Kto by wygrał: Rycerze czy Spartanie?

Spartanie są narodem, jak mało który inny symbolizującym waleczność i bohaterstwo. Tematem tej notki będzie hipotetyczna konfrontacja między mieszkańcami Sparty, a średniowiecznym rycerstwem.

Tak więc przyjmijmy taki sam scenariusz, jak poprzednio: Sparta przenosi się do średniowiecznej Europy because of magic. Z dokładnie tych samych powodów jakieś, średniowieczne państwo europejskie postanawia ją zaatakować (mimo, że nie powinno być w stanie, bowiem są to tereny Bizancjum).

Co z rycerzami:

Jak widać w notce tej nie ma ani słowa o rycerzach i rycerstwie. Ich temat postanowiłem pominąć, bowiem omówiłem go już dość szeroko w Rycerze czy Rzymianie: kto by wygrał?. Osoby, które jej nie czytają lub nie pamiętają powinny zacząć swą lekturę tam właśnie.

Liczebność armii:

Bardzo dużo w tej konfrontacji zależeć będzie od tego, czy Sparta będzie działać samodzielnie, czy też wspierana przez resztę swego zaplecza oraz z jakiego okresu istnienia państwa przeniesie się ona do średniowiecza.

Główną siłą Sparty są oczywiście jej mieszkańcy. Ich ogólna liczba jest dość duża, zarówno jak na warunki średniowieczne, jak i starożytne: polis posiadało bowiem aż około pół miliona mieszkańców. Jednak tylko nieliczni z nich byli obywatelami (Spartiatami). Tych liczba w VI wieku przed naszą erą wynosiła około 10.000 (25 tysięcy wliczając kobiety, dzieci i starców), co więcej, na skutek wojen, klęsk naturalnych oraz wymagającego i mało dochodowego trybu życia sukcesywnie spadała, tak więc pod koniec IV wieku p.n.e. spadła drastycznie, być może nawet do mniej, niż 500 osób. Wydaje mi się, że rozsądną liczbą byłoby ogólnie 5.000 zdolnych do walki Spartan. Jako, że polis to nigdy nie wystawiło do walki więcej, niż połowę swoich potencjalnych sił, w polu pojawi się zapewne 2.500 z nich. Większa liczba raczej nie jest możliwa: Sparta znana była z posyłania do walki żołnierzy okulałych, jednorękich, jednookich lub cierpiących na jaskrę, którzy w innych polis byliby ze służby wojskowej zwolnieni. Powodem była ciągle kurcząca się baza rezerwowych.

Prócz nich w państwie zamieszkiwali Heloci: niewolna ludność lokalna podporządkowana sobie przez Spartan. Stanowili oni większość ludność, niemniej jednak dostarczali oni głównie tragarzy. Począwszy od końca IV wieku Sparta zaczęła rekrutować ich także jako wojowników, w szczególności jako lekką piechotę. Helotów, którzy zgłosili się na wojnę wyzwalano. Zaczęli oni, wraz z przybyszami z innych państw-miast i zdeklasowanymi spartiatami tworzyć warstwę neodamodeis („ludzi nowych”). Obie grupy wystawiały łącznie około 6.000 wojowników.

Oprócz nich Lakedon zamieszkiwała też inne grupy lokalnej ludności, również podporządkowane przez Spartan, jednak nie tak złej kondycji, jak Heloci. Nazywani byli oni Periojkami (dosłownie „tymi, którzy mieszkają naokoło”). Wraz ze spadkiem liczebności Spartiatów rola periojków w armii rosła. W szczytowym momencie dostarczali oni ponownie około 5.000 wojowników.

Dodatkowo z czasem Lakedon podporządkował sobie sąsiednią Messenię. Na jej ludności nie mógł jednak polegać, a ta często podnosiła bunty.

Porażki w V wieku doprowadziły do powołania w Sparcie kawalerii. Początkowo służyło w niej 400 najsłabszych fizycznie i najmniej rządnych chwały spartiatów. Jako, że zapotrzebowanie na jazdę rosło, a lakedońska spisywała się wyjątkowo niedobrze, przeprowadzono zaciąg najemników. Tych liczbę określono na 1.500.

Nie byli to jedyni żołnierze zaciężni. Zapotrzebowanie zmusiło Spartę do uzbrojenia się w łuczników i procarzy. Jako, że Spartiaci gardzili walką dystansową, pomysł ten spotkał się z dużym oporem, w rezultacie którego wynajęto tylko 300 łuczników z Krety i 400 procarzy z Elidy. Dodatkowo najęto też 600 skirytów. Skiryci byli dość idiotycznym rodzajem piechoty, którego głównym zadaniem był bieg za własną kawalerią i wspieranie jej w walce… Ostatni kontyngent najemników stanowili peltastci, najmowani z różnych części Hellady. Ich kontyngent stanowił około 2.000 osób.

Łącznie wydaje się, że Sparta jest w stanie na kompanię wystawić 18.700 wojowników.

Jest to bardzo ładna liczba. Podobne siły mogłaby wystawić np. Polska w trakcie Wyprawy Generalnej.

Oddziały i uzbrojenie:

Podstawę armii stanowią hoplici czyli „ciężkozbrojni” piechurzy. Ich broń zaczepna składa się z włóczni długości 2 do 2,5 metra oraz xiphosu, tradycyjnie nazywanego mieczem, a faktycznie będącego formą pośrednią między mieczem, a dwusiecznym sztyletem. Ma on między 30 a 50 centymetrami długości. Xiphosy spartańskie znane były z niewielkiej długości (wprowadzonej ponoć po to, by wymusić dążenie do zwarcia), czyli prawdopodobnie miały około 30 centymetrów długości.

Główne uzbrojenie ochronne stanowi wykonana z drewna i obita brązem, okrągła tarcza (aspis) o średnicy 90 centymetrów. Posiada ona dwa uchwyty. W porównaniu z podobnym orężem występującym w średniowieczu jest ona niezwykle ciężka, waży bowiem od 6 do aż 12 kilogramów (1,5 do 3 razy więcej). Jej wytrzymałość jednak pozostawia wiele do życzenia, znane są przekazy o tarczach przebitych ciosem włóczni lub pękających pod ciosami mieczy.

Hoplici posiadają także hełm, albo w typie okrągłym (tzw. korynckim), zakrywającym całą głowę, albo też w formie otwartej czapki oraz nagolenniki. Teoretycznie powinni posiadać pancerz typu dzwonowego lub też torsowego (naśladujący wygląd torsu człowieka), chroniący brzuch i klatkę piersiową, jednak faktycznie już w VI wieku wielu z nich nie było stać na to udogodnienie. Wszystkie te elementy uzbrojenia wykonane są z brązu. XIX wieczne i współczesne rekonstrukcje wskazują, że pancerz tego typu nie był w stanie powstrzymać zadanego z pełną siłą uderzenia żelaznym narzędziem. Potwierdza to też materiał archeologiczny: trafiają się hełmy wręcz przecięte na pół pojedynczym ciosem. Był za to bardzo ciężki, ważył między 20 a 32 kilogramami.

Od drugiej połowy VI wieku nasila się tendencja rezygnacji z pancerza, a hoplici masowo zaczynają walczyć nago.

W V wieku powstaje nowy typ „pancerza”, będący krótką tuniką wykonaną z 5 do 10 warstw płótna, z których wierzchnią dodatkowo utwardzono woskiem. Pancerz ten jest lekki, jednak, jak na greckie warunki dość kosztowny. Posiada właściwości ochronne wielowarstwowej odzieży.

W IV wieku wyżej wymienione opancerzenie zaczyna być wzmacniane wszytymi pod wierzchnią warstwę płytami żelaznymi. Jest to absolutnie szczytowy poziom greckiej obróbki żelaza. Pancerze takie znamy wyłącznie w kontekście największych dostojników Aleksandra Wielkiego. Prawdopodobnie były bardzo kosztowne, dlatego podejrzewam, że posiadać mogą je tylko najważniejsi spartańscy wodzowie i dowódcy najemników.

Obok hoplitów walczą też psiloi czyli „lekkostopi”, żołnierze bez ciężkiego uzbrojenia ochronnego. Mają oni włócznie, mieczo-sztylety, jakieś lżejsze tarcze oraz wielowarstwowe, wełniane czapki pełniące funkcję ochrony głowy (podobnych czasem używają też hoplici). Prócz tego walczą z gołą dupą…

Łucznicy i procarze, poza czapkami nie posiadają uzbrojenia obronnego, a za główne wyposażenie zaczepne służą im łuki proste o długości około metra i proce. Broń ta ma zasięg skuteczny około 100 metrów i relatywnie niewielką siłę przebicia. Proce są skuteczniejsze i prawdopodobnie mogą strzaskać kości nawet człowiekowi ubranemu w średniowieczną kolczugę. Dodatkowo obie formacje mają najpewniej na wyposażeniu mieczo-sztylety.

Peltastci mają lekkie, plecione z wikliny tarcze zwane pelte, które mogą zatrzymać pocisk z procy, oszczep lub strzałę, lecz nie pchnięcie włócznią, bełt z kuszy lub cios średniowiecznym mieczem… Dodatkowo mają sztyleto-miecze i hełmy z brązu lub wełniane czapki. Ich główne uzbrojenie stanowi 3 do 5 oszczepów długości od 1 do 1,5 metra, służących do rzucania.

Skiryci posiadają czapki, sztyleto-miecze, 3 do 5 oszczepów, lecz (poza czapkami) brakuje im wyposażenia ochronnego.

Kawaleria nie ma strzemion, siodeł i jakichkolwiek elementów wyposażenia ochronnego poza hełmami z brązu lub czapkami z wełny. Uzbrojona jest we włócznie, które są puszczane w momencie uderzenia oraz w sztyleto-miecze.

Wnioski: Podobne do płóciennych pancerzy elementy uzbrojenia zwane subarmalis używane były od czasów rzymskich do wprowadzenia przeszywanicy na przełomie XI i XII wieku jako wyściółka pod zbroję. Jeśli zapewniają jakikolwiek stopień ochrony należy przyjąć, że w średniowieczu posiadają je nawet najuboższy żołnierze. Tym bardziej, że nie były one podówczas już takie drogie. Podobnie wzmianki o grubych czapkach spotykane są w kontekście epoki wikingów.

Średniowieczna tarcza, dzięki innego rodzaju uchwytowi oraz obiciu z żelaza jest jednocześnie lżejsza (2 do 4,5 kilogramów, zależnie od typu) i wytrzymalsza.

Płynące z tego wnioski są niestety bardzo niekorzystne dla Spartan. Wychodzi na to, że nawet najgorzej uzbrojeni żołnierze z okresu XI do XIII wieku dysponują wyposażeniem ochronnym na poziomie najlepiej uzbrojonych wojowników klasycznej Grecji. Uzbrojenie zaczepne w postaci włóczni, metrowej długości mieczy lub toporów bojowych i 30-40 centymetrowych sztyletów też daje im dużą przewagę.

Jednak nawet w piechocie najpewniej większość średniwiecznych żołnierzy posiadała jakiś tym opancerzenia. Ci uzbrojeni są w sposób jak na okres Grecji klasycznej bezprecedensowo dobry.

Dowodzenie:

Sparta posiada dwóch królów. W wypadku wojny jeden z nich dowodzi armią polową, zabierając około połowy obywateli, drugi zapewnia obronę ojczyzny.

Armia podzielona jest na wiele jednostek o nieznanym znaczeniu organizacyjnym. W ostatecznym rozrachunku ważne jest, że najniższą jednostką są szeregi. Każdy szereg posiada dwóch oficerów: prowadzącego i tyłowego.

Prowadzący jest zwykle najśmielszym młodzieńcem i ma za zadanie wieść atak. Tyłowy to najbardziej doświadczony wojownik w szeregu, którego celem jest popędzać podkomendnych do ataku.

Spartanie (i tylko oni) spośród Greków są zdolni maszerować równym krokiem oraz wykonywać skomplikowanych manewrów. Pozostali wojownicy mogą maszerować do przodu lub zatrzymać się. Mimo to nawet falandze spartańskiej poważny problem sprawia każda, napotkana na polu walki przeszkoda, nie jest ona w stanie pokonać najmniejszego wzniesienia lub cieku wodnego, a napotkawszy przeszkodę w rodzaju drzewa czy dużego krzaka ponownie musi ona ustawiać szyk.

Strategia:

Między wojownikami ze średniowiecza, a tymi z klasycznej Grecji istniało jedno podobieństwo: niewielka zdolność zdobywania ufortyfikowanych miast. Grecy w tym okresie nie posiadali jeszcze wypracowanych metod oblężniczych innych niż blokada, ludziom w średniowieczu natomiast najczęściej brakowało funduszy na długotrwałe oblężenia. W efekcie często stosowano tzw. strategię spustoszenia, polegającą na niszczeniu okolicy celem zmuszenia przeciwnika do poddania się, negocjowania układu lub wydania bitwy najeźdźcy. Zarówno Grecy jak i rycerze* potrafili wykazywać się w tej dziedzinie niespotykanym okrucieństwem.

*Lub też nie. W wypadku Greków nie ma wątpliwości, że z pojmanych za murami czyniono niewolników, a małe dzieci i starców mordowano. Jednak tezę, jakoby „strategia wyniszczenia” była standardowa spotyka się głównie u badaczy anglosaskich. U badaczy pochodzących z innych krajów jak i w źródłach z epoki można natomiast spotkać się z opinią, że Anglicy byli, jak na standardy epoki, bezprecedensowo okrutni.

Pomijając boje w Irlandii, Walii i Szkocji główne walki toczyli we Francji w czasie wojny stuletniej, czyli przeciwko państwu kilkakrotnie ludniejszemu i bogatszemu. Wydaje się, że rzeczywiście terror był jedyną metodą poradzenia sobie z przeciwnikiem.

Taktyka:

W wypadku Spartan taktyka nie różniła się specjalnie od tej stosowanej przez pozostałe państwa greckie. Wojsko zmieniało szyk z marszowego na bojowy na znacznej odległości od planowanego pola bitwy. Kawaleria i skiryci zajmowali pozycję na przedzie, łucznicy, procarze i peltastci na końcu, a hoplici i psiloi w środki, w jednym, równym szyku. Następnie maszerowała na pole walki.

Obydwie armie zatrzymywały się na dystansie jednego stadionu (około 200 metrów) od siebie. Wówczas poprawiano i ponownie ustawiano szyk. Spartanie zajmowali pozycję w honorowej, prawej części szyku.

Oddziały miotające wybiegały do przodu i starały się przeszkodzić wrogowi w przegrupowaniu się.

Odbywało się też składanie zwierząt ofiarnych, nierzadko wielokrotne, dopóki znaki nie pokazały, że bogowie wydali zezwolenie na udział w bitwie.

Wówczas zaczynało się natarcie. Wojownicy ruszali w stronę przeciwnika śpiesznym krokiem, by w odpowiednim momencie zerwać się do biegu. Chwila ta powinna być odpowiednio odmierzona: zbyt szybko podjęty bieg sprawiał, że szyk się dezorganizował i atak był nieskuteczny. Zbyt późno, że uderzenie nie nabrało impetu.

Faktycznie zazwyczaj atak nie docierał do linii przeciwnika (co nawiasem mówiąc zbieżne jest z tym, co pisało w książce o psychologii pola walki) i trzeba było go ponawiać często wielokrotnie, wcześniej ponownie organizując szyk.

Gdy w końcu atak dotarł do linii wroga ten często uciekał. Jeśli nie, to zaczynała się walka wręcz. Po jej wygraniu do ataku ruszała kawaleria, która ścigała i wyżynała pokonanych.

Konfrontacja:

Myślę, że walka w polu wyglądałaby następująco: obydwie armie ustawiłyby się w tradycyjnym dla siebie szyku. Podobnie jak w wypadku Rzymian obie strony nie rozumiałyby z czym właściwie mają do czynienia i popełniłyby identyczny błąd: Rycerze uznaliby, że ich głównym wrogiem będzie nieprzyjacielska konnica, Spartanie, że piechota. Średniowieczna piechota skupiłaby się na swym głównym celu: obronie obozowiska i wsparciu rycerstwa.

Rycerze dążyliby do walki z kawalerią. W tym celu okrążyliby pole walkę, aż znaleźliby spartańską jazdę. Jazda typu greckiego nie nadaje się do szarży typu średniowiecznego, w pełnym pędzie, ani jej przyjmowania. Posiadała dużo mniejsze i gorsze wierzchowce oraz cechował ją prawie zupełny brak wyposażenia obronnego. Myślę więc, że w momencie pierwszej szarży, taktyki zupełnie sobie nieznanej, wpadłaby w panikę i spróbowała uciec z pola walki. Oznaczałoby to jej totalne zniszczenie. Podobny los spotkałby Skirytów.

Trudno powiedzieć, co po tym zwycięstwie uczyniliby Rycerze. Ja widzę trzy możliwości:

    • uznaliby, że rozgonili jakieś chłopstwo, a prawdziwy wróg czai się w zasadzce
    • uznaliby, że rozgromili wraże rycerstwo, bitwa jest już wygrana i ruszyli na grabież obozu
    • poszliby po rozum do głowy i uznali, że głównym wrogiem jest jednak piechota
  •  
  •  

W tym czasie piechota obu stron by się organizowała. Do przodu wyszliby średniowieczni łucznicy i kusznicy, by zasiać chaos w szeregach przeciwnika. Z racji na swą niewielką liczbę ich spartańcy odpowiednicy, podobnie jak w starciach z wojskami starożytnymi, nie byłby w stanie zapewnić hoplitom osłony.

Bełt z kuszy jest w stanie przebić średniowieczną tarcze i zachować na tyle dużo impetu, by zaszkodzić człowiekowi w kolczudze, a co dopiero takiemu walczącemu nago. Tak więc nie byłoby to dla Greków miłe doświadczenie.

W tej sytuacji Spartanie mieliby do wyboru: zarządzić generalny odwrót na bezpieczną odległość, co im się kilka razy zdarzyło, albo też uparcie trwać pod ostrzałem i próbować się przegrupować, co też im się przytrafiało. Ta druga opcja jest dużo gorszym wyborem, ale też i dużo śmieszniejszym.

Tak czy siak jeszcze przed rozpoczęciem właściwego boju nieproporcjonalnie dużo Greków by zginęło lub odniosło rany.

Koniec końców ustawiliby jakoś szyk i rozpoczęli składanie ofiar.

Widok tego mógłby potencjalnie wkurwić średniowieczników, którzy mogliby uznać, że Bóg jest właśnie obrażany i zaatakować na oślep. Jeśli do tego by nie doszło, to Spartanie zaliczyliby jeszcze kilka salw z kusz, by wreszcie samemu uderzyć. Tak czy siak: rozpoczęłaby się walka wręcz, w trakcie której Spartanie i ich sojusznicy musieliby zmierzyć się z piechotą może jak na ich standardy nie najlepiej wyćwiczoną, ale bezprecedensowo dobrze uzbrojoną.

Dalsze losy bitwy zależą od zachowania rycerstwa. W scenariuszu nr 1 rycerstwo patrolowałoby pole walki w oczekiwanie na przybycie czającego się w zasadzce, wyimaginowanego kontyngentu jazdy. Ten by się nigdy nie pojawił, tak więc nie miałoby wpływu na starcie.

W scenariuszu nr 2 rycerstwo dotarłoby do obozu Spartan i go zdobyło. Rozpoczęłoby jego łupienie, w efekcie czego okazałoby się, że przeciwnik, jak na standardy średniowiecza jest biedny jak mysz kościelna. To prawdopodobnie rycerzy by strasznie wkurwiło. Tak więc, po wymordowaniu niewolnych tragarzy wróciliby na pole walki odreagować niemożliwość wzbogacenia się.

W scenariuszu nr 3 rycerze uderzyliby na Spartan równocześnie z piechotą.

Jako, że pancerz jest bardzo potężnym mnożnikiem siły, a Grecy dodatkowo byliby już dość osłabieni ostrzałem, średniowieczna piechota z czasem zaczęłaby uzyskiwać coraz większą przewagę, niezależnie od postawy rycerstwa. Moment, w którym to włącza się do walki przypieczętowuje klęskę Spartan.

Myślę, że nawet i bez rycerstwa greckim oddziałom pomocniczym prędzej czy później puściłyby nerwy i rzuciłyby się do ucieczki. Spartanie zapewne pozostaliby jednak na polu walki szykując się do ostatniego boju.

Nie jestem pewien, czy zostaliby wybici w walce, czy po prostu wystrzelani z kusz…

Reklama
Ten wpis został opublikowany w kategorii Dziwne rozkminki, Historia i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na „Kto by wygrał: Rycerze czy Spartanie?

  1. pontifex maximus pisze:

    Jak o mnie chodzi, kiedyś by się powiedziało, że nie wiem, obecnie (wiedząc nieco więcej o dawnej Sparcie), że rycerze by ich rozjechali i tyle. Co innego Macedończycy, ich szyk był przynajmniej groźny od frontu. Na korzyść Spartan przemawia w zasadzie tylko zwarcie i karność formacji, ale niewielka to dla nich pociecha. Jednak zbyt wiele się zmieniło w technice wojskowej od czasów Spartan do średniowiecza (a znawszy dość niski poziom teorii w Grecji klasycznej to nawet w zakresie teorii wojskowości nie wypadali lepiej), by chciało mi się dawać im jakieś szanse. Bardziej już by mogli liczyć na to, że na bizantyjskim dworze znajdzie się dość amatorów antyku (bo bywali tacy), by przeforsowali ogłoszenie Sparty jakimś rodzajem skansenu.

    Nota bene rycerze mogliby być najemnymi łacinnikami.

  2. ZGRTRM pisze:

    Fajna seria się robi z tymi starciami 🙂
    Ciekawy byłby pomysł – wyspy brytyjskie i wyspy japońskie wraz ze swoimi mieszkańcami zamieniają się geograficznie miejscami (because of magic). I co dalej? 🙂

    • slanngada pisze:

      Widziałeś dziś mapę z Joemonsytera:)

    • pontifex maximus pisze:

      O, albo Zulusi po reformach Czaki kontra Tebańczycy po reformach Epaminondasa 🙂

      • pontifex maximus pisze:

        Pardon za podwójny wpis: chodzi mi o to, że Czaka jako wojenny reformator i budowniczy imperium niejako „spóźnił się” przez zacofanie Afryki względem Europejczyków. Dobrym pytaniem byłoby: gdyby Czaka cofnął się w czasie i objął władzę nad galijskim albo germańskim plemieniem w czasach nieco poprzedzających Cezara, jak potoczyłby się podbój Galii?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s