O powstaniu ludzkiej cywilizacji jeszcze raz:

indoeksOkoło 10.000 lat temu doszło do wydarzenia, które miało odmienić całą historię ludzkości. Nasi przodkowie mianowicie porzucili myśliwsko-zbieracki tryb życia, by zająć się najpierw uprawą roślin, a później także hodowlą zwierząt. Ten na pozór logiczny krok zmienił ich życie drastycznie: ich życie skróciło się o blisko 10 lat, zaczęli też cierpieć na rozliczne choroby, których nabawili się od zwierząt oraz deformacje wywołane ciężką pracą.

Tak więc zagadkowe wydaje się to, że zdecydowali się na taki los.

Nie jest to pierwszy mój post na ten temat:

Chyba rok lub dwa lata temu spłodziłem wpis na podobny temat. Podówczas podałem cztery hipotezy na temat przejścia od myślistwa-zbieractwa do cywilizacji osiadłej. Tak więc:

  • hipotezę Jareda Diamonda: wskutek zmian klimatycznych i katastrofy ekologicznej, jaka nastąpiła po ostatnim zlodowaceniu ludzie znaleźli się pod presją środowiskową. Kurczące się zasoby żywności wymusiły albo opuszczenie obszarów Eurazji i wycofania się do strefy tropikalnej, albo znalezienie nowych zasobów żywności, albo wymarcie.

  • Hipotezę Y. A. Harariego: ludzie przeszli na życie rolnicze drobnymi kroczkami. Po prostu zdali sobie sprawę, że „jeśli będą pracować trochę ciężej” to zapewnią sobie lepszą przyszłość. Będą mogli odchować więcej dzieci i żyć w lepszych warunkach. Koniec końców „odrobinę więcej, by żyć trochę lepiej” zakończyło się harowaniem ponad siły, by utrzymać nędzną egzystencję.

  • Hipotezę J. C. Scotta: zboże daje się przechowywać, nadaje się też do płacenia danin. Tak więc źli ludzie zmusili dobrych ludzi za pomocą przemocy, żeby odrabiali im pańszczyznę na polach.

  • Zasłyszaną gdzieś hipotezę luksusu. Ludzie mogli przejść na uprawę roli, bowiem z roślin można pędzić alkohol. Alkohol natomiast jest smaczny i uzależnia. Tak więc prehistoryczne żule wzniosły się na wyżyny kreatywności, by stworzyć cywilizację, która mogła dostarczyć im dowolnych ilości alko.

  • Dodać do tego należy obserwację bezpieczeństwa. Otóż: u myśliwych-zbieraczy, tak współczesnych, jak i tych znanych nam tylko dzięki badaniom archeologicznym odsetek zgonów wskutek przemocy to 45 procent całości zmarłych. Wśród dawnych rolników odsetek ten wynosił około 15 procent. Dla porównania: globalny odsetek śmierci wskutek przemocy w trakcie II wojny światowej wynosił 5 procent. Tak więc: dla żyjącego w dawnych czasach człowieka trzykrotna redukcja szans na zgon z rąk wroga lub dzikiego zwierzęcia, mogła być rewolucyjnym wzrostem bezpieczeństwa.

Dlaczego nie zostać rolnikiem?

placeholder2

Ktoś, kto nie zna tematu mógłby zastanawiać się, dlaczego w ogóle badacze stawiają to pytanie?

Otóż wszystko wskazuje na to, że życie dawnych rolników było zdecydowanie cięższe, niż dawnych myśliwych-zbieraczy. Dawny rolnik prawdopodobnie poświęcał pracy 60-80 godzin tygodniowo. Łowca-zbieracz: 35-40 godzin. Dane te zawdzięczamy po części archeologii eksperymentalnej (tzn. badacze przebrali się za dzikusów i próbowali żyć jak oni), a częściowo obserwacji życia istniejących jeszcze ludów pierwotnych.

Co więcej ich życie było o blisko 10 lat krótsze. Wynikało to w dużej mierze większego rozpowszechnienia chorób zakaźnych. Ogromna większość z nich pochodzi od zwierząt, a ich szczepy w pewnym momencie przeskoczyły na ludzi i tak już zostało. Wywołująca zgon choroba, by przetrwać w populacji potrzebuje około 3.000 stale zarażonych osób. Liczbę taką można osiągnąć jedynie w populacji powyżej 300 tysięcy sztuk. By takie zagęszczenie osiągnąć konieczne było więc rolnictwo. Owszem, myśliwi-zbieracze czasem zarażali się od zwierząt, w efekcie czego umierali lub zdrowieli, jednak choroba nie była w stanie przetrwać, bo było ich zbyt mało.

Jedyne choroby potwierdzone przed neolitem to: dur brzuszny, czerwonka amebowa, opryszczka, jaglica, trąd, schistomatoza, filarioza i malaria (o tej będzie później). Oraz bogaty zbiór chorób roznoszonych płciowo. W neolicie dostaliśmy od zwierząt masę „prezentów”: 26 od drobiu, 32 od szczurów, 35 od koni, 42 od świń, 46 od owiec i kóz, 50 od bydła, 65 od psów…

Po trzecie: ludzie mieli pod ręką bardzo bogate i obfitujące w żywność, naturalne ekosystemy bagien, moczarów i rozlewisk oraz strefy przybrzeżnej.

Hipoteza Jamesa C. Scotta raczej jest błędna:

Podane wyżej dane pochodzą od Jamesa C. Scotta. Uważał on, że ludzie żyli sobie spokojnie na bagnach, łowiąc ryby, dzikie ptaki i zjadając ziemno-wodne rośliny. Potem przyszli inni, źli ludzie i zmusili ich do odrabiania pańszczyzny na polach.

Ta hipoteza bagiennej szczęśliwości prawdopodobnie jest błędna. Mimo, że stanowiła asumpt do moich rozważań i poniekąd tego tekstu. Tak więc:

Nie cały świat jest bagnem:

Zacznijmy od tego, że hipoteza Scotta ma prostą wadę geograficzną: znacznie mniejsza część świata pokryta jest terenami podmokłymi, niż jest sucha. I tak raczej musiało też być w prehistorii. Tak więc grupa, która znalazła metodę gromadzenia żywności w terenie suchym miała automatyczną przewagę nawet bez potrzeby stosowania zamordyzmu.

Nie od razu udomowiono zwierzęta:

Należy też zauważyć, że Scott rozjeżdża się też z datami. Tak więc:

  • rolnictwo pojawiło się około roku 9.000 p.n.e.

  • psy udomowiono około 13.000 p.n.e.

  • owce i kozę 7.000-9.000 p.n.e.

  • koń: 6.000-4.000 p.n.e.

  • świnia: 7.000-5.000 p.n.e.

  • krowa: 6.000 p.n.e.

  • ptactwo domowe: między 2.000 a 3.000 p.n.e.

Innymi słowy: nasi przodkowie (czy też raczej przodkowie Syryjczyków i mieszkańców Iraku) prawdopodobnie mieli już rolnictwo na kilka stuleci przed tym, nim trafiły do nich zwierzęta i choroby odzwierzęce. Mieli więc dużo czasu, by przywyknąć do zalet życia w licznych społecznościach, nim zmasakrowały ich wady takowych społeczności.

Zapomina też o malarii:

The-digitised-Lysenko-map-of-global-malaria-endemicity-circa-1900-This-historic-map

Zasięg występowania malarii w roku 1900.

O tej łatwo zapomnieć, bo eradykowano ją z większości świata jeszcze w XIX wieku.

Wcześniej choroba ta występowała w zasadzie na całej planecie, za wyjątkiem koła podbiegunowego (oraz obu Ameryk, gdzie przedostała się dopiero razem z Białymi). Nawet w Polsce zdarzały się fale zachorowań po 16 tysięcy zarażonych. Jednak, gdy zrozumiano, jak rozprzestrzenia się choroba, to okazała się łatwa do opanowania (dane pochodzą od Fernanda Braudla, który już kiedyś zawiódł odnośnie chorób zakaźnych, mogą więc nie być ścisłe).

Malaria jest bardzo śmiercionośna, nawet współcześnie około 5 procent chorych umiera. Jeśli jednak nie podaje się leków, śmiertelność wzrasta do 20 procent (dla porównania śmiertelność czarnej ospy to około 30 procent). Leków w czasach prehistorycznych nie było. Uzyskuje się je bowiem z kory drzewa zwanego chinowcem lekarskim, które naturalnie występuje w Ameryce Południowej. Co więcej zarażony długo pozostaje nosicielem i co jakiś czas zdarzają się nawroty choroby, z których jeden gorszy jest od drugiego. Nosiciele są dwaj: człowiek i komar. Pasożyty odpowiadające za malarię nie atakują innych zwierząt i nie atakują naczelnych (choć niektóre małpy mają własne odmiany malarii, raczej nie przechodzące na ludzi). Choroba prawdopodobnie towarzyszy ludzkości od czasów najdawniejszych.

Nosicielem głównym jest człowiek, ale proces zarażania odbywa się przez komary. Komar, który pogryzł zarażonego sam staje się nosicielem. Gdy znosi jaja, wylęgają się z nich zarażone larwy, które wyrastają na zarażone dorosłe komary i roznoszą chorobę dalej. W klimacie umiarkowanym choroba jest relatywnie rzadko spotykana: jaja komarów przeżywają zimę, jednak same pierwotniaki w jej trakcie giną. Tak więc nie ma stałej rezerwy zarazków obecnych w przyrodzie. Są jedynie te obecne w ludziach, które co jakiś czas powodują nawroty zarazy.

W klimacie umiarkowanym malaria okazała się dość łatwa do eradykacji. Wystarczy umieścić chorych za moskitierami i czekać, aż poumierają.

Jeśli mieli coś takiego na bagnach, to nie dziwię się, że przenieśli się do miast. Nawet pomimo chorób zakaźnych od zwierząt.

Bibliografia:

  • J. C. Scott, Jak udomowiono człowieka, Warszawa 2020
  • J. N. Harari, Sapiens: Od zwierząt do bogów, Warszawa 2014
  • J. R. Diamond, Strzelby, zarazki, maszyny, Warszawa 2014
  • C. I. Beckwith, Imperia jedwabnego szlaku: Od epoki brązu do czasów obecnych, Warszawa 2020
  • F. Braudel, Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II, Warszawa 2020

Reklama
Ten wpis został opublikowany w kategorii Historia i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „O powstaniu ludzkiej cywilizacji jeszcze raz:

  1. barnaba pisze:

    Przyczyna powstania cywilizacji rolniczej najprawdopodobniej jest dość prosta. Otóż, ewolucja nie ma planu ani celu. Na krótką metę osiadły tryb życia jest korzystny- dostęp do większej ilości pokarmu daje większy przyrost naturalny. Większa gęstość zaludnienia i choroby zakaźne pojawiają się z opóźnieniem kilku pokoleń. A wtedy już powrót do myślistwa i zbieractwa jest niemożliwy- bo te źródła pokarmu są zdecydowanie mniej wydajne.

    Choroby odzwierzęce w ogóle pomijam, bo chów przydomowy zwierząt to znacznie późniejszy czas niż rozpoczęcie uprawy roli.

  2. Lagonim pisze:

    Jest jescze jedna hipoteza: powstanie rozwiniętych kultów opartych o święte miejsca wymusiło osiedlenie się, bo święte miejsca trzeba było utrzymywać i bronić przed innymi ludami.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s