Czy polityczna poprawność i reprezentacja są chłopcami do bicia?

Trochę tak.AAAAQRfFfgLuQMtNMEHfdBAyzOFdk9qKSzV6ZQ0Y59q_6kk2vFrVfS-7f3xbfg6czzS_Otp5U-q8Aug3zbDWllcPvjJp0MJ7ZDr78ryNv3iRHRWZmXscmL60MFK5xUT1Y-1WGl_irP7HKUIxiYrbOuUQlP_WfKM

Ogólnie rzecz biorąc widziałem już całkiem sporo dzieł kultury, które szły w modne obecnie, postmodernistyczne podejście do historii, fabuły, społeczeństwa, obsady i narracji. Dzieła te czasem były złe, czasem dobre, a czasem średnie. W żadnym wypadku nie wynikało to akurat z faktu, że były one politycznie poprawne, reprezentatywne czy nawet woke (choć były i zwykle to denerwowało).

Faktyczny problem jednak leżał gdzie indziej.

Złe i jeszcze gorsze pisarstwo:

Zacznijmy od tego, że w wypadku większości dzieł kultury, które ludzie krytykowali ze względu na poprawność polityczną nie uważam, żeby robiły się one akurat z jej powodu lepsze albo gorsze. To znaczy: Wiedźmin od Netflixa jest niewartym czasu średniakiem, Vikings: Valhalla po prostu nie nadaje się do oglądania, podobnie jak nowa Sabrina czy Cowboy Beebop. Z drugiej strony Expanse jest bardzo dobre, choć z tendencją zniżkową, podobnie jak bardzo dobre było Invictible.

I tak naprawdę nie sądzę, żeby dodanie większej ilości postmodernizmu lub jego likwidacja wpłynęłoby w tych seriach na cokolwiek.

Tak więc: nowy Wiedźmin jest miałki, ma bardzo mało wspólnego z książką, a większość z przedstawionych w nim historii została totalnie zmasakrowana. Jednak – gdyby usunąć z niego czarne elfy i tym podobne rzeczy (które nie za dobrze do tego świata pasują) – to nadal pozostaje to zlepek źle napisanych scen, nieprzekonującego CG i dziwnych decyzji estetycznych. Co więcej nierzadko mordowane są rzeczy które bez większego problemu dałoby się zrobić genialnie…

Niezależnie od tego, aktor jakiej płci i rasy zostałby osadzony w roli Hakkona Sigurdsena Vikings: Valhalla nadal pozostałoby równie absurdalne, jak Norsmens tylko bez humoru tej drugiej produkcji.

OCowboy Beebop po prostu szkoda gadać…

Jeśli chodzi o Invictible, to zupełnie nie zauważyłem zmiany rasy przez Summer (bo nie znałem jej wcześniej z komiksu), a fakt, że jej hobby to feminizm czwartej fali uznałem za żart. To, że jej związek z Markiem skończył się jak się skończył wynika z faktu, że została przedstawiona jako narcystyczna, roszczeniowa księżniczka, a nie z poprawności politycznej.

A w Expanse to nawet pasowało.

Przykład:

tumblr_69d0ef4e01f2278d2386f5789fe1a8b5_68a72025_1280Problemy z powyższymi seriami polegały głównie na tym, że były źle napisane (wyjątek stanowiło Expanse, które cierpiało z powodu błędów oryginału, a dokładniej na tym, że autor miał pomysł na dwa tomy, a skończył z dziewięcioma). Ani dodanie, ani zmniejszenie ilości postmodernizmu by im nie pomogło…

Wyjątek stanowią tu Vikings: Valhalla, gdzie faktycznie powodowało to dysonans, aczkolwiek w porównaniu z całą resztą scenariusza stanowiło to najmniejszy problem.

Weźmy za przykład 1 odcinek 2 serii nowego Wiedźmina, będący adaptacją opowiadania „Ziarno prawdy”. W serialu jest to po prostu kiepski monster of the week. Geralt przyjeżdża do starego kolegi, bez przekonania gadają, Ciri wykrywa wampirzycę, Geralt ją zabija… Po prostu nie ma tam nic ciekawego. Zwykły dzień w fantasy.

Jest to o tyle ciekawe, że opowiadanie jest świetne, a dałoby się je sfilmować przy bardzo niskim budżecie. Wystarczyłoby, żeby bohaterowie siedzieli i gadali, dokładnie tak, jak miało to miejsce w książce.

I wówczas odcinek byłby genialny.

Ale najwyraźniej dla kogoś skopiowanie linii dialogowych za pomocą przycisków Ctrl + C i Ctrl + V było zbyt trudnym zadaniem.

Wspomniałem wyżej o dysonansie:

Caroline-Henderson-Vikings-ValhallaMiędzy Wiedźminem i Vikings, a Expanse i Invictible jest jednak duża różnica. Otóż: pierwsze dwa umieszczone są w świecie europejskiej, średniowiecznej fantazji. Dwa pozostałe: w świecie współczesnym i post-współczesnym. Wiedźmin nie jest w prawdzie średniowieczem, ale nie da się ukryć, że Andrzej Sapkowski bezpośrednio się do niego odwołuje, kopiując jego estetykę. Podobnie w Vikings skopiowana również została estetyka, bo zgodność z faktami historycznymi jest tutaj niewielka (a całkiem sporo postaci to tak naprawdę osoby legendarne).

Problem w tym, że widz, biorąc się za dzieło o takiej estetyce wie, czego się spodziewać: koni, mieczy, zamków, umazanych błotem wieśniaków, księżniczek i przede wszystkim masy białych ludzi w śmiesznych strojach. Jednak ludzie innych ras wyglądają w takich warunkach nienaturalnie. Tak samo, jak nienaturalnie wyglądaliby biali grający wojowników i dworzan Zulusa Czaki albo Ody Nobunagi.

Expanse to przyszłość, Invictible: teraźniejszość. Tak więc dowolne mieszanki nie rażą, bo to raczej ich brak byłby nienaturalny.

Niemniej jednak ten estetyczny dysonans nie jest głównym problemem. Estetycznych dysonansów jest wiele. Weźmy neutralny przykład: Last Kingdom, gdzie umazani gnojem bohaterowie co chwila błyszczą swoimi idealnymi, białymi zębami, toczą się bitwy na piętnaście osób i podziwiamy inne wybijacze z immersji. Widz je ignoruje, bo historia jest dobra.

Podejrzewam więc, ze zarówno czarne elfy, jak i jarl Hakkon by zostali zignorowani, gdyby film był dobry.

Poprawność jako tarcza:

Co więcej: mam wrażenie, że przynajmniej w kilku przypadkach postmodernizm zastosowano świadomie, jako coś w rodzaju żywej tarczy. Po to, żeby w razie niepowodzenia można było twierdzić, że nie jest ono efektem kiepskiego pisarstwa, słabej realizacji oraz zastosowanych wyborów fabularnych, tylko wynika z tego, że rasiści zastosowali review bombing i wystraszyli widzów…

Szczerze mówiąc to Vikings: Valhalla i ten nieszczęsny Hakkon tak wyglądał.

Syndrom plastikowego kubka:

tdy_pop_9a_game_of_thrones_190507_1920x1080Niemniej jednak podejrzewam, że większość reakcji na poprawność polityczną stanowi coś, co można nazwać „syndromem plastikowego kubka”. Co to jest? Pamiętacie ostatni sezon Gry o Tron? W jednej ze scen widzowie wypatrzyli, że na stole w Winterfell stoi kubek po kawie ze Starbucksa. Strasznie ich to zdenerwowało i wybuchła chryja na pół internetu.

Problem polegał jednak nie na tym, że kubek tam był. To mało istotny szczegół, który w innych okolicznościach uznany by został za zabawny.

Źródło kontrowersji polegało na tym, że plastikowy kubek objawił się w środku sezonu, który był równie zły, jak dusza cara Putasa. I nie dość, że zamiast rozśmieszyć, w(…)ił ludzi dodatkowo, to jeszcze zogniskował na sobie ich złość.

Gdyby (dajmy na to) jarl Hakkon występowała w dobrym serialu, to wszyscy mówiliby, że to ciekawa interpretacja lub (w najgorszym razie), mimo to dobry serial. Problem w tym, że wyżej wymienione problemy pojawiają się w serialach, które dobre nie są. I ściągają na siebie gniew.

Reklama
Ten wpis został opublikowany w kategorii fantastyka, Filmy, Seriale i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

31 odpowiedzi na „Czy polityczna poprawność i reprezentacja są chłopcami do bicia?

  1. tilk pisze:

    Dzieła, o których piszesz, są źle napisane, zgadzam się. Ale są źle napisane DLATEGO, że pouczanie wzięło górę nad tym, co powinno być dla twórców najważniejsze (ale nie było): stworzenie czegoś ciekawego i porywającego dla odbiorcy. Po prostu nie o tym myśleli twórcy tych dzieł. Ten „postmodernizm” nie jest jakąś tam doklejką, ale wiodącą myślą, kierującą twórców, i kształtującą ich dzieła.

    • To możliwe, ale szczerze mówiąc nie potrafię zweryfikować tej tezy:
      – po pierwsze dziwne się wydaje, że korporacje nagle postanowiły zrezygnować z zarabiania pieniędzy
      – ogólnie oskarżenie to jest formułowane na bazie wrażeń, jakie ludzie wynoszą z oglądania filmów, a nie z wypowiedzi reżyserów
      – tak szczerze mówiąc, to żadnego z omawianych tytułów nie dałem rady strawić do końca, więc trudno mi powiedzieć, co autor miał na myśli

      Mam jednak wrażenie, że ci ludzie (nawet, jeśli by nie pisali pod tezę), to i tak nie daliby razy stworzyć sensownej fabuły.

      PS. Zapomniałem ci odpisać co do tych A-10. Otóż: nie potrafię ustalić, czy Warhog i Thunderbolt to nazwy na ten sam samolot, czy na modernizacje / wersje.

      • pontifex maximus pisze:

        Tak się zastanawiam, może dopowiesz coś więcej. Mam wrażenie, że internetowa lewica strasznie się jara wszystkim, gdzie tylko wyrobiona jest norma gejów i Murzynów i twórcy dają się zaklasyfikować jako „swoi”. Stąd duża tolerancja dla „Wiedźmina”, bo Hissrich fajnie tłituje i prawaki się pieklą o czarnych w wiedźminlandzie, więc przy okazji oglądania można też dokopać prawakom. Zatem jeśli tylko jest ich dostatecznie więcej niż owych prawaków, granie pod ten segment rynku staje się uzasadniony ekonomicznie. Z drugiej strony, inne a pokrewne wspomnianym, obserwowane przeze mnie internetowe środowiska wydają się być zmęczone i zawiedzione „Wiedźminem” nawet mimo tego, więc chyba na dłuższą metę to jednak nie styka.

      • Mam wrażenie, że o Wiedźmina pieklą się głównie Polacy.

        To znaczy: dla Amerykanów to w dużej mierze była pozycja obca, więc oni tych problemów nie zauważają i prawdopodobnie wychodzą z założenia, że „tak miało być”.

      • Solomon Kane pisze:

        Warthog to nazwa kodowa samolotu A10.

      • marchewa79 pisze:

        Nie to błąd w polskiej wiki. „Guziec” do tzw. nickname czyli ksywka samolotu a-10 w USAF. Podobnie F-16 to „viper” a B-52 „BUFF”.

  2. DoktorNo pisze:

    Czy to czasami nie jest pochodna amerykańskiego problemu zamknięcia się w bańce wyższej klasy średniej, o którym wspominałeś ostatnio przy okazji komiksów?

    • Osobiście wyszedłbym z taką hipotezą (przy czym brakuje mi danych, żeby ją potwierdzić). Myślę jednak, że problemów jest więcej:
      – bańka wyższej klasy średniej i spadów z niej
      – problem z dopływem świeżej krwi z innych klas wywołany kosztami wykształcenia
      – spadek znaczenia ekonomicznego WASP-ów na rzecz innych grup (Polaków, Niemców, Japończyków, Żydów i Latynosów)
      – słyszałem też (ale nie potrafię tego potwierdzić danymi), że afroamerykanie są silnie nadreprezentowani w amerykańskim showbiznesie i stanowią powyżej 30% aktorów, piosenkarzy, muzyków, statystów i modeli, mimo iż jako grupa etniczna są tylko 13% populacji

      • DoktorNo pisze:

        Zasadniczo nie przeczy to tej tezie; po prostu amerykańska popkultura stała się „nieżyciowa”, bo nie przystaje do realnego życia i problemów (tak jak wtedy napisałeś).

      • Myślę, że po prostu jest więcej powodów, niż jeden.

        W innej rozmowie padła jeszcze cztery hipotezy:
        – filmy w dużej mierze tworzone są pod wytyczne marketingowców, którzy zgadują „co jest na topie”
        – kryzys hollywood jako centrum filmowego (wywołany wzrostem znaczenia stacji telewizyjnych, VOD, kina narodowego i indie)
        – utrata znaczenia filmu jako najważniejszego medium kultury na rzecz serwisów społecznościowych i gier komputerowych
        – pokłosie strajków Writers Guild of America z 2007/8 i próba złamania oporu poprzez dopuszczanie do ważnych produkcji osób bez doświadczenia (taki odpowiednik naszego „mam 200 studentów na twoje miejsce”.

      • DoktorNo pisze:

        W sumie to te powody są nawet najważniejsze, reszta to didaskalia.

  3. polonusx pisze:

    Są jeszcze ciekawsze przykłady jak zmiana płci Dr Who, co zaowocowało najgorszymi ocenami publiczności (po postępowość wystarczy, dobre historie już nie są potrzebne), albo serial Batwoman, który powstał chyba tylko by pokazać, jakie to kobiety mogą być super, tylko ludzie nie chcieli tego oglądać.
    Sztuka zawsze pokazywała jakiś punkt widzenia i miała swój przekaz. Mogło to być wspieranie rządzących, historie z morałem, etyka itp. Oczywiście nie wszystkie, czasem to tylko rozrywka dla pieniędzy, lecz wtedy też trzeba sprzedać historię, którą widzowie polubią (czyli ci co płacą).
    Teraz to progresywny przekaz, który kłuci się ze zdrowym rozsądkiem i brakiem konsekwencji (bo każdy jest dobry we wszystkim, a szczególnie mniejszości są lepsze od większości). Do tego trzeba tworzyć kicz, który powinien podobać się jak największej ilości ludzi (a ocenia się na podstawie oceny krytyków, a nie publiczności).

    • Kasztelan pisze:

      W sumie ciekawe spostrzeżenie. Sztuka zawsze miała podprogowy przekaz wartości. Czemu czterej pancerni nie denerwują prosowiecyzmem jak netflixowe promulti?

      • Ale produkcje chińskie i rosyjskie, nawet całkiem niewinne (Chińczycy to nawet program kulinarny potrafią tak zrobić, żeby człowieka czuł się jak po kilku godzinach lektury „Czerwonej Książeczki”) wywołują dokładnie ten sam odruch wymiotny.

        Myślę, że odpowiedzią jest jedno słowo: niuanse. Przykładowo: Akira, albo produkcje Ghibli. Oba przykłady mega zaangażowane społecznie, mega krytyczne wobec społeczeństwa i kierunku, w jakim idzie. Obie mają swoje przesłanie. W Akirze jest to kontrast biedy i przemocy z projektem stadionów olimpijskich, które nic ludziom nie dają, pozwalając tylko wzbogacić się oligarchom. W Ghibli: ekologia i pacyfizm. Wszystko to jednak jest na dalszym planie, ważne, ale zrównoważone.

        U Amerykanów masz po prostu bicie młotkiem po głowie „Niewolnictwo złe!”, „Rasizm zły!”, „Wojny religijne złe!”, jeśli się z nami nie zgodzisz to sam jesteś zły.

        I faktycznie: z amerykańskim przekazem trudno się nie zgodzić. Problemem nie jest jednak to, co oni krzyczą, tylko jak głośno…

  4. marchewa79 pisze:

    Troszkę z innej strony weźmy „Koło czasu”. Serial na siłę wtłacza ciemnoskórych aktorów w role ewidentnie przeznaczone dla białych postaci. Zupełnie ignorując fakt że w całym cyklu jest miejsce i dla ludzi ciemnoskórych i azjatów bo etniczność jest b. istotnym elementem świata Jordana. Gra o Tron ograła to dokładnie tak jak trzeba. Skoro robimy stylizowane średniowiecze to tam ta diversity nawet z czysto technicznego punktu widzenia nie była możliwa.

    • Zależy jakie średniowiecze… Hollywoodzkie? Nazir / Maur Azez to jeden z najbardziej rozpoznawalnych towarzyszy Robin Hooda. Arturiańskie? Akurat średniowieczni pisarze uwielbiali rozpisywać się o czarnoskórych rycerzach i chrześcijańskich księżniczkach Indii. Historyczne?

      Z historycznym średniowieczem to bardzo skomplikowane. Z jednej strony były takie miejsca, jak miasta włoskie, gdzie na miejscu byli importowani słowiańscy, tatarscy i muzułmańscy niewolnicy oraz sporo czarnych reeksportowanych z Afryki Północnej i Egiptu (włoskie nazwisko „Nero” pochodzi od potomków czarnych niewolników) oraz jeszcze więcej wyzwoleńców. Albo Hiszpania, gdzie czarnoskórych i Arabów było jeszcze więcej…

      Z drugiej Europa Północna, gdzie może trafiło ze 40 czarnoskórych przez całe dzieje.

      • marchewa79 pisze:

        To z książki. Skoro Dwie rzeki z których pochodzą bohaterowie to wioska pasterzy owiec z północy gdzie wyraźnie podkreśla się że są to ludzie jasnej karnacji i ciemnych włosów raczej krępi to obsadzenie w 3 z 5 ról ciemnoskórych aktorów jest… mało logiczne. Zwłaszcza że książka bardzo podkreśla aspekt wspólnego pochodzenia a aktorzy są bardzo różni.

      • barnaba pisze:

        „Maur Azez to jeden z najbardziej rozpoznawalnych towarzyszy Robin Hooda.” – jeśli dobrze pamiętam, był on Arabem, a nie Murzynem. Choć rzeczywiście jego karnacja w średniowiecznej Anglii czasów krucjat musiała być pewną sensacją.

        Inna rzecz, że to jedna z postaci, która w legendzie Robin Hooda pojawiła się ponoć dość późno- w XV czy XVI wieku 🙂

      • Aziz / Nazir zostali wprowadzeni w latach 80-tych XX wieku.

  5. wiron pisze:

    To w wielu przypadkach nie jest postmodernizm ale konserwatyzm. Nie ideologiczny ale biznesowy. Cały czas można produkować to samo, dając jedynie minimalne zmiany aby przyciągnąć np. afroamerykanów i ich portfele.

  6. barnaba pisze:

    A pamiętacie awanturę o „Wiedźmina 1”? Gdzie w całej grze występował jeden czarnoskóry- pechowo był on jednym z głównych antagonistów i postacią zdecydowanie negatywną. Miało to zresztą całkiem dobre umocowanie fabularne- zrobiono z niego zerrikańskiego maga ognia.
    Zachód się awanturował, Polacy i Rosjanie cieszyli z dobrze umocowanej postaci, na której kolor skóry zwrócili uwagę dopiero po wybuchu awantury 🙂

    Były to fajne czasy. Dziś chyba gra spotkałaby się z bojkotem. Już „Wiedźmin 2” był krytykowany za brak Murzynów, Indian i Chińczyków. To, że na północ od Jarugi jedynymi Murzynami byli zerrikańscy emigranci w liczbie kilku, a o osobach rasy żółtej żadna książka nie wspomina, nikomu nie przeszkadzało.

  7. Solomon Kane pisze:

    Nadreprezentacja czarnoskórych aktorów ? No chyba istnieje. Przykładem Star Trek Discovery. Odwrotnie niż w Picardzie, gdzie moim zdaniem nie ma wpychania na siłę koloru skóry choć jest niezrozumiały dla mnie wątek lesbijski (ale zaznaczony słabo).
    Za to w nowym Halo, widzę najpierw prawie samych żółtych kolonistów a potem (o zgrozo) chcą ich załatwić bezlitośni czarni płci żeńskiej 🙂

  8. slanngada pisze:

    Nie jestem pewien czy łapiesz te zasięgi jakie chcesz 🙂

    Co do wątku.
    Wiesz, trochę też imho żyjesz w bańce. Sam jako przez swoje kalectwo należę do bardzo specyficznej grópy i mam trochę do czynienia z innymi. Prawda jest taka, że ludzie zwyczajnie lubią obcować z podobnymi sobie. Ja osobiście uważam wątek Topf (i Kory) z awatara czy Brana albo Tyriona za dobrze zrealizowane. Nie wiem czy bez nich zmieniłbym zdanie na temat [owych tworów (nie licząc może Topf), fajnie, że były.

    „Gdyby (dajmy na to) jarl Hakkon występowała w dobrym serialu, to wszyscy mówiliby, że to ciekawa interpretacja lub (w najgorszym razie), mimo to dobry serial.”

    No nie do końca. Głosów negatywnych byłoby tyle samo, najwyżej byłby mniej dostrzegalne przy pozytywnych. Przy każdej dyskusji o Kapitan Marvel czy Czarnej Panterze jest masa komentarzy, że to najgorszy film Marvela itp. To dosyć nowe zjawisko, imho rozkręciło się przy Last Jedi i mówiąc szczerze mnie męczy.

    „Jest to o tyle ciekawe, że opowiadanie jest świetne, a dałoby się je sfilmować przy bardzo niskim budżecie.”

    Nie, nie dałoby się. Samo opowiadanie było totalnym monster of week, które sprowadzało się do dialogu między dwoma postaciami. Mielibyśmy albo gadające głowy, albo bardzo dziwne sceny erotyczne.
    W ogóle jestem na plus względem zmian poczynionych w serialu. Niestety, ale główny wątek w książce był koszmarnie poprowadzony, co jest bolączką polskich seriali. Wiedźflix ma sporo wad bardzo durnych, ale jest niezły.

    • Zasięg w tym miesiącu umarł. Zabili go siepacze Cara Putasa. Tak nawiasem mówiąc przepędzili oni też zwiedzających w pracy.

      • Siman pisze:

        To musi być coś grubszego, bo ostatnio miałem rozmowę z panią z foodtrucka, że od inwazji ludzie przestali przychodzić. Nie wiem na czym to może polegać. Zaraz się okaże, że to boty Putlera sprawiały, że ludzie wstawali z łóżka. 😛

      • W wypadku ruchu na blogu to znaczną jego część zawsze tworzyli ludzie z Google, którzy wpisywali coś i trafiali przypadkiem. Obecnie ludzie tacy siedzą na serwisach newsowych i klikają F5 na okrągło. Zresztą: sam też zachowuje się dokładnie tak samo.

        W realu to też ma odbicie. Znaczna część nadmiarowych zasobów takich, jak czas, pieniądze i niektóre dobra poszły na pomoc Ukrainie. Więc ludzie mają ich mniej na różne wydatki.

        U nas jest jeszcze ten problem, że w wielu miejscach noclegowych rozlokowano uchodźców (więc trudno o hotel), a poza tym jesteśmy niedaleko Przemyśla, więc ludzie pewnie kalkulują, czy im się opłaca pchać w katastrofę humanitarną.

  9. Siman pisze:

    „Jest to o tyle ciekawe, że opowiadanie jest świetne, a dałoby się je sfilmować przy bardzo niskim budżecie.”

    Też potwierdzam, że by się nie dało. Kiedyś Garnek (scenarzysta pierwszego Wieśka) wspominał, że próbowali przeklejać dialogi z opowiadań do gry i okazywało się, że to kompletnie nie działało. Coś co znakomicie brzmi w piśmie, kaleczy uszy wypowiedziane przez lektora.

    Każde medium wymaga specyficznego podejścia, które uniemożliwia „przepisywanie”. To nigdy nie działa. Trzeba zawsze adaptować w dosłownym sensie robienia od nowa na bazie. Przy czym oczywiście jak to się robi źle to się morduje ducha oryginału.

  10. jozef pisze:

    „Kiedyś Garnek (scenarzysta pierwszego Wieśka) wspominał, że próbowali przeklejać dialogi z opowiadań do gry i okazywało się, że to kompletnie nie działało”

    xD Przecież w pierwszym Wiedźminie, gdzieś tak połowa dialogów była bezczelnie zerżnięta z książki

  11. Cadab pisze:

    Nie wiem jak to się przekłada na amerykański rynek, ale w BBC była chryja, jak się okazało, że płacą kolorowym aktorom mniej. W sensie – bardzo chętnie produkują filmy i seriale spod znaku „color blind”, bo zatrudniając w nich czarnoskórych i hinduskich aktorów mogli oszczędzić na gażach aktorskich niejako podwójnie: raz, że płacili im mniej, bo byli mało znani, dwa, że płacili im mniej, niż mało znanym białym aktorom w tych samych produkcjach z porównywalną liczbą dialogów.

    Plus ciężko nie zgodzić się z wironem:
    Tak naprawdę chodzi o powiększanie swojego targetu, często sztucznie jeszcze pompując „istotność” danej produkcji. A im bardziej coś jest napisane przez algorytm targetowy i pod jak najszerszą publiczność, tym trudniej tak naprawdę uszczęśliwić widownię z racji na jej szerokie i niejednokrotnie sprzeczne oczekiwania.

    Jest jeszcze inna strona tego wszystkiego, taka bardzo przyziemna
    >Jesteś Amerykaninem
    >Twoją codziennością jest mozaika rasowo-narodowościowo-„narodowościowa”*
    >Media wyprodukowane przez i dla ciebie będą ten element zawierać, bo taka jest TWOJA codzienność
    Więc to nie jest nawet tak, że „amerykańska wyższa klasa średnia się odkleiła” (choć jest to jakiś czynnik również), co bardziej kwestia zupełnie innego kontekstu społeczno-kulturowego. Co więcej, to działa w drugą stronę
    >Jesteś Amerykaninem
    >Uważasz, że Zachodnia Europa jest jednolita etnicznie i rasowo
    >Media wyprodukowane przez i dla ciebie będą ignorować fakt, że Francja czy Wielka Brytania ma bardziej zróżnicowane społeczeństwo niż nawet twoje własne podwórko
    Zatem powodzenia w wypatrzeniu kolorowych Francuzów w amerykańskich produkcjach, o tych w strojach etnicznych nawet nie wspominając, choć akcja będzie osadzona we współczesnym Paryżu – bo trzeba zaspokoić oczekiwania amerykańskiego widza. Równocześnie, amerykański film dziejący się w średniowieczu tudzież „średniowiecznym fantasy” będzie miał w obsadzie jakąś reprezentację rasową, żeby sprzedać bilety na rodzimym rynku.

    ____
    *Mam tu na myśli amerykańskie „mój pra-pra-pradziadek był Szwedem, więc i ja jestem Szwedem, stąd nazywam się Pablo Kowalsky”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s