Dziś będzie nieco mniej narzekania, a więcej nostalgii. Bardzo dawno temu istniały trzy, wymienione już wyżej kreskówki. Pierwsze dwa tytuły zostały nakręcone przy współpracy niewiele podówczas znaczącego w świecie rozrywki wizualnej studia Tokyo Animation oraz potężnego, francuskiego koncernu medialnego DIC. Trzecia była czysto francuskim dziełem, aczkolwiek ma trochę wspólnego z pozostałymi dwiema (zatrudniona była przy niej autorka scenariuszy, która później pracowała też przy Ulissesie 31). Tytuły te z całą pewnością są pamiętane przez starych nerdów. I pamiętać je warto, bo (przynajmniej pierwsze dwie) to jedne z najbardziej niesamowitych rzeczy, jakie oglądałem.
Wszystkie trzy serie były emitowane w Polsce na drugim kanale telewizji. Emisja Szagmy miała miejsce w roku 1988, pierwsza emisja Ulisess 31 w roku 1991, a Tajemniczych Złotych Miast w 1992. Ten ostatni serial puszczony został jednak w wyjątkowo źle dobranej porze, a dokładniej w momencie emisji Teleekspresu na kanale pierwszym. W efekcie lepiej pamiętany jest jako bajka z kultowej stacji RTL 7.
Ulisses 31:
Według jednej z legend, na jakie trafiłem w necie głównym asumptem do stworzenia tej serii był sukces Gwiezdnych Wojen. Zdefiniowało to estetykę serialu, który jest dziwnym połączeniem science fiction, fantasy i retrofuturyzmu. Mamy tu więc jednocześnie statki kosmiczne, laserowe miecze, magię, potwory, greckie mity i modne podówczas, denikenowskie teorie.
Fabuła: jest 31 wiek, ludzkość skolonizowała wszechświat. W trakcie lotu powrotnego ze stacji Troja na Ziemię statek wiozący tytułowego Ulissesa i jego załogę zbacza z kursu, a syn tytułowego bohatera zostaje uprowadzony z pokładu. Ulisses rusza mu na ratunek i dowiaduje się, że Telemach (bo tak ma na imię jego potomek) ma zostać złożony w ofierze cyklopowi Polifenowi (czy też raczej robotowi nazywanemu „Cyklopem”). Bohater zabija istotę, za co zostaje skazany przez rozwścieczonych bogów na wieczną wędrówkę przez wszechświat. Z komputera pokładowego jego statku zostają wymazane koordynaty Ziemi, a sam statek przeniesiony zostaje w nieznane regiony wszechświata.
Zaczyna się epicka podróż, która zakończyć może się tylko w Hadesie.
Tajemnicze Złote Miasta:
Tym razem setting jest bliższy naszemu światu. Przenosimy się do XVI wiecznej Hiszpanii, skąd na podbój Nowego Świata wyruszają okręty pełne konkwistadorów. Wśród tych ostatnich żyje legenda o Złotych Miastach, mających kryć się gdzieś w amazońskiej dżungli.
Głównym bohaterem jest Esteban, około 12-13 letni chłopiec, którego chciwy nawigator Mendoza ma dostarczyć wraz z inkaską dziewczyną imieniem Zia do rządzonego przez Pizarra Peru. Chłopiec i dziewczyna mają być kluczem do zagadki Złotych Miast. Z czasem do drużyny dokoptowany zostaje jeszcze chłopiec imieniem Tao, wywodzący się z cywilizacji Mu (w polskiej wersji Hiva).
Im bliżej Złotych Miast, tym bardziej jednak wchodzimy w świat fikcji. Bohaterowie zdobywają bowiem najpierw napędzany energią słoneczną statek, a potem latającego, złotego kondora. O ile początkowo głównymi antagonistami są Mendoza i Pizarro, tak z czasem ich rolę przejmuje lud lub rasa zwana Olmekami, będąca pozostałością po starożytnym, wysoko technicznym imperium, które istniało na Ziemi w czasach Atlantydy.
Ciekawa jest też postać Mendozy, który (co nietypowe w zachodnich kreskówkach) jest postacią dynamiczną. Zaczyna bowiem jako antagonista bohaterów, z czasem przeobraża się w sojusznika i opiekuna grupy.
Szagma Czyli Zaginione Światy:
Prawdę mówiąc nie wiem, o czym dokładnie opowiada ta kreskówka: Szagma należy do tak zwanych „zaginionych skarbów”: rzeczy, które ongiś były popularne czy przynajmniej znane, dziś jednak nie da się ich nawet znaleźć na serwisach pirackich. Emitowana była w telewizji w czasach przed kasetami VHS, co więcej wyprodukowano ją w kraju o dość egzotycznym języku (Francuskim). W efekcie nie ma ona zbyt wielu zachowanych kopii. Sytuację pogarsza fakt, że w krajach anglosaskich nie jest specjalnie dobrze wspominana. Wynika to w dużej mierze z faktu, że odcinki były emitowane poza kolejnością, więc fabuła była niezrozumiała. Kreskówka miała w prawdzie kilka wznowień i wydań na DVD w krajach frankofońskich, jednak powiedzmy sobie szczerze: kto rozumie to ich indycze gulgotanie?
Mimo to pokolenie dzisiejszych 50-cio latków wspomina tą serię ciepło.
Sądząc z Wikipedii opowieść traktuje o pewnej, podziemnej cywilizacji, która przetrwała straszliwy kataklizm dzięki sztucznemu słońcu. To powoli gaśnie, przedstawiciele tego ludu wysyłają więc na powierzchnię swoją emisariuszkę Arkanę, która sprowadzić ma ludzi zdolnych naprawić artefakt.
Z całą pewnością zaletą Szagmy jest bardzo dobra muzyka. Aczkolwiek to były czasy, gdy wystarczyło dać kilka franków przybyszowi z Europy Wschodniej i wszystko Ci mógł on zagrać…
Bardziej nostalgia, niż kultowość:
Niestety problemem z tymi seriami polega na tym, iż nie wierzę, by dziś istniała nań jeszcze widownia. Mimo całej swojej dziwności, atrakcyjnych settingów i zarysów fabuł są to przede wszystkim produkcje dla dzieci, niezbyt odpowiednie dla kogokolwiek powyżej 12 lat. Tak więc intrygi poszczególnych odcinków są mimo wszystko bardzo proste, podobnie jak dialogi i relacje między postaciami. Razi też dydaktyzm. Bajki te starają się bowiem uczyć dzieci, że powinny być grzeczne i słuchać dorosłych. Gdy dziś się je ogląda, to człowiek rozumie czemu Czarodziejka Z Księżyca lub Dragonball stały się takimi sukcesami. Całość po prostu jest niestrawna dla starszego widza. I nie mówię tu o dorosłym człowieku, ale nawet 14 czy 15 latku. Za prosta, by wywołać immersję…
Jeśli chodzi o dzieci, to coś czuję, że będą wolały coś o współcześniejszej, łatwiejszej dla oka grafice.
Remejków też nic nie zapowiada.
To znaczy: Tajemnicze Złote Miasta miały zarówno aktorski remejk, jak i sequel, jednak wyglądały one gorzej od pierwowzoru, więc może to i lepiej?
>Niestety problemem z tymi seriami polega na tym, iż nie wierzę, by dziś istniała nań jeszcze widownia
Tajemnicze Złote Miasta miały wznowienie w 2012 i, co ważniejsze, jeszcze jeden sezon w 2016. To pierwsze było próbą wybadania gruntu pod kątem nostalgii właśnie, to drugie było efektem tego, że jasne, nostalgia trochę ludzi nam napędziła… ale przyszła też cała masa nowych i świeżych widzów, którzy byli jak najbardziej zainteresowani, żeby dalej to oglądać. Z całym przybytkiem inwentarza.
Przy czym oba sezony są całkiem spoko i dają radę. Fakt, że wymuszono na rysownikach trzymanie się oryginalnego stylu, a nie klepanie wg sztancy AD 2010 moim zdaniem wychodzi na plus, bo to się wyróżnia wizualnie.
A tak w ogóle to oryginał robił Pierrot. I zdecydowanie nie byli raczkującą firmą wtedy.
No dobra ale da to się w ogóle gdzieś dostać? Bo mam zainteresowanego 6 latka z którym bym pooglądał.
Ulisses z dubbingiem jest na youtube.
Wszystkie trzy się walają na CDA, youtube’ie, ex-torrentach…
A, legalnie? To nie.
Wybacz Piotrze ale widać żeś nie jest dzieciaty. 😉
Zapewniam cię, że dla dzieciaków grafika nie ma aż takiego znaczenia. A w każdym razie nie ma dla mojego brzdąca czy moich siostrzeńców.
Widząc jakie paskudztwa animacyjne biją rekordy popularności u dzieci masz rację że grafika nie ma znaczenia 🙂
Mam nadzieję, że masz rację, bowiem poprawiasz moją opinię o ludzkości.
„słuchać dorosłych.” – w złotych miastach jedynym w miarę sympatycznym dorosłym był Mendoza…
Ulisesa słabo pamiętam, ale wiele z tamtejszych rozwiązań fabularnych i graficznych było niepokojących dla mnie, jako dzieciaka.
„są to przede wszystkim produkcje dla dzieci,” – bo tak się opłaca robić. Z obserwacji, może mylnych, dzieciaki wolą proste bajki. Wszelkiego rodzaju awatary czy smoczy książęta to raczej drugorzędna sprawa.
A może to po prostu kwestia tego, że nie robi się uniwersalnej kreskówki z uniwersalną sztancą „dla dzieci”, która ma pokryć wszystko od 2 do 18 lat? ^^ Więc można dobierać pod target, a nie próbować zadowolić wszystkich.
Serio coś takiego jeszcze trzeba tłumaczyć? Wszystkie trzy wymienione w tym wpisie są targetowane w kategorię >12.