Moje top 10 gier z lat 2011-2020:

Minione dziesięciolecie było bardzo dobre, jeśli chodzi o gry komputerowe i choć miałbym do niego kilka zastrzeżeń, to wskazanie 10 najlepszych produktów, nawet w bardzo subiektywnej liście, na bądź co bądź prywatnym blogu nie, należy do rzeczy łatwych. Po prostu za dużo było gier dobrych i bardzo dobrych. Niemniej jednak jest to wykonalne…

Endless Legend:

Grę tą kupiłem przez przypadek i prawdę mówiąc nie spodziewałem się po niej wiele. Był to podczas jakiejś promocji „kup dwie gry, a trzecią dostaniesz za darmo”. Wraz z nią nabyłem też Civilisation: Beyond Earth oraz Age of Wonders III, które niestety okazały się zmarnowanym potencjałem. Jeśli natomiast chodzi o Endless Legend to…

Nabiłem w niej ponad 200 godzin gry… To chyba świadczy o dobrym wrażeniu, jakie na mnie wywarła.

Endless Legend to strategia 4X, której akcja toczy się na umierającej planecie Auriga, na której kilka ras i narodów walczy o władzę, supremację, zasoby i przeżycie…

Gra jest w pierwszej kolejności urzekająca stylistycznie. Posiada bardzo wysmakowaną grafikę, a jej estetyka oscyluje między fantasy, a science fiction. Poszczególne rasy nawiązują wyglądem do dobrze znanych schematów, jednak znacząco poza nie wykracza. Wiele elementów jest bardzo odświeżających (choć niestety niekiedy w odrobinę wymuszony sposób), tchnie nowe życie w gatunek o bardzo już wydawałoby się utrwalonych zasadach.

This War of Mine:

Fabułą This War of Mine jest ogólnie rzecz biorąc znana: pod naszą opieką mamy grupkę przypadkowych osób, ukrywających się w zrujnowanym domu, w ogarniętym wojną mieście. W dzień dbamy o budynek, nocą wychodzimy do miasta, by pozyskać zasoby. Przy okazji musimy podejmować różnorakie decyzje o moralnym wydźwięku: komu pomóc? Czy kraść, by przeżyć? Komu nie pomagać?

Gra jest nieco dziwna…

Ogólnie gameplayowo TWOM nie powala: sterowanie jest dość drętwe, mam też wrażenie, że ekonomia kuleje, a gra nierzadko oszukuje (i gdy tylko zgromadzimy zbyt wiele dóbr, to nas z nich okrada), jednak jest bardzo dobra w budowaniu atmosfery i uderzaniu w czułe strony ludzkiej duszy. Nastrój jest niesamowity, a gracz zżywa się z postaciami i zwyczajnie jest mu ich żal…

Legend of Grimrock II:

Jest to druga część nawiązującej do dungeon crawlerów z lat 90-tych serii gier cRPG. Oraz jednocześnie jedna z najlepszych tego typu gier, w jakie grałem w swoim życiu.

Wcielamy się w niej w grupę śmiałków, która, wskutek katastrofy okrętu wylądowała na zamieszkanej przez potwory wyspie. Teraz próbujemy się z owej wyspy wydostać, co będzie jednak od nas wymagało rozwiązania zagadki owej wyspy…

Odnoszę wrażenie, że Grimrock II sprzedał się zdecydowanie gorzej od pierwszej części, która była dość średnią grą, jadącą na nostalgii do crawlerów właśnie. A szkoda, bowiem dwójka jest dużo bardziej rozbudowaną, przemyślaną i pomysłową grą.

Mortal Kombat:

W minionym dziesięcioleciu byliśmy świadkami kilku, bardzo udanych resetów, wskrzeszeń i zmartwychwstań lubianych i zdawałoby się martwych serii gier. Jednym z pierwszych i najbardziej spektakularnych był powrót Mortal Kombat.

Gra wróciła do korzeni. Uniwersum, które przez lata rozrosło się (i obrosło w głupoty) zostało cofnięte do stanu z pierwszych trzech, klasycznych gier. Powrócono do walki w 2D, lubianych postaci oraz starych fatality.

Port na PC nie jest w prawdzie szczególnie udany, a niektóre areny lagują nawet na komputerach o podzespołami o kilka rzędów lepszych niż zalecane, jednakże nadal jest to bardzo fajne mordobicie.

Na uwagę zasługuje też fabuła. W Mortal Kombat gra się tak, jakby oglądało się dobry film akcji.

Mordhau:

Nie jestem szczególnym fanem FPS-ów, więc namawiać na tą grę trzeba było mnie długo. Nie da się jednak ukryć, że dałem się w nią z łatwością wciągnąć (tym bardziej, że akurat trwała pandemia i pierwsza fala obłędu). Efekt: blisko 300 nabitych godzin.

Mordhau jest symulatorem rycerza, estetyką nawiązującym do historycznych sztuk walki i mocno bazujących na ustaleniach ich adeptów. W grze tworzymy swoją postać, wymierając jej pancerz, strój, uzbrojenie oraz zdolności specjalne, a następnie walczymy, albo w masowych bitwach z innymi graczami, albo przeciwko hordom botów lub też pojedynkach…

System walki jest skomplikowany, obejmuje bloki, finty, kopnięcia, kilka różnych typów ciosów, przez co niestety gra jest raczej nieprzystępna dla nowych osób. Z drugiej strony dostarcza od groma wrażeń wskutek ucinania rąk, rozbijania głów, wylewania wrzącego oleju i szpikowania strzałami.

Mark of the Ninja:

Indiańska platformówka z początku dziesięciolecia, stworzona przez genialne studio Klei Entertaiment. Wcielamy się w niej w wojownika ninja, który, szukając zemsty na wrogach infiltruje kolejne obszary.

Gra, w odróżnieniu od większości tych traktujących o ninja nie jest nawalanką, a bardzo rozbudowaną skradajką. Co więcej jest tak skonstruowana, że niemal każde wyzwanie, z jakim przyjdzie nam się zmierzyć możemy pokonać całkiem swobodnie: czy to mordując strażników, czy to ostrożnie prześlizgując się obok nich, czy też ogłuszając ich jakoś, albo odciągając od nich uwagę.

Nie jest to tak rozbudowana i długa gra, jak część z tej listy, ale i tak warto poświęcić jej nieco czasu.

Stellaris:

Kolejna strategia 4X, tym razem osadzona w realiach space opery, mocno nawiązująca do legendarnego Master of Orion (zresztą jednej z moich ulubionych gier). Obejmujemy władzę nad pewnym gatunkiem, który właśnie odkrywa tajniki kosmicznych podróży. Naszym zadaniem jest natomiast doprowadzić go na pozycję najpotężniejszej rasy w galaktyce.

A galaktyka jest rozległa, pełna cudów i grozy…

Czają się w niej upadłe imperia, głodne roje, wojownicze cyborgi, państwa bandyckie, złe korporacje, buntownicze roboty, rebelianckie mutanty, wymarłe cywilizacje, gospodarki niewolnicze oraz ludobójcze potęgi…

Prócz tego jak zwykle w takich grach: badamy układy gwiezdne, równoważymy gospodarkę, opracowujemy nowe technologie, budujemy rozbijacze światów i okręty wojenne…

Wiedźmin III: Dziki Gon:

O Wiedźmie III trudno jest napisać coś, co nie byłoby banałem: z jednej strony jest to gra w którą grał każdy lub prawie każdy. Z drugiej jest za duża, by kilka słów oddało jej honor.

Dziki Gon jest przede wszystkim wielkim, otwartym światem, gdzie podróżujemy na nogach, koniu i łodzi, walczymy z potworami i realizujemy zadania poboczne. Oraz oczywiście podążamy za świetną, główną fabułą, biorąc udział w epickich wydarzeniach, które bez mała zmieniają bieg dziejów.

Gra uważana za jedną z najlepszych wszech czasów, aczkolwiek ma też i kilka wad. Przykładowo: jest zdecydowanie za długa, przez co wiele rzeczy trudno jest zapamiętać, a powtórne jej przejście dla wielu osób nie wchodzi w rachubę.

XCOM: Enemy Uknown:

Restart kolejnej sławnej serii gier strategicznych z lat 90-tych. W grze wcielamy się w dowódcę międzynarodowej jednostki wojskowej, której celem jest zaradzenie nadciągającej inwazji z kosmosu. W tym celu rozbudowujemy bazy lotnicze, rozmieszczamy na całej planecie myśliwce, strącamy nieprzyjacielskie statki i badamy pozyskaną z nich technologię…

Sednem gry jest jednak to, co ma miejsce po strąceniu statku, czyli szturm na jego wrak, jaki prowadzimy za pomocą oddziału komandosów. Tych wyposażamy w rozmaitą broń i pancerze, a następnie prowadzimy w taktycznym starciu, niszcząc różne instalacje wroga i ratując ziemskie miasta.

Gra wywołała dość dużo kontrowersji: z jednej strony wielu starszych fanów serii narzekało na zmiany w mechanice. Z drugiej: młodszym graczom nie przypadł do gustu bardzo losowy system walki…

Dla mnie jednak jest to jedna z najlepszych gier w jakie grałem. Świadczyć może o tym ilość czasu, jaki w niej spędziłem (326 godzin).

XCOM 2:

Druga część wiadomej serii…

Niestety, mimo naszych wysiłków Ziemia nie zdołała się obronić i obecnie okupowana jest przez Obcych oraz kolaboracyjną organizację Advent. Jednak ani żołnierze XCOM, ani też wielu innych, dzielnych ludzi nie przestało walczyć. Jako członkowie wyżej wymienionej organizacji musimy konsolidować opór, a następnie poprowadzić ludzkość do globalnego powstania…

XCOM 2 to najlepsza forma kontynuacji: to samo tylko inaczej, więcej, bardziej i nierzadko trudniej. W pierwszej kolejności gra stanowi dużo większe wyzwanie, a to za sprawą dużo bardziej zróżnicowanych przeciwników, wymagających dużo większego priorytetyzowania celów.

Na uwagę zasługuje też inna konstrukcja misji, teraz bowiem często role się odwracają i to obcy próbują zrobić nam rzeczy, które myśmy im wcześniej robili.

W grze nabiłem 300 godzin i (jeśli szybko nie wyjdzie trzecia część) jeszcze do niej wrócę.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Gry komputerowe, Top 10 i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „Moje top 10 gier z lat 2011-2020:

  1. bamboose pisze:

    Ja się zastanawiam od jakiegoś czasu nad Mordhau, bo Chilvary mi się całkiem podobało ale najazd cheaterów mnie zniechecił do dalszej gry, Warband w multi jakoś nigdy mnie nie kręcił, a For Honor dość szybko znudził. Nadchodzi Chilvary 2 i jest jeszcze M&B 2: Bannerlord ale chyba nadal w becie, co oznacza, że będzie grywalny 2 lata po premierze czyli w dniu otwarcia pierwszej polskiej EJ 😉

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s