Wiedźmin i Mniejsze Zło: o fenomenie pewnego opowiadania

caf6499e45b0ad943a81a903a890Nagrodzone w 1990 nagrodą Zajdla opowiadanie Mniejsze Zło Andrzeja Sapkowskiego ma dziwny status. Z jednej strony odkąd tylko pamiętam o utworze tym czytam ochy i achy, najpierw w gazetach, a potem w sieci. Z drugiej: w realu nie spotkałem chyba nikogo, komu by się ono specjalnie podobało.

A o twórczości Sapkowskiego rozmawiałem już chyba z kilkoma setkami ludzi. Przeciwnie, jeśli pytałem się o to, które jest najlepsze, to wskazywane były inne utwory (zwykle Kraniec Świata lub Granica Możliwości).

Sam zresztą też nie jestem fanem tego tekstu.

Żeby nie było, że marudzę:

Samo opowiadanie „Mniejsze Zło” jest moim zdaniem tekstem dobrym, a może nawet bardzo dobrym: 8/10 powiedziałbym. Gdybym natknął się nań w jakiejś książce wydanej obecnie, uznałbym je za tekst roku. Problem w tym, że jest to opowiadanie Sapkowskiego, a ten napisał kilka znacznie lepszych.

Przejdźmy jednak do lektury.

Stregobor jest głupcem i / lub mordercą…

…a Renfri prawie na pewno nie jest mutantem.

Przypomnijmy: w opowiadaniu konflikt rozgrywa się między magiem Stregoborem, przywódczynią bandytów Renfri oraz wiedźminem Geraltem, który jest głównym bohaterem. Obie pierwsze postacie postacie próbują w ten czy inny sposób skłonić Geralta, by stanął po ich stronie w krwawej rozprawie.

Stregobor wierzy w przepowiednię Czarnego Słońca, które przemienić miało bliżej nieokreśloną liczbę panien z królewskich domów w mordercze mutantki, przez które krainy miały spłynąć krwią. Przepowiednia ta prawie na pewno nie jest prawdziwa. Tak naprawdę nie wiadomo nawet, czy jest kanoniczna dla świata Wiedźmina. Wnioskować to można z czterech rzeczy:

Po pierwsze sam Geralt uważa ją tylko za pretekst, jakiego czarodzieje użyli, by manipulować królewskimi koligacjami. Oraz wielki skandal moralny.

Po drugie: nie słyszymy o tym nigdy później. Jest to o tyle dziwne, że wraz z kolejnymi opowiadaniami i tomami poznajemy zarówno czarodziejów bardzo idealistycznie nastawionych do ochrony świata (Dorregary), głęboko zaangażowanych w magiczną politykę (jak czarodziejki Loży), a także takich, które ciemne karty w historii Północy mogliby wykorzystać (jak czarodziejki z Nifgardu). Otrzymujemy też dokładny wykład o historii tego świata z ust Vizgelforza.

Mimo to informacja o tej przepowiedni nie powraca.

Oznaczać to może, że albo Sapkowski zapomniał o tym wydarzeniu, albo nie było ono ważne, lub przynajmniej mainstream czarodziejów nie poparł go, a była to wyłącznie moralna panika podchwycona przez kilku idiotów lub fanatyków.

Po trzecie: jedynym źródłem naszych informacji jest Istread, a ten nie jest wiarygodny, gdyż stanowi stronę w konflikcie. Co więcej ma powody zarówno do tego, żeby swoją rolę w aferze wybielać, jak i kłamać.

Po czwarte: wiemy, że Stregobor ma skłonność do wywoływania panik moralnych i oczerniania ludzi. Świadczą o tym przejścia, jakie miał z nim Geralt.

Tak więc można uznać, że Renfri jest ofiarą pomówień. Owszem, uczestniczyła w szeregu zbrodni, w tym zbójeckim procederze Siedmiu Gnomów, który wydaje się tutaj najgroźniejszy, jednak zbrodnie te miały charakter surwiwalowy. To znaczy: dziewczyna podejmowała się ich, bo chciała ocalić życie, a nie mając innych możliwości imała się przestępczości. Tak więc istnieją tutaj co najmniej okoliczności łagodzące.

Zresztą, za rozpoczęcie tego łańcucha zdarzeń odpowiada sam Stregobor.

Gdzie jest mniejsze zło?

2f5fc07fdb5420e1c1a45d2f130b3430W wypadku Renfri mamy lepsze podstawy do oceny moralnej. Jej losy znamy dużo dokładniej, zarówno z opowieści Stregobora, który próbuje ją oczernić (w bardzo mało przekonujący sposób, gdyż Geralt podważa jego opowieść), jak i ze strony samej głównej zainteresowanej. Pozwala to sobie wyrobić opinie.

Renfri pragnie wywrzeć zemstę za krzywdy, jakie spotkały ją z winy czarodzieja. Poszukiwanie sprawiedliwości, choćby i na własną nie wydaje się godzić szczególnie w czyjekolwiek uczucia moralne. Można przyjąć, że jest to czyn dozwolony, albo przynajmniej dający się usprawiedliwić.

Celem dokonania zemsty Renfri postanawia zmusić czarodzieja do wyjścia z wierzy posługując się terrorem. Jednak jest akt terroru jest blefem. Wiemy to od samej głównej zainteresowanej:

Nie byłoby! Stregobor wyśmiał mnie. Powiedział, że mogę wymordować całe Blaviken i dorzucić do tego kilka okolicznych wsi, a on i tak nie wyjdzie z wieży. I nikogo, wliczając w to ciebie, tam nie wpuści. Co tak patrzysz? Tak, oszukałam cię! Całe życie oszukiwałam, gdy było trzeba, więc dlaczego dla ciebie miałabym zrobić wyjątek?

Po tej wypowiedzi Renfri atakuje wiedźmina i zostaje zabita.

Mniejszym złem w opowiadaniu jest Renfri. Nie chodzi tu o konieczność wyboru między jedną, a drugą opcją, a fakt, że jest sprawczynią mniejszej ilości zła.

Gdzie wybór moralny?

Otóż: takowego w opowiadaniu nie ma. A z całą pewnością nie dokonuje go Geralt. Tak naprawdę Geralt jest w nim zupełnie pozbawiony podjęcia decyzji. To znaczy:

  • Geralt może zgodzić się na amoralną propozycję Stregobora

  • Może zgodzić się na budzącą większą sympatię propozycję Renfri i stać się jej narzędziem zemsty.

Drugi powód wydaje się szlachetniejszy. Geralt odrzuca jednak tą propozycję. Trudno mu się dziwić: nadal pozostaje ona nieetyczna, ma osobisty zatarg ze Stregoborem, ale nie jest on tak znaczny, sama Renfri próbuje nim manipulować: gra na litości i przedstawia propozycje na zasadzie marchewki i kija. Seks (albo raczej więcej seksu) lub masakra.

Po tym, jak Geralt odrzuca obydwie propozycje w zasadzie możliwość dyskusji się kończy. Wyjęci spod prawa Renfri atakują go, gdy przychodzi z nimi rozmawiać, wiedzeni chyba bardziej złośliwością, niż jakąkolwiek inną motywacją. Później przybywa Renfrii i również atakuje Wiedźmina. W tych okolicznościach nie ma on innej możliwości, niż tylko bronić swojego życia.

Gdzie możliwość wyboru?

ostatnie-zyczenie-wiedzmin-tom-1-b-iext46968721Otóż: Geralt nie ma możliwości dokonania wyboru moralnego. Wędruje przez fabułę tak, obiekt wciągnięty do odkurzacza przez jego przewód.

Co więcej myślę, że Andrzej Sapkowski nie miał zamiaru napisać opowiadania o wyborze moralnym między mniejszym, a większym źle. Napisał opowiadanie o personalizacji mniejszego zła. Tą personalizacją jest oczywiście sama Renfri. Kobieta, która dokonała bardzo wiele zła i która ostatecznie przyjęła zło jako swoją ścieżkę życia. Jednakże mniej zła, niż fanatyk Stregobor.

Żeby wszystkim było smutno:

Pod wieloma względami opowiadanie „Mniejsze Zło” przypomina swoją strukturą stare przygody do gier RPG publikowane w różnych miejscach. Przygody te były serią nisko-interaktywnych scen, w których gracze odgrywali emocje targające ich postaciami. Całość kończyła się zwykle jakąś przykrą, a czasem tragiczną wręcz sytuacją i wszystkim było smutno.

Mniejsze Zło” jest taką właśnie opowieścią, wyglądającą tak, jakby komuś zależało, żeby zepsuć dzień czytelnika.

Myślę jednak, że Sapkowski miał inny plan:

O Andrzeju Sapkowskim można powiedzieć różne rzeczy i faktycznie ciężko sobie zapracował na opinię na opinię gbura o niewyparzonym języku, jednak nie można mu odmówić pisarskiego talentu.

Myślę, że głównym motywem idącym za tym opowiadaniem była chęć podjęcia dyskusji z takimi utworami, jak „Wiedźma się narodzi” Roberta E. Howarda, „Pajęczyna Utkana Z Ciemności” Karla E. Wagnera, według których zło może być wrodzone, stanowić efekt niesprzyjającego omenu, układu gwiazd lub krzyżówki z jakąś, pozaziemską rasą.

Wykłada to zresztą Geralt („można mieć wilcze zęby, albo wilczy umysł”).

W tym sensie broni się ono całkiem nieźle, tylko powiedzcie mi: kto jeszcze pisze albo czyta takie opowiadania?

Post Scriptum: Wybaczcie, że nie będę przez jakiś czas odpowiadał na komentarze. Mam albo mam bardzo ciężkie przeziębienie, albo bardzo lekki covid.

Ten wpis został opublikowany w kategorii fantastyka, Fantasy, Książki i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

13 odpowiedzi na „Wiedźmin i Mniejsze Zło: o fenomenie pewnego opowiadania

  1. marchewa79 pisze:

    No to mi się podobało. Głównie jako retelling królewny śnieżki w duchu dark fantasy. Czym wyprzedzało swoje czasy. No i muszę przyznać że podczas emisji pierwszego sezonu wiedźmińskiego serialu adaptacja robiła wrażenie co było widać w zagranicznych komentarzach..

    • Dodałem jeden punkt, zaraz na początku. Moim zdaniem to jest tekst dobry, albo nawet bardzo dobry: 8/10. Gdybym dziś nań trafił, to byłby to dla mnie tekst roku. Niemniej Sapkowski po prostu napisał kilka lepszych.

      I faktycznie ta dekonstrukcja „Królewny Śnieżki” jest bardzo dobra.

  2. koel pisze:

    „Geralt nie ma możliwości dokonania wyboru moralnego.”
    Opowiadanie czytałem dawno temu. Czy Geralt nie może rzucić elokwentnego: odpierd… się wszyscy ode mnie? I odjechać w kierunku zachodzącego słońca. To też wybór moralny. Taka demonstracja wobec prób manipulacji i zrzucaniu na na niego odpowiedzialności za działania innych. Pamiętam, że nie mogłem zrozumieć motywacji Geralta. Nie sprowadzało się to do tego: jak się jest głównym bohaterem, to ma się obowiązki.

    • Tak, to prawda. Jak o tym myślę, to mało zrozumiałe jest to, dlaczego pcha palce między drzwi. Prócz tego, że ewentualnie chce zapobiec tragedii. Jednak nie pasuje to do ciągłych deklaracji neutralności, jakie wypowiada. Oraz nic w samym utworze nie sugeruje, że miałby być rycerzem w białej zbroi

  3. jurgen pisze:

    Kompletnie nie rozumiem dlaczego podważasz wszystko co mówi Stregobor, a wierzysz Renfri, która też kłamie i też ma interes w przeciągnięciu Geralta na swoją stronę. Na dodatek podróżuje z bandą szemranych typów – Civril brał udział w wydarzeniach z Tridam. To nie jest tylko strategia surwiwalowa.

    Dziewczyna wykazuje odporność na magię i dodatkowo zdradza także krótko przed śmiercią dar prorokowania, co może potwierdzać słowa czarodzieja.

    To, że Renfri naprawdę była zmutowana jest równie prawdopodobne jak to, że nie i że stała się tym kim się stałą na skutek okoliczności.

    • Prosta sprawa: stosuję Zasadę Niedogodności. Według niej wszystkie fakty i wydarzenia niezgodne z główną linią argumentacji mówcy należy uznać za prawdziwe, chyba, że bezstronna opinia je wykluczy. Jeśli autor wypowiedzi umieszcza w niej coś, co jawnie przeczy jego celowi (tu przekonaniu Geralta), oznacza to, że fakt ten jest zbyt znany, by dało się go pominąć, bez automatycznego oskarżenia o kłamstwo.

      Jak stwierdza sam Stregobor: żeby uodpornić się na magię wystarczy odpowiedni artefakt lub amulet.

      Daru prorokowania w opowiadaniu nie zauważyłem. Zresztą ktoś tak łatwowierny, jak Stregobor mógł go łatwo pomylić z przedśmiertnym bełkotem.

      • wiron pisze:

        Proroctwo daje Geraltowi.

        „Stoisz na placu, na bruku zalanym krwią, sam, taki bardzo samotny, bo nie umiałeś dokonać wyboru. Nie umiałeś, ale dokonałeś. Nigdy nie będziesz wiedział, nigdy nie będziesz miał pewności, nigdy, słyszysz… A twoją zapłatą kamień, złe słowo.”

      • PK_AZ pisze:

        Czy ta zasada niedogodności ma jakąś inną nazwę? Bo drugi raz próbuję ją wyguglować i nie znajduję niczego.

    • polonusx pisze:

      Mutacja odporności może być motywem zbrodni dla czarodziejów. Gdyby wszystkie przekazały to potomstwu, a był by to gen dominujący, to zagroziło by to w znacznym stopniu istnieniu loży, a nawet czarodziejów. Na przedmioty i czary mają oni monopol, a na geny nie.

  4. wiron pisze:

    Przede wszystkim Geralt nie chce być niczyjim mordercą na zlecenie. Jak go próbują przekabacić na zasadzie „tamten gorszy, zabij go dla mnie” to ich zbywa. Ale jak się dowiaduje że Renfri chce zrobić masakrę to musi zainterweniować tak z ludzkiej przyzwoitości. To jest to „Bardzo Wielkie Zło” które chwyta za gardło i zmusza do wyboru.

    Morałem opowiadania jest o tym że brak wyboru też byłby wyborem. Całe to „jak mam wybierać pomiędzy jednym złem a drugim, to wolę nie wybierać wcale” Geralta jest tu po to by dowieść że jest błędne.

  5. Cadab pisze:

    Jest tak, jak mówi wiron, że to opowiadanie po prostu śmieje się w twarz z całego tego moralnego kija, jaki w dupie ma Geralt. Oto on, wielki miłośnik siedzenia okrakiem na częstokole (chociaż to tekst bodaj gdzieś z sagi), staje przed wybraniem jak wielkie zło chce uczynić – a odmowa wyboru (co też będzie wyborem) będzie tak naprawdę przyzwoleniem na to, żeby to Większe Zło wygrało, dając jeszcze gorszy wynik końcowy. Zdaje się, że to Burke’owi się przypisuje tekst o tym, że „zło zwycięża, gdy dobrzy ludzie nic nie robią”. A tym jest przecież wyjściowa pozycja Geralta – „nic nie zrobię, niech się wyrżną sami”. I pewnie gdyby rzecz się działa w próżni, to miałby rację, obie strony wzajemnie by się wykończyły, w ten lub inny sposób dopełniając swojej bezsensownej wojenki. Tylko pośrodku tego są przypadkowi, postronni ludzie i „nagle” okazuje się, że pozycja neutrala wymaga także posiadania niedźwiedziej skóry.

  6. joachinm pisze:

    Następnym razem radziłbym przeczytać to co się napisało kilkukrotnie, bo taka ilość błędów skutecznie zniechęciła mnie do przeczytania całego tekstu. Po prostu nie potrafię brać na poważnie czegoś gdzie z taką lekkością traktuje się zasady języka polskiego.

Dodaj komentarz