Czarne i normalne elfy: rozważania o elfickiej schizmie:

Pora na obiecywany tekst o schizmie ciemnych elfów. Rozważania na ten temat zrodziły się w mojej głowie na marginesie wcześniejszych rozmyślań o zwykłych elfach i ich gospodarce.

Zaczęło mnie zastanawiać, co sprawiło, że znaczna część rasy postanowiła radykalnie zmienić swój styl życia i przestawić go na zupełnie inne tory.

Oraz skąd wzięła się długotrwała, zapiekła nienawiść, ciągnąca się przez pokolenia. Tym bardziej, że wiele, zwykłych wojen w naszym świecie takiej nie wywoływało…

Znane przypadki:

Motyw „czarnych elfów” pojawia się w minimum siedmiu źródłach. Są to:

  • wierzenia germańskie i celto-germańskie

  • działa Tolkiena

  • uniwersum Dragonlance wchodzące w skład szerszego kompleksu Dungeons and Dragons

  • w uniwersum Discipless.

  • w kompleksie Dungeons and Dragons, ze szczególnym uwzględnieniem Forgotten Realms

  • w uniwersum Warhammera Battle

  • w uniwersum Age of Wonders

  • w uniwersum Heores of Might and Magic V

Koncepcja „mrocznego elfa” jako takiego jest równie stara jak folklor. W światku germańskim elfy dzieliły się na elfy świetliste (liosalfar, hvitalfar), przeważnie piękne i elfy mroczne (svartalfar, myrkalfar, dolkalfar), zwykle szpetne. Jeden i drugi typ odnosił się do różnego rodzaju duchów natury i geniuszy miejsc, a podział ze względu na kolor miał niewiele wspólnego z charakterem, co raczej z powiązaniami z różnymi siłami świata. Tak więc liosalfar były związane ze światem nadziemnymi, siłami uranicznymi (niebiańskimi) i tellurycznymi (światem przyrody nieożywionej), a svartalfar z siłami podziemnego i sferą chtoniczną. Część badaczy, jak Leszek Słupecki sugeruje, że elfami mrocznymi były po prostu krasnoludy.

Podobny podział istnieje wśród ludów celtyckich Wysp Brytyjskich, gdzie elfy dzieli się na seelie (elfy przynoszące szczęście) i unseelie (elfy przynoszące nieszczęście), gdzie te pierwsze są czasem dobre, a czasem złe, a te drugie: zawsze złe.

W tekście będę stosował nazewnictwo seelie i unseelie z prostej przyczyny: są to zwroty krótsze niż mroczne elfy i jasne elfy, przez co wygodniej się je pisze.

Lyf. Prototypowy czarny elf uniwersum Disciples.

U Tolkiena występują elfy mroczne. Są to Avari, czyli „elfy, które nie widziały światła Amanu”, co jednak nie oznacza charakteru, a przynależność narodową. Są to elfy, które nie podjęły wyprawy na zachód, a zamiast tego osiadły na wschodzie i w centrum Śródziemia. Niektórzy Avari, wymieszali się z Nadorami, tworząc lud, który przeszedł do historii jako Elfy Leśne.

Istniał też Eol, zwany Ciemnym („darkened”) Elfem, jednak nie przynależał on do oddzielnej narodowości czy rasy. Jego przydomek jest dość zagadkowy: niektórzy sugerują, że zawdzięcza go pochodzeniem z ludu Avarich, inni: byciu draniem. Jedyny potomek Eola zginął w trakcie oblężenia Gondolinu.

W Śródziemiu istniały też elfy, głównie spośród Noldorów, które służyły Morgothowi, jednak w większości byli to przymuszeni do owej służby strachem i przemocą niewolnicy. Wielu z nich zbiegło, dołączając do swych braci. Wczesna wersja „Upadku Gondolinu” wskazuje o całych batalionach zbiegów z takiej niewoli, walczących w obronie miasta.

W Dragonlance nazwa „Czarny Elf” oznacza elfa-wyrzutka, wykluczonego ze społeczeństwa zwykłych elfów wskutek zbrodni lub złamania poważnego tabu (np. kult bogów zła, wstąpienie do zakonu magów czarnych szat). Podobnie w świecie Discipless czarne elfy to po prostu nieumarli stworzeni ze zwykłych elfów.

Pierwszy interesujący nas przypadek to Forgotten Realms. Czarne elfy (drowy) tego świata pochodzą z królestw Ilythiir i Miyeritar. W pierwszym początkowo żyli wraz z elfami księżycowymi (ale stopniowo dominowali populację), a w drugim razem z zielonymi. Toczyli liczne wojny z innymi elfimi rasami, zwane jako Wojny O Koronę. W Miyeritar dominował kult Eilistraee, w Ilythiir oficjalnym kultem byli Elfi Bogowie, faktycznie jednak większość czarnych elfów oddana była prywatnemu kultowi Loth: jednej z bardziej skretyniałych bogiń zła.

Po tym, jak w trakcie Trzeciej Wojny o Koronę elfy słoneczne (które wywołały konflikt) zmieniły magią Miyeritar w nuklearne pustkowie, mroczni z Ilythiir odcięli się od reszty swej rasy, otwarcie przeszli na kult Loth, oraz, sprzymierzeni z księciem demonów Wendonai ruszyli na wojnę. Inne elfy ogłosiły ich podówczas „Dhaerow” czyli zdrajcami (bo w ichniej etyce demonolatria jest gorsza, niż holokaust). Wywołało to trwającą 300 lat wojnę i interwencję jednego z głównych, elfich bogów, który na stałe odmienił fizyczny wygląd Drowów i zmusił ich do ukrycia się w Podmoroku.

Podobna kara spotkała też niedobitki mrocznych elfów z Miyeritar, które po prostu miały pecha.

W efekcie istnieją dwa typu elfów drow: potomkowie tych Ilythir, którzy dziedziczą demoniczną krew Wendonai oraz ci z Miyeritar, którzy tejże nie mają. Wśród tych drugich wiele odrzuca zło.

Malekith.

W uniwersum Warhammera Mroczne Elfy są zwolennikami ekstremisty religijnego i inżyniera społecznego Malekitha. Malekith był synem Króla Feniksa Aenariona, bohaterem wojny z Chaosem oraz głównodowodzącym wojsk.

Był też fanatycznym wyznawcą Khaine, Boga Morderstw, stanowiącego też głównego, elfickiego boga wojny. Próbował przemodelować społeczeństwo na modłę spartańską. Pod pretekstem walki ze związanym z demonicznym bóstwem Slaneashem Kultem Przyjemności sięgnął po królewską władzę. Jednak w trakcie ceremoni potwierdzającej prawomocność jego roszczeń do tronu, polegającej na przejściu przez Święty Ogień Asuryana Malekith doznał potwornych obrażeń, co przez większość elfów zostało uznane za dowód, iż został on odrzucony przez bogów.

Zwolennicy Malekitha uznali jednak, że było odwrotnie: to Święty Ogień Asuryana został splugawiony przez jego przeciwników w wyniku spisku i dlatego odrzucił on ich lidera.

Malekith oderwał jednak część posiadłości Wysokich Elfów od reszty państwa i po dziś dzień prowadzi z nimi wojnę.

Czarne elfy Heroes of Might and Magic V stanowią zlepek motywów z Forgotten Realms i Warhammera, nie ma więc sensu się nad nimi roztrząsać.

W uniwersum Age of Wonders elfy stanowiły ongiś jeden naród, który dominował nad światem, sprawiedliwie i harmonijnie (ta, jasne) władając innymi rasami. Sposób sprawowania władzy doprowadził do konfliktu z mało podówczas istotną rasą ludzi, która, w wyniku wojny, jaka się dokonała zajęła tytułową Dolinę Cudów i mieszczącą się w niej stolicę elfów. Te zostały wymordowane, a ich zwłoki ciśnięto na wielką stertę. Ludzie następnie wygnali elfów oraz inne rasy z Doliny Cudów i ogłosili ją swoją własnością, po czym zapomnieli o wydarzeniach.

Jednym z ocalałych był książę Meandor, który, wzięty za konającego, przeleżał wiele dni wśród stosu zabitych. Poprzysiągł on zemstę na ludziach i zebrawszy wokół siebie podobnie myślących stworzył parareligijny ruch nazwany Kultem Burz. On i jego zwolennicy dali początek stronnictwu Ciemnych Elfów.

Kult Burz, pałając nienawiścią do Ludzi szybko zaczął popadać w ekstremizm przyćmiewający zdrowy rozsądek.

Jednocześnie królowa elfów Elwyn (żona ojca Meandora z drugiego małżeństwa) próbowała szukać pokoju i porozumienia z Ludźmi, dając początek stronnictwu Strażników. Początkowo mało popularni Strażnicy szybko stali się znienawidzonymi chłopcami do bicia Kultu Burz. Jednak po zamordowaniu Elwyn przez fanatycznych stronników Maendora Strażnicy zaczęli budzić współczucie i jawić się jako bezpieczna przystań od ekstremistów. Przystały do nich więc liczne zastępy nowych zwolenników.

Kult Burz nie zamierzając zmieniać strategii i zaślepiony nienawiścią spróbował raz jeszcze przyprowadzić do porządku Strażników, co jednak skończyło się jego ostatecznym, moralnym bankructwem w oczach znacznej części elfów, spotkało się ze znacznym oporem i doprowadziło do wybuchu krwawej, elfio-elfiej wojny.

Różnice kulturowe:

Maendor.

W toku historii między obydwoma rasami elfów ukształtowały się duże różnice kulturowe. Są to:

  • kwestie religii: seelie koncentrują się raczej na bogach uranicznych, unseelie: chtonicznych, lub doprowadzają do ekstremizmu wcześniejsze kulty elfów.

  • Rola kobiet: u seelie obydwie płcie są równe, choć ich role społeczne bywają odmienne. U unseelie kobiety są zdecydowanie wyżej stawiane w hierarchii i nierzadko tylko one są dopuszczane do ról kultowych i nauki magii.

  • Kwestie preferencji osadniczych: seelie zamieszkują lasy, unseelie preferują osadnictwo w podziemiach.

  • Podejście do magii: seelie część praktyk uważają za tabu, unseelie wykazują się dużo większy liberalizmem.

  • Radykalnie różny stosunek do niewolnictwa: seelie je całkowicie odrzucają, u unseelie jest ono podstawą gospodarki.

  • Inne podejście do wojny: seelie żywią do wojny stosunek ambiwalentny, oficjalnie nią pogardzając, unseelie otwarcie afirmują wojnę i wojownicze postawy, często pochwalając też spartański model wychowania i militaryzm. Faktycznie obydwie rasy są bardzo wojownicze, a wojny nierzadko prowadzą z irracjonalnych pobudek i w irracjonalny sposób.

Najbardziej radykalną różnicą wydaje mi się stosunek do niewolnictwa. Dla nas, europejczyków żyjących w XXI wieku niewolnictwo wydawać może się dziwaczną perwersją. Faktycznie zjawisko to pojawiło się wraz z pierwszymi ludami rolniczymi i zarówno w historii jak i prehistorii dłużej było traktowane jako naturalny stan rzeczy, niż zwalczane.

Niewolnictwo nie zawsze miało takie samo znaczenie: o ile w niektórych kulturach (starożytny Rzym u schyłku Republiki, południowe stany USA przed Wojną Secesyjną) niewolnicy stanowili nawet i 40 procent ludności, tak w wielu innych ich odsetek był znacznie mniejszy, nie przekraczając 5-10 procent ludności, a ich znaczenie gospodarcze było niewielkie (tzw. „niewolnictwo domowe” i „niewolnictwo pałacowe” vs. „niewolnictwo produkcyjne”).

Mimo swego barbarzyństwa było ono ważnym instrumentem społecznym zapobiegającym masakrom jeńców. Po prostu tych bardziej opłacało się oszczędzić, niż zgładzić.

Druga, interesująca różnica to stosunek do kobiet.

Trzecia: model społeczny i militaryzm.

Niewolnictwo:

Menzojapierdole. Główne miasto Drowów w Podmroku.

Osobiście nie sądzę, by elfy, zwłaszcza na wczesnych etapach istnienia ich cywilizacji były w stanie wymyślić, że niewolnictwo jest złe… W szczególności, że wobec obracania wrogów w niewolników istnieje tylko kilka alternatyw:

  • wymordować ich

  • zwolnić ich do domów

  • wymienić na własnych jeńców

  • osadzić na własnym terenie

  • traktować zgodnie z prawami wojny

Ostatnie rozwiązanie wydaje mi się mało prawdopodobne, bo zarówno z barbarzyńskimi plemionami ludzi, jak i z hordami orków zapewne nikt żadnych konwencji nie podpisywał. Wymiana jeńców jest prawdopodobna w trakcie niezbyt intensywnych wojen o silnie politycznym tle, w rodzaju rozpraw między dwoma władcami o kwestie dynastyczne, jednak w konflikcie o tle narodowo-rasowym jakoś tego nie widzę. Po prostu w takich konfliktach nie dochodziło do nich przed zakończeniem walk…

Zwolnić wojownik wroga do domów to czysta głupota.

Osadzenie ich na własnym terenie natomiast automatycznie tworzy enklawy wroga w naszym terytorium. Tych zachowanie może być różne, aczkolwiek wydaje mi się, że szanse na asymilacje wielu ras (gobliny, orkowie, jaszczuroludzie) są po prostu minimalne. Różnice biologiczne i idące za nimi różnice kulturowe są po prostu zbyt duże.

Aczkolwiek pobitych wrogów nadal można osadzać gdzieś na uboczu, w mało przydatnych miejscach…

Tak więc w grę wchodzą trzy opcje:

  • kolonie karne

  • niewolnictwo

  • i ludobójstwo

W zasadzie różnice między kolonią karną, wasalizacją pobitych państw i niewolnictwem są dość płynne i subtelne, w wielu miejscach wydają się zależne od kontekstu. Wszystkie jednak wydają się bardziej litościwe od ludobójstwa.

Dlaczego więc seelie odrzucili niewolnictwo?

Rola społeczna kobiet:

Pirotess, Lodoss, demonstrująca, dlaczego anime należy oglądać dla fabuły.

Druga, zagadkowa kwestia to rola społeczna kobiet i ich wysoka pozycja wśród mrocznych elfów.

Wysoką pozycję kobiet tłumaczyć można prehistoryczną lub historyczną ewolucją elfickiego społeczeństwa od ludów pierwotnych, gdzie zgodnie z (bardzo rozpowszechnioną w środowiskach pozanaukowych) teorią McLennanowskiego matriarchatu pierwotnie miały znacznie wyższą pozycję od mężczyzn/ Przyjmując taką opinię można argumentować, że Mroczne Elfy zachowały wcześniejszą, starszą formę religii. Tłumaczyłoby to też ich zwrot w stronę kultów chtonicznych, bo wiadomo: Ziemia-Matka…

Problemy z teorią McLennanowską są dwa.

Po pierwsze: McLennanizm zbankrutował naukowo już w XIX wieku. Po prostu nie udało się znaleźć dowodów na jego tezy.

Po drugie: w społeczeństwach, które przechodziły radykalne rewolucje społeczne najczęściej klasa rządząca zmieniana była w pod-klasę. Tak więc, jeśli pierwotnie kobiety stanowiły klasę wyższą lub uprzywilejowaną, to logiczne byłoby, że seelie po rewolucji społecznej ograniczyliby ich prawa. Tymczasem te są równe z prawami mężczyzn.

Wydaje się raczej, że równość kobiet i mężczyzn była pierwotnym spojrzeniem elfów na sprawę.

Militaryzm:

Militaryzm Mrocznych Elfów jest ich najłatwiejszą do rozwikłania cechą: po prostu każda, długowieczna lub nieśmiertelna rasa może albo być wojownicza, albo wymarła. Istoty, którym odpadła śmierć ze starości i od chorób muszą znaleźć sposób na pozbywanie się nadmiarowych jednostek, inaczej będą rozmnażać się w sposób wykładniczy, aż wpadną w pułapkę maltuzjańską i wyginą…

Przesadna postać, jaką przybrał militaryzmu unseelie także jest nietrudna do wyjaśnienia.

Należy zauważyć, że społeczeństwa te są gospodarczo zależne od pracy niewolniczej. Prawdopodobnie, jak w innych takich kulturach odsetek niewolników wynosi między 20 a 40 procentami społeczeństwa. Jako, że niewolnicy raczej nie kochają swoich panów mroczne elfy muszą żyć w ciągłym strachu przed ich buntem.

Co tłumaczy moim zdaniem poziom militaryzmu. Liczni wojownicy są potrzebni Mrocznym Elfom potrzebni są z czterech powodów:

  • stała gotowość wojskowa jest podtrzymywana na wypadek niespodziewanej rebelii

  • wojownicy mają też za zadanie zastraszyć niewolników

  • demonstracja gotowości bojowej ma też na celu dodać otuchy samym mrocznym elfom i ugasić ich strach

  • potrzebni są też łowcy do pozyskiwania nowych niewolników.

Podobnie wytłumaczyć można też ewolucję religii w stronę kultu dziwacznych, krwawych i demonicznych postaci. Ludzkie ofiary i groteskowe rytuały pełnią po prostu rolę straszaka, który ma za zadanie utrzymać porządek wśród niewolników, poprzez wysłanie jasnego sygnału: „wasze życia się dla nas nie liczą i możemy je szybko zakończyć w bardzo nieprzyjemny sposób”.

Religia jest tez zapewne środkiem pomagającym utrzymać dyscyplinę wśród samych czarnych elfów, poprzez nadanie innego sygnału: „utrzymujcie czujność, bo źle skończycie”.

Dlaczego mieszkają pod ziemią?

Drizzt.

Tym bardziej, że (poza przestrzenią kosmiczną i być może kołem podbiegunowym) trudno wyobrazić sobie gorsze miejsce.

To akurat łatwo wytłumaczyć: przynajmniej w dwóch z omawianych światów unseelie są ofiarami przegranej wojny. W Age of Wonders stanowią frakcję elfów, która chciała kontynuować przegraną wojnę… W Forgotten Realms natomiast zostały zepchnięte pod ziemię przez inne rasy elfów.

Podziemne miasta w obydwu przypadkach są zapewne ostatnimi bastionani rasy, która miała wymrzeć w niezwykle trudnych warunkach… A której udało się do nich przystosować i odrzyć.

Czarne Elfy Warhammera, które nie poniosły aż tak sromotnych klęsk, żyją nadal na powierzchni.

Moja opinia:

Tak głębokie zmiany w strukturze społecznej, tradycji oraz ciągnącą się przez pokolenia nienawiść trudno jest uzasadnić zwykłym sporem politycznym: nawet najokrutniejsze wojny i rebelie nie wywołują takiego efektu. Przykładowo: trudno wskazać bardziej bezprecedensową falę okrucieństwa, niż II wojna światowa, w trakcie której mogło zginąć więcej osób, niż zamieszkuje cały Faerun lub Nowy Świat. Niemniej jednak już kilka lat po niej zwycięskie państwa handlowały ze swoimi niedawnymi wrogami oraz łączyły z nimi siły przeciwko nowym nieprzyjaciołom…

Podobny rozłam mógł zostać wywołany jedynie przez wewnętrzne, ideologiczne podziały i skrajnie odmienne poglądy. Sytuację taką obserwowaliśmy po II wojnie światowej, w wyniku podziału świata na blok wschodni i zachodni. Obserwujemy też po dziś dzień w Korei Północnej. Wspomnieć należy też konflikt między katolikami i protestantami, który podzielił Europę w XVI wieku, a którego pozostałości w niektórych krajach przetrwały do dziś…

Wydaje mi się, że najprawdopodobniejszą kościom niezgody było niewolnictwo.

Jak pisałem wcześniej: mało prawdopodobne jest, by prymitywne społeczności elfów u zarania ich cywilizacji (a przynajmniej: cywilizacji w obecnej postaci) go nie znały w tej czy innej postaci. Wysnułbym odmienną tezę: to było rozwinięte, a z czasem stawało się coraz istotniejsze dla gospodarki. Być może istniały grupy lub wręcz całe klany elfów zajmujące się polowaniami na niewolników i być może polowały też na swoich pobratymców.

Koniec końców populacja niewolników wzrosła na tyle, by zaczęła być postrzegana jako zagrożenie dla kultury: niewolnicy byli zbyt liczni, by dali się ignorować, przynosili ze sobą obce zwyczaje, rosło zagrożenie buntem, a jednocześnie konkurowali gospodarczo z tradycyjnymi warstwami wytwórców. Społeczeństwo mogło więc albo się ich pozbyć, albo się przeobrazić. W efekcie więc elfy podzieliły się na dwa stronnictwa:

  • ultratradycjonalistyczne, uznające, że niewolnictwo jest źródłem wszelkiego, społecznego zła

  • oraz grupę, która chciała czerpać z niego korzyści.

W dwóch ze światów schizma ta zbiegła się w czasie z innymi wydarzeniami: kryzysem dynastycznym w Nowym Świecie oraz z wojną z Ludźmi, którzy (w Age of Wonders) do tej pory mieli status pod-rasy (która to wojna, co niewykluczone, mogła być po prostu buntem niewolników).

W trzecim natomiast zapewne przyszłe elfy mroczne zaczęły polowania na swoich kuzynów. Zbiegło się to w czasie z Wojnami o Koronę (a być może to właśnie wzięci w nich jeńcy stali się przyczyną wzrostu znaczenia niewolników w elfich społeczeństwach).

Ciekawą kwestią jest rola kobiet. Osobiście widzę trzy możliwości takiego stanu rzeczy.

Pierwszym z nich mogły być próby otrząśnięcia się z klęski i konieczność dostosowania się do bardzo trudnych warunków życia. Z punktu widzenia demograficznego kobiety są potrzebniejsze gatunkowi do przetrwania gatunku niż mężczyźni. Wynika to z prostego faktu, że jedna kobieta, niezależnie od tego, z iloma mężczyznami odbędzie stosunek, może zajść w ciążę tylko raz. Jeden mężczyzna zaś może zapłodnić wiele kobiet. Tak więc, dla gatunku zagrożonego wymarciem strata dziesiątek wojowników jest mniej bolesna, niż jednej kobiety…

Druga opcja: kobiety u unseelie, ludu niewolniczego, mogły początkowo pochodzić właśnie spośród niewolnic. Dla młodych wojowników o niepewnej sytuacji ekonomicznej zwyczaj porywania lub kupowania żon mógł być atrakcyjniejszy niż tradycyjne zaloty (oraz dodatkowo wzmocnić podziały między elfami). Katastrofa militarna, jaka stała się udziałem czarnych elfów sprawiła, że kobiety stały się wysoko poszukiwanym towarem. Duża liczba zalotników sprawiła, że mogły renegocjować swoją pozycję w społeczeństwie i znacznie ją wzmocnić, po prostu zachęcając bezżennych wojowników do zamordowania ich obecnych partnerów…

Opcja trzecia to świadoma inżynieria społeczna. Ta najbardziej mi pasuje do Malekitha, który mógł mieć pomysł uczynić z nich jakieś „kapłanki domowego ogniska”, podobnie jak wymyślił to pewien pan ze śmiesznym wąsikiem…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Dziwne rozkminki, fantastyka, Fantasy i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 odpowiedzi na „Czarne i normalne elfy: rozważania o elfickiej schizmie:

  1. Crabsy pisze:

    Myślę że przy temacie zacieklej nienawiści trzeba pamiętać o długowieczności elfów.
    W elfiej społeczności świadkowie wydarzeń i emocji z nimi związanymi trwają przez więcej pokoleń niz u nas.
    I ma to na pewno dużo większe znaczenie kiedy mówimy o wojnach w których mroczni zostali upokorzeni. Jak w warhammerze gdzie ( pomijając już manipulacje malekitha) większą część mrocznych elfów pochodziła z Nagarythe – prowincji z mocną tradycja militarną z której pochodził Aenarion, która już raz została upokorzona gdy Malekithowi odmówiono korony.
    I teraz mamy takich weteranów którzy wierzą że zostali zdradzeni o świcie, przegrali wojnę i stracili swój kraj.
    I tacy ludzie kształtują następne powiedzmy pięć pokoleń. Wydaje mi się że to duży wpływa na mentalność.
    Swoją drogą ciekawe też jak wygląda kwestia pamięci u ras dlugowiecznych. Czy pamiętają wydarzenia czy po 500 latach pamiętają tylko zatrważające upokorzenie.

  2. Gal pisze:

    Uzupełnię nieco kwestie dotyczące Warhammnera.

    Malekith powinien zostać prawowitym królem. Płomień Asuryana spala monarchę, który następnie odradza się z popiołu (Król Feniks). Malekith tego nie wiedział i wyskoczył z płomieni zanim się spalił do reszty. Podczas Końca Czasów z powodu zagrożenia Chaosem mroczne elfy porzuciły y Naggaroth i przypłynęły na Ulthuan bronić go przed Chaosem. Malekith wszedł w płomień ponownie, spalił się do reszty i odrodził, został Królem Feniksem. jest nim w Age of Sigmar.

    Sporo Malekitha jest w trylogii Williama Kinga o Tyrionie i Teclisie. Tam Malekith wydaje się najmniej złym z mrocznych elfów, widać wielki kontrast między nim a będącą prawdziwym złem królową matką Morathi. Pewne fragmenty książki są napisane jakby z punktu widzenia mrocznych elfów i wydaje się, że dla mrocznych elfów to one są spokojne i niewinne, a wysokie to agresywni zbrodniarze. To chyba jest przesada, ale jednak moim zdaniem różnice między dwiema grupami wcale nie są aż tak duże.

    W Warhammerze jest przepowiednia, że Malekitha pokona mroczny elf płci męskiej będący magiem. Dlatego magią mogą się u nich zajmować tylko kobiety i sam Malekith. Poza tym trudno dostrzec jakąś dyskryminację płciową.

  3. Kasztelan pisze:

    Z tym dlaczego drowy dalej nienawidza elfow jest kwestia tego ze zostali zepchnieci do podziemia. Uzywajac zywych przykladow bardziej mozna porownac do palestyny albo spor o lotaryngie.

  4. Suchy pisze:

    To ja znowu dopowiem w kwestii Faerunu.

    Proszę o wybaczenie, że się znowu rozpisałem, ale ten konkretny temat to mój konik.
    Poza tym wcześniej mówiłem, że mam na ten temat własne przemyślenia. 😛

    ” W Miyeritar dominował kult Eilistraee, w Ilythiir oficjalnym kultem byli Elfi Bogowie, faktycznie jednak większość czarnych elfów oddana była prywatnemu kultowi Loth: jednej z bardziej skretyniałych bogiń zła. ”

    W Ilythiir początkowo dominował kult Vhaerauna. Naprawdę sporo złego można powiedzieć o Vhaeraun’ie. To nadęty, mściwy i podstępny kawał bezwzględnego sukinsyna, ale na pewno nie można mu zarzucić bezmyślności i obojętności wobec swoich wyznawców. Jest skuteczny w takim zimnym, wyrachowanym i pozbawionym moralności makiawellistycznym stylu. Jeśli dojście do celu wymaga bycia okrutnym i przebiegłym – zrób to.
    Lolth natomiast … Tak, zgadzam się z Tobą dla mnie to niedorozwinięta umysłowo, nieobliczalna, bezmyślnie okrutna, arogancka, feminazistka z arachnofilą. Naprawdę nie bardzo rozumiem jak można mieć chociaż jedną komórkę mózgową i wyznawać kogoś takiego z innego powodu jak strach przed robiącymi za policję polityczną równie zidiociałymi jak ich bogini kapłankami. Vhaeraun traktuje swoich wyznawców jak narzędzia do osiągnięcia swoich celów, ale zdaje sobie też sprawę, że jeśli chce do nich dojść, to musi się chociaż starać się swoich narzędzi nie zniszczyć.
    Lolth traktuje swoich wyznawców jak zabawki, a dążenie do jakiegoś w miarę jednolitego i sensownego celu jest dla niej równie obcym pojęciem jak krzywa laffera dla polskich polityków.
    Z jednej strony mamy zło, ale zło zimne i wykalkulowane w dążeniu do swoich celów. Z drugiej mamy coś na co anglo-sasi mówią stupid evil. Wolelibyście być zamknięci w jednej celi z Jokerem, czy z doktorem doomem ?

    Lolth nigdy nie uzyskałaby dominacji gdyby nie pierwsze sundering.

    Cóż to było ?

    No więc elfi wysocy magowie zebrali się i zaczęli ze sobą deliberować czego efektem był idiotyczny pomysł by z części faerunu zrobić raj na ziemi. Dosłownie. Co w rozumieniu elfików oznaczało sprowadzenie na faerun kawałka Arvandoru – planarnej domeny elfiego panteonu.
    Oczywiście nie wszystkim elfom ten pomysł się spodobał i wielu wypomniało

    I paradoksalnie … To mroczne elfy okazały się tymi które wykazały się większym rozsądkiem. To one najbardziej oponowały temu pomysłowi i to one jako jedyne (nie licząc morskich elfów których o zdanie nikt nie raczył się nawet zapytać) odmówiły wzięcia w nim jakiegokolwiek udziału. Inne elfiki nie bardzo się tym przejęły, tak samo jak jakimikolwiek głosami rozsądku mówiącymi, że może to nie być najlepszy pomysł, ale co to kogo obchodziło?
    Miejsce w którym przygotowywano rytuał znajdowało się prawie w samym środku ówczesnego faerunu. Elfiki zbudowały tam wieżę z białego granitu, prawdopodobnie najwyższy budynek jakie kiedykolwiek udało się elfom zbudować. W jego wewnętrznym murze znajdowały się stopnie schodów, a na każdym z nich było wypisane imię maga biorącego udział w rytuale. Każdy z nich zajął przypisane mu miejsce a na samym szczycie stanęła młoda zielona elfka imieniem Gwiezdny Liść która miała stać się centrum tego rytuału … I zrobiło się BUM.

    Można powiedzieć obecny kształt faerunu jest taki a nie inny właśnie przez to, że elfy stwierdziły, że pobawią się wysoką magią. Faerun, Maztica i Katasashaka były kiedyś jednym kontynentem. Gdyby nie ingerencja elfich bogów to stado półgłówków zapewne zniszczyłoby całą planetę. Ale przynajmniej się udało – Kawałek Arvandoru trafił na Faerun i dziś znany jest jako Evermeet.

    Mapka:
    https://vignette.wikia.nocookie.net/forgottenrealms/images/5/57/Merrouroboros.jpg/revision/latest?cb=20140315091744

    Pamiętajcie – elfy pouczającym, pełnym wyższości tonem wypominają ludziom Netheril i Karsusa, który niechcący wyłączył na moment magię w faerunie (bo chciał ratować swoją ojczyznę przed upadkiem), podczas gdy one kiedyś poprzestawiały kontynenty bo wymyśliły, że super by było zrobić sobie ekstra miejsce na wakacje.

    Mroczni oberwali w szczególnym stopniu. Ich stolica, Atorrnash pierwsze elfie miasto w dziejach faerunu, zniknęła z powierzchni ziemi, a wraz z nią liczni obywatele w tym sama elita ich społeczeństwa w tym większość kleru i wyznawców Vhaerauna. Lolth uzyskała dominację i reszta była już w zasadzie przesądzona. Wyrok zapadł i wszyscy czekali tylko na jego wykonanie.

    Każda społeczność by coś takiego odczuła a w wypadku Ilythiir trzeba pamiętać, że mroczni mieli przez ten cały czas w tyłach głowy świadomość, że nieszczęście jakie ich dotknęło to nie jest ich wina, tylko pozostałych. Oni wykazywali rozsądek i wiedzieli, że to się skończy katastrofą, ale tamci kretyni woleli ich zignorować. Taka sytuacja z pewnością u mrocznych wzbudzała gniew, irytację, chęć odwetu, ale również poczucie wyższości ponad pozostałymi podrasami. Moim zdaniem to był początek rozłamu między podrasami.

    Złote elfy zachowywały się jak aroganckie buce i uważały się za wcielenie wszelkich ideałów elfickości i uważały, że inne elfy powinny dążyć do ich standardów. Tak bardzo, że jedno z ich państw Aryvandar rozpętało wojny o koronę bo przeszkadzało im, że zielone i mroczne elfy Miyeritar pokazały im środkowy palec i mieli czelność być w czymś od nich lepsi.

    Mroczni z Ilythiir mieli gdzieś elfie ideały gdyż one uważały inne podrasy elfów za gorsze i słabsze od siebie i inne ostrouchy czasem takimi akcjami jak pierwszy sundering dawały im ku temu powody.

    Z jednej strony mamy konserwatywnych ultra ortodoksów, a z drugiej w zasadzie elfią III Rzeszę.

    Problem był taki, że Ilythiir mieli taki paskudny zwyczaj stawiania się w roli reprezentanta wszystkich mrocznych elfów. Trochę coś jak rosjanie którzy jeśli uznają, że gdzieś tam w jakimś stopniu mniejszość rosyjska jest gnębiona to uważają, że mają prawo tam wparować z ogniem i mieczem poukładać wszystko wedle ich widzimisię. Inne elfie podrasy nie miały kraju którego mogłyby nazwać takim „swoim głównym”. Złote miały dwa własne kraje i jeden na spółkę z księżycowymi, księżycowe jeden własny i 3 na spółkę, zielone zaś dwa własne i 3 w duecie. Mroczni mieli tylko jeden główny Ilythiir i jeden na spółkę z zielonymi w Miyeritar. Stąd zapewne wysnuwali wniosek, że Ilythiir to kraj mający prawo przemawiać w imieniu pozostałych mrocznych. Pakujący się z buciorami gdzie popadnie agresywny kraj z zapędami imperialistycznymi. Biorąc pod uwagę to co wyprawiali Ilythiir przed i w trakcie wojen o koronę, zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że czasem nawet nie byli proszeni przez przedstawicieli własnej podrasy o interwencję.

    Miyeritar było drugim państwem gdzie była znacząca społeczność mrocznych elfów, ale pamiętajmy było to też w równym stopniu państwo zielonych elfów. Obie te podrasy żyły w tym kraju przez ponad 8000 lat i nie tylko nie toczyły ze sobą konfliktów, ale wręcz wyniosły Miyeritar do takiego poziomu, że państwo to w przededniu 1 wojny o koronę było dosłownie magiczną i kulturalną stolicą Faerunu. A potem kiedy ich państwo zostało zaanektowane ich drogi wcale się nie rozeszły. Obie podrasy twardo stały przy sobie i razem przez wiele stuleci stawiały opór najeźdźcy do samego tragicznego końca ich narodu. Nie wiem jak wy, ale ja jakoś sobie nie bardzo wyobrażam, żeby Miyeritar doszło do czegoś takiego gdyby tamtejsze mroczne elfy miały podobne usposobienie jak ich południowi kuzyni. I można podejrzewać, że w innych krajach też były mniejsze lub większe społeczności przedstawicieli tej podrasy. Czy one też były takie jak w Miyeritar czy bliżej im było do Ilythiir?

    Zatem rodzi się pytanie – co z tymi mrocznymi ? Czy byli oni źli czy nie?
    Źródła jakimi dysponujemy są dwuznaczne. Jeśli byli źli to jakim cudem w Miyeritar mroczne elfy żyły z zielonymi w spokojnej koegzystencji jeśli nie wręcz w symbiozie ? Jeśli nie byli do cna przeżarci złem jak ich współcześni potomkowie to skąd ta paskudna reputacja jaką mieli już tysiące lat przed wojnami o koronę ?

    Wszystko można interpretować na różne sposoby, ale moim zdaniem sytuacja tej podrasy była podobna trochę do chińczyków.

    Wiemy jak wyglądają Chiny. To duży potężny i rozpychający się po świecie łokciami kraj, który przy okazji ma w pełni zasłużoną złą reputację. No wiecie, Tybet, łamanie praw człowieka, dewastacja środowiska naturalnego itd. Ale mieszkańcy chińskiej republiki ludowej nie są jedynymi chińczykami na świecie. Popatrzcie np na Tajwan. Ten kraik też jest zamieszkany przez chińczyków, ale jak na nasze standardy to raczej normalny i cywilizowany kraj. Co więcej popatrzcie na całkiem liczne mniejszości chińskie w różnych krajach np w USA. Wielu chińczyków mieszkających w takim San Francisco to potomkowie ludzi którzy wyemigrowali do stanów jeszcze w XIX wieku. Niektórzy nawet lepiej mówią po angielsku jak w języku ich przodków. Czy wszyscy chińczycy z Tajwanu albo z Kalifornii popierają politykę komunistycznej partii chin ? Raczej nie, właściwie to wielu chińczyków znajduje się poza terenem Chin właśnie dlatego że nie popiera jej polityki. Co więcej ośmieliłbym się wręcz stwierdzić że nawet w samych Chinach nie wszyscy chińczycy popierają w 100 % politykę ich władz.
    Ale nie zmienia to faktu, że kiedy pada hasło chińczycy to ludziom w pierwszej kolejności w głowie pojawia się obraz chińskiej republiki ludowej.

    Może tak samo było z mrocznymi elfami? Tu to tam były mniejsze lub większe społeczności, nawet trafił się jeden kraj gdzie stanowili całkiem znaczący odsetek populacji, a ponad tym wszystkim był wielki agresywny niespecjalnie przejmujący się swoją złą reputacją kraj który chętnie by zdominował resztę świata nie specjalnie przejmując się tym kogo by musiał rozdeptać po drodze.
    I tak jak w wypadku chińczyków, być może kiedy ktoś mówił mroczny elf pewnie pozostałym podrasom w pierwszej kolejności pojawiali się mroczni z Ilythiir i to z ich powodu cała podrasa miała podłą reputację.

    Tłumaczyłoby to też, dlaczego mroczni nie byli tak rozpowszechnieni jak pozostałe odmiany elfów. Posiadanie w swoim kraju mniejszości mrocznych elfów mogło się wiązać z kłopotem, bo ich wielki brat mógł zawsze wykorzystać ich jako wygodną wymówkę do w lżejszym przypadku wtrącania się w twoje sprawy, a w najgorszym jako pretekst do wypowiedzenia wojny. Popatrzcie np. jak Ukraina skończyła posiadając sporą rosyjską mniejszość. Jakbyście byli władcą jakiegoś elfiego państwa i przybyłaby do was jakaś grupa mrocznych emigrantów prosić o zgodę na osiedlenie się na twoich ziemiach to pewno byście musieli mieć jakiś dobry powód żeby im nie kazać iść w cholerę gdzie indziej. A nawet jeśli pozwolono by im na osiedlenie się na pewno by byli mocno na cenzurowanym przez miejscowe władze i resztę społeczności, bo mroczni mogli w każdej chwili okazać się źródłem kłopotów czy wręcz piątą kolumną Ilythiir. Zło rodzi zło, a rasizm rodzi rasizm. Zapewne mroczni odpowiadali często pięknym za nadobne i w tym sposobem dochodziło do z czasem coraz bardziej nakręcającej się spirali nienawiści z obu stron. W wyniku pierwszego sundering cały ten proces musiał niewątpliwie przyśpieszyć.

    Według mnie drogi, że tak to ujmę ewolucyjne Miyeritar i Ilythiir rozeszły się zapewne jeszcze przed kataklizmem. Możliwe, że pośród mrocznych z Miyeritar trafiały się zdeprawowane jednostki wyznające mrocznych bogów, ale nie mogło to być zbyt mocno powszechne, bo mieszkające z nimi zielone elfy by prędzej czy później to odkryły i spróbowałyby jakoś zareagować. Przypuszczam, że prawie wszyscy byli wyznawcami normalnego elfiego panteonu i pomijając mniejsze czy większe różnice kulturowe, odrobinę ciemniejszy kolor skóry oraz ponadprzeciętną nawet jak na elfy bucowatość i megalomanię to byli względnie normalnymi ostrouchami, a państwo które współtworzyli na spółkę z zielonymi elfami nie wyróżniało się znacząco swoją organizacją od innych elfich społeczności, no chyba że na plus. Źródła wręcz podkreślają, że Miyeritar było wspaniałym miejscem i w przededniu wojen o koronę było praktycznie kulturalną i magiczną stolicą faerunu. Oczywiście ku jeszcze większemu rozgoryczeniu Aryvandar.

    Ilythiir natomiast byli wybrykiem pośród swego ludu. Kiedy u nich proces oddzielenia się od pozostałych elfów się zaczął ? Raczej od samego początku. Być może już nawet w dawnej ojczyźnie elfów z której przybyły do faerunu. Na pewno elity polityczne mrocznych kiedy zakładali swoje państwo nie były mocno przywiązane do Seldarine. No na pewno trudne początki ich bytności w zdominowanym przez agresywne smoki faerunie mogły skłaniać do desperackich kroków jak zadawanie się z mrocznymi potęgami. Znaczy się kiedy masz wybór zacząć wyznawać Ghaunadur’a albo stać się daniem z grilla dla latającej gadziny to decyzja jest raczej łatwa. Zwłaszcza, że pierwsze mroczne elfy widziały jak skończyły avariele. Jakoś Corellon i spółka nie wykazywali wielkich chęci do tego by zrobić coś w temacie rzezi jaka spotykała ich skrzydlatych wyznawców. Założyciele Ilythiir jakoś dogadali się ze smokami. Czy protekcja ze strony mrocznych bogów mogła być argumentem w negocjacjach? Prawdopodobnie tak.
    Jako, że mroczni z Ilythiir nie mieli do pomocy zielonych elfów jak ich bracia z Miyeritar to nie mieli też nikogo kto mógłby im pomysł konszachtów z Lolth i spółką wyperswadować. Nawet jeśli trafiały się pojedyncze jednostki które wyrażały sprzeciw to były siłą rzeczy z góry skazywane na porażkę w walce o władzę i wpływy. Proces ten musiał z każdym pokoleniem coraz bardziej przybierać na sile, aż zapewne doszło do tego, że trudno było znaleźć przedstawiciela arystokracji Ilythiir, który by nie był chociaż w minimalnym stopniu umoczony w zabawy z mrocznymi siłami.

    Nie wiem na ile to jest kanoniczne (dlatego osobno o tym piszę), ale pamiętam, że w „Evermeet Wyspa elfów” jest wzmianka, że geny/krew mrocznych elfów jest bardzo dominująca. To znaczy, że potomstwo z mieszanego związku wykazuje zawsze więcej cech mrocznego rodzica jak drugiego elfa i w konsekwencji 2-3 pokolenia i w zasadzie nie widać żadnych różnic między takim potomkiem, a resztą mrocznych. W efekcie do 4 wojny o koronę mroczni z Ilythiir po podbiciu swoich pobratymców „przymusowo ich asymilowali”. Po otwartym wyparciu się Seldarine (panteon elfich bogów) na rzecz Lolth jeśli w ogóle biorą do niewoli swoich naziemnych kuzynów to tylko po to żeby poszli pod nóż na ołtarzu.

    „Po drugie: w społeczeństwach, które przechodziły radykalne rewolucje społeczne najczęściej klasa rządząca zmieniana była w pod-klasę. Tak więc, jeśli pierwotnie kobiety stanowiły klasę wyższą lub uprzywilejowaną, to logiczne byłoby, że seelie po rewolucji społecznej ograniczyliby ich prawa. Tymczasem te są równe z prawami mężczyzn.
    Wydaje się raczej, że równość kobiet i mężczyzn była pierwotnym spojrzeniem elfów na sprawę”

    Jeśli idzie o matriarchat, to w tym wypadku ciekawym jest, że nigdzie nie znalazłem ani jednej wzmianki o nim przed końcem 4 wojny o koronę kiedy drowy musiały zaliczyć wyprowadzkę do Podmroku.
    Wręcz przeciwnie co chwilę są wzmianki o „książętach Ilythiir” i to w takim kontekście, że sugerowałoby to, że przed upadkiem Ilythiir prawdopodobnie było federacją klanów rządzonych przez arystokrację mrocznych elfów. Kilka klanów nawet jest wymienionych z nazwy. Sugerowałoby to, że ta kombinacja teokracji i matriarchatu była odwrotna do tego co mówisz tj. pojawiła się u drowów dopiero po zejściu do podmroku i prawdopodobnie było to dość wcześnie po tym wydarzeniu, skoro ten „model ustrojowy” jest obecnie dominujący u tej podrasy (co mogłoby oznaczać, że wszystko rozeszło się z jakiegoś jednego punktu zanim doszło do podziału na osobne państwa miasta). Czyli zapewne świeżo po przeprowadzce doszło do kierowanego przez kapłanki Lolth „zamachu stanu” i jak już umocniły swoją pozycję to jeśli nie liczyć kilku wyjątków trzymają ją po dziś dzień.

    To już takie moje zgadywanie, ale może w wyniku trwającej 3000 lat wojny stosunek mężczyzn do kobiet w tym społeczeństwie był zakłócony i wywołał jakieś „patologiczne” zmiany, które przez długość tego konfliktu się utrwaliły i kryzys związany z wygnaniem do podmroku dał tylko sposobność do tego, żeby taka bomba z opóźnionym zapłonem wybuchła. W efekcie stara hierarchia władzy rozpadła się jak domek z kart i została zastąpiona przez istniejące już wcześniej zorganizowane struktury kleru Lolth.

    „Dlaczego więc seelie odrzucili niewolnictwo? ”

    W wypadku Fareunu nie przypominam sobie wzmianek o tym, żeby jakieś inne elfy jak mroczne z Ilythiir się w nie bawiły, ale brak dowodów nie świadczy o tym, że czegoś takiego nie było. Jeśli inne elfy zajmowały się niewolnictwem to raczej nie było to dość powszechne – powiedziałbym, że to raczej kwestie kulturowe – elfy w D&D bardzo dużą wagę przywiązują do wolności osobistej i raczej niewolenie innych u nich jest tabu kulturowym. Mroczni trafili do fareunu jako jedne z pierwszych elfów i musieli jakoś przetrwać w zdominowanym przez smoki i gigantów świecie. Niewolnictwo w ich sytuacji mogło być koniecznością, a jak już raz nagięto zasady to co ich krępowało pójść na całość ?

    Jeśli idzie o militaryzm mrocznych to w wypadku Wojen o Koronę jest to bardzo ciekawe zagadnienie bo jak się pochylić nad tym tematem to do pewnego stopnia uzmysławia on jak bardzo nisko mroczne elfy upadły w stosunku do tego gdzie były dawniej.

    Większość elfów walczy raczej obronnie, wolą nie wdawać się w walkę wręcz i zdają się na swojego rodzaju partyzantkę i dręczenie wroga nagłymi atakami i podgryzaniem go do momentu, aż się nie rozmyśli i pójdzie precz z ich lasu.
    Kiedy jednak potrzebujesz niewolników to nie możesz oczekiwać że oni sami się do ciebie zgłoszą, pozwolą się zakuć w kajdany i zapędzić do roboty…
    Musisz najpierw kogoś najechać i go spacyfikować na tyle, żeby wybić mu z głowy stawianie oporu.
    Bierne stanie w krzakach i strzelanie do intruzów tu by się nie sprawdziło.

    Popatrzcie jak sie biją współczesne drowy. Zawsze kiedy tylko jest to możliwe atakują nagle z zaskoczenia i starają się przy tym wywołać u przeciwników jak największy chaos i ich zastraszyć. Nie wahają się przy tym przed użyciem każdego dostępnego środku jeśli pomoże im to odnieść sukces. Obojętne czy chodzi o mroczną, magię, branie zakładników, czy użycie trucizn.
    Myślę, że nie trudno jest się domyślić, że drowów nikt nie musiał tego stylu walki uczyć. Po prostu zabrali go ze sobą kiedy musieli się przeprowadzić do podmroku.

    Taki sposób walki pokazuje całkiem sporo o tym jak drowy obecnie mają i zapewne ich przodkowie mieli poukładane w głowach. Kiedy idą na wojnę to nie okazują jakiejkolwiek empatii przeciwnikowi, a często i nawet samym sobie. Wszystko i wszyscy są przeliczani na zyski i straty.
    Normalne elfy na wojnie postrzegają przeciwnika jako zagrożenie, które trzeba zneutralizować możliwie najmniejszym kosztem. Stąd między innymi preferowana przez nich walka dystansowa. Kiedy np. do ich lasu wtarabania się jakaś chorda orków to nie trzeba ich wytłuc do nogi, żeby problem był rozwiązany. Zwykłemu elfowi chodzi o chronienie siebie i innych członków swojej społeczności. Najprościej jest bawić się z przeciwnikiem w partyzantkę i starać się ich wystrzelać, aż stwierdzą, że wojna z elfami to jednak słaby pomysł i pójdą gdzieś w cholerę. Nie ma orków w lesie = problem rozwiązany. Można oczywiście ruszyć w pogoń i wymordować najeźdźców do nogi, żeby nie wrócili za jakiś czas znowu próbować szczęścia, ale nie można przesadnie ryzykować. Elfy potrafią żyć po kilka stuleci i mają zbyt wiele życia do stracenia, żeby je tracić w czymś tak paskudnym i nieproduktywnym jak walka.

    Drowy kiedy odpierały by analogiczny najazd nie postrzegały by orków jako problem który trzeba popędzić, żeby mogli sobie żyć dalej w spokoju, tylko jako zasób który sam do nich przylazł. Owszem zasób trochę kłopotliwy bo taki, który najpierw trzeba spacyfikować zakuć w kajdany i zagonić do roboty, ale czyż większość rzeczy aby stała się pożyteczna nie wymaga wysiłku? Jak bryłka rudy która jest tylko błyszczącym metalicznie kamieniem póki jej się nie przetopi na sztabę żelaza. Wyrzynanie przeciwnika, albo co gorsza pozwolenie mu zwiać to marnotrastwo. Każdy taki ork to para rąk którą można zagonić do pracy, albo kolejna ofiara którą można się wkupić w łaski Lolth.

    Zwykły elf w pewnym sensie potrafi dostrzec inną istotę w swoim przeciwniku. Drow tak bardzo gardzi wszystkim co nie jest drowem, że każdy jest przez niego postrzegany jak przedmiot.
    Nie są też skrępowani moralnością i nie czują się skrępowani takimi rozterkami czy powinni używać innych ras w roli żywych tarcz i mięsa armatniego, przyzywać demony itd.

    Jaka jest zatem największa różnica pomiędzy Ilythiir, a ich potomkami ?
    Taka, że Ilythiir byli bliscy wygrania wojen o koronę i całkiem możliwe, że by je wygrali, a ich potomkowie przeważnie nie są zdolni do czegokolwiek więcej jak zorganizowanie małego szybkiego rajdu na powierzchnie.

    Jakieś 100 lat po kataklizmie jakim było pierwsze sundering 3 sąsiadujące ze sobą państwa: zielonych elfów Thearnytaar i Eiellűr, i księżycowych i słonecznych z Syoňrpiir zaczęły razem przebąkiwać o pomyśle zjednoczenia się w jedno duże państwo. Negocjacje jak na elfikowe standardy szły w naprawdę ekspresowym tempie bo trwały zaledwie 400 lat.

    Wszystkie 3 państwa były w ich bliskim sąsiedztwie i można domyślić jak bardzo taka sytuacja była im wybitnie nie na rękę. Mroczni z Ilythiir mieli wieloletnią tradycję naprzykrzania się wojnami podjazdowymi swoim sąsiadom i perspektywa tego, że od teraz będą mieć tuż za miedzą duże, silne, a zatem zdolne stawiać im silniejszy opór państwo ich północnych kuzynów niewątpliwie spędzała im sen z powiek.
    Pójście z nimi na wojnę oczywiście chwilowo nie wchodziło w grę, bo jak łatwo się domyślić, dałoby im to tylko wspólnego wroga wobec którego jeszcze bardziej mogliby się zjednoczyć. Trzeba było wykombinować coś innego, no i mroczni jak zawsze musieli wymyślić coś w ich stylu tzn. niemoralnego, ale też diabelnie skutecznego. Ich szpiedzy w niewielkim odstępie czasu zaczęli skrytobójczo mordować największych orędowników zjednoczenia pośród przywódców wszystkich 3 państw i robili to w taki sposób, żeby dowody wskazywały nie na nich tylko na pozostałe państwa zielonych, przy okazji upewniając się, wszelkimi dostępnymi środkami, że ci którzy sprzeciwiali się zjednoczeniu będą rosnąć w siłę.
    Niestety nikt nie dodał dwa do dwóch i intrygi Ilythiir zostały ujawnione dopiero stulecia później. Między 3 krajami zielonych elfów wybuchła wojna nazwa potem wojną liści, która trwała przez następne 300 lat. Jednak nawet kiedy się zakończyła państwa te dalej pozostawały we wzajemnej nieufności i przez następne lata często dochodziło między nimi do potyczek. Podobnie jak z Ilythiir, ale dla mrocznych skłóceni sąsiedzi nie byli już takim problemem.

    Niby taki niepozorny fragmencik historii, a zadziwiające jest jak wiele te kilka zdań jest nam w stanie powiedzieć. Zwłaszcza jeśli idzie o mrocznych z Ilythiir. Cała historia zaczęła się zaledwie 100 lat po rozerwaniu. Wszystkie państwa elfów były po tej tragedii zrujnowane, a mroczni oberwali szczególnie, bo stracili nawet swoją stolicę. Wszyscy naokoło dopiero zaczynali powoli wstawać z kolan. Pomimo tego Ilythiir przez 400 lat byli w stanie szczuć na siebie 3 elfie państwa, skrytobójczo mordować ich przywódców, prowadzić intrygi, bawić się w grę dyplomatyczną tak, że doprowadzili do wybuchu konfliktu który był na rękę tylko i wyłącznie im. Co więcej, byli w stanie podsycać ten konflikt przez następne 300 lat, a ponadto robili to w taki sposób, że przez te 700 lat jak i jeszcze wiele stuleci później nikt nawet nie był w stanie odkryć, że to wszystko działo się z ich winy.

    700 lat skutecznego i nawet niewykrytego knucia.

    Wooooow !

    Trudno na to nawet znaleźć analogię.
    Szczyt niegodziwości, wyrachowania i zwykłego sk***wa, ale jak imponujący. Pełen sukces na całej linii, czy to w ujęciu krótko czy też jak się wkrótce okaże długoterminowym.

    Wyobraźcie sobie, zatem jak skutecznym i sprawnie zorganizowanym musiało być państwo mrocznych elfów, skoro byli zdolni do czegoś takiego zaraz bezpośrednio po największej tragedii w jego historii. Spokojnie można by zaryzykować stwierdzenie, że Ilythiir miało jeden z najlepszych jeśli w ogóle nie najlepszy wywiad w dziejach faerunu. Na jakim poziomie musiały stać inne, że tak powiem, przejawy tego państwa? Chociażby same kadry ich służb wywiadowczych. To musiała być raczej duża grupa absolutnie wybitnych w swoich dziedzinach jednostek, które były zdolne ze sobą współpracować tak, że tworzyli wszyscy jeden wielki sprawny mechanizm. Co więcej kadry te musiały być siłą rzeczy zdolne do tego żeby wychować i wyszkolić następne pokolenia równie wybitnych jednostek które były w stanie podtrzymać całą tą intrygę przez następne stulecia. A przypominam, że zawód szpiega czy skrytobójcy nie jest raczej zawodem w którym łatwo dożyć sędziwego wieku. Zatem parę pokoleń mrocznych elfów urodziło się i umarło szczując na siebie trzy państwa zielonych elfów.

    Wracając do Ilythiir to ta historia ma ciąg dalszy i to z ciekawą puentą.
    Podczas 2 wojny o koronę kiedy już było wiadomo kto jest odpowiedzialny za wojnę liści cztery elfie państwa w tym głowinie dwa z trzech które mroczni wcześniej na siebie szczuli (trzecie zostało już zniszczone) pomimo problemów i dzielących je różnic stwierdziły, że połączą swoje siły i ruszą przeciw mrocznym by ich zneutralizować albo najlepiej nawrócić je na prawilną elfią drogę.
    Oczyma wyobraźni widzę już jakąś drużynę elfich poszukiwaczy przygód latających od jednego państwa do drugiego, robiąc jakieś ważne questy, negocjacje, gromadzenie zasobów, szukanie „tych którzy nie odwracają wzroku w obliczu zła” itd.
    I na koniec zbierają do kupy sojuszników na ostateczną konfrontację z „głównymi złymi” niczym w jakimś Dragon Age. Wszyscy zbierają się, padają górnolotne przemowy o tym że w jedności siła i ruszają stawić czoła ciemności !

    Wybuchają wojny szabli.

    Mroczni kiedy zobaczyli tą zbieraninę pewnie przecierali oczy ze zdziwienia. Wspomniałem wcześniej jak reagują mroczne elfy kiedy kandydaci na niewolników sami do nich przychodzą. Wszyscy ich wrogowie zebrali się w jednym miejscu i jeszcze sami do nich przyszli.

    Koalicja była elfim odpowiednikiem pospolitego ruszenia i sądzili, że pójdą do Ilythiir bić się z nimi tak jak się biją inne elfy – tzn. będą się nawzajem ganiać po lesie i bawić w strzelanie do siebie aż któreś odpuści i się podda, a jako, że mają przewagę liczebną to nie ma co się martwić o wygraną. Wszystko pójdzie szybko, bez nawet bólu głowy, a chwała i zaszczyty czekają.

    Mroczni wpuścili ich do siebie i z rzeźni jaką im urządzili ledwo wydostały się niedobitki. Dwa pozostałe po wojnie liści państwa nie były w stanie się potem obronić przed kontrofensywą mrocznych. Ich lasy zostały spalone i podzielone na wyizolowane punkty oporu, które jeden po drugim upadały przez następne 200 lat.

    Teraz porównajcie to z ich potomkami drowami. Szczucie swoich wrogów na siebie nawzajem, intrygi, skryte mordowanie przeciwników by na koniec ich wykrwawić i dobić… Kurcze brzmi zupełnie jak drowy. Z małą różnicą że współcześni spadkobiercy tamtych mrocznych elfów stosują te metody, ale przeważnie na samych sobie. Wszystko to wina podtrzymywanego przez Lolth stanu permanentnej anarchii i wojny domowej w drowim społeczeństwie. Czy współczesne drowy w ogóle by były zdolne do czegoś chociaż w ułamku przypominającego to czego dokonali ich przodkowie ?
    Pytanie retoryczne. Oczywiście, że nie.

    Wyobraźcie sobie co by było jakby drowy z Menzoberranzan dowiedziały się, że Silvermoon dogaduje się z Mithrilową Halą i wszystko wskazuje na to, że niedługo krasie dołączą do srebrnych marchii. Nagle matka przełożona jednego z domów wpada na świetny pomysł. Weźmy poróżnijmy między sobą jedną i drugą stronę do takiego stopnia, że nie tylko się nie zjednoczą, ale wręcz wybuchnie wojna między nimi ! Genialne ? No jasne, że genialne ! Chwała pajęczej królowej !
    Problem w tym jest taki, że jakby plan ten zaczął w obrastać w czyn to wielce prawdopodobne jest, że spaliłby na panewce jeszcze w ogóle zanim jakikolwiek drow by wypełzł na powierzchnię. Po pierwsze zorganizowanie takiej akcji wymagałoby zorganizowania pewnych zasobów. Zarówno materialnych jak i kadrowych. Te zasoby musiałyby wywędrować z miasta na powierzchnię, a co za tym idzie nie byłoby ich na ten czas na miejscu w mieście. Żaden drowi dom nie mógłby sobie pozwolić na zorganizowanie takiej akcji samodzielnie, ponieważ tkwiłby między młotem a kowadłem. Im więcej i na im dłużej by wysłał swoje zasoby na górę tym bardziej by się osłabił na miejscu u siebie. Rywalizujące domy by tylko czekały na taką okazję. Z drugiej strony natomiast im mniej by zasobów rzucić na taką akcję tym mniejsza jest szansa, że by się ona powiodła. Nie byłoby wyjścia i na taką akcję trzeba by namówić i inne domy, a jak wiadomo zorganizowanie jakiejś wspólnej akcji wśród drowów ma w sobie coś z robienia ściepy na balangę w akademiku pod koniec miesiąca. Każdy dom bardziej jak sukcesem całego przedsięwzięcia bardziej by sie interesował, tym żeby nie dać sobie wbić noża w plecy, a przy okazji wypatrywałby jakiejkolwiek okazji do uderzenia w ten czy w inny sposób na inne rywalizujące z nim domy. Cała operacja na powierzchni nawet nie znalazłaby się w pierwszej piątce priorytetów. Jedyne co by ich w ogóle mogło zmotywować do działania, to z jednej strony strach przed utratą prestiżu i dawanie powodu Lolth do ukarania ich za tchórzostwo i diabli wiedzą co by tam jej jeszcze strzeliło do jej pustego łba, ale z drugiej strony by też był strach przed tym żeby się nie wystawić na ciosy innych drowów i przy okazji też na gniew Lolth za okazanie słabości, czy odniesienie porażki …
    Zorganizowanie dla współczesnych mrocznych elfów czegokolwiek więcej jak serii kilku rajdów na powierzchnię praktycznie graniczy z cudem.

    Jedna wojna liści pokazuje nam jak nisko przodkowie drowów upadli. Od potężnego imperium zdolnego do tego by przez stulecia niezauważenie manipulować swoimi wrogami jak zabawkami stoczyli się do schowanej pod ziemią feminazistowskiej anarchokomuny. Największą tragedią mrocznych nie jest to, że w którymś momencie Corelon, się na nich obraził, bo Ilythiir zaczęli kumplować się z jego byłą, zrobił czary mary i musieli zwiać do podmroku. Tragedią a jednocześnie ironią jest to, że współczesnym drowom ich własna bogini uczyniła to samo co kiedyś same zrobiły zielonym elfom. Paradoksalnie naziemcy powinni być wdzięczni Lolth, za to, że utrzymuje swoich wyznawców w stanie bezustannej indolencji. Wyobraźcie sobie co by się działo z faerunem gdyby mroczni przywrócili chociaż część potęgi jaką dysponowali ich przodkowie.

  5. C.Serafin pisze:

    To ja dodam coś odnośnie roli kobiet w społecznościach mrocznych elfów, bo sądzę, że można ją porównać z rolą kobiet wśród Wikingów i Spartan. W obu tych nacjach rola kobiet była istotna, gdyż dojrzali mężczyźni wyruszali na długie wyprawy z których czasem nikt nie wracał. Dlatego też kobiety po prostu musiały zarządzać majątkami i organizować choćby pracę niewolników, aby zapewnić byt sobie i w konsekwencji całej społeczności.

    Myślę, że w silnie zmilitaryzowanych rasach mrocznych elfów może najzwyczajniej brakować mężczyzn do obsadzenia ważnych stanowisk, ze względu na działania wojenne i nieuniknione straty. A w tak długowiecznych społeczeństwach śmierć każdego wojownika mą znacznie bardziej długofalowe znaczenie. Teoretycznie, rozwiązaniem mogłyby być oddziały złożone z elfek, takich jak choćby klasyczne łuczniczki, ale tu pojawiają się aż dwa kluczowe problemy. Podstawowym obowiązkiem dowódcy takiego oddziału jest wykonywanie rozkazów przełożonych i nie może się przejmować tym, że któraś z pań jest w ciąży, albo tęskni za małym dzieckiem, które zostawiła w domu z praprababcią. Oczywiście elfy nie są równie płodne co ludzie, ale w przypadku większych lub długotrwałych kampanii mogłoby to mieć katastrofalne znaczenie dla morale kobiecych oddziałów. Mężczyzn o wiele łatwiej kontrolować, szczególnie jeśli wmówi się im, że walczą w obronie swoich rodzin.

    Drugim problemem byłaby rola kobiety w tym społeczeństwie. W większości systemów elfki są w stanie rodzić dzieci nawet, gdy same mają kilkaset lat. Co dziwniejsze, wydają się dobrze znosić ciążę i związane z nią konsekwencje, co może być związane z bardzo dużymi odstępami pomiędzy spłodzeniem dzieci. Możliwe więc, że ich życie i zdrowie (choć niekoniecznie szczęście) byłoby zbyt cenne dla przetrwania społeczności, aby nim ryzykować w trakcie bitwy. Służba wojskowa wśród elfek najpewniej byłaby niemile widziana, albo wręcz zabroniona. W efekcie ich niewielkiej śmiertelności mogłoby się w końcu okazać, że większość „starszyzny” mrocznych elfów stanowią kobiety. Co też tłumaczyłoby matriarchat, występujący w części ich społeczeństw.

  6. Maks pisze:

    Artykuł o mrocznych elfach, który nie wspomina Melnibonian? Znaczy się ja wiem, że to nie są dosłownie mroczne elfy, ale wydaję się, że to Moorcock zapoczątkował całą mroczno-elfią tradycję w fantasy dużo bardziej niż stare wierzenia germańskie czy Tolkien.

    • Trzy powody:
      – Melnibonianie bardziej kojarzą mi się z wysokimi elfami z Uthulanu
      – w zasadzie to trudno powiedzieć, czy to są, czy nie są elfy. W sumie Moorcock koniec końców napisał, że są odmianą Eldredów, którzy czasem nazywani są Elfami, ale informacja ta pochodzi z Zemsty Róży, która została napisana 30 lat po zakończeniu przez niego pierwszego cyklu o Elryku… Tak więc zrobił to trochę w stylu Rowling. Co więcej, to prawdę mówiąc nie wiem, kto kogo bardziej inspirował: późny Moorcock Warhammera, czy Warhammer późnego Moorcocka.
      – proza Moorcocka jest tak pełna niedopowiedzeń (te teksty to w zasadzie bardziej scenariusze, niż opowiadania), że w zasadzie tylko od wyobraźni czytelnika zależy, co się w niej znajdzie.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s