to nie jest i ogólnie był zarozumiały. Oraz dokładnie taki, na jakich ludzi w swoich felietonach narzekał.

        Na jego złą opinię zsumowało się więc chamstwo, zarozumialstwo, hipokryzja oraz sława „faceta, który rozwalił Kawaii”.

      • Grisznak pisze:

        Sporo zrobił dobrego dla fandomu i gdyby chodziło o to, to bym o nim słowa złego nie powiedział. Niestety, jest także bucem i chamem, który swoim zachowaniem odrzuca od siebie każdego, kto w jakimś tam aspekcie z nim się nie zgadza. Zwykle takie dyskusje kończyły się zwyzywaniem delikwenta przez Michia, z użyciem słów, które powszechnie uchodzą za nader wulgarne. Przyznam, byłem sam niezmiernie zaskoczony, gdyż po lekturze jego tekstów miałem go za osobę inteligentną i w miarę sympatyczną, choć może nieco zadufaną w sobie. Ale od pierwszego kontaktu z nim nabrałem jak najgorszych odczuć, a potem to już szło. Nie wiem, czy była w fandomie jakaś osoba, której nie zwyzywał od najgorszych (poza jego fumflami, naturalnie). Summa summarum, niegłupi, ale niestety prostak, taki ciut w typie sapkowym.

      • Grisznak pisze:

        A względem Kawaii – tu akurat sprawa jest bardziej złożona. Faktem jest, że Michio zmienił ów magazyn w rzecz adresowaną do 12-13 latków. Faktem jest, że wcześniej zażądał tego od redakcji wydawca, w obliczu spadającej sprzedaży. Faktem jest, że reszta redakcji, z naczelnym włącznie, odeszła, a Michio postanowił spróbować. Wyszło mu o tyle, że utrzymał magazyn przy życiu przez dwa bodaj lata, pisząc o takich cudach jak Yu-Gi-Oh, Beyblade itd. Nie było w tym serca, zaangażowania, ot taka tam na siłę ciągnięta sprawa, ale na rynku się jeszcze trzymało. Potem Michio, który chyba sam czuł obrzydzenie do tego, co robi, zrobił Anime+, które miało być powrotem do klimatów starego Kawaii, ale padło po jednym numerze (ponoć w dużej mierze za sprawą problemów z dystrybucją, ale głowy nie dam).

  2. DoktorNo pisze:

    Czas takich czasopism dobiegł końca w epoce Internetu.

    Ja dobrze wspominam Magazyn Amiga z wczesnych lat 90tych. To były takie czasy gdzie w jednym numerze bylo i o grach i o tworzeniu komputerowej grafiki i muzyki, o DTP i video i programowaniu w jednym numerze.

    Z oczywistych względów tą formułą szybko wyczerpała się bo komputer stał się przedmiotem codziennego użytku i użytkownicy zaczęli poszukiwać bardziej wyspecjalizowanej wiedzy.

  3. Nad pisze:

    Cóż, ja generalnie mam problem ze znalezieniem rzetelnych recenzji do Gier Komputerowych mimo iż jest cały internet, w którym mam wrażenie że większość osób piszących tego typu teksty to albo osoby opłacane by pisać w odpowiednim tonie albo kompletni amatorzy. Podzielił byś się może Zegarmistrzu jakimiś internetowymi recenzentami których ty uważasz za godnych uwagi?

  4. slanngada pisze:

    A kiedy recenzja Endlessa?

  5. szpynda pisze:

    Kupuję PIXEL i mam wszystkie numery, Ba! Dziś zaprenumerowałem. Przekonali mnie nie tylko merytoryczna zawartością, szatą graficzną i w przeciwieństwie do CDA – niegimbusiarskim klimatem i miłymi dodatkami dla prenumeratorów, Już od poniedziałku gratisowy numer 1 o Emulacji starych sprzętów. CDA kupiłem ostanio z darmowym nr Retro zainspirowanym właśnie PIXELEM. Poprzedni nr kupiłem jakieś 10lat temu i o ile nie pokaże sie następny nr RETRO ta tendencja się utrzyma. Wyrosłem z CDA/ziomalskich klimatów i beznadziejnych gier z bundli dodawanych na płycie. Kto ma jeszcze napęd w PC?

  6. Screwball pisze:

    Rozbawił mnie kawałek o designie.

  7. Fenix pisze:

    Proporcje Pixela uważam za optymalne choć dla mnie osobiście właśnie retro mogłoby być większe a zapowiedźi mniejsze. Artykuły i felietony w czasopismie są na całkiem dobrym poziomie, natomiast cena wiadomo niska nie jest. Faktycznie treściwość Pixela mogła by być wieksza( nigdy nie lubiłem niedostatecznego wykorzystania stron) a kontrast tła do zdjęć niezaszkodziłby. Ja również lubiłem/lubie czasopisma komputerowe, wyrosłem na nich i tęskniłem za nimi. Nie da się ukryć, że Świat się zmienił, ale z pewnośćią dla Pixela wciąż jest na nim miejsce.

  8. santa13 pisze:

    Kupiłem numer 51 i dalej nie mam zamiaru przestać 😉 Pozdrowienia ze Śląska

  9. jurasek2 pisze:

    Jest rok 2022 i coś się zmieniło? NIEWIELE. Mnie osobiście razi ogromnie polska prasa „growa”. Zamiast pisac o grach, piszą o tym co będzie „kiedyś”, bzdury, obietnice, marketing. Dalej mamy publicystykę. Czy to PIXEL, CDA czy PSXExtreme – rak toczy te pisma. Rak pisania o bzdurach. Artykuły o husarii, Lego, PRLu, kosmosie. No nie da się tych bredni czytać. A potem będą biadolić że upadają. Jak mają nie upaść, jak piszą redaktorzy z Bravo albo Twój Weekend. Jeszcze tylko poradników gotowania tam brakuje.

Dodaj odpowiedź do Nad Anuluj pisanie odpowiedzi