Kolega skończył niedawno lekturę powieści Cesarz Ośmiu Wysp i zaszokowany był poziomem obecnego w książce okrucieństwa: wybijania całych rodzin, po najmniejsze dzieci, „oczyszczania” budynków ze służby, wysiedleń, masakrowania poddanych… Pytał się: czy faktycznie w Azji tak było? Bo u nas chyba nie aż tak strasznie…
Otóż: u nas bywało tak samo. Jednak w Azji wojny faktycznie były okrutniejsze, pociągały więcej ofiar i prowadzono je w sposób bardziej bezwzględny, niż w Europie. Wynika to w dużej mierze z różnic cywilizacyjnych między obydwoma obszarami.
Po pierwsze: nie ma jednej Azji:
Zacznijmy na początku od ustalenia jednej rzeczy: nie ma pod względem kulturowym czegoś takiego, jak Azja. Kontynent ten jest bardzo rozległy i mieści w swoim obrębie kilka odrębnych cywilizacji, które (mimo, że nierzadko istnieją w obszarze jednego państwa terytorialnego) niewiele mają ze sobą wspólnego. Wyróżnić weń można przynajmniej 7 niezależnych obszarów: Rosję, świat kultury muzułmańskiej, świat buddyzmu tybetańsko-mongolskiego, Indie, Indo-Chiny, świat chińczyków Chan oraz Japonię.
To, co my rozumiemy przez „kulturę azjatycką” jest tak naprawdę bardzo mocno wymieszanym miksem elementów kultury Chińskiej i Japońskiej, które Europejczycy i Amerykanie uznali za atrakcyjne. Przy czym elementy te nierzadko bynajmniej nie są dla którejkolwiek z tych kultur reprezentatywne. Przykładem mogą być na przykład Mnisi Szaolin, z jednej strony zupełnie niepodobni do czegokolwiek, co stworzył buddyzm japoński… Z drugiej strony mniej-więcej tak samo reprezentatywni dla kultury chińskiej, jak kabała żydowskich chasydów dla kultury polskiej (buddyzm wyznaje w Chinach około 15 procent populacji i nie jest to religia mainstreamowa, przeciwnie: większość chińczyków Chan uważa ją za „obcą i amoralną”, sam Szaolin jest sub-sektą sekty Chan, będącej herezją od Buddyzmu Czystej Krainy, będącej ruchem rewolucyjnym wobec Buddyzmu Wielkiego Wozu, będącego tym wobec reszty Buddyzmu, czym Katolicyzm jest wobec Prawosławia… I teraz już chyba kumacie problem).
Jeśli zaś chodzi o cywilizację Chińską i Japońską, to mają one ze sobą niewiele wspólnego: Japończycy kilka razy napadali na Chiny i przejęli z nich kilka elementów (buddyzm, konfucjanizm, obyczaj picia herbaty i jedzenia ryżu), które jednak przekształcili na własną modłę. Jeśli chodzi o wymianę w drugą stronę, to do Chin z Japonii płynął głównie wpierdol…
Niemniej jednak w obydwu tych krajach wojny faktycznie były niespotykanie, jak na warunki europejskie, brutalne.
Wynikało to z kilku przyczyn.
Pierwszą z nich była znacząco większa populacja.
Trochę determinizmu biologicznego:
W roku 1500 populacja Europy wynosiła około 60 milionów ludzi, populacja Chin: 150 milionów, a Japonii (zależnie od estymacji) 8 do 17 milionów. Przy czym ta ostatnia skupiona była głównie na Równinie Kanto (dzisiejsze obszary Tokio), Równinie Osaki i w basenie Nara, stanowiących jakąś ¼ obszaru kraju. Pozostałe regiony były górzyste, rzadko zaludnione lub do zaludnienia nie nadawały się w ogóle.
Częściowo tłumaczy to skalę okrucieństwa: w obydwu krajach po prostu było więcej ludzi do mordowania oraz więcej potencjalnych morderców.
Taka przewaga demograficzna możliwa była dzięki uprawie dominującego w Azji zboża, czyli ryżu.
Ryż, mimo że ubogi w białko, jest jednocześnie rośliną znacznie bardziej wydajną, niż dominująca w Europie pszenica, pojedynczy zbiór pozwala bowiem na uzyskanie około 50% większej ilości ziarna. Co więcej: w warunkach dominujących na większości obszarów Chin i w wymienionych regionach Japonii możliwe są dwukrotne plony w ciągu roku, w latach szczególnie udanych: potrójne, a w niektórych obszarach Chin: czterokrotne.
Jednocześnie (co jest kolejną cechą odróżniającą rolnictwo Chin i Japonii od europejskiego) panujące w tych krajach warunki klimatyczne są bardzo niedogodne do hodowli koni: ich populacja nigdy nie była tam duża, zwierzęta te azjatyckim klimacie chorowały i nie rozmnażały się chętnie, w efekcie były zarezerwowane dla arystokracji i wojska. Co więcej dominowały rasy bardzo małe, wielkości europejskich kucy.
Wywołało to dwa efekty: po pierwsze powstanie bardzo rozległych i bardzo ludnych wsi, gdzie bardzo duże populacje pracowały na bardzo małych (z punktu widzenia Europejczyka) poletkach.
Po drugie: brak koni mocno ograniczał transport i co za tym idzie możliwość sprzedaży nadwyżek produkcji do miast. W efekcie te ostatnie pełnią inną rolę, niż w Europie: w obydwu kręgach kulturowych praktycznie nie ma miasteczek i średnich miast (są jedynie wsie pełniące rolę stolic powiatów). Istnieją natomiast bardzo duże miasta w zatokach morskich i w zlewiskach rzek (gdzie dostarczenie towaru było możliwe drogą wodną).
Brak miast prowadzi do poważnej różnicy w charakterze konfliktów. Otóż: w Europie większość operacji wojskowych to (przeważnie bezowocne) oblężenia miast. W Chinach, gdzie miast było niewiele nie ma problemu bezowocności.
I geograficznego:
Około 60 procent populacji tak współczesnych, jak i historycznych Chin skupia się na pojedynczej, choć rozległej, śródlądowej równinie. Pozostałe 30% procent zamieszkuje wybrzeże Pacyfiku lub relatywnie niskie góry południowych Chin. Pozostałe 10 procent rozlegle wyżyny Tybetu i Zachodnich Chin oraz stepy Mongolii Wewnętrznej i Mandżurii.
W wypadku Japonii większość populacji zamieszkuje dwie, wymienione nadmorskie równiny i położoną między nimi dolinę. Pozostałe obszary kraju po prostu nie nadają się za dobrze pod uprawę lub zabudowę.
Ukształtowanie to jest w zasadniczy sposób różne od geografii Europy, który to kontynent stanowi zlepek półwyspów (np. Skandynawskiego, Iberyjskiego, Apenińskiego, Bałkańskiego), kilkunastu wysp (Irlandia, Brytania, Sycylia, Sardynia, Korsyka) różnych wielkości, oddzielonych od reszty kontynentu morzami śródlądowymi (Bałtyk, Morze Północne, Czarne, Tyrreńskie, Adriatyckie) oraz wysokimi pasmami górskimi (Pireneje, Alpy, Karpaty).
Ukształtowanie to powoduje, że w Europie relatywnie niewielkie państwa (np. Anglia, Szkocja, Irlandia, Dania, Szwecja) mogą, w obliczu państw większych i ludniejszych, znaleźć oparcie w geografii zapewniającej im niepodległość lub przynajmniej czyniącej podbój bardzo trudnym.
Odwrotnie w obydwu krajach azjatyckich, gdzie pojedyncze księstwo, nabrawszy siły, może wchłaniać sąsiadów rosnąc na zasadzie kuli śnieżnej.
Władza negocjowalna vs. Władza narzucona:
Zarówno Chiny, jak i nowożytna Europa rozpoczęły swój proces kształtowania się na dokładnie tym samym etapie (przy czym w Chinach miało to miejsce dużo wcześniej): jako skupisko miast-państw o republikańskim charakterze (Holandia, Wenecja, Genua), domen feudalnych (Il de France, Normandia, Mediolan, Brandenburgia), niedużych księstw plemiennych (Polska, Dania, Saksonia), wspólnot chłopskich (Kantony Szwajcarskie) i dóbr kościelnych (Monachium, Państwo Papieskie), które następnie zjednoczyły się w znacznie większe państwa terytorialne (Polska, Francja, Niemcy, Włochy) o charakterze nierzadko pasożytniczym lub półpasożytniczym.
W wypadku Europy oraz Chin i Japonii procesy te kształtowały się jednak inaczej.
W Europie duże zróżnicowanie terenu spowodowało, że rosnące w siłę państwa terytorialne nie miały możliwości nabrania rozpędu i podbicia całej ekumeny. Kształt kontynentu sprawiał, że nawet dużo mniejsze organizmy o charakterze plemiennym mogły skutecznie przeciwstawiać się większym. Co więcej: żaden duży organizm nie był w stanie osiągnąć dominującej potęgi zanim nie pojawiła się silna konkurencja.
W efekcie kontynent został podzielony na wiele, niewielkich państw, które nie tylko ze sobą konkurowały, ale też łączyły siły, jeśli jedno zyskiwało znaczącą przewagę nad pozostałymi. Spowodowało to znacznie większą ilość konfliktów, niż w Chinach: w Europie wojny toczyły się na okrągło, lecz były dużo mniej intensywne.
Ta konkurencja powodowała też korzyści dla niższych warstw społecznych. Po pierwsze: w Europie znaczna część władzy ukształtowana została oddolnie: w obliczu zagrożenia zewnętrznego, jakim były szczególnie potężne domeny feudalne, księstwa plemienne lub rodzące się, konkurencyjne państwa terytorialne, zagrożone podmioty jednoczyły się w sposób, który (w dużej mierze) odbywał się na zasadzie dobrowolności. Poszczególne obszary zgadzały się ograniczyć do pewnego stopnia swoją autonomię na rzecz władz centralnych, jednocześnie otrzymując gwarancję bezpieczeństwa, dostęp do nowych rynków zbytu i możliwość pokojowego współistnienia.
Oczywiście karki niepokornych też zginano siłą, lub (jeśli nie dało się tego dokonać): łamano.
Były też państwa, które zyskały swoją pozycję drogą podboju.
Niemniej jednak poszczególne elementy zbioru zachowywały znaczną część swojej autonomii, której manifestacją była możliwość odwołania się do średniowiecznego prawa oporu (tzn. wypowiedzenia posłuszeństwa monarsze) lub po prostu nowożytnego prawa.
Co więcej uciskani w Europie mogli odwołać się do zewnętrznych potęg, poprzez (na przykład) zmianę lojalności lub błagając o interwencję zbrojną.
W efekcie w Europie główną legitymacją władzy była wspólna ideologia: religia, interes narodowy, prawo o charakterze liberalnym…
W Chinach legitymacja władzy wygląda następująco:
Dynastia: |
Źródło: |
Shang: |
Zbrojny podbój małych państw o charakterze pierwotnym. |
Zhou: |
Podbój Chin i obalenie dynastii Shang. |
Quin: |
Zbrojny podbój domen książęcych, powstałych po rozpadzie na dzielnice dynastii Zhou. |
Han: |
Chłopska rebelia przeciwko Quin, obalenie cesarza i zastąpienie go nowym. |
Jin: |
Zbrojny podbój domen książęcych, powstałym po rozpadzie państwa Han. |
Sui: |
Przewrót pałacowy i obalenie dynastii Jin. |
Tang: |
Bunt dowódców wojskowych i obalenie dynastii Sui. |
Song: |
Zbrojny zamach stanu i obalenie dynastii Tang. |
Yuan: |
Podbój Chin dokonany przez Mongołów. |
Ming: |
Bunt chłopski przeciwko Mongołom i wygnanie ich z Chin. |
Qing: |
Podbój Chin dokonany przez Mandżurów. |
Ludowa Partia Chin: |
Bunt chłopski przeciwko Mandżurom i wygnanie ich z Chin. |
Jeśli chodzi o Japonię to źródła władzy są następujące:
Władcy: |
Źródła władzy: |
Okresy od Nara do Kamakura: |
Religijny autorytet cesarza. |
Szogunat Kamakura: |
Siła zbrojna dziedzicznych dowódców wojskowych (Siogunów) z rodu Kamakura. |
Szogunat Ashikaga: |
Brak. Okres anarchii. |
Szogunat Tokugawa |
Zbrojna pacyfikacja konkurencji i uzurpacja władzy Sioguna. |
Cesarstwo Menji: |
Bunt zbrojny i obalenie Siogunów przez rodzinę cesarską. |
Showa po Reiwa: |
Prawo narzucone przez zewnętrzne potęgi wskutek przegranej wojny. |
Czyli, jak widzimy: główną legitymacją władzy w Azji była siła zbrojna i groźba jej użycia.
Władza w Azji mogła być dużo bardziej absolutna:
Ma to dalej idące skutki. Przykładowo: o ile w Europie daniny i podatki mogły być ustalane tylko za zgodą społeczeństwa (sejmu w Polsce, stanów generalnych we Francji, parlamentu w Anglii) tak gospodarka w Chinach miała charakter nakazowy: cesarze po prostu nakazywali uiścić daninę.
Władza w Europie płaci za swoje wydatki (czy raczej: podejmuje wydatki, a potem zastanawia się, czym za nie zapłacić). W Azji wydatki ponownie mają charakter nakazowy: władca nakazuje zbudować kanał, dostarczyć statków, wystawić armię… I to mieszkańcy wskazanej prowincji martwią się, jak tego dokonać.
W Europie wielkie przedsięwzięcia osadnicze realizowane są rękami ochotników lub skazańców. Chłopami można handlować, jednak nie można ich wyzuć z majątków. W Azji: władca po prostu nakazuje przesiedlać całe społeczności.
Przeciwstawienie się woli władcy wiąże się z reperkusjami.
Inny rodzaj wojen:

Sacco di Roma
Należy zauważyć, że w Europie też zdarzały się wojny prowadzone bardzo okrutnie. W szczególności dotyczyło to konfliktów religijnych, jak wojny z heretykami, rozprawienie się z renegados (chrześcijańskimi najemnikami walczącymi po stronie muzułmanów) w trakcie rekonkwisty Hiszpanii, wojny z heretykami, wojna 30-to letnia, francuskie wojny religijne…
Jednak, mimo to w Europie, aż do XX wieku nie mieliśmy akcji w rodzaju Trzeciego Oblężenia Nagashimy (masakra 20.000 osób) czyOblężenie Zamku Hara (i masakra 15.000 osób)… Owszem, ze zbrodniami tymi można porównać rzeź Beziers (7.000 do 14.000 ofiar, prawdopodobnie jednak 7.000), Magdeburga (zakończoną masakrą 25.000 osób), Sacco di Roma (45.000 osób),zbrodnie Iwana Groźnego, a w szczególności rzeź Nowogrodu (znów 25.000 osób) czy rzeź Jerozolimy (oficjalnie 10.000, najprawdopodobniej jednak około 5.000 ofiar), jednak były to chyba największa tego typu masakry w Europie przeprowadzona przed II wojną światową. Rozciągają się na ogromnym obszarze i dzieli je bardzo duży okres czasu…
Sam Oda Nobunaga natomiast miał na swoim koncie kilka podobnych…
Wynika to z dwóch (poza większą populacją) przyczyn: braku możliwości stawienia oporu oraz braku możliwości odwołania się do pomocy zewnętrznej.
Należy też zauważyć kolejną rzecz: prowadzone w Europie wojny, obojętnie, czy toczone między państwami, czy też prywatne, legitymowano najczęściej chęciom przywrócenia sprawiedliwości. Miały one charakter zbrojnego sporu, którego celem była korekta stanu rzeczy, który (co najmniej jedna ze stron) zwykle uważała za bezprawnie zmieniony…
Wojny w Chinach i Japonii natomiast najczęściej uzasadniano koniecznością ukarania buntowników. Często zdarzało się zresztą, że osobę buntownika wyławiano w drodze konfliktu, jak w trakcie wojny Gempei w Japonii, gdzie obydwie strony oskarżały się o bunt.
Mamy tu więc do czynienia z dwoma odmiennymi sytuacjami:
-
wojny w Europie, których celem było narzucenie pewnego porządku politycznego
-
wojny w Azji, których celem było przeprowadzenie ekspedycji karnej
Co w tym dziwnego, że w trakcie wojny, której celem jest przykładne ukaranie buntowników stosuje się kary, które mają wzbudzić strach?
Bibliografia:
- W. Rodziński, Historia Chin, Wrocław 1992
- C. P. Fitzgerald, Chiny, Zarys historii kultury, Warszawa 1974
- L. Frederic, Życie codzienne w Japonii w epoce samurajów, Warszawa 1971
- C. Totman, Historia Japonii, Kraków 2009
- E. Ikegami, Poskromienie samurajów, Kraków 2011
- F. Braudel, Struktury codzienności, Warszawa 2018
>do Chin z Japonii płynął głównie wpierdol
Niby nic odkrywczego, ale jednak chichoczę.
Zacząłem pisać polemikę, bo mam dużo „tak i nie” do tego tekstu, ale nie wiem czy ma sens ją publikować, bo nawet nie doszedłem do połowy, a już były tego cztery strony. Nawet jak potem usiadłem do gołego planu ramowego do wersji tl;dr, to i tak było tego strona, a to były raptem najogólniejsze myśli i uwagi, bez żadnego rozwinięcia.
Zwraca też uwagę, że w przeciwieństwie do innych tekstów około-historycznych, nie ma stopki ze źródłami. To znaczy, że nie ma stopki, czy że nie ma źródeł?
PS
Qin, nie Quin. Pierwotna polska transkrypcja na C’in też działa. No wiesz, Chin(y), nie Chujn(y) 😉
PPS
Czy do pisania tego tekstu posłużył Diamond albo Landes? Bo się aż za bardzo ociera o ich „argumenty”
Nie wiem jak inni, ja bym chętnie poznał kontrargumenty
Wersja tl;dr od wersji tl;dr:
Nie należy powoływać się na materiały napisane przez dyletanta i rasistę, żeby nie wiadomo jak były (nie)sławne.
Dyletantem jest Diamond, rasistą jest Landes. Panowie popełnili po jednej, „głośnej” książce i ten artykuł jest ich streszczeniem (z pominięciem wszystkich „żółtki, lmao” z Landesa). Polemika byłaby więc wyłącznie streszczeniem trwającej od dekad polemiki z tymi książkami, więc się mija z celem.
Powtórzę raz jeszcze: nie pamiętam, co pisał Landes.
Ale ja nie mam z tym problemu ani nie sugeruję, że „ooo, zły rasista Landes a ty go złodupcu cytujesz” (no bo nie cytujesz). Wyłącznie zwracam uwagę, że ten wpis się czyta jak połączenie jego „Bogactwa i nędzy” (okrutna, brutalna i despotyczna Azja, olaboga!) z „GGS” (ryż pozwalał wyżywić masy, a jak są masy, to jest krwawo, a brak skomplikowanej rzeźby terenu [Diamond prawdopodobnie nigdy nie miał przed sobą mapy Chin] ułatwia krwawą pacyfikację). Polemizowanie z jego treścią byłoby tak naprawdę kłóceniem się z zawartością tych książek, a to jest coś, czym o wiele tęższe głowy się zajmują od ponad 20 lat, więc daremny mój trud.
Doczytałem o co chodziło Landesowi. Generalnie o wykazanie, że Zachód ma i będzie miał przewagę. U Diamonda jest inaczej, ale jego tłumaczenia, dlaczego Chiny nigdy nie sięgnęły po dominacje są słabe. Prawdopodobnie główna odpowiedź brzmi: bo im się to nie opłacało. Handel europejski z Azją, przynajmniej początkowo nie był szczególnie imponujący. Przewożone towary natomiast zapewne budziły większe emocje w Europie, a nie w Chinach czy Japonii, a co więcej: do krajów tych docierało bardzo niewiele statków (większość trafiała do Indii i Indonezji). Tak więc początkowo stosunek ryzyko-zysk wypadał znacznie gorzej dla Chin czy Japonii niż dla małej Portugalii lub Holandii.
Natomiast tym, co mnie interesuje to skala działań. Przykładowo w trakcie tłumienia powstania chrześcijan w Shimabare szogunat wystawił 120 tysięcy żołnierzy przeciwko 27 tysiącom powstańców. To są liczby w Europie nie spotykane aż do Wojen Napoleońskich. Więc pierwsze i najważniejsze jest wyjaśnić, skąd oni to brali (bez populacji można co najwyzej zrobić taką masakrę, jak Karol Wielki Saksonom: 500 osób i twierdzić, że było tego 10 razy więcej).
Po drugie: inna struktura demograficzna, mniejsza możliwość stawienia skutecznego oporu (brak ufortyfikowanych miast vs. większe możliwości mobilizacyjne Japonii i Chin), brak możliwości odwołania się lokalnego odpowiednika protestantów do pomocy jakiegoś Gustawa Adolfa…. I wychodzi…
Ja nie mówię, że Europa jest święta. Nasi też próbowali, o czym świadczą różne Noce Świętego Bartłomieja. Rzecz w tym, że nie mogli tego robić na taką skalę choćby dlatego, że na zbliżonym obszarze do Chin żyło 3 razy mniej ludności.
A ja twierdzę, że wręcz przeciwnie – nie ma sensu patrzeć na liczbę ludności „netto”, tylko na procentowe ubytki po wszystkich takich rozróbach. I nagle okazuje się, że ta Europa, co to sobie nie mogła na coś takiego pozwolić, potrafiła wytrzebić i po 30-35% miejscowej populacji, w ogóle się przy tym sprawą nie przejmując, tak na bieżąco, jak i w perspektywie historycznej. Często zresztą w kompletnie bezsensowny sposób i w równie bezsensownych wojnach spod znaku „Czyj wymyślony Koleś W Niebie jest prawdziwszy”, alternatywnie „Czyja interpretacja Książki Kolesia W Niebie jest prawdziwsza”.
Jak się skupi na perspektywie „netto”, to oczywiście, że zawsze wyjdzie nam, że „azjatycka” wojna jest bardziej okrutna, bo więcej osób ginie. Tylko mam jakieś takie dziwne wrażenie, że jak ubędzie milion z populacji stu, to może nikt nawet nie zauważy, a jak z populacji pięciu zniknie pół, to nagle się wyludni spory kawałek kraju.
PS
Czy możesz przestać powtarzać za Diamondem te wierutne bzdury o „nieobronności” azjatyckich miast? Szczególnie lubię ten jego argument o nieobronności w kontekście Chin, gdzie nawet „znak” na miasto to „teren otoczony murem”. Podobnie jest z mówieniem o nich, że to „takie przerośnięte wsie”. Chciałbym taki poziom urbanistyki widzieć w Europie, szczególnie przed rewolucją przemysłową.
Wiele. Japonia zaatakowała Chiny 1.5 raza (liczac piratów). Historia Europy tez ma imperium, a Chiny wielokrotnie byly podzielone. Stany Generalne to raptem 300 lat historii Francji z dajmy na to 900. I tak dalej. Strasznie tego dużo.
A sama teza głowna. Cóż – w czasie wojny w Galii, w pewnym momencie Galowie wypedzili mieszkańców miasta (nazwy nie pamietam), żeby nie zużywali zapasów żywności. Mieszkańcy wymarli z głodu pomiędzy umocnieniami miasta a umocnieniami oblegających.
Bo niewolnicy byli tani, i daleko do Rzymu, więc nie opłacało się ich brać w niewolę, a po co wypuszczać?
Znam obydwu. Pamiętam, że książka Landesa mi się podobała, kiedy ją czytałem, ale nic z niej nie pamiętam, prócz tego, że w odniesieniu do Azji popełniał bardzo proste błędy i śmieszne wręcz . Diamond wywarł na mnie dużo większe wrażenie. Aczkolwiek jego wytłumaczenie dlaczego Chiny zrezygnowały z wypraw morskich jest naciągane.
Stopni ze źródłami nie ma, bo jestem przemęczony i zapomniałem, że daje takie pod teksty.
Diamond popełnił 480 stron naciągania, więc tak jakby… i no właśnie.
Bardzo zarazki strzelby maszyny. 🙂
Wrzucanie Chin i Japonii do jednego worka to kiepski pomysł. Tak naprawdę w Japonii rzadko kiedy władca sprawował absolutną władzę. Szogunowie i Daimyo zawsze musieli się liczyć ze swoimi głównymi wasalami. Stąd strukturę władzy japońskich klanów można porównać do dzisiejszych korporacji, gdzie mamy prezesa i radę nadzorczą. Oczywiście byli tacy którzy próbowali rządzić twardą ręką wobec swoich wasali, ale często kończyli jak Oda Nobunaga. Nawet Tokugawowie po Sekigaharze nie mogli od tak zlikwidować wszystkich wrogich im klanów. Tak naprawdę to Japonia aż do likwidacji systemu Hanów była federacją lokalnych „księstw”, dopiero w XIX wieku stała się państwem narodowym w zachodnim rozumieniu.
„jak kabała żydowskich chasydów dla kultury”
Czyjej kultury? Chyba sie nie dopisało.
Blisko. Miało być „do kultury polskiej”.