Dziś będzie trochę marudzenia. Istnieje pewna ilość ongiś popularnych, a obecnie martwych gatunków nazwijmy to literackich: literatura fantasy, komiksy o superbohaterach, anime z gatunków magical girls i mecha. Pozornie nie mają one ze sobą wiele wspólnego. Oprócz jednej cechy: wszystkie umarły w bardzo podobnych okolicznościach, zabite bombami subwersyjnymi, straszliwą bronią masowego rażenia.
Jak działa taka broń?
Posiadaj popularny gatunek…
To podstawowa kwestia: nie będziemy przecież zabijać czegoś, na co nie ma klientów bo po co? I tak szybko samo umrze. Tak więc należy mieć popularny gatunek. Dobre przykłady to właśnie: magical girls i mecha w anime, hig i heroic fantasy w literaturze, komiks superbohaterski w komiksie, gry RTS w grach komputerowych.
…który powoli osuwa się w banał…
Reguły gatunku muszą być ściśle ustalone. Co więcej: mogą istnieć potencjalne możliwości nie postępowania według nich, ale nie powinny być wykorzystywane. Przykładowo: nikt w końcu nie powiedział, że hig lub heroic fantasy musi opowiadać o tworzeniu się drużyny i wyprawie przez cały kontynent, a nie (powiedzmy) o królu, który chce dobre, ale nie potrafi dojść do ładu ze swoim dworem i królestwem złożonym z różnych ras i istot. Albo, że bohater musi podróżować celem pokonania wielkiego zła, a nie dlatego, że szuka leku dla śmiertelnie chorej żony. Albo o ponurych żołnierzach, a nie o wesołym pomocniku młynarskim, który zaciągnął się na wojnę z orkami i smokami, bo dobrze płacili, a on chciałby otworzyć własny młyn i przeżył na tej wojnie przygody godne Wojaka Szwejka…
To bez znaczenia.
Znaczenie ma, że gatunek posiada bardzo silne, nałożone nań ramy fabularne oraz obrósł tradycjami, których wszyscy się trzymają. Możliwe są pewne odstępstwa i eksperymenty, ale odbywają się one w ramach tych ustalonych założeń.
Twórcę który miał dobry (choć krwawy) pomysł…
Teraz potrzebujemy człowieka, który będzie miał pomysł, jak złamać wszystkie reguły gatunku. Kogoś takiego jak George R. R. Martin, Gen Urobuchi, Yoshiyuki Sadamoto albo Alan Moore i Dave Gibbons. Potrzeba, żeby w brutalny sposób zdekonstruował on ten gatunek, zaprzeczając wszystkim tropom…
Przyczym dekonstrukcja musi być naprawdę brutalna i bezkompromisowa.
Musi on stworzyć dzieło krwawe. Bohaterowie muszą stanowić całkowite przeciwieństwo postaci z typowego dzieła gatunku. Samo dzieło w pierwszej kolejności ma być (albo przynajmniej powinno dać się tak odczytać) pochwałą cynizmu. Tak więc bohaterowie nie mogą być bohaterami. Należy jasno pokazać, że w świecie nie ma żadnych wartości moralnych, a ludzie postępujący według nich albo kłamią, albo okłamują samych siebie, albo są po prostu ofiarami losu. Należy pokazać, że zło wygrywa, a dobre intencje są tylko maską. Oraz, że ludzie trzymający się zasad giną okrutnie.
Trup musi słać się gęsto.
Krwi musi być tyle, żeby dało się pływać krytą żabką.
A dramatu tyle, żeby do brodzenia w łzach potrzebny był strój nurkowy!
I dobrze! Nic tak nie ożywia fabuły, jak kilka trupów!
Niech obudzi Armię Ciemności
Mimo, że autor śmiercionośnego dzieła prawdopodobnie nie ma złych zamiarów rozpoczyna on cykl zdarzeń, który doprowadza gatunek do śmierci. Po pierwsze: jego dzieło osiąga duży sukces komercyjny. Po drugie: sprzedaje się bardzo szybko. Zwykle okazuje się to jednak, że w sukcesie tym tkwi pewien haczyk.
I teraz przejdziemy do spekulacji.
Istnieje coś takiego, co nazywa się „psychografią klienta”. Są to badania nad klientami, starające się zaszeregować ich z uwagi na osobowość, posiadane cechy, wyznawane wartości i poszukiwane emocje, a nie wiek, pochodzenie społeczne, płeć etc. Posłużę się tutaj psychografią dla gier komputerowych, będącą sumą prac Garego Allena Fines’a, Richarda Bartle, Jina Jee, Johna Radoffa, Lennareta Nacke, Chrisa Batemana, Regana Madryka i jeszcze kilku osób. Ich badania, prowadzone niezależnie pozwoliły stworzyć listę 16 archetypów zachowań graczy. Są to: Griefer, Haker, Innowator, Kujon, Marzyciel, Networker, Ocalały, Oportunista, Perfekcjonista, Planista, Poszukiwacz, Polityk, Prymus, Przyjaciel, Ryzykant, Uczony (tłumaczenie terminów jest moje).
Najprawdopodobniej nie wszystkie te archetypy pojawiają się wśród odbiorców mediów odtwórczych, jak film czy literatura. Niemniej jednak nic mi nie wiadomo, by tego typu badania prowadzono wśród ich miłośników. Jeśli nawet, to nie były one publikowane.
Interesuje nas jednak opozycja dwóch grup.
Pierwszą stanowią:
-
Kujon: Wchodzi w świat fikcji po to, by zdobywać nową wiedzę. Chce badać i analizować powtarzalne wzorce.
-
Marzyciel: Wchodzi w świat fikcji po to, by otoczyć się kontrolowaną strefą komfortu, tworzącą znane, dające poczucia bezpieczeństwa otoczenie.
-
Perfekcjonista: Wchodzi w świat fikcji by wykorzystać znane wzorce, celem swego zwycięstwa. Chce móc odgadywać fabułę i być krok przed innymi.
-
Poszukiwacz: Którzy traktuje dzieło jako spacer. Bardziej interesuje go strona estetyczna: grafika, muzyka, poezja opisów, niż sama treść. Jego celem jest zatopienie się w pięknie.
-
Prymus: Zachowuje się jak Kujon, ale nie interesuje go wiedza dla samej wiedzy: chce ją wykorzystywać w świecie realnym.
-
Ryzykant: Lubią dreszczyk emocji pochodzący z doświadczania lub wyobrażania sobie siebie w ryzykownych sytuacjach, takich, jak udział w wyścigach szybkich samochodów, walka, wspinaczka górska… Ryzykant widzi siebie jako zwycięzcę i zwycięstw poszukuje, przy czym sam proces walki jest dla niego nieistotny. Pociąga go niemal wyłącznie power fantasy. Chce widzieć siebie jako wychodzący obronną ręką z kłopotów.
Drugą stanowią:
-
Griefer: którego interesuje zwyciężanie innych ludzi i ich poniżanie. Tym, co ich pociąga w fikcji, to widok (lub wyobrażenie) emocji związanych z porażką.
-
Haker i Uczony, będący faktycznie dwoma wersjami szerszego archetypu, a dokładniej bartlowskiego Odkrywcy (Explorer). Są to ludzie chcący czuć oddech fikcyjnego świata. Uwielbiają wchodzić z nim w interakcję, zachowując się tak, jakby byli turystami, aktywnie poszukując doznań, które w prawdziwym świecie byłyby dla nich niemożliwe lub zakazane. Pociąga ich nowość oraz rzeczy, które w prawdziwym świecie są niedostępne. Chcą poszerzać własną osobę wypróbowując je na sobie w kontrolowanym otoczeniu.
-
Ocalały: Bawi go strach (pod warunkiem, że doświadcza się go w kontrolowanym środowisku) i poczucie tego, że przetrwał grozę.
Grupa pierwsza stanowi klasycznych odbiorców typowych serii z gatunków takich jak właśnie heroic fantasy, komiks superbohaterski i reszta interesujących nas gatunków.
Grupa druga raczej fascynuje się horrami i thrillerami (wyjątek stanowią Odkrywcy, ci gonią za nowością).
Sukces dzieła powoduje, że zaczyna się nim interesować druga grupa. Sumuje się ona z pierwszą, przez co sprzedaż rusza z kopyta. Jest ona bardzo szybka i większa, niż zazwyczaj, gdyż dzieło nabywają osoby, które normalnie nie interesują się tego typu gatunkiem.
Następuje coś, co można określić jako:
Rozbłysk ciemnej energii:
W skutek połączenia się dwóch grup psychograficznych: normalnych klientów tego typu serii oraz grupy miłośników krwawej jatki sprzedaż jest znacząco wyższa (i co ważne: szybsza) niż w wypadku innych przedstawicieli gatunku. Zdobywa też bardzo entuzjastyczne oceny w sieci.
Efekt ten jest jednorazowy i niemożliwy do powtórzenia.
Mimo to zarówno zarząd, jak i konkurencja uznają, że jest to nowa moda. Potwierdzają to ich zdaniem opinie w sieci oraz badania opinii publicznej. Nie są one miarodajne: powoli bowiem finalizuje się proces wymiany klientów. Dawni fani gatunku są zaalarmowani: nowe dzieło generalnie podoba im się, jako jednorazowy eksperyment, którego nie chcą powtarzać. Przybyli jednak Griefterzy i Ocalali, którzy chcą więcej. Odkrywcy przyszli, rozbili obóz i powoli szykują się do odejścia.
Managerowie tego nie wiedzą. Widzą tylko wysoką sprzedaż. Podjęte zostają więc decyzje o stworzeniu podobnych utworów, które zostają wydane.
Osiąganie horyzontu zdarzeń Czarnej Dziury:
Na rynek trafiają kontynuacje. Powstaje cały, grimdarkowy nurt. Kontynuacje nie odnoszą jednak sukcesu. Pierwotna grupa docelowa w prawdzie jeszcze nie przestała istnieć, ale paradoksalnie nie jest zainteresowana dłużej nabywaniem kontynuacji. Ona oczekuje prostego podziału na bohaterów i zbrodniarzy, a nie krwawych historii, w których kaci stają się ofiarami, protagoniści działają z niskich pobudek, a szlachetne postaci podejmują tragiczne w skutkach decyzje. W fikcję zagłębiają się po to, by zobaczyć świat takim, jakim powinien być, a nie gorszym niż jest.
Jako, że nie dostają tego, co chcą tracą zainteresowanie.
Podobnie znikają też Eksploratorzy. Eksploratorzy szukają nowości. Nowość jest cechą, którą najłatwiej stracić. Tak więc drugie lub trzecie powtórzenie tego samego eksperymentu już ich nie przyciąga.
Zostają tylko Ocalali i Grieferzy,
Griefterzy to bardzo specyficzna grupa. Ich podnieca widok cudzej porażki. Mogą to być fikcyjne postaci, ale stanowczo wolą prawdziwych ludzi. Co więcej: typowy griefter uważa się za lepszego od innych odbiorców kultury. Dzieje się tak dlatego, że jego zdaniem ma nad nimi władzę. Władza ta płynie z możliwości psucia zabawy innym. Griefter to ten gość, który dla czystej satysfakcji wkurzenia kogoś będzie pisał, że „Od tego dzieła Tolkienistom dupy pękną” albo też, odkrywszy, że skacząc sześć godzin w grze wyzwoli bug, który zawiesi serwery, będzie skakał…
Grieferzy piszą na złość. Ich komentarze oraz utwory to materializacje nienawiści do gatunków. Dzieła takie, jak komiksowe The Boys.
Obecność Griefterów odpędza wszystkich, normalnych ludzi od gatunku. Tak więc demografia się kurczy. Jednocześnie teraz oni i Ocalali stanowią główną grupę odbiorców. Tak więc wycofanie się z decyzji jest niemożliwe, bowiem tworzone po staremu dzieła nie spodobają się obecnej grupie.
Gatunek umiera lub popada w nieistotność.
Tak z ciekawości co klasyfikuje śmierć gatunku? Bo katafalki literatury fantasy i komiksów o superbohaterach zajmują sporą część Empiku.
Ogólny spadek sprzedaży. Jeśli chodzi o fantastykę to według Nielsen Holding między 2009 an 2019 ogólnoświatowa sprzedaż fantastyki spadła o 40% (przy czym firma nie rozróżnia między fantasy, a science fiction) przy jednoczesnym wzroście sprzedaży książek z gatunku literatury pięknej o blisko 25%. W 2020 roku, w wyniku epidemii covid świat zwariował i obecnie trudno mówić o jakimś, stałym trendzie (tzn. najpierw sprzedaż wywaliło w kosmos, a potem gwałtownie spadła, nie wiadomo też, co będzie się działo w przyszłości). Jeśli chodzi o komiks amerykański, to jego sprzedaż też od lat spada. 10 lat temu był to najpoczytniejszy typ komiksu na świecie, obecnie oddał pole mandze (na świecie, w USA i Europie). Był to też jedyny typ komiksu, którego sprzedaż nie wzrosła w skutek epidemii Covid. Jeśli trend się utrzyma w ciągu 10 lat minie się też pod względem sprzedaży z komiksem frankofońskim.
Jeśli chodzi o polski rynek to sytuacja jest dość specyficzna. Ogólnie ludzie z dużych wydawnictw, jak Rebis, Zysk czy Storytell, z którymi rozmawiałem uważają, że fantastyka sprzedaje się coraz gorzej. Niemniej w tej chwili w Polsce głównymi jej wydawcami są Fabryka Słów i Mag. Jedni i drudzy po prostu lubią takie krwawe historie.
Niemniej jednak problem z fantastyką jest dużo bardziej złożony, niż tylko zanik któregoś gatunku, czy patologie rynku w USA.
Można wiedzieć gdzie można znaleźć te dane? Bo coś mi w nich nie gra. Zwłaszcza ten wzrost sprzedaży fikcji o 25 procent – jeżeli dobrze pamiętam kiedy śledziłam jeszcze te wyniki przed pandemią, to sprzedaż fikcji regularnie spadała, co zrzucano na karb tego, że Nielsen zbiera i ekstrapoluje dane tylko z tradycyjnej sprzedaży oraz ma duże problemy z szacowaniem sprzedaży ebooków (Amazon nie odda swoich cennych informacji na piękne oczy)
Czy w 2009 wyodrębniano kategorię YA ?
Ciekawa teoria ale nie jestem pewny czy to wszystko rzeczywiście się spina.
Po wydaniu Watchmenów komiksy superbohaterskie długo sprzedawały się dobrze, ale to była dziwna sytuacja gdzie trend na antybohaterów zbiegł się z bańką spekulacyjną, więc ciężko wyciągnąć konkretne wnioski.
Pieśń lodu i ognia rynku nie zawojowała. Serią fantasy która się wtedy sprzedawała i wyznaczała tereny było dość klasyczne Koło Czasu. Jak sam zauważyłeś, fantastyce książkowej dokopał kryzys z 2008. Serialowa Gra o Tron to duży sukces ale to tylko wpłynęło na liczbę adaptacji fantasy ale niekoniecznie ich ton. GoT ma znacznie większy wpływ na to jak wyglądają seriale historyczne.
Czy Madoka zabiła magical girls? Średnio się znam się na anime ale trudno mi uwierzyć że wydawcy zarabiający z merczu dla dziewczynek przerzucili się nagle na dark fantasy. No i Fate/Zero jakoś shounen nie zabiło, ani nawet samej serii Fate.
Jestem praktycznie pewien, że pisząc to, co pisałem o fantastyce popełniłem duży błąd. Tym, co najbardziej zaszkodziło gatunkowi było załamanie się Boomu Brytyjskiego. Jak się okazało, gdy zacząłem sprawdzać, gdzie kto mieszkał i publikował jedynie niewielka mniejszość najpoczytniejszej fantastyki była amerykańska. Dominowali (kolejno) Brytyjczycy, inni Europejczycy i inni Anglosasi. O zjawisku napiszę kiedyś, ale muszę skończyć obrabiać dane. Prawdę mówiąc nie wiem, czemu Boom Brytyjski się zakończył: kryzys 2008? Brexit? Zmiana zeitgeistu? Błędy korporacyjne? Pojęcia nie mam.
Pieśń Lodu I Ognia wykończyła amerykańską odmianę dorosłego fantasy. Po jej wyjściu obrodziło rzeczami pokroju Malowanego Człowieka, Abercombiego, Milesa Camerona czy Scotta Bakera, które po prostu sprzedawały się słabo (choć wygląda na to, że nieźle, jak na amerykańskie fantasy).
Jeśli chodzi o Magical Girls: po Madoce obrodziło dark magical girls i produkcjami takimi jak Mahou Shoujou Saitu. Miały one bardzo mieszane recenzje, mocno polaryzowały fanów, a sprzedaż pikowała. Z gatunku przeżyły tylko te serie, które trzymały się korzeni. Oznacza to głównie Precurki, które robią wszystko, co tylko możliwe, by utrzymać image przyjaznego dla dzieci.
No, ale po Magical Girls i mechach akurat nie będę plakał.
Shounen natomiast przeżywa właśnie swój (kolejny już) złoty wiek. My Hero Academia i Kimetsu no Yaiba to jedne z najlepiej sprzedających się tytułów. Udało im się zgrabnie połączyć utarte schematy z powiewem świerzości.
Mechy to, podobnie jak cyberpunk, dziecko epoki fascynacji robotami, lotami w kosmos, cybernetyką itd. To po prostu umarło naturalnie, z czasem. Tak jak całe science fiction.
Ciekawa sprawa z tymi grieferami, nie słyszałem o takich wcześniej, ale to ciekawy materiał obserwacyjny (choć raczej z daleka). Acz jak sobie tak teraz myślę, to w końcu u mojego ulubionego Osamu Tezuki też mało kto z bohaterów przeżywał i dobrze kończył. Podobnie w starszych shoujo i shoujo-ai 🙂
Jak przeczytałem ten kawałek o grieferach to aż mi się samo narzuciło – the walking dead.
Eeeee… uwaga spoilery. Chociaż szczerze mówiąc to uważam że kto naprawdę chciał to obejrzeć to miał już na to masę czasu.
Jest w jednym sezonie akcja w której głównego bohatera i jego paczkę (któraś już z rzędu) ekipa zuoli totalnie pokonała ale jako że ta fabuła już się działa w serialu ze 2-3 razy to twórcy wpadli na pomysł żeby dla samego szoku na oczach wszystkich szef zuoli śmieszkując sobie rozwalił baseballem głowy dwóm kumplom naszego protagonisty. W tym typowi którego dziewczyna akurat była w ciąży i też musiała na to patrzeć.
Żeby jeszcze dolać oliwy do ognia to twórcy całą tą scenę przecięli w połowie i cynicznie zrobili wielki cliffhanger pt. „Oh jej, kogo on zabił?!” bo specjalnie ułożyli tak scene że nie było tego widać i musieli czekać z rok na uzyskanie odpowiedzi.
Dalej typ jest jest przez tego psychola gnojony, dręczony i upokarzany do takiego stopnia że praktycznie z płaczem na kolanach błaga go o litość.
I to jest właśnie moment kiedy podobno naprawdę dużo osób odpadło od serialu zastanawiając się kto jeszcze ma siłę oglądać to gówno?
IMHO ten serial to wręcz książkowy przykład mechanizmu który opisałeś w praktyce.