Najbardziej burząca wiarę w świat i ludzkość książka…

asystentKroniki Rozdartego Świata to jedna z najlepszych książek fantasy, jakie czytałem w ostatnich latach. Co więcej: jest to książka relatywnie nowa, czego o znacznej części innych „jednych z najlepszych jakie czytałem w ostatnich latach” nie da się powiedzieć. Mimo bardzo marudnego tytułu wpisu jest to też bardzo pozytywna książka, napisana ciepło, z humorem i traktująca o sympatycznych bohaterach. Prócz tego obfituje w akcje, ma całkiem zgrabnie wykreowany i intrygujący świat, a do tego jest całkiem inteligentna.

O ile wiem jednak nie sprzedała się, a przynajmniej nie na tyle dobrze, by wydawnictwo chciało opublikować czwarty tom…

Gdyby Pratchett napisał Poniedziałek Zaczyna się W Sobotę:

Kroniki Rozdartego Świata opisywałem już kilka razy mówiąc, że jest to książka, taka, jakby Terry Pratchett napisał Poniedziałek Zaczyna Się W Sobotę, ale przenosząc akcję do świata fantasy, główną bohaterką czyniąc Linę Inverse z anime Slayers, a narratorem Goyurego z tego samego anime.

Głównym bohaterem jest Vincent Thorpe, tytułowy asystent czarodziejki oraz teoretyczny mag… Teoretyczny, bowiem Vincentowi, mimo odpowiedniego wykształcenia brakuje jednej, podstawowej cechy do zostania pełnym studentem wiedzy tajemnej: mocy. Pracuje dla pełnoprawnej adeptki czarów zwanej Czarną Meg, będącej jednocześnie wykwalifikowaną badaczką, jak i adeptką magii bojowej. Adeptką nadmiernie entuzjastycznie rozwiązującą wszystkie problemy za pomocą ognistych kul.

Podobnie jak Poniedziałek Zaczyna Się W Sobotę książka traktuje o pracownikach naukowych. Nie nerdach i geniuszach z amerykańskich filmów, tylko prawdziwych pracownikach naukowych, prowadzących takie życie, o jakim część z moich znajomych opowiada. Wiecie: świata, w którym większość problemów oznacza tak naprawdę bardzo dużo liczenia, problemem są fundusze, a robot marsjański, z którym radośnie fotografują się politycy działa jedynie dlatego, że trzymają go trytytki, pełni pasji badacze natomiast piją zdecydowanie za dużo kawy i zdecydowanie za rzadko pamiętają, by regularnie się odrzywiać…

Przy czym jest to wyraźne power fantasy takich pracowników. Świat, gdzie geniusze faktycznie mogą robić cuda, problemy i badania zasługują na użycie ich niewątpliwie wysokiej inteligencji, a funduszy jest zawsze na tyle dużo, żeby dało się skończyć problem. Życie polega natomiast robieniu rzeczy, a nie wypełnianiu podań o granty.

Aczkolwiek wiele rzeczy schodzi na bardzo dorosłe problemy.

I tu chyba pojawia się pierwszy „mankament” tej książki.

Nie to wydawnictwo, nie ten klient…

300Dorosłe problemy to nie jest „Czy zabić mordercę prostytutek na miejscu, czy też oddać go w ręce policji”. To „Mam 40 lat, firma zamyka dział, w którym pracowałem od studiów, a ja w sumie nic innego nie potrafię..”.

I w dużej mierze o tym jest ta książka.

Rzecz w tym, że została wydana przez wydawnictwo Nasza Księgarnia, znane przede wszystkim z książek dziecięcych. Nie Young Adult nawet, tylko z całkiem uczciwych książek dla dzieci, takich jak Mikołajek, Kometa Nad Doliną Muminka czy Dzieci Z Bullerbyn. Słowem: jest to ostatnie miejsce, gdzie uczciwy fantasta szukałby książek dla siebie.

Z drugiej strony typowy czytelnik tego wydawnictwa raczej nie będzie zainteresowany opowieścią o 37 letnim magu.

Inna rzecz, że nie za bardzo widzę na polskim rynku innego wydawcę, do którego profilu książka ta by pasowała. Bo przecież nie do Fabryki Słów…

Nie taka okładka, nie taki blurb…

Myślę też, że swoje zrobiła też okładka. W szczególności bardzo mocno wyróżniony tytuł cyklu („Kroniki Rozdartego Świata”) kosztem tytułu książki (np. „Asystent Czarodziejki”). Manewr taki jest raczej niespotykany w tradycyjnej fantastyce. Kojarzy się natomiast z literaturą młodzieżową pokroju tych wszystkich „Szklanych Tronów” i innych okropności.

Tak więc starszych fanów zapewne straszy.

Prawdę mówiąc był to jeden z powodów, dla których ja tak późno zabrałem się do lektury tej książki. Znałem autorkę z Internetu i z wcześniejszej twórczości, tak więc kupiłem książkę z obowiązku, zakolejkowałem i odłożyłem na półkę, gdzie całe lata czekała na swój czas.

W innych okolicznościach pewnie czytałbym ją trybem specjalnym.

Z drugiej strony miłośnicy literatury młodzieżowej zapewne zrezygnują z lektury nadziawszy się na 37-letniego bohatera.

Poczytałem też komentarze…

800I tu mnie mocno osłabiło. Ogólnie rzecz biorąc 90 procent komentarzy zgadza się z moją opinią o książce. Jednak są też kwiatki w rodzaju „Przesłodzona pozycja dla nikogo”.

Serio?

To, że w książce nie ma przemocy seksualnej i obrazowych scen okrucieństwa, bohaterowie odnoszą się do siebie po przyjacielsku, a postacie drugoplanowe można przekonać za pomocą logicznych i trafnych argumentów do postępowania zgodnie ze swoim, najlepiej pojętym interesem jest przesłodzeniem?

Albo, że książka, zamiast ociekać ponuractwem i czarnowidztwem obfituje w humor?

Jako fandom nisko upadliśmy.

A może fantasy się znudziło i zostali już tylko mroczniacy?

Z różnych przyczyn w to wątpię. Jakby tak było, to nie mielibyśmy na rynku 14 różnych wydań Władcy Pierścieni. Aczkolwiek z fantasy heroicznym i komediowym faktycznie obecnie nie są szczególnie silnie reprezentowane na rynku.

Jednak takie sytuacje, gdy porażkę ponosi moim zdaniem bardzo dobra książka mocno podkopują moją wiarę w ludzkość.

Mocno też podkopują moją wiarę w siebie.

Oraz czy to nie jest czasem tak, że jestem ostatnią skamieliną, która gada do ściany?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na „Najbardziej burząca wiarę w świat i ludzkość książka…

  1. DoktorNo pisze:

    Jako fandom nisko upadliśmy.

    Moja subiektywna opinia: być może mamy nadreprezentacje czegoś co nazywam „podwórkowym macho”, czyli ludzi którzy postrzegają świat jako ring śmierci gdzie nie ma miejsca na litość i kooperacje, i szukają w fikcji powiedzeń takiego stanu rzeczy plus lubią się napawać cudzym cierpieniem (szczególnie postaci literackich, bo odpada dyskomfort związany z prawdziwym cierpieniem prawdziwych ludzi).

  2. Cadab pisze:

    Proszę o „odżywiać”, bo to aż w oczy kole z rz
    A teraz już przeklejka z notatnika, więc znów może być lekki chaos, bo to pisanie ciągiem:
    >Wydawnictwo a wydana książka
    Nikt na to nie patrzy. Nigdy. W ogóle nie rozumiem pomysłu na argument, że „książka nie poszła, bo wydała to firma X, a nie firma Y”. Jeśli już wyciągać jakiś wniosek z takiej korelacji, to „Wydawnictwo X nie robi w branży n, więc ich marketing na gatunek z jest zupełnie niezauważalny”, ale tu by najpierw trzeba sprawdzić jak wyglądało promowanie książki, żeby w ogóle taki wniosek wyciągać.
    >Manewr taki jest raczej niespotykany w tradycyjnej fantastyce
    Przeciwnie, manewr powszechny i aż stereotypowy: „Oto jest Nasza Własna Nowa Seria, kup tom pierwszy z wielu!”. Więc jak tytuł serii jest jaki jest, tak sama technika jest powszechna aż do bólu.
    >Jednak są też kwiatki w rodzaju „Przesłodzona pozycja dla nikogo”.
    Przeczytałem kiedyś podobny komentarz o „Królu szczurów”. Wiesz, ta powieść o umierających z głodu alianckich więźniach w japońskim obozie jenieckim, i tytułowym Królu, który kręci wszystkim i wszystkimi, robiąc duże lody na tak miejscowym, jak obozowym czarnym rynku, żyjąc jak pączek w maśle pośród morza obdartusów składających się z kości i skóry, a głównie to zdychających na biegunkę. Najwyraźniej dla kogoś to była „Naiwna opowieść z dziecinnymi postaciami”
    Kwiatkami nie należy się nigdy sugerować. Kwiatki trzeba kolekcjonować.
    >Aczkolwiek z fantasy heroicznym i komediowym faktycznie obecnie nie są szczególnie silnie reprezentowane na rynku.
    Tu odwołam się do rzuconej próby opisania tematyki cyklu i od razu odwrócę kota ogonem:
    Po co czytać cykl książek, która pochłonie mi cały weeekend, jeśli mogę w jeden wieczór przyswoić jedno z 3k6+1 anime o możliwie zbliżnej jak nie tematyce, to tonie, i jeszcze mi drugi dzień weekendu zostanie, żeby pograć z ludźmi w planszówki, pójść na spacer do lasu i jeszcze spotkać się z eks-teściami?
    >gdy porażkę ponosi
    Porażkę obiektywną, czy porażkę subiektywną?
    Bo dla mnie wydanie na polskim rynku trzytomowej serii książek jest wieloma rzeczami, ale na pewno nie porażką
    >jestem ostatnią skamieliną, która gada do ściany?
    Proszę sobie nie schlebiać, ja to w końcu czytam i komentuje!

  3. marchewa79 pisze:

    Cóż mały sukces policz zachęciłeś mnie do lektury.

  4. Cadab pisze:

    Nie wiem w sumie czy to siła tego wpisu, czy co, ale w końcu lista kolejkowa w bibliotece się przesunęła i przyszła moja kolej. Od 6 lutego pięć wypożyczeń, czyli tyle, ile od 2021.

    Czytałem sobie pierwotny wpis, czytałem sobie potem ten wpis i myślałem sobie „Nie no, Zegarmistrz wyolbrzymia. Nikt w Polsce nie napisze Slayersów, a przy tym nie popełni light novelki albo totalnego gniota z serii „ha ha, bo wiecie, chińskie bajki, ale na Zachodzie!”. A już na pewno nie będzie w tym czarnego humoru i kąśliwości Strugackich, bo to się po prostu w jednym pudełku nie zmieści”
    Aleksandra Janusz: Potrzymaj mi piwo
    Dziwnie się to czytało, bo ciągle z tyłu głowy zapalała się kontrolka, że to niemożliwe i dziwne i w ogóle co tu się dzieje. Ale wchłonęło się w jedno popołudnie i w sumie nawet nie wiem kiedy.

    • Oba wpisy o twórczości Aleksandry Janusz mają po 600 wyświetleń, więc mało prawdopodobne jest, żeby miały jakąkolwiek siłę oddziaływania.

      Natomiast myślę, że w Polsce może być całkiem sporo osób, które są zainteresowane bardziej heroiczno-komiczną wersją fantastyki. W końcu wszelkie Smoki i Jeże, Drizzty, Conany, Dragonlance, Discworldy, Davidy Webery i Johny Ringo przez całe lata sprzedawały się nader dobrze. Problem raczej w tym, że to nasi wydawcy jej niespecjalnie lubią. Fabryka Słów, Mag, Nowa Fantastyka: wszyscy wielbią ponuractwo. Nikt po prostu tych bardziej rozrywkowych pozycji nie czyta.

      • Cadab pisze:

        Tom 2 odfajkowany. I teraz mam pytanie natury kontrolno-badawczej – jak bardzo NIE chcę czytać tomu trzeciego, biorąc pod uwagę, że to się nawet całkiem ładnie ze sobą spina na tym etapie, a absolutnie wszędzie i wszyscy głoszą, że zakończenie tomu 3 jest rozczarowujące/nie istnieje i wymagałoby pewnie tomu czwartego. A jeśli już czytać, to kiedy przestać? Bo to jest to, czego tak strasznie nie lubię w seriach (naiwnie siadłem do czegoś, co ma w nazwie „Cykl” z myślą, że mam przed sobą trzy osobne powieści, a nie ciąg, a potem było się ciężko już wycofać): osiągają punkt, który mnie w pełni satysfakcjonuje, a potem jest jeszcze kolejny rozdział/100 stron/tom i one zwykle sprawiają, że potem czuje się źle ze sobą następne 20-25 lat.
        Szczególnie, że tutaj wiem, że żadna kontynuacja nie powstanie, bo autorka nie dość, że z góry zapowiedziała, że cykl jest trzytomowy, to jeszcze od trzech lat zajmuje się już wyłącznie neurobiologią i to w dodatku za dolary, a nie złotówki, więc nikt jej nie musi dawać pieniędzy z góry.

        I niejako w tle mi się inna kontrolka zapaliła:
        To nie jest tak, ze Fabryka by tego nie puściła. Fabryka by tego DZIŚ nie puściła. Lwia część Hardej Hordy pisywała fantastyczno-komediowe rzeczy w swoich początkach i to w większości szło z fabrycznego taśmociągu właśnie, bo, paradoksalnie, wtedy nikt inny by tego nie wydał.

      • Cadab pisze:

        PS
        Jak się dogrzebałem do szczątkowego wywiadu z Janusz, to ona w nim stwierdza, że to było z góry przewidziane i napisane jako YA. Nawet, jeśli główny bohater dobija do 40stki, a jego wyjściowym problemem jest to, czy jednak będzie mu przysługiwać emerytura, czy co najwyżej rak w wyniku lat pracy spędzonych w ekspozycji na promieniowanie. Więc to nie wydawnictwo jest złe. To założenie z góry jest „złe”, bo kompletnie wyłamuje się ze schematu, w którym to Kath by była główną bohaterką.
        Co w sumie też mogłoby dać ciekawy efekt, bo Kath z „typową główną bohaterką z powieści YA” łączy to, że jest (relatywnie) młoda i jest kobietą.

        Kurna, czemu takich książek się nie pisze więcej?! Autentycznie nie pamiętam, kiedy tak dobrze się bawiłem czytając fantasy. Chyba przy „Poniedziałku…” właśnie. O postaciach, które są dla siebie po prostu wsparciem i potrafią ze sobą jak ludzie rozmawiać nie wspomnę. Dzięki temu nie trzeba co dwie strony powtarzać, że tak naprawdę to są przyjaciółmi i sobie ufają, bo to wynika z tego, jak się zachowują względem siebie, a nie przypisanego atrybutu.

      • Cadab pisze:

        Tom trzeci jednak ruszony, a dziś dokończony i to był błąd. Teraz spędzę następne wiele lat ze swędzącą blizną, że finału tej historii nie będzie, a Janusz oficjalnie pożegnała się z tą serią w marcu zeszłego roku.

        I w ogóle spostrzeżenie odnośnie wypożyczeń, bo to jest dla mnie bardziej niż dziwne.
        Tom 1: w miarę regularne wypożyczenia, potem eksplozja w lutym tego roku
        Tom 2: jak odgiąłem zawiniętą kartkę z listą wypożyczeń, to się okazało, że pod spodem nic nie ma, więc jest ZERO wypożyczeń w okresie 2019-2023, od lutego dwa… a przecież tom 1 kończy się cliffhangerem
        Tom 3: wypożyczenia świeżo po wydaniu, potem dwa wypożyczenia w 2020 (nie pokrywające się z niczym, ani względem 1 jak i 2 tomu) i od lutego dwa, zgrywające się z tomem 2.

        W sensie:
        Ludzie czytali „Asystenta”, po czym nie sięgali po jego bezpośrednią kontynuację, „Utraconą Bretanię”. Łącznie z ludźmi, którzy teraz po to sięgnęli, na świeżo, chociaż tu może akurat być kwestia czekania w kolejce po książkę.
        I TO dopiero burzy wiarę w ludzi. Ja mam problem ze zwyczajnie rozgrzebanym końcem trzeciego tomu, ale nie wyobrażam sobie, żeby to rzucić po pierwszym. To jakby pójść do kina na kryminał i wyjść na początku trzeciego aktu, nigdy nie dowiadując się o co chodziło w całej intrydze i kto był mordercą.
        Równocześnie z jakiegoś powodu ludzie brali tom 3 i go czytali niejako w oderwaniu od poprzednich dwóch części.
        Ja bym rozumiał, jakby po wieści, że nie będzie tomu 4, ludzie brali tylko pierwsze dwa i tam sobie kończyli przygodę, bo to się zamyka w całość, z dobrym finałem. Ale wersja, w której nie sięgają po ten 2gi tom jest ciężkostrawna, biorąc pod uwagę, że chociaż raz na rok ktoś sięgał po tom 1.

        Dzięki, potrzebowałem się dobić dziwnymi zachowaniami czytelniczymi Polaków akurat na święta ^^

Dodaj komentarz