W Warszawie jest taki sklep z artykułami kuchni indyjskiej prowadzony przez Krisznowców. Kupuję w nim czasem przyprawy. Jako, że byłem w tym mieście z okazji Targów Książki, to zaszedłem. Na miejscu odbywało się jakieś spotkanie proszone, na którym zakonnica i baba przebrana za Hinduskę toczyły głęboką, teologiczną dyskusję o to, której bóg jest potężniejszy. Dyskusja ta była niesamowita, a brzmiała tak, jakby fani Dragonballa przekomarzali się z fanami Naruto.
Wyglądało to tak:
Zakonnica: Nasz Bóg pokonał Szatana, Ducha Nieprawości
Baba: Kriszna też napotkał kiedyś króla demonów! Wyciągnął swój miecz i jednym ciosem odrąbał mu głowę! Tak potężny jest Kriszna!
Zakonnica: Szatana nie można zwyciężyć przemocą! Można to zrobić tylko miłością, a Chrystus jest ucieleśnieniem miłości! A poza tym kocha wszystkich ludzi, bo to jego dzieci!
Baba: Gdy Kriszna zamieszkiwał na ziemi wziął sobie harem 16.000 dziewic i wszystkie je uczynił swoimi żonami! Powiły mu one 120 tysięcy dzieci, dzieci te rozeszły się w świat i dziś w każdym człowieku płynie krew Kriszny! Też jesteśmy jego potomstwem i też nas kocha!
Zakonnica: To prawdziwa Sodoma i Gomora! Za takie grzechy nasz Bóg zniszczył te miasta ogniem z nieba!
Baba: Zapominasz, że Kriszna ma czarodziejskiego słonia! Słoń ten jest tak wielki, że codziennie wypija morze, powodując przypływy i odpływy! Wystarczyłoby, żeby machnął swą trąbą i z łatwością odgoniłby niebiański ogień…
Zakonnica: Wówczas Bóg posłałby anioła śmierci, żeby zabił słonia!
Baba: Czarodziejski słoń jest tak wielki, że zdeptałby anioła śmierci!
Zakonnica: Nie jest to możliwe! Nasz Bóg jest jedyny prawdziwy i najpotężniejszy!
Baba: Oczywiście, że nie jest najpotężniejszy! Istnieje wielu bogów, ale żaden nie jest tak potężny jak Kriszna! Mówiłam już: Kriszna jednym ciosem zabił króla demonów! Inne bóstwa potrzebowałyby zadać wiele ciosów!
Zakonnica: Ale nie rozumiesz! Nasz Bóg jest jedynym prawdziwym!
Baba: Jak może być jedynym, skoro Wedy mówią, że istnieje wielu bogów? A poza tym co to za niedorzeczny pomysł, żeby bóg był jeden? Co się stanie, jeśli się rozchoruje?
Nie wiem, kto wygrał dyskusję, bowiem koniec końców zrobiłem zakupy i poszedłem sobie…
Skąd ty bierzesz takich ludzi?
W sumie ciekawe pytanie, które zadała mi koleżanka, gdy o tym opowiadałem.
Zastanowiłem się nad tym chwilę i dochodzę do wniosku, że wynika to z faktu, iż prowadzę trochę nienormalne życie. Otóż: pracuję w muzeum. Jak wiadomo w muzeach największy ruch jest w weekendy, które oczywiście mam zajęte pracą. Zamiast tego dostaję odsiadki. W wyniku tego wolne mam zwykle w dni powszednie. W taki dzień wstaję zwykle o 9 rano i idę na rower… Wracam zwykle około 13.
Po zastanowieniu się dochodzę do wniosku, że w ten sposób nie postępuje nikt normalny. O tej porze dnia zwykli ludzie albo siedzą w pracy albo w szkole, albo też z jednego lub drugiego się wyrwali i pędzą, żeby coś załatwić. Tak więc ryzyko napotkania kogoś odstającego od normy jest po prostu większe.
Może te panie to koleżanki i sobie nieco po prostu dowcipkowały? Można być zakonnicą i nie być bardzo sztywną.
Nie sądzę, by zakonnica darła łacha ze Stwórcy Wszechrzeczy.
Ja słyszałem od księdza zakonnika (ojca) taki dowcip:
Przychodzi Józef z Arymatei do Piłata
– Panie prokuratorze, mogę dostać ciało tego skazańca? Ostatnio kupiłem jaskinię na grób i chciałbym go tam pochować.
– Nie szkoda ci marnować ładnej jaskini na ciało skazańca?
– Gdzie tam! To tylko na weekend.
Od innego:
Umarła babcia i trafia przed bramy Nieba. Święty Piotr tłumaczy:
– By wejść do Nieba musisz mieć 5000 punktów. Mów, co dobrego w życiu robiłaś, a ja będę ci dodawać punkty.
– Co niedziela byłam na mszy.
– Dobrze, 10 punktów.
Babcia nieco zdziwiona, ale kontynuuje:
– Codziennie się modliłam
– Ok, 5 punktów
Myśli babcia, myśli, w końcu ma:
– Codziennie słuchałam Radia Maryja
– Hmmm… No dobra, pół punkta
– To ile mam punktów razem?
– 15,5
– Tylko 15,5 na 5000?! O Boże!
– Brawo! Plus 5000 punktów!
Pozory czasem mylą 😉
Niby czemu? Z wszystkich najbardziej wyluzowanych ludzi w moim życiu jak chodzi o kwestie religijne i przy tym głęboką wiarę i jeszcze mocniejszą motywację był kolejno zakonnik, ksiądz, stara katechetka oraz zakonnica. I potrafili spokojnie jechać z tematem, w ogóle się nie krępując, także w wystąpieniach publicznych, a nie kątem w rozmowach prywatnych.
Naprawdę nie wszyscy spinają poślady i też jestem skłonny zgodzić się z tezą, że równie dobrze mogły się żartobliwie przekomarzać. Prawo Poego zawsze w akcji ^^
oj, to nie znasz zakonnic.
Dodam jeszcze, że zakonnice żyją w pewnej jakby izolacji i w klasztorach mogą wykształcić się nietypowe zwyczaje (w jednym może być np. właśnie większa swoboda w dowcipach, w innym może to pójść w przeciwną stronę).
Zwykli ludzie mają dość duży kontakt z mediami i tam wiadomo, że chętnie napiszą jak ktoś chce się procesować o obrazę uczuć religijnych itd. Zakonnice mają z takimi mediami dużo mniejszy kontakt (jeśli w ogóle) i przez to mogą nie pasować do głównego nurtu.
Jestem byt ekumeniczny na takie rozmowy.
Lol Jednak bliżej prawdy jest zakonnica. ona myli się tylko co do istnienia jednego magicznego bytu a Kryszna wielu 😀