Dziś miał iść inny tekst. Jednak Złapało mnie jakieś zapalanie stawów i nie mogę pisać, bo boli mnie ręka. Tak więc będzie coś, czemu wystarczy napisać nagłówek.
W grudniu przeczytałem trzy książki. Przeszkadzały mi święte (a czwarta książka była strasznie gruba).
W pancerzu przez wieki:
Ocena: 6/10
Zbiór artykułów o różnych zagadnieniach związanych z bronią defensywną. O ile poprzedni, zatytułowany „Mieczem i szczytem” wywarł na mnie mieszane uczucia, ale udało mi się znaleźć w nim kilka ciekawostek, tak ten raczej rozminął się z moimi gustami i zainteresowaniami, aczkolwiek trafiło się kilka takich, które przeczytałem chętnie (lecz niewiele z nich wyniosłem). Do tej ostatniej kategorii należał choćby przekrojowy artykuł o rozwoju pancerzy czołgów, czy, chyba najciekawszy, traktujący o uzbrojeniu statków w okresie Wojny Trzynastoletniej.
Ale tak ogólnie, czy warto to kupować albo przynajmniej czytać?
Chyba tylko jeśli ma się magisterkę do napisania.
Opowieść o duchach:
Ocena: 10/10
Harry Dresden ma za zadanie rozwiązać zagadkę pewnego morderstwa, które wywróciło do góry nogami nadprzyrodzony świat Chicago. Na szalach leży los całego miasta. Jednocześnie Harry odcięty jest od większości swych zwykłych zasobów…
Jest to chyba najlepszy jak do tej pory odcinek cyklu. Posiada bardzo mocne, a jednocześnie logiczne zwroty akcji, które, w chwili, gdy je poznajemy okazują się niemal olśnieniem. Jednocześnie tłumaczy, dlaczego Butcher na przestrzeni kilku ostatnich tomów wprowadzał niektóre postacie oraz wyznaczał im konkretne role.
Bardzo satysfakcjonująca, wciągająca i dająca rozrywkę lektura.
Upadek Gondolinu:
Ocena: 7/10
W zasadzie nie jest to książka do czytania… To bardziej studium zmian, jakie zaszły w pewnym elemencie tolkienowskiego legendarium, jakim jest mit upadku Gondolinu. Przyjdzie nam tutaj przeczytać kilka wersji tej opowieści, poczynając od najwcześniejszej i kończąc na najpóźniejszej.
Jeśli ktoś nie jest fanatykiem Tolkiena, to nie jest to książka, która powinna go interesować.
Dla mnie kilka rzeczy było ciekawych. W szczególności zainteresowała mnie pierwsza wersja historii, chyba najbardziej bajkowa ze wszystkich, gdzie elfy były przedstawiane niemalże jak krasnoludki, występowało wiele, dziwacznych stworzeń, a całość brzmiała bardziej jak twórczość Lorda Dunsandyego niż Władca Pierścieni czy nawet Hobbit.