O dysleksji:

dysleksja3Jest to post z którym noszę się już od dłuższego czasu. Stanowi on po części odpowiedź na mój ulubiony typ zachowania anty-konstruktywnego czyli wytykanie błędów. Z jednej strony ma on wyjaśnić dlaczego często zmieniam końcówki -ą na -om i odwrotnie, z drugiej natomiast zająć się innym problemem związanym ze zjawiskiem czyli tzw. „dysgłupią”.

Jak objawia się dysleksja?

Co to jest „dysleksja” pozornie wie już chyba każdy, więc tłumaczyć tego nie trzeba. Ogromna ilość osób wykazuje jednak dużą ignorancję w dziedzinie przejawów tego zaburzenia. Wyjątkami nie są tu nawet ludzie samemu posiadający orzeczenia. Tak więc zacznijmy od podstaw.

Dysleksja jest problemem części wynikającą z odmienności w funkcjonowaniu jej mózgów. Jej przyczyny nie są znane, a raczej: powodowana jest przez szereg, różnych przyczyn, począwszy od genetycznych, związanych z niektórymi genami chromosomu Y (w efekcie czego problem cztery razy częściej pojawia się u mężczyzn niż kobiet) przez mikrouszkodzenia układu nerwowego w okresie prenatalnym po efekty przyjmowaniem niektórych leków.

Dysleksja powoduje zmiany w funkcjonowaniu postrzegania świata na poziomie neurologicznym zakłócając proces analizowania obiektów i treści. Ogólnie rzecz biorąc można powiedzieć, że osoba myśląca normalnie postrzega świat jako zbiór szczegółów. Dyslektycy natomiast widzą go jako całość, mając natomiast trudności w skupianiu się na szczególe.

Podobnie też jako całość postrzegamy znajdujące się w nim obiekty. Ja przykładowo wzrokiem obejmuje całe akapity tekstu, bez większych problemów je ogarniając i rozumiejąc. Mam natomiast poważne problemy ze znalezieniem szczegółów, do tego stopnia, że nie widzę nawet czerwonego koloru w wordowskich podkreśleniach błędów. Mam też poważne problemy z odróżnianiem twarzy i zauważaniem konkretnych ludzi w tłumie.

Większa zdolność do generalizacji:

dysleksja

Żeby trochę przełamać hermetyczność tekstu: znany mem ilustrujący to, w jaki sposób czytamy tekst. Dla dyslektyka każda, nawet poprawnie zapisana informacja wygląda jak notatka na screenie.

Co ciekawe taki stan rzeczy ma też zalety. Zdaniem Ronalda Daviesa, autora książki „dar dysleksji” dyslektycy charakteryzują się kilkoma cechami, które inne osoby mają rozwinięte w mniejszym stopniu. Są to:

myślenie obrazami: o ile zdrowi ludzie myślą głównie za pomocą słów czy może raczej pojęć (co ciekawe robią tak ponoć nawet osoby głuche i nie mające kontaktu z mową) tak dyslektycy myślą głównie obrazami. Przekłada się to na tempo myślenia (zdaniem Davisa osoba „zdrowa” ma średnio 5 myśli w ciągu sekundy, tak osoba myśląca niewerbalnie, jak dyslektyk: aż 32). Przekładać się to ma na szybkość podejmowania decyzji, bogatszą wyobraźnię i świat wewnętrzny oraz większą kreatywność dyslektyków.

polimodalność myślenia: po drugie dyslektycy chłoną świat wszystkimi zmysłami, tak więc bardzo rzadko zdarzają się u nich przypadki zmysłu dominującego i trudno dzielić ich na wzrokowców, słuchowców, kinestetyków etc. Przeciwnie, zdolni są chłonąć informacje za pomocą każdego zmysłu równolegle. Przejawia się to też w ich wyobraźni, dając większą zdolność realistycznego przeżywania swoich myśli. Powoduje to też większą zdolność do rozwiązywania problemów: dyslektycy biorą często pod uwagę rzeczy, które nie przychodzą na myśl innym.

systemowei wieloaspektowe postrzeganie świata: o ile zwykli ludzie mają skłonność do postrzegania świata jako zbioru szczegółów oraz myślenia binarnego, na zasadzie „dobre-złe” tak dyslektycy zwykle myślą systemami, mają zdolność obserwowania „wyższych” sił rządzących zbiorowościami, wielokrotnego stopniowania zjawisk na poziomie „dobre, dość dobre, mniej dobre, prawie wcale niedobre, złe” oraz ich wieloaspektowej oceny w rodzaju „dobre do X, niedobre do Y”. Przekłada się to ponownie na większe zdolności twórcze, większą umiejętność do znajdowania (często niestandardowych) rozwiązań oraz obserwacji i częstokroć wysoki poziom intuicji.

Zjawisko dysleksji jest co najmniej powszechne. Generalnie problem dotyka około 7% ludności natomiast nasilony jest u około 3%. Nawiasem mówiąc zaburzenia nerwowe, osobowości i psychiczne są raczej pospolite: statystycznie to każdy z nas ma 3-4. Faktycznie oczywiście spora ilość osób trzyma się normy, natomiast po prostu istnieją tacy, którzy łapią wszystkie.

I jej koszt:

Jak uczy RPG: w życiu nie ma nic za darmo i za te bonusy dyslektycy płacą punktami otrzymanymi za wykup wad. Tych jest szereg.

W pierwszej kolejności dyslektycy posiadają zmniejszoną koordynację ruchową w zakresie własnego ciała. To jest: o ile dyslektyk zwykle rozwija się prawidłowo, ma podobną zdolność do poruszania się jak każdy inny, zdrowy człowiek to najczęściej jest łamagowaty. Nogi mu się plączą, ma „dwie lewe ręce” oraz trudności w koordynacji ruchów przez co gorzej radzi sobie w zabawach w rodzaju łapania piłki czy kopania jej. Zasadniczo reaguje prawidłowo, ale niewłaściwie ocenia prędkość poruszania się obiektu, odległość etc. w rezultacie czego nie potrafi go złapać. Trudności często sprawia mu posługiwanie się małymi przedmiotami np. zapinanie guzików, wiązanie butów. Cechą bardzo charakterystyczną dla dyslektyków jest brak lateralizacji czyli zdolności do określania kierunków ciała. Dyslektycy często nie mają dominującej ręki (nie są ani prawo, ani leworęczni) i mają trudności w rozpoznawaniu stron swojego ciała. O ile zdrowo rozwijające się dziecko rozpoznaje lewą i prawą stronę zwykle już około 6-7 roku życia, to w wypadku dyslektyków zdolność ta wykształca się zwykle około 18 roku życia, a zdarza się, że nigdy.

Po drugie: pojawiają się trudności z analizą wzrokową. Charakterystyczne dla dyslektyków jest zniekształcanie figur, brak zdolności geometrycznego rozplanowania rysunku, brak umiejętności znajdowania małych przedmiotów (często nawet jeśli leżą bezpośrednio przed ich oczami), mylenie kolorów, brak zdolności rozpoznawania twarzy etc.

Po trzecie: pojawiają się problemy natury słuchowej, w szczególności w momencie, gdy mamy do czynienia z jakimś hałasem mowo-podobnym lub wyrazami o podobnym brzmieniu np. bułka – półka. Dla dyslektyka są one de facto identyczne. Osoby z tą przypadłością mają też poważne problemy z zapamiętywaniem krótkich fraz: przysłów, wierszyków, dowcipów, numerów telefonów, dat etc. Charakterystyczna dla nich jest np. brak umiejętności zapamiętania nazw miesięcy i dni tygodnia, często do skrajnego stopnia (np. dzieci dyslektyczne często nie pamiętaja nawet daty swoich urodzin).

Zasadniczo, zależnie od zaburzonych funkcji dysleksję podzielić możemy na:

  • typ wzrokowy: gdzie dominują zaburzenia wzroku, pamięci wzrokowej oraz zaburzenia koordynacji ruchowo-przestrzennej i ruchowo-wzrokowej. Objawiać się to może np. trudnością w łapaniu piłki.
  • typ słuchowy: gdzie dominują zaburzenia percepcji mowy, brak rozróżniania dźwięków oraz funkcji językowych. Charakterystyczne jest przekręcanie głosek podobnie brzmiących oraz tzw. drewniane ucho.
  • typ integracyjny: w tej odmianie nie pojawiają się zaburzenia poszczególnych zmysłów, natomiast zakłócona jest koordynacja. Charakterystyczną cechą jest plątanie się kończyn, stosowanie niewłaściwej siły do manipulacji przedmiotami i niezborne, zamaszyste ruchy.
  • typ wizualny: charakteryzuje się brakiem zdolności do utrzymania porządku, ogólnym nieładem i brakiem zdolności do rozróżniania figur geometrycznych oraz poczuciem symetrii.
  • dyskalkulię: która jest zaburzeniem analizatora odpowiedzialnego za ludzką zdolność liczenia. Trudno to jest dokładnie wyjaśnić. O ile osoby z dyskalkulią są w stanie np. zapamiętać wzory matematyczne, tak trudności sprawia im sam akt liczenia. Człowiek z dyskalkulią może wiedzieć, że 2+2=4. Problem pojawia się u niego gdy położysz przed nim cztery jabłka i każesz mu je policzyć… Za diabła tego nie zrobi… Po prostu system nie znalazł odpowiedniego pliku i wywalił error.
  • dysfonię: która pojawia się na szczęście rzadko, zwykle przy silnych zaburzeniach typu słuchowego. Są to zaburzenia mowy, polegające na cichym i niewyraźnym mówieniu, mimo, że narządy mowy u takiej osoby są prawidłowo rozwinięte.

Oraz jego szkolne następstwa:

Najbardziej znanym problemem dyslektyków są jednak oczywiście błędy. Powszechnym mitem jest przekonanie, że dyslektycy popełniają liczne błedy ortograficzne. Nie jest to prawdą. Dyslektycy popełniają pewne, swoiste, typowe wyłącznie dla osób z tą dysfunkcją błędy. Niektóre z nich faktycznie pokrywają się z błędami ortograficznymi, jednakże większość z nich posiada zupełnie inną naturę i tak naprawdę nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek trudnością ortograficzną. Do typowych błędów dyslektycznych należą:

  • gubienie liter, sylab lub całych wyrazów
  • mylenie znaków o podobnym wyglądzie graficznym np. 1-7, 1-4, 6-9, p-b, p-d, b-d, n-u, o-ó, s-z, z-n, n-m t-l, G-C, a-e, przekręcanie znaku równości ze znakiem minus lub =, plusa ze znakiem mnożenia x
  • mylenie znaków o podobnym brzmieniu np. m-n, u-ó, rz-ż, rz-z, sz-cz, l-ł, r-l, p-b, h-ch, p-t, d-b, ą-om, ę-en, t-p, c-s, c-z, s-z
  • gubienie części liter np. ą-a, ć-c, y-v, d-o lub zniekształcenia znaków np. t-ł
  • gubienie liter niemych, jak niekiedy w języku polski „y”

Mniej znanym problemem są trudności w czytaniu. Tak więc dyslektycy:

  • generalnie czytają powoli
  • zdarza im się opuszczanie liter lub całych zdań, a niekiedy też gubienie miejsca czytania, zmiana kolejności liter oraz zmienianie sensu wyrazów
  • trudność w wyszukiwaniu najistotniejszych myśli w tekście
  • czasem pojawia się hiperleksja, czyli zdolność czytania płynnego, jednak bez rozumienia treści tekstu
  • często nie rozumieją map, wykresów etc. oraz mylą kierunki geograficzne na mapach

Możliwości korekty:

dysleksja4Ogólnie rzecz biorąc możliwości korekty dysleksji są niewielkie.

Teoretycznie ćwiczenia, jakie można zadać dyslektykowi są bardzo proste. Ich rodzaj zależy zwykle tylko od tego, która funkcja jest najbardziej zaburzona. Tak więc jeśli ktoś ma problemy z czytaniem, ten powinien dużo i głośno czytać, osoby z problemami ruchowymi łapać piłeczkę, jeśli ktoś ma problemy z pisaniem, to dużo pisać. Dość często zalecaną metodą terapeutyczną jest pisanie na komputerze, które faktycznie przynosi efekty (edytory typu Word same podkreślają błędy, wymuszając tym samym ich korektę znacznie sprawniej niż nauczyciel), a w wypadku zaburzeń manualnych także (ciekawostka) granie na komputerze (bo wymaga precyzji i ją ćwiczy).

Przy czym należy zauważyć, że możliwości korekty błędów dyslektycznych są niestety takie sobie: efekty długotrwałych ćwiczeń często są nader mizerne, a biorąc pod uwagę fakt, że są zwyczajnie nudne często prowadzą do dość mocnych oporów: generalnie jest to frustrujące.

Po drugie: stopień w jakim dane zaburzenia są korygowalne zależy w dużej mierze od jednostkowego przypadku. Tak więc bywają dyslektycy, u których wady daje się poprawić, jak też i tacy, u których sukcesem jest doprowadzenie do tego, że w ogóle są w stanie posługiwać się słowem pisanym.

Po trzecie: jak w wypadku każdej innej działalności człowieka zawsze istnieje granica, powyżej której wszelkie ćwiczenia dają postęp bardzo niewielki. Dyslektyków trudno namówić do udziału w tego typu ćwiczeniach z prostych przyczyn: są one trudne, męczące i nierzadko zajmują całe godziny, a ich efekty są nader mizerne.

Jak jest u mnie trudno powiedzieć. Z jednej strony w chwili, gdy posługuje się pismem na komputerze nie mam większych problemów. Z drugiej, gdy niedawno przyszło mi zapisać kilka prostych wzorów matematycznych (czego nie robiłem od dobrych kilkunastu lat) miałem poważne problemy w utrzymaniu płynności i spójności pisma.

Narzędzia pomocnicze:

Istnieje szereg narzędzi pomocniczych, zwłaszcza komputerowych, które mogą znacząco ułatwić życie dyslektykom. Należą do nich przede wszystkim specjalnie skrojone czcionki oraz wszelkiego rodzaju moduły autokorekty. Od razu powiem, że ich skuteczność jest różna, zależy od szeregu czynników, w tym rodzaju zaburzeń, na jakie dany dyslektyk cierpi oraz zasad języka, którym się posługuje.

Od razu powiem, że samo pisanie w edytorze tekstu eliminuje znaczny procent błędów. Wymaga ono aktywności subtelnie różnej, niż w momencie pisania odręcznego (tzn. zapamięta ułożenia klawiszy na klawiaturze i naciskania ich w odpowiedniej kolejności) oraz nie wymaga ciągłego, samodzielnego kreślenia liter. Co więcej znaki mają zawsze ten sam, standardowy kształt. Niestety dyslektycy z zaburzeniami ruchowymi oraz część tych z zakłóconymi funkcjami wzrokowymi miewa znaczące problemy z samym nauczeniem się posługiwania klawiaturą.

Dużą część błędów odsiewają filtry autokorekty. Metoda ta jest bardzo skuteczna, jednak posiada swoje wady, związane z tym, jak działają tego typu filtry. Otóż: komputer nie rozumie kontekstu tekstu, a jedynie porównuje ciągi znaków z ciągami obecnymi w jego pamięci. Bywa tak, że w jego wewnętrznym słowniku istnieją dwa, bardzo podobne ciągi („półki na książki” i „pułki wojska”) z których tylko jeden jest w danym kontekście poprawny. W takich okolicznościach słowniki komputerowe zwykle zawodzą. Ze swojego doświadczenia powiem, że w języku polskim szczególnie irytujące są końców „-ą” oraz „-om”.

Jeśli chodzi o specjalne czcionki, tak skrojone, by znaki jak najmniej się wzajemnie przypominały (np. Write to Read, Read Regulator, Lexia Readable, Sylexiad, OpenDyslexic, Dyslexie) to również ułatwiają one życie, choć głównie osobą z zaburzeniami typu wzrokowego.

Problem orzeczeń i leni:

dysleksja2Kolejnym tematem, który chciałbym poruszyć są tak zwane „dysgłupki”. Otóż: problem dysleksji był przez dłuższy czas przez polski system edukacyjny lekceważony, a gdy wreszcie się za to zabrano, zrobiono to metodą Pana Wiesia Specjalisty z Blok Ekipy: na odpierdol. W efekcie orzeczenie o dysleksji zaczęło dawać duże plusy osobom zdającym maturę z języka polskiego.

Skutkiem tego po roku 2000 dysleksja zrobiła się modna. Efekt był taki, że orzeczenia przez kilka lat wydawano w zasadzie hurtowo. Sam robiąc praktyki w szkole miałem w jednej z klas blisko 30 orzeczeń. Do tej pory zresztą w Polsce ilość wydawanych orzeczeń przekracza średnią populacyjną (zasadniczo dysleksją dotknięte jest, jak pisałem 3 do 7 procent populacji, natomiast w Polsce odsetek ten przekracza 10 procent).

W efekcie licznych nadużyć z problemem zaczęto walczyć. Po pierwsze: zmieniono system wsparcia dla dyslektyków na mniej faworyzujący. W tym momencie uczniowie z orzeczeniami w trakcie matury mogą otrzymać dodatkowy czas na rozwiązywanie zadań oraz mogą korzystać w jej trakcie z komputera. Po drugie: znacząco zaostrzono kryteria wydawania orzeczeń o dysleksji. Obecnie przyznaje się je jedynie młodzież w wieku przed-gimnazjalnym.

Prawdę mówiąc nie mam wiarygodnych informacji na temat tego, w jakim stopniu zmniejszyło to nadużycia.

Kiedyś dysleksji nie było…

Kolejny pogląd z którym warto się zmierzyć jest przekonanie, że „kiedyś dysleksji nie było, a teraz te nowe choroby wymyślają / namnożyły się, bo opryski, szczepionki i GMO”. Otóż: kiedyś dysleksja oczywiście istniała, tylko zwyczajnie jej nie diagnozowano. Po prostu stwierdzano, że ktoś ma lewe ręce lub nie da się go nauczyć czytać i pisać. Mniej więcej do połowy XIX wieku nie było to problemem, bo znaczna część populacji była niepiśmienna. Niestety postęp oraz powszechny system edukacyjny sprawiły, że coś, co wcześniej było cechą zupełnie neutralną stało się problemem cywilizacyjnym.

Trudno mówić też o tym, że dysleksja jest „nową” chorobą, bowiem pierwsze jej przypadki opisano w roku 1881, a kryteria diagnostyczne wyodrębniono w roku 1890. Zwyczajnie dość długo nie było świadomości istnienia zjawiska.

Jak wspominałem: tak długo, jak długo społeczeństwo ludzkie znajdowało się na poziomie agrarnym dysleksja nie była istotnym problemem: chłopu pańszczyźnianemu zdolność czytania i pisania potrzebna nie jest. Baron natomiast zawsze mógł zatrudnić sekretarza. Zaburzenie zaczęło przeszkadzać tak naprawdę dopiero, gdy weszliśmy w erę industrialną.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Offtopic, Pisanina i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „O dysleksji:

  1. Beamhit pisze:

    O, temat o mnie.

    Też mogę dodać troche ze scenek z życia dyslektyka, jeżeli kogoś to interesuje. Oto „grzechy” Beamhita”:

    1. Ortografia – raczej nie popełniał typowych błędów ortograficznych. „U” nie mylę z „ó”, wiem kiedy pisze się „h”, a kiedy „ch”, i wiem, że pisze się ‚w ogóle”. Ale… Gubię ostatnie sylaby, zwłaszcza te dwu-literowe. Czyli „karoseria” jest raczej bezpieczna, ale z ‚lokomotywa” może mi się zrobić „lokomoty”. Zdarza sie. że mylę litery „p” z „b” oraz „t” z „d”. Napiszę więc czasami „podpity koń”, albo „mytelniczka”. Zdarza się pomylić mi podobne wyrazy, i później muszę się tłumaczyć za „telewizję sanitarną” czy za „rączka rakiety do penisa”. Zdarza mi się też czasami całkowicie zaszaleć w podmianach wyrazów, i zamiast „zająca na trawie” mam w tekście „zająca na zielone”.

    2. Czytanie ze zrozumieniem – o dziwo, czytam poprawnie, rozumiem tekst. Tekst który piszę, przed wrzuceniem w świat, czytam drugi raz, i dzieki temu wychwytuję „kfiatki” (z którymi nie radzi sobie korektor, bo traktuje to jako poprawne wyrazy).

    3. Kiepska pamięć do twarzy, nazwisk, dat, i do szyków uporządkowanych. Co często było też przyczyną drwin, a na pewno stresu. Pamięć do twarzy? W nowej robocie spotykasz jakiegoś faceta, i się zastanawiasz, czy to kierownik, czy nie. Nazwiska? Przez 8 lat w podstawówce i 5 lat w technikum nie potrafiłem spamiętać mojej klasy. Co jak „szkolni koledzy” załapali, to wskazywali mi kogoś i pytali się, jak się ta osoba nazywa. I mieli polewkę, po robiłem głupią minę, i odpowiadałem, że nie wiem. Daty? O mój Boże, przemilczmy. Szyk uporządkowany? No wiecie, takie straszne rzeczy jak alfabet czy miesiące. Przynajmniej zawsze początek miałem dobry, ale im bliżej końca, tym bardzie szło opornie. Jakoś tak po „czerwcu” muszę się zastanawiać.

    4. Myślenie obrazowe. O, o tym nie słyszałem, że jestesmy w tym tak dobrzy 😉 ale może to tłumaczyć mój sposób na zapamiętywanie wierszy (i innych rzeczy). Ucząc sie wiersza przypisuję poszczególnym fragmentom pewne wydarzenia, obrazy czy moje reakcje. Coś jak mapa pamięci. Na przykład w mózgu pojawia mi się jakiś obraz, i wiem co jest do niego przypisane – wyskakuje mi w myślach „czarodziejka z księżyca”, a usta mówią „A na zachodzie księżyc blade lice mroczy”. Albo gesty. Zapamiętuję, że na poczatku wyciągam lewą rękę przed siebie, a to aktywuje „Nam strzelać nie kazano, wstapiłem na działo…”, a później patrzę dalekim smutnym wzrokiem, a mój głos recytuje „I spojrzałem na pole, dwieście armat grzmiało…”. Pewnie dlatego polonistka tak lubiła moje występy. Myślała, że ja w to tyle serca wkładam, a ja walczyłem o przeżycie i o zaliczenie. To z obrazami i powiązaniem wykorzystuje tez do zapamiętania innych rzeczy, ale głupio się przyznać, że jak myslę o dacie urodzin matki, to najpierw ładuje mi się do mózgu „pozycja na 69”, bo urodziła sie 9 czerwca…

    5. Zmniejszona koordynacja. O tak, tak bardzo. Dlatego nie tańczę, bo przypomina to podrygi agonialne rannego niedźwiedzia w zwolnionym tempie.

    6. Matematyka i rysunek techniczy – I tu o dziwo, jestem w tym dobry.

  2. Agata pisze:

    Ja dla odmiany bardzo często zaczynam pisać (ręcznie) od drugiej, trzeciej litery wyrazu i cofam się żeby dopisać. Ciekawą rzecz zaobserwowałam podczas pisania na komputerze. Literki plączą się jak w rozsypce. Pół biedy jeśli w danym wyrazie są te, które powinny być, zaskakuje mnie kiedy pojawiają się takie, których wcale tam nie ma. Nawet pisząc ten tekst zamiast „cofam” napisałam „cafam” a zamiast „podczas” „podasz i „zadrza” zamiast „zdarza”. Zdarza mi się zamiast literki wpleść w wyraz spację lub znaki interpunkcyjne. Nauczyłam się żyć na wyższych obrotach uważności ale najgorzej jest kiedy jestem zmęczona. Wtedy też niemiłosiernie obijam się też o meble, mam „szerokie ruchy” i zdarza mi się wtedy coś rozwalić, rozlać, rozsypać. Zawsze mam jakiegoś siniaka „nie wiadomo skąd”- klasyka. Kiedyś bazgrałam niemiłosiernie, ale postanowiłam udowodnić wrednej babie w szkole, że się nauczę. Dyskalkulia- rany koguta, mi znika minus i robię czeskie błędy. Jedyne co zrozumiałam z łatwością to rachunek prawdopodobieństwa, bo wreszcie był na tyle abstrakcyjny że jasny jak słońce. Nie mogłam pojąć czemu na ludzi pada blady strach w tej kwestii (choć na klasówce przeoczyłam napisanie wyniku w ułamku) 😉 Figury przestrzenne po prostu widzę i nie mam problemu żeby je narysować. Czytam bardzo szybko, choć czasem cośnie pasuje do kontekstu- wtedy wracam i czytam jeszcze raz. Za to nie byłam w stanie zapamiętać tabliczki mnożenia i do dzisiaj zdarza mi się liczyć na raty np. 7*6? pamiętam, że 5*7 to 35 i dodaję do tego 7. No i wcale nie jest oczywistym że 7*6 to tyle samo co 6*7 😉 Jako dziecko ubierałam się „jak dziecko wojny”, kompletnie nie miało to dla mnie znaczenia. Faktycznie myślę obrazami i faktycznie przeżywam swoje myśli. Najgorzej jest jak czasami dostaję wspomnieniem w twarz i aż mnie pali jak po spoliczkowaniu. Jestem wzrokowco/manualowco/kinestetyko/słuchowcem. Gdzie jest lewa nauczyłam się po tym jak miałam zszywane lewe ucho i macałam na którym mam bliznę. W końcu mózgu zapamiętał 😉 Za to nie miałam nigdy problemu ze stronami świata (o ile już ustaliłam gdzie jest północ i ustawiłam do niej twarzą). Dopiero w okolicy 2 klasy opanowałam jak odczytać godzinę z zegarka wskazówkowego. Wcześniej czarna magia. Jestem oburęczna, choć przez dłuższe używanie w szkole prawą mam nieco zdolniejszą. Piszę obiema. Ale jak usiłowałam ustalić które oko mam dominujące to wychodzi, że raz jedno a raz drugie. Na tę okazję ustaliłam sama ze sobą, że jak na strzelnicy strzelam prawą ręką to używam prawego oka, a jak lewą- lewego. wymaga to zamknięcia na chwilę tego co ma nie patrzeć i pożądane odpala 🙂 Za to jestem muzykiem 😉

Dodaj komentarz