Próbowałem przeczytać podręcznik do (S)HiT-u:

9117I wymiękłem po 100 stronach.

Po prostu zmogło mnie to pierdolenie.

Wokół podręcznika do (S)HiTu narosło wiele mitów utrwalonych przez poszukiwaczy sensacji. Uczciwie mówiąc nie są one prawdziwe. Podręcznik ten nie jest tak zły, jak głoszą legendy. Jest gorszy. Aczkolwiek nie całkiem w tych miejscach, na które owe legendy wskazują…

Zianie nienawiścią?

Zacznijmy od zarzutu siania nienawiści i nawoływania do takowej. Prawdę mówiąc nie zauważyłem niczego, co odstawało by jakoś specjalnie od norm współżycia społecznego, ale być może nie wczytałem się zbyt głęboko w podręcznik.

Być może nie zagłębiłem się wystarczająco daleko.

Na tym etapie, na którym książka mnie pokonała jest to po prostu bardzo uproszczona i czarno-biała wizja świata, w której jedni ludzie (prawie wszyscy) są źli lub bardzo źli, a inni (bardzo niewielu) cierpią bohatersko. Tym innym niekiedy zdarza się zbłądzić, ale to dlatego, że spoczywa na nich większa, moralna odpowiedzialność i działają pod ogromną presją, co sprawia, że czasem popełniają błędy (i na przykład, całkiem nie z swej winy, zdarza im się nadziać ministranta na penisa).

Stalinowska propaganda?

Zarzut propagandy w stalinowskim stylu jest bliższy prawdy. Miałem okazję czytać kilka książek wydanych w ZSRR w epoce Stalina (jak na przykład niesławną Historię Sztuki Wojennej E. Razina) i faktycznie między nimi, a podręcznikiem do (S)HiT-u istnieje kilka podobieństw. Tak więc Razin asekurował się, częściej cytując Prace Zebrane Lenina, niż źródła. Bardzo często argumentował też, że zwycięstwa jednej ze stron były możliwe, gdyż ze swej natury bliższa była komunistycznemu stadium rozwoju, niż jej przeciwnicy.

Podręcznik do (S)HiT-u również próbuje przedstawiać podobną, linearną wizję dziejów. Z tą różnicą, że głównymi wyroczniami nie są mędrcy komunizmu, a kolejni, urzędujący papieże, którzy mówią różne rzeczy, zwykle ostrzegając, nikt ich jednak nie słucha, w rezultacie czego na świat spadają przeróżne nieszczęścia.

Oczywiście przy okazji dzieje się to z pominięciem wszelkich związanych z tymi postaciami kontrowersji. Tak więc na przykład papież Pius XII przedstawiany jest jako niezłomny przeciwnik zarówno nazizmu, faszyzmu jak i komunizmu w każdej postaci, co odbiega od prawdy historycznej oraz powszechnych ocen tej osoby.

Niemniej jednak wątki te giną w dominującym elemencie narracji.

Raczej pierdolenie zdemenciałego dziadka:

Głównym elementem podręcznika jest bowiem chrzanienie bez ładu, składu i logiki. Roszkowski ma bowiem okropną tendencję do czynienia długaśnych dygresji nie na temat. Dla przykładu: w podrozdziale „Skutki II wojny światowej. Polska największą ofiarą” otrzymujemy długie na 2 strony dywagacje na temat tego, czym jest prawda. Wzięte tak nawiasem mówiąc z sufitu („często przyjmujemy, że prawda jest tym, co mówi większość”… No kurwa, chyba Pan, panie profesorze).

W podrozdziale Ideologie i nazizm mamy znów dwie strony dywagacji na temat natury ideologi. Dowiadujemy się z niego nawiasem mówiąc, że największą wadą nazizmu było to, że oparty był na utopijnych przesłankach. Bo to, że mordowali ludzi to nic, w porównaniu z tym faktem.

W podrozdziale Komunizm, aż trzy strony (z siedmiu) poświęcono wizycie Jeana Paula Sarte w Związku Radzieckim, co automatycznie wyrasta na najważniejsze wydarzenie w powojennej historii tego państwa.

W podrozdziale Świat Powojenny trzy (z pięciu) stron poświęcono kwestiom historyczności Chrystusa oraz niespójności światopoglądu ateistycznego.

Rozdział Doktryna Trumana I Plan Marshala jest zadziwiająco konkretny, bowiem tylko dwie (z siedmiu) stron poświęcone zostały dziwacznym dywagacjom na temat natury stosunków międzynarodowych oraz samego znaczenia słowa „naród”.

Odwrotnie prezentuje się podrozdział Wybory, który, mimo że ma rzekomo traktować o latach 40-tych, niemal w całości został podporządkowany problematyce Facebooka…

I tak dalej i tak dalej…

Ogólnie rzecz biorąc podręcznik ten poziomem niespójności przypomina chrzanienie takiego stereotypowego, PiS-owskiego wujka, który rujnuje Wam święta swym wielogodzinnym monologiem o polityce. Wujka, który w swoim przekonaniu jest bardzo mądry, ale tak naprawdę jest tylko zarozumiałym, pijanym bucem.

Bo twierdza musi być oblegana!

Przy okazji dostaje się wrogom Roszkowskiego.

Ci są liczni.

Na liście znajdują się: Niemcy, Rosjanie, Żydzi, Polacy, Francuzi, Anglicy, Amerykanie, Ukraińcy, Czesi, Węgrzy, Rumuni, Hindusi, Chińczycy, Tajwańczycy, Japończycy i Koreańczycy z południa.

Komuniści, marksiści, trockiści, maoiści, socjal-demokraci, nacjonaliści, faszyści, naziści, liberałowie oraz chadecy.

Intelektualiści, anty-intelektualiści, ekolodzy, naukowcy, feministki, darwinistów.

Heteroseksualiści, osoby niebinarne, prawosławni, anglikanie, hindusi, niewierzący, jehowcy, Żydzi i muzułmanie.

Istnieje też ogromny zbiór myślicieli, filozofów i artystów, których nie trawi. Zaczyna się on od Nietschego, Darwina, Marksa, Engelsa i Sarte, a potem stopniowo rośnie do listy dłuższej, niż ten tekst…

Mimo to nie sposób mi powiedzieć, by Roszkowski szerzył tu podziały czy dyskryminację.

Gość po prostu nienawidzi wszystkich po równo.

Dziwy układu graficznego:

Na uwagę zasługuje też niespójna szata graficzna podręcznika. Sposób rozmieszczenia ilustracji każe zadać pytanie: co artysta miał na myśli, np. umieszczając zdjęcie Jeana-Claude Junckera przemawiającego w katedrze w Trewirze w roku 2018, w rozdziale opowiadającym o Związku Radzieckim w latach 1945-1953? Albo ilustrując go karykaturami Putina? Albo zestawiając pierdolenie o Facebooku i Zuckebergu rycinami przedstawiającymi polski sejmik szlachecki? Albo otwierając podrozdział o Trzecim Świecie zdjęciem Ołtarza Mariackiego z Krakowa? Albo o komunizmie Matką Boską Częstochowską?

Albo zestawiając (jak na stronie 200) norymberski marsz nazistów z 1933 roku z Marszem Niepodległości z 2019 roku?

Bardzo zły podręcznik:

Pierwszy rozdział (bo więcej nie zmogłem) kończy się takim oto ćwiczeniem:

shit

Otóż: przestudiowałem ten rozdział 5 razy i tak naprawdę, na jego podstawie nie da się podać odpowiedzi na żadne z tych pytań. Ewentualnie można zgadywać lub szukać w innych źródłach. Po prostu Roszkowski chrzani tak zawzięcie, że zapomina umieścić w swoim dziele wiedzy.

Przeczy to jakiejkolwiek idei podręcznika. To właśnie podręcznik ma być czymś, w czym uczeń znajdzie całą, potrzebną mu wiedzę.

I jeszcze gorsze narzędzie indoktrynacji:

Tak samo podręcznik ten prezentuje się jako narzędzie indoktrynacji. Perswazywny, eseistyczny styl wskazuje na to, że Roszkowski pewnie chciałby kogoś do swoich poglądów przekonać. Problem w tym, że w zasadzie trudno powiedzieć, jakie te poglądy są. Pisanie nie na temat, przeskakiwanie od wątku do wątku oraz długaśne dygresje nie związane z głównym tematem rozdziałów sprawiają bowiem, że wywód wydaje się nielogiczny, nie budzi zainteresowania, jest męczący i trudno znaleźć w nim wątki przewodnie. Czytelnik łatwo się w nim gubi i w zasadzie nie bardzo wie o co chodzi.

Owszem, łatwo z książki wywnioskować, że Niemcy, Rosjanie, Marksiści, Amerykanie i cała masa innych ludzi to straszliwe kreatury, ale niestety nie sposób pojąć tego, dlaczego w sumie powinniśmy ich nienawidzić lub odciąć się od nich. Książka atakuje nas bowiem masami nazwisk, którymi powinniśmy pogardzać, ale okazuje się z niej, że najgorsze co zrobili, to wizyta w Moskwie lub wiara w ideologie o utopijnych podstawach.

Roszkowski sam zaciemnia swój przekaz doprowadzając do jego relatywizacji i banalizacji.

Ogólnie:

1/10. Nie polecam.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Historia, Wredni ludzie i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

17 odpowiedzi na „Próbowałem przeczytać podręcznik do (S)HiT-u:

  1. Gal pisze:

    Zgadzam się z zarzutami i pozwolę sobie zalinkować swój tekst o tej książce – https://mruczek.wiki/Blog:Historia_i_tera%C5%BAniejszo%C5%9B%C4%87

  2. Drozdek pisze:

    Kolejni „papierze”…

  3. DoktorNo pisze:

    „Raczej pierdolenie zdemenciałego dziadka”

    Bardzo przykra i prawdziwa konkluzja, biorąc pod uwagę fakt że książki profesora z lat 90-tych XX wieku są bardzo rzetelne. Wiem, bo je czytałem.

    • barnaba pisze:

      Pamiętam podręcznik Roszkowski & Radziwiłł do 8 klasy podstawówki. I tekst z którego niezbicie wynikało, jak to akcje sabotażowe Armii Krajowej powodowały wzrost nastrojów patriotycznych, a Armii Ludowej były niepotrzebne i sprowadzały represje okupanta. Za złośliwe pytanie „a właściwie skąd Niemcy wiedzieli, za które akcje mają wprowadzać represje” mało nie wyleciałem z lekcji.

    • torronto pisze:

      „Raczej pierdolenie zdemenciałego dziadka”
      Ano właśnie- stary dziadek z kupionym na bazarze papierem profesora (bo innej opcji nawet nie przyjmuję do wiadomości) opowiada takie pożyteczne idiotyzmy. Pytanie tylko czy to przez zlasowany mózg podrasowany swoimi urojeniami i nienawiścią do wszystkiego co istnieje, czy na zlecenie karalucha z Żoliborza, bo poglądowo tych dwóch to najlepsi kumple do flaszki.

  4. Parambolumb pisze:

    Jeżeli z tego „dzieła” będzie się korzystać tak jak u mnie, czyli raz na 10 lat to raczej nie ma co się martwić. Tylko profesora szkoda.

    • marchewa79 pisze:

      A tam szkoda. Dostał się do europarlamentu więc co najmniej kilka milionów PLNów bonusu wpadło. Ten pan nie jest kurtyzaną za darmo a za grube pieniążki. Tylko my kwiczymy gratis. On napisał dokładnie taki podręcznik jakiego od niego oczekiwano.

  5. sky pisze:

    Dobry tekst, ale weź popraw tych „papierzy”, bo aż oczy bolą (chyba że to specjalnie dla beki)

  6. Kasztelan pisze:

    Czy tylko u mnie podręczniki o historii/wosu służyły raz na cały semestr żeby zobaczyć mapę frontu albo granic przed i po wojnie I właśnie pytań pomocniczych co uczeń powinien wiedzieć po danej lekcji?
    Swoją drogą pokazane w tekście pytania są w miare dobre, nawet ciekawe powiedzialbym

  7. Thomas Ward pisze:

    Byłem dzisiaj na poczcie, po raz pierwszy od bardzo dawna. Czekam, aż pani z okienka naklei znaczki na list, gdy nagle moje oczy dojrzały książkę oznaczoną czerwonym napisem „bestseller”. Był to rzecz jasna ten podręcznik. Trochę mnie to zaskoczyło i odruchowo parsknąłem śmiechem. Pani z okienka zapytała mnie:
    – Podręcznik pana tak rozbawił?
    – Nie zaprzeczę.
    – To nie hit, a kit. Ale poczta z czegoś żyć musi. Dobrze, że hot dogów nie sprzedajemy.
    – Jeszcze.

    Smaczku dodaje to, że to małe miasteczko na głębokim Podkarpaciu. Ot, widać że nawet modelowy elektorat miłościwie rządzącej partii nie jest przekonany do tego barachła.

    A panią z poczty pozdrawiam, bo bardzo miła, i współczuję zarobków.

    • U nas (też małe miasteczko w środku Podkarpacia) w robocie większość miłośników PiS też wstydzi się tej książki, uważając, że ich ośmiesza. Wyjątek stanowi kilku fanów Czarnka, którzy dziwnie milczą, gdy temat jest poruszany.

      • DoktorNo pisze:

        Najzabawniejsze jest to że Roszkowski nie lubi muzyki, która należy do płytoteki dziadków obecnych nastolatków.

      • Nie tak prosto było dostać płyty The Beatles za komuny…

        Ale teraz każdy nastolatek będzie wiedział, że Johna Lenona inspirowały małpy ruchające się na ulicy. To zwiększy jego wiedzę o zespole o 100 procent.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s