Przeczytane w styczniu 2023: Janusz, Janusz, Brooks:

asystentStyczeń był dla mnie przede wszystkim miesiącem wielkich, czytelniczych pożegnań, a nie świetnej lektury. Zaniosłem bowiem do antykwariatu około 40 procent swoich książek historycznych i popularnonaukowych. W większości tych bardzo słabych (jak np. Trzecia Rzesza Na Haju) oraz takich, z których wiem, że nie będę miał żadnego pożytku. Przy okazji wywaliłem też wszystkie przydasie, jakie stały na moich półkach.

Jeśli natomiast chodzi o lekturę, to nie była ona specjalnie rozległa. Składała się ona bowiem z zaledwie czterech książek. Do tego z boku szedł podręcznik do nowego Conana, ale jeszcze sporo czasu upłynie, nim zakończę jego lekturę.

Nadworny czarodziej:

Ocena: 7/10

nadworny-czarodziej-1Trzeci tom Magicznego Królestwa Na Sprzedaż podsumować można krótko: jeszcze raz to samo. Tym razem głównym sprawcą zamieszania jest zawierająca coś w rodzaju złego dżina butelka. Nasz bohater musi natomiast udać się na powrót do naszego świata, by tam odnaleźć jednego ze swoich przyjaciół. I to są moje dwa główne zarzuty. Po pierwsze: mimo że książkę czyta się przyjemnie, to fabuła cały czas porusza się po tych samych szynach, co w pierwszym tomie. Brooks wydaje się strasznie lubić jeden pomysł i wałkować go na różne sposoby w nieskończoność.

Po drugie: jak na portal fantasy to strasznie dużo czasu spędzane jest w naszym świecie, gdzie bohater musi walczyć z naszymi problemami. Czy też raczej problemami lat 60-tych, bowiem książka jest dość mocno społecznie cofnięta.

Z drugiej strony: akcja posuwa się do przodu bardzo szybko, całość może nie trzyma specjalnie w napięciu, ale jest całkiem zabawne. Zaletą jest też bezpretensjonalność tej powieści. Jest to niespotykany już dziś typ książki, która nie próbuje udawać, że jest czymś więcej niż „tylko fantasy”, nie zasypuje nas worldbuildiniem, a skupia się na konkretach. W tym wypadku niezwykłych przygodach i dobrym humorze.

Asystent czarodziejki:

Ocena: 10/10

asystentWyobraźcie sobie, że Terry Pratchett napisał Poniedziałek zaczyna się w sobotę, jednak główną bohaterką czyniąc Linę Inverse z anime Slayers, a głównym bohaterem Gourego z tego samego anime.

Prawdę mówiąc nie spodziewałem się po tej książce specjalnie dużo. Kojarzyłem autorkę, bo swego czasu pisała do Kawaii, a potem siedzieliśmy przez chwilę na jednym forum. Napisała też swego czasu całkiem niezły zbiór opowiadań Dom Wschodzącego Słońca, bardzo mocno inspirowanych Magiem: Wstąpienie. Tak więc spodziewałem się zjadliwej, ale średniej książki.

To co dostałem jest jedną z najlepszych powieści fantasy, jakie czytałem. Akcja jest dość klasyczna, ale wartka, prowadzona z humorem i dystansem do siebie. Osadzona w takim settingu, jakiego nie znoszę (XIX wiek i magitech), ale tu nie przeszkadza. Bohaterowie są sympatyczni i inteligentni, a przy tym bardzo barwni, z charakterem i pazurem. Nie tylko dają się lubić, ale też autentycznie budzą zainteresowanie swoimi losami. Całość napisana jest bardzo żywym, potoczystym językiem, który dosłownie porywa czytelnika. Dosłownie przeczytałem od deski do deski w kilka dni.

Zaginiona Bretania:

Ocena: 10/10

300Drugi tom, równie dobry. Tym razem fabuła dużo bardziej przypomina klasyczne fantasy w klasycznym settingu. Nasi bohaterowie zostają przeniesieni do tytułowej Zaginionej Bretanii, krainy, która została odłączona od reszty świata podczas totalnej, magicznej katastrofy. Akurat toczy się w niej religijna wojna z ciemnymi siłami i oddającym im cześć bractwem religijnym. Muszą jakoś w tych warunkach przetrwać.

Fabuła jest dość prostolinijna. Niemniej odświeżającym jest to, że zamiast bandy socjopatów lub jakichś „wybrańców” z przypadku do ratowania świata posyłana jest gromada cywilnych specjalistów, którzy znają się i swoje metody pracy, tworzą zgrany zespół i odnoszą się do siebie oraz otaczającego ich świata po przyjacielsku. Do tego budzą zaufanie i skupieni są na rozwiązywaniu problemów, a nie tworzeniu ich samą swoją obecnością.

Ponownie wartki, potoczysty styl oraz poczucie humoru sprawiają, że czytelnik dosłownie chłonie kolejne strony. Wszystko to sprawia, że obydwie książki z cyklu były jednymi z najlepszych lektur, jakie w ostatnich latach wpadły mi w ręce.

Społeczeństwo polskie od X do XX wieku:

Ocena: 7/10

md31174531118Podręcznik do historii społecznej polski. Dość klasyczny, ale niestety dość powierzchowny. Zwłaszcza te obszary, które najbardziej mnie interesowały (czyli średniowiecze) potraktowane są bardzo po łebkach. Brakuje trochę pogłębienia, a jest sporo ogólników. Rozdziały o XVI i XVII wieku napisane są bardziej treściwie. Rozdziałów o Polsce przed-, po- i rozbiorowej nie czytałem, bo to poza moimi zainteresowaniami. Co więcej książka wydaje się już trochę przestarzała. Od jej pierwszego wydania nasza wiedza nieco się już pogłębiła, a rzeczy, o których autor pisze, że „są w powijakach” często zdążyły się rozwinąć.

Choć należy zauważyć, że nie wszystkie. Co nawiasem mówiąc jest straszne.

Ogólnie to nie żałuje wydanych pieniędzy, lektura pozwoliła odświeżyć wiedzę i przypomnieć sobie rzeczy zapomniane. Podejrzewam, że są lepsze i aktualniejsze podręczniki, ale tak na oko ten też może być.

PS. Przepraszam za niespójny tekst. Niedawno wyrwali mi ósemkę i ciągle jestem oszołomiony przeciwbólowcami.

Ten wpis został opublikowany w kategorii fantastyka, Historia, Książki, Przeczytane i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „Przeczytane w styczniu 2023: Janusz, Janusz, Brooks:

  1. Cadab pisze:

    Czemu do antykwariatu, a nie biblioteki? Puchała by uszami bił brawa, o ile dalej rządzi ciemnogrodzką biblioteką, że mu się zbiór powiększa

  2. Bartosz pisze:

    Spróbuję ‚Asystent czarodziejki’ 🙂

    Da się jakoś łatwo dobić do wszystkich Twoich recenzji- posortowanych po ocenach?
    Masz profil na lubimyczytać i goodreads ale jest to profil autora nie czytelnika.

    Chciałem sobie wybrać co lepsze książki które polecasz ale na razie musiałbym się przebić przez wszystkie raporty.

    • Nie da się. Do tego roku robiłem raport zbiorczy w styczniu, ale raz, że było z tym masę roboty, dwa, że mało kto to czytał, to dałem sobie spokój. Nie jestem aktywnym userem ani Lubimy Czytać ani Goodreads.

  3. wiron pisze:

    Błąd się wkradł, tytuł to „Utracona Bretania” a nie „Zaginiona”.

    No i zachęciłeś mnie do lektury.

Dodaj komentarz