Prosta sprawa. Tolkien sprzedał 350 milionów książek (a według niektórych spekulacji nawet 600 milionów). W kręgu „cywilizacji zachodniej”, obejmującej wszystko na wschód od Tokio i na zachód od Uralu oraz obydwie Ameryki żyje jakieś 2,4 miliarda ludzi. Daje to jedną książkę na każde 7 osób. Czyli jedną książkę w każdym gospodarstwie domowym.
Oznacza to dwie rzeczy. Po pierwsze, że cudem jest iż ktoś te książki jeszcze w ogóle kupuje. Przy takiej ilości rynek powinien być już bardzo dawno przesycony. Tymczasem każdego roku w świat idzie około miliona nowych Tolkienów.
Po drugie i ważniejsze: obecnie dosłownie każdy mieszkaniec naszego kręgu kulturowego, rozszerzonego tak bardzo, że aż trzeszczy miał już do czynienia z jego twórczością. Czy to w formie filmu czy to książki. W efekcie dosłownie każdy już dawno temu musiał dojść do jednego z pięciu możliwych wniosków:
-
poznać dzieło i uznać, że jest genialne
-
poznać dzieło i uznać, że to dno
-
poznać dzieło, uznać, że fajne, ale jeden raz wystarczy
-
uznać za nic niewarte bez poznawania dzieła
-
uznać na sucho, że dzieła nie warto poznawać
Może 20 lat temu byłaby jeszcze jakaś szansa manewru, ale obecnie po prostu już każdy ma wyrobione zdanie. I żadna ilość marketingu tego nie zmieni. Tym bardziej, że Władca Pierścieni jest tytułem polaryzującym społeczeństwo. Jak ujął to sam Tolkien: „Władca Pierścieni to jedna z tych rzeczy / Jak lubisz, to lubisz / Jak nie, to złorzeczysz.” Obecnie nie da się już nikogo przekonać do zmiany wyrobionej opinii, bowiem jest ona ostateczna.
I temu te czary nie działają.
PS. Ja mam pierwsze dłuższe wolne od Wielkanocy i chwilowo nie ma mnie przy komputerze.
Znam ludzi, którzy Tolkiena nie czytali:).
W każdym razie jak popularność powieści ma się do serialu?
Ale… jakie czary marketingu?
Wiem w zasadzie kątem oka, że w ogóle jakiś serial ma być (już jest?) i że jest burza w szklance wody. Marketingu ŻADNEGO nigdzie nie uświadczyłem. No chyba, ze dyskusje w internetach potraktujemy jako anty-reklamę i że nie ma czegoś takiego, że źle mówią, bo ważne, żeby w ogóle mówili…
… ale ja serio nigdzie nie widzę absolutnie czegokolwiek, co by przypominało kampanię marketingową. Zwracam na to szczególnie uwagę z racji na to, że od paru już lat obserwuję i billboardy i plakaty na przystankach autobusowych, które właśnie promują seriale, że o reklamie telewizyjno-internetowej nie wspomnę.
Więc jeśli są jakieś czary, to obawiam się, że muszą być bardzo wąsko targetowane i jestem poza tym targetem xD
ja chyba raz widziałam trailer jako reklame na YT, ale ponownie to nie jest jakaś specjalna nowość w dzisiejszych czasach.