Przeczytane: styczeń i luty 2016:

Martwy rewir LStyczeń i luty nie były dla mnie łaskawe jeśli chodzi o lekturę. W rezultacie udało mi się przeczytać ledwie sześć pozycji. W pierwszej kolejności utknąłem na Anno Drakula i Szalejących dżokerach. Lektura historyczna została natomiast dość poważnie spowolniona przez Imperia i barbarzyńców, cegłę o objętości blisko tysiąca stron. Problemem okazała się też grypa, która wyeliminowała mnie z życia na bite dwa tygodnie. Swoje wreszcie zdziałała premiera XCOM 2, ale powiedzmy sobie szczerze: trzeba mieć priorytety. Obalenie okupacyjnego rządu Kosmitów i wyzwolenie Ziemi z ich niewoli jest oczywiście sprawą ważniejszą, niż czytanie.

Niemniej jednak mimo to udało mi się przeczytać następujące pozycje:

6007462453Anno Drakula

Ocena: 7/10

Fabuła: Drakula wygrał z van Helsingiem i opanował XIX wieczną Anglię, którą obecnie włada jako książę-małżonek królowej Wiktorii. Jego pomiot staje się coraz liczniejszy, w kraju panuje policyjna dyktatura. Nie wszystkim z wampirów żyje się jednak dobrze. Co gorsza po kraju panoszy się Kuba Rozpruwacz, polując na nieumarłe prostytutki, swoimi zbrodniami podkopując reżim. Rozpoczyna się śledztwo mające za zadanie powstrzymać mordercę.

Nie lubię wampirów, epoki wiktoriańskiej i XIX wieku. Tak więc książkę czytało mi się trudno, bo są w niej wszystkie te trzy rzeczy. Niemniej jednak jest to niezła, stosunkowo prosta, a jednocześnie dobra w odbiorze, rozrywkowa powieść urban fantasy, którą, jeśli jest się miłośnikiem steampunku można przeczytać w wieczór lub dwa.

Ot dobre rzemiosło.

685781-szalejacy-dzokerzySzalejący dżokerzy

Ocena: 6/10

Po wydarzeniach z poprzedniego tomu inwazja Roju na Ziemię została odparta, a zbrodnicza Loża Egipska rozbita. Na wolności pozostaje jednak jej przywódca o pseudonimie Astronom oraz kilkoro jego najniebezpieczniejszych sług. Planuje on zagładę nowojorskich Asów i zemstę na swych pogromcach.

Jednocześnie złodziejka działająca pod pseudonimem Zjawa kradnie książki należące do Kiena, wietnamskiego bandyty, który trzęsie połową Nowego Jorku.

Mówiąc krótko: wątek Zgona, Zjawy i Yoemana są dobrymi elementami książki, choć nie powalają. Ot kolejna opowieść o superbohaterach i superłotrach, rzemieślniczo poprawna, ale bez geniuszu. Wątek Astronoma: dużo słabszy. Dzieje się tak z prostej przyczyny: jego głównym bohaterem jest Fortunato, czyli tantryczny czarownik, swą moc czerpiący z Kamasutry. Co to znaczy wie każdy, kto czytał poprzednie tomy: mnóstwo kiepskich scen seksu. Ogólnie rzecz biorąc: nie rozumiem, dlaczego autorzy antologii tak uparli się na tą postać, tym bardziej, że mają do swej dyspozycji wielu, dużo ciekawszych bohaterów: Croyda, Yoemana, Żółwia…

Na szczególną uwagę zasługuje też „konsekwencja” z jaką poprowadzono postać Doktora Tachyona. Z jednej strony ponoć wychował się w kulturze, gdzie zamach i morderstwo były zwykłym sposobem prowadzenia polityki. Rzekomo jest podejrzliwym i nadmiernie ostrożnym paranoikiem, co więcej w poprzednich dwóch tomach dawał liczne przykłady rezolutności i zdecydowania. Z drugiej: co robi, gdy do łóżka pcha mu się nieznajoma, o osłoniętym tarczami, nieprzeniknionym umyśle? Rzecz zupełnie niespotykana na Ziemi? Korzysta. Mimo, że trudniej o oczywistszą pułapkę.

Ogólnie rzecz biorąc: marnujący się potencjał.

sredniowiecze-i-pieniozdzeŚredniowiecze i pieniądze:

Ocena: 8/10

Czyli krótki esej Le Goffa na temat roli pieniądza w średniowieczu. W zasadzie trudno mi ocenić tą książkę: kilka tygodni wcześniej przeczytałem „Człowiek średniowiecza w kręgu codzienności” gdzie duża część tych informacji była już zawarta. W efekcie czego raz, że „Średniowiecze i pieniądze” mnie nieco nudziło, bo powtarzało to, co czytałem już wcześniej, dwa, że przez podobną tematykę obie książki mi się mieszają.

Ogólnie rzecz jednak lektura całkiem ciekawa, zawiera dużo informacji na temat dawnego życia, postaw ludzi i ich stosunku do zarabiania oraz pieniądza. Pozycja ciekawa i wartościowa, tym bardziej, że – w odróżnieniu od większości książek historycznych – dość zwięzła.

Imperia-i-barbarzyncy-Migracje-i-narodziny-Europy_Peter-Heather,images_big,23,978-83-7510-281-9Imperia i barbarzyńcy

Ocena: 8/10

Kontynuacja Upadku Cesarstwa Rzymskiego, której lektura pochłonęła mi tyle czasu. Książka bardzo dobra i rzetelna, a jednocześnie dość trudna z racji na obszerność materiału i jego specyfikę.

Zasadniczo autor zajmuje się tematem migracji ludów, które w tamtych czasach nazywano „barbarzyńcami” czyli Germanów, Normanów i Słowian. W wyliczeniu tym brakuje Awarów, o których wzmianki pojawiają się tylko w rozdziałach dotyczących Słowian oraz Węgrów i Bułgarów, którzy też odegrali znaczącą rolę w epoce, niemniej jednak z racji, że ludy te nie wpłynęły do tego stopnia na kształt naszego kontynentu, jak trzy wymienione, ich pominięcie jest zrozumiałe.

Rozdziały dotyczące Germanów wydają mi się trudne do zrozumienia bez znajomości wcześniejszego Upadku, stanowiąc po części jego kontynuację. Te dotyczące migracji Wikingów i Słowian są już bardziej oderwane od wcześniejszej książki, składają się na bardzo interesującą, całościową syntezę, jakiej do tej pory brakowało. O ile w wypadku Wikingów sprawa nie dziwi, to nie spodziewałem się, że Aglosas będzie w stanie napisać coś równie kompetentnego o Słowianach.

Na uwagę zasługuje tytaniczny rozmiar pracy, jaką wykonał autor, zbierając źródła z całego kontynentu, co ponownie u Anglosasów, zwykle nie zauważających innych krajów nie jest częste. Tym czasem autor co i rusz posiłkuje się Polakami, Niemcami, Francuzami, Rosjanami, Skandynawami…

Martwy rewir LMartwy rewir:

Ocena: 9/10

Zwykle nie daję książkom rozrywkowym ocen powyżej ośmiu punktów, uznając, że powinny, prócz wyśmienitej zabawy oferować czytelnikowi także coś więcej, co wpłynie na jego postrzeganie życia.

Siódmy tom Akt Dresdena oczywiście tego postulatu nie spełnia. Moim zdaniem należy go jednak uhonorować, bowiem trudno o lepszą, rozrywkową fantastykę.

Dresden pozostaje w mieście sam, jego większość najistotniejszych sojuszników wyjechała na urlopy, lub też Harry ma powody, by ich w swoje sprawy nie mieszać. Tymczasem na jego głowę zwala się jego dawny wróg: wampirzyca Mavra oraz stado nekromantów będących uczniami Kemmlera, jednego z najgroźniejszych czarowników w dziejach. A każdy z nich przywozi swoje stado zombie.

Ogólnie rzecz biorąc dostajemy powieść pełną akcji i jej zwrotów, wydarzeń oraz brawurowych rozwiązań, czyli to, co najbardziej w tym cyklu cenię. Czytając ją bawiłem się doskonale. Gdyby nie fakt, że uginam się pod tonami innych pozycji na pewno bym do niej wielokrotnie wracał.

6105baUG1GL._SY344_BO1,204,203,200_Fables vol. 22: Farewell:

Ocena: 8

W skrócie: ostatnia bitwa, ostateczny upadek i odrodzenie Fabletown oraz dojście do władzy młodego pokolenia i odejście starego na emeryturę.

Ogólnie rzecz biorąc: zakończenie niezłe, choć raczej spodziewane. Acz niestety momentami rozczarowujące (np. sposób, w jaki poradzono sobie z Bigbym i jego trudnościami). Coś, na co szykowaliśmy się przez ostatnie pięć tomów. Uzupełnione dodatkowo o dużą ilość krótkich, dwustronicowych opowieści o dalszych losach pozostałych przy życiu postaci.

file_78279Smoczy cień:

Ocena: 8,5/10

Jak w wielu innych przypadkach nie rozumiem za co powieść ta była nominowana do nagrody Locusa. Ot, porządne rzemiosło i tyle. Bez geniuszu, który uzasadniałby tak wysoką nagrodę.

Książka zaczyna się tak bardzo genericowo, że aż jest to zniechęcające: oto zły, opętany przez demony mag poluje na smoki i czarodziejów, by ich również opętać demonami, mając nadzieję stworzyć sobie armię do podboju świata. Powstrzymać ich mogą starzejący się bohater-smokobójca i jego dobiegająca czterdziestki wybranka serca-czarodziejka.

Dość szybko okazuje się jednak, że sprawa jest bardziej przyziemna i nie całkiem o ratowania świata tu chodzi. Bardziej o typowe, ludzkie problemy jak rodzicielstwo, ambicja, polityka i uprzedzenia. Oczywiście Wiedźmin to nie jest: książka jest dużo bardziej delikatna i nie tak brutalna oraz dosadna. Nie jest to też Le Guin.

Niemniej jednak otrzymujemy sporą porcję dobrej, klasycznej fantasy w kobiecym stylu. Ogólnie rzecz biorąc: pozycja godna polecenia.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki, Przeczytane i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „Przeczytane: styczeń i luty 2016:

  1. quidamcorvus pisze:

    Odnośnie ‚Anno Drakula’ to Kim Newman, to pod pseudonimem Jack Yeovil napisał kilka powieści osadzonych w uniwersum Warhammer Fantasy, w którym występowała znana z ‚Anno Drakula’ wampirzyca Geneviève Dieudonné.

Dodaj komentarz