Czy tolkienowskie elfy zawsze były dobre, a orkowie do szczętu źli?

Wielokrotnie przeglądając internet natykałem się na opinię, jakoby tolkienowskie elfy i orkowie mieli być bytami (kolejno) niemalże anielskimi i diabelskimi. Elfy miały więc być tylko dobre i prawe, orkowie natomiast niezdolni do jakichkolwiek pozytywnych uczuć.

Prawdę mówiąc, będąc świeżo po lekturze trudno mi się z tymi opiniami zgodzić.

Elfy:

W prawdzie w historii Śródziemna istnieje tylko jeden, udokumentowany (udokumentowany, albowiem Sirmarilion wspomina o elfich kowalach, którzy byli niewolnikami Morgotha w Angbadzie, acz ich los i dzieje są nieznane, wiadomo też że Morgoth wysyłał „szpiegów między wszystkie szczepy”, którzy między innymi „nagięli serca wielu ludzi ze wschodu” przed Nimaeth Arnoedia, jednak ich natura jest nieznana) przypadek elfa współpracującego z ciemnością, jednak już lektura pierwszego tomu „Władcy pierścieni” wyklucza anielską naturę eldarów. Dokładniej wyklucza ją postać Legolasa, który, przynajmniej na etapie podróży Rivendell-Lorien jest niewątpliwie najmniej przyjemnym członkiem drużyny. Legolas patrzy z góry na Gimliego, nie pomaga przyjaciołom, gdy ci utknęli pod śniegiem, a gdy drużyna dociera do Lorien aktywnie ją rozbija. Podobnie już w Lorien Celeborn okazuje się postacią pełną uprzedzeń, czującą resentyment do krasnoludów, winiący je za wszelkie zło tego świata, oraz chętnie przerzucający winy dziadów na synów.

Zagłębiając się głębiej w lekturę widzimy więcej takich przypadków. Thranduil i jego poddani w Hobbicie okazują się więc ludem najmniej chimerycznym, owszem, utrzymującym dobre stosunki z Ludźmi Znad Jeziora (i chyba tylko z nimi), ale nie wahającymi się więzić podróżnych bez powodu. Sam Thranduil też o mały włos nie wdaje się w wojnę o złoto, aczkolwiek trzeba mu przyznać, że jest chyba jedynym, który w tym konflikcie ma jakieś zahamowania.

Ogólnie jednak, to chciwość wydaje się być głównym czynnikiem napędzającym elfy do czynów antyspołecznych.

W Sirmarilionie jest pod tym względem jeszcze piękniej: Feanor, równie genialny, co zawistny, jego zwada z braćmi, potem „bratobójstwo w Alqoulonde” czyli mord na Telerich i późniejszy, idiotyczny marsz z szabelkami na Angband.

Potem byli jego synowie z Meadhrosem, katem Doriathu na czele, aczkolwiek pozostałym też nie można niczego odmówić. Moimi idolami są w szczególności Curufin, który próbował zamordować Berena i Luthien, Amrod, który zginął w trakcie najazdu łupieżczego na elfie osiedla w ujściu Sirionu czy jego bliźniak Amros, który wedle Sirmalionu poległ w tej samej bitwie, co Amrod, a wedle Niezapomnianych Opowieści został spalony żywcem przez tatusia, gdyż zbuntował się i próbował wrócić do Amanu.

Dzieje rodu kończy Celebrimbor (aczkolwiek należy zauważyć, że Tolkien był niekonsekwentny co do jego pochodzenia, raz pisząc, że był wnukiem Feanora, a raz przedstawiając go jako jednego z Telerich). Celebrimbor nie tylko wykuł Pierścienie Władzy pod dyktando Saurona, ale też wraz nim oraz Bractwem Jubilerów dokonał zamachu stanu przejmując władzę w Eregionie.

Listę zamyka Maeglin, który, zazdrosny o uczucie jakie elfka Idril żywiła do Tuora porozumiał się z Morgothem i poprowadził jego siły na Gondolin.

Wspomnieć należy też o tym, że ojciec Maeglina, Eol też był niezłym ziółkiem, Tolkien insynuował mu między innymi gwałt na Aredheli (aczkolwiek Christopher Tolkien nie włączył tego wątku do Sirmarilionu), z całą pewnością próbował też zamordować Maeglina, przypadkiem uśmiercając przy tym jego matkę.

Nic więc dziwnego, że ten ostatni wyrósł jaki wyrósł.

Ciekawe jest to, że elfy najczęściej nie grabiły, mordowały i gwałcili z podszeptów Władców Ciemności, a po prostu same z siebie. Moim zdaniem istnieje tylko jeden powód, który sprawiał, że zaledwie jeden w pełni świadomie współpracował z Ciemnością: zapiekła nienawiść, jaką żywili do Morgotha. Gdyby ten posiadał więcej zdolności dyplomatycznych historia mogłaby toczyć się zupełnie inaczej.

Mam wrażenie też, że gdyby Morgotha nie było, to elfy, a w szczególności Ród Feanora dałby popalić wszystkim innym rasom. Dzięki obecności Czarnych Władców ich energia została do pewnego stopnia skanalizowana.

Orkowie:

Orkowie, mimo że pełnią ważną rolę w pracach Tolkiena są jednocześnie jedną z najbardziej tajemniczych ras Śródziemia. Nasza wiedza o nich jest bardzo ograniczona, a ich kultura praktycznie nieznana. Wiemy o niej relatywnie niewiele: mścili swoich przywódców, jeśli ci zostali zabici. Mieli uczucia synowskie, a pochodzenie od odpowiedniego ojca mogło stanowić powód do dumy (Bolg, syn Azoga), zapewne więc też przechowywali, przynajmniej przez okres kilku pokoleń wspomnienia o ich dokonaniach. Wiemy też, że byli lojalni wobec swych przywódców, aczkolwiek w wielu wypadkach nienawidzili ich i bardziej służyli im ze strachu, niż z przekonania.

Wiemy też, że mieli uczucia przyjaźni i sympatii, co widać po rozmowie dwóch orkowych oficerów: Gorbaga i Szagrata w „Dwóch Wieżach”:

– Na wojnie dobrze nam się wiedzie jak mówią.

– Mówią, co chcą – mruknął Gorbag. – Zobaczymy. W każdym razie, jeśli powiedzie nam się rzeczywiście, będzie dla nas więcej miejsca na świecie. Jak myślisz, gdyby się trafiła sposobność, warto by we dwóch wywędrować cichcem z kilkoma dobranymi, zaufanymi chłopakami i na własną rękę urządzić się w jakimś wygodnym zakątku, gdzie o łup łatwo, a wielcy zwierzchnicy nie depczą po piętach.

– Ha! – rzekł Szagrat, – Przypomniały się dawne czasy.

Widać tu kumpelstwo i wzajemną sympatię. Panowie ci potem zabili się o kolczugę Froda. Ale cóż… Nawet elfy zabijały się o błyskotki…

Przynajmniej część ludzi od niepamiętnych czasów potrafiła się z orkami dogadywać. Walczyli u ich boku w słóżbie Angbandu, Mordoru czy wreszcie Angmaru… Część listów Tolkiena insynuuje też, że niektóre krasnoludy mogły handlować i walczyć ramię w ramię z orkami. Wydaje się, że musieli więc mieć jakieś cechy, które nie czyniły z nich zupełnie antypatycznych. Należy zauważyć też, że wielu ludzi lękało się Elfów.

Wydaje mi się, że odpowiedź na to, dlaczego nie usłyszeliśmy nigdy o orkach, które walczyły po stronie światła, choćby i ze chciwości lub oportunizmu znajduje się w tym samym dialogu:

– Pamiętaj też, że przeciwnicy nienawidzą nas tak samo jak Jego i jeśliby go zwyciężyli, czeka nas marny koniec…

Orkowie po prostu znajdują się między młotem, a kowadłem. Z jednej strony ucisk Władców Ciemności, z drugiej, być może zasłużona nienawiść ze strony Elfów i przynajmniej niektórych narodów ludzi.

Powiedzmy sobie szczerze: orkowie nie byli przyjemniaczkami, ich zachowania były głęboko dysfunkcyjne, ich społeczeństwa wyznawały normy, jakich nikt z nas by nie zaakceptował. Jednak dalecy są od późniejszych potworów stworzonych przez naśladowców Tolkiena, które istniały tylko po to, by zabijać, zupełnie bezmyślnych i bezrozumnych poza tym.

Odpowiedź:

Moim zdaniem mówiąc o rasach Śródziemia i ich charakterze należy uwzględnić jedno: katolickie poglądy autora. Jednym z najważniejszych dogmatów katolicyzmu jest przeświadczenie o wolnej woli. Tłumaczy to Christopher Tolkien w „Dzieciach Hurina”, którego zdaniem jego ojciec uważał, że nawet Morgoth i Sauron nie mogli kontrolować myśli śmiertelników. Mogli narzucać im swą wolę jedynie postrachem lub siłą argumentów i wydawać rozkazy jedynie tym, którzy w jakiś sposób sami chcieli realizować ich zamierzenia.

Dotyczy to zarówno orków jak i elfów. To znaczy: z całą pewnością dotyczy to elfów. Co do orków Tolkien nie był pewien, czy posiadały wolną wolę, duszę i moralną odpowiedzialność. Stąd też brały się różne wersje ich pochodzenia (stwory powołane do życia wolą Morgotha z mułu podziemnego, zwierzęta obleczone w humanoidalne ciała, wypaczone elfy, wypaczeni ludzie, majarowie w ciałach potworów, mieszanka wielu opcji). Ostatecznie jednak zdecydował się na wersję z elfami (ja osobiście byłbym zdania, że początkowo, w pierwszej erze istniały różne mioty orków, a obecne orki są wynikiem ich wymieszania się).

Jedna i druga rasa dysponowała wolną wolą i co za tym idzie swobodą wybierania między dobrem i złem, z której korzystały. Problem w tym, że Elfowie przebywali w Amanie, uczyli się od Valarów i Majarów lub przynajmniej innych elfów.

Orkowie natomiast uczyli się od Morgotha, Saurona, balrogów i boldogów (złych majarów w ciałach orków), a ci nie przekazali im zapewne niczego dobrego. Ani też niczego, co mogłoby im pozwolić wyzwolić się spod wpływu Władcy Ciemności.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Fantasy, Książki i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na „Czy tolkienowskie elfy zawsze były dobre, a orkowie do szczętu źli?

  1. Karoluch pisze:

    Takie wpisy to ja lubię 🙂

    Jest wiele rzeczy, do których się odniosę.

    Na początek. Elfowie są kalos kagathos, inaczej tego nazwać nie mogę. Orkowie to plugastwo, które sczeznąć powinno.

    „Mam wrażenie też, że gdyby Morgotha nie było, to elfy, a w szczególności Ród Feanora dałby popalić wszystkim innym rasom. Dzięki obecności Czarnych Władców ich energia została do pewnego stopnia skanalizowana.” – Nie zrobiliby absolutnie nic. Elfowie Światła siedzieliby spokojnie w Valinorze śpiewając hymny do Eru i tańcząc w świetle drzew. Upadek Noldorów był wyłączną sprawką Melkora. On zasiadł ziarna niepokoju. Bez niego Feanor by nie wyruszył do Śródziemia. Co ciekawe on był bardzo nieufny w stosunku do Melka i nie lubił go. Upadek Feanora był spowodowany także jego wielkością, on wbił się w pychę jako największy z eldarów, ale jednak by z tej pychy wyrosły wszystkie późniejsze nieszczęścia był potrzebny Melkor.

    „Problem w tym, że Elfowie przebywali w Amanie, uczyli się od Valarów i Majarów lub przynajmniej innych elfów.” – Elfowie Światła Calaquendi byli w Amanie. Sindarowie i Falathrim wiele ze swej wiedzy zawdzięczali Melianie i w wypadku tych drugich także morskiemu maiarowi Ossemu. Zupełnie odmienna bajka to Avari, ale o tych niestety praktycznie nic nie wiemy.

    „Listę zamyka Maeglin, który, zazdrosny o uczucie jakie elfka Idril żywiła do Tuora porozumiał się z Morgothem i poprowadził jego siły na Gondolin.” – Nie z własnej woli poszedł do Morgotha. Został schwytany w czasie wędrówki po górach i „urobiony” w Angbadzie.

    „Potem byli jego synowie z Meadhrosem, katem Doriathu na czele, aczkolwiek pozostałym też nie można niczego odmówić.” – Najgorsi byli Curufin i Celegorm. Oni najbardziej namawiali do ataku na Doriath. Meadhros jeszcze do czasu się miarkował. Najbardziej jego szaleństwo widać w ostatniej próbie odzyskania Silmarilli. Najlepszy z braci był Maglor. Kiedyś czytałem, że w HoME jest zawarty fragment, że Amrod i Amras najbardziej namawiali do trzeciego bratobójstwa u Ujścia Sirionu.

    Bardzo lubię to, że właśnie w wielu miejscach u Tolkiena elfowie są opisani właśnie jako tacy normalni, a nie anielscy, mimo że generalnie to oni byli jednak dużo lepsi niż inni, to jednak nie byli idealni. Dokładnie tak jak scena z Królem Leśnych Elfów z Hobbita. Czy w Silmarillionie gdzie jest pełno ciekawych postaci i historii. Chciałbym obejrzeć porządną ekranizację „Dzieci Hurina”, ale nie w stylu Petera Jacksona, bo by wyszedł teledysk podobny do „Hobbita” z Findulais jako wojowniczą księżniczką, Turinem zabijającym Smoka przy pomocy wielkiego krasnoludzkiego świdra i tym podobnymi absurdami.

    „Dzieje rodu kończy Celebrimbor (aczkolwiek należy zauważyć, że Tolkien był niekonsekwentny co do jego pochodzenia, raz pisząc, że był wnukiem Feanora, a raz przedstawiając go jako jednego z Telerich). Celebrimbor nie tylko wykuł Pierścienie Władzy pod dyktando Saurona, ale też wraz nim oraz Bractwem Jubilerów dokonał zamachu stanu przejmując władzę w Eregionie.” – Wersja z zamachem stanu jest w Niedokończonych Opowieściach, nie ma jej w dodatkach do Władcy. Na pochodzenia z Rodu Feanora wskazuje umieszczenie przez niego Gwiazdy Feanora na Drzwiach Morii. Raczej nikt nie związany blisko z tym rodem by nie użył tego symbolu. Nie sądzę by Feanor był popularny wśród elfów, którzy przetrwali do II Ery. Nie wykuł pod dyktando, był zmanipulowany, ale nie działał wprost na rozkaz, Sauron był mistrzem politycznej manipulacji, w ten sposób choćby doprowadził do upadku Numenoru. Natomiast sam Celebrimbor się zorientował o co chodzi, ale niestety było już za późno, ale trzy pierścienie elfów to wykuł sam i w tajemnicy przed Sauronem.

  2. Grisznak pisze:

    ” Przypomniały się dawne czasy”
    Te dawne czasy są tu ciekawe, bo pokazują, że jak Saurona nie było to orki sobie jednak same dawały jakoś radę. Czyli potrafiły stworzyć społeczności, funkcjonować i jakoś tam sobie radzić, być może nawet bez napadania na innych. Tolkien już tego nie rozwijał, ale mogło to być ciekawe. Bo jednak Sauron jak wrócił to nie wyczarował sobie tych wszystkich orków, on je chyba po prostu zebrał z Mordoru, Khandu i Nurnu, gdzie przesiedziały te wszystkie wieki.

  3. Pawel.M. pisze:

    >> orkowie nie byli przyjemniaczkami, ich zachowania były głęboko dysfunkcyjne, ich społeczeństwa wyznawały normy, jakich nikt z nas by nie zaakceptował.<<

    Nie doceniasz lewaków 😀

  4. Lurker pisze:

    Fajnie, że niektórzy autorzy fantaści – jak np. autor tego bloga – przynajmniej poznają wpierw twórczość największego klasyka gatunku. I dopiero bazując na materiale, który tam znajduje się wszak od samego początku, formułują swoje wnioski. Którymi zresztą się z nami później dzielą.

    Są bowiem tacy, co do których można powątpiewać, czy w ogóle czytali „Władcę Pierścieni”. Jak pan, który zabłysnął swoją wypowiedzią w przytoczonym wywiadzie:

    http://lubimyczytac.pl/aktualnosci/11183/czy-tolkien-byl-rasista

    • A, tak widziałem to przedwczoraj.

      Pisarz, który zasłynął na cały świat jako idiota.

      • Lurker pisze:

        Wiesz, w sumie w samym artykule przeze mnie przytoczonym, w podsumowaniu na sam koniec, jest zawoalowana sugestia, że on się jedynie chciał wypromować. Bo sam napisał – cytuję: „opowiadanie „Senator Bilbo”, w którym rasistowski hobbit o prawicowych poglądach sprzeciwia się imigracji orków do Shire„.
        Więc chciał po prostu zwrócić na siebie uwagę…

      • Bogowie-których-nie-ma… Jakie to głupie!

        Naprawdę głupie, od której strony na to nie spojrzeć.

        Z jednej strony to tak nachalna propaganda polityczna, że trudno to ująć w słowa. Facet minął się z czasem i miejscem urodzenia. Gdyby żył w Polsce, w poprzedniej epoce mógłby zrobić karierę pisząc o pięknych robotnikach.

        Z drugiej: porównał imigrantów do orków i uważa, że w ten sposób stanął w ich obronie…

Dodaj komentarz