Wielokrotnie pisałem teksty, starające się demitologizować życie w średniowieczu, a w szczególności obraz epoki, gdzie wszyscy byli głodni, umazani gnojem, cierpieli na dżumę, żyli w biedzie i myli się raz w życiu…
Faktycznie była to bowiem epoka nie najgorsza do życia, wygrywająca znacząco z tym, co było zarówno wcześniej, jak i potem.
Trudno w to jednak uwierzyć, znając realia choćby polskiej, przedwojennej wsi, albo czytając o życiu chłopstwa w czasach wczesnonowożytnych, lub zwyczajnie odwiedzając jakiś skansen.
W dzisiejszym poście spróbuję odpowiedzieć na pytanie: dlaczego, skoro życie w średniowieczu było takie super, to tak się zepsuło?
Zmiany klimatyczne:
Zacznijmy od jednej rzeczy: wyliczenia obejmujących cały kraj klęsk głodu, które dotknęły państwo, z którego mamy najpełniejsze dane (Francję), w minionym tysiącleciu. Te wyglądały tak:
-
X wiek: 10
-
XI wiek: 26
-
XII wiek: 2
-
XIII wiek: 0
-
XIV wiek: 4
-
XV wiek: 7
-
XVI wiek: 13
-
XVII wiek: 11
-
XVIII wiek: 16
Jak widzimy, za wyjątkiem XI wieku, utrzymuje się tendencja spadkowa, trwająca do XIII wieku, która odwraca się w następnym stuleciu. Trwa do XVIII wieku, gdy naukowy postęp i wprowadzenie wielu nowych upraw (ziemniaki, kukurydza) powodują zażegnanie głodu w krajach zachodnich (i stulecie później w Europie Wschodniej).
Powodów takiej sytuacji jest kilka, jednym z nich jest okres ocieplenia się klimatu, zwany jako Średniowieczne Optimum Klimatyczne, który znacząco przesuwa strefy upraw na północ, pozwalając też wprowadzić uprawy, które inaczej nie wydałyby plonów. Tak więc winna latorośl może być uprawiana w Anglii i w niektórych obszarach Skandynawii, w Polsce uprawiane są melony, a plony w ujęciu globalnym są znacząco wyższe.
Dodatkowo produkcja rolna wzrasta wskutek karczunku lasów i oddawania pod uprawę nowych gruntów.
Między XVI, a XX wiekiem odwrotnie, średnia temperatura znacząco spada, utrudniając uprawę, okres wegetacyjny skraca się, a zimy są długie, śnieżne i ostre. Odbija się to, tym razem negatywnie, na produkcji rolnej.
Wzrost populacji i jego konsekwencje gospodarcze:
Jednocześnie populacja i zagęszczenie ludności rosną. Około roku 1000 ludność Europy wynosi między 35 a 40 milionami osób (bez Bizancjum). Na początku wieku XIX wynosi około 170 milionów (bez Turcji), rośnie więc czterokrotnie.
Przynosi to szereg konsekwencji.
Pierwszym z nich jest zmniejszenie się rozmiarów gospodarstw rolnych. Po prostu grunta rolne, wskutek dziedziczenia są rozdrabniane i dzielone na coraz mniejsze działki, które pozwalają uzyskać coraz niższe nadwyżki, które można by przeznaczyć na sprzedaż lub wynajem pracowników.
Po drugie: by sprostać wymogom rosnącej liczby ludności zagospodarowuje się coraz słabsze jakościowo gleby, których w innych warunkach pozostawiono by w spokoju. Powstałe na nich gospodarstwa siłą rzeczy przynoszą mniejsze zyski.
Po trzecie: nie zawsze zagospodarowywanie nowych terenów przynosi spodziewane efekty, nierzadko doprowadzając do degradacji gleb, czego przykładem mogą być rozległe wrzosowiska na Wyspach Brytyjskich, śródziemnomorskie obszary makii czy też Pustynia Błędowska w Polsce…
Wszystko to powoduje, że gospodarstwa rolne stają się coraz mniejsze, mniej wydajne i biedniejsze, a niektóre obszary uprawne są porzucane.
Amerykańskie srebro i jego wpływ na gospodarkę:
Generalnie w średniowieczu opłacało się oszczędzać i tezauryzować dobra. Wraz ze wzrostem liczby ludności wartość złota i srebra bowiem też rosła… Koniec końców ludzie się rozmnażali, a kruszce nie… Co więcej istniała stała tendencja wzrostu wartości pieniądza srebrnego w stosunku do złotego: pieniądz srebrny był walutą klasy niższej, która rosła w liczbę szybciej, niż rosło wydobycie kruszcu. Złoto, sprowadzane z Afryki i pozyskiwane z lokalnego wydobycia napływało natomiast szybciej, niż rosło zapotrzebowanie nań…
Sytuacja zmienia się gwałtownie pod koniec XV wieku, wraz z odkryciem dużych zasobów kruszców w Ameryce i ich dostawami na nasz kontynent. Ocenia się, że w XVI wieku sami Hiszpanie przywieźli do Europy 159 ton złota oraz 140.000 ton srebra…
Zapoczątkowało to zjawisko, które nazwano Europejską Rewolucją Cen.
Ogólnie we wcześniejszych epokach ceny kruszców były dość stałe i srebro było od 10 do 15 razy tańsze od złota (zwykle 12 razy). Widoczna dysproporcja w dostawach doprowadza jednak do znaczącego spadku wartości: w zależności od badaczy uważa się, że wartość srebra w stosunku do złota spadła od 3 do 10 razy (i to mimo kolosalnego odpływu tego kruszcu do Indii, świata arabskiego i Chin). Jednocześnie spada też jego wartość nabywcza.
Proces ten ma dwojakie oblicze.
Okazuje się on bardzo niekorzystny dla dwóch grup ludzi: szlachty oraz osób żyjących z pracy własnych rąk. Na Zachodzie już od XII wieku ma miejsce proces odchodzenia od pańszczyzny, chłopi natomiast płacą czynsze pieniężne. Te gwałtownie tracą na wartości, co przyśpiesza proces upadku szlachty zachodniej.
Po drugie: okazuje się bardzo niekorzystny dla ludzi żyjących z pracy: rzemieślników, robotników rolnych oraz robotników niewykwalifikowanych, których zarobki pozwalały na zakup coraz mniejszej ilości towarów.
Z drugiej strony skorzystali w pierwszej kolejności wolni chłopi i właściciele ziemscy (których dobra zyskiwały na wartości, jako trwała lokata kapitału, a zwyżki cen pozwalały się bogacić) oraz kupcy udzielający pożyczek (udzielanych w złocie obrachunkowym, a spłacanych w srebrze).
Europa wschodnia i upadanie miast:
W XV wieku tendencje występujące wcześniej na zachodzie (choć nie na całym): odejście od gospodarki naturalnej ku pieniężnej, zmiana renty feudalnej z odrobkowej na czynszową, rozwój miast etc. miały miejsce też i w Europie Wschodniej. W XVI wieku jednak na terenie znacznej części Niemiec, Polski, Węgier, Litwy oraz Rusi ulegają one odwróceniu. We wsiach, które wcześniej płaciły czynsze powraca pańszczyzna, znacząco pogarsza się położenie chłopów, życie gospodarcze w miastach podupada, spada ilość ich mieszkańców, a niektóre z nich degenerują się do poziomu wsi…
Zjawisko to nawiasem mówiąc ma miejsce też i na zachodzie, choć najczęściej nie w takiej skali, jak na wschodzie (aczkolwiek np. w Hiszpanii jest zbliżone do tego, co działo się na wschodzie) i często jest regionalne. Wynika to z:
-
innego podejścia do szlachty (w Polsce, gdzie szlachta stanowi 10 procent i należą do niej ludzie, którzy w Anglii czy Francji uchodziliby za zamożnych, wolnych chłopów).
-
Doświadczeń wynikłych z niemieckiej Wojny Miast i świadomej polityki mającej nie dopuścić do wzrostu znaczenia tych ostatnich (np. zwolnienie z ceł dla szlachty, zakaz handlu zagranicznego dla kupców polskich, za wyjątkiem mieszkańców Gdańska etc.)
-
Spadku siły nabywczej srebra
-
Eksportu ziarna za granicę i co za tym idzie wzrostu cen żywności
-
Ogólnej słabości gospodarki: rozwój miast przesuwał się z zachodu, na wschód z wieloletnim opóźnieniem, tak więc w XV wieku w Polsce i znacznej części Niemiec miały miejsce te zjawiska, które we Francji rozpoczęły się w XII-XIII wieku. Siłą rzeczy więc gospodarki wschodnioeuropejskie były słabiej przygotowane na kryzys, niż zachodnie.
Połączenie tych rzeczy okazuje się zabójcze: spadek siły nabywczej srebra wraz ze wzrostem ceny zboża powodują, że rzemieślnicy nie są w stanie związać końca z końcem, tak więc porzucają swój zawód i przechodzą do uprawy roli (od końca XV wieku upowszechnia się w Polsce tzw. sprzedaż renty: szlachta oferuje w pełni wyposażone, początkowo duże gospodarstwa, w zamian za odrabianie dziedzicznej, dożywotniej pańszczyzny). Upadek miast powoduje, że chłopi nie są w stanie sprzedać doń nadwyżek żywności. W efekcie nie mogą kupić narzędzi pracy, tak więc wracają wcześniejsze, prostsze formy rolnictwa (w XV wieku większość hat ma piece, w XVI wracają kurne haty, drewniane radła, orka wołami i tak dalej…). Upadek rolnictwa jeszcze zwiększa ceny zboża i pogarsza sytuację miast…
Koniec końców dochodzi do sytuacji paradoksalnej: Polska, mimo że eksportuje ogromne ilości zboża wcale nie produkuje go dużo (przeciętny zbiór w Polsce w latach 1550-1650 w 50 procent przypadków wynosi 2 do 4 ziaren zysku z 1 wysianego, w 10 procentach 1 lub mniej i tylko w 40 procentach więcej). Wynika to w dużej mierze z braku koniunktury: chłopi, nie mogąc sprzedać nadwyżek do miast nie są zainteresowani ich osiąganiem (bo po co?). Odpracowując pańszczyznę również nie są zainteresowani wysoką wydajnością pracy (bo tylko frajer pracowałby za darmo).
Co więcej problemem jest fakt, że transport zboża nad Bałtyk, w odróżnieniu od transportu do lokalnych miast (będący domeną chłopów) jest organizowany przez szlachtę. Ta skupuje ewentualne nadwyżki płacąc symboliczne ceny i większość zysku pozostawia sobie. W efekcie chłopi nie mogą się bogacić.
Ponownie wzrost ludności:
Wzrost ludności ma jeszcze jeden efekt, o którym nie pisałem wcześniej: zwiększoną konkurencję o pracę, w szczególności w zawodach nie wymagających dużych kwalifikacji. Nie pozwala to na zwiększanie cen produktów i dostosowanie ich do nowej siły nabywczej srebra. W efekcie ceny tych zostają utrzymane na stałym poziomie lub wręcz spadają. Jednocześnie przy tych samych zarobkach producent może kupić coraz mniej…
Należy zauważyć, że w XVI i XVII wieku w większości Europy cały czas obowiązują średniowieczne prawa przeciwko zdzierstwom. Tak więc większość towarów ma określoną cenę, powyżej której nie można ich sprzedawać.
Jako, że utrzymanie starych cen jest w interesie konsumentów, są one wykorzystywane. Jednak to, co w średniowieczu wydawało się ceną wygórowaną w chwili, gdy srebro traci na wartości może nawet i dziesięciokrotnie, jest ceną śmiesznie niską.
Specjalizacja upraw:
Problemem, zwłaszcza na zachodzie stają się też obszary wyspecjalizowanych upraw. Jako, że ziemia okazała się dość dobrą lokatą kapitału, to jest kupowana przez mieszczan, w tym kupców. Spadający kurs srebra powodują, że trend ten tylko przyśpiesza…
Trudno dziwić się nabywcom, że chcą oni maksymalizować płynące z upraw zyski.
Powstają więc duże obszary wyspecjalizowane w uprawie winogron, oliwek, drzew morwowych (dla jedwabników), hodowli owiec lub bydła… Wbrew pozorom nie polepsza to sytuacji. Raz, że pod takie uprawy przeznacza się najżyźniejsze ziemie (co zmniejsza podaż zboża i co za tym idzie podnosi jego cenę), dwa, że są one najczęściej obrabiane nie przez samowystarczalnych chłopów (nawet pańszczyźnianych), lecz przez robotników najemnych. Obszary te są zamieszkane prawie wyłącznie przez bezrolnych chłopów, którzy pracują za niewielkie stawki, a utrzymują się dzięki zakupowi najbardziej potrzebnych produktów…
Upowszechnienie się używek:
Nie jestem zwolennikiem tezy o szlachcie rozpijającej chłopów, ale…
W XV, XVI i XVII wieku upowszechnia się też w Europie i to we wszystkich warstwach, zwyczaj spożywania nieznanych wcześniej używek: herbaty, kawy, kakao oraz wysoko procentowego alkoholu. Typowy Anglik pod koniec XVII wieku spożywa rocznie 3 kilogramy herbaty. W Paryżu w tym samym okresie nawet nędzarze piją kawę kupowaną od ulicznych kawiarek (które co rano odkupują fusy w bogatych domach i parzą je ponownie).
Niestety pierwszą z wprowadzonych w Europie i długo najpopularniejszą z używek jest wysoko procentowy alkohol.
Może to zabrzmi dziwnie, ale zarówno starożytność, jak i średniowiecze nie miały problemów z alkoholizmem (a przynajmniej masowym). Owszem, ludzie pili wino i piwo, często w dużych ilościach (niektórzy twierdzą, że typowy Anglik w XIII wieku spożywał 300 litrów piwa), przy czym piwa te były prawdopodobnie dużo słabsze, od współczesnych. Wynikało to z: ryzyka zepsucia produktu w ciepłe miesiące, co utrudniało długą fermentację, niższej, niż współcześnie zawartości cukrów w zbożu, mało wydajnego procesu słodowania oraz wielokrotnego używania tego samego słodu… Tak więc, mimo że potrafiono produkować piwo o mocy nawet i 5 procent, to znaczna jego część była po prostu zupą z kiełków zbożowych o symbolicznej (poniżej 1 procent) zawartości alkoholu.
Podobne problemy były z winem, które dodatkowo masowo rozcieńczano wodą.
Niestety, wynalezienie silnego alkoholu rozwiązało wszystkie te problemy: jest on łatwy w produkcji, łatwy w przechowywaniu i praktycznie nie psuje się.
Gorzelnictwo w XV i XVI wieku rozprzestrzenia się bardzo szybko i staje się niezwykle popularne. Jednocześnie spożycie stało się monstrualne: według niektórych obliczeń pod koniec stulecia statystyczny człowiek miało wynosić 100 litrów wódki na osobę rocznie…
To musiało mieć skutki społeczne.
Co ciekawe w XVII wieku, w tajemniczy sposób zmieniają się mody: w Anglii i Holandii robi się modna herbata, dostępna dla wszystkich warstw. We Włoszech i Francji upowszechnia się kawa. W Hiszpanii modne natomiast jest kakao.
Konsumpcja alkoholu zmniejsza się drastycznie. Dotyczy to też wschodu i północy Europy, gdzie niestety jednak nadal pozostaje bardzo wysoka.
Bibliografia:
-
C. C. Mann, 1493: Świat po Kolumbie, Poznań 2012
-
R. Cameron, L. Neal, Historia gospodarcza świata, Warszawa 2010
-
M. Szczaniecki, Powszechna historia państwa i prawa, Warszawa 2016
-
J. Bardach, B. Leśnodorski, M. Pietrzak, Historia ustroju i prawa polskiego, Warszawa 2009
-
F. Braudel, Kultura materialna, gospodarka i kapitalizm XV-XVIII wiek, Warszawa 2019
Te, mam pomysł na kolejny wpis: przerób to pod Jesienną Gawędę. Znaczy się, sporządź w oparciu o to, co napisałeś, wizję świata Warhammera w trzewiczkowym stylu. W końcu epoka, o której piszesz, to właśnie te „warhammerowe” czasy.
Jedno „ale” do tych francuskich danych o klęskach głodu: te z 17tego (pińćset wojen na raz) i szczególnie 18tego („reforma” ekonomii + wojny) mają o wiele więcej wspólnego z idiotyczną polityką, niż z jakimkolwiek innym czynnikiem.
Fizjokraci, przy całym swoim zainteresowaniu kwestią „zażegnania głodu” i „ekonomii opartej o ziemię i jej produkty”, mieli jeden zasadniczy problem: w pełni akceptowali nie tylko wolny handel zbożem bez uprzedniego wypracowania nadwyżek (coś, co było im wytykane od samego początku), jak i spekulacje tymże – co ostatecznie przyczyniło się do obalenia monarchii. Do tego dochodziły rozmaite dziwactwa polityki fiskalnej oraz problemy administracyjno-infrastrukturalne, przez co „trzeci stan” płacił absurdalne, niejednokrotnie nominalne (zamiast procentowe) podatki i jeszcze bardziej nie miał czego do gara włożyć.
Efekt końcowy takiej polityki był trochę jak na Ukrainie w latach 30stych albo w Chinach w czasie Wielkiego Skoku – ludzie umierali z głodu nie dlatego, że był nieurodzaj, tylko całe zboże wywieziono albo do sąsiedniej prowincji, albo sprzedano za granicę. W wyniku czego nagle lokalne ceny szybowały w niebo, a chłopów z wymienionych w tekście powodów nie było stać na kupno chleba/w końcu nie było czego kupować. Co zresztą potrafiło nakręcać spiralę głodu, bo spekulanci natychmiast wykupywali zboże w sąsiednich prowincjach i wysyłali na obszar klęski, generując problem w nowym miejscu, niespecjalnie rozwiązując źródło.
Wystarczyło, że gdzieś lokalnie albo niespecjalnie poszły (niekoniecznie musiało się to wiązać z klęską głodu w trybie natychmiastowym) plony albo wręcz przeciwnie, poszły wybornie, a całe błędne koło ruszało od początku.
A tekst jako całość potrzebuje jakiejś puenty, bo się czyta, czyta i nagle… koniec. Choćby zdanie podsumowania czy coś ^^