Sierpień nie był owocnym miesiącem jeśli chodzi o lekturę. Połączenie ogólnego zmęczenia, ogólnego zniechęcenia, ogólnego pesymizmu i ogólnych upałów oraz strasznej duchoty i stanu otępienia spowodowanego opiatami (mam złamany ząb i stan zapalny wokół niego, a mój dentysta popełnił samobójstwo), że udało mi się przeczytać ledwie cztery książki, (z czego jedną bardzo krótką) oraz zafałszować fakt przeczytania piątej.
Tak więc moimi ofiarami w tym miesiącu padły:
Wyprawa skrytobójcy:
Ocena: Brak
Powiem uczciwie: jak zobaczyłem liczącą prawie 1.000 stron cegłę leżącą w antykwariacie to uznałem, że to wydanie zbiorcze. Zacząłem czytać, okazało się wciągające, choć fabuła zaczynała się tak jakby w środku. Uznałem jednak, że to taki awangardowy zabieg pisarski, więc czytałem dalej, uznając, że wszystko wyjaśni się później. Jednak im dalej czytałem, tym mniej wskazywało na to, żeby coś się miało wyjaśniać… Koniec końców zajrzałem w sieć i dowiedziałem się, że to jednak nie jest omnibus.
To trzeci tom.
Na tym zakończyłem lekturę. Styl dobry, wyraźnie kobiecy. Fabuła nie powiem, nawet wciągająca. Jednak naprawdę nie jestem pewien, czy chce mi się czytać liczącą niemal 2.000 stron trylogię dla samego faktu czytania.
Lodowe Kowadło:
Ocena: 6/10
Powiedzmy sobie szczerze: Scott Rohan wielkim pisarzem nie był. Lodowe Kowadło natomiast jest typowym, aczkolwiek bardzo późnym przykładem fantastyki przed-nowo-falowej, wydanym w chwili, gdy Nowa Fala Fantastyki istniała już blisko 20 lat. Co to oznacza? Bardzo liniową fabułę i bardzo dwuwymiarowe postacie.
Przenosimy się więc do pewnej wioski na dalekiej północy, gdzie żyje młody niewolnik imieniem Alf. Wioska ta zostaje napadnięta, wymordowana i zeżarta przez wikingoidalnych kanibali. Alf wpada jednak w oko jednego z szamanów tego ludu, który postanawia go przygarnąć i wychować na swego adepta. W ten chłopak staje się członkiem kultu magów-kowali.
Później chłopak ma różne inne perypetie: ucieka swemu mistrzowi, szuka nowego nauczyciela, musi przełamać złe moce, w których stworzeniu dopomógł…
Pozycja ta ma wady i zalety. Do zalet należy całkiem ciekawy setting, w którym widać ślady tego, co niedługo później wykorzystywać miał Sapkowski oraz wartka akcja. Do wad: wyraźnie widoczne, kolonialne zapędy Rohana, okrutnie liniową fabułę oraz straszliwą dwuwymiarowość postaci. Ta druga objawia się tym, że bohaterowie mają w zasadzie tylko jedną linię osobowości: tak więc Alf chce zostać wielkim magiem-kowalem, jeden z jego kolegów jest patriotą, wszyscy inni ludzie chcą obronić swoją ojczyznę, za wyjątkiem Ekweszów (owych wikingów-kanibali), którzy pragną jedynie zabijać i zjadać bliźnich. W ramach tej linii bohaterowie mogą być radośni lub smutni, zmotywowani lub odczuwać zwątpienie, zachowywać się odważnie lub czuć strach… Jednak idą po niej jak po sznurku.
Kuźnia w lesie:
Ocena: 6/10
Drugi tom cyklu Zima Świata. Tym razem na wschód wyrusza wyprawa awanturników mająca sprowadzić pomoc w wojnie z Ekweszami. Wyprawa jest niebezpieczna, bowiem należy przejść przez rozległy i dziki las zamieszkany przez złe moce.
Tom rozpoczyna się drętwo, od blisko 100 stron dyskusji o polityce. Następnie ma miejsce owa wyprawa, która jest aż zbyt ciekawa. Bohaterowie więc wyruszają więc w drogę, gdzie idą od niebezpieczeństwa do niebezpieczeństwa, padając ofiarą napaści, uroków i innych zagrożeń w zasadzie co stronę. Niestety autor nie robi od kolejnych niebezpieczeństw żadnych przerw i nie próbuje rozładować napięcia. W efekcie cała przeprawa robi się monotonna już przy trzecim wypadku. Tak więc bohaterowie tłuką się z ludźmi i potworami, trup redshirtów ściele się gęsto, a czytelnik ziewa.
Do tego należy dodać wady poprzedniej części.
Ogólnie: jeśli macie ochotę poczytać niezobowiązującą siekaninę, a nie przeszkadzają wam pomnikowe postacie bohaterów, nadęty ton oraz tłumy ludzi czekających tylko na to, by przybył do nich zbawiciel, to polecam.
Morze śródziemne w czasach Filipa II (Tom 1):
Ocena: 5+1k4 na 10
Mam bardzo mieszane uczucia o tej książce. Kupiłem ją, ponieważ zachwyciła mnie Kultura materialna, gospodarka i kapitalizm XV-XVIII wiek tego samego autora. Od razu należy powiedzieć, że nie jest to pozycja równie dobra oraz równie aktualna. Tak więc zdarzają się bardzo ciekawe rozdziały, zawierające dane nie pojawiające się nigdzie indziej (jak na przykład mapy ataków pirackich i miejsc zatonięć statków, uzupełnione o statystyki takich wydarzeń…), z drugiej strony wiele z opisywanych tu wydarzeń i tez trąci myszą.
Przykładem tego drugiego są na przykład rozdziały o ukształtowaniu geograficznym Morza Śródziemnego, w których autor traktuje teorię płyt kontynentalnych jak niepewną, nowinkarską hipotezę.
Ogólnie: pozycja, którą należy czytać, tak jakby jadło się sernik: wybierając rodzynki i zostawiając otaczającą je, mało smaczną masę z twarogu. Raczej odradzam do typowego, niezobowiązującego czytania.
PS: Na początku roku napisałem post, w którym zastanawiałem się nad początkami cywilizacji ludzkiej, mocno oparty na Jak udomowiono człowieka Jamesa C. Scotta. Zastanawiałem się podówczas, dlaczego ludzie postanowili uprawiać pola, zamiast korzystać z bogatych, bagiennych ekosystemów. Braudel dostarcza odpowiedzi. Owszem: rolnicy bazujący na zbożach mieli masę chorób odzwierzęcych. Jednak na bagnach do XIX wieku była malaria… Współcześnie zanikła w Europie i na Bliskim Wschodzie, ale wyłącznie dlatego, że bagna osuszono.
French Armier 1000-1300:
Ocena: 8/10
Osprey. Tym razem nie mój: kolega sobie kupił i przyniósł do pracy.
Jak wszystkie Ospreye jest to cieniutka książeczka grubości około 50 stron, opisująca wyposażenie i taktykę francuskiego wojownika w tym okresie. Czyli rycerzy, sierżantów, giermków oraz chłopskich pomocników, w tym Brabantów i kuszników. W środku znajdują się kolorowe plansze z rysunkami, faktycznie bardzo dobrymi.
Całość napisana jest wyjątkowo przystępnym językiem, dużo łatwiejszym, niż wiele polskich wydań tych pozycji. Ogólnie: polecam, zwłaszcza, że temat dotyczy kultury rycerskiej w zwykle pomijanym jej okresie: początków. Czyli czasach, kiedy nie byli to jeszcze paniczykowie, przebierający się za Lancelota i bawiący damy udawanymi pojedynkami i takimiż romansami, tylko uzbrojeni strażnicy bydła, najmujący się do wojaczki i zabijania.