Złe, mordercze gry: jak możemy się bronić? I czy możemy?

0176_c38aJak wszyscy wiedzą pewnie lepiej odemnie: dwa tygodnie temu w Ełku najpierw doszło do morderstwa, a potem czegoś w rodzaju zamieszek na tle rasowym. Te podjęte zostały w kilku innych miejscach. Zapytać się można co w ludziach siedzi? Doktor Grzegorz Linderberg jednak oświecił nas, mówiąc, że winne są gry komputerowe.

Pytanie brzmi: czy my, gracze komputerowi możemy się w jakiś sposób bronić przed pomówieniami?

Tło sytuacji:

Jak wiadomo, w Ełku doszło do wielostopniowej tragedii. Dwóch około 20 letnich mężczyzn (sądząc po komentarzach użytkowników na różnych serwisach społecznościowych: typowych sebików) udało się do baru z kebabami, prowadzonego przez obywatela Algierii, gdzie próbowało ukraść dwie butelki coli. Rozwścieczony właściciel jednak ich dogonił i zadźgał jednego ze sprawców nożem. Następnego dnia zebrał się około 500 osobowy tłum, chcący zapalić znicze i wyrazić sprzeciw przeciwko morderstwu. Znajdowały się w nim osoby agresywne, które wszczęły zamieszki obrzucając budynek kamieniami i butelkami z benzynom.

Jednocześnie tego samego dnia doszło do próby podpalenia mieszkania wynajmowanego przez Algierczyka. Trzy dni później zdemolowane i ograbione zostało też mieszkanie jego dziewczyny. W międzyczasie doszło do wybryków na tle rasistowskim w Lublinie i Wrocławiu, gdzie kamieniami obrzucono kebabbary należące w pierwszym przypadku do obywateli Bangladeszu, a w drugim do Hindusów (tak, żeby zachować związek logiczny).

Sytuacja jest dosyć przykra.

Za jej wyjaśnianie zabrał się jak już mówiłem Grzegorz Lindenberg. Dla osób, które nie wiedzą jest to doktor socjologii, jeden z (z takim nazwiskiem nie trudno zgadnąć) współzałożycieli Gazety Wyborczej oraz założyciel czasopisma po dziś dzień stanowiącego wzorzec dla polskiej prasy oraz dziennikarskiej rzetelności, czyli Super Expressu.

Uczony natychmiast odgadł przyczyny tragedii. Oddajmy więc głos ekspertowi:

A skąd to się bierze, ta agresja? To nie jest agresja specyficznie do imigrantów ani do obcych. To jest agresja, która szuka rozładowania. A bierze się z kilku rzeczy, z których na pierwszym miejscu postawiłbym agresywne gry komputerowe. Założę się, że jakby przepytać uczestników zamieszek w Ełku ile czasu poświęcają codziennie na takie gry to by się okazało, że wszyscy i po kilka godzin. Tam agresja jest premiowana i bezkarna. I naprawdę, jak ktoś jest agresywny przez kilka godzin dziennie codziennie to w życiu realnym będzie spokojny i pojednawczy? A drugie miejsce dałbym Internetowi, z agresją słowną, która nie tylko jest bezkarna ale i popierana przez grupę odniesienia, jest dla takiego środowiska normą.

No niestety, mamy tu do czynienia z typowym przykładem tego, co się dzieje, gdy system edukacyjny zawiedzie i na studia wyższe ukończy idiota.

3763_a535A ja się założę, że każdy z nich codziennie myje zęby i to ich tak wpieniło.

Komuś, kto jest doktorem socjologii, czyli kierunku, który bazuje głównie na statystyce nie powinno być trzeba tłumaczyć, czym są błędy korelacji.

Bo to, że Lindenberg chrzani jest oczywiste.

Po pierwsze: nie da się ukryć, że w Polsce istnieje agresja. Nie jest ona wymierzona w imigrantów, ani w obcych, tylko w szeroko rozumianych przedstawicieli cywilizacji arabskiej (oraz w tych, z którymi tłuszcza ich pomyli np. hindusów). O tym, czy ma ona podstawy, czy nie nie będziemy dyskutować.

Po drugie: ani przyczyny pośrednie, ani bezpośrednie zajścia nie wynikają z gier komputerowych. Przyczyny bezpośrednie są proste: dwóch cwaniaczków chciało ukraść dwie cole, ale miało pecha i trafiło na osobnika, który albo był niezrównoważony, albo był zestresowany, znerwicowany i przepracowany, więc jeden z nich skończył z nożem w brzuchu.

Shit happens…

Przyczynami niebezpośrednimi są:

  • Wysokiego poziomu niechęci społeczeństwa polskiego do szeroko rozumianych „Arabów”.
  • Wysoki poziom frustracji, od lat obecny wśród polskiej klasy niższej i „wykluczonych”.
  • Poczucie bezkarności i niemego przyzwolenia wynikłe z:
  • Ignorowania przez prokuraturę wystąpień rasistowskich (bo jak inaczej wyjaśnić to, że np. prokurator, w sprawie pana, który pali kukłę Żyda wnioskuje do sędziego o obniżenie sprawcy wyroku?).
  • Nacjonalistycznej i ksenofobicznej retoryki (acz nie praktyki) obecnego rządu.
  • Oraz braku reakcji tegoż rządu na podobne wybryki (bo jak inaczej można mówić o sytuacji, gdy minister sprawiedliwości twierdzi, że odzew „White Pride” „można interpretować różnie”?).

Ale nie to jest tematem dzisiejszym.

Jak się bronić?

Otóż: bronić się nie da.

Jedyną metodą jest internetowy flame.

Dlaczego tak jest?

Najprostszą zdawałoby się metodą obrony w takim przypadku byłoby złożenie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przeciwko artykułowi 212 Kodeksu Karnego, którego treść brzmi:

§ 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności,
podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.
§ 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
§ 3. W razie skazania za przestępstwo określone w § 1 lub 2 sąd może orzec nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego.
§ 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 odbywa się z oskarżenia prywatnego.

0859_0585_500Z ciekawości skonsultowałem temat ze znajomym radcą prawnym oraz z również znajomym adwokatem, którzy stwierdzili niestety, że czyn Grzegorza Lindenberga nie nosi znamion przestępstwa, a szkoda.

Wynika to z faktu, że Lindenberg nie obraził ludzi, a gry komputerowe. Inaczej byłoby, gdyby wyraził się podobnie o kimś imiennie, stwierdził, że odpowiada za to Empik lub CD-Project rozpowszechniając gry, albo nawet, że odpowiadają za to gracze komputerowi, Żydzi albo cykliści.

Po drugie: co wiem z własnego doświadczenia prokuratura bardzo niechętnie zajmuje się zniesławieniami. Przykładowo właśnie mój pracodawca miał problemy z trollem, który uporczywie zniesławiał naszą instytucję kultury na lokalnym serwisie internetowym. Prokurator dopatrzył się znamion przestępstwa, jednak uznał, że ani IP, ani fakt podpisywania się przez sprawcę imieniem i nazwiskiem, ani nawet używania własnego zdjęcia w Avatarze nie są dowodami, a jako, że facet się nie przyznał umorzył sprawę.

Pewna furtka:

Istnieje pewna furtka, którą dałoby się wykorzystać, mianowicie mieć nadzieję, że ktoś kiedyś powie, że za daną sytuację odpowiadają nie gry, a gracze komputerowi. Wówczas faktycznie można poczuć się urażonym i istnieją znamiona przestępstwa.

W szczególności pomogłoby, gdyby obrażony, a jeszcze lepiej obrażeni byli w stanie jakoś urzędowo udowodnić bycie graczami komputerowymi, na przykład będąc członkami Stowarzyszenia Graczy Komputerowych.

Które, nawiasem mówiąc kiedyś, kiedy będę już bogaty i będę mieć dużo czasu wolnego sobie właśnie celem sądowego pieniactwa założę.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Gry komputerowe, Wredni ludzie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 odpowiedzi na „Złe, mordercze gry: jak możemy się bronić? I czy możemy?

  1. Grisznak pisze:

    Niestety, trzeba po prostu poczekać, aż wymrze pokolenie ignorantów.

  2. Czytelnik pisze:

    Benzynom?

  3. DoktorNo pisze:

    Meta-analiza badań dotyczących zachowań agresywnych i gier wideo opublikowana w „Psychological Bulletin” Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego w roku 2010 wykazała niezbicie związek między brutalnością w grach a przemocą w życiu codziennym:

    Kliknij, aby uzyskać dostęp 10asisbsrs.pdf

    Ale jednocześnie owa meta-analiza wykazała wiele białych plam, min. wciąż nie ma badań w zakresie obojętnienie na przemoc w dłuższym czasie, czy związku przemocy z gier z zachowaniami prospołecznymi. Ciekawa jest obserwacja tła kulturowego, min. w Japonii i w innych krajach azjatyckich granie jest czynnością społeczną a za Zachodzie gracze grają samotnie (kumple online się nie liczą… 😛 )

  4. MajinYoda pisze:

    W sumie, po przeczytaniu całej masy książek, artykułów i stron internetowych poświęconych „badaniom” nad grami komputerowymi muszę stwierdzić, że p. Lindberg i tak łągodnie nas potraktował :).

    W końcu byliśmy już egoistami-nekrofilami, narcyzami, psycholami, przyszłymi młodocianymi przestępcami… Więc obwinianie gier o jedna tragedie więcej czy jedną mniej nie powinno nam robić różnicy ;).

    A tak szczerze – powstaje mnóstwo badań wykazujących, że gry nie wpływają na wzrost brutalności, ale te mające tezę „gry to zło” sa zwyczajnie popularniejsze.

    Choć niewiedza i działanie na domysłach ze strony dziennikarza i socjologa boli.

    • knightmartius pisze:

      Mnie przede wszystkim zaskakuje to, że opinie typu „gry to zło”, wygłaszane przez (podobno) wykształconych ludzi, nadal są popularne, tj. nic w tej kwestii się nie zmieniło od kilkunastu lat. Najwyraźniej jeszcze sporo wody upłynie, zanim gry będą miały wśród społeczeństwa lepszą opinię (w sensie że społeczeństwo znajdzie sobie innego chłopca do bicia).

      • MajinYoda pisze:

        Mam wrażenie, że nieprędko cokolwiek się zmieni. Czytam całkiem sporo artykułów, książek itd. na temat gier i, choć nigdy nie robiłem z tego jakis badań, mam wrażenie, że większość jest na „nie”.

        Oczywiście, badania pokazujące, że gry nie są złe istnieją. jednakże, niestety, wciąż niemal wszędzie są cytowane te drugie badania. Obawiam się, że wciąż nie chodzi o prawdę a o „tylko MY mamy rację, reszta się myli”.

        Odnośnie Twojego ostatniego zdania – pozostaje pytanie – co będzie tym chłopcem do bicia? 😉

Dodaj komentarz