Kilka dni temu zauważyłem w księgarni drugie wydanie Mieczów Europy Igora Górewicza. Jako, że książkę tą wiele razy nazywałem wartościową pozycję popularnonaukową i polecałem jej zakup, to niestety możliwe jest, że kilka osób skusi się na jej nabycie kierując się moimi słowami.
Wolałbym jednak, by w tym wypadku uczyniły to raczej kierując się własnym sumieniem, namysłem i wcześniej obejrzawszy ją dokładnie w księgarni stacjonarnej.
Ogólnie rzecz biorąc książka Igora Górewicza nie jest szczytem możliwości tego, co można napisać o mieczach czy uzbrojeniu. Jednak moim zdaniem spełnia ona swoją rolę: daje pewne, podstawowe wyobrażenie o mieczach, ich historii, rozwoju i zmianach, jakie przechodziły przez wieki. Co, na naszym dość ubogim w popularyzatorskie pozycje rynku jest dużą zaletą.
Zresztą, jak mówiłem w innym wpisie, całkiem niedawno Górewicz prawdopodobnie ma większą wiedzę, niż niektórzy klasycy naszego bronioznawstwa.
Tym jednak co sprawiało, że bardzo wysoko cenię tą pozycję była szata graficzna pierwszego wydania. O ile informacje w wielu miejscach były dość ogólnikowe, sporo czasu poświęcił też dość bajkowym aspektom tematu…
Jednak obok tekstu i rysunków w książce znajdują się też liczne fotografie nagich mieczy.
I te ilustracje właśnie sprawiają, że pozycja ta jest prawdziwym porno dla nerdów. Fotografie są tym bardziej efektowne, że pierwsze wydanie było pozycją dużego formatu. Wydrukowano je w albumowych wymiarach 21,5 x 30,5 centymetrów, które sprawiają, że pozycja wygląda naprawdę efektownie.
To w czym problem?
Niestety wydanie drugie, które trafiło do sprzedaży prawdopodobnie kilka tygodni temu ma jeden feler: znacznie mniejszy format (17×24,5 cm). To może nie wydawać się dużo, ale w rezultacie strony mają o prawie 1/3 mniejszą powierzchnię. Tak więc o ile wydanie pierwsze jest wydaniem albumowym, tak drugie ma po prostu rozmiar zwykłej książki.
Wydawać się to może się niewielką różnicą, ale książka po prostu wygląda już dużo gorzej, a na same ilustracje są zdecydowanie mniej czytelne.
Niektóre mniejsze zdjęcia natomiast zrobiły się wprost maleńkie.
W efekcie wszystko to jest po prostu dużo mniej estetyczne. W wypadku książki, którą w moim odczuciu nabywa się wyłącznie dla fotografii jest to absolutnie kluczowe.
I tyle mam do powiedzenia w temacie.