Czy fantasy i science fiction jest gatunkiem czy estetyką?

fantasy3Gatunek to typ literatury charakteryzujący się podobnymi rozwiązaniami strukturalnymi (np. film akcji, okruchy życia, idler), tematyką (np. powieść wojenna, kryminał) lub nastrojem (komedia, horror).

Estetyka to tylko „skórka”, pokazujące gadżety, ale nie wpływające na temat pisarski i sposób jego opracowywania: II wojna światowa, średniowiecze, Chiny, Japonia… W którym to szafarzu można umieścić dowolny gatunek.

Tak trochę się zastanawiam, do którego z nich należy fantasy?

Co to w ogóle jest fantasy?

Problem z definiowaniem fantasy polega na tym, że był to zawsze gatunek bardzo rozległy, nie posiadający ani ustalonej estetyki, ani ustalonych ram pisarskich. Owszem, można powiedzieć, że fantasy to elfy i smoki. Jednak wystarczy wziąć takiego Conana, żeby zauważyć, że żadnych elfów i smoków tam nie ma. A jeśli weźmiemy elfy od Tolkiena, Vance, Butchera, Pratchetta, Sapkowskiego czy z Dragonlance, to zauważymy, że były to kompletnie inne istoty. U te od Vance, Butchera, Pratchetta to istoty z innego świata, raczej duchowe, niż ziemskie, od Sapkowskiego i z Dragonlance: w zasadzie ludzie ze spiczastymi uszami, a te od Tolkiena stoją gdzieś pośrodku. Podobnie smoki. Szlachetne smoki u Pratchetta to istoty nadprzyrodzone, raczej duchowe, niż ziemskie. Smoki bagienne u tego pisarza czy u MacCafrey to w zasadzie większe jaszczurki. Te od Tolkiena, Sapkowskiego i z Dragonlance leżą gdzieś po środki.

Można magią. Ale jest na przykład David Gemmell albo Sarancjum, gdzie magii nie ma, albo Pan Lodowego Ogrodu i Księga Całości, gdzie magia wyjaśniana jest naukowo. Do fantasy też wpycha się twórczość Bernarda Cornwella, gdzie czarowania jest sporo, ale jako czytelnik wiemy, że stanowi ono tylko zabobony.

Można obcym światem, ale jest Urban Fantasy, które dzieje się u nas, ale jest fantasy i Zielony Mars, który dzieje się na innej planecie, ale fantasy nie jest.

Co więcej ramy gatunkowe są bardzo szerokie. Tak więc do gatunku łapie się Umierająca Ziemia Jacka Vance i Księga Nowego Słońca, które są fantasy pół na pół ze science fiction, wpycha się doń Gwiezdne Wojny i Warhammer 40.000 które klasyfikować należy raczej soft science fiction, albo Diunę, Zamek Lorda Valentine i Szlak chwały, które już z całą pewnością są science fiction albo wreszcie Igrzyska Śmierci czy Expanse, gdzie należy skwitować to dwoma znakami: XD.

Tak więc gatunek jest bardzo nieoznaczony. Ale tak to bywa z gatunkami. Przykładowo w biologii za gatunek uznaje się stado zwierząt, które jest w stanie się ze sobą krzyżować i wydawać potomstwo. Jest jednak podobno taki typ mew, żyjący w całej Arktyce, gdzie populacje z Ameryki Północnej i Europy są od siebie tak oddalone genetycznie, że nie mogą ze sobą potomstwa. Obie mogą krzyżować się natomiast z populacjami znad Atlantyku i Azji. Jedak populacja azjatycka i atlantycka znowu się ze sobą nie krzyżują…

Hig Fantasy oraz Sword and Sorcery: te miały ramy gatunkowe:

Acz z tą nieokreślonością fantasy to nie do końca prawda. Co najmniej dwa gatunki miały bowiem bardzo silnie określone ramy pisarskie. Były to Sword and Sorcerry i Hig Fantasy. Pierwszy gatunek to Conan Barbarzyńca i jego krewniacy. Występujące w nich motywy zwykle były bardzo podobne. Tak więc:

  • świat „przedpotowy”, często będący domyślnie naszym światem w przeszłości lub przyszłości

  • eksploatacja konfliktu cywilizacja vs. barbarzyństwo, gdzie cywilizacja to często dekadencja, skazana na upadek, a barbarzyństwo stanowi naturalny stan istnienia świata

  • atmosfera grozy i fatalizmu

  • bohater-siłacz, wyróżniający się na tle reszty społeczeństwa potęgą muskułów

  • przemoc dominującym sposobem rozwiązywania konfliktów

Drugim było Hig Fantasy, też budowane na tych samych motywach i zasadach literackich. Tak więc:

  • zawsze był motyw „wybrańca”, zwykle niedoświadczonego młodzieńca

  • zawsze był motyw „mentora”

  • podobnie jak budowania drużyny

  • oraz wielkiej wyprawy

  • która zmieniała oblicze świata

conan_okladkaOba gatunki były nadużywane w przeszłości, nie dziwota więc, że w pewnym momencie się znudziły. Ale tak, istniało coś, co można nazwać fantasy z silnie nakreślonymi ramami gatunkowymi.

Aczkolwiek nie jestem pewien, czy sword and sorcerry faktycznie jest niezależnym gatunkiem. Trylogia Arturiańska oraz Wojny Wikingów Bernarda Cornwella opierają się na bardzo podobnym rozwiązaniach, a fantasy nie są. Istnieją też takie gatunki, jak Sword and Planet czy Sword and Sandal, które są raczej podobne. Kiedyś, zupełnie przypadkiem dostałem też książkę zatytułowaną „Spiżowi Wojownicy” autorstwa Scotta Odena. Jest to po prostu Conan (autor nawiasem mówiąc przyznaje się do inspiracji), tylko akcja zamiast w Stygi toczy się w dawnym Egipcie. A poza tym nie ma magii i potworów, tylko ludzie.

Garrett, Dresden, Rincevind, Vimes: estetyka

Z drugiej strony są takie cykle jak Akta Garreta czy Akta Dresdena, podcykl o Rincewindzie Świata Dysku, albo podcykl o Vimesie z tego samego uniwersum i wiele innych, podobnych dzieł. Żadne z nich nie jest dziełem gatunkowo wyjątkowym. Garretty i Dresdeny to (kiepskie) kryminały, które jedynie wykorzystują fantastyczny szafarz. Tak naprawdę bardzo podobne przygody mogłyby być rozgrywane w dowolnym innym środowisku: we współczesnym świecie bez magii, starożytnym Egipcie, podczas II wojny światowej, na stacji kosmicznej, w średniowieczu lub w Japonii epoki Edo…

T334582Podobnie Niecni Dżentelmeni Lyncha czy pierwszy tom Z Mgły Zrodzonego Sandersona to po prostu zwykłe heist movies, umieszczone tylko w fantastycznej otoczce.

Podcykl o Rincewindzie to jedynie parodia. Owszem, nabija się z fantasy, ale Pratchett mógł wybrać nabijanie się z czegokolwiek innego. Wybrał fantasy, bo podówczas był to popularny i odnoszący sukcesy gatunek.

Natomiastpodcykl o Vimesie ze Świata Dysku tak naprawdę również mógłby toczyć się w innym szafarzu, a nie zmieniłoby to jego tematów, motywów czy większości akcji. Magowie byliby po prostu naukowcami, straż miejska: policją, trolle i krasnoludy: mniejszościami rasowymi. Szlachetny smok wezwany przez okultystów: kryptonimem zamachu bombowego. Wchodzące w jego skład książki są po prostu satyrą społeczną. Ponownie przybraną tylko w pewne piórka.

Fantasy Kobiece: gdzieś pośrodku:

1538252-heroldowie-valdemaru-mercedes-lackey-1Ciekawym przypadkiem było, martwe już obecnie, fantasy kobiece w rodzaju Marrion Zimmer Bradley, Mercedess Lackey, C. J. Cherry, Janny Wurst czy późnej Andre Norton. Podgatunek ten stał w rozkroku pomiędzy sword and sorcerry, hig fantasy i romansem historycznym, przy czym ubierał szatki fantasy, zamiast jakiejś, dawnej epoki.

Pod wieloma względami książki te są bardzo ciekawe. Z jednej strony w większości przypadków ich fabuła i struktura jest zbyt zależna od konwencji, w jakiej zostały osadzone, by dało się je nazwać tylko estetyką.

Z drugiej strony są zbyt zależne też od założeń romansu, by nazwać je czystym gatunkiem.

Są mieszanką równie skomplikowaną, jak mój stosunek do tych autorek. Z jednej strony nie cierpię ich twórczości. Z drugiej: nie potrafię nie czuć wobec nich podziwu.

Sarancjum, Książę Nicości, Strzała Kusziela: maski, maski, maski…

Początki pisarzy post-fantastycznych.

Kiedy byłem na studiach modne było coś takiego, co nazywało się „psychohistoria”. Były to opracowania o których historycy pisali w recenzjach, że łamią jakąkolwiek metodologię naukową historii, ale są genialnymi opracowaniami psychologicznymi. Recenzenci-psychologowie natomiast byli dokładnie odwrotnego zdania…

457391-352x500Podobnie jest z tymi książkami: teoretycznie jest to historia alternatywna. Sarancjum to Cesarstwo Bizantyjskie u szczytu rozkwitu, Książę Nicości: wyprawy krzyżowe, a Kusziel: cesarstwo rzymskie w schyłkowym okresie.

Nazwać to fantasy trudno. Jedyne, co w tym jest fikcyjnego, to świat, który nie zgadza się z historycznymi realiami. Oprócz tego w fabule nie ma za dużo magii. Wyjątek stanowi Książę Nicości, gdzie jest jej dużo i stanowi integralną część fabuły. Jednak większość akcji roztacza się w realiach naśladujących historię.

Z drugiej strony z takim warsztatem nie dałoby się tego sprzedać jako powieści historycznych.

Osobiście nazwałbym taki manewr właśnie „maską”. Książki te tylko udają fantasy, żeby nikt się nie mógł przyczepić. Faktycznie to słabe powieści historyczne. Zresztą podejrzewam, że nie odniosłyby sukcesu, gdyby tej maski nań nie nałożono.

Sensavunda?

W bardzo starej krytyce science fiction istniało takie pojęcie jak „sensavunda”, używane niekiedy ironicznie, od przekręconego słowa „sense of wonder” czyli „poczucie cudowności”. Mam wrażenie, że określeniem tym nikt obecnie się nie posługuje, podobnie, jak nie używa się już słowa „netykieta”, a przynajmniej nie w pierwotnym znaczeniu. Oznaczało ono „Uczucie obcowania z czymś jednocześnie budzącym zachwyt i przestrach, tajemniczym i pełnym harmonii jednocześnie”. Polegało na rozpoznawaniu znajomych wzorców w nowym otoczeniu.

Podejrzewam, że przynależność do gatunku fantasy należałoby uzależnić od obecności tej właśnie emocji. Jeśli utwór w pierwszej kolejności ma zamiar tworzyć uczucie sensavunda to należy on do fantastyki (i potem, w zależności od szafzaru jest to fantasy albo science fiction). Jeśli natomiast tego nie ma, to jest on tylko osadzony w estetyce…

Reklama
Ten wpis został opublikowany w kategorii fantastyka, Fantasy, Książki i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

11 odpowiedzi na „Czy fantasy i science fiction jest gatunkiem czy estetyką?

  1. marchewa79 pisze:

    Czyli jak zwykle fantasy to to coś co my uznajemy za fantasy. Bo tak. W sumie chyba słuszna definicja. No i bez niej nad czym spierali by się po nocach licealiści i studenci…

    • Definicja Sapkowskiego z „Rękopisu Znalezionego W Smoczej Jaskini”. „Książka jest Fantasy jeśli jest na niej logo ze znaczkiem „F”.”

      • marchewa79 pisze:

        A propos sense of wonder to w młodosci byłem wielkim admiratorem Deana Koontza który to właśnie takim poczuciem odróżniał się u mnie od standardowych thrillerów/horrorów. Podobnie z Kingiem czy Lumleyem z jego wampirycznym lore. Ale nie klasyfikowałem ich wtedy zbytnio.

  2. wiron pisze:

    Już nawet nie wspominasz o definicji z „Cienia Białego Drzewa” że fantasy to ma mieć odwołanie do mitycznych korzeni i takich tam?

  3. quidamcorvus pisze:

    Ja od lat dzielę to tak:
    – w danym uniwersum niezależnie od jego rozwoje jest magia/moc/itd. – to fantasy
    – jest rozwinięta technologia/zaawansowana technika i nie ma magii – sci-fi
    – przeciwnikiem jest człowiek – thriller
    – przeciwnikiem jest potwór/nie człowiek – horror.
    Gdzieś, kiedyś nabyłem taką wiedzę, ale było na tyle dawno temu, że nie podam źródeł.

    PS. Jestem przekonany, że u Gemmella była magia, choćby w jednej z powieści szaman zmieniający magicznym rytuałem współplemieńców w bestie, które mogły pożywić się wyłącznie mięsem jednego z bohaterów.

  4. barnaba pisze:

    Podział w sumie jest prosty:
    1. Jeśli postacie korzystają z magii – jest to:
    1a. Jeśli dobro zawsze wygrywa- jest to baśń
    1b. Jeśli dobro dostaje po dupie, a główny bohater nie jest postacią jednoznacznie i bezwzględnie pozytywną- jest to fantasy
    2. Jeśli postacie korzystają z technologii – jest to science-fiction
    2a. Chyba że jest to technologia stylizowana na XIX wiek, wtedy jest to steam-punk
    3. Jeśli postacie korzystają z technologii i magii – to są to Gwiezdne Wojny

    Co do rozróżnienia pomiędzy typem literatury i stylizacją- jeśli elementy fantastyczne można wywalić bez szkody dla fabuły, to mamy stylizację.

    I tak- jeśli detektyw nie ruszy śledztwa bez wezwania demona- to mamy fantasy. Jeśli korzysta z dedukcji, a zabitym jest krasnolud- to mamy stylizację.

    • 1b. Jeśli dobro dostaje po dupie, a główny bohater nie jest postacią jednoznacznie i bezwzględnie pozytywną- jest to fantasy

      Z tym, że masz całą masę fantasy, gdzie dobro zawsze zwycięża, a główny jest postacią jednoznacznie i bezwględnie pozytywną: Belgeriada, Shanara, żeby daleko nie szukać. Dark / Grimdark to wbrew pozorom dość nowy trend. I nie jestem pewien, czy na pewno reprezentatywny dla gatunku.

      Powiedziałbym raczej, że wyznacznikiem jest realistyczne przedstawienie świata. Baśń rozgrywa się w nieokreślonym miejscu i czasie. Czas i miejsce akcji fantasy są zawsze bardzo ściśle zdefiniowane.

      W Fantasy, choć to też nie jest regułą bohater jest (a raczej bywa) pogłębiony psychologicznie. W baśni jest to zawsze postać jedno lub dwu wymiarowa. W Fantasy (a przynajmniej od okresu Nowej Fali do Boomu Brytyjskiego… Proto-Fantastyka i Fantastyka Złotej Ery obfitowała w dwu i jednowymiarowych bohaterów, podobnie post-fantastyka chętnie po nich sięga) raczej korzysta się z postaci dwu i trójwymiarowych.

      • barnaba pisze:

        Jeśli dobro zwycięża i bohater jest istotą kryształową, to właśnie mamy baśń 🙂
        Choć jest też rzeczywiście różnica w estetyce- w baśni król jest przystojny, królowa piękna, a zamek prześliczny. W fantasy- król to pijak z bliznami po ospie, królowa ma zeza, a w zamku cieknie wychodek. Tylko znowu- czy to estetyka, czy wyznacznik gatunku?

        > Baśń rozgrywa się w nieokreślonym miejscu i czasie.

        Baśń o smoku wawelskim- Kraków, rządy króla Kraka, wczesne średniowiecze.
        Baśń o bazyliszku – podziemia Warszawy, renesans
        Choć teoretycznie można uznać, że jeśli mamy zdefiniowany czas i miejsce akcji, to baśń zmienia się w legendę.

  5. marchewa79 pisze:

    Tak w nawiązaniu do tematu oglądałem ostatnio klasyczną „Narzeczoną księcia” i nasunęły mi się właśnie tego rodzaju skojarzenia. Tam elementu fantastycznego nieomal nie ma. Akcja toczy się w „nigdziebądź” w późno średniowieczno renesansowym enturage’u. A jednak to „sense of wonder” jest wszechobecne. No i ten język… „życie to ból każdy kto twierdzi inaczej usiłuje ci coś sprzedać” eh…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s