Trochę nie mam dziś pomysłu na wpis, a top listy zawsze dobrze się sprzedają… Dziś więc będzie top lista filmów z okresu lat 70-tych, 80-tych i 90-tych, które ogólnie rzecz biorąc polskiemu społeczeństwu stały się znane w epoce kaset VHS, a które moim zdaniem po dziś dzień warto obejrzeć.
Lista ułożona jest w sposób subiektywny i zgodny z moimi gustami.
10) Zabójcza broń:
Klasyczna kwadrylogia (aczkolwiek czwórka, na filmów sensacyjno-kryminalnych z silnym, komediowym zacięciem (choć w pierwszej części komedii jest najmniej). Fabuła jest dość prosta: doświadczony, stateczny policjant otrzymuje nowego partnera, postrzelonego, młodszego kolegę. Muszą pogodzić swe, diametralnie różne charaktery i stanąć do walki ze zbrodnią.
Filmy nie są przegięte pod względem efektów, co powoduje, że po dziś dzień trzymają fason, nawet mimo nieco odstającego od współczesnych standardów montażu i pracy kamery. Dzięki poczuciu humoru rozładowują natomiast atmosferę i nie sprawiają wrażenia nadętych.
Stanowią też coś dziś rzadko spotykanego: produkcją sensacyjną, w której zarówno humor, jak i efekty specjalne stanowią jedynie kontrapunkt, podkreślające napięcie fabularne, a nie główną esencję wydarzeń.
Honorowa wzmianka: Conan: the Barbarian i Conan: the Destroyer
Klasyczne tytuły, wspominane w każdej chyba podobnej wyliczance, a jednocześnie mające raczej niewiele do zaoferowania współczesnemu widzowi, prócz oczywiście poczucia nostalgii, tęsknoty za minionym dzieciństwem i świetnej muzyki. Fabularnie odstają bowiem od normy, a wizualnie bardzo mocno się dziś zestarzały.
Może patrzyłbym na nie inaczej, gdybym obejrzał je w chwili, gdy trafiały do Polski. Niemniej jednak gdy je oglądałem byłem już za stary, a sztuka filmowa bardziej posunięta do przodu.
Niemniej jednak należy oddać honor dawnemu królowi.
9) Trzej Muszkieterowie oraz Czterej Muszkieterowie:
Mówię o klasycznej adaptacji Richarda Lestera pochodzącej z roku 1973 oraz jej kontynuacji z 1974, będącej chyba najlepszą ekranizacją utworu Dumasa. Fabuły Trzech Muszkieterów chyba nikomu nie trzeba streszczać: młodzik z prowincji, królowa, spiski i tragiczna miłość.
Film nakręcony jest z dużą jak na owe czasy dbałością o szczegóły historyczne, w gwiazdorskiej obsadzie, a jednocześnie dowcipny i pełen brawurowych scen walki, pojedynków i podobnych wydarzeń.
Oraz nie tak obciachowy, jak późniejsze produkcje.
8) Pamięć absolutna:
Pochodząca z 1990 roku, luźna adaptacja opowiadania Przypomnimy to panu hurtowo* Philipa K. Dicka. Ludzkość kolonizowała Marsa, jednak osadnicy są źle traktowani i wyzyskiwani. Tymczasem żyjący na Ziemii budowlaniec gnębiony jest poczuciem, że coś z jego przeszłością jest nie tak… Wkrótce okazuje się, że faktycznie jest on agentem specjalnym, którego wspomnienia zostały sztucznie wymazane.
Film dziś razi przestarzałymi efektami specjalnymi, jednak nadal posiada atmosferę i intrygującą, niepokojącą fabułę.
Pamięć Absolutna otrzymała w 2012 roku kontynuację, jednak była ona nadmiernie efekciarska, ugrzeczniona i niestety, dość kiczowata w tym złym znaczeniu. Lepiej więc pozostać przy wersji z 1990 roku.
*Po sukcesie filmu powstała też jego nowelizacja autorstwa Piersaa Antonego zatytułowana Total Recal.
7) Blade Runner:
Kolejny film luźno oparty o twórczość Philipa K. Dicka i powieść Czy Androidy śnią o elektrycznych owcach. Jednocześnie tytuł kultowy, klasyk cyberpunku, klasyk kina noir, klasyk science fiction, produkcja wyznaczająca nowe standardy w warstwie wizualnej filmów oraz stawiający ważne pytania o ludzką tożsamość.
Jak widać są na tej liście filmy, które cenię wyżej.
Mi osobiście w Łowcy Androidów przeszkadza nieco nadmiernie statyczne tempo. Niemniej jednak jest to film, który powinien być znany zarówno każdemu miłośnikowi science fiction, jak i kina w ogóle.
Honorowa wzmianka: Matrix
Opowieść o ludziach uwięzionych w wirtualnej rzeczywistości, wiedzionych przez mistycznych przywódców i ich walce z maszynami przypadła mi znacznie bardziej do gustu, niż Łowca Androidów, Gwiezdne Wojny czy wiele innych produkcji z tej listy. Matrix bardzo szybko po wejściu na ekrany zyskał status produkcji kultowej, oraz wyznaczającej nowe trendy w stylistyce wizualnej.
I równie szybko je stracił.
Nie da się ukryć, że (podówczas jeszcze) bracia Wachowscy nie do końca rozumieli, co spowodowało sukces ich produkcji. Tak więc kolejne kontynuacje, które nie były niczym więcej, jak wizualną papką powodowały tylko zniechęcenie widzów, mordując legendę produkcji.
Dlatego też Matrix umieściłem poza stawką. Niemniej jednak trudno o nim nie wspominać.
6) Gwiezdne wojny:
Gwiezdnej sagi George Lucasa (lub, jak chcą złośliwi: jego speców od montażu) nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Mówimy tu oczywiście o oryginalnej trylogii z lat 80-tych, która rozpoczęła ten, trwający po dziś dzień fenomen kulturowy. Czyli o Nowej Nadziei, Imperium Kontratakuje oraz Powrocie Yedi.
Jak wiadomo seria ta posiada licznych, gorących wielbicieli oraz fanatyków. Osobiście nie należę do tego grona, a w chwili, gdy go oglądałem nie wywarł na mnie specjalnego wrażenia. Zdecydowanie bardziej działały na mnie mroczne wizje z Terminatora czy Alien, niż dość familijna i co by tu kryć dość grzeczna atmosfera Star Wars.
Niemniej jednak jest to produkcja przełomowa dla całej kinematografii, która wyznaczyła nowe standardy w efektach specjalnych i wielu innych rzeczach. Wypada więc po prostu ją znać.
Honorowa wzmianka: Dzień Niepodległości
Co tu kryć… Niezbyt mądry blockbuster o inwazji obcych, wysadzaniu miast i o tym, jak Amerykanie na początku dostają lanie, ale zbierają się w siebie i ratują świat przed najeźdźcami.
Nie jest to film, który zmieni Wasze życia, ale przyjemny odmóżdżacz, który owszem, obraża inteligencję widza, ale przynajmniej nie pluje mu w twarz…
Nie zmienia to faktu, że jest to klasyk wybuchów i demolki.
No i biją się ładnie.
5) Ucieczka z Nowego Yorku:
W skutek niepowstrzymanego wzrostu przestępczości władzom Stanów Zjednoczonych bardziej opłacało się odgrodzić część Nowego Yorku (a dokładniej wyspę Manhatan) od świata, niż próbować przywracać porządek. W efekcie powstała odcięta od świata enklawa zbrodni, na którą zsyłani są ludzie z najcięższymi wyrokami. Niestety pewnego dnia nad wyspą rozbija się samolot z prezydentem USA na pokładzie. Na wyspę zostaje wysłany skazaniec i były komandos z poleceniem uwolnienia głowy państwa…
W skrócie: film akcji, nieco już zapomniany, ale nadal interesujący z uwagi na swoją wizję i dystopijny, ponury charakter.
Pod wieloma względami klasyk miejskiego kina akcji.
4) Ghostbusters:
Grupa wyrzuconych z uczelni naukowców-hohsztaplerów zajmujących się badaniem zjawisk paranormalnych postanawia założyć firmę zajmującą się zwalczaniem duchów. Popyt na ich usługi nagle rośnie, a upiorów zdaje się przybywać… Jak później się okazuje za cała sprawą stoi mroczna potęga…
Pogromcy duchów z jednej strony są filmem nieco przestarzałym, bowiem efekty specjalne trącą dziś nieco myszą (aczkolwiek, z racji na ich dość kreskówkowy charakter można na to przymknąć oczy), z drugiej natomiast nadal jarym. Stanowią świetną komedię, łączącą w sobie wątki humorystyczne z science fiction i urban fantasy.
3) Braveheart:
Wykorzystując bezkrólewie, nad XIII wieczną Szkocją władzę przejmują Anglicy. Ich rządy są jednak brutalne, w efekcie czego szybko dochodzi do wybuchu powstania. Na jego czele staje William Walace…
Kiedy pierwszy raz oglądałem Waleczne Serce film ten zaskoczył mnie brutalnością, naturalizmem i realizmem w oddaniu warunków średniowiecznych walk. W szczególności, że, jak większość widzów, byłem przyzwyczajony do wcześniejszych produkcji, czerpiących mocno ze stylistyki płaszcza i szpady, gdzie starcia były raczej wyidealizowane i mimo, że śmiertelne, to bezkrwawe.
Dziś, w kontekście współczesnych produkcji stylistyka ta nie jest niczym nowym. Nadal jednak produkcja imponuje rozmachem i stanowi niedościgniony wzór kina historycznego.
2) Terminator 1 i 2:
Po całej serii niezbyt satysfakcjonujących kontynuacji trudno dziś uwierzyć, że Terminatora w ogóle warto oglądać.
Niemniej jednak zarówno oryginalna produkcja, jak i jej następca (powielający wiele wcześniejszych wątków, lecz jednocześnie odtwarzających je na nowo i opowiadający lepiej) to mroczne, fatalistyczne i twarde kino science fiction, które wyznaczyło nowe standardy zarówno w efektach specjalnych jak i dla filmów akcji.
Co więcej owe standardy pod wieloma względami nadal pozostają niedościgłe.
Honorowa wzmianka: Mortal Kombat
Tak naprawdę niezbyt wartościowe mordobicie będące ekranizacją gry komputerowej, w którym obecnie najlepszą rzeczą jest chyba ścieżka muzyczna.
Z drugiej strony jest to porządny film karate, który nadal można obejrzeć przy piwku.
Niemniej jednak głównym powodem, dla którego go tutaj umieściłem jest fakt, że po prostu mam wobec niego sentyment.
Nie tam mocny jednak, żeby umieszczać go na pełnej top liście.
1) Alien i Aliens:
Jeśli mówimy o filmach zabitych przez kontynuacje, to nie można wspomnieć o dwóch, niesamowitych horrorach kosmicznych: Obcym i Obcym 2. Opowiadają one historię załogi skażonego przez obce formy życia statku oraz próby rozprawy z obcymi podjętą przez ziemian.
Film robił wrażenie wizją, klaustrofobicznym obrazem oraz zestawieniem zwykłych ludzi z nowoczesnymi technologiami oraz zagrożeniami kosmosu.
Warta obejrzenia (choć niekoniecznie postawienia w top 10) jest też trzecia część, w swoich czasach dość niestety już mocno krytykowana. Część czwarta i późniejsze natomiast coraz bardziej odchodzą od wizji pierwowzoru i wkładają coraz więcej głupot oraz nieścisłości do uniwersum.
No i wyszedł kanon popkultury, trwający do dziś (np. sequele Aliena i Terminatora).
Zgodzę się z przedmówcą, po części, bo mój kanon osobisty zawiera również Obcego numer jeden. W zasadzie ten plakat z miniaturki mnie przyciągnął. Niemalże gwałciłem kasetę z tym filmem, tak samo działo się z Draculą Brama Stokera (Coppoli).
Ach, ten Matrix!
Dziękuję Piotrze, że wyjaśniłeś mi, co było nie tak z Matrixem 2 i 3. Faktycznie, to była kaszana. Do pierwszego również mam sentyment.