Dlaczego tak wiele kobiet odpada od Tolkiena, a część aktywistów politycznych wręcz go nienawidzi?

arwen-aragorn (1)Odpowiedź jest więcej jak prosta: bo pisał wyłącznie o facetach (i to niekoniecznie w zdrowy sposób), kobiet w jego pozycjach jest bardzo niewiele, a jego książki są świadomie anachroniczne.

Dalsza część wpisu służyć będzie rozbudowaniu tej myśli, ale w zasadzie wyraziłem już wszystko. Tak więc kto chce oszczędzić czas może nie czytać.

W książkach Tolkiena jest bardzo mało kobiet:

Wymieńmy wszystkie kobiece postacie występujące na kartach Władcy Pierścieni. Są to: Lobellia Baggins, żona Maggota, Pani Jagoda, Arwena, Galadriella, Eowyna, babsztyl z Domu Uzdrowień i Róża Cotton. Łącznie osiem. Nie pamiętam, ile kobiet pojawia się w Hobbicie, lecz nie zdziwiłbym się, gdyby nie wystąpiła tam ani jedna. W Silmarillionie jest ich trochę więcej, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach mają kluczowe znaczenie dla fabuły.

Powód braku sympatii jest więc prosty: w tych książkach jest bardzo mało wzorców, które mogłyby kobiety bawić. Zwłaszcza, jeśli któraś nie chce zaglądać do świata, którego doznania zarezerwowane były wyłącznie dla mężczyzn. Bo niestety, Tolkien pisał bardzo mocno przez pryzmat swoich doświadczeń w wojsku (choćby postać Sama oparta jest na jednym z jego podkomendnych) w trakcie I wojny światowej. Nie był to świat dostępny dla kobiet.

Fakt niedoreprezentacji kobiet wynikał jednak głównie z faktu, że autor ten nie rozumiał, jak wyglądają normalne stosunki damsko-męskie (widać to choćby po niektórych jego listach do synów, które są bardziej, jak crindżowe), ani normalne życie rodzinne. Wynika to w dużej mierze z jego dzieciństwa i młodości oraz tego, że nie miał mu tego kto wytłumaczyć.

Kobiety w życiu Tolkiena:

Problem z życiem rodzinnym i męsko-damskim u Tolkiena polegał na tym, że nie bardzo miał skąd czerpać o nim informacje. Ojca ostatni raz widział w wieku 4 lat. Matka umarła, gdy miał 12 lat. Wcześniej rodzina, (typowo po chrześcijańsku) wyrzuciła ją razem z dziećmi z domu, bo zmieniła wyznanie (ale czego spodziewać się po ludziach, którym co tydzień, przez godzinę trzeba powtarzać, że nie mogą kraść, zabijać i cudzołożyć?). Jego i brata wychowywał ksiądz, co polegało na tyn, że płacił za internat.

Chodził do szkoły czysto męskiej.

W jednym z internatów spotkał starszą o kilka lat Edith Bratt. Była ona córką Frances Bratt i nieznanego mężczyzny, spłodzoną w związku niesakramentalnym. Wychowywana była tak samo jak Tolkien, przez tego samego księdza.

Młodzi nawiązali romans. A dokładniej: pewnego dnia wykradli się osobnymi drzwiami z internatu, spotkali się potajemnie w umówionym miejscu, pochodzili chwilę po mieście i wypili herbatę w kawiarni.

To grzeszne zachowanie zostało jednak wykryte przez opiekującego się nimi księdza, który rozdzielił ich, wysyłając do innych internatów. Przez następne lata romansowali na odległość, wymieniając się bardzo powściągliwymi listami. Po części dlatego, że nie wiedzieli, iż można inaczej. Po części dlatego, że bali się, iż ich opiekun przeczyta.

Rodzina przypomniała sobie o nim dopiero, gdy podłapał pracę. Wówczas wpadali do niego często, najczęściej po to, by tłumaczyć mu, jakim jest słabeuszem, bo zrujnował sobie zdrowie na wojnie…

Efekt był taki, że po prostu był to facet, który nie rozumiał jak wygląda normalne, damsko-męskie pożycie i stosunki rodzinne. Podobnie nie rozumiała też tego jego żona.

Nie sądzę, by książki te mogły skorzystać na dodaniu kobiet:

7579585869f55b92eae6497ce0566b74

Hobbit opowiada o nieplanowanej wyprawie pewnego hobbita celem zgładzenia smoka. Władca Pierścieni o tym, jak pewien młodzieniec z dobrego domu, wiedziony poczuciem patriotyzmu i obowiązku wyrusza na wojnę, by wrócić z PTSD. Nie bardzo rozumiem po co tam kobiety.

To znaczy: niektórzy członkowie Drużyny, czy to Thorina czy to Pierścienia mogliby być kobietami, co w czasach Tolkiena mogłoby by być odczytane jako rewolucyjne. Obecnie jednak albo by się zdezaktualizowało i wyglądałoby śmiesznie, albo po prostu wsiąkłyby w otoczenie. Bo w końcu co niezwykłego jest w tym, że kobieta szuka przygód?

Osobnym problemem byłoby też to, czy Tolkien potrafiłby napisać pełnokrwistą i trójwymiarową postać kobiecą. Osobiście uważam, że nie. Dla niego kobiety były na poły eterycznymi bohaterkami romansu rycerskiego, które należy wielbić na odległość, jako ideał piękna. Owszem, wiedział, że są to istoty ludzkie. Problem polega na tym, że zwyczajnie nie miał doświadczenia z tym ludzkim aspektem ich egzystencji.

Wyjątek stanowiły wredne ciotki, z którymi miał do czynienia aż za dużo.

Można by umieścić w książce romans, albo rozbudować któryś z istniejących już wątków romantycznych. To byłaby katastrofa. Spowolniłoby akcję, która i tak już nie jest zbyt szybka, a poza tym odciągnęło uwagę od głównego wątku.

Wyglądałoby to też nienaturalnie. Wiecie, romanse romansami, związki emocjonalne związkami emocjonalnymi, ale one nie trwają na okrągło. Normalnym jest, że pary rozstają się na pewien czas, gdy na przykład obydwoje kochanków idą do szkoły lub pracy, wyruszają w podróż w interesach, daleką wyprawę lub na wojnę. Tak więc to niekoniecznie nienaturalne, że nie było tam wątków romantycznych.

Czy dałby radę napisać romans to osobna sprawa. Osobiście w to jednak wątpię.

Można byłoby dodać żeńskich postaci tła, tak jak zrobił to Jackson. To znaczy: jakieś elfki w radzie u Elronda, prostytutki Pod Rozbrykanym Kucykiem, służące na dworze Denethora. I byłby to dobry wybór, bo obecnie tło wydaje się nieco nienaturalne. Przy czym koniecznym słowem jest właśnie „nieco”.

Progresywiści:

Ogólnie niechęć różnych środowisk uważających się za postępowe wobec Tolkiena nie jest nowością. Chyba pierwszym, który ją wyraził był Alfred Duggan, krytyk literacki, który recenzował Władcę Pierścieni w 1954 roku.

Powód dla których twórczość Tolkiena ma na bakier z ludźmi postępowymi, niezależnie czy chodzi tu o technokratów, reformatorów społecznych, socjalistami z jego czasów, czy współczesną lewicą obyczajową jest prosty: jego książki są celowo anachroniczne.

Ten anachronizm wynikał z trzech rzeczy. Po pierwsze: Tolkien był zafascynowany przeszłością i dawnymi językami.

Po drugie: Tolkien, z racji na swoje wychowanie wielu spraw nie ogarniał. Na przykład normalnego życia rodzinnego. Zauważcie, że żaden z jego bohaterów takiego nie ma. Facet po prostu takiego nie miał, jego żona nie miała, nie miał też możliwości wglądu w takowe u innych, bo i skąd? Większość jego kolegów pochodziła z identycznego środowiska. Żaden z nich też nie założył rodziny, bo wszyscy zginęli nad Sommą. Dla niego rodzina pozostała zawsze odległym duchem matki i dziwnym, na poły mistycznym związkiem z kobietą, która miała takie same deficyty, jak on.

Po trzecie: świat, w którym żył Tolkien faktycznie był bardzo paskudny i nie dawał się lubić. Przypomnijmy, że gość załapał się dwie wojny światowe oraz realne szanse wybuchu trzeciej, tym razem z użyciem broni jądrowej.

W takich warunkach człowiek może mieć ochotę cofnąć się do średniowiecza i zamieszkać w ziemnej norce, wśród małych, włochatych karzełków.

Tak więc nie trudno mu się dziwić, że wolał wrócić do starych, lepszych czasów.

Dla człowieka, który chce budować czasy nowe i lepsze taki osobnik, zwłaszcza, jeśli jest wpływowy, stanowi problem.

Reklama
Ten wpis został opublikowany w kategorii fantastyka, Fantasy, Książki i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

21 odpowiedzi na „Dlaczego tak wiele kobiet odpada od Tolkiena, a część aktywistów politycznych wręcz go nienawidzi?

  1. barnaba pisze:

    Pomijając psychoanalizę. Tolkien pisze o postaciach, które w realiach quasi-średniowiecza wybrały się w niebezpieczną podróż, tajną misję lub na wojnę. W średniowieczu podróżującymi kobietami były księżne, markietanki i prostytutki, reszta siedziała w domu, przędła, gotowała, pilnowała dzieci, a w najlepszym razie czytała. W żadnym razie nie odbijała legendarnego skarbu, ani nie wybierała się do bram piekieł by go zniszczyć. Nie brała też udziału w radach wojennych, a tym bardziej w regularnej bitwie.
    To, że Tolkienowi udało się wpasować w takie uniwersum postacie Eowyny i Galadriel, jest naprawdę dużym osiągnięciem.

    • Nie jest to prawda. Kobiety były bardzo mobilne, także te z niższych warstw. Przykładowo zachowane spisy rot zaciężnych wskazują na obecność bardzo dużej ilości kobiet (często żon żołnierzy) i dzieci, które stanowiły od 10 do 50 procent całego zespołu. Przy czym pełniły one funkcje nie-bojowe: rozbijały namioty, prały ubrania, gotowały posiłki, przygotowywały noclegi. Generalnie im bardziej plebejskie oddziały, tym więcej kobiet im towarzyszyło.

      Podobnie bezrolni chłopi często całymi rodzinami wędrowali na duże odległości, żeby pracować przy żniwach, zbiorach winogron etc.

      W tej książce jest temu zagadnieniu poświęcone wiele miejsca: https://aros.pl/produkt/morze-rodziemne-i-swiat-srodziemnomorski-w-epoce-filipa-ii-tom-12

      • barnaba pisze:

        No też właśnie piszę: markietanki. Żadna z nich nie brała udziału walnej bitwie, nie szukała świętego Graala, nie zasiadała w radzie wojennej. 🙂
        Bezrolni chłopi też nie występowali we „Władcy…” W Shire i Rivendell ich nie było. W Gondorze prawdopodobnie też nie bo bardziej intratna była służba w wojsku.

        Zresztą popatrz, że w całym „Władcy…” prawie nie ma osób z niższych warstw społecznych. Jedyną jest chyba… Sam. Frodo, Merry i Pipin to farmerzy, właściciele sporych gospodarstw, Aragorn to archetyp tajemniczego wojownika, reszta to co najmniej książęta lub synowie wysokich urzędników (Gimli). Gdzieś w tle przewijają się szeregowi żołnierze, zmobilizowani do wojska chłopi, ale żaden z bohaterów z nimi nawet nie rozmawia.
        Samo Shire to społeczeństwo socjalistyczne rodem z socjalizmu utopijnego- nie ma biedy, głodu i rozwalających się chałup. Nikt też ciężko nie pracuje, by zarobić na chleb. Nikt nie popada w długi, nieurodzaj zdarzył się dawno temu, nawet nikt nie topi swoich dochodów w alkoholu.

      • Po pierwsze: Shire jest chyba bliższe katolickiemu redystrybucjonizmowi, niż socjalizmowi. Aczkolwiek ustroje te różnią się tylko kosmetycznie. Jeśli zaś chodzi o brak biedy w tym kraju, to tak i nie. Faktycznie we Władcy Pierścieni nie są oni opisani. Z drugiej strony można posłużyć się Regułą Niedogodności. To jest: „Im bardziej jakieś zdarzenie lub twierdzenie występujące w utworze jest niedogodne dla jego ogólnej tezy, tym większe prawdopodobieństwo, że miało miejsce”. Tolkien pisze, że w czasach Bilba tylko najbogatsi i najbiedniejsi hobbici mieszkali w norkach. Należy więc przyjąć to za dowód, że nie wszyscy hobbici byli jednakowo zamożni. I że Frodo i Bilbo należeli do warstwy wyższej, Sam prawdopodobnie do pracującej, a mogła istnieć też warstwa niższa.

        Osobiście jestem zwolennikiem tezy, że warstwa najniższa pracowała na polach bogatszych hobbitów. Niekoniecznie musieli być chłopami pańszczyźnianymi. Mogli też być wolnymi dzierżawcami lub robotnikami rolnymi.

        Uważam też, że dobrobyt i wysoki poziom życia w Shire wynikał głównie z niespotykanie wysokiego poziomu technicznego tego obszaru. W Shire powszechne są rzeczy, które we wczesnośredniowiecznych państwach w rodzaju Gondoru czy Rohanu musiałyby budzić podziw, jak dmuchane, szklane butelki, grzałki węglowe do wody albo młyny wodne.

      • Suchy pisze:

        Też z tym dobrobytem bym dodał kwestię tego, że hobbici raczej mieli to szczęście, że kto inny nadstawiał za nich karku i wojny raczej omijały ich zakątek świata.

        Inna sprawa, że otwartym pytaniem jest czy długowieczność hobbitów (w porównaniu do ludzi) też by mogła odegrać pozytywną rolę w gromadzeniu przez nich bogactwa i ewentualnym rozwoju technologicznym.

      • Myślę, że przede wszystkim byli daleko od wszelkich niebezpieczeństw. Według Aragorna droga z Bree do Rivendell to było 13 dni. Na takim dystansie, bez żadnego zaplecza, z którego można by czerpać żywność nie da się prowadzić wojny. Tak więc żadni orkowie z Gór Mglistych czy inne trolle im raczej nie zagrażały.

      • barnaba pisze:

        @Piotr Muszyński- socjalizm wynika wprost z chrześcijaństwa, co przyznaje bardzo niewielu chrześcijan i chyba żaden socjalista 🙂
        Zgadza się z Tobą, ze Shire nie jest wspólnotą pierwotną (czy jesteś wodzem czy nieślubnym dzieckiem głuchej niedojdy i tak musisz polować i uprawiać swój ogródek) ani też marksistowskim społeczeństwem bezklasowym. Rozwarstwienie istnieje- Frodo jest bogatszy i stoi wyżej w hierarchii od Sama, wysoko też stoją Bagginsowie z Sackville i Ten Sandyman. Można powiedzieć, że Frodo z przyjaciółmi i adwersarzami to śmietanka towarzyska Shire- z wyjątkiem Sama, obsadzonego w kanonicznej roli wiernego sługi-przyjaciela (połowa dzieł Verne’a, Piętaszek, Kali, Rzędzian).
        Ale nic też nie wskazuje, że niższe warstwy Shire żyły w niedostatku- zobacz, Frodo nie udziela jałmużny, nie ma mowy o niedożywieniu, ojciec Sama, będącego w końcu sługą Froda, ma czas i pieniądze by pić piwo w knajpie (Sam zresztą też tego nie unika). Nawet jeśli istnieją hobbici pracujący jako robotnicy, nic nie wiadomo, by żyło im się źle.

        Co do poziomu technicznego- niby istnieje młyn wodny, ale Sandyman „postawił” „nowy młyn pełen zagranicznych urządzeń”- sprowadzonych prawdopodobnie via Isengard, ale nic nie wiadomo, że tam stworzonych. Nie wiemy nic o podobnych młynach w Gondorze, ale nie wiemy też nic o żarnach. Mąka bierze się „skądś”, Tolkien pomija ten problem milczeniem.
        Czy do reszty wspomnianych przez Ciebie technologii Gondor miał dostęp? Nie wiadomo, osobiście myślę, że wiedza Numenoru się jednak tam zachowała. Można też się zastanawiać jaki wpływ na Shire i ludność Śródziemia miały wędrówki krasnoludów- szlak biegł przez Shire, a Tolkien wspomina, że Bilbo zamawiał u nich zabawki dla dzieci (mechaniczne?).

        Swoją drogą ciekawe jest coś innego- brak w Shire zagrożenia ze strony wędrownych bandziorów. Teoretycznie osiedla hobbitów były łatwym łupem (teoretycznie, bo przy celnych oczach ich mieszkańców ich złupienie nie było proste). Oczywiście, osłonę stanowili pewnie ludzie Aragorna i Saruman, zanim jeszcze pokumał się z orkami. Ale że nie pojawili się ani razu bandyci udający kupców?

      • Picie piwa w oberży nigdy nie było wyznacznikiem bogactwa. Jeśli już, to było to zajęcie niższych warstw.

        Wydaje mi się, że w scenie urodzin jest wspomniane, że Bilbo pomógł kilku z gorzej sytuowanych hobbitów.

        Jeśli chodzi o nowy młyn Sandymana, to prawdopodobnie była to wiedza Aulego, a nie Gondoru, otrzymana via Saruman lub Sauron (obaj byli majarami Aulego właśnie).

        Jeśli chodzi o bandytów udających kupców, to podejrzewam, że ich brak wynikał głównie z izolacji Shire. Królestwo Północy praktycznie wymarło. Były krasnoludy w Górach Błękitnych, były elfy w Lindonie, ale oprócz tego nie sąsiadowali z nikim, kto mógł ich zaatakować.

    • barnaba pisze:

      @Piotr Muszyński- no właśnie w Shire nie do końca, piwo piła też elita hobbitów i również w oberży. Tolkien dość złośliwie podzielił trunki, wódkę przydzielając orkom.

      Co do bandytów- tu również w grę wchodzi gatunkizm Tolkiena. Rozbojem zajmowali się orkowie, trolle i ludzie pod wpływem Zła. Na zachodzie Śródziemia zły był tylko Saruman- i faktycznie Shire w końcu opanowała jego banda (ludzi i półorków). Zobacz, że nikt (w sensie żaden człowiek) tam nie napadał kupców na gościńcach, nie rabował wiosek- nawet w pogrążonym w marazmie Rohanie i w walczącym Gondorze. A przecież tam gdzie wojsko, tam maruderzy 🙂

      Trop nowego młyna Sandymana dość wyraźnie prowadzi do Isengardu. Ale stary młyn? Ja bym szukał wśród krasnoludów. Jakoś musieli sobie radzić z wodą w kopalniach (czyli musieli opanować choćby przekładnię).

      • Nie jestem pewien, czy ludzie, którzy napadali innych ludzi czynili to, bo znaleźli się pod wpływem Saurona, czy odwrotnie: źli ludzie dążyli do Saurona, bo odpowiadała im jego ideologa.

        Jeśli chodzi o brak bandytów na gościńcach, to IMHO to jest argument z milczenia źródeł: mogli się nie pojawiać, bo ich nie było. Mogli nie zostać wymienieni, bo Drużyna Pierścienia się na nich nie natknęła. Należy zauważyć też, że Drużyna Pierścienia podróżowała w większości przez bezludne tereny, a bandytyzm jest raczej zjawiskiem związanym z ekumeną. Jest też wzmianka o Rohirinach polujących dla sportu na Wosów, więc wygląda na to, że nie byli tacy krystalicznie czyści.

        Natomiast za zdyscyplinowanym wojskiem maruderzy nie powinni ciągnąć.

      • pontifex maximus pisze:

        Sądząc po „Dzieciach Hurina”, Tolkien przynajmniej potrafił wyobrazić sobie bandytów nieafiliowanych ze Złem przez duże „Z”. Inna sprawa że ledwo się pojawili w opowieści, dali się przekonać do walki z Morgothem.

  2. marchewa79 pisze:

    Problem? Nie do końca wiem dlaczego. Fantasy jest eskapistyczne z definicji a wielbiciele bardziej woke’owego podejścia mają dziesiątki innych powieści należycie progresywnych. Czy te powieści w ogóle daje się czytać to już inna sprawa…

  3. Dak'kon pisze:

    Wpis bardzo interesujący, jednakże bez obrazy, ale ten fragment ” czego spodziewać się po ludziach, którym co tydzień, przez godzinę trzeba powtarzać, że nie mogą kraść, zabijać i cudzołożyć?” powoduje że opadają mi ręce

  4. pontifex maximus pisze:

    Ja tu z dwoma rzeczami.

    Pierwsza, że skupiasz się na „Władcy pierścieni”, trochę piszesz o „Hobbicie” i „Silmarillionie”, a jakby wcale o pozostałej twórczości Tolkiena. Ja bym rozejrzał się trochę szerzej przed wyrokowaniem o niezdolności Tolkiena do pisania o związkach czy postaciach kobiet.

    Druga, że miało się wrażenie, że środowiska postępowe raczej próbują zawłaszczyć Tolkiena niż go unikać. Rowling kancelują, Carda kancelują – nie żeby oboje nie mieli swojego za uszami – ale Tolkiena próbują koniecznie wylansować jako swojaka. Stąd te tęczowe i rasowe interpretacje. No kto by pomyślał, żeby konserwatywny katolik starej daty, tęskniący za romantyczną wizją społeczeństwa przedindustrialnego, pouczający syna o wyższości Eucharystii nad kobietami, mógł nie pasować do współczesnej postępowej lewicy? Ironizuję, ale taki na przykład Michael Moorcock nie bał się krytykować Tolkiena, więc kiedyś się dało.

    • Ale w pozostałych utworach Tolkiena kobiet też nie ma za wiele. W Kowalu Z Polesia Wielkiego jest jedna, w Rudym Dżilu: zero, w Nigielu czy Nivellu I Jego Liściu: chyba jedna, Pana Błyska nie czytałem… W Dzieciach Hurina i Upadku Gondolinu reprezentacja jest najsilniejsza, ale też stanowią zdecydowaną mniejszość na tle męskiej obsady (ale są to prace nieukończone).

      Jeśli już, to w tej chwili próbują przejąć markę, nie samego Tolkiena.

      Natomiast akurat jego twórczość krytykowało wiele osób. Sam Tolkien w końcu napisał taki wierszyk:

      „Władca Pierścieni to jedna z tych rzeczy,
      Albo je kochasz, albo złorzeczysz.”

      • barnaba pisze:

        Tolkien pisał władcę w latach „40”. Nie było łatwo wtedy w literaturze przygodowej o pełnowymiarowe postacie kobiece. Kobieta mogła dać ewentualnie się porwać, no ostatecznie uciec od porywacza. Ta literatura z założenia była męska, „girl with sword” i „girl with gun” to pomysły nieco późniejsze.
        Więc Sam wyruszył przeżyć przygodę i zbawić w efekcie świat, a Różyczka siedziała i czekała na niego w domu.

    • wiron pisze:

      Że hipisi lubią Władcę Pierścieni to nic nowego, od tego się przecież wziął stary mem że ziele fajkowe to marihuana.

      Nie wiedzę tego braku krytyki Tolkiena, co jakiś czas wyskakuje esej że monarchista, seksista, rasista, (często słusznie). No i to że robią progresywne interpretacje wcale nie świadczy o sympatii do autora. Jest moda na antyrasistowski horror Lovecraftowy ale oni wszyscy wiedzą że Lovecraft swojakiem nie był.

      • Łodzianin pisze:

        Hipisi jak hipisi. Prawdziwym hitem jest popularność Tolkiena we włoskich środowiskach neofaszystowskich. Od jego dzieł i występujących w nich postaci/miejsc wzięło swoje nazwy kilka zespołów (np. „Compagnia dell’Anello” albo „Hobbit”) i włoski festiwal alternatywnej muzyki prawicowej/nacjonalistycznej Campo Hobbit. Zresztą widać to nawet dzisiaj, kiedy nazwisko Tolkiena zdobi ściany Casa Pound obok widniejąc obok Evoli i Ezry Pounda.

      • O Vargu Vikernesie, wokaliście grupy Burzum, sataniście, podpalaczu kościołów i mordercy nie wspominając.

      • pontifex maximus pisze:

        Miało się właśnie jeden z tych momentów, że jakiś argument przychodzi do głowy na długo po tym, jak skończyła się rozmowa. Na szczęście jesteśmy w internecie, więc mogę jeszcze odpowiedzieć i teraz już nie będzie mnie męczyło przez resztę życia.

        Otóż zwróciło moją uwagę, że robią te progresywne interpretacje, ale Tolkiena. Cokolwiek związanego z Harrym Potterem jest teraz praktycznie traktowane jak wstydliwa, nostalgiczna słabość. Ostatnio poszło po sieci, że gracze w „mugolskiego quidditcha” postanowili oficjalnie zmienić nazwę swojego sportu, żeby nie kojarzył się z Rowling. O progresywnych interpretacjach Carda zupełnie nie słyszałem. Podobnie w naszych warunkach z dziadami fantastyki. Chociaż z drugiej strony, Tolkien jest bezpieczny, bo konta na Twitterze nie założy.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s