Kanon Sapkowskiego – krytycznym okiem

2347_rekopis-znaleziony-w-smoczej-jaskini-300Literatura fantasy zawsze była traktowana w Polsce po macoszemu nawet wśród miłośników fantastyki, w efekcie czego brakuje jakichkolwiek opracowań czy przewodników po niej. Nic więc dziwnego, że wydany w 2001 roku „Rękopis znaleziony w smoczej jaskini” Andrzeja Sapkowskiego bardzo szybko stał się dziełem niemal kultowym, przez niektórych fanów traktowanym wręcz jako Biblia Fantasy. Wśród licznych esejów umieszczonych w tej dość chaotycznej książce autor opublikował także swój kanon wiadomej literatury. W tym wpisie przyjrzę mu się dokładnie.

Pomysł zajęcia się tym tematem „podsunęła mi” Eire posługując się w tym celu wrodzoną sobie subtelnością i urokiem (czyt. kazała mi to zrobić, po czym pilnowała, żebym się z tej obietnicy wywiązał). Powodem była nasza dyskusja na IRC-u, która wywiązała się po tym, gdy wkleiła linka i zapytała, które z wymienionych książek warto przeczytać.

Otóż: moim skromnym zdaniem nie wszystkie.

Listy zawierające kanoniczne pozycje zwykle tworzy się mając na myśli trzy główne cele:

  • stworzenie spisu książek dobrych, stanowiących najlepszych przedstawicieli danego gatunku
  • stworzenia spisu pozycji ważnych, które wpłynęły na jego rozwój
  • stworzenie spisu książek reprezentatywnych dla gatunku oraz pozwalającej zorientować się w jego podgatunkach

Listy takie nie zawsze się pokrywają. Wręcz przeciwnie: dzieła nowatorskie i przełomowe niejednokrotnie nie wytrzymują próby czasu, bowiem niestety „świeżość” jest cechą, którą najłatwiej utracić, zwłaszcza, jeśli zdobędzie się grono naśladowców, które nasz pomysł powieli, natomiast fakt, że coś było popularne i zdobyło sobie licznych naśladowców nie znaczy też, że było przełomowe lub dobre, co ewidentnie udowadnia casus „Zmierzchu”.

Co zaś się tyczy kanonu Sapkowskiego, to po jego lekturze trudno określić, jaki cel przyświecał autorowi. Tak naprawdę trudno powiedzieć nawet, by był to kanon Fantasy, bowiem wiele pozycji umieszczonych w tym spisie nie należy do gatunku.

Kanon umieszczony w pierwszym wydaniu „Rękopisu” składał się z następujących pozycji:

31c9ccaa9796ad5534adc2de3f42eae91. John Ronald Reuel Tolkien, Hobbit: Książka, co do której nie można mieć wątpliwości, że powinna stanowić kanon literatury fantasy. Hobbit, podobnie jakWładca pierścieninakreślają większość tematów i motywów, które następnie powielane będą przez kontynuatorów.

2. Robert E. Howard, cykl Conan: Mimo, że żaden z nich nie był pierwszym twórcą fantasy za duchowych ojców gatunku uważa się Tolkiena i właśnie Howarda. Przez lata wręcz dzielono książki na korzystające z inspiracji jednym lub drugim (model taki forsuje między innymi Sapkowski w „Rękopisie”). O ile Tolkien jest z całą pewnością ojcem fantasy epickiej, tak Howard począł fantasy heroiczną lub sword and sorcerry (terminy te często mylone, zwykle też używane nieprawidłowo). Mimo sławy cykl o Conanie jest bardzo niedoceniany i moim zdaniem okaleczony przez filmowe adaptacje oraz późniejszych naśladowców.

Owo niezrozumienie ma swe źródła w fakcie, że twórczość Howarda jest bardzo nierówna i podzielić z grubsza można na:

  • prace, które napisał mając na nie pomysł, będące po dziś dzień perłami gatunku. Na tej liście należy umieścić opowiadaniaFeniks na mieczu,Córka mroźnego olbrzyma,Bóg w amforze,Wieża Słonia,Szkarłatna Cytadela,Królowa Czarnego Wybrzeża,Czarny kolos,Stalowe cienie pod księżycem,Xulthal o zmroku,Łotrzy w domu,Za Rzeką Czarną,Czerwone ćwiekioraz powieśćGodzina Smoka
  • prace, które napisał dla kasy, często na jedno kopyto jak:Sadzawka czarnych ludzi,Dolina zaginionych kobiet,Diabeł w stali,Ludzie Czarnego Kręgu,Wiedźma się narodzi,Słudzy Bit-Yakina,Czarny przybysz,Ludożercy z Zambuli

3. Fletcher Pratt & L. Sprangue de Camp, cykl Przygody Harolda Shea

Przygody Harolda Shea wymieniane jako ważne źródło inspiracji przez wielu późniejszych pisarzy Fantasy, jednakże osobiście nie jestem pewien, czy warto je czytać. Nie miałem do czynienia z tym akurat aspektem twórczości wymienionych pisarzy, jednak niestety inne ich książki wywarły na mnie na tyle negatywne wrażenie, że poprostu nie miałem ochoty kontynuować przygody z ich twórczością..

4. Clive Staples Lewis, cykl Opowieści z Narnii

IMHO z tego cyklu warto przeczytać tylko dwie książki: Lew, Czarownica i Stara Szafa oraz Książę Kaspian. Pozostałe trudno nazwać literaturą fantasy. To bardziejIlustrowana Biblia dla dzieci. Im dalej w las, tym literatura ta jest bardziej nawiedzona.

5. John Myers Myers Silverlock

umierajaca-ziemia-tomy-1-2-b-iext220437676. Jack Vance, cykl Umierająca Ziemia

Umierająca Ziemiajest dziełem absolutnie kanonicznym, które stanowiło inspirację dla tysięcy późniejszych pisarzy. Gdybym miał wskazać dziesięciu autorów, którzy moim zdaniem wywarli największy wpływ na fantasy Vance byłby jednym z nich.

Mimo to nie jestem pewien, czyUmierającą Ziemięwarto czytać. Spowodowane jest to w pierwszej kolejności specyficznym, bardzo trudnym stylem autora, który albo wprawia w zachwyt, albo odstrasza.

7. John Ronald Reuel Tolkien, Władca Pierścieni + Silmarilion

Władca Pierścieni z całą pewnością jest pozycją, która powinna znaleźć się w każdym kanonie nie tylko fantasy, ale też literatury XX wieku. Na ten temat nie ma sensu nawet dyskutować. Jeśli natomiast chodzi o Sirmarilion to nie jestem pewien. Sirmarilion to natomiast duża dobudówka i dodatek do Władcy Pierścieni, pogłębiający Śródziemie. Nie jestem jednak pewien, czy jest to pozycja dla gatunku w jakikolwiek sposób kluczowa. Tak naprawdę jest ważniejsza jako dzieło tolkienistyczne niż jako książka fantasy.

Część początkujących fanów Władcy Pierścieni zaczyna lekturę dzieł Tolkiena właśnie od Sirmarilionu, potem przechodzi do Hobbita i Władcy Pierścieni. IMHO nie jest to odpowiednia kolejność. Sirmarilion należy czytać na końcu i to tylko, jeśli czuje się ku temu głęboką potrzebę.

Acha… Istotną w wypadku Władcy Pierścieni kwestią jest tłumaczenie. Za kanoniczny i najlepszy uchodzi przekład Marii Skibniewskiej, choć także ten Marii i Cezarego Frąców nie jest złe. Jeśli natomiast chodzi o translację Jerzego Łozińskiego, to należy jej unikać jak ognia.

8. Fritz Leiber, cykl Saga o Fafhradzie i Szarym Kocurze

Cykl o Fafhradzie i Szarym Kocurze z pewnością należy umieścić w kanonie fantasy choćby ze względów historiograficznych, choć osobiście nie jestem pewien, czy warto go współcześnie czytać. Jest to cykl fantasy barbarzyńskiego, w swoich czasach bardzo popularny. Miejscami pisany jest na serio, miejscami stanowi natomiast parodię gatunku. W tym pierwszym wydaniu jest taki sobie… A co do drugiego, to powiedzmy sobie szczerze: leżącego się nie kopie. Ponadto fantasy barbarzyńskie nie jest w tym momencie szczególnie popularne, więc wyciągamy z lodówki dawno wystygłego kotleta.

9. Poul Anderson, Zaklęty miecz

Ponownie książka, której umieszczeniu na tej liście się nie dziwię. Słabo u nas znanyZaklęty mieczjest moim zdaniem jedną z najlepszych powieści fantasy jakie napisano. Jednocześnie jest to powieść bardzo wpływowa, odniesienia do której można znaleźć zarówno u Moorocka (i pośrednio w całym późniejszym, brytyjskim fantasy oraz nurcie New Weird) jak i w Dungeons and Dragons (więc pośrednio też w całym fantasy amerykańskim). Co więcej, w odróżnieniu od wielu innych tytułów na liście jest to powieść, która zestarzała się tylko w niewielkim stopniu.

Miecz-dla-krola-TH-White-_bc1625310. T. H. White, Był sobie raz na zawsze Król

Oj…

Osobiście tytuł ten umieściłem na liście 10 najlepszych książek fantasy i uważam, że zasługuje on na miejsce w kanonie. Tym bardziej, że książka na zachodzie jest znana, popularna i wpływowa. Dość mocno naznaczyła też współczesne wyobrażenie o kanonie arturiańskim.

Z drugiej strony: jest to pozycja dość post-modernistyczna (jeśli można tak mówić o czymś napisanym przed II wojną światową) i specyficzna. Oznacza to, że jednemu czytelnikowi będzie się ona podobać, komuś innemu natomiast nie. Bałbym się polecać w ciemno.

11. Poul Anderson, Trzy serca i trzy lwy

Jest to jedna z najbardziej wpływowych powieści fantasy, a co więcej pozycja, która odcisnęła swoje piętno na całym gatunku. Problem w tym, że jednocześnie jest to też książka przestarzała, która bardzo mocno trąci myszą, trzymając poziom słabych nowelizacji gier RPG. Uczciwie mówiąc to nie widzę sensu, by obecnie czytać z przyczyn innych, niż historiograficzne.

12. Robert A. Heinlein, Szlak chwały

Pierwsza książka, którą z tej listy bym usunął. Heinlein jest bez wątpienia jednym z najbardziej wpływowych autorów, ale nie fantasy tylko science fiction.Szlak chwałynie jest wyjątkiem w jego twórczości, co Andrzej Sapkowski sam przyznaje tłumacząc potem mętnie, żeutrzymuje stylistykę, co nawiasem mówiąc nie jest prawdą. Co więcej pozycja ta nie jest ani ważna, ani znana, ani wpływowa, ani dobra, ani też nie zdobyła żadnych, ważnych nagród (a przynajmniej na Wikipedii nic o tym nie pisze). Tak więc spokojnie można byłoby z tego kanonu wykreślić.

Moja propozycja: Diuna

Jeśli już musimy umieszczać na liście jakąś powieść Science Fiction, to osobiście wskazałbym raczej „Diunę” Franka Herberta. Raz, że jest znacznie lepsza od „Szlaku Chwały”, dwa, że w znaczący sposób wpłynęła na całą fantastykę, włączając w to także fantasy, w którym nierzadko można znaleźć motywy i tematy pochodzące właśnie z „Diuny”.

Ważna sprawa: na rynku dostępna jest wersja „Diuny” przetłumaczona przez Jerzego Łozińskiego. Trzeba mu przyznać, że tym razem dokonał prawdziwego cudu: przetłumaczył powieść gorzej, niż udało mu się to w wypadku Władcy Pierścieni. Wersja ta zdecydowanie nie nadaje się do czytania.

13. Andre Norton, cykl Świat Czarownic

Zdania o cykluŚwiat Czarownic podzielone, bywają więc osoby, które go uwielbiają tak samo, jak bywają takie, które go nie cierpią. Ja prawdę mówiąc próbowałem podchodzić do niego kilkakrotnie, za każdym razem jednak poległem z kretesem. Po prostu jest to esencja kobiecej fantasy w całym jej wydaniu i z wszystkimi jej zaletami oraz wadami skondensowanym do granic wytrzymałości.

Ogólnie rzecz biorąc Andre Norton jest autorką, na której tak naprawdę kobiece fantasy zarówno się zaczęło, jak i się skończyło, tym bardziej, że znaczna część najbardziej wpływowych autorek gatunku uczyło się od niej, albo fizycznie, albo duchowo, czerpiąc z niej wzorce.

14. Michael Moorcock, cykl Elric z Melnibone

Wpływ Elrica na fantasy jest bezdyskusyjny, tym bardziej, że Moorcock za jego pomocą dyskutuje zarówno z Howardem jak i z Tolkienem, dość mocno ich krytykując. Jego twórczość natomiast była naśladowana przez tysiące innych twórców, inspirowała Terryego Pratchetta oraz dała podwaliny zarówno pod Warhammer jak i Dungeons and Dragons.

Dyskutować można natomiast o jej poziomie literackim, który niestety jest nieszczególny. Rozmawiać można też długo o panującym w niej chaosie, oraz o licznych sequelach, prequelach i crossoverach, którymi autor tylko go potęguje.

Jeśli ktoś chce czytać Elrica z Melnibone to należy robić to w następującym porządku: najpierw oryginalne opowiadania z lat 60-tych wydane w Polsce w tomach „Śniące Miasto,Kronika Czarnego mieczaiZwiastun Burzy, następnie zabrać się zaSagę o Erokese Wiecznym Wojowniku, potemSagę o Corumie(obydwaj innymi bohaterami stworzonymi przez Moorcocka), a na koniec resztaCyklu o Elryku. W innym układzie twórczość Moorcocka gubi się we wzajemnych odniesieniach i zwyczajnie jest niezrozumiała.

url15. Peter S. Beagle, Ostatni jednorożec

Ponownie pozycja niewątpliwa, nie wymagająca ani krytyki, ani dłuższego omówienia. W 1988 roku nakręcono też film animowany. Twórcą jego scenariusza był sam Peter Beagle, tak więc jest on bardzo wierny duchowi i treści oryginału.

16. Ursula K. Le Guin, cykl Ziemiomorze

Tak, ale…

Cykl Ziemiomorze należy do niewątpliwej klasyki gatunku. Niemniej jednak klasyczne i kultowe tylko pierwsze trzy tomy:Czarnoksiężnik z Archipelagu,Grobowce AtuanuiNajdalszy brzeg, przy czym IMHO naprawdę dobry jest tylkoCzarnoksiężnik, a pozostałe można pominąć.

Jeśli chodzi o pozostałe to oryginalna trylogiaZiemiomorzazostała ukończona w roku 1972 i przez blisko dwadzieścia lat autorka nie napisała żadnej nowej powieści osadzonej w tym świecie. W czasie tym jak przeczytać można we wstępie doTehanu autorka dała się nawrócić na feminizm (tu informacja, którą należy umieścić, bo blisko 60% czytelników tego bloga stanowią kobiety: nie lubię feminizmu i innych ruchów lewicowych z tcyh samych powodów, dla których nie lubię ruchów prawicowych: jedne i drugie kierują się emocjami i pragnieniami, a nie pragmatycznym namysłem). Przemiana religijna sprawiła, że uświadomiła sobie jej najpopularniejsza książka była mizoginicznym dziełem seksistowskim, postanowiła więc ten grzech naprawić pisząc jej kontynuację.

W efekcie IMHO „Tehanu” nadaje się do czytania wyłącznie z badawczego punktu widzenia, bo (nawet bez ideologii) jest słaby.. Pod tym względem jest to powieść dość interesująca, zawiera bowiem wszystko to, co znajduje się w kobieco-feministycznym fantasy, a czego nie było u Andre Norton.

Jako, że Tehanu nie wystarczyło, by Ziemiomorza ukatrupić Le Guin w 2001 roku przygotowała kolejny gwóźdź do jego trumny pod tytułemInny wiatr. Ten ogólnie jest pozycją słabą.

17. John Gardner, Grendel

18. Roger Zelazny, Widmowy Jack

Ponownie pozycja bezdyskusyjna, choć nieco zapomniana.Widmowy Jackto świetne rozwinięcie Tolkiena, doskonała powieść Science-Fantasy oraz rzecz, która inspirowała wielu, późniejszych autorów. Bez wątpienia jedna z najważniejszych pozycji gatunku.

19. Roger Zelazny, cykl Kroniki Amberu

Nie jestem tylko pewien, czy Widmowy Jack jest pozycją konieczną w tym zbiorze, jeśli znajdują się w nim Kroniki Amberu, które stanowią znacznie bardziej rozpoznawalne dzieło Zelaznego. Owszem wiele zawartych w obydwu utworach elementów jest odmienna, z drugiej strony jednak część motywów (współistnienie wielu światów, bohaterowie-łotrzy kierujący się egoizmem, wielkie konflikty wywołane małostkowymi kłótniami, łączenie elementów fantasy ze science-fiction) powtarza się, tak więc nie wiem, czy obydwie te pozycje muszą znajdować się na liście dzieł kanonicznych.

1413984778_IMG_391820.Richard Adams Wodnikowe wzgórze

Mam poważne wątpliwości czy książka o gadających królikach walczących z innymi królikami na pewno daje się zaliczyć do fantasy.

21. Katherine Kurtz, cykl Deryni

22. Tanith Lee, Birthgrave i sequele: Vazkor, son of Vazkor (inny tytuł: Shadowfire) i Quest for the White Witch

Tanith Lee z całą pewnością zasługuje na to, by uważać za jedną z najwybitniejszych autorek gatunku (i to wiele bardziej, niż znaczna część innych, umieszczonych tu pisarzy) choćby za swój baśniowy, poetycki styl pisania. Polecić należy dodatkowo inne jej dzieło, mianowicie cykl o Płaskiej Ziemii.

23. Gordon R. Dickson, cykl Smok i Jerzy

Cykl Gordona R. Dicksona o smoczym rycerzu z całą pewnością był w swoich czasach znany i doczekał się dużej liczby wznowień. Stanowi przyzwoitą, komediową fantasy. Problem w tym, że trudno mi doszukać powodów, by umieszczać go na liście klasyki gatunku: ani nie jest szczególnie wybitny, ani nie znalazł tysiąca naśladowców, a do zilustrowania trendów w fantasy komediowym wystarczą tak naprawdę dwa nazwiska: Leiber i Pratchett.

24. Patricia A. McKillip, Zapomniane bestie z Eldu

219673_mistrz-zagadek-z-hed_30025. Patricia A. McKillip, cykl Mistrz Zagadek

Dwa trudne przypadki. Zarówno „Bestie” jak i „Mistrz Zagadek” stanowią pozycje co najmniej utytułowane, które w swoim czasie zebrały sporą liczbę nagród. Z drugiej strony: nigdy nie spotkałem się z nimi na żadnej Top Liście ani też nie widziałem, by jakiś autor (poza oczywiście Andrzejem Sapkowskim) wymieniał je jako źródło swojej inspiracji, nie spotkałem też żadnych odwołań do tych serii (może źle patrzyłem?). Tak więc o ile zgodzę się, że jest to fantastyka dobra, to nie do końca jestem pewien, czy książki te faktycznie stanowią kanon gatunku.

26. C. J. Cherryh, cykl Morgaine

O tej pozycji mam do powiedzenia dwie rzeczy. Po pierwsze: w prawdzie czytałem tą książkę już jakiś czas temu i nie pamiętam jej dokładnie, ale jest to typowy przedstawiciel, kobiecej, feminizującej fantastyki i naprawdę nie przypominam sobie, żeby powieść ta wnosiła do gatunku coś, czego nie było u Andre Norton lub Marrion Zimmer Bradley.

Po drugie: to nie jest fantasy. Owszem ludzie walczą na miecze i mamy klasyczny, „średniowieczny” setting, jednak wszelka cudowność wyjaśniona jest zaawansowaną technologią. W cyklu pojawiają się też liczne odniesienia do innego dzieła autorki, a dokładniej cyklu Alliance-Union, który jest oczywiście science fiction.

Moja propozycja: Jeźdźcy smoków z Pern

Dzieło McCaffrey też, mimo, że występują w nim smoki też należy Soft Science Fiction, a nie Fantasy, jednak, jeśli już musimy mieć na liście jakąś książkę z tego gatunku (po co?) to polecałbym raczej tą. Wiele poruszanych tematów dubluje się z Cherryh, świat o ile pamiętam też jest pseudo-średniowieczny, a pozatym mamy tu smoki.

27. Michael Ende, Niekończąca się historia

W tym momencie proponowałbym pójść na całość i do listy dopisać też „Smerfy”, „Gumisie”, „Muminki” i „Dzieci Z Bullerbyn”.

Sorki, ale to nie jest powieść fantasy. To jest bajka dla dzieci. Oczywiście nic to jej nie odejmuje, ale po prostu książka ta nie powinna leżeć na tej półce.

28. Stephen R. Donaldson, Kroniki Thomasa Covenanta Niedowiarka

Książkę czytałem dawno temu i mało co z niej pamiętam, oprócz tego, że mi się nie podobała. Nie podobała mi się natomiast dlatego, że była to jedna z dziesięciu tysięcy powieści napisanych na kanwie popularności Władcy Pierścieni, traktujących o wielkim queście celem pokonania zła.

Niestety w całej kategorii fantasy post-tolkienowskiego moim zdaniem tylko trzy, warte przeczytania książki:Drużyna Pierścienia,Dwie WieżeiPowrót Króla.

Ja więc bym sobie pozycję darował.

29. Jonathan Carroll, Kraina Chichów

30. Suzy McKee Charnas, Gobelin z wampirem

zamek-lorda-valentine-a-b-iext1013503331. Robert Silverberg, cykl Majipoor (przede wszystkim pierwsza część: Zamek Lorda Valentine)

Wiecie co jest zabawne w „Rękopisie Znalezionym W Smoczej Jaskinii”? Że Sapkowski na jednej stronie narzeka, że Science Fiction i mainstrem nie szanują Fantasy i starają się dokonać zawłaszczenia co lepszych powieści należących do gatunku, a na kolejnych stronach sam garściami zawłaszcza wszystko, co mu odpowiada. W szczególności powieści Science Fiction i dziecięco-młodzieżowe.

Jednym z takich zawłaszczeń jest właśnie „Majipoor” należący do gatunku Science Fiction.

32. Chelsea Quinn Yarbro, Ariosto

33. John Crowley, Małe, duże

34. Gene Wolf, cykl Księga Nowego Słońca

Kolejna pozycja dyskusyjna, znajdująca się na pograniczu Science Fiction i Fantasy. W odróżnieniu jednak od części innych propozycji na owym pograniczu znajduje się faktycznie. I nie da się ukryć, że przynależy ona do gatunku bardziej, niż Szlak Chwały czy Majipoor.

35. Elizabeth A. Lynn, cykl Kroniki Tornor

36. Mark Helprin, Zimowa opowieść

510598926837. Jack Vance, Lyonesse

Jak już wspominałem: specyficzny styl i język, jakim posługuje się Jack Vance sprawiają, że jego książki częstokroć bywają trudne w odbiorze. Niemniej jednak warto się do tego pisarza przekonać. Lyonesse faktycznie należy do jednych z lepszych pozycji fantasy, z jakimi miałem do czynienia. Jak najbardziej zasługuje na pozycję na liście książek kanonicznych.

38. Alan Dean Foster, cykl Spellsinger

Kolejna książka, którą osobiście bym z tej listy skreślił. Spellsinger jest jedną z wielu parodii powieści fantasy. I to niestety jedną z takich, które trudno za ważne uznać. Owszem, był w swoim czasie popularny, jednak nie posiada niczego, czego nie byłoby w Xanthcie lub Discworldzie i to niestety w lepszym wydaniu.

Przeczytać można, ale daleko jej do kamienia milowego gatunku.

39. David Eddings, pięcioksiąg Belgariada i kontynuacja: Malloreon

Cykl z którym mam problem. Jest to jedna z licznych pozycji post-tolkienowskich, które jak pisałem wyżej: najchętniej bym wszystkie z listy wykreślił pozostawiając na niej jedynie Władcę Pierścieni. Z drugiej strony: jest to dzieło dość mocno odrębne zarówno konstrukcją świata jak i typem przedstawienia fabuły, a przy tym popularne. Co więcej Eddings wynalazł tu pewien schemat fabularny, który potem będzie kontynuowany przez tysiące innych autorów książek cyklicznych (dokładniej rzecz biorąc opracował przepis na sequel). Tak więc być może jednak warto pozostawić go na liście jako naukową ciekawostkę.

Z czwartej strony: Belgeriada jest zwyczajnie słaba.

Moja propozycja: Kroniki Dragonlance

Jeśli zgadzamy się na obecność na liście Belgeriady i Malloreonu, to moim zdaniem powinniśmy też zaakceptować obecność Kronik Dragonlance. Owszem, nie jest to twórczość wysokich lotów, jednak ku temu inne powody. Po pierwsze: w swoim okresie były one bardzo popularne (i popularność w dużej mierze zachowały po dziś dzień). Po drugie: jest to pierwszy, popularny cykl oparty o grę i jako taki może być traktowany wręcz jako ojciec gatunku. Po trzecie: na fali popularności Dragonlance powstała całkiem duża ilość innych pozycji, nie zawsze książkowych naśladujących jego schematy fabularne i model biznesowy.

mgly_avalonu40. Marion Zimmer Bradley, Mgły Avalonu

Jak pisałem już wcześniej: Le Guin i Andre Norton w zasadzie wyczerpują zdobycze kobiecej, feminizującej fantastyki i moim zdaniem wystarczają, by zilustrować.

Drugim powodem, odrobinę pozamerytorycznym, dla którego mam wątpliwości wobec tej powieści jest fakt, że Bradley używała swoje książki, by propagować swoje poglądy, w szczególności na sprawy płci i seksualności. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie to, że autorka i jej mąż zwyczajnie przeginali. W efekcie tego ten drugi został kilkakrotnie skazany za molestowanie dzieci, a według słów ich córki sama Bradley też była umoczona.

W tym kontekście wolnomiłosny przekazMgieł Avalonu” robi się nieciekawy.

41. Tim Powers, Bramy Anubisa

42. R. A. MacAvoy, Tea with tha Black Dragon

43. Sheri S. Tepper, cykl True game

44. John Updike, Czarownice z Eastwick

Kolejna książka, która na liście nie ma prawa się znajdować, bowiem nie jest fantasy. Niestety: obecność pierwiastka nadprzyrodzonego nie jest jedynym wyznacznikiem przynależności do gatunku. Gdyby tak było, to na listę należałoby wpisać także Fausta, Biblię i Mity Greckie Parandowskiego.

Czarownice z Eastwick paranormal romance. Podobnie jak groza jest to zupełnie inny gatunek, owszem spokrewniony z fantasy, ale niestety w takim samym stopniu, jak pekińczyk z wilkiem.

45. Robert Holdstock, cykl Las Ryhope

116318_1258559264_e7ca_p46. Glen Cook, Kroniki Czarnej Kompanii

Kroniki Czarnej Kompanii niewątpliwie jednym z najlepszych i najbardziej wyróżniających się cykli fantasy, jakie czytałem. Co więcej dość mocno odbiły się w społeczności, inspirując wiele innych utworów (np. grę komputerowąMythczyMalaziańską Księgę Poległych), a w swojej epoce były bardzo popularne (i po dziś dzień). Nie mam wątpliwości, że na miejsce na liście kanonu fantasy zasługują.

47. William Goldman, Narzeczona księcia

Nic już z tej książki nie pamiętam… Ale nie jestem pewien, czy nie powinna być raczej klasyfikowana jako baśń, a nie fantasy,

48. Barbara Hambly, cykl Sun Wolf, zwłaszcza pierwsza część: The Ladies of Mandrigyn

49. John Morressy, cykl Kedrigern

Kolejna pozycja, z którą mam problem. Z jednej strony Kedrigern należał kiedy moich ulubionych książek. Więcej: jest to przesympatyczna komedia oraz lekka, dobroduszna parodia gatunku. Uwielbiałem. I prawdę mówiąc, to, gdy tylko zmniejszą się moje stosy książek nieprzeczytanych z miłą chęcią do niej wrócę.

Z drugiej strony: w Kedrigenrnie nie ma niczego, czego nie byłoby w Świecie Dysku. W żaden sposób nie można go też nazwać krokiem dla gatunku milowym.

13e0fe819c50. Guy Gavriel Kay, cykl Fionavarski Gobelin

Jeszcze jedno fantasy post-tolkienowskie. Podobnie jak cały swój podgatunek nie wnosi sobą nic świeżego. Co gorsza jest to książka mętna, zawikłana i niestety nudna. IMHO można zastanowić się nad skreśleniem jej z listy. Tym bardziej, że w dalszych jej częściach będzie czarno od Kay-a i to w (koniec końców) lepszym wydaniu.

51. Piers Anthony, cykl Xanth

Nie jest to moja ulubiona książka i prawdę mówiąc nie do końca mój styl humoru, jednak Andrzej Sapkowski ma rację umieszczającna liście kanonicznych (a na pewno bardziej niż Kedrigerna, Magiczne Królestw czy Spellsingera). Zasadniczo lektura Xanthu uzupełniona o lekturę Świata Dysku i Fritza Leibera wystarczy, by zbudować sobie pełny obraz fantasy humorystycznej.

52. Terry Brooks, cykl Magiczne królestwo

Kolejne fantasy humorystyczne starające się parodiować gatunek. Sapkowski umieścił ich na liście strasznie dużo, tak jakby normalnych książek nie było… Jak w wypadku pozostałych nie jestem pewien, czy powinno tu się znaleźć.Magiczne królestwoniczym bowiem się od konkurencji nie wyróżnia. Co więcej Brooks to znany i ważny pisarz, ale niestety słaby, a pozatym to nieMagiczne królestwojest jego opus magnum, które pchnęło gatunek do przodu. Tym jestMiecz Shannaryi jego kontynuacje.

Moja propozycja: Miecz Shannary

Miecz Shannary jest bezczelną podróbąWładcy Pierścieni. Tak bezczelną, że niektórzy nawet nazywają go plagiatem. Mimo zachowania wielu podobieństw do fabuły poprzednika autor zmienił jednak część motywów i tematów tak, by (jak sam twierdzi)przekształcić dzieło Tolkiena w powieść przygodową. Zamiar ten mu się powiódł. W efekcie sama Shanara tworzy i w zasadzie także zamyka cały gatunek fantasy Tolkienopodobnego. Jej lektura wystarczy, by skreślić z listy wszystkie Thomasy Convenanty Niedowiarki, Fionnowarskie Gobeliny oraz Pamięci, Smutki i Ciernie.

Po drugie: Brooks swoim utworem zapoczątkował też gatunekWielkich, komercyjnych cykli fantasy, tak więc tym bardziej to raczej Shanarze należy się umieszczenie na liście fantasy kanonicznych. O ile oczywiście uznamy, że w ogóle jakiegokolwiek naśladowcę Tolkiena umieszczać nań trzeba.

53. Orson Scott Card, cykl Opowieści o Alvinie Stwórcy

54. Robert Nye, Merlin

55. Barbara Hambly, Zguba smoków (oraz sequele: Smoczy cień i Knight of the Demon Queen)

56. Michael Scott Rohan, cykl Zima Świata

57. Stephen King, Oczy smoka

510976751158. Gene Wolf, Latro (Żołnierz z mgły i Żołnierz Arete)

Akurat ta książka jakoś nie wywarła na mnie większego wrażenia. Interesująca jest raczej z powodu obecności jednego z motywów (a dokładniej: głównego bohatera, który w skutek urazu głowy traci pamięć po upływie kilku godzin) niż jego wykorzystania, fabuły, akcji etc. W efekcie nie jestem pewien, czy książka powinna zasługuje na tak zaszczytne wyróżnienie.

59. Tad Williams, cykl Pamięć, Smutek, Cierń

CyklPamięć, Smutek, Cierńposiada co najmniej tyle samo zwolenników co przeciwników. Nie będę ukrywał, że należę raczej do tej drugiej kategorii. Osobiście mnie on zwyczajnie zanudził. Nie pamiętam już, co jest w nim takiego nudneg, ale pamiętam, że kilka razy próbowałem do niego wracać i się z nim przeprosić. Za każdym razem kończyło się to tak samo.

Dwa, że to niestety jest fantasy post-tolkienowskie ze wszystkimi jego wadami. Moją opinię o tym nurcie już wyraziłem.

60. Jonathan Carroll, I: Kości księżyca, II: Śpiąc w płomieniu, III: Dziecko na niebie

80285_na-tropie-jednorozca_30061. Mike Resnick, Na tropach jednorożca

Książka niewątpliwie bardzo dobra. Powiedziałbym wręcz, że będąca jedną z moich ulubionych przedstawicielek gatunku, a przy okazji świetna komedia. Niemniej jednak mam poważne wątpliwości, czy faktycznie jest tak ważna, by uważać za kanoniczną.

62. Tim Powers, Groza jej spojrzeń

63. Elizabeth Ann Scarborough, Healers War

64. David A. Gemmell, Rycerze mrocznej chwały

David Gemmell, „ostatni autor fantasy barbarzyńskiej” niewątpliwie zasłużył na umieszczenie którejś z jego książek na liście kanonicznych dla gatunku. Pytanie brzmi jednak: dlaczego Andrzej Sapkowski wybrał akurat tą powieść? Gemmell napisał w swoim życiu masy książek, połowa z nich była na jedno kopyto i akurat pod tym względem „Rycerz Mrocznej Chwały” się z twórczości autora nie wyróżnia. Niemniej jednak trudno go nazwać jego sztandarową pozycją.

Moja propozycja: Legenda

Propozycję motywuję prostym faktem, że Legenda stanowi zarazem pierwszą powieść Davida Gemmella, jak i zarazem tą, która jest najbardziej identyfikowalnym z jego dzieł. Rozpoczyna też najbardziej istotny cykl autora.

tigana65. Guy Gavriel Kay, Tigana

Tigana jest niezłą powieścią, choć IMHO ma swoje wady. Gyu Gavriel Kay natomiast jak najbardziej zasługuje na to, by znaleźć się na liście książek dla fantasy kanonicznych, choć nie jestem pewien, czy koniecznie aż trzy razy. Niemniej jednak ze wszystkich zaproponowanych przez Andrzeja Sapkowskiego pozycji tego autora to właśnie Tiganę zostawiłbym na tej liście.

66. Robert Jordan, cykl Koło Czasu

„Koło Czasu” zaczyna się jak typowa powieść post-tolkienowska, jednak z czasem zyskuje na tyle głębi, wyrazistości i swoistego stylu, że nie sposób go dłużej traktować jako zwykłego naśladownictwa. Ponownie więc cykl, z którego umieszczeniem na liście się zgadzam.

67. Sheri S. Tepper, Beauty

68. Jane Yolen, Briar Rose

69. Tim Powers, Ostatnia odzywka (oraz sequele: Data ważności i Sejsmiczna pogoda)

200px-Piesn_karczmarza170. Peter S. Beagle, Pieśń oberżysty

Powieść dość trudna i obawiam się, że daleka od gustów literackich typowego miłośnika fantasy. Niemniej jednak Andrzej Sapkowski ma absolutną rację uważając ją za kanon gatunku. Lektura absolutnie obowiązkowa.

Należy zwrócić uwagę jednak na pewien drobny, acz istotny szczegół. Na rynku są dwa wydania tej książki, zatytułowane Pieśń Oberżysty i Pieśń Karczmarza. Przeczytać należy oczywiście to pierwsze, drugie bowiem posiada dużo gorsze tłumaczenie.

71. Michael Swanwick, Córka żelaznego smoka

Dziwna książka, której przynależność gatunkowa jest dla mnie zagadką. Prawdę mówiąc nie jestem pewien, czy faktycznie jest ona powieścią fantasy.

72. Patricia A. McKillip, Winter Rose

73. Vonda McIntyre, Księżyc i słońce

74. Michael Swanwick, Jack Faust

75. Judith Tarr, Pan Górnego i Dolnego Egiptu

indeks76. Martha Wells, Śmierć Nekromanty

Prawdę mówiąc twórczość Marty Wells totalnie mi nie leży tematyką jak i stylizacjami (nie cierpię wieków XVIII i XIX), niemniej jednak jest to faktycznie jeden z najważniejszych utworów gatunku. Jako taka powinna znaleźć się na liście lektur obowiązkowych każdego fana (choć ja akurat lekturę z premedytacją bym opuścił).

77. J. K. Rowling, cykl Harry Potter

Harry Potter to chyba najważniejsza powieść popularna końcówki XX wieku. Jako taki niewątpliwie powinien znaleźć się w tym spisie choćby z uwagi na sławę jaką zdobył. Po drugie jest to książka, która niewątpliwie odnowiła gatunek powieści dziecięcej i młodzieżowej tchnąwszy w nie nowe życie. Tak więc pominięty być nie może.

78. Sean Stewart, Mockinbird

79. Guy Gavriel Kay, cykl Saracyńska Mozaika

Pomijając fakt, że cykl ten zanudził mnie śmiertelnie: Saracyńska Mozajka niestety tak naprawdę niedużo wnosi do gatunku, w szczególności, jeśli porównać z Tiganą tego samego autora. Niestety obydwie powieści korzystają z tego samego zbioru motywów i tematów oraz bardzo podobnej stylizacji, tempa narracji oraz wykorzystanych środków artystycznych. Wątpię, by istniała potrzeba umieszczania ich obydwu na liście powieści kanonicznych. Co innego, gdyby zapoczątkowały jakieś podgatunki lub przynajmniej wyznaczały nowy kierunek rozwoju w twórczości poczytnego autora… Niestety jednak tego nie robią.

80. Peter S. Beagle, Tamsin

r,id,d14yMTQ7dV5odHRwOi8vZ2V0LTIud3BhcGkud3AucGwvJTNGYSUzRDY1NDk1NjkzJTI2ZiUzRDAwLzAwLzRCLzAwMDA0QjY5X29yaWdpbmFsX0FGN0FFMjY3QTQyRDZCMTAuanBnO3FeMC45O3ReanBnO3Nea3NpYXpraTtmdF4x81. Elizabeth Haydon, Cykl o Rapsodii (Symfonia wieków)

Wybaczcie, ale co na liście książek kanonicznych dla gatunku robi ten gniot? Ani to nie jest pozycja znana, ani odkrywcza, ani świeża, ani nie zapoczątkowała żadnego, ważnego podgatunku… Wręcz przeciwnie, to kolejne, lekko feminizujące, kobiece fantasy w duchu późnej Andre Norton. Dla gatunku jest równie milowe, jak dziewięćdziesiąty szósty tom Czarnej Serii o Conanie.

82. Neil Gaiman, Gwiezdny Pył oraz Nigdziebądź

Dokładniej rzecz ujmując: samo Nigdziebądź bez Gwiezdnego Pyłu. Jedyną formą Gwiezdnego Pyłu, jaką warto przyjąć jest jego filmowa adaptacja, która celem ekranizacji została rozbudowana o jakieś drugie tyle materiału, co zawartego w książce. Sam utwór podstawowy natomiast jest o tyle sympatyczny, co w zasadzie pozbawiony wagi gatunkowej. Powody, dla których Andrzej Sapkowski uznał go za jedną z najważniejszych powieści fantasy pozostają dla mnie niezrozumiałe.

83. George R. R. Martin, cykl Pieśń Lodu i Ognia

Pieśń Lodu i Ognia jest niewątpliwie najbardziej wpływową oraz najbardziej oryginalną serią fantasy lat 90-tych XX wieku i początków wieku XXI. Tak więc umieszczenie jej na tej liście jest jak najbardziej uzasadnione, nawet pomimo tego, że generalnie cykl ukończony nie został.

W kontekście dalszej części posta warto zauważyć jeszcze, że Andrzej Sapkowski kilka lat po umieszczeniu książki w swoim kanonie przyznał się, że jej nie czytał. O jego metodologii nie będę się jednak wypowiadał.

84. Eileen Kernaghan, The Snow Queen

thraxas-mag85. Martin Scott, cykl Thraxas

Kolejna, mało istotna komedio-parodia gatunku. Podobnie jak większość innych tego typu utworów obecnych na tej liście moim zdaniem powinna zostać z niej skreślona. Można ją w zasadzie zignorować: może i jest śmieszna, ale zdecydowanie mało odkrywcza.

W opublikowanym w 2011 roku Drugim Wydaniu książki autor rozszerzył listę o kolejne 15 pozycji. Były to:

86. Anne Rice, Wywiad z wampirem

Przypadek o tyle ciekawy, że „Wywiad z wampirem” za diabła nie jest powieścią fantasy. Książka ta najczęściej jest klasyfikowana jako groza, a ta stanowi trzeci, oddzielny gatunek fantastyki, odrębny zarówno od fantasy jak i science fiction. Tak więc na tej liście nie powinna zostać umieszczona.

87. Terry Pratchett, cykl „Świat Dysku”

No nareszcie! Moim zdaniem ogromnym błędem wcześniejszej wersji kanonu był zupełny brak na niej Terrego Pratchetta, tym bardziej odczuwalny, że już w połowie lat 90-tych pisarz ten uważany był za najwybitniejszego twórcę fantastyki humorystycznej. Co więcej był też szalenie popularny, powstało kilka, bardzo znanych gier komputerowych na motywach jego twórczości, a także seriale animowane, gra RPG i sztuki teatralne…

Jednak zamiast umieścić na liście książek kanonicznych Świat Dysku Andrzej Sapkowski zapełnił ją całą masą zupełnie pozbawionych znaczenia i często drugorzędnych komedii. Ciężko nie nazwać tego poważnym przeoczeniem.

88. Philip Pullman, cykl Mroczne materie

„Mroczne materie” są cyklem istotnym i znanym, jednak moim zdaniem bardziej dla literatury dziecięco-młodzieżowej niż fantasy. Stanowią tez ateistyczną odpowiedź na Narnię Lewisa oraz polemikę z jej autorem. Jako niewierzący powiem prosto z mostu: Narnia bardziej mi się podobała. Niemniej jednak w tej wzmiance chciałbym poruszyć inny temat. Otóż: „Mroczne materie” są moim zdaniem takim samym fantasy, jak science fiction. Czyli prawdę mówiąc nieszczególnym. I nie jestem pewien, czy w związku z tym powinny być umieszczane na liście książek kanonicznych dla tego gatunku.

89. Neil Gaiman, Amerykańscy bogowie

Książka na pewno bardziej godna polecenia niż Gwiezdny Pył. Niemniej jednak pytanie brzmi, czy umieszczanie aż pięciu pozycji Neila Gaimana (przy zachowaniu całego szacunku dla twórczości tego, niezwykle utalentowanego autora) faktycznie jest konieczne? Naprawdę wszystkie są aż tak przełomowe dla gatunku, albo chociaż dla pisarza?

images90. China Mieville, Dworzec Perdido

Pytanie, które w tej chwili powinniśmy sobie w tej chwili zadać brzmi „czy „Dworzec Perdido” i ogólnie cały nurt „New Weird” przynależy do gatunku fantasy?” (IMHO nie, New Weird to New Weird). Ale w tym temacie musieliby albo wypowiedzieć się mądrzejsi ode mnie, albo też każdy czytelnik musi o tym zdecydować samodzielnie.

91. Steph Swainston, Cztery krainy

Ponownie: czy to na pewno jest fantasy? A może jakaś odmiana Science Fiction? Lub New Weird jak wszystko nie dające ująć się w sztywne przedziałki gatunkowe, wydane w przeciągu ostatnich 15 lat? Ponownie odpowiedzieć na to pytanie należy sobie samemu.

92. Joe Abercrombie, cykl Pierwsze prawo

93. Susanna Clark, Jonathan Strange i Pan Norrel

94. Hal Duncan, Welin

I raz jeszcze: czy to jest fantasy, czy tylko konfundująca próba zawłaszczenia przedstawiciela obcego gatunku (New Weird), jakiej już na tej liście było kilka?

chlopaki-anansiego-b-iext2443086695. Neil Gaiman, Chłopaki Anansiego

A nie prościej byłoby napisać „Neil Gaiman: całokształt twórczości” ewentualnie dodając jakieś wyłączenie na komiksy i książki dla dzieci autorstwa tego pisarza? Bo jak na razie wychodzi na to, że Andrzej Sapkowski umieścił tu każdą pozycję adresowaną do starszych czytelników, a napisaną przez Brytyjczyka.

Co nie znaczy, że akurat jego twórczości nie polecam.

96. Naomi Novik, Temeraire

97. Patrick Rothfuss, Kroniki Królobójcy

Prawdę mówiąc „Imię Wiatru” jakoś mnie nie zachwyciło, ale wydaje się, że jestem w swojej nieprzychylnej opinii odosobniony. Co więcej na tej liście jest wiele książek gorszych i mniej istotnych, tak więc nie będę się kłócił.

98. Neil Gaiman Księga cmentarna

A on jeszcze cokolwiek napisał (poza książkami dla dzieci, dziełami w kooperacji i scenariuszami do komiksów) czego Andrzej Sapkowski nie wyliczył? Z tego co widzę na Wikipedii: jedną książkę dwa lata po wydaniu tego spisu. Naprawdę zbiłbym to w jeden punkt, choćby dla wygody czytelnika i napisał, że polecam „całokształt twórczości”.

Stawiam sto złotych, że w trzecim wydaniu Rękopisu Znalezionego W Smoczej Jaskini Andrzej Sapkowski dopisze do listy jeszcze kilka Gaimanów.

99. Dave Duncan, trylogia „Venice”

100. Ursula K. Le Guin, Lawinia

Moja propozycja: Saga o Wiedźminie

Moim zdaniem Andrzej Sapkowski nie zgrzeszyłby pychą, gdyby gdzieś na tej liście umieścił także swoje nazwisko i swój sztandarowy utwór.

Podsumowując:

Powiem uczciwie: kiedy pierwszy raz spotkałem się z Rękopisem Znalezionym W Smoczej Jaskini, to jest w czwartej klasie liceum był on dla mnie objawieniem. Dziś jednak, po przeczytaniu znacznie większej ilości książek nie wywołuje on już u mnie tak pozytywnych emocji.

Prawdę mówiąc wywiera on na mnie wrażenie robionego tak, by maksymalnie napchać listę. Pełno na nim tytułów przypadkowych, prac niezbyt istotnych, mało znanych oraz z różnych powodów zawłaszczonych do Fantasy, mimo, że stanowiących ewidentnie inne gatunki, zwykle Science Fiction zresztą.

Niemniej jednak nadal pozostaje to jedyny tego typu, szeroko dostępny spis. Tak więc, mimo pewnych braków spełnia on funkcję przewodnika.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Fantasy, Książki, Top listy i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

12 odpowiedzi na „Kanon Sapkowskiego – krytycznym okiem

  1. Grisznak pisze:

    Hmmm… nie przeszkadza ci Potter, jako książka ewidentnie dla dzieci, a paru innym pozycjom stawiasz tu zarzut, że ich miejsce na tej liście jest dyskusyjne właśnie dlatego, że są książkami dla dzieci. Tak więc wyczuwam sprzeczność…
    Ja bym dorzucił „W poszukiwaniu nieznanego Kadath” Lovecrafta, jako bodaj pierwszy przykład fantasy tak mocno i dogłębnie opisującego jakiś świat, jego rasy, miasta, geografię, a i robiącego to z wielkim polotem i pomysłowością.
    Myślę, że cykl Carrey o Kuszielu zasłużył sobie na obecność tutaj – jasne, to ero fantasy, ale bodaj najlepsze z tej półki, gdzie erotyka nie przysłania fabuły, ale stanowi jej dopełnienie.
    Dalej, robisz błąd pisząc, że „Le Guin i Andre Norton w zasadzie wyczerpują zdobycze kobiecej, feminizującej fantastyki” w tym sensie, że wybrane przez Sapka pozycje tej pierwszej trudno uznać za „feminizujące”. Jej faktycznie feminizujących pozycji na tej liście nie ma – na całe szczęście.
    A nie brakuje ci tam Wagnera z jego cyklem o Kane? Tak wyrazistych antybohaterów w fantasy było niewielu.

  2. Iselor pisze:

    afryd i Szary Kocur jako całość to nuda, wystarczy zapoznać się z kilkoma opowiadaniami w „Miecze i ciemne siły” wydawnictwa Alfa.

    „Szlak chwały” to pomyłka, do usunięcia.

    „Świat czarownic” uwielbiam (lubię kobiece fantasy), ale myślę że obowiązkowo pierwsze 5, może 6 tomów, reszta opcjonalnie, dla fanatyków serii.

    Co do „Ziemiomorza”. Od Tehanu w górę to są rzeczy „tylko” dobre, warte przeczytania (wliczając w to „Opowieści z Ziemiomorza”). Natomiast co do pierwszych trzech: tom 1 czy Czarnoksiężnik jest świetny, ale…Osobiście za najwybitniejsze dzieło z cyklu uważam „Grobowce Atuanu”. Niesamowity klimat. „Najdalszy brzeg” to poziom porównywalny z „Czarnoksiężnikiem” ale ciut słabiej. Dla mnie pierwsza trylogia Ziemiomorza to rzecz lepsza od Władcy Tolkiena i na drugim (może 1) miejscu wśród top fantasy.

    Co do McKillip to o ile Mistrz Zagadek jest „tylko” dobry o tyle Zapomniane bestie z Eldu kocham.

    „Morgaine” C.J. Cherryh to znakomite science – fantasy. Nieco feminizujące, ale trudno.

    Kronik Thomasa Niedowiarka niecierpię i uważam za rzecz niewartą kanonu.

    „Księga Nowego Słońca” to znakomite science-fantasy. Może i bardziej science, ale nie szkodzi, rzecz wybitna i u mnie zawsze w top 10.

    Trylogię „Lyonesse” Jacka vance’a uważam za rzecz najlepszą w fantasy ever obok Ziemiomorza.

    „Kroniki Czarnej Kompanii” kocham.

    Xanth przeczytałem dwa tomy i wystarczy. Nie trawię humorystycznego fantasy. Z tego powodu zarówno Magiczne królestwa jak i Shannarę uważam za rzeczy niewarte tykania.

    Żołnierz z Mgły i Żołnierz Arete czyli starożytna Grecja + magia. Genialne.

    Czytałem Pieśń Karczmarza, nie Oberżysty. Czytało się znakomicie, jedna z moich ulubionych ksiażek fantasy.

    Nie wiemu czemu nie podoba ci się Sarantyńska Mozaika, ja uwielbiam. Znakomity klimat Europy starożytnej/początków średniowiecza.

    Świata dysku nie czytałem i nie zamierzam bo na widok humorystycznego fantasy dostaję skrzywienia.

    „Welin” Duncana…Nie rozumiem zafascynowania tą książką u sporej części fantastów. Gniot i kupa jakich mało.

    A i jeszcze: Conana lubię, zaś Przygody harolda Shea niedługo przeczytam i dam reckę. Jeżeli o czyms u góry nie napisałem to znaczy że albo nie zdążyłem przeczytać albo mamy takie samo zdanie (Np. też uwielbiam książki Poula Andersona z tego kanonu).

  3. Karoluch pisze:

    W kwestii Silmarilionu. Zgadzam się, że to dzieło trudne i dla „zaawansowanych” fanów Tolkiena. Natomiast chciałbym napisać coś o fabule tego dzieła. Poszczególne opowieści z Silmarilliona, acz tam tylko naszkicowane, a jedynie niektóre w miarę rozwinięte, mają więcej fabularnej mocy, sensu i są ciekawsze niż większość dzieł fantasy. Choćby historia Feanora i jego konfliktu rodzinnego, która doprowadziła do buntu Noldorów. Upadek Numenoru, przecież to tylko szkic, ale dramat polityczny lepszy niż te wszystkie Gry o Tron, a mniej flaków i seksu, co tylko na lepsze wychodzi. W reszcie trzy historie z końca Pierwszej Ery. Beren i Luthien. Najlepsza ze wszystkich o dzieciach Hurina, a w końcu Tuor i Gondolin. Dzieci Hurina najlepiej rozwinięte i dałoby się zekranizować, ale niech tylko Peter Jackson tego nie robi, bo wyjdzie z tego jatka taka jak Hobbit. Już widzę jak Turin zabija głównego bossa przy pomocy wielkiego krasnoludzkiego świdra, a Findulais jest wojowniczą elfią księżniczką biegającą w pancernym bikini.

  4. Oorn pisze:

    Fritz Leiber, cykl Saga o Fafhradzie i Szarym Kocurze- powód dla którego to kanon jest prosty, pierwsze pełnoprawne wystąpienie „łotra” tzw. klasy rogue w powieściach fantasy. Lankhmar Miasto Tysięcy Kominów, to bardzo rozbudowany świat fantasy. Dragonlance zamieniłbym na Brame Śmierci o wiele lepszy cykl tej pisarki i bardziej różnorodny. Miecz Shannary po prostu pchnął fantasy w kierunku komercjalizacji, z tego właśnie powodu żaden to kanon tak samo jak i Potter.

    Większośc na liście to faktycznie zapychacze. Dla mnie główni przedstawiciele gatunku to: Tolkien, Moorcock, Robert E. Howard, Pratchett. Co do innych to mógłby się na niej jeszcze znaleźć Lord Dunsany, który to w podobnym stopniu wpłynął na rozwój powieści grozy jak i fantasy. Poza tym przydałaby się większa liczba pozycji w których główną rolę odgrywa „antybohater”. Bo poza Elrykiem i Czarną Kompanią nie widzę tu nic więcej.

    • Chronologicznie pierwszym łotrem (w zasadzie to złodziejem, zresztą ta klasa poczatkowo nazywała się właśnie Thief, Rogue to wynalazek 3 edycji DeDeków) był młodociany Conan.

      • Faustus pisze:

        Dokładnie tak. I ani Oorn ani przede wszystkim autor owego „kanonu” Sapkowski (który imputował Conanowi „bezmyślnosc” we wstepie do wtornegi Fafryda, zupełnie jakby nie czytał opowiadań Howarda) nie zdają sobie sprawy z tego oczywistego faktu… Dwa slowa: Wieża słonia.

    • Wiktor pisze:

      Jeśli chodzi o antybohaterów to widzę na liście jeszcze takie pozycje jak: Widmowy Jack, Przygody Harolda Shea (ściślej pierwsza część przygód), Umierająca Ziemia (opowiadania o Cugelu Sprytnym), Kroniki Thomasa Covenanta Niedowiarka. Być może zaliczą się jeszcze Fafryd i Szary Kocur oraz Gobelin z wampirem. W sumie znajduję 8 pozycji, mimo, że z połowy tytułów kanonu nie kojarzę.

  5. Faustus pisze:

    Oj muszko mała… nie cierpieć feminizmu = nie cierpieć kobiet. Typowa reakcja kogoś kto cośtam slyszał ale tak naprawde nie ogarnia tematu. Zgubileś mnie tym bzdurnym wtrętem przy Le Guin. A wcześniej było tak poważnie i rozważnie. I to mówię ja, wielki miłośnik Howarda. PS. Zgoda co do Libera.

  6. Maciej Pawlak pisze:

    W twoim tekście jest pełno błędów. Nie jesteś wiarygodny jako krytyk, zwłaszcza Sapkowskiego, który, było-nie było, na fantasy akurat zna się jak mało kto.

  7. Maciej Pawlak pisze:

    Co ludzie mają do tego Łozińskiego? To świetny tłumacz z masą sukcesów na koncie, tylko czasem świruje z nazwami własnymi. Jeśli chodzi o same przekłady, czy to Diuny czy LOTR, te są przecież językowo znakomite.

Dodaj komentarz