Jakiś czas temu zauważyłem, że (z dużą dozą prawdopodobieństwa) można określić iż film będzie dobry lub zły oglądając sam trailer. Ten składa się zwykle z fragmentów produkcji, które mają przyciągnąć widza, najczęściej składając się z najlepszych, najbardziej efektownych ujęć. Jeśli więc widzimy przeciągające się ujęcia dzikiej przyrody, to możemy założyć, że nic innego, godnego uwagi w filmie nie będzie. Jeśli natomiast składa się z niespójnej zbieraniny efektownych scen, to uznać można, że twórcy pokazali wszystkie, dobre sceny, jakie mieli. Co gorsza: cięli na krótko, by ukryć, że faktycznie tak efektowne nie są…
Dobre zapowiedzi filmowe same opowiadają jakąś historię, sprawiając, że widz czuje się zaintrygowany i chce zostać wciągnięty w jej tryby. Ten niestety nie jest dobry.
Trailer zaczyna się bardzo dobrym ujęciem na coś, co zapewne jest portem w Numenorze. To jednocześnie jest chyba najlepsza scena jaką nam pokazali. Widzimy egzotyczne miasto w swym bogactwie i potędze. Następnie słyszymy głos:
„Zastanawiałeś się kiedyś, co jest poza światem jaki znamy? Jestem pewna, że są tam cuda ponad nasze wyobrażenia”.
Wrażenie jest więc dobre. Oto zasiadamy do stołu i za chwilę czeka na nas uczta. Teraz zostanie nam podana przystawka…
Niestety twórcy natychmiast psują zbudowany przez siebie nastrój pokazując to:
Dwójkę meneli dźwigających poroża jakichś jeleni.
Potem akcja przenosi się do jakiejś meliny, gdzie widzimy panienkę z liśćmi czy rogami we włosach. Tak więc cudów w tym Śródziemiu nie ma. Są tylko ludzie z problemami z higieną.
Akcja teleportuje się i przenosimy się w jakieś góry…
…gdzie Brienne z Tarthu skacze po lodowcu. Prawdopodobnie według założenia miało pokazywać to, jak fascynującym miejscem wielkiej przygody jest Śródziemie. Faktycznie jednak napięcie opada jeszcze niżej. Scena ta bowiem burzy harmonię. Pierwszym problemem jest otoczenie. Wielkie góry, pełne śniegu, z gigantycznym wodospadem, a jednocześnie sterylnie czyste wywołują poczucie niepokoju. Jednak nie jest to niepokój związany z majestatem przyrody, a przeciwnie: doliną niesamowitości. Otoczenie jest piękne. Zbyt piękne. Nie ma takich pięknych miejsc na ziemi, więc wszystkie zmysły wyją, że oto wpadamy w pułapkę…
Zaraz z boku widzimy, jak Brienne z Tarthu w pełnej zbroi skacze nad przepaścią i chwyta się lodowca wbijając weń nóż. Mimo otaczającego ją lodu i śniegu nie jest zmarznięta. Mimo wysiłku nie jest spocona. Mimo braku asekuracji nie zabija się. Ba! Nawet fryzura jej się nie zmierzwiła! Brienne z Tarthu jest niesamowita, bowiem może takie rzeczy robić!
To zabija już wszystko, co do zabicia zostało.
Jeśli Brienne może takie rzeczy robić i to bez wysiłku, to czego nie może zrobić? Jeśli nie zabiła się w tym momencie, to znaczy, że jest nie do zabicia! Burzy to jakiekolwiek napięcie, poczucie niepewności czy konfliktu. Ona po prostu nie może nie wygrać, nic bowiem nie jest w stanie jej powstrzymać. A na pewno nie jakiś wymachujący maczugą, czterometrowy demon…
Potem mamy faceta na tratwie.
Co nie jest specjalnie budujące. Było już bowiem wiele filmów o ludziach na tratwach.
Oraz elfa drow.
To będzie bardzo ważna postać, bo wiadomo że dla Lewo-Prawów pigmentacja skóry jest drugą, najważniejszą cechą człowieka, zaraz po stanie napletka. Niemniej jednak Śródziemie jest miejscem, gdzie (w odróżnieniu od choćby Wiedżmina) można dość prosto umieścić wiarygodną reprezentację i opowiedzieć bardzo ciekawe historie o czarnych postaciach. Mamy przecież Esterlingów, Haradrimów, Khand, Rhun, Umbar, Błękitnych Czarodziejów, podbój ziem na południu i wschodzie przez Czarnych Numenorczyków czy drugiego najpotężniejszego z Nazguli: Khamula.
Można było opowiedzieć tyle fascynujących rzeczy o tym, jak ludzie podzielili się, jak wyżej wymienione ludy dostały się pod władzę Saurona, jak Błękitni Czarodzieje z nim walczyli i jak (oraz czy na pewno?) przegrali? Postawić pytanie skąd wzięła się nienawiść Haradrimów do Gondoru, a Esterlingów do Arnoru? Albo odpowiedzieć na zagadkę, którą stawia Tolkien: czy ludzcy słudzy Saurona faktycznie są źli? Czy też po prostu oszukano ich kłamstwem lub przymuszono do służby lękiem?
Wystarczyło tylko przeczytać książki, a mielibyśmy materiał na tak dużo wspaniałych opowieści.
A tu postanowiono iść po linii najmniejszego oporu i po prostu rzucić trochę czarnych elfów i krasnoludów.
I być może nawet nie czytano książek…
Drugi problem to ta złapana strzała i zwolnione tempo.
Ponownie rozbija to uczucie napięcia: jeśli gość jest tak zajebisty, że może łapać w locie strzały i wypuszczać je we wrogów nie pocąc się przy tym, to gdzie jest napięcie? Jaki wróg może pokonać kogoś takiego? Po co nam pozostałe postacie? Przecież ten Drizzt w pojedynkę może rozwiązać wszystkie te problemy!
To, że ta scena jest sztucznie efekciarska jak jakieś koreańskie MMO przemilczę.
Potem mamy meteoryt.
Faceta w zbroi…
Który to facet podobno jest Gil-Galadem.
Taka postać zupełnie bez znaczenia i bez wpływu na fabułę, o której najważniejsze, co można powiedzieć to to, że nosi zbroję.
Następnie więcej Brienne z Tarhu.
I jeszcze więcej.
Oraz trochę Chandlera z Przyjaciówł.
A następnie jakieś, zupełnie nieprzekonujące straszydło.
Którego nie potrafię zidentyfikować. Prawdopodobnie jest to typowe, pozbawione nazwy straszydło, z którym walczą bohaterowie fantasy. Ogólnie to nie wiem, czy zauważyliście, ale nie pokazano tutaj jeszcze (ani w ogóle) orków. Tak, jakby Sauron nie miał ich na swoich usługach. Ani żadnej innej, naprawdę niesamowitej istoty…
Czyżby w serialu miało ich nie być?
Potem następuje dalszy ciąg niespójnych, sztucznie efekciarskich scen.
A całość wieńczy konkluzja pod postacią ogromnego napisu:
Czego dowiadujemy się (a czego nie) z trailera?
Z trailera dowiadujemy się kilku istotnych rzeczy: że w Śródziemiu bieda spowodowana alkoholizmem jest poważnym problemem, że rogi jelenia mają tam dużą wartość i można je zamienić na prytę, że Brienne z Tarthu i Drizzt to tacy mega wojownicy, iż Sauron przestał wystawiać orków, bowiem uznał, że to bez sensu, gdyż i tak ich nie pokonają…
Dowiadujemy się też, że w filmie jest duży budżet na efekty specjalne. Na tyle duży, żeby zrobić port, lodowiec i krasnoluda rozbijającego kowadło, ale za mały, żeby zrobić Saurona i orków…
Nie dowiadujemy się natomiast niczego o samym serialu: kim są bohaterowie? Dlaczego ma nam zależeć na Drizztcie i Brienne? Kim jest Człowiek Na Tratwie i Człowiek W Zbroi? Czym są te całe pierścienie i dlaczego są ważne?
Nie dowiadujemy się jaka będzie fabuła i dlaczego mamy to oglądać.
Aczkolwiek myślę, że byłoby to całkiem niezłe, gdyby wyobrazić sobie, że to Walaszek czyta.
PS. Normalny wpis w niedzielę.
Najwyraźniej twórcy nie mają praw do Silmarilliona i nieukończonych opowieści…
https://boundingintocomics.com/2022/02/16/the-lord-of-the-rings-the-rings-of-power-showrunners-admit-they-dont-have-the-rights-to-the-silmarillion-or-unfinished-tales/
Ten tekst sporo światła rzuca na to, co tam się odwala. Pomijając wszelkie poprawnościowe tematy.