Magia i polityka – jak moce nadprzyrodzone mogłyby wpływać na ustrój?

3767_24b4_620W trzeciej edycji Dungeons and Dragons państwa władane przez czarnoksiężników zbiorowo nazywane są „magokracjami”.

Jak w praktyce mógłby kształtować się taki ustrój oraz jaki miałoby to wpływ na życie mieszkańców tak rządzonego państwa?

Trochę teorii:

Myślę, ze różnego rodzaju czarownicy są dość mocno predysponowani do władzy i istnieje duże prawdopodobieństwo, że, gdyby istnieli, to by ją objęli. Już w ziemskich warunkach obietnica boskiej opieki czy skorzystania z magicznych mocy przypadających różnego rodzaju królom-bogom i królom-kapłanom dawała znaczącą władzę.

Geneza i wykształcenie się instytucji władzy jest socjologiczną zagadką. Niemniej jednak wiemy o niej na tyle dużo, by dało sie powiedzieć, ze magia bardzo przydałaby się w jej kształtowaniu. Generalnie Clifford Geertz uważa, ze państwa, pod względem typu władzy dzielą się na cztery rodzaje. Są to:

  • Państwa pluralistyczne, gdzie ludzie przekonani są o prawomocności rządów i o tym, że te gwarantują praworządność i ustrojową stabilność niezbędną do budowy dobrobytu
  • Populistyczne, czyli władane obietnicami, nie zawsze znajdującymi pokrycie w faktach.
  • Iluzoryczne, władane za pomocą kłamstwa i kuglarstwa, budującego specjalny obraz i autorytet elit.
  • Tyraniczne, w których władza wymusza posłuch za pomocą siły.

Ja dodałbym jeszcze piątą kategorię: państwa upadłe, w których władza zawiodła i nie funkcjonuje.

O ile czarownik, jeśli tylko nie jest poznaczonym mutacjami wyznawca Tzeenth’a w stosunku do wojownika, elektryka, posiadacza ziemskiego czy złego multimilionera nie ma ani większych, ani mniejszych szans, by objąć władzę w państwie pierwszego typu, tak nie da się ukryć, ze ma całkiem sporo możliwości, by władać państwem trzech pozostałych rodzajów. Obietnica użyczenia swej mocy lub tez ożycia jej dla poprawy losu społeczności byłaby zapewne dość przekonująca, albowiem czarownik ma faktyczne możliwości dokonania czegoś takiego. Podobnie może być on całkiem niezłym tyranem, bowiem w klasycznym wydaniu fantasy dysponuje on bardzo dużymi możliwościami projekcji oraz nakierowywania na cel siły. W państwach iluzorycznych dwór otacza się wyszukanym splendorem, przekonując o swej boskości i kontaktach ze światem nadprzyrodzonym, co czarownik też może zrobić otaczając się dworem nieludzi, mutantów, fantastycznych bestii czy demonów i żywiołaków. Albo po prostu używając magii iluzyjnej.

Niekoniecznie musi to oznaczać, że wszystkie państwa w danym uniwersum muszą być magokracjami, wiele zależeć będzie zapewne od ich wczesnej historii, możliwe są też wielokrotne i znaczące przekształcenia ustrojowe w biegu dziejów. O ile bowiem czarownik ma bardzo duże możliwości, tak nie jest jedynym, kto takimi dysponuje. Zręczny kłamca i krętacz ma nawet większe niż on szanse przekonać lud swymi, populistycznymi obietnicami. Podobnie utalentowany inżynier i organizator może skłonić lud do pracy celem osiągnięcia wielkiego, przyszłego dobrobytu np. dzięki sieci dróg i kanałów czy innych, publicznych robót albo organizacji armii, która zdobędzie niewolników i ogłosić się królem. Wojownik ma szanse zorganizować wokół siebie znaczną siłę zbrojną, po prostu podporządkować sobie swój lud i nawet wygnać magów z nowo utworzonego państwa. Zdolny kuglarz byłby zapewne w stanie udawać czarownika znacznie potężniejszego od innych magów lub wręcz uchodzić za boga.

4028_0e6dPrzydatne dziedziny:

Tym, co predysponuje czarowników do władzy i utrzymania się przy niej jest oczywiście magia. Jared Diamond twierdzi, ze władca, by utrzymać swoją pozycję musi zapewnić sobie dwie cechy (w zasadzie to trzy, trzecią jest ściągalność danin). Są to:

  • Monopol (w warunkach idealnych) lub przewaga (w warunkach realnych) informacyjna.
  • Monopol lub przewaga w dziedzinie stosowania siły.

Tak wiec, posługując sie wzorcami Dungeons and Dragons dla czarnoksięskich władców najważniejsze są moim zdaniem następujące dziedziny magii (w kolejności):

  • Wróżby: szkoła wróżb posiada dostęp do wielu czarów w rodzaju Poznania Charakteru, Czytania Myśli, Jasnowidzenie, Wykrycia Kłamstw, Manipulacji Pamięcią (szczerze mówiąc nie pamiętam, czy przynależny ono do niej czy Uroków), Jasnowidzenia, Dalekowzroczności, Poznania Przyszłości etc. Jest wiec wspaniałym źródłem informacji. Te zaś do sprawowania władzy są kluczowe, bowiem pozwalają reagować z wyprzedzeniem, albo po prostu na czas na mające miejsce wydarzenia. Szybkość reakcji natomiast jest kluczowa zarówno w zarządzaniu w trakcie pokoju jak i na wojnie (szogun Stanisław Koziej w „Teorii sztuki wojennej” twierdzi, ze wzrost tempa działania o 10 procent zwiększa szanse powodzenia operacji o 20 procent). Czarownik co jakiś czas posługujący się tego typu czarami mógłby np. strzec granicy przed napadami, monitorować swoje bezpośrednie otoczenie lub działania opozycji… Co więcej w odróżnieniu od sieci szpiegów jest odporny zarówno na zdradę, jak i konsekwencje dzielenia się swoją wiedzą z innymi ludźmi. O ile projekcję siły można sobie zapewnić za pomocą na ten przykład najemników tak Wróżby wydaja mi się zupełnie kluczową dziedziną magii.
  • Przywołania i Nekromancja: na drugim miejscu umieściłbym te dwie szkoły, które stawiam na równi. Każdy król-czarnoksiężnik musiałby samemu zdecydować, która z nich bardziej mu odpowiada. Nekromancja zapewnia lepszy dostęp do informacji (np. dzięki możliwości wywoływania i przesłuchiwania duchów), silniejszą magię bojową (Palec Śmierci, Zatrzymanie Serca) oraz większe możliwości chronienia własnego życia (dzięki zaklęciom pasożytniczym w rodzaju Wyssania Witalności oraz mocom pozwalającym na różne formy życia po życiu). Przywołania nie dają tego ostatniego, choć dzięki zaklęciom typu Zwierzęcy Szpieg i Zwierzęcy Posłaniec pozwalają na zdobywanie dużych ilości informacji oraz rozpowszechniania własnych, co jest równie istotne. Co więcej szkoła ta nie produkuje tak wiele czarnego PR, jak jej konkurentka. Przywołania dają też niezrównane możliwości projekcji siły dzięki zaklęciom takim jak Planarny Sojusznik, Przywołanie Potwora oraz (last but not least) Teleportacja. Dwa pierwsze czary są moim zdaniem lepsze niż Stworzenie Nieumarłego i dają one władcy możliwości wręcz niezrównane. Demony i żywiołaki są lojalne (a przynajmniej nie wchodzą w układy ze zwykłymi śmiertelnikami), darmowe (przynajmniej jeśli chodzi o ziemskie dobra) i potężne. Mogą też zostać użyte do rażenia wrogów czarownika w zasadzie w dowolnych miejscach. Podobnie, nieco moim zdaniem gorsi nieumarli. Co więcej, po jednokrotnym przywołaniu można je wysyłać w różne zakątki królestwa z różnymi misjami. Mogą wiec tłuc wrogów, prześladować buntowników, tropić i mordować opozycjonistów, odrabiać pańszczyznę na polach, uczestniczyć w robotach publicznych, pełnić funkcje dowódcze oraz tropić pierścienie władzy i transportujące je niziołki…
  • Uroki i iluzje: Obie te szkoły zapewniają dostęp do informacji (czary w rodzaju Przyjaciele, Dominacja, Manipulacja Pamięcią, Emocje, Strach) lub ograniczają zdolność przeciwników do jej zdobywania (Cisza, Niewidzialność, Kurtyna Prywatności, Iluzje) pozwalają tez na znaczna projekcje siły, zmuszanie ludzi do robienia tego, co chcemy (Dominacja Umysłowa, wszelka magia Emocji, Geasy) oraz ochronę własnej egzystencji (Rozmycie, Niewidzialność, Aura Strachu, Aura pokoju). Z uwagi na ich kluczowa role oraz dużą uniwersalność uważam je za bardzo istotne.
  • Odrzucenia: jest jedną z dwóch, sensu stricte bojowych szkół czarów. Osobiście jestem tego samego zdania, co Merlin z Amberu: czarownik powinien znać trzy czary obrony, trzy ataku i jeden ucieczki. I nie więcej (no, chyba, że gramy w DeDeki, tam magia działa na własnych zasadach). Powinny być to jednak zaklęcia bardzo dobre. Szkoła odrzuceń skupia się na czarach obronnych. Przynależą do nich wszelkie Magiczne Tarcze, Pola Siłowe etc. są to czary moim zdaniem relatywnie mało przydatne do sprawowania władzy: równie skuteczną ochronę zapewnić mogą mury zamków, wierna (np. dominowana umsyłowo) gwardia przyboczna i zastępy żołnierzy. Co więcej wymagają one kontaktu osobistego, co w warunkach zarządzania całymi królestwami nie zawsze musi mieć miejsce. Spożytkowanie ich wymagałoby więc od władcy-czarnoksiężnika ciągłego skakania po kraju za pomocą Teleportacji i osobistego tropienia wszelkich problemów, co zabierałoby mu czas potrzebny do zajmowania się zewnętrzną i wewnętrzną polityką. Moim zdaniem lepiej zadanie to powierzyć wykwalifikowanym czarownikom wojny, magom-inkwizytorom, nieumarłym lub wezwanym demonom. Szkoła odrzuceń ma jednak moim zdaniem wiele większy sens niż pokrewna szkoła Inkantancji, albowiem zapewnia ochronę i ułatwia projekcję siły. Po prostu: w momencie, gdy otoczyliśmy się już Polem Nietykalności siłę możemy projektować choćby za pomocą pałki.
  • Inkantacje: W DeDekach obejmują wszelkie oddziaływania na energię i moce elementarne. W skład tej szkoły wchodzą wiec wszystkie zaklęcia w rodzaju Ognistych Kul, Lodowych Burz, Łańcuchów Błyskawic i Porywistych Wichrów. Większa cześć z nich to czary bojowe. Moim zdaniem mają ograniczoną przydatność. Owszem, król-czarnoksiężnik powinien znać ich kilka do samoobrony, ale, w odróżnieniu od mocy takich, jak Geas czy Poznania Prawdy do prowadzenia polityki zewnętrznej i wewnętrznej albo zarządzania własnym dworem mu się nie przydadzą. Owszem, mogą się przydać do bitwy, ale na tym polu równie skuteczna okazać się może Masowa Dominacja Umysłowa, Wywołanie Strachu, Przywołanie Demonicznej Hordy lub też kilku wasalnych czarowników wojny…
  • Przemiany oraz Biała Magia: Biała magia nie jest wyróżniona w DeDekach i jest to jedyna dziedzina, która im umyka (oddziaływania te w tym systemie podchodzą pod nekromację). Przemiany natomiast obejmują takie zjawiska, jak zmiana kształtów, zmiana właściwości przedmiotów, zmienianie w kamie, wyczarowywanie cennych substancji. Boala magia to głównie odganianie demonów oraz zaklęcia uzdrawiające. Aczkolwiek mogą one być źródłem zamożności i autorytetu, tak niestety historycznie zawody z nimi związane wykonywali zwykle albo niewolnicy, albo wykształceni przedstawiciele warstw niższych: mieszczaństwa lub chłopstwa. Tak więc raczej nie sądzę, żeby władcy-czarnoksiężnicy sami się nimi posługiwali, choć, skoro Polską rządził elektryk, to czemu jakimś Gondorem nie może uzdrowiciel?

Niemniej jednak jakiego rodzaju ustroje mogliby stworzyć magowie? Moim zdaniem istnieje osiem możliwości. Są to:

Królowie dzikich:

2722_f711Wiele prymitywnych społeczności wierzy, że ich wodzowie (będący też jednocześnie kapłanami) sprowadza dobrobyt na swój lud. Król taki zajmuje się odprawianiem czarów, dzięki którym ziemia rodzi, wojownicy wygrywają w bitwach, w lasach jest obfitość zwierzyny etc. Jeśli którejś z tych rzeczy zabraknie oznaczać to może albo, że król nie przykłada sie do swego zadania (i wówczas należy go zdetronizować), albo, że wrogi król lub czarownik kradnie pogodę, zwierzęta i urodzaj (i wówczas należy go zgładzić).

Sadząc po listach czarów w wielu settingach oraz książkach w rodzaju „Ziemiomorza” Le Guin czarownicy jak najbardziej mogliby stworzyć tego typu ustrój. Wielcy magowie, plemienni szamani lub druidzi mogliby czerpać swój autorytet i szczególną z dobrodziejstw sprowadzanych na swój lud.

Obawiam się jednak, ze tego typu władza musiałaby mieć zasięg ograniczony do zasięgu mocy królów-czarnoksiężników. To musieliby być władcy niewielkich, plemiennych spoleczności ewentualnie państw-miast. Nie wykluczałbym możliwości powstania imperium, działającego na zasadzie: król-czarnoksiężnik + plemię wybrane + kilka podporządkowanych sobie plemion lub państw-miast nie opływających w łaski czarownika. Ewentualnie król czarnoksiężnik + plemię wybrane + kilka innych plemion / państw miast zarządzane przez udzielnych namiestników-czarnoksiężników będących uczniami głównego maga.

Republika arystokratyczna:

3510_5ebf_390Po drugie, wydaje mi się prawdopodobne powstanie republik arystokratycznych, podobnych do ustroju starożytnego Rzymu lub średniowieczno-nowożytnej Wenecji, ewentualnie oligarchii magnackiej na wzór staropolski. W obydwu tych miastach władza znajdowała się w rekach grup szczególnie zamożnych mieszańców. W Rzymie byli to właściciele ziemscy, w Wenecji kupcy posiadający tez duże majątki. Ci wybierali z pomiędzy siebie członków zgromadzenia oraz urzędników. By zwiększyć swą legitymację władzy (oraz nie dopuścić do niej plebsu) koszty sprawowania urzędów pokrywano z własnej kieszeni (choć nie do końca, wymienione państwa znały bowiem instytucje opłaty sądowej, bakszyszu oraz łapownictwa), podobnie też z własnej kieszeni pokrywano koszta służby wojskowej.

W świecie magicznym mogłoby dojść do identycznej akumulacji dóbr, jaka była podstawą republik arystokratycznyc: magowie mogliby okazać się równie sprawnymi właścicielami ziemi jak rzymscy senatorzy, albo kupcami, co Wenecjanie. Co więcej dzięki dużej zdolności projekcji siły z łatwością mogliby zając wysokie stanowiska w wojsku i przekształcić państwo w republikę rządzoną przez rody szlachciców-czarnoksiężników.

W świecie takim zasobem ulegającym kumulacji mogłaby być wręcz sama magia. Wydaje mi się, że byłoby to możliwe w szczególności tam, gdzie magia działa na modelu podobnym do tego, jakim zajmują się dedekowi zaklinacze i czarodzieje. Zaklinacze dziedziczą magię po przodkach. Jest to dla nich moc wrodzona i ekskluzywna. Łatwo więc wyobrazić sobie sytuacje, gdy kilka ich rodów zdoła zmonopolizować dla siebie władzę.

Czarodzieje są bardziej demokratyczni, ich umiejętności zależą od wykształcenia. Przy czym niestety wykształcenie w czasach dawnych zależało (i w zasadzie po dziś dzień zależy) od zasobności portfela. W wypadku czarownika jest ono bardzo drogie. Pojedynczy zwój z zaklęciem 1 poziomu w DeDekach kosztuje 25 sztuk złota, co odpowiada dwumiesięcznym wydatkom rodziny z niższych warstw lub połowie miesięcznych wydatków rodziny z klasy średniej.

A mag 1 poziomu nie jest szczególnie dużo wart. By w ogóle coś oznaczał należy wymagać, by znal przynajmniej magię 3-4 poziomu. Są to wiec kwoty niebagatelne. Majątek posiadany w czarach, przez bazowego czarownika z dostępem do magii 3 poziomu to 1750 sztuk złota. Wystarczyłoby to na zakup dwóch domów pod wynajem, udziału większościowego w barce handlowej lub pięć lat życia (nawiasem mówiąc znaczy to, że w tych DeDekowskich światach ludzie strasznie dobrze zarabiają… Dwa domy za 5-letnie pobory… Kto tak w Polsce zarabia?).

Oczywiście inaczej wygląda to, jeśli dany mag jest potomkiem czarodzieja i czarodziejki, którzy już te (i wiele innych) czarów znają. Ludzie tacy mogliby więc skumulować nagromadzone przez lata bogactwo i wykorzystać je do powiększenia swego majątku (samo małżeństwo i związana z tym wymiana ksiąg czarów wystarczyłaby, żeby znacząco ich w sztuce podciągnąć). Za złoto kupić ziemię (która przyniosłaby im jeszcze więcej dochodów), statki handlowe, albo nawet zająć się lichwą. Koniec końców zakupić tytuły arystokratyczne i objąć władzę w Republice.

Oświecony absolutyzm:

3578_9ad4Jest to coś w rodzaju dyktatury w białych rękawiczkach. W ustroju takim władza znajduje się w rękach jednej osoby i jest niczym nieograniczona (za wyjątkiem wprowadzonych wcześniej praw). Jednym z takich praw jest zwykle prawo o obrazie majestatu, które każe za wszelka krytykę władzy (także na zasadzie „król ma pryszcz na nosie”). Jednocześnie władca uznaje niektóre swobody swoich obywateli, jak wolność zgromadzeń, wyrażania niektórych opinii, wolności gospodarcze, przywileje szlacheckie etc. By podtrzymać fasadę dobrobytu władcy zwykle troszczą się o rozwój państwa na arenie międzynarodowej, rozwój sztuki, potęgę armii, patronują nauce etc. Przy czym ma to charakter wybiórczy, państwa takie bardzo często są bowiem wybitnie konserwatywne. Z jednej strony społeczeństwo rzadko w nich pragnie zmian i reform (te często są bowiem postrzegane jako sposób na wzmocnienie władzy królewskiej i erozję swobód), z drugiej strony władcy też często są nim przeciwni, gdyż obawiają się wzmocnienia politycznego zaplecza reformatorów i utratę własnej absolutystyczności. Działa to do tego stopnia, ze Habsburgowie w XIX wieku uwalili nawet wprowadzenie do wojska karabinów ładowanych odtylcowo, gdyż obawiali się, że za bardzo wzmocni to lobby wolnomyślicielskich producentów broni i fabrykantów.

Ustrój taki moim zdaniem dość dobrze nadaje się dla jakiegoś rodzaju królów-magów i królów-kapłanów, którzy niewątpliwie byliby w stanie rządzić swymi państwami w sposób oświecony np. dzięki temu, ze znaliby przyszłość dzięki wróżbom lub bezpośredniemu przewodnictwu bogów. Jak na mnie najpewniej wygenerowałby on coś w stylu Ksieżycowego Królestwa (jeśli ktoś kojarzy Sailor Moon): państwa bali i pałaców, rządzonego przez mądrego (a raczej takiego, o którym nikt nie mówi, ze jest głupi), dobrego (a dokładniej takiego, o którym nikt nie mówi źle), sprawiedliwego w granicach rozsądku władcę, zamieszkanego przez szczęśliwych, wiecznie uśmiechniętych (bo król co jakiś czas rzuca Raise Morale) poddanych.

Opozycji by nie było, bo władca co jakiś czas spotykałby się z tejże liderami, rzuca na nich jakiś Gwałt Na Umyśle czy inne Uzdrawiające Światło Księżyca i sprawiał, ze ci dochodziliby do wniosku, ze ich prawdziwa pasją jest np. hodowla motyli lub studiowanie piękna płatków róż i odchodzili z polityki.

Tyrania czarnoksięska:

2986_3f2cPatrząc na listy czarów do rożnych gier RPG nie jestem pewien, czy to faktycznie czarna magia wypacza osobowość, czy tez biorą się za nią wyłącznie ludzie z zaburzeniami.

Niemniej jednak jest to wymarzone narzędzie dla tyranów i dyktatorów.

Zasadniczo tyranie od monarchii absolutnej odróżnia to, ze tyran nie przestrzega prawa, nawet takiego, które sam ustanowił. W efekcie państwa te rzadko są stabilne, a zmiany u władzy raczej nie odbywają sie w sposób prawny: tyrani są obalani (zwykle przez następnych tyranów) lub tez po ich śmierci odbywa się walka o władze pochłaniająca liczne ofiary. Wyjątkiem są sytuacje, by tyran przekazał koronę wyznaczonemu przez siebie następcy.

Z tego też powodu władcy takich państw zwykle kierują się lękiem, a ich głównym celem jest polityka wewnętrzna. Tyrani zwalczają zarówno opozycje, jak i wszelkie oddolne inicjatywy (gdyż te mogłyby doprowadzić do zgromadzenia kapitału politycznego przez ich organizatora), nawet zupełnie niegroźne, jak zbieranie datków na cele charytatywne. Z tego samego powodu tępią też prywatny biznes oraz doprowadzają do osłabiania struktur państwa, w szczególności wojska i policji (na rzecz własnej gwardii przybocznej). Te, mimo, ze przydatne do tępienia opozycji często zarządzane są w sposób celowo nieudolny. Szeregowców skłóca się z oficerami, a tych z szeregowymi, z podoficerów robi się natomiast kastę kapusiów. Wojsko dzieli się na sztuczne jednostki nie mogące samodzielnie wykonywać żadnych zadań taktycznych, np. dzieląc je na pułki samej artylerii, samych czołgów, samej piechoty, samych saperów, samych zwiadowców etc. gdzie często nawet najbardziej bazowe współdziałanie (np. wezwanie wsparcia artyleryjskiego przez piechotę) musi być zatwierdzone przez naczelnego dowódce (którym zwykle jest tyran we własnej osobie). Wszystko to, żeby utrudnić ewentualny pucz.

W takich warunkach siła która gwarantuje osobistą potęgę może stanowić poszukiwaną wartość dla tyranów (bo w końcu sami nie zbuntują się przeciwko sobie). Nie zdziwiłbym się więc, gdyby każdy dyktator, który zdołał dostać się do władzy od razu zaczynałby od studiowania czarnej magii, zawierania paktów z Chaosem i zmienienia się w licza.

Baronowie czystej krwi:

Akumulacja majątków, sprzyjającą akumulacji magii (i odwrotnie, akumulacja magii sprzyjająca akumulacji majątków) mogłaby tez doprowadzić do powstania rozległych, magnackich latyfundiów, w skład których wchodziłyby nie tylko cale klucze wsi, ale też obsługujące je miasteczka oraz zapewniające ich ochronę zamki. Władzę nad nimi mogłyby objąć rody feudałów-czarnoksiężników.

Myślę, że system taki z jednej strony zapewne przypominałby ustrój z Harrego Pottera (lub jego wczesną wersję), powstałyby więc rody od pokoleń dzierżące magię, mające własną obyczajowość i z góry patrzące zarówno na nie-magów jak i tych magów, którzy nie maja arystokratycznego pochodzenia. Ci stworzyliby szlachtę tytułowa.

Niżnej stanęłaby oczywiście szlachta drobna, lub nietytułowa, która mogłaby lecz nie musiała pochodzić z rodów czarnoksięskich. Ta w dużej mierze zajmowałaby się obsługą potrzeb magnaterii. Szlachta taka mogłaby obejmować klasyczne rycerstwo, zapewniające obronę, składać się z mniejszych adeptów, wykonujących rożne usługi magiczne, na które pan i władca nie chciałby tracić mocy lub wręcz składać się z rożnych, służebnych istot magicznych, w rodzaju olbrzymów, trolli, wilkołaków, wampirów etc. Lub też (co moim zdaniem jest najbardziej prawdopodobne) stanowić mieszankę wszystkich tych trzech kategorii.

Niemagiczni natomiast zapewne służyliby za pańszczyźnianych chłopów.

Pod względem politycznego ustroju państwa takie zapewne byłyby zapewne dość klasycznymi monarchiami stanowymi.

Despotyzm królów-bogów:

7400_e90e_500Kolejnym moim zdaniem prawdopodobnym ustrojem jest państwo rządzone przez króla-boga, podobne do starożytnego Egiptu. Jest to moim zdaniem szczególnie prawdopodobne, jeśli król faktycznie okazałby się bogiem, półbogiem lub kapłanem silnie przez bóstwo sterowanym. Szczególnie predysponowani mogą być do tego stanowiska wszelcy adepci magii typu kapłańskiego, linie krwi zaklinaczy oraz osobnicy pokroju Exalted z Exalted.

Myślę, ze państwo takie faktycznie pod wieloma względami przypominałoby dawny Egipt. Jego głową byłby władca dysponujący władzą absolutną, jego słowo byłoby natomiast wyrocznią i prawem. Funkcje zwierzchnie nad społeczeństwem sprawowaliby natomiast kapłani, którzy z jednej strony odprawialiby na cześć władcy rytuały, dbali o jego kult (i być może przesyłali mu moc), a z drugiej przekazywali ludowi jego wole, pilnowali jej wdrażania, zbierali daniny oraz prowadzili administracje i księgowość.

Niemagiczni chłopi natomiast odprawialiby pańszczyznę w zamian za łaskawe zezwolenie uprawiania części królewskich ziem. Prawdopodobnie istniałaby też jakaś warstwa wojowników, utrzymywana przez Króla-Boga, znajdująca się pośrodku, miedzy opływającym w dostatki klerem, a klepiącym biedę chłopstwem.

Państwa reakcjonistyczne:

2923_3986_500Ustroje polityczne takie jak monarchia absolutna, oligarchia magnacka, republika arystokratyczna czy wręcz tyrania budzić mogą sprzeciw. Zwłaszcza wśród tych, którzy nie partycypują w zapewnianej przez nie władzy. Mogłoby to doprowadzić do powstania państw działających na zasadzie państw reakcyjnych, celowo ustawiających się w kontraście do magokracji. Państwa takie mogłyby nawet postanowić magów wygnać lub aktywnie zwalczać, tak, jak ma to miejsce w świecie Monastyru.

Uważam, że w uniwersach fantasy kraje niemagiczne mogłyby być wtórne i młodsze od magokracji. Spowodowane jest to faktem, że bardzo często magia jest niezależna od postępu technicznego i pierwsze magokratyczne państwa mogłyby budować nawet społeczeństwa dzikich (w oparciu o druidów, kapłanów czy zaklinaczy), którym magia dawałby zdecydowaną przewagę nad społecznościami niemagicznymi (jedynym typem magii, który w jakikolwiek sposób powiązany jest z rozwojem społecznym jest model czarodziejski, polegający na nauce czarów, pozostałe zależą tylko i wyłącznie od łaski bogów lub wrodzonego daru). Przewaga ta natomiast topniałaby wraz z kolejnymi odkryciami technicznymi.

Do kategorii krajów reakcjonistycznych zaliczyłbym:

  • Państwa założone przez dawne, barbarzyńskie plemiona, które prześladowane były przez oryginalne magokracje, a którym to plemionom udalo się koniec końców rozwinąć i utworzyć własne, odrębne struktury państwowe.
  • Zbuntowane prowincje lub kolonie
  • Magokracje po społeczno-politycznych lub religijnych rewolucjach, które doprowadziły do obalenia magów.
  • Państwa utworzone na gruzach dawnych magokracji przez zewnętrznych zdobywców w typie Wilhelma Zdobywcy czy Czyngis-chan, którzy to zdobywcy pozują na wyzwolicieli.

Państwa takie mogłyby wręcz tępić magów, tak jak ziemskie demokracje długo zwalczały wszelkie formy elitaryzmu i działalności arystokratycznej. Mogłyby też całkowicie pozbyć się czarowników ze swoich szeregów. Ich zdolność przetrwania moim zdaniem zależna byłaby od umiejętności przyciągnięcia utalentowanych jednostek nie będących magami, zwłaszcza zarządców, kopców, księgowych, szkutników, dowódców wojskowych etc. Jeśli ta okazałaby się wystarczająco duża, to państwa takie mogłyby się rozwijać i trwać.

Dużo zależałoby też od ich otoczenia. Monarchie absolutne oraz tyranie, z racji na rozmaite patologie życia społeczno-politycznego (tzn. z powodu ukręcania głowy wszystkim inicjatywom, które mogłyby zaburzyć status quo i w ten sposób zmniejszyć władzę głowy państwa) najczęściej nie należą do najefektywniej zarządzanych krajów. Tak wiec nawet konfederacja plemienna, pod wodzą kilku, niechętnych magii Conanów, Genzeryków i Ragnarów Lodbroków mogłaby wstrząsnąć ich posadami.

Państwa konserwatywne:

7508_619e_500Obecność magii nie musi jeszcze oznaczać władzy. Przeciwnie, jest dość prawdopodobne, że w wielu państwach ta znajdować się będzie na uboczu, tak, jak na Ziemi przez wiele stuleci znajdowała się nauka. Pomijając światy, w których magia jest zła, niebezpieczna dla użytkownika, nieprzewidywalna, skrajnie rzadka lub zwyczajnie słaba jej uprawianie, mimo, ze czary mogą być potężnym narzędziem nie musi gwarantować umiejętności przywódczych, managerskich, strategicznych, instynktu politycznego i innych, niezbędnych władcy cech.

Tak więc zamiast magów do władzy dojść mogą przywódcy wojskowi, organizatorzy, zarządcy, architekci-kapłani etc. Ewentualnie magowie mogą zostać koniec końców obaleni lub zepchnięci na margines przez tego typu niemagicznych wodzów.

W społeczeństwach takich magowie mogą być prześladowani za sam fakt bycia magami. I to nawet, jeśli realia danego uniwersum nie zakładają istnienia żadnego rodzaju złych czy niepokojących mocy, nekromancji, demonologii, chaosu etc.

Powód takiej sytuacji jest prosty: magia może być potencjalnym źródłem władzy oraz politycznego poparcia. Społeczeństwa arystokratyczne, teokratyczne, tyranie, monarchie absolutne etc. są często bardzo o władze zazdrosne. Na Ziemi często prześladowano uczonych, gdy tych tezy burzyły porządek społeczny. Chińczycy zakazali handlu morskiego, gdy okazało się, ze kupcy nadmiernie się bogacą i stają się przez to bardziej wpływowi od mandarynów. Habsburgowie woleli zbroić się w przestarzałe karabiny odprzodowe, by nie wzmocnić na swoich ziemiach przemysłowców, którzy mogliby zachwiać skostniałymi strukturami ich państwa.

Tak wiec władcy fantasy mogą równie chętnie prześladować nawet zupełnie niegroźne typy magów, żeby czasem ci nie stanęli w opozycji wobec nich.

Mag magowi wilkiem:

Co więcej prześladowania mogą być prowadzone również przez pozostających u władzy magów (i to zarówno po prostu jako prześladowania lub też pod przykrywką zwalczania Chaosu, nekromancji, czarnej magii etc). Prowadzone mogą być zarówno przez inkwizytorów, jak i przeszkoloną, magiczną policję w rodzaju Aurorów z Harrego Pottera czy Strażnikow z Harrego Dresdena. Powód jest prosty: jeśli u władzy znajdzie się czarownik lub klika czarowników, to nie ma co się dziwić, że nie będą oni chcieli, żeby im nowa klika wyrosła pod bokiem.

W szczególności, jeśli legitymacja ich władzy sprowadza się do posiadania wielkiej, magicznej mocy lub nadprzyrodzonego przewodnictwa.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „Magia i polityka – jak moce nadprzyrodzone mogłyby wpływać na ustrój?

  1. Karoluch pisze:

    Jeszcze tekstu nie czytałem, ale prawdopodobnie byłoby to coś takiego jak Ministerstwo Magii w Harry’m Potterze, czyli kompletny bajzel, które jeden tłumok Voldek jak się przyłożył to obalił.

  2. Grisznak pisze:

    Dobrze ewolucję takiego ustroju pokazuje Wiedźmin. Mamy tam więc państwa, gdzie magowie praktycznie rządzą z za kulis (cała Północ w książkach i pierwszej oraz drugiej grze, a także elfy), państwa, gdzie magów wzięto za twarz i sprowadzono do roli posłusznego narzędzia w rękach władzy (Nilfgaard) i wreszcie państwa, gdzie wytępiono magów i które zapewne pójdą w kierunku modelu reakcjonistycznego (Redania)

Dodaj komentarz