Grafika: jeden z powodów, z których gier fantasy jest mało:

money-memes-15Fantasy jest gatunkiem epickim. Opowiada o wielkich bitwach między dobrem, a złem w których biorą udział tysiące żołnierzy. Opowiada o rycerzach dosiadających odważnych rumaków. Opowiada o wojownikach mierzących się ze straszliwymi potworami. Gatunek jest bardzo popularny, a należące do niego gry często odnoszą sukcesy. Co sprawia więc, że twórcy chętniej sięgają po science fiction lub horror, mimo że posiadają one mniej fanów?

Koszta grafik.

Zanim zacząłem gromadzić ilustracje do Ścieżek Istnienia nie miałem wyobrażenia o pracy grafika. Wiedziałem, że ludzie tacy istnieją. Wiedziałem, że rysują, że mają z tego pieniądze. Słyszałem też, że ilustracje do gier fantasy są droższe niż do science fiction lub tych osadzonych we współczesności. Problem w tym, że nie wiedziałem o ile są droższe oraz co kształtuje ich cenę.

Chciałbym zaznaczyć:

Że wpisu tego nie należy traktować jako cennika, a podane kwoty należy traktować w sposób orientacyjny. Nie wiem, ile faktycznie ludzie zapłacili za te obrazki. Spekuluje na bazie tego, jakie cenniki podali mi graficy, z którymi rozmawiałem.

Zacznijmy od dwóch obrazków science fiction:

gm-55d87c61-aa84-42d8-a334-f422a72de58c-stellarisbaol

Stellaris-5-2000x1270-1

Jak łatwo zgadnąć pochodzą one ze Stellaris. Pierwszy z nich wyceniłbym na jakieś 1.000 złotych. Jest kolorowy, ale jest tu mało szczegółów, dominuje geometryczna struktura. Kompozycja jest mało skomplikowana.

Drugi to jakieś 2.000 złotych. Kompozycja jest bardziej skomplikowana, mamy też te dwie postacie, a to podnosi cenę. Jednak nie widać ich twarzy, a wszystko jest widziane z odległości. Tak więc można to załatwić bardzo schematycznym rysunkiem.

Przejdźmy teraz do fantasy…

Na początku klasyczna ilustracja przedstawiająca Raistlina Maiere, autorstwa Larrego Elmoore.

300px-Raistlin

Powiedziałbym, że 1.000-2.000 złotych. Widzimy jedną postać, która jest zasadniczym tematem. Rysunki postaci ludzkich są kosztowne i generalnie należy spodziewać się, że grafik zawoła około 1.000 złotych. W tym wypadku wiele elementów skrywa powłóczysta szata, co ułatwia wiele rzeczy. Tło jest skomplikowane, jednak w porównaniu z postaciami zawsze jest tańsze.

Przejdźmy teraz do czegoś bardziej skomplikowanego. Następna ilustracja pochodzi z gry Battle Brothers i przedstawia wejście najemników do miasta, które właśnie oswobodzili od potworów.

retirement_04_final

Powiedziałbym, że to będzie 10-20 tysięcy.

Postaci na głównym planie jest siedem (kilka innych bardziej schematycznych), co więcej perspektywa jest odrobinę bardziej skomplikowana: jedna jest na pierwszy planie, inne z tyłu. Jest dużo szczegółów, ale to jeszcze do zrobienia.

Kolejny obrazek. Jedna z okładek Larrego Elmoore do Dragonlance.

The-Sukkubus

10-20 tysięcy.

Postać panny ze skrzydłami to łatwizna, będzie kosztowała z 1.000-2.000 złotych. Bardziej skomplikowane jest tło, które zawiera więcej szczegółów. Trzeci problem stanowi smok. Narysowanie smoka to koszt zbliżony do człowieka (znów 1.000-2.000) złotych. Problem polega na tym, że do rysowania smoków będzie potrzebny osobny artysta, który specjalizuje się w potworach. Po prostu zwierzęta mają inną strukturę mięśniową i wymaga to zupełnie innej gamy umiejętności, niż ludzie.

Jeśli mamy dwóch artystów, do musimy wyznaczyć art directora (1.000-2.000 złotych), który będzie czuwał nad spójnością stylistyczną obrazków.

Problemem jest też perspektywa. Być może najlepiej byłoby najpierw przygotować modele 3D postaci i otoczenia, rozmieścić je, a potem na tej bazie zrobić rysunek (znowu kilka tysięcy).

Trzecie wyjście, to wynająć kogoś bardzo utalentowanego. Ten oczywiście weźmie odpowiednio więcej pieniędzy.

Kolejny obrazek:

art

Powiedziałbym, że około 10.000 złotych.

Stawki za rysowanie ludzi i teł już znacie. Problemem jest koń: do narysowania takiego znowu potrzebujecie osobnego artysty i musi to być ktoś inny od rysownika smoków. Konie są zwierzętami faktycznie istniejącymi, muszą więc być rysowane realistycznie. W wypadku istot fantastycznych dopuszczalna jest większa dowolność.

Musimy mieć też Art Directora, by czuwał nad stylistyczną spójnością obrazka.

Kolejne dzieło:

battle

Ponownie obrazek z Battle Brothers, tym razem poziom Blizzardowskich artów. Powiedziałbym, że to byłoby już powyżej 20.000 złotych.

Po pierwsze mamy tu bardzo skomplikowaną perspektywę. Część postaci jest na pierwszym planie, część na drugim. Jest ich duże. Bogu dzięki nie ma smoków oraz koni, jednak zachowanie jest bardzo dynamiczne.

Wykonanie czegoś takiego wymaga albo mistrza pokroju Matejki, albo grafika komputerowego, który najpierw wszystko zrenderuje i poustawia, by stworzyć perspektywę. Potem inny grafik na tej bazie narysuje i pomaluje postacie.

Ilustracje pojawiające się w rach Blizzard czy Riot Games kosztują na poziomie 100.000 złotych. Zespoły grafików opracowują je tygodniami. To, co widzimy w Battle Brothers było możliwe tylko dzięki temu, że jeden z twórców był bardzo zajarany tematem.

Weźmy coś równie epickiego science fiction:

xwing

Powiedziałbym, że znowu 1.000-2.000. Ogólnie rzecz biorąc obiekty i pojazdy są dużo tańsze od ludzi (tak z pięć razy). Powody: mają proste, geometryczne kształty i mało ruchomych elementów. Wiecie, rozumiecie: ludzka twarz ma ponad 20 mięśni, które mogą się kurczyć i rozszerzać na wszystkie sposoby. Przez to gęba trudna jest do rysowania. Palce podobnie… W wypadku maszyn jest tego kilka sztuk.

Jeśli mowa o X-Wingach to mogą być one nawet tańsze. Disney prawdopodobnie od dawna ma gotowe modele 3D. Jako, że myśliwce kosmiczne i ciężkie okręty są produkowane seryjnie, to grafik może je zwyczajnie porozkładać w przestrzeni, zrobić w ten sposób perspektywę, a potem podmalować…

Reklama
Ten wpis został opublikowany w kategorii fantastyka, Fantasy, Gry komputerowe, RPG i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

22 odpowiedzi na „Grafika: jeden z powodów, z których gier fantasy jest mało:

  1. marchewa79 pisze:

    Tak z ciekawości wrzuciłem niektóre z tematów do generatora obrazów. Odrobina wysiłku z opisem i rezultaty mogą zaskoczyć. Więc problem może stać się wkrótce łatwiejszy do rozwiązania. Na szkodę grafików.

    • O artystach i AI słyszałem wiele sprzecznych rzeczy. Jedni uważają, że to pomocne narzędzie inni szykują się na dżihad buttleriański.

      Generalnie problem stanowi zmuszenie AI do zrobienia tego, co się chce. Zwłaszcza jeśli masz bardzo sprecyzowane pomysły. Człowiekowi jednak łatwiej jest wytłumaczyć abstrakcyjne terminy. Człowiekowi możesz powiedzieć „zaprojektuj mi pancerze dla kosmicznych rzymian, ale takie z pazurem, niech będzie widać, że to cywilizacja, gdzie karmienie lwów chrześcijanami uchodzi za dobrą rozrywkę”. AI łatwiej też wychodzą body horrory niż fantastyczne zwierzęta (nawiasem mówiąc body horrory zwyczajnie są tanie, tyle temu ich jest).

      Z drugiej strony światek samowydawców oszalał na ich punkcie.

      Z trzeciej: gość który rysuje mi kosmicznych rzymian uważa, że AI jest bardzo pomocne, bo może łatwo zrobić perspektywę i szkic, który potem można zwyczajnie przemalować.

      • marchewa79 pisze:

        Są ilustracje wielkie (np. Hove czy Lee dla „Władcy”, sama Tove w Muminkach czy Kubuś Puchatek Shepparda. Ale to jednak rzadkość. Z wielu względów fantasy czy SF nie ma takiego szczęścia. Te okładkowe ilustracje to jednak w dużej mierze sztampa.

      • yollo pisze:

        graficy z mojej bańki uważają, że AI będzie pomocne do robienia wstępnych szkiców i do konceptartów. AI to też zbawienie dla amatorów potrzebujących ilustracji z jakiegoś powodu a nie mających budżetu. Do poważnych produkcji i tak będzie potrzebny grafik który wszystko dopracuje. Prawdopodobnie AI wykosi tych tańszych/mniej utalentowanych, na tych lepszych zawsze będzie popyt, co więcej dzięki AI będą w stanie obsłużyć więcej zleceń

  2. Suchy pisze:

    Ciekaw jestem jak te cenniki mają się do artów generowanych przez SI i całe to gadanie jaką to właśnie puszkę pandory nie otwarto.

    IMO to może naprawdę namieszać i napsuć krwi artystom, ale też z drugiej strony z braku laku to może być tania alternatywa dla ludzi którzy umieją pisać ale nie potrafią rysować, ale i tak by nie mieli budżetu na opłacenie prawilnego artysty.
    Np. Ostatnio polska społeczność necromundy na FB ostro pracuje nad własnymi fanowskimi dodatkami do necro, ale nie tylko dodatkami. Niektórzy wręcz tak się wkręcają w grę że robią sobie sprawozdania z kampanii które potem są okraszane obrazkami generowanymi przez SI.
    Cytuje jedną z wypowiedzi FB:

    „Po dłuższym przyjrzeniu się tym artom AI uważam, że jest to świetne narzędzie dla organizujących kampanię w celu wizualizacji pomysłów i miejsc graczy i arbitratora – czy to kampanijnych osad czy miejsc konkretnych rozgrywek – szczególnie że jest banalne w obsłudze i stosunkowo tanie (10$ to 200 min ich czasu GPU, ja wygenerowałem +/-100 artów i zeszło tak z 70).”

    No i pod tym jes wrzucone jakieś 20 wyglądających całkiem ok grafik pasujących klimatem do necromundy.
    Wszystko i pewnie dużo więcej za raptem 10 dolców.

    Szczerze mówiąc to o ile rozumiem wątpliwości które zgłaszają artyści to z drugiej strony mamy takie przypadki jak ten wyżej. Tutaj de facto nikt nikogo nie skrzywdził. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zakładałby, że grupka fanów raczej niszowego bitewniaka zrobiłaby ściepę kilkadziesiąt tysięcy złotych na artystę który by im machnął grafiki do fanowskiego dodatku który potem by za darmo udostępnili na FB. Nikomu IMO tym „chleba od ust nie odjęli”.

    Idąc dalej tym tokiem rozumowania to można się zastanowić jak niektóre hobby jak rpg, karcianki czy bitewniaki (te drugie zwłaszcza w kontekście druku 3D) mogą się za jakiś czas zmienić właśnie przez narzędzia tego typu.
    Dawniej naprawdę potrzebowaliśmy dużych wydawców i całego tego korporacyjnego crapu jak games workshop czy wizardzi a teraz? Nigdy self publishing nie był tak tani jak teraz.
    Do tej pory jak ktoś chciał opublikować coś fanowskiego czy własnego nawet jak sam rdzeń tego się bronił to wizualnie taki produkt mógł odbiegać od pracy „prosów” z korpo. Teraz wychodzi na to, że jak tak dalej pójdzie to i ten czynnik odpadnie, a tylko to będzie narastać wraz z tym jak coraz bardziej rozwinięte będą te SI.

    Jak ta branża może skończyć jeśli np. games workshop będzie musiało konkurować ze zrobioną na jakimś fanowskim forum darmową lub pół darmową alternatywą dla wh40k, która nie będzie jakościowo odbiegać od ich produktów jeśli nie będzie wręcz lepsza? Bez ich korporacyjnej pazerności pogardy czy dla klienta.
    Bo nawet teraz powoli robi sie coraz bardziej realnie możliwe, że jak GW wkurwi fanów to fani powiedzą, że w takim razie to oni sobie idą i zrobią sobie własnego wh40k.

    • Corpo obawiam się i tak wyjdą na swoje, bo będą mogły płacić mniej ciężko pracującym, utalentowanym ludziom.

      Aczkolwiek to stanowi koszmar dla firm w rodzaju Game Workshop czy Fantasy Flight Games. Głównym powodem z którego GW przemianowuje Elfy na Aelfy jest strach przed drukarkami 3d i chińczykami. Elfów nie da się ocopyrightować i każdy może produkować podobne. Aelfy da się.

      • Suchy pisze:

        Niemniej dalej – będziesz mieć korpo które będzie generować koszty bo muszą zatrudniać tych nawet tańszych grafików i do tego jakiś menago do gonienia ich do roboty i/lub wciskania im do gardeł na siłę kolejnych idiotycznych pomysłów bo coś tam zobaczył na prezentacji w PP na zebraniu managerskim.
        I będzie to konkurować ze stadem fanów, którzy wiedzą czego fani oczekują bo sami nimi są i znają to nad czym pracują od podszewki. Fanów którzy dzięki takim wspomagaczom nie muszą już aż tak bardzo się przejmować (jak dawniej) tym czy projekt jakiego się podejmują im się zwróci, bo koszta tego lecą wydatnie w dół.

        Na rynku jest popyt na grim dark space fantasy z kosmo elfami, orkami, kolesiami w pancerzach wspomaganych etc. w barokowej estetyce.
        Odpowiedzią GW na to jest wh40k.
        Sek w tym, że GW obecnie zmienia system i universum. Niektóre zmiany są kontrowersyjne i niektórym klientom te zmiany nie podchodzą. GW ma to gdzieś bo jest GW i uważa że ma monopol i se może odstawiać kolejne salta morale przez rekina bez konsekwencji.

        Jest zapotrzebowanie na rynku którego GW nie spełnia coraz bardziej -> Ktoś tą lukę pewnie będzie próbował wypełnić.

        Pytanie tylko czy GW będzie mogło konkurować z jakimś kolektywem nerdów, którzy wrzucaliby na jakąś stronę porównywalny jakościowo produkt do tego od GW kosztujący nic, albo co łaska, albo będący jakimś bitewniakowym odpowiednikiem netflixa gdzie wykupywało by się dostęp i masz pan przebieraj se i wybieraj a potem drukuj w 3D co dusza zapragnie.

        Inne firmy już wyczuwają że wiatry zmian wieją w takim kierunku ale GW jest GW.
        Np. Warlord Games wiedzą że przecież nie opatentują II wojny światowej i nie mogą nikogo pozwać za to, że ktoś se wyrdukował Shermana i gra nim w bolt action.
        Są zasady i są w nich wymienione pojazdy które nie mają ich oficjalnych modeli.
        Nikt nikomu nie broni ściągnąć se z netu paczki pt „II korpus pancerny SS” i taką armią w całości drukniętą w 3D zagrać na stole.

        Spróbuj ty z czymś podobnym pojawić się na oficjalnym turnieju GW.

      • wiron pisze:

        Są dwie główne grupy klientów GW. Pierwszą są nowicjusze którzy się napalą, kupią zestaw startowy, coś tam może dokupią i zapomną o grze bo za dużo zachodu. Do warhammera przyciąga ich siła marki oraz sklepy. Takich ludzi druk 3d nie przyciąga.

        Drugą stroną są starzy wyjadacze. Część z nich wspomoże się drukiem 3d, zwłaszcza by zwalczać największe ekscesy GW jak pojedyncze figurki za horrendalne ceny. Ale jeśli są tak zaangażowani w warhammera to mogą chcieć brać udział w turniejach i będą musieli się przystawiać do zakazu druku 3d od GW.

        Sporo tej dyskusji o warhammerze i drukarkach 3d brzmi zabawnie jeśli weźmie się pod uwagę że od dawna istnieją drukarki 2d a jakoś Magic: The Gathering nie zmieniło modelu biznesowego.

      • Velahrn pisze:

        @ Wiron

        >> Drugą stroną są starzy wyjadacze. Część z nich wspomoże się drukiem 3d, zwłaszcza by zwalczać największe ekscesy GW jak pojedyncze figurki za horrendalne ceny. Ale jeśli są tak zaangażowani w warhammera to mogą chcieć brać udział w turniejach i będą musieli się przystawiać do zakazu druku 3d od GW.

        Nie wiem, jak za granicą, ale w Polsce GW i scena turniejowa Warhammera to dwa różne światy, a przynajmniej było tak 10 lat temu, kiedy kończyłem zabawę. Nigdy nie spotkałem się z zakazem gry figurkami innymi niż wyprodukowane przez GW, bo owo korpo po prostu nie organizowało ani nie sponsorowało turniejów.

  3. Suchy pisze:

    @ wiron
    To co mówisz miałoby sens gdyby to działało tak samo w wypadku kart i modeli do grania w bitewniaka, ale nie działa.

    Kiedy nadrukujesz sobie kart do magica to co masz? Karty które równie dobrze możesz sobie kupić i możesz nimi grać tylko w magica i tylko ze znajomymi którym nie przeszkadza że grasz samoróbkami. Tyle. Możesz sobie też takiej karty użyć jako zakładki do książki albo zeskrobać nią muchę z szyby auta.

    Możesz sobie nadrukować tych kart ale nie zrobisz sobie własnych alternatywnych unikalnych kart i raczej nie pójdziesz nimi grać na oficjalnych eventach. Też nie bardzo widzę sens stawiać taką kartę w gablotce żeby cieszyła oczy.

    Możesz sobie zwyczajnie wziąć oficjalne modele do młotka i druknać ich kopie, ale tam masz też opcję żeby zrobić alternatywy i nie ograniczać się tylko do tego co wyszło oficjalnie. Czasem takie alternatywy są nawet ładniejsze od oficjalnych.
    Możesz se druknać modele do armii które GW dawno temu porzuciło i nie masz możliwości legalnego nabycia jej bez polowania na eBayu i wydania na to równowartości budżetu małego afrykańskiego państwa. Możesz sobie druknać tylko akcesoria np. Naramienniki, głowy czy włazy do pojazdów i zrobić sobie własny zakon space marines albo zrobić oficjalny tylko lepiej jak oryginalne od GW I np. Twoi Dark Angels będą wyglądać bardziejej jak Dark Angels od GW. (Co nie jest trudne bo imo od czasu wymyślenia primarisów każdy zakon to prawie to samo tylko w innym schemacie kolorystycznym.)
    Masz jeszcze malowanie. Dla wielu to ważny aspekt tego hobby. Dla mnie to wręcz ponad połowa frajdy. Ja potrafię kupić model tylko dlatego, że mi się podoba i będę mieć mieć frajdę z malowania go. Dlaczego bym miał nie stwierdzić że pierdziele i nie będę wydawać 1/6 wypłaty na model jak mam tańszą alternatywę.

    Figsów też można używać i w innych systemach albo do grania w rpg.
    Tej samej armii można używać do kilku różnych systemów.
    GW może powiedzieć że moja armia do wh fantasy jest już be bo teraz w nowej edycji zmienili zasady bo trzeba nowe modele ludziom wcisnąć. Mogę stwierdzić że ok i iść kupić nową szkarade za kilka stów bo ma OP zasady I obecnie nie da się nią grać swoją armia bez tego gówna, ale mogę też stwierdzić że pierdziele to i tą samą armią zagrać w Oathmark albo Sagę age of magic.

    Saga to już generalnie jest bitewniak gdzie masz w zasadzie jedno wielkie graj czym chcesz. Są tam ery gdzie nie ma oficjalnych modeli do niektórych armii i jest to wręcz celowe bo jaki jest sens robić osobne zasady dla grania w erze krucjat Polakami z czasów Krzywoustego i Henryka Pobożnego. Masz też armię którymi można grać w więcej jak jednej erze bo np. Nie ma różnicy między Maurami z ery krucjat i tych z czasów ery wikingów. I tu znowu – druk w 3D się kłania bo nie da się opatentować historii.

    Kojarzę jednego kolesia który gra ruskimi w bolt action ale gra armią zrobioną na LWP. Tak, zgadza się detale typu inne mundurki czy czapki rozwiązał drukiem 3D. Nikt nigdy nie miał do niego o to spiny, a wręcz go chwalą bo ma swoją własną unikalną armię. Sam mam pluton brytyjskich spadochroniarzy do Bolta tylko ze zrobiłem ich na Polaków od generała Sosabowskiego. Warlord zamiast z tym walczyć to do nowych modeli spadków wręcz dodał głowy z polskimi beretami.

    Dawniej monopol GW mógł być problemem bo nie było alternatywy. Teraz już nie.
    Są inne systemy i jest konkurencja. Taka która nie ma antykonsumenckiej postawy, która nie żyje w jakiejś alternatywnej korporacyjnej rzeczywistości i z systemami z przyjaznymi zasadami, które nie wymagają od ciebie wywalania małej fortuny.
    Siła marki owszem jest ale star wars pod Disneyem udowodniły że można doprowadzić całą franczyzę do upadku popełniając kolejne kretyńskie decyzje, a GW robi ich bardzo dużo.

    • wiron pisze:

      @Velahrn
      Tak, bardziej myślałem o zachodzie bo tam GW ma sieć własnych sklepy. Ale widziałem i polskie sklepy które nie pozwalają grać w ligi warhammera nie-markowymi figurkami.

      @Suchy
      Całe jęczenie fanów o „kretyńskich decyzjach” i ich ogromnych konsekwencjach jest niesamowicie wyolbrzymione. Film jest okropny, a i tak zarabia, pojawiają się seriale, każdy ma coraz większość oglądalność a konkurencyjnej serii Science Fiction jakoś nie ma.

      Przy okazji Star Wars właśnie pokazuje w którym kierunku idą bitewniaki. To właśnie X-wing przebił sprzedaż warhammera, tak że GW trochę podpatrzyło i znacznie zwiększyli produkcję gier z małą liczbą modeli jak WarCry, Kill Team czy Underworlds.

      Ja bardzo kibicuję różnym małym studiom i cieszę z eksplozji kreatywności jaką daje druk 3d. Ale nie łudzę się i wiem że koniec końców rynek dominują duże franczyzy które mogą wepchnąć swoje pudełko do Empika.

      To mi przypomina jak parę lat temu zrobiła się społeczność niezależnych twórców robiąca unikatowe kolekcjonerskie figurki. Pewnie o nich nie słyszałeś ale słyszałeś o wersji pogapionej przez korpo – Funko Pop.

      • W wypadku bitewniaków prawdopodobnie ludzie kupujący figurki niespecjalnie interesują się fabułą.

        Zabawne jest też to, że GW w zasadzie samo ukręciło sobie bat na swój tyłek. Szczytem największej sprzedaży Battle była 5 edycja, kiedy tą grę nazywano „Herohammerem”, bo grało się w niej magami i herosami, wystawiając jakieś szczątkowe regimenty. Z czasem jednak GW szło w stronę coraz bardziej masowej gry. W efekcie 6 edycja była edycją artyleryjsko-strzelecką, 7 edycja: kawaleryjską, 8 edycja: pieszą, End of Times: wojnami chłopskimi… A sprzedaż spadała.

        Pomogła też idiotyczna polityka wydawnicza i marketingowa. Popularne armie, jak Bretonia nie dostawały nowych modeli i podręczników, bo stymulacja sprzedaży nie była potrzebna, albo rozbijano je jak Krasnoludy na zwykłe i Slayerów lub Nieumarłych na Mumie i Wampiry, albo Chaos na Mortali, Demony i Zwierzoludzi. Ale jak coś się sprzedawało źle, jak Khermi, Demony lub Ogre Kingdoms, to dostawało budrzet na reklamę i nowe modele celem stymulacji sprzedaży…

      • wiron pisze:

        Akurat krasnoludów nie podzieli, wiem bo mam ich armię XD Armia Slayerów to była jedna z kilku opcjonalnych zasad kompozycji armii w podręczniku krasnoludów do 6tej edycji. I armia do grania w tymczasowym evencie Storm of Chaos.

  4. Velahrn pisze:

    Hej, czyli zilustrowanie takiego Pathfinderowskiego Bestiary (każdy tom to około 300 unikalnych potworów, kolorowe grafiki, bardzo szczegółowe, czasem scenki np. bohaterowie walczący z potworem) to koszt 300-600 tys. dolarów?

  5. Kurczak pisze:

    „Gatunek jest bardzo popularny, a należące do niego gry często odnoszą sukcesy. Co sprawia więc, że twórcy chętniej sięgają po science fiction lub horror, mimo że posiadają one mniej fanów?”

    Czy masz jakieś dane na poparcie tej tezy?

    • Gry komputerowe: Top 20 biggest grossing video games of last decade. 4 tytuły fantasy: Diablo 3 (30 milionów sprzedanych kopii), Skyrim (30 milionów), Wiedźmin 3 (30 milionów) i Legend of Zelda: Breath of the Wild (27 milionów). 2 gry science fiction: Cyberpunk 2077 (20 milionów kopii) i Star Wars: Battle Front (14 milionów). Zero horrorów. Najlepiej sprzedające się horrory: Resident Evil 7 (11 milionów) i Dead Island (5 milionów).

      Tabletop RPG: samo Dungeons and Dragons 5ed posiada trochę ponad 50% rynku.

      Książki: Według biura analitycznego Nielsen fantasy sprzedaje się około 2 razy lepiej od horroru i około 10 razy lepiej od Science Fiction. I to mimo tego, że od 2009 roku sprzedaż fantasy spadła o prawie 40 procent.

      • Kurczak pisze:

        To mówi nam, które sprzedają się lepiej 🙂 i z tym nie będę polemizował.
        A część mówiącą że twórcy chętniej/częściej sięgają po SF?

        Pytam bo siedzę dużo na różnych przestrzeniach dla low budget twórców TTRPG (itch, dtrpg itd.) i zupełnie nie widzę potwierdzenia tego.

      • W papierowym RPG science fiction jakoś nigdy nie miało szczęścia.

        Bardziej piłem do komputerówek prawdę mówiąc. Gdzie fantasy z jednej strony sprzedaje się dobrze, a z drugiej o gry w tej tematyce trudno, zwłaszcza takie, które nie wyglądałyby jak wyciągnięte psu z gardła. Przykładowo w strategiach SF było kilka dużych i średnich projektów: Age of Wonders: Planetfall, Endless Space 1 i 2, Master of Orion, XCOM 1 i 2, Stellaris, Beyond Earth, Phoenix Point, Fermi Paradox, Terra Invicta, sporo osadzonych w realnym świecie: od samego Paradoksu ze 20, gier o drugiej wojnie jest na pęczki, podobnie o konfrontacji ZSRR z NATO, city builderów też mnóstwo. A z fantasy, (takiego, które nie wyglądałoby jak wyjęte psu z gardła) było Endless Legend, Age of Wonders III i Total War: Warhammer 1-3.

  6. Siman pisze:

    Co ja właśnie przeczytałem?

    Jestem grafikiem z wykształcenia i zawodu, skończyłem malarstwo, robiłem trochę zleceń ilustracji do planszówek i gier video, chociaż nigdy jako główne źródło utrzymania (projektowanie stron zawsze było łatwiejsze i lepiej płatne). Ostatni raz robiłem takie zlecenia jako freelancer z 5 lat temu, teraz pracuję w studiu gamedevowym, więc jeśli robię ilustracje to w godzinach pracy, ale zlecaliśmy trochę takich rzeczy na zewnątrz. Generalnie znam temat i wiem o czym mówię.

    …no i ten post się kupy nie trzyma. Nic tu nie ma sensu. Skoro zlecasz te grafiki do swojej autorki to mam silne wrażenie, że ktoś cię tam srogo robi w balona albo istnieje jakiś równoległy świat ilustratorów, z którym nigdy się nie spotkałem i funkcjonuje na zasadach postawionych na głowie.

    Nie odnoszę się do cen, bo nie znam obecnego cennika, chociaż wydaje mi się grubo przesadzony.

    „Jeśli mamy dwóch artystów, do musimy wyznaczyć art directora (1.000-2.000 złotych), który będzie czuwał nad spójnością stylistyczną obrazków.”

    Ilustracji się generalnie z zasady nie robi w kilka osób. Wielkie studia się w to czasem bawią, ale to jest raczej kaprys niż standard, wymaga zajebiście ogarniętego pipeline’u i zgranego zespołu. Nikt na poziomie ilustracji do Magica albo podręcznika do battla się w to nie bawi. Dobry grafik sam sobie takie rzeczy wydłubie, to nie jest tak trudne jak to prezentujesz, aczkolwiek oczywiście im więcej detalu tym drożej, to się akurat zgadza.

    „Powiedziałbym, że około 10.000 złotych.
    Stawki za rysowanie ludzi i teł już znacie. Problemem jest koń: do narysowania takiego znowu potrzebujecie osobnego artysty i musi to być ktoś inny od rysownika smoków.”

    Tu mi facepalm prawie przebił płat czołowy. Zamiast szukać artysty ze specjalnością: konie (lol, powodzenia), lepiej zrobić najtańszy trik świata, który ogarnia każdy średnio ogarnięty artysta z branży: photobashing z podmalówką. Wrzucasz zdjęcie konia i podmalowujesz pędzlem aż zdjęcie pod spodem przestanie być widoczne. Wymagany poziom znajomości anatomii konia: zerowy. Robią to kompletne nooby, robią to starzy wyjadacze, bo jest to po prostu łatwe i skuteczne. Nie w tym żadnej tajemnicy, możesz łatwo znaleźć mnóstwo timeline’ów na youtubie z procesu powstawania naprawdę topowych jakościowo ilustracji w którym prosi sobie na początek ustawiają kilka zdjęć dla ogarnięcia kompozycji i po nich malują.

    „Po pierwsze mamy tu bardzo skomplikowaną perspektywę. Część postaci jest na pierwszym planie, część na drugim. Jest ich duże. Bogu dzięki nie ma smoków oraz koni, jednak zachowanie jest bardzo dynamiczne.

    Wykonanie czegoś takiego wymaga albo mistrza pokroju Matejki, albo grafika komputerowego, który najpierw wszystko zrenderuje i poustawia, by stworzyć perspektywę. Potem inny grafik na tej bazie narysuje i pomaluje postacie.”

    Ustawianie sobie modeli 3D pod ilustrację to jest standard branżowy, musisz to umieć jeśli chcesz pracować w tym zawodzie, nie zatrudniasz do tego innej osoby.

    Przy czym tutaj nie musisz nawet tego robić, bo istnieją też zdjęcia stockowe ludzi w każdym wyobrażalnym ustawieniu i pozycji. Tutaj masz bardzo prostą kompozycję, nie widać nóg ani podłoża, u większości postaci nie widać nawet nic poniżej piersi, więc poustawianie tego to jest prosta robota na warstwach.

    Można sobie powrzucać powycinane ze zdjęć postaci, ustalić ich wielkość na scenie, a potem niezależnie od siebie malować. Trzeba mieć do tego wyobraźnię przestrzenną i pilnować światłocienia, żeby kierunek światła na różnych postaciach się zgadzał, ale to nie jest fizyka jądrowa. Nie jestem Matejką, a zrobiłem kilka takich ilustracji i nie wziąłem za to 20 ani 10 tysięcy złotych. Na pewno gorszych jakościowo od tej z BB, ale nie z powodu liczby postaci co raczej poziomu dopracowania detalu i ogólnego klimatu ilustracji – tu autor bardzo ładnie zagrał kontrastami, dynamiką itd. Na tym polega skill ilustratora, a nie na umiejętności zrobienia obrazka z więcej niż jedną postacią albo zwierzęciem, bo to umiesz po kursie weekendowym jeśli masz jakikolwiek talent.

    TBH mi osobiście większy problem stwarzały ilustracje jak ta nr 2 w twoim wpisie, bo w szerokich kadrach zazwyczaj miałem problemy z perspektywą i potrafiłem zrobić kilka podejść zanim byłem zadowolony z efektu. Dużo łatwiej przychodzi mi też tworzenie postaci niż pojazdów albo maszyn, prędzej narysowałbym smoka niż X-winga tak żebym był zadowolony z efektu. Ale potrafiłbym zrobić obie te rzeczy gdybym dostał takie zlecenie, bo to po prostu trzeba umieć ogarnąć jeśli się zrobiło więcej, niż 3 komercyjne ilustracje w życiu i pracuje się na bardziej profesjonalnym poziomie niż: „dej pan 50 zł i będę miał do portfolio”.

  7. Cadab pisze:

    Ten cały cennik ma jedną, zasadniczą wadę (poza tym, że jest wzięty z dupy):
    Takich rzeczy nie zamawia się na sztuki, tylko taśmowo, właśnie po to, żeby budżet wytrzymał, a grafikowi płaci od roboczogodzin w zleceniu, a nie od obrazka.
    Dobrze się to sprawdza na wszelkiego typu zrzutkach, które idą na opracowanie chociażby planszówek. Ludzie śpiewają stawki zwykle między 20 a 40 tysięcy zielonych, z czego DO 10 idzie na oprawę graficzną i to taką, która musi się im zgadzać z tym, co robią i jak robią.
    Jak potrzebujesz obrazek, sztuk jeden, to ten sam budżet możesz przeznaczyć w całości na niego, jak jesteś szalony, albo zamówić po kosztach jakąś sztampę za stówkę i masz problem z głowy.
    Okładek nie robią artyści plastycy. Okładki robią stażyści na umowie o dzieło.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s