A kiedy Wiedźmin będzie wychodzić…

Od premiery netfliksowego Wiedźmina dzieli nas jeszcze szmat czasu, ale pobawmy się szklaną kulą i spróbujmy odgadnąć, co będzie się działo, kiedy produkcja wreszcie ujrzy światło dzienne. Bo wszelkie przesłanki wskazują, że będzie, oj będzie się działo…

Na początku więc…

Niezależnie od wszystkiego wybuchnie chryja:

Netflix ekranizując Wiedźmina ma bowiem dwie możliwości:

  • nakręcić serial zgodny z duchem i literą twórczości Andrzeja Sapkowskiego

  • albo też pójść swoją drogą i stworzyć coś w swoim stylu

Niezależnie od tego, który kierunek obierze powstanie serial, w którym:

  • Yennefer będzie biseksualistką zarabiającą na dokonywaniu aborcji

  • Ciri będzie lesbijką

  • wszyscy magowie będą ruchać się na lewo i prawo z przedstawicielami obydwu płci

  • Geralt będzie non-stop gadał o równowadze w przyrodzie, prawach kobiet i uciskanych mniejszości oraz narzekał na niesprawiedliwość gospodarki rynkowej

  • oraz zabijał tych, którzy z nim się nie zgadzają

  • poza strzygą z pierwszego odcinka (i być może bazyliszkiem) nie pojawi się ani jeden polsko-słowiański potwór

  • za to do pełnego przeglądu klasycznych potworów z Dungeons and Dragons zabraknie tylko Galaretowego Sześciana (a i to nie na pewno).

Na tle polit-poprawności:

Problem polega na tym, że – jak już kilka razy pisałem – Wiedźmin ma wielu fanów, którzy albo nie czytali książki i nie grali w gry, a znają go tylko z reklamówek (i myślą, że jest to postać super-słowianina), albo też tacy, którzy grali i czytali, ale wybiórczo (i lekceważą, że w grze prócz Velen było np. Skellige, a w książkach więcej, niż jedno opowiadanie…). Do tego dochodzą rozmaici rycerze białej rasy, którzy przybyli bronić Wiedźmina, bo zaatakowali go zachodni SJW…

Ale tym nie przetłumaczysz.

Będą więc walczyć z polityczną poprawnością, czy będą mieli rację, czy nie…

Problem polega na tym, że Sapkowski stworzył dzieło, o dość lewicowej mimo wszystko wymowie. Tak więc istnieje duża szansa, że serial zostanie zaatakowany niezależnie od tego, czy adaptacja będzie, czy nie będzie wierna. Bo jeśli ktoś nie czytał, albo czytał, lecz tylko wybiórczo, to skąd ma wiedzieć, czy coś jest ekranizowane słowo w słowo?

Tak więc, nawet jeśli Netflix będzie przenosił Sagę i Opowiadania bez żadnych zmian, mamy duże szanse usłyszeć, że „zeszmacili i zepsuli naszego pięknego Wiedźmina, zmieniając go w lewacką, politpoprawną wydmuszkę!

Dowiemy się, że „Wiedźmin” Brodzkiego wybitnym filmem był:

…A także, że Wolszczak była najlepszą Yennefer, Zamachowski Jaskrem, a Paździoch najlepszym Paździochem. A wszystko dlatego, „bo uchwycił ten oryginalny, polski i słowiański, mroczny klimat, który sprawiał, że twórczość Sapkowskiego była taka wybitna”. I nie dadzą się przekonać, niezależnie od tego, czy będą mieli rację, czy nie.

Fani „mroczniejszej, lepszej wersji z przeszłości” wypływają przy okazji każdej, ponownej ekranizacji, każdego dzieła i przy każdej, kolejnej części cyklu. I to niezależnie od tego, czy było ono dobre, czy złe. Często zdarza się wręcz, że powszechnie uważane za porażkę odsłony zyskują ludzi, którzy słuszny powrót do korzeni i odwrót od nieprzemyślanych rozwiązań uznają za cofanie się w rozwoju.

Do tej pory jedynym dziełem, które uniknęło tego efektu była ekranizacja „Władcy Pierścieni”. I trudno powiedzieć, czy było to spowodowane faktem, że dzieło Rafla Bakshiego było tak złe, czy dlatego, że było tak stare i hermetyczne, iż nikt go nie pamiętał?

Nie widzę powodu, by tym razem było inaczej.

Bo takim polskim i swojskim:

Co do jednego możemy być bowiem pewni: Wiedźmin od Netflixa nie będzie polski i swojski, chyba, że Bagiński będzie miał naprawdę, ale to naprawdę dużo do powiedzenia przy tej tej produkcji. Powód jest prosty: bo mogą go albo nakręcić po amerykańsku, albo wiernie…

Jeśli nakręcą go po amerykańsku, to będzie amerykański.

Jeśli nakręcą go wiernie, to wyjdzie na jaw, że Sapkowski czerpał z mitologii i folkloru całego świata (całkiem sporo też sam wymyślił) i zaledwie nikły ułamek jego bestiariusza w ten czy inny sposób nawiązuje do słowiańszczyzny. Że na kilka pewnie z dwieście postaci, jakie pojawiają się w jego twórczości zaledwie kilkanaście ma imiona od biedy słowiańskie, reszta to różne Geralty (francuskie o rodowodzie starogermańskim), Cirille (łacińskie, o rodowodzie greckim), Yennefery (celtyckie), Zoltany (węgiersjue), Fringille, Calanthe, Triss (znów łacińskie), czy Merigoldy (angielskie).

Na jaw wyjdzie też ogromna fascynacja Sapkowskiego literaturą po trzykroć przeklętego, zbrodniczego narodu niemieckiego i utworami takich postaci, jak Goethe, Wagner czy Lessing…

Oraz to, jak mocno te dzieła osadzone są w ogólnoświatowej kulturze popularnej…

Jednak oczekiwania są takie, że powinna to być taka Stara Baśń z udziałem dzierżącego magię, zabijającego smoki, polskiego samuraja…

A tym serial od Netflixa być nie może, bo Netflix zakupił prawa do Wiedźmina, a nie „Skarbów Stolinów”.

Od ludzi, którzy go nie widzieli na oczy:

Bardzo często tego typu komentarze biorą się (jeśli pominiemy inne źródła, w rodzaju np zaburzeń poznawczych) z rozbuchanych i nierzadko nieprawidłowych oczekiwań. W konfrontacji z rzeczywistością zostają one zniszczone, co rodzi rozczarowanie.

Rozczarowany osobnik jednak, zamiast zrewidować swoje poglądy szuka alternatywnej wersji rzeczywistości, w efekcie więc podczepia się pod różne, dziwne media, które zna tylko ze słyszenia. Najczęściej ich nie weryfikuje, bo a) on i tak wie lepiej b) mógłby sobie zepsuć wrażenie.

W rezultacie mogliśmy już się nieraz naczytać, że Greyhawk jest lepszy od Forgotten Realms, bo mroczniejszy (faktycznie Greyhawk jest po prostu mniej dopracowanym i uboższym Forgotten Realms), w Warhammerze 1ed nie było elfów, smoków i krasnoludów (a były), że obecna trylogia Star Warsów jest gorsza od poprzedniej, czy że Alien III był genialnym filmem (nie był, po prostu wszystko później było jeszcze gorsze).

I tak samo będzie obawiam się i tym razem.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Fantasy, Filmy, Książki i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 odpowiedzi na „A kiedy Wiedźmin będzie wychodzić…

  1. Łodzianin pisze:

    Z tym Greyhawkiem jako „uboższym Forgotten Realms” nieco przesadziłeś. Jego klimat jest faktycznie nieco inny od Zapomnianych Krain, które są settingiem przepełnionym magią (co jest oddane nawet w statystykach dotyczących ilości czaromiotaczy w populacji) z masą epickich bohaterów i często ingerujących bóstw. To wszystko zostawia mało miejsca dla bohaterów graczy i utrudnia zawieszenie niewiary (chociaż dedeki w ogóle mają problem z symulacjonistycznym spojrzeniem na settingi i różne rzeczy często nie mają sensu przy dokładniejszym spojrzeniu). Do świata Greyhawk też została wydana masa podręczników i innych materiałów (tylko znaczna ich część jeszcze przed trzecią edycją), a sporo regionów i kultur doczekało się nie mniej dokładnego opisu niż w przypadku Krain.

    • Shockwave pisze:

      Dokładnie, Greyhawk był jednym z flagowych settingów D&D na długo przed Forgotten Realms, a nie niedopracowaną i gorszą wersją. Ponadto same FR wcale nie były takie ładne i cukierkowe, jak się to dzisiaj widzi. To był wbrew pozorom dość mroczny i nieprzyjazny świat, wcale też nie taki nierealistyczny. W miastach pełno było burdeli (w boxed secie określanych jako festhalls, bo już się nie godziło dzieciom pisać takich rzeczy), przestrzenie między cywilizacją były pełne prymitywnych i złowrogich istot, plemion i ugrupowań, łatwo było dostać czapę i skończyć jako poobgryzane kości.

      Później, głównie w czasach AD&D2, robili z tego coraz większy cyrk 28 levelowych czarodziejów/kapłanów, bogów łażących po wsiach i czarów niszczących pół kontynentu. Różnicę widać było ładnie, gdy wypuszczono suplement jubileuszowy Eda Greenwoda o tym świecie i 90% fanów FR nie rozpoznało swojego ulubionego settingu.

  2. „a Paździoch najlepszym Paździochem. ”

    Umarłem! 😀

    Zegarmistrzu, co masz do 3 Aliena? Wiesz, że na forum KMF by Cię za taki tekst uznali za Heretyka?

  3. PK_AZ pisze:

    Ej, ale Paździoch BYŁ najlepszym Paździochem.

    Druga sprawa, nadal stoję na stanowisku, że jakby z pierwszej połowy serialu wywalić całą fanowską twórczość scenarzystów, a na to miejsce wstawić więcej Paździocha (i historię Dudu), to serial by tylko zyskał.

  4. VAT23 pisze:

    Jako niemal zawodowy apologeta serialowego (ale wyłącznie serialowego!) Wiedźmina, chciałbym, żeby chociaż połowa tych prognoz się sprawdziła. Raz jeden w życiu żeby ludzie sami z siebie powiedzieli coś pozytywnego o tym serialu, co nie byłoby pochwałą muzyki.
    Ale jako ktoś, kto walczy z wiatrakami w tej dziedzinie od 15 lat mogę z całą stanowczością zapewnić, że nic takiego nie nastąpi. O wiele bardziej prawdopodobne będzie wożenie się po polskiej produkcji, w dokładnie ten sam sposób, jaki to miało miejsce z premierą każdej z trzech wiedźmińskich gier. I to niezależnie od jakości neflixowej wersji, choćby i jakimś cudem była rzeczywiście gorsza (musieli by się niesamowicie w tej dziedzinie postarać). W ruch również standardowo pójdą argumenty wzięte z filmu, ale wymierzone przeciwko serialowi, co ma mniej więcej taki sens, jak nieironiczne mówienie, że Sapkowski pisze książki na podstawie gier.
    Co do naszego rodzimego, przaśnego serialu:
    Pan Chyra był najlepszym Borchem i dosłownie jedyną dobrze obsadzoną osobą w całej produkcji. Nikt tak nie zamawia kopy raków i zupy flisackiej. Panu Olbrychskiemu z kolei można podziękować za to, że przez jego ko(s)miczne żądania co do gaży nie zatrudniono choreografa walk na miecze oraz fechmistrza do treningu z aktorami – 5 minut zbędnego epizodu, który mógł zagrać dosłownie każdy, okazało się ważniejsze dla producenta/scenarzysty pana Szczerbica niż posiadanie dobrze zrobionych scen fechtunku w serialu o łowcy potworów walczącym mieczami.
    I cała produkcja właśnie takimi decyzjami stała. Dobrze, że chociaż biedny pan Wysocki zaproponował swoją pomoc, gdy wszyscy sobie uświadomili, że ruszyły zdjęcia, a nie ma choreografa walk.

    PS
    Klub Miłośników Filmu.
    I mają rację w swojej opinii. Trzeci Obcy naprawdę był najlepszy z wszystkich Obcych, stanowiąc idealne zamknięcie serii i jej kulminację pod każdym względem. Ale pod jednym warunkiem, który zresztą sami deklarują. Oglądało się wersję Assembly Cut, czyli to, jak ten film powinien być zmontowany, a nie jak pocięło go studio. I wtedy rzeczywiście Obcy 3 staje się filmem nie tylko dobrym, ale najlepszym z całej trylogii.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s