Dawno, dawno temu, bo w latach 80-tych grupa twórców gier fabularnych uznała rok 2020 za tak odległy, iż osadzili w nim akcję jednej ze swoich gier: Cyberpunka 2020. Zasiadając przy stole przenosiliśmy w realia świata opanowanego przez wszechmocne korporacje, gdzie każdy miał swoją cenę, ludzie chodzili nafaszerowani cyberwszepami jak terminatorzy, społeczeństwo rozwarstwiło się i gdy jedni mieszkali w rajskich dzielnicach, inni żyli w slumsach. Bezprawie było normą, a policja chroniła tylko tych, którzy mieli pieniądze…
Minęło wiele lat i tym sposobem dziś mamy już rok 2020.
Zajmiemy się tym, co się sprawdziło, a co jednak poszło nie tak…
Społeczeństwo:
Zacytuje kilka słów otwierających podręcznik:
Kilkanaście lat temu napisałem przy jakiejś okazji, że cyberpunk się skończył i w zasadzie nie ma szans, by jego wizje się zrealizowały. Dziś widać, że zabrakło mi wówczas przenikliwości i dalekosiężności myślenia. Wizja jednak ziściła się w sposób bardzo przewrotny.
Wyżej zacytowane słowa miały stanowić motto cyberpunków, subkultury z jednej strony buntującej się przeciwko zastanemu światu, a z drugiej będącej jej elementem. Odrzucającej zorganizowane życie i duchowość oraz stawiających na połączenie z maszyną.
Dziś (gdyby nie to, że słowa te są zbyt wyszukane i przeintelektualizowane) faktycznie mogłyby stanowić motto setek tysięcy ludzi.
Autorzy pomylili się tylko w jednej kwestii. Grupa ta nie stanowi undergoundu, outsiderów i buntowników. Stanowi mainstream. Albo przynajmniej coś znajdującego się bardzo blisko mainstreamu, lecz mainstream stara się tego nie zauważać.
Jest to motto madek i dziwek atencyjnych, pozerów fotografujących się pod cudzymi domami, by lepiej wypaść na Facebooku oraz frustratów z osiedliwych serwisów internetowych. Ogólnie rzecz biorąc ludzi, którzy po prostu nie są fajni.
Ludzie:
Ta, jasne…
Kiedy miałeś trzy lata rodzice przynieśli do domu stary laptop i twoje życie uległo zmianie. Przez pięć klas opanowałeś wszystkie umiejętności, jakie mogły dać ci lekcje informatyki: wbiłeś 90 poziom w Tibii i 70 w Margonem. Kiedy byłeś trzynastolatkiem przerzuciłeś się na Maple Story.
Dzięki temu nic nie może cię już zatrzymać. Jako troll paladyn nekromanta jesteś władcą sieci. Z łatwością bijesz moby i farmisz ekspa. Czasem też bierzesz udział w rajdach. Sześćset wystrzał fireballem i trzy tysiące ciosów mieczem, a każdy boss pada.
Matce przeszkadza, że grasz całe dnie, zamiast chodzić do szkoły, albo pracować. Raz nawet odłączyła Ci prąd w piwnicy, ale wyjebałeś starej kurwie krzesłem, więc teraz masz święty spokój.
A teraz na serio:
Ogólnie Cyberpunk 2020 okazuje się być BARDZO wizjonerski:
Jak pisałem: omawiany przedstawia w wielu wypadkach wręcz zadziwiająco trafną wizję ludzi wczesnego XXI wieku. Tak trafną, że aż ciekawe jest, skąd autorzy ją wzięli. Zapewne na przełomie lat 80-tych i 90-tych, gdy pisali, pewne procesy były już dostrzegalne.
Oczywiście kilka rzeczy im umknęło.
Czasem rzeczywistość ich przerosła.
A niekiedy za bardzo zagalopowali się z fantazją.
Nie mamy więc możliwości przenoszenia się umysłem do świata wirtualnego, latających samochodów czy też powszechnie dostępnych cyberwszczepów.
Z drugiej strony to ZSRR, a nie USA się rozpadło, przestępczość jest znacznie niższa, niż przewidywali, sieć oferuje dużo ciekawsze możliwości, a telefony komórkowe działają nie tylko w centrach dużych miast.
Jednak nadal niektóre elementy ich wizji się spełniły. Przewrotnie, bo przewrotnie i tylko niektóre. Jednak jest to więcej, niż większość pisarzy science fiction może o sobie powiedzieć.
Ich wizja nie zdołała objąć jednego elementu. Opisywani przez nich ludzie mieli być idolami i bogami XXI wieku.
Są natomiast jego menelami.
Sieć:
Rozwój komputerów i elektroniki, a przede wszystkim telefonów komórkowych przerósł oczekiwania i wyobrażenia każdego chyba pisarza science-fiction i twórcy Cyberpunka 2020 nie są tu wyjątkami.
Z ich punktu widzenia przedstawiona przez nich sieć jest wszechogarniająca. Można korzystać z niej wszędzie: nawet w ulicznych budkach, płatnych na minuty, które porównać można do budek telefonicznych…
Przy czym zapewne większa część czytelników nigdy nie widziała na własne oczy budki telefonicznej.
Ja sam pamiętam je tylko mgliście.
Za domowy dostęp do sieci trzeba płacić jakieś chore pieniądze, a co gorsza połączenia międzymiastowe (!!!) są dodatkowo płatne (!!!).
W zasadzie nie ma już gazet ani normalnych listów. Poczta i prasa funkcjonują w całości w sieci telewizji kablowej (!!!), a ich czytelnicy zamawiają je, a następnie drukują za pomocą faksów (!!!).
Telefonia komórkowa działa tylko w centralnych dzielnicach miast powyżej 100.000 mieszkańców.
W powszechnym użyciu są nadal magnetowidy.
Jednym słowem: koszmar.
I jej zawartość:
Twórcy systemu dużo miejsca przeznaczyli na opis sieci i jej udogodnień. Opis ten jest bardzo ciekawy z punktu widzenia historii kultury i historii krain wyobrażonych. Wizjonerstwo miesza się w nim z anachronizmem bardziej, niż na owych, słynnych, XIX wiecznych obrazkach z serii „World of Tommorow„.
Efekt jest nawet silniejszy, bo o ile wynalazki z World of Tommorow są najczęściej zwyczajnie durnowate, tak większość opisywanych w rozdziale Sieć technologii faktycznie w tej czy innej postaci istniało.
I w większości albo wyszły one z użycia, albo zostały zdegradowane do dodatkowych funkcjonalności innych technologii.
Tak więc system opisuje BBS-y (wynalazek, na który bardzo niewielu z żyjących się załapało), strony domowe, listy dyskusyjne, chatroomy, korespondencję mailową czy wideokonferencje, przy czym w wersjach wyposażonych w barokowe wręcz interfejsy graficzne. Co więcej robi to w taki sposób, że dla nieuzbrojonego oka wydawać by się mogły technologią jutra.
I w chwili, gdy to pisano faktycznie nią były.
Większość z nich wyszła jednak z użycia w epoce Internetu Łupanego.
Dziwne uczucie.
Nawigacja w komórkach, serwisy społecznościowe, streaming filmów, gry w chmurze, sklepy internetowe z natychmiastową dostawą…
Takich rzeczy nikt nie potrafił wtedy przewidzieć.
Technika: mieliśmy mieć latające samochody…

Latające samochody (czy raczej: drony transportu osobistego) moglibyśmy mieć już od lat. Jedyny problem to zasilanie.
Twórcy Cyberpunka 2020 przedstawili pewną ilość futurystycznych technologii. Trzy najbardziej widowiskowe z nich to: w pełni immersywna rzeczywistość wirtualna, pakowana prosto do mózgu, cyberwszczepy i latające samochody (zasilane nawiasem mówiąc innymi paliwami, niż benzyna). Żadnej z nich obecnie nie mamy.
Cyberwszczepów najpewniej nie będziemy mieć nigdy. Owszem, już dziś istnieją protezy kończyn, które pozwalają na wydajniejsze działanie, niż może robić to zdrowy człowiek. Można dzięki nim wyżej skakać, dalej biegać i tak dalej i tak dalej… Niestety wiąże się z nimi wiele problemów. Część z nich, jak otarcia, odleżyny czy ryzyko infekcji w miejscach, gdzie stykają się z ciałem da się pewnie jakoś obejść. Inne, jak poamputacyjne problemy z krążeniem, zatory czy bóle fantomowe raczej nie. Tak więc korzystające z nich osoby do końca życia będą wymagać leków i fachowej opieki. Dawane przez nie korzyści nigdy nie będą natomiast usprawnieniami.
Będą nagrodą pocieszenia.
W pełni immersywna rzeczywistość wirtualna, w której hakerzy zmieniają swoje myśli w kod i palą nimi mózgi innych hakerów, też jest technologią raczej z kreskówki, niż ze świata realnych możliwości. I co więcej: ponownie raczej nigdy jej nie będziemy mieć.
Aczkolwiek wszyscy chcieliby jakoś ten stan rzeczy zmienić. Możliwość pchania danych prosto do mózgu i tłumaczenia myśli na polecenia maszynowe znalazłyby swoich amatorów. Gdyby jeszcze wyposażyć maszyny w coś na kształt układu nerwowego dałaby się doskonale wykorzystać do sterowania tymiż maszynami. Miałaby też całą masę zastosowań rozrywkowo-pornograficznych.
Jeśli jednak okazało by się, że faktycznie można za jej pomocą palić ludziom mózgi, to… No cóż… Nie upowszechniła by się nigdzie za wyjątkiem krajów trzeciego świata i piwnic najbardziej hardkorowych gammerów.
Po prostu wtedy w sprzęcie zostałyby zainstalowane jakieś bezpieczniki, które, w wypadku zagrożenia, odcięłyby pacjenta od sieci i łagodnie go wybudziły.
Jeśli chodzi o latające samochody, to moglibyśmy je mieć już od kilku lat. Wbrew pozorom latający samochód jest środkiem komunikacji wiele bezpieczniejszym i lepszym od zwykłego samochodu, choćby z tej przyczyny, że w powietrzu jest mniej przeszkód pieszych i wymaga mniej infrastruktury naziemnej (wystarczą mu parkingi, nie potrzebuje jezdni).
Problemem są jednak baterie.
Urządzenie, które może latać 15 minut ma bardzo limitowane zastosowania.
Mamy ofiaromaty:
Cyberpunk, jako konwencja zakładał całkowity upadek duchowości, zatratę z jednej strony w konsumpcji, z drugiej, całkiem fizyczne upodobnienie się ludzi do maszyn. Ci z jednej strony, metaforycznie stawali się trybikami w wielkich instytucjach. Z drugiej, całkiem dosłownie, wszczepiali sobie metal…
Religie mały upaść, przetrwać miały jedynie skupione na pozorach sekty.
Z perspektywy epoki, w której najbrutalniejszą formą przemocy są wojny bądź co bądź religijne widać, że wizja ta była nadmiernie optymistyczna.
Cyberpunk uległ bardzo powszechnej iluzji, że, jeśli dasz idiotom komputery i Internet, to zmądrzeją. Nawet, jeśli będzie to zła, przewrotna odmiana mądrości. Niestety, w rzeczywistości jedynym rezultatem, jaki można w ten sposób otrzymać to Internet pełen idiotów.
Mimo, że technologia pod niektórymi względami wyprzedziła oczekiwania twórców Cyberpunka, to ludzie się nie zmienili, ani na lepsze, ani na gorsze. Nie wykorzystują jej po to, by stać się bogami cyberświata. Używają jej po to, by wymieniać córki na krowy.
To nie tak, że twórcy Cyberpunka się mylili:
Pomijając technologie z gatunku bajkowych, jak wszczepy czy broń laserowa (pod tym względem zawsze bardziej podobał mi się Shadowrun, gdzie, mimo obecności magii prezentowano wizję dużo bardziej prawdopodobnej przyszłości) Cyberpunk zaprezentował bardzo wiele trafnych technologii, które, z perspektywy czasu, w jakim tworzyli jego twórcy faktycznie stały się technologiami przyszłości.
Mówię tu o takich wynalazkach, jak ceglaste telefony komórkowe, grube na cal ekrany LCD czy programowalne kalkulatory czy kieszonkowe odtwarzacze muzyki zasilane wymienialnymi kartami pamięci flash (tutaj nazywane „chipami”).
Nie przewidział natomiast jak bardzo technika pójdzie do przodu. I że w roku 2020 będą one przestarzałe od 10-20 lat…
Korporacje:
Tak więc: tak, korporacje odgrywają bardzo ważną rolę na świecie, w niektórych przypadkach porównywalną, co państwa. Przykładowo w Polsce prawie nie ma już małych sklepów spożywczych, handel w tej branży zdominowany jest przez sieciówki. Niemniej jednak państwa, miast upaść, tylko wzmocniły swoją pozycję. O ile więc korpo są w stanie narzucać swoją politykę krajom III świata, tak obecnie już nawet dla krajów post-sowieckich są za słabe. Miasta pokroju Warszawy operują podobnymi sumami, jak wielkie firmy.
Tak więc masowe rządy biznesowych mafii raczej nam nie grożą.
Natomiast powoli zbliżamy się do innej dystopii. Do huxleyowskiej wizji osiągnięcia absolutnej kontroli nad społeczeństwem dzięki jego zagłaskaniu.
Firmy w rodzaju Google czy Facebooka ingerują coraz bardziej w nasze życie i prywatność, śledząc nas na każdym kroku nie dlatego, że chcą naszej krzywdy. Robią to dlatego, bo chcą się z nami zaprzyjaźnić.
Jak obleśny stalker z małolatą.
Technofobia i zjawiska podobne:
Co ciekawe: o ile nasz świat stał się miejscem całkowicie zależnym od technologii, tak w ostatnich latach nasilają się ruchy anty-naukowe i anty-technologiczne, jak ruchy nierzadko w groteskowej postaci, jak ruch zwolenników płaskiej Ziemi (aczkolwiek można to potraktować jako jakiś sekciarski, uliczny gang). Co ciekawe głupoty szerzą się głównie w oparciu o zdobycz bardzo technologiczną czyli Internet.
Jest to obrót sytuacji, jakiego nikt nie przewidywał.
Przyszłość miała być tak racjonalna i naukowa, że miała zatracić zwykłego człowieka i zmienić się w piekło.
Zamiast tego obrodziło idiotami.
Przypadkiem (?): https://www.dicebreaker.com/categories/roleplaying-game/feature/cyberpunk-2020-predictions
Bez związku. Czytałem podręcznik do CP już w styczniu zeszłego roku, żeby być gotowy na ten moment.
Ale dzięki za link.
Już nie mogę się doczekać premiery cyberpunka… 🙂
Bardzo dobry tekst Panie Autorze.
„Firmy w rodzaju Google czy Facebooka ingerują coraz bardziej w nasze życie i prywatność, śledząc nas na każdym kroku nie dlatego, że chcą naszej krzywdy. Robią to dlatego, bo chcą się z nami zaprzyjaźnić.
Jak obleśny stalker z małolatą.”..
A niektórzy (większość?) nadal widzą babcię z czerwonego kapturka i przez myśl im nie przemknie zastanowić się dlaczego „babcia” ma takie wielkie oczy…
Po co oczekiwać od ludzi samodzielnego myślenia. I po co zakładać że skoro są obdarzeni intelektem to będą z niego korzystać. Ludzie nie są najmądrzejszym gatunkiem. Najwyżej najbardziej zarozumiałym i równie zaślepionym.