Po zeszłorocznej wyprawie do Ogrodów Japońskich we Wrocławiu podchodziłem z dużą ostrożnością do wszystkiego, co ma w nazwie „Ogród”. Tamte były bowiem w prawdzie ładne, jednak małe i tak zatłoczone, że w zasadzie bardziej stało się w nich w kolejce do wyjścia, niż zwiedzało. Jednak ośli upór sprawił, że postanowiłem wybrać się w inne miejsce. I choroba było warto.
Ogród botaniczny w Lublinie:
Położony jest w dzielnicy Sławin i ma prawie 20 hektarów powierzchni. Na Wikipedii chwali się posiadaniem 1600 gatunków drzew, 3300 gatunków roślin zielonych i 1600 gatunków roślin szklarniowych, ale ja w to nie wierzę (na pewno posiada imponujące zarośla barszczu sosnowskiego i Ogródek Biblijny). Do tego jeszcze dochodzą trzy stawy z żabami i trzciniakami. Poszczególne rośliny mają tabliczki. Wstęp kosztuje 10 złotych, wchodzi się od ulicy Willowej.
Co opowiadać więcej?
To po prostu wielki ogród z zaroślami.
Arboretum Bolestraszyce:
Arboretum to taki ogród botaniczny wyspecjalizowany w drzewach. Jak łatwo zgadnąć można zobaczyć tam wiele drzew, a poza tym bajorka, jeziorka i rośliny zielne. Żyje tam też pewna ilość zwierząt, w tym część na wolności, bo znalazły sobie tam przyjemny dom. Optycznie wydaje się większe od ogrodu botanicznego w Lublinie, stanowi też ciekawszy widok: zarośla roślin są bujniejsze, całość sprawia wrażenie bardzo dzikiej i pierwotnej. Wstęp kosztuje 20 złotych.
Szczerze mówiąc, liczyłem że to będzie jeden z tych postów w rodzaju „10 pomysłów na przygody inspirowane egzotycznymi roślinami”.
Ciekawy temat, choć nie wiem, co mógłbym napisać…