O problemach z Sztuką Złota:

1122_d7f4Wpis poświęcony będzie fascynującemu tematowi problemów związanych z pieniądzem kruszcowym. Zjawisko to jest bardzo dobrze znane historykom, jednak dla osób nie związanych z tą dziedziną nauki pozostaje tajemnicą, nawet pomimo tego, że sztuki złota i srebra są podstawową walutą w wielu grach.

O co więc martwią się nasi bohaterowie zaglądając do sakiewki?

Kilka słów o naturze pieniądza kruszcowego:

Zacznijmy najpierw od wyjaśnienia czym dokładniej jest pieniądz kruszcowy: otóż jest to dokładnie obliczona i opieczętowana odpowiednimi znakami dawka pewnego, cennego towaru, który może zostać wymieniony na inny towar. Zwykle jest to złoto oraz srebro, czasem w historii ludzkości pojawiały się inne metale: miedź, brąz, ołów z domieszką srebra, elektrum (naturalna mieszanina złota i srebra), a nawet tak zdawało się pospolity metal jak żelazo (którym płacono jednak jedynie w celtyckiej Brytanii, wschodnich Chinach i na Wyspach Japońskich, gdzie w naturze występowało bardzo rzadko).

Jest on prawdopodobnie rozwinięciem idei handlu wymiennego. Jak wiadomo ten ostatni polega na tym, że za towar otrzymuje się inny towar lub jakiegoś rodzaju usługi. Czasem prowadzi to do powstania tak zwanych płaciw lub protopieniędzy, czyli towarów, które z racji na wysoką wartość i stopień poszukiwania przekładający się na ich wysoką płynność są bardzo chętnie przyjmowane zarówno przez sprzedawców jak i kupujących. Przez wieki taką funkcję pełniło wiele, różnych obiektów: gródki soli, ziarenka kakao, laski wanilii, muszle specyficznych ślimaków, główki siekier, pasy płótna, kolorowe kamyki, bursztyny, złote samorodki, papierosy…

Jako, że gródka soli grudce nie równa w pewnym momencie ktoś uznał, że najłatwiejszym do obrotu środkiem płatniczym będą podzielone na równe części i dokładnie odmierzone porcje jednego z najpopularniejszych towarów: miękkich metali służących do wyrobu ozdób. Podzielono je więc na porcje odpowiadające ówczesnym miarom wagi. Przykładowo w starożytnej grecji te wyglądały następująco:

tabelka

W okresie Rzymskim stosowano też jednostkę mniejszą od Oboli, był to „chalkos” czyli „miedziak” o wadze 1/8 obola. Używany był jednak głównie przez aptekarzy.

Monety były więc niczym więcej, niż usystematyzowanymi odważnikami, wykonanymi z odpowiedniego metalu oraz oznaczone systemem znaków utrudniających ich sfałszowanie.

Spekulacja bimetaliczna:

0467_b463_610Z takim systemem monetarnym wiązało się kilka problemów. Pierwszym z nich była tak zwana spekulacja bimetaliczna. Otóż: jak wiadomo metale szlachetne nie są rozrzucone w skorupie ziemskiej równomiernie. Wręcz przeciwnie: istnieją krainy, gdzie łatwiej dostępne są złoża złota, takie bogate w srebro (lub metale poślednie) oraz takie, w których metale szlachetne w ogóle nie występuje. Bywają też kraje, w których kursy metali są usztywnione urzędowo. Oznacza to, że w poszczególnych krainach za te same pieniądze można dostać więcej pieniędzy, pojechać gdzie indziej i wymienić je na jeszcze więcej pieniędzy.

Przykładowo: w IV wieku p.n.e w Macedonii kurs złota względem srebra wynosił 1:10, natomiast w znajdujących się pod perską okupacją miastach fenickich w dzisiejszej Palestynie kurs ten wynosił już 1:13. Tak więc człowiek, który nabył minę złota w Macedonii po przewiezieniu jej do Palestyny był o dobre 30% do przodu.

Tak więc kupcy kursowali to w jedną, to w drugą wożąc w ładowniach pieniądze. Podobnie nawiasem mówiąc działali kupcy Angielscy w XVIII i XIX wieku.

O naturze metali szlachetnych:

Drugim problemem związanym z pieniędzmi kruszcowymi jest fakt, że metale te nie są szczególnie wytrzymałe. Miałem do czynienia z polskimi, XVII wiecznymi groszami srebrnymi oraz z ludźmi, którzy zawodowo zajmującymi się innymi okazami monet i z całą pewnością mogę powiedzieć wam, że są to pieniądze, które można uszkodzić czasem nawet w wyniku braku uwagi np. zarysowując je paznokciem.

Monety tego typu bardzo łatwo więc się zużywały: odkształcały się oraz krzywiły, poważnym problemem był też ich transport w wyniku którego ścierały się. Radzono sobie z tym problemem na różne sposoby. Np. Arabowie w XIII wieku wykorzystujący zapieczętowane worki pieniędzy, opatrzone znakami władców, których to worków nigdy nie otwierano.

Reformy:

By rozwiązać ten problem emitenci pieniądza czyli najczęściej królowie co jakiś czas ogłaszali tak zwane reformy, czyli obowiązkową i odpłatną ich wymianę na nowe. Polegało to na tym, że posiadacze większych sum mieli obowiązek udać się do władcy, który przetapiał ich skarby, bił z nich nowe monety i oddawał je owym właścicielom uszczuplone oczywiście o odpowiednie „Bóg zapłać”.

Realna potrzeba dokonywania reform przytrafiała się zwykle co 15-20 lat, niemniej jednak, jako, że był to sposób na złupienie poddanych władcy częstokroć wprowadzali je częściej. Rekordziści reformowali pieniądze nawet co pół roku, co jak łatwo się domyślić cieszyło poddanych niezmiernie…

Niektórzy historycy przykładowo uważają, że zbyt częste reformy monet były przyczyną pozbawienia władzy Mieszka II.

Podszacowywanie pieniądza:

1437_c1b6_500Inną metodą zarabiania na naiwności swoich poddanych było podszacowywanie pieniądza, czyli usuwanie zeń cennego kruszcu. Monety podszacowywano na kilka sposobów: albo zmniejszając ich ciężar, albo dodając do nich domieszek innych, ciężkich metali, dzięki czemu z mniejszych ilości kruszcu dawało się zrobić więcej monet. Ciekawym przykładem monet tego typu były rzymskie, złote Aureusy, moneta, którą z urzędu i w dużych ilościach fałszowano na rozkaz cesarski. Wynikało to w dużej mierze z zastosowania aureusów: pieniądz ten produkowany był w dużej mierze z myślą nie o handlu zewnętrznym, a zagranicznym i tym sposobem nie tylko próbowano wykiwać bliźniego, ale także zapobiegać odpływowi kruszców.

Oczywiście prócz władców fałszowaniem monet zajmował się szereg innych specjalistów, często prywatnych. Ci chwytali się rożnych środków. Najbardziej oczywistym było naturalnie bicie identycznych monet, jednak wykonanych z innych, mniej wartościowych surowców. Bardziej zaradni skrawali brzegi monet, wiercili w nich otwory, którymi wygrzebywali ze środka kruszec następnie uzupełniany nadlewką ołowiu albo też srebrzyli i złocili ołowiane placki.

Oczywiście z tym procederem starano się na różne sposoby walczyć. Sięgano w tym celu po różne, okrutne metody. Najsroższa kara, o jakiej słyszałem polegała na stopieniu fałszywych monet i zmuszeniu fałszerza do ich wypicia.

Niemniej jednak sam rządowy proceder podszacowywania pieniądza doprowadził do tego, że z czasem znacznie stracił on na wartości. Przykładem może być funt brytyjski, który początkowo był właśnie funtem srebra (czyli nieco mniej, niż pół kilograma) oraz szyling, będący po prostu rzymskim solidem. Do momentu ich wycofania z obiegu funty straciły na wartości blisko 100 razy.

Handlarze pieniędzmi:

Jako, że pieniądze bywały lepsze i gorsze pojawił się specjalny zawód kupców zajmujących się handlem monetą i wymianą jej na taką, jaka klientom pasowała. Oczywiście odbywało się to po kursach rynkowych, a do tego za opłatą za fatygę, tak więc kupiec zwykle wychodził na swoje.

Transakcje odbywały się na ławach, które specjaliści rozstawiali na targach. Ławy takie z łaciny nazywały się „banco” skąd pochodzi nazwa „bank” bowiem ci sami kupcy zajmowali się też lichwą oraz przechowywaniem cudzych kosztowności (początkowo także dokonywanym za opłatą).

Innymi specjalistami od wymiany pieniędzy byli złotnicy. Złotnicy byli dość elitarną grupą rzemieślników zajmującą się wytwarzaniem wyrobów ze złota i srebra, głównie wszelkiej klasy biżuterii, ale także naczyń i przedmiotów użytkowych (jak zastawa stołowa) oraz liturgicznych. Z racji na swoje potrzeby zawodowe z jednej strony zawsze posiadali oni większe ilości kruszcu, z drugiej: po prostu posiadali kompetencje zawodowe, by być w stanie ocenić jego jakość.

Idea pieniądza księgowego:

Około XIV wieku bankierzy (czyli handlarze gotówką) florenccy zaczęli radzić sobie z problemem różnic między realną, a deklarowaną wartością monety dzieląc pieniądze na pieniądz zdawkowy (czyli faktyczne monety krążące w obiegu) oraz pieniądz księgowy (czyli dochód zapisany w księgach, oparty o stałą wagę monet).

Oznaczało to, że kupiec umawiający się z innym kupcem na należność w wysokości jednego florena miał na myśli monetę, która będzie faktycznie miała odpowiedni ciężar (około 3,5 grama złota). Jeśli dostawał lżejszą, to żądał wyrównania do umówionego ciężaru. Jeśli otrzymywał lżejszą, to odwrotnie: wydawał resztę. I tak to działało.

Niedobór pieniądza, odpływ pieniądza i jego deflacja:

2884_4cc7_500Innym problemem związanym z użyciem pieniądza kruszcowego była ciągła deflacja oraz niedobór pieniędzy. Zjawisko niedoboru pieniądza wynika z prostej przyczyny: na ziemi istnieją skończone ilości kruszców, które nie przyrastają, w odróżnieniu od liczby ludności. Tak więc po jakimś czasie nawet najbogatsze zasoby wyczerpywały się, a monety zaczynały poważnie drożeć. Prawo to działało w zasadzie aż do nowożytności, gdy na rynki trafiły ogromne ilości złota najpierw amerykańskiego, następnie australijskiego, a potem wprowadzono papierowe pieniądze.

W szczególności na problem ten narażona była Europa, która aż do rewolucji przemysłowej dysponowała ujemnym bilansem handlowym. W zasadzie od starożytności aż po nowożytność jedynymi towarami, jakich nabywaniem zainteresowana była Azja i Bliski Wschód pochodzącymi z Europy były srebro, złoto (importowane zresztą głównie z Afryki Subsaharyjskiej, a nie rodzime) oraz biali niewolnicy. Efektem tego pieniądze, a raczej kruszec stale z Europy odpływały. Przekonali się o tym w szczególności Rzymianie, którzy handlem „pięcioma niezbędnymi artykułami luksusowymi” (indyjski pieprz, chiński jedwab, arabskie kadzidło, germański bursztyn i afrykańska kość słoniowa) zepsuli sobie gospodarkę sprowadzając ją ponownie do poziomu wymiany.

Przykładem skali niedoborów pieniądza może być sytuacja z XVII wiecznej Szkocji. W tym, liczącym około 1,2 miliona mieszkańców kraju krążyła waluta o łącznym nominale około 1 miliona funtów (czyli mniej, niż 1 funt na mieszkańca). Tym czasem dzienna płaca robotnika w Edynburgu wynosiła 9 szylingów. Biorąc pod uwagę, że 1 funt = 20 szylingów i zakładając, że wszyscy Szkoci byli robotnikami wynika, że dzienny obrót pieniężny tego kraju wynosił trochę ponad pół miliona funtów, a po dwóch dniach pieniądze by się skończyły.

Faktycznie większość Szkotów w tym okresie prowadziła niewielkie, samowystarczalne gospodarstwa rolne, nastawione na utrzymanie swych właścicieli przy życiu i zaspokojenie ich większości życiowych potrzeb. Sprzedawali natomiast nadwyżki, kupowali jedynie te rzeczy, których sami nie mogli wyprodukować, najczęściej artykuły luksusowe oraz wyroby metalurgiczne. Z pieniędzy korzystali rzadko, a jeśli już to 90% transakcji zawierali w formie sąsiedzkiej wymiany.

Taka sytuacja była jednak tak naprawdę wykluczająca, utrudniając Szkotom korzystanie z dobrodziejstw rynku. Co więcej tak naprawdę windowała cenę pieniądza, który potrzebny był do dużych przedsięwzięć handlowych, a co za tym idzie sztucznie podnosiła koszt towarów i usług.

Tezauryzacja:

W wyniku tego zjawiska relatywnie korzystnym przedsięwzięciem była tezauryzacja pieniądza, czy po prostu oszczędzanie go, chowanie do skarpety i przechowywanie. Jeśli pieniądz obrastał w wartość wyłącznie leżąc, to nie trzeba było być jakimś wielkim ekonomistom, by się bogacić. Wystarczało sukcesywnie go odkładać i zakopywać w ogrodzie.

Tezaurycaję pieniądza jako najsprytniejszy sposób zarządzania nim (bo pozbawiony jakiegokolwiek ryzyka) zalecał już Arystoteles, a po nim większość innych filozofów politycznych starożytności i średniowiecza.

Banknoty:

Innym sposobem poradzenia sobie z niedoborem pieniądza był druk banknotów, które w Europie pojawiły się właśnie w XVII wieku. Banknoty początkowo nie były pieniądzem papierowym, ale bankowymi notami na okaziciela, który każdy mógł przynieść do banku i wymienić na pieniądze. Historia banknotów jest dość skomplikowana.

Początkowo banknoty powstały, by radzić sobie z problemami logistycznymi, związanymi z płatnościami większymi sumami: metalowa pieniądze warzyły, nierzadko dużo. Tak więc kupcy płacili sobie kwitami, by nie dźwigać kilkukilogramowych worków.

Z czasem forma ta spopularyzowała się, do tego stopnia, że zaczęto wydawać noty bankowe na mniejsze sumy, przekazując je z rąk do rąk. Zaczęły korzystać z tego w szczególności banki, wydając swoim klientom noty nawet na niskie sumy. Jako, że początkowo nikt procederu nie kontrolował, to szybko zaczęto wydawać noty na większe ilości pieniędzy, niż faktycznie znajdowały się w skarbcach (nierzadko kilkudziesięciokrotnie).

Pomijając zjawisko runów na banki (czyli nagłych prób odzyskania wszystkich, zgromadzonych w nich pieniędzy, zakończone opróżnieniem banku i bankructwem tak jego, jak i tych, którzy nie mieli szczęścia) spowodowało to zwiększenie ilości pieniądza w obiegu oraz ożywienie wymiany handlowej.

Bibliografia:

  • J. L. Abu-Lughod „Europa na peryferiach: średniowieczny system-świat w latach 1250-1350”, Kęty 2012
  • R. Cameron, L. Neal „Historia gospodarcza świata: Od paleolitu do czasów współczesnych”, Warszawa 2010
  • S. Bratkowski „Nieco inna historia cywilizajci: Dzieje banków, bankierów i obrotu pieniężnego”, Warszawa 2010
  • N. Ferguson, „Potęga pieniądza: Finansowa historia świata”, Kraków 2010
  • A. Smith, „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów”, Warszawa 2007
  • J. Szymański, „Nauki pomocnicze historii”, Warszawa 2001
Ten wpis został opublikowany w kategorii Fantasy, Historia i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „O problemach z Sztuką Złota:

  1. Kasztelan pisze:

    Pouczający artykuł, ale z mojej praktyki mało komu chce się ogarniać takie sprawy w rpg i zamiast do lochów latać do kantoru, a spróbuj używać innego systemu monetarnego niż dziesiętny. . Chociaż jak zwykle zależy to od grupy i może komuś spodoba się przygoda o tym jak na wsi nie mają wydać ze zdobycznego talentu, albo zrobić skok stulecia/ochraniać kupców właśnie podczas reformy

  2. hm pisze:

    Yup, tym bardziej, że w niektórych grach zdobyte XP zależy od wartości wyniesionego z lochu skarbu. Jak to Gygax mówił, „It’s just a dumb game.”

  3. Grisznak pisze:

    Jakby ktoś kiedyś zrobił RPG na podstawie „Spice & Wolf”, to wówczas nie byłoby zmiłuj, trzeba by to wszystko przerobić 🙂

Dodaj komentarz