Asumpt do powstania tego posta dała mi lektura nowego Kawaii (o której to gazecie jeszcze napiszę), oraz fakt, że zapomniałem wziąć z pracy zeszytu z rozpisanymi planami wpisów (przez co robię coś innego, niż miałem ochotę).
Nowe Kawaii jest moim zdaniem tworem wyrwanym z lat 90-tych (którą to opinię rozbuduję niedługo). Zawiera opis iluś tam anime, z których większość jest niezbyt nowa. Wśród nich znajduje się między innymi Akira.
Taki dobór artykułów wywołał dyskusję na IRCu Tanuki, która z czasem zeszła na temat zagadnienia, czym jest klasyka i czy w ogóle dziś istnieje. Wytworzyły się dwa, oddzielne punkty widzenia. Tak więc:
-
Avellana wygłosiła opinię, że jej zdaniem klasyki dziś nie ma (jej argumentację przedstawię w dalszej części postu).
-
Mr. Jedi (który oczywiście w dyskusji udziału nie brał), zdawał się natomiast wierzyć (jaką to opinię wysnuć można po lekturze jego gazety), że klasyka jest wieczna i niezmienna, a niektóre tytuły mają taką moc, że wystarcza sama ich nazwa, by zelektryzować czytelnika.
Akira – studium przypadku:
Omawiany film jest bardzo ważny dla historii nie tylko anime, ale całej kinematografii. Odbił się echem, zarówno na japońskim, jak i zachodnim rynku animacji, był też jedną z produkcji, które spopularyzowały anime w USA we wczesnych latach 90-tych. Do nas trafił z opóźnieniem, acz, biorąc pod uwagę czasy: niewielkim. W okresie tym był kultowy.
Problem polegał na tym, że owa kultowość z czasem podupadała. Owszem, w swojej epoce Akira była wizualnym majstersztykiem, ale dość błahy scenariusz sprawił, że w zasadzie większość nowych oglądających w puźniejszych uważała go za „kolejny film science fiction”. Owszem, niezły, ale nie na tyle porywający, by wiązać z nim jakieś silniejsze emocje.
Około 2005 roku większość zjadaczy japońskiej animacji miała go już gdzieś.
Było trochę ortodoksów, którzy wznosili nad nim ochy i achy, i byli oni nawet całkiem nieźle widoczni w internecie, jednak była to głośna garstka.
Liderzy opinii, krzycząca mniejszość i cicha większość:
Zanim przejdziemy do tematu, należy zauważyć jedną rzecz: istnieją trzy zjawiska społeczne. Są to tak zwani liderzy opinii, krzycząca mniejszość i cicha większość.
Otóż: większość ludzi nie uczestniczy w dyskursie, czy to w mediach, czy to w Internecie. 90 procent albo i więcej komentarzy pisanych jest przez może jeden procent userów (widać to choćby na tym blogu: w zeszłym miesiącu miałem 40 tysięcy odwiedzających, a komcie pisze może 10 osób). To samo tyczy się takiej aktywności, jak klikanie w gwiazdki, łapki w górę i tak dalej… Ten 1 procent będę dalej nazywał „głośną mniejszością”.
Jej opinie widać.
To, że pozostałe 99 procent ludzi (albo i więcej) nie wygłasza swoich opinii publicznie, nie oznacza, że takich nie mają. Oznacza, że nie mają potrzeby (i – kiedyś – środków) ich uwidaczniania. W mediach są oni wyłącznie biernymi konsumentami.
Istnieją też tak zwani „liderzy opinii”. Są to ludzie, którzy mają środki lub pozycję społeczną wystarczające, by kształtować swoimi słowami zdanie innych ludzi. Do liderów opinii zalicza się w klasycznym ujęciu lekarzy, księży, polityków, ale też dziennikarzy i co oczywiste: redaktorów naczelnych.
Różnice między liderem opinii, a członkiem widocznej większości obecnie są bardzo płynne i sprowadzają się w zasadzie do liczby lajków na Facebooku, Tweeterze i w podobnych miejscach.
Opinia krytyka, czyli kiedyś, dawno temu:
I teraz tak: kiedyś, w dawnych czasach decydujące znaczenie miała opinia liderów, bo tylko ona była widoczna. Dwie pozostałe grupy mogły jedynie uprawiać marketing szeptany i głosować portfelem, jeśli uznali, że ktoś w swojej gazecie puszcza coś co ich nie interesuje / razi / denerwuje lub po prostu przynudza…
Nie zmienia to faktu, że możliwe było w sposób arbitralny tworzyć listę rzeczy „godnych polecenia” i zapewniać im reklamę, jak i tworzyć listę rzeczy „niegodnych, a modnych wśród plebsu”, których prawdziwy fan nie tyka…
Zbadanie tego, co faktycznie chcą ludzie było trudne, odbywało się w dużej mierze na czuja i nierzadko prowadziło do katastrofalnych pomyłek.
Wzrost liczby źródeł sygnału i pozorny chaos:
Na przełomie wieków, wraz z upowszechnieniem się Internetu liczba źródeł sygnału zaczęła jednak gwałtownie rosnąć. Na forum może zarejestrować się każdy, tak samo, jak każdy może prowadzić bloga lub pisać teksty na serwis internetowy.
W efekcie rola klasycznych liderów opinii znacząco spadła, a ich liczba zwiększyła się geometrycznie. Ta wkrótce stała się tak duża, że śledzenie wszystkich stało się niemożliwe, a dokładna lektura nawet pojedynczych: nader trudna.
Co więcej: wraz z postępem szybkości łącz weryfikacja opinii krytyków oraz wyrobienie sobie własnej stawało się coraz łatwiejsze. Obecnie w wypadku seriali i anime recenzje mają już tak naprawdę znaczenie drugo- albo trzeciorzędne. Już w dobie internetu o szybkości rzędu 5-10 mb/s zwyczajnie łatwiej było zacząć oglądać pierwszy odcinek onlie, niż przeczytać tekst krytyczny.
Pozorny chaos:
Doprowadziło to do sytuacji takiej, jak panuje dziś, czyli pozornego chaosu. Zdaniem Avellany dziś nie ma już czegoś takiego, jak klasyka i krytyka (przynajmniej w anime). Wszystko jest sezonowe, jednorazowe i efemeryczne. Całą popularność odwala kosztowny marketing. Nawet jeśli coś zaczyna zbliżać się ku kultowości, to natychmiast znajdzie się milion pseudo-ironicznych recenzentów z Youtube, którzy będą sobie z tego czegoś robić szyderę.
Nie do końca się z tą opinią zgadzam.
Faktycznie, obecnie takie sytuacje, gdy ktoś ma pismo i ogłasza w nim, że od dzisiaj tytuł XYZ jest lekturą obowiązkową dla wszystkich fanów anime, a wszyscy go słuchają jest trudna do wyobrażenia sobie i technicznej realizacji.
Nie zmienia to faktu, że istnieje coś takiego, jak klasyka. I ludzi poszukiwanie klasyki nadal interesuje. Widać to przykładowo po wynikach wyszukiwania toplist. Toplisty nie zawsze się sprzedają, jednak zapytania o takie znajdują się na miejscach 6, 8, 11, 14 i 21 najpopularniejszych tekstów wszech czasów tego bloga.
I metoda w szaleństwie:
Klasykę, czy też to, co za nią obecnie uchodzi wyłowić można obserwując statystyki dużych serwisów, takich jak (ongiś) Tanuki, czy MAL. Jeśli ktoś ma odpowiednie narzędzia, to z łatwością zauważy, że statystyki te zdominowane są przez dwie grupy. Po pierwsze: są to aktualne nowości, które zawsze mają spory bonus do popularności oraz kilkuletnie, popularne serie rozrywkowe.
Po drugie: są to produkcje nierzadko już starsze, często wieloletnie, jednak obiektywnie dobre, często unikatowe w swej tematyce czy stylistyce produkcje.
Przykładowo: wchodząc w Top 100 MAL-a znajdziemy tam nie tylko pełen przegląd najpopularniejszych tytułów ostatnich 5-6 lat, ale też takie produkcje jak: DragonBall, Black Lagoon, Higurashi, Byosuku 5 Centimeter, Baccano!, Ruchomy Zamek Haru, Księżniczka Mononoke, Ouran Hig Shool Host Club, Suzumiya Haruchi no Yuutsu, Samurai Champloo, Neon Genesis Evangelion, Spirited Away, Cowboy Beebop, Elfen Lied czy Toradora.
W drugiej setce też jest całkiem sporo innych, podobnych rzeczy.
Powiedzmy sobie szczerze: pozycja numer 198 jak w wypadku Akiry może nie zachwycać, ale jeśli pomyśli się, że jest to film A) dokładnie 30-letni B) deklasujący kilkadziesiąt tysięcy nowszych produkcji, to już widzimy o co mi chodzi.
Skąd tak duża popularność rzeczy, które nierzadko są starsze od większości współczesnych miłośników anime?
Otóż: ludzie ze sobą rozmawiają. Tak normalnie, twarzą w twarz, w realu. I przekazują sobie informacje, o tym, które anime im się podobało i które warto polecić.
Ja bym jeszcze dorzucil doslowny profesjonalizm w pisaniu recenzji ktory wplywa bardzo mocno na ocene. Sam zwrociles uwage na przelom kulturowy wywolala akira, ale dla casuala to „tylko” anime. Dodatkowo rozdzielilbym klasyki technologiczne od fabularnych, do tych pierwszych trzeba zaliczyc avatar 3d pomimo ze to pocahontas w kosmosie a druga kategoria jest tak rozmyta ze mozna o tym gadac bez konca
Dyskusja musiała być ciekawa, dorzucę swoje 3 grosze. Moim zdaniem pojęcie „klasyki” funkcjonuje na 2, częściowo rozłącznych, płaszczyznach. Klasyka według powszechnego obiegu i klasyka według krytyków i znawców. W swoim poście odnosiłeś się do klasyki w tym drugim rozumieniu, i zgodziłbym się, że pojęcie to w tym rozumieniu znacząco osłabło, choć dalej funkcjonuje (podejrzewałbym na przykład, że „Yuri on Ice!!” zapowiada się na „modern classic”). Pozostaje jednak klasyka w tym pierwszym sensie, i tutaj wydaje mi się, że osłabienia nie ma. Wśród zapaleńców dalej dyskutuje się czy i jak produkcje są ponadczasowe. To środowisko w przypadku M&A nie jest aż tak niszowe, z pewnością mniej niż np. w przypadku książek. Przysłowiowy „lud” ich opiniami za bardzo się nie przejmuje, ale przekonania tego środowiska mają jednak, przez swoją większą trwałość, tendencję do powolnego przesączania się w bardziej powszechne kręgi. Nie jest to zjawisko intensywne, ale wystarcza, aby pewne kluczowe tytuły, jak właśnie „Akira”, utrzymywały się na obrzeżach powszechnej świadomości.
Interesujący temat. Wydaje mi się że istnieje więcej niż jeden zbór klasyków. Na przykład w komiksie klasyka na pewno istnieje. Ale gdyby trzeba było zrobić listę to Amerykanin raczej nie wrzuci na nią Asteriksa, a Europejczyk X-Men: God Loves, Man Kills. Ale u obu pojawi się np. Watchmen.
W internecie podziały geograficzne się zacierają, ale podziały oparte na gustach się nasilają. Bardzo często są strony które teoretycznie dotyczą całego gatunku ale po przyjrzeniu się odnoszą się głównie do jego fragmentu. Komiks ale tylko amerykańskie superhero, fantastyka ale bez paranormal romance, anime ale bez slice of life, etc.
Powstają też małe społeczności które mają własną listę klasyków. Pozycje te mogą być naprawdę dobre ale są praktycznie nieznane poza danym zakątkiem internetu. Im większe medium tym bardziej sprzyja takiemu fragmentowaniu.
To zjawisko ma nawet nazwę. Nazywa się to „plemiennością” („tribe”).
Co to znaczy w odniesieniu do współczesności?
Jest to nieoficjalna grupa, posiadająca własne zwyczaje i przekonania, którą łączą wspólne zainteresowania, luźnie powiązana ze sobą za pomocą internetu.
Plemię może dzielić się na klany, które posiadają własne przekonania i zwyczaje, jednak utrzymują one dialog z resztą plemienia.
Akira jest zasłużonym klasykiem ponieważ:
*Ma bardzo wysokie walory produkcyjne, trzymające standard do dziś
*Zamaszystym kopniakiem otworzyła drzwi anime na Zachód.
Resztę opisałem tutaj: http://doktorno.vot.pl/content/akira-ogladanie-retrospektywne