Fantasy a Quest:

3pyw4tMarchewa zapodał ciekawy temat: czy literatura fantasy musi posiadać quest oraz czy ten quest musi opierać się na walce dobra ze złem, które to zło musi być straszne, a stawki ostateczne? Jak łatwo zgadnąć wpis ten będzie stanowił rozbudowaną odpowiedź na to pytanie. Otóż, moim zdaniem nie musi. I to pomimo faktu, że są tacy, którzy uznają go za element obowiązkowy gatunku.

Czy fantasy musi mieć Quest?

Przykładem tych „niektórych” może być Fantasy Flight Games, które w podręczniku głównym do Genesys jako najważniejsze motywy fantasy podało: magię, potwory, Dobro i Zło (pisane właśnie w ten sposób), znajome elementy historyczne, zamki i lochy oraz właśnie Questy i MacGuffin.

Otóż: moim zdaniem jest to bardzo płytkie potraktowanie tematu, wynikające z faktu, że niestety w pewnym momencie duża część utworów fantasy stała się kalkami struktury fabularnej Władcy Pierścieni. Nie jest to jednak warunek konieczny.

Należy zauważyć, że znacząca część utworów należących do podgatunku Sword and Sorcery nie była questami. Przeciwnie: trzymały się zasady jedności czasu i miejsca akcji, względnie krótkiej, trójaktowej struktury. W ten sposób zbudowane są w zasadzie wszystkie klasyczne opowiadania o Conanie (za wyjątkiem Godziny Smoka), większość tekstów o Kane, spora część utworów Michaela Moorcocka…

Inny przykład to niewielka powieść Żona Zmiennokształtnego, której akcja rozgrywa się w domu pewnego czarnoksiężnika.

Jeszcze innym przykładem może być w zasadzie cała twórczość Davida Gemmelna, która niestety jest dość schematyczna i zawsze opowiada o oblężeniu jakiejś fortecy…

Podobnie questów nie ma w Czarnej Kompanii ani w Grze O Tron. Również Dziewięciu Książąt Amberu to bardziej awantura domowa, niż quest. Takoż większość Światów Dysku. Akta Garreta oraz Akta Drezdena to natomiast kryminały. Owszem, kiepskie, ale jednak…

Czyli odpowiedź na pytanie zasadnicze brzmi: fantasy nie musi być questem.

Ale to ma być Quest czy powieść przygodowa?

Drugie pytanie, jakie należy tutaj zadać to: czy to ma być quest, czy opowieść przygodowa?

Opowieści przygodowych jest generalnie w fantasy mało. Powiedziałbym, że to głównie twórczość Jacka Vance. Ponadto Kroniki Dragonlance mają w niektórych przypadkach strukturę powieści przygodowej właśnie.

Ale wracając: Quest to po prostu wyprawa celem znalezienia czegoś lub kogoś, albo też likwidacji czegoś lub kogoś.

Powieść przygodowa traktuje o wydarzeniach rozgrywających się w trakcie wyprawy do nieznanych krain. Przy czym, o ile ma ona początek i koniec, a w bohaterach dochodzi do przemiany, to poszczególne wydarzenia mają charakter epizodyczny. Dobrym przykładem tutaj może być W Pustyni I W Puszczy.

Czy Quest musi być tolkienowski?

To jest mój największy problem z fantasy, manicheizmem, pisarstwem kreatywnym i Podróżą Bohatera. Każda z tych książek musi odbębnić te same elementy. Niegodny bohater, król na wygnaniu imieniem Frodogorn, poważna rozmawa z Gandalfem, narada w Rivendell, gromadzenie drużyny, starcie z Balrogiem na moście, zdrada Sarumana, bitwa na polach Pellenoru, śmierć Króla Nazguli…

Oraz reszta elementów rozrywkowej i wykastrowanej wersji Władcy Pieśrcieni.

Czy zło musi być straszliwe, a stawki ostateczne?

Kolejne pytanie: po co? W takim Conanie, Hobbicie, Lyonesse Jacka Vance albo Grze O Tron w okresie jej największej świetności i popularności czy w Kłamstwach Locke Lammory nie było ani straszliwego zła, ani ostatecznych stawek. Podobnie w Panu Światła czy Amberze walka toczyła się raczej na poziomie konfliktu personalnego niż wielkiej, straszliwej stawki. W książkach Zelaznego mamy raczej do czynienia z konfliktem ideologicznym, a nie Dobro vs. Zło. Stawka faktycznie jest epokowa, a walka toczy się o kształt świata, jednak jest to kwestia tego, która z dwóch jego wizji zwycięży.

I prawdę mówiąc wolałbym w fantasy więcej tego typu rozwiązań: stawek personalnych, jak spełnienie w miłości, awans społeczny czy zemsta. Walk ideologicznych, politycznych, o zasoby… Bogatszego tła socjologicznego…

Weźmy taki tolkienowski schemat: mamy sześć ras (elfy, krasnoludy, hobbitów, ludzi, orków i trolle) o skomplikowanej dynamice między sobą. Naprawdę nie dałoby się napisać powieści na przykład o królu, który po prostu próbuje w tym świecie rządzić, mając na głowie czarodzieja bredzącego o dawnych wojnach, małżonkę z politycznego nadania, pięcioro legalnych dzieciaków (i ośmiu bastardów): troje w fazie nastoletniego buntu i dwoje czujących się bezkarnie skurwysynków, a do tego orków za granicą oraz sojusz z elfami i krasnoludami, które w każdej chwili gotowe są pobić się o jakąś biżuterię?

I czy dobro i zło musi zawsze być demoniczne?

A czy nie można byłoby zrobić takiego questa: młody kupiec zostaje wysłany w świat przez swojego ojca, by uczył się zawodu. Ma opłynąć wszystkie porty, z którymi handluje jego miasto i tam robić interesy. Młodzieniec jest typowym bananem, co nie zna życia. Wie, że jego kraj bogactwo swe zawdzięcza handlem cukrem i bawełną oraz nieszczęściu niewolników. Sam jeszcze jednak tego nieszczęścia nie widział. Teraz jednak podróż odmieni jego spojrzenie na świat i zmieni go w abolicjonistę?

Na jego życie czyhać będą Nieugięci Korsarze. To ostatki floty innego miasta handlowego, które ongiś konkurowało z rodzinnym miastem bohatera. Zostało jednak zdobyte i spalone, a nieliczni ocaleni przysięgli zemstę?

Czy ostateczne zło nie może przyjąć postaci miecza Tyrfing lub Stormbringer, które raz dobyte nie spoczną, nim nie wyślą kogoś do piekła? Czy bohater nie może ich dobyć w szlachetnym lub egoistycznym celu, aby później przyjąć ciężar swej decyzji?

Mamy zdecydowanie za dużo epokowych questów, a za mało dramatów.

Czy Quest musi być epicki?

A to nie może być czysta przygoda? Nie może to wyglądać tak: w świecie elfów i smoków magia jest uznaną sztuką. Jej adepci osiedli jednak na laurach, wykorzystują powszechnie znane zaklęcia, by bogacić się i obrastać w tłuszcz. Młody i obiecujący czarodziej nie jest zadowolony z tego stanu rzeczy. Wyrusza więc w świat, by zgłębić tajemnice wszystkich pięciu barw magii. Razem z nim poznajemy sekrety i tajemnice każdego z nich oraz walczymy z zazdrosnymi o utrzymanie swych monopoli czarnoksiężnikami.

Czy tytuł mistrza i osobista ambicja warte są narażenia życia?

Dlaczego nie jak w Dungeon Meshi, gdzie wyprawa w głąb lochów ma na celu odzyskanie zwłok siostry bohatera, zeżartej przez czerwonego smoka?

Dlaczego nie wyprawa szlachetnych poszukiwaczy przygód w głąb ruin krasnoludzkiej twierdzy, po dawno porzucone złoto? W trakcie której bohaterowie muszą przeżyć piekło, by odkryć, że ich największym wrogiem nie są potwory i pułapki, a marzenia, które rozpalają w nich chciwość, niszcząc przyjaźń i nastawiając ich przeciwko sobie?

Dlaczego nie podróż ambitnego kupca Lawrence i mądrej wilczycy Horo ku miejscu jej narodzin, jak w Spice And Wolf?

Czy Quest musi być poważny?

imagesWreszcie Marchewa posłużył się przykładem questa polegającego na dostarczeniu piwa… Dlaczego to nie miałoby działać? Ile nakręcono filmów o wielkim spędzie bydła na dzikim zachodzie? Dlaczego w fantasy miałoby to nie działać?

Wreszcie: dlaczego quest musi być poważny? Całe lata ten gatunek jechał na utworach komediowych. Mieliśmy więc Świat Dysku, Magiczne Królestwo Na Sprzedaż, Arivalda Z Wybrzeża, Jednym Zaklęciem, Xanth, Rudego Dżila…

Może by wrócić do tej tradycji?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Fantasy, Książki, Pisanina i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

25 odpowiedzi na „Fantasy a Quest:

  1. DoktorNo pisze:

    Przykładem na nadużywanie stawek najwyższych są taśmowo produkowane filmy superbohaterskie DC i Marvela, po wyprodukowaniu kilkudziesięciu filmów gdzie stawką jest ludzkość i cały Wszechświat zaczyna to nudzić i nikogo nie wzrusza.

    Ratowanie świata ma moim zdaniem jeszcze jedną wadę: szybko nasuwa się pytanie od odbiorcy „czy ten świat jest wart uratowania?”. Jeśli chodzi o nasz świat sprawa jest jasna, my w nim żyjemy i nam na nim zależy.

    Ale światy fantastyczne, gdzie ludzie są podli, gdzie planuje tyrania, niewolnictwo, okrutni bogowie domagają się krwawych ofiar a ludzie żyją biednie od razu wyglądają na miejsca gdzie koniec byłby zasłużony i przyniósłby ulgę.

    A z kolei oniryczne, sielankowe, utopijne światy warte uratowania wyglądają bajkowo i nieprzekonywująco.

    • PK_AZ pisze:

      Ciśnie się na usta odpowiedź: to nie popadajmy w skrajności.

      Niech świat będzie nawet ułagodzony w stosunku do historii.

      Niech panuje w nim serfdom, niech istnieje niewolnictwo, ale zamieszkują głównie ludzie dobrzy.

      Niech nawet szlachta ma trochę moralności.

      Niech nad wszystkim sprawuje arbitralną władzę król ze swoją radą możnowładców. Niech się w tej radzie żrą ze sobą sukinkoty, wyzyskiwacze, liberałowie i proto-socjalrojaliści. Niech całość istnieje we w miarę akceptowalnym equilibrum.

      Niech kapłani część pieniędzy z wyzysku wydają na utrzymanie sierocińców. Nie w ramach cynicznej gry, tylko dlatego, że ich okrutni bogowie domagają się ofiary w takiej formie.

      Niech Bohater widzi świat z perspektywy wyższej klasy niższej. Niech teoretyzuje o tym, że może świat nie jest wart ocalenia. Niech go miesiąc przedzierania się przez tereny okupowane wyleczy z tych teorii.

    • barnaba pisze:

      Problem z ratowaniem świata w filmie i literaturze jest prosty- wiemy, że ten świat zostanie uratowany, zastanawiamy się tylko, jak się to stanie

    • marchewa79 pisze:

      Ale też w kontrze był cały Netflixowy Marvel TV gdzie stawki były zupełnie przyziemne który zresztą ładnie przesiąknął do pierwszego Spider Mana z chyba najlepszym łotrem w postaci Keatonowskiego Vulture’a.

  2. barnaba pisze:

    Nasuwają mi się dwa przykłady:

    Saga o Wiedźminie- jest oczywiście absolutnie kanoniczna wojna totalna. Ale bohaterowie nawet nie próbują ratować świata. Ich cel to uratować bliskich. Świat płonie, ale płonie gdzieś w tle. Zło okazuje się złem ludzkim, oswojonym. Któremu przeciwstawia się inne zło, równie ludzkie, jak to pierwsze.

    Saga o Twardokęsku z przyległościami – tam też jest absolutnie kanoniczna wojna. Ale główny bohater ma ją gdzieś- chce tylko przeżyć i się wzbogacić. A w Wilżyńskiej Dolinie- mamy problemy przyziemne- wydać córkę za mąż, przeżyć przednówek, bogato się ożenić. Wojna zmienia świat, ale ten świat jest gdzieś daleko, do Doliny dochodzą jedynie jakieś odległe odpryski wojny.

    • DoktorNo pisze:

      Saga Wiedźmińska to dobry przykład jak wyjść ze schematu i napisać dobrą opowieść o stawkach które są odpowiednie dla postaci.

    • PK_AZ pisze:

      W Sadze o Wiedźminie nie ma jednak takiej klasycznej wojny Dobra przeciwko Złu. Jest jeden mesjanistyczny sukinkot na tronie cesarstwa, kilku durni na tronach północy i paskudna intryga polityczno-wywiadowcza, wszystko to niezależnie dążące do niszczycielskiej wojny, która w końcu wybucha i do której narracja ma podejście mało patriotyczne, a bardzo „a weźcie wy się wszyscy ode mnie prostego człowieka odwalcie”.

      Nie jest to w każdym razie manicheizm. Jeśli już osadzać Sagę w jakimś motywie, to prędzej ten japoński konflikt Oświeconych ze Ślepcami, przy czym koniec końców wszyscy mesjasze okazują się Ślepcami, życie nie ma sensu i wszyscy umrzemy.

      • marchewa79 pisze:

        Z jednej strony fajnie bo nie ma u Sapkowskiego infodumpu i ekspozycji na pół rozdziału ale też mam wrażenie (graniczące z pewnością) że całość historii nie była tak dobrze przemyślana jak Sapkowski nam wciskał i że tło jest raczej wypadkiem a nie starannie odsłanianą tkaniną. Kiedy w „Narrenturm” cała ta otoczka została załatwiona poprzez osadzenie o określonym kontekście historycznym wyszła bardziej zwarta książka i chyba (herezję czas zacząć) lepiej broniąca się jako całość od wiedźmińskiego pięcioksięgu.

      • barnaba pisze:

        @marchewa79 – Sapkowski w jakimś wywiadzie wprost przyznał, że mapa (i jej spójność) była dla niego sprawą trzeciorzędną i powstawała razem z fabułą. W efekcie fanowskie mapy nie są zbyt spójne.

  3. marchewa79 pisze:

    Swoją drogą kojarzy ktoś jakąś serię która toczyła by się ju po ocaleniu świata? Kiedy po stawkach najwyższych powraca proza rzeczywistości w postaci pełnego wychodka i pustego trzosu? Pamiętam że coś kiedyś w Dragonlance takiego czytałem ale może mnie pamięć zawodzi?

    • Kamilek pisze:

      Cóż, Tolkien próbował tak napisać kontynuację WP ale stwierdził że intrygi pałacowe w Gondorze nikogo nie zainteresują. Z nowszych rzeczy to anime Frieren chyba pasuje (wszyscy chwalą ale ja jeszcze nie widziałem):

      „Król demonów został pokonany, a zwycięska drużyna bohaterów wraca do domu, zanim się rozpadnie. Cała czwórka — mag Frieren, bohater Himmel, kapłan Heiter i wojownik Eisen — wspominają swoją dziesięcioletnią podróż, gdy nadchodzi moment pożegnania. Ale upływ czasu jest inny dla elfów, dlatego Frieren jest świadkiem, jak jej towarzysze powoli odchodzą jeden po drugim.”

      • PK_AZ pisze:

        Tak, z tym zastrzeżeniem, że zasadnicza akcja Frieren zaczyna się coś koło 75 lat po pokonaniu władcy demonów. Ona się dzieje po ocaleniu świata, w takim sensie, w jakim trzecia kadencja PiSu toczy się po pokonaniu Hitlera.

    • Wiktor pisze:

      Nie jest to zbyt popularny temat, ale widziałem tego typu rzeczy. Na pewno będzie to Tehanu (tyle, że to już czwarty tom Ziemiomorza), Srebrny grot (dzieje tej ekipy Czarnej Kompanii, która nie wybyła na południe po pokonaniu Dominatora, ale też dobrze byłoby pierwsze 3 tomy przeczytać). Może jeszcze Misja Błazna (też czwarty tom)-choć akcja dzieje się 15 lat po uratowaniu świata to autorka dłuuuuuugo opisuje prozę życia bohatera.

    • 0twojastara pisze:

      Dosłownie Frieren największy hit ostatnio

    • 0twojastara pisze:

      I w sumie Żelazny napisał kontynuację kronik Amberu, ale wychodek i trzos tam nie pasujo

    • „Dragonlance: Drugie Pokolenie”, ale to szybko przechodzi w nowy quest. Spora część „Niedoczarowanego Miecza”, dalsze tomy „Smoka i Jeżego” oraz „Godzina Smoka” z Conana (ale oba to po prostu kolejne questy), Yuuni Kokki gdzieś tak od połowy no i oczywiście Frieren: U Krasu Drogi.

    • Kamilek pisze:

      Przyszło mi do głowy jeszcze Tyranny – gra od Obsidianu która dzieje się po zakończeniu konfliktu dobra ze złem z tym że zło wygrało. Gracz ma za zadanie podbić ostatnią krainę która sprzeciwia się imperatorowi. Gramy w zasadzie urzędnikiem przyzwyczajonym do rzeczywistości w której imperium zła rządzi a ten ostatni podbój to formalność.

    • barnaba pisze:

      Nic dziwnego. Trudno wymyśleć coś ciekawego, gdy nieprzyjaciel pokonany, a aktywność bohaterów to porządki w domu, koronacja nowego króla, odbudowa chat i miast oraz leczenie PTSD.

      Wszelkie skojarzenia z zakończeniem „Władcy pierścieni” – przypadkowe.

      • PK_AZ pisze:

        Tylko że to jest ukryty Dogmat O Konieczności Dark Lorda.

        Setting zaraz po wielkiej wojnie wszystkich ma swoją specyfikę. Nie ma zwartych Legionów Zła, za to po gościńcach szerzą się bandytyzm i herezja. Wojskowi komisarze wprowadzeni na czas wojny wykrawają sobie udzielne księstwa. Dawne chorągwie Królestwa szukają dla siebie pracy, to samo robią centurie Złego Cesarstwa. Niekontrolowane lokalne populacje potworów rozrosły się, a potwory wojskowe z dalekich stron znalazły sobie niszę ekologiczną.

        A nad tym wszystkim Dobry Król, który wcześniej sobie radził, ale teraz jest bankrutem, do tego wojna postarzyła go o dwadzieścia lat, z piątki dzieci trójka jest w fazie nastoletniego buntu, a dwoje najstarszych to przekonane o bezkarności sukinkoty, żona z politycznego nadania knuje jak tu umocnić pozycję swojego bezużytecznego rodu, szlachta żąda ustępstw, chłopi żądają zniesienia poddaństwa, nawet pieprzone piwo nie dociera na czas.

        I w takim settingu nie da się wymyślić jednej ciekawej przygody?

      • barnaba pisze:

        @PK_AZ w sumie masz rację. W pierwszej grze „Wiedźmin” to wyszło. Wprowadzono wariata żądnego władzy, rozwinięto pomysł konfliktu elfów i ludzi. I wypaliło.

        Nawet absolutnie obowiązkowa dla RPG fantasy Wielka Decydująca Wojna skończyła się zadymą w jednym tylko mieście 🙂

      • Czytam sobie teraz taki francuski komiks „Elfy” i w trzecim tomie był bardzo ciekawy konflikt. Było więc tak:
        – były sobie Białe Elfy, które żyły na oddalonych wyspach. Ich wyspy były ukryte.
        – czasem wysyłały w świat grupy Łowców, by chwytały smoki. Smoki w tym świecie wymierają, a elfy chciały je sprowadzić do siebie, żeby zapewnić im ochronę w rezerwatach
        – elfy były starą, zasobną w złoto cywilizacją. Ludzie i orkowie to młode rasy, żyjące w biedzie. Czy trzeba coś więcej, by wzbudzić nienawiść? Tak więc marzeniem każdego pirata było znaleźć Białe Wyspy (ludzie nie wiedzieli gdzie są wyspy, bo elfy niechętnie o tym gadały).

        Opowieść traktuje o pewnym młodym, idealistycznie nastawionym do życia elfim Łowcy, który pewnego dnia ratuje ciężarną kobietę i jej męża. Kobieta rodzi i prosi elfa, by nadał imię jej synowi. Kilka lat później elf znowu się z nimi spotyka i poznaje tego syna. Potem spotyka go znowu, okazuje się, że jego rodzice umarli. Młody wyrusza z nim jako giermek na łowy na smoka. Razem polują 13 lat, koniec końców dopadają smoka i przypływają na Białe Wyspy. Ich mieszkańcy nie są jednak zadowoleni: z radością witają pobratymca, ale człowiekowi każą spierdalać. Ten wsiada do łódki i odpływa. Na pożegnanie jednak jeden z elfów częstuje go strzałą. Młody myśliwy udaje się na dobrowolne wygnanie na jedną z mniejszych wysp, tymczasem jego konającego kumpla znajdują i leczą piraci. Żeby się zemścić ten podaje im koordynaty wysp. Ci wpadają i robią mieszkańcą sesję RPG (rżną, plądrują, gwałcą). Łowca widzi dym z palonego miasta, dosiada więc smoka i pali flotę piratów na pełnym morzu.

        Koniec.

        Morał: Nie bądź sukinsynem.

        Można zrobić opowieść bez questa i ratowania świata? Można.

  4. Cadab pisze:

    Z innych wieści: woda jest mokra, a poza tym potrafi być zamarznięta i odparowana.

    Z jeszcze innych wieści: wordpress przechodzi sam siebie z okienkiem dodawania komentarzy, świetny sposób na dostanie ataku padaczki jak się obserwuje jak to zaczyna mrugać, próbując równocześnie zawinąć tekst i przerzucić słowo do następnej linijki

Dodaj komentarz