…i to jest smutne. Bo to w sumie tylko zwykła bajka z heheszkami i kloacznym humorem. Niemniej jednak gdzie nie spojrzysz mamy do czynienia z nadinterpretacjami oraz brakiem podstawowej spostrzegawczości.
Dziś zajmiemy się więc takimi problemami, jak: czy Morty jest głupi? Czy Rick jest postacią pozytywną? Albo czy Jerremu zmieniono charakter w trakcie serii? Oraz kilkoma innymi.
Bezpośrednią inspiracją dla tekstu był ten filmik:
Ogólnie nie warto go oglądać. Autor na początku wydawał się mieć ciekawe spostrzeżenia, jednak po dwóch minutach zaczął chrzanić, a po czterech okazało się, że dopiero się rozkręcał… I że nie tylko ma własną wizję tego, co telewizja powinna pokazywać i jak pokazywać, ale reż rozmija się z tą serią tak samo, jak ci, którzy myślą, że Morty jest głupi…
Zajmijmy się jednak tematem.
Czy Morty jest głupi?
Zacznijmy od podstawowego, najczęściej powielanego błędu, czyli założenia, że skoro Rick jest geniuszem, to Morty musi być idiotą.
Wiemy z pierwszej serii, że fale mózgowe obydwu bohaterów skrajnie się różnią, w efekcie czego pole Mortyego uniemożliwia namierzenie Ricka. Rick stwierdza, że wynika to z tego, że on jest skrajnie mądry, a Morty jest skrajnie głupi. Faktycznie jednak nic w serii nie potwierdza przekonania Ricka, różnią się raczej sposoby myślenia i wzorce działania obydwu postaci.
Morty jest nastolatkiem i to dość zwyczajnym. Kieruje się celami typowego, nastoletniego chłopca i normami moralnymi, które dla każdego, wychowanego w cywilizacji zachodu powinny być oczywiste (Rick natomiast zlewa te sprawy). Wielokrotnie dowiódł też, że jest zdolny do dokonywania złożonych obserwacji i przenikliwych sądów (odcinki Rixty Minutes, Rickshaw Redemption, Vindicators) oraz tworzenia i wdrażania w życie skomplikowanych planów, gdy próbuje bronić swoich wartości (Mortynight Run) lub też, gdy chce osiągnąć coś, co jest dla niego cenne (Edge of Tommorow).
Morty nie potrafi działać wbrew swojemu systemowi wartości (Rickshaw Redemption), mimo że jego dobre chęci niejednokrotnie doprowadziły do nieszczęścia i gorszych rezultatów, niż zaniechanie (Mortynight Run, Look, Who Purges Now, Morty Mindblowers).
Niemniej jednak należy zauważyć, że Mortiemu nie brakuje inteligencji, tylko doświadczenia, obycia i przewagi informacyjnej. Czasami też ma po prostu pecha. Jego dobre intencje zostają niejednokrotnie wykorzystane przez rozmaitych, krwiożerczych obcych, bowiem ma za mało doświadczenia, by orzec, że współczucie, poczucie sprawiedliwości i inne strategie społeczne, które sprawdzają się na amerykańskim przedmieściu, nie muszą być skuteczne wobec obcych w innym wszechświecie, gdzie panują inne postawy etyczne.
Brakuje mu też doświadczenia w kontaktach z obcymi, przez co nie może orzec, jak ci się zachowają, ani też jaka może być potencjalnie gama ich zachowań. Ale kto (oprócz Ricka) takie posiada?
Wreszcie współpracuje z facetem, który owszem, posiada doświadczenie i wiedzę, ale nie dość, że jest socjopatą, to dodatkowo ma problemy komunikacyjne. I nie informuje przed faktem o zagrożeniach, tylko po fakcie wymaga, by domyślić się wszystkiego z wyprzedzeniem.
Zauważcie: Rick nie informuje Mortyego przed czasem o tym, co zamierzają oraz kogo mogą spotkać. Odwrotnie: kiedy już obaj bohaterowie znajdą się pod ostrzałem zaczyna wymagać, by Morty domyślił się wszystkiego sam, na bazie bardzo nielicznych danych.
To nie tak powinno działać.
Co więcej: Rick popełnia przynajmniej tyle samo i równie tragicznych błędów, jak Morty (Rick Potion no. 9).
Czy Rick jest fajny?
Gość, który stworzył co najmniej jeden niewolniczy świat, unicestwił kilka innych, pije, klnie, poniża każdego, z kim się spotyka, prowadzi pod wpływem i przemyca meganasiona w d(…)ie.
Tak, jasne.
Prawie tak, jak Hitler.
Rick jest antybohaterem. „Pierwszoplanową postacią, nie mającą cech bohatera (takich, jak idealizm, odwaga i moralność), albo mającą je w niewielkim stopniu”. Jako taki „może mieć cechy negatywne, będące zaprzeczeniem cech heroicznych, bądź być tych ostatnich pozbawiony lub posiadać je w ograniczonych stopniu (może być fajtłapą, tchórzem, nieudacznikiem, leniem)”. Będą takowym Rick „dokonuje czasem czynów heroicznych, jednak sposób, w jaki to robi bądź jego intencje niekoniecznie są heroiczne”.
W sumie to Morty także jest antybohaterem.
Podobnie jak Summet, Beth i Jerry.
Czy Rick jest portretowany jako postać pozytywna?
Serial jest co do tego jednoznaczny. Dowiadujemy się z niego, że:
-
jest gorszy, niż sam Diabeł (Something Ricked This Way Comes)
-
należy do jednych z najbardziej złych, możliwych wersji siebie i jest tylko odrobinę lepszy, niż Evil Rick (Close Rick-counters of the Rick Kind).
-
„jest jak szalony bóg, albo demon, a nie żaden bohater” (The Rickshank Rickdemption).
-
nawet, jeśli robi coś dobrego, to zachowuje się jak ostatni dupek (The Vindicators).
Co jasno określa jego ocenę etyczną.
Rick jest funkcjonalnie psychopatą. Dyskusyjne (czy też raczej zasłonięte na razie przed widzem) jest to, czy on się już taki urodził, ukształtowało go dzieciństwo, czy też uległ deprawacji w późniejszym wieku.
W zasadzie to taki wybór głównego bohatera można tłumaczyć na kilka sposobów. Zacytuję kolegę, który jest wykładowcą akademickim: My naprawdę mamy poczucie wyższości. Każdy ma chwilę, kiedy uświadamia sobie, że nie jest zbyt dobrym człowiekiem (zwykle zgodnie z prawdą) i wtedy pojawia się „ale!” z tyłu głowy. „Ale mam wysokie IQ”. Kiedy sobie uświadomisz, że tak myślisz, to fatalnie, bo to tylko potwierdza, że nie jesteś dobrym człowiekiem. Co więc robić? Ironizować i hipsterzyć, żartować sobie z tego, w ten sposób niby udowadniając, że jesteś ponad to.
Ja zwracam uwagę na coś innego: większość zła, jakie Rick dokonuje nie dotyka go bezpośrednio, a konsekwencje muszą ponieść inni ludzie. Robi straszne rzeczy, bo tak dla niego jest wygodnie, następnie wraca do domu, siada na kanapie i zaczyna oglądać międzywymiarową kablówkę. Wszystkie zbrodnie, jakich dokonał są na innych planetach i w innych wszechświatach. Tak długo, jak długo się o tym nie myśli, to prawie tak, jakby się to nie wydarzyło.
Pod tym względem jest jak każdy z nas, uprzywilejowanych mieszkańców Półkuli Północnej. Nas, szczęśliwych kilku, którzy przez sam fakt posiadania pieniędzy w portfelu lub banku należą do ośmiu procent najbogatszych osób świata. Tych, którzy pojechali do sklepu swym kopcącym samochodem (mimo że jego wyziewy zabijają planetę), gdzie zapakowali do foliowej siatki (przez którą zdychają żółwie) awokado i banany, uprawiane na plantacjach przez niewolników i półniewolników (wspierając tym samym reżim totalitarny utrzymujący ich w biedzie). A potem usiedli na kanapie przed telewizorem nie myśląc o tym. Bo tak jest wygodniej.
Wymówka jest taka sama: i u nas i u Ricka nasz osobisty sprzeciw nic by nie zmienił. My żyjemy w amoralnym systemie, który akceptujemy i wręcz pracujemy na rzecz jego wzmocnienia. Rick stworzył własny.
Nie zmienia to faktu, że gdyby dano nam trochę władzy sami zbudowalibyśmy wokół siebie amoralne systemy.
Nasz gatunek jest bardzo dobry w budowaniu sobie osobistych piekieł.
Czy Rick daje zły przykład?
To jest ważne pytanie, które pojawiło się w filmiku. Rick jest nihilistą, draniem i kawałem padalca, który lubi obrażać innych. Pytanie brzmi, czy seria promuje te postawy?
Faktycznie, w paru miejscach „Rick and Morty” pokazali, że nihilizm może być skuteczny celuje w tym zwłaszcza odcinek „Rixty Minutes” i kwestia: „Nic w życiu nie ma celu. Nikt nie ma swojego miejsca. Wszyscy umrą. Choć, pooglądać telewizję”. I faktycznie słowa te można traktować jako pochwałę nihilizmu.
Zwłaszcza, jeśli serię znamy tylko z filmików na Youtube.
Jeśli jednak faktycznie obejrzymy ten odcinek, to zobaczymy, że morał jest inny. Opowiada on o tym, jak Beth i Jerry omal nie zniszczyli swego małżeństwa oglądając program telewizyjny z innego wymiaru, w którym to ich życia potoczyły się zupełnie inaczej (nie zawarli małżeństwa, Jerry został autorem scenariuszy filmowych i dostał Oskara, Beth kardiologiem, a nie weterynarzem, Morty i Summer natomiast się nie urodzili)…
Morał odcinka jest jednak inny. Nie „życie nic nie znaczy”, ale „nie poświęcajmy zbyt wiele czasu medialnej iluzji, bo to tylko dwuwymiarowy świat zakłamania”. Koniec końców ilu znacie takich, dla których wartości rodzinne, ale ze swoją własną rodziną nie rozmawiają, bo pokłócili się o aborcję, albo innych ofiar medialnego szumu?
Czy, jeśli Rick nazywa cię „głupim” to jesteś głupi?
Bynajmniej. Rick gardzi i poniża każdego, kogo spotka, nie pomijając pod tym względem ani swoich alterego, ani nawet samych siebie (co może być powodem, dla którego nie przystał do Rady Ricków: ich głównym argumentem było „spędzaj czas w towarzystwie jedynych ludzi, których naprawdę lubisz: z samym sobą”, „nasz” Rick natomiast w pierwszej kolejności nienawidzi właśnie samego siebie).
Pod tym względem (gardzenia i poniżania) jest jak zepsuty zegar: dwa razy dziennie pokazuje prawidłową godzinę.
Czasem faktycznie trafia i nazywa głupim kogoś, kto rzeczywiście jest głupi.
Czy Jerry’emu zmieniono charakter?
Uważni widzowie zauważyli, że w serii mamy dwa portrety Jerrego:
-
w kilku pierwszych odcinkach Jerry jest normalnym facetem, który usiłuje ratować rodzinę i walące się małżeństwo
-
w pozostałych jest mendą, która gotowa jest sprzedać syna za kolekcję monet z podobizną R2D2.
Retcon i przepisanie od początku charakteru? Niekoniecznie. Jeszcze uważniejsi widzowie zauważą, że w serii mamy do czynienia z (przynajmniej) dwoma (trzema, jeśli wierzymy w „teorię paragonową”, nieskończenie wieloma, jeśli wierzymy w teorię „jeden odcinek, jeden wszechświat”) Jerrymi. Są to:
-
oryginalny Jerry, który chciał ratować małżeństwo i mu się to udało, kosztem pozostania w świecie Kronenbergów i życia Roberta Neville z „Jestem Legendą”.
-
oraz Jerrego C-137, który jest gnidą i kolaboruje z obcymi okupującymi ziemię.
Należy zauważyć, że, mimo iż bardzo do siebie podobni, to obydwaj są zupełnie innymi ludźmi, tak samo, jak innymi ludźmi jest Rick C-137 i Evil Rick.
Tak więc nie należy dziwić się, że mają inne charaktery. Po prostu Jerry z tej rzeczywistości to Gnida Jerry.
Należy zauważyć, że w tym multiwersum możliwe jest całe spektrum Jerrych, w tym Jerry-geniusze. Niemniej jednak Rick nigdy nie doceni Jerrego (aczkolwiek możliwi są Rickowie doceniający Jerrego, bo czemu nie?), bo nienawiść przyćmiewa mu rozum.
Czy Mr. Meseeks jest człowiekiem typ „Don’t Worry, Be Happy”?
Bo jest zawsze skory do pomocy i ładnie się uśmiecha? Czy zasługuje na miejsce w „Top 10 najbardziej pozytywnych postaci w Rick ad Morty”, gdzie notorycznie trafia?
Podsumujmy co jeszcze o nim wiemy:
-
należy do rasy, która rodzi się do jednego zadania
-
i po jego wykonaniu umiera znikając
-
Meseeks’y nienawidzą życia
-
egzystencja jest dla nich niewyobrażalnym cierpieniem
-
jedyne, czego pragną to umrzeć.
To nie jest pozytywne podejście do życia szczęśliwego optymisty. To zaprogramowana, celem osiągnięcia pragmatycznego efektu i skutecznie skrywana, ciężka depresja, albo (w najlepszym razie) głębokie wypalenie zawodowe.
Tak więc: pan Meseeks nie jest optymistą. Pan Meseeks ukrywa swój ból.
Czy seria powinna prowadzić nas za rączkę?
Faktem jest, że Rick and Morty może przyciągać niektóre typy ludzi np. moralnych nihilistów, albo toksycznych typków lubiących poniżać innych z uwagi na własną, urojoną wyjątkowość. Ludzie tacy mogą odnajdywać Ricka fajnym, a nawet uważać, za swój wzór do naśladowania. Niemniej jednak ponownie: rozmijają się oni z tą bajką.
Rick, co dość oczywiste jest antybohaterem, posiada cechy, których bohater, czy nawet postać pozytywna, nie powinien mieć i jako taki nie ma stanowić celu do naśladowania.
Jego ocena moralna jest jednoznaczna.
Niemniej jednak to nie o w tej bajce chodzi, by pokazywać, na kim mamy się wzorować, ani też kogo mamy się brzydzić, a przynajmniej nie bardziej, niż nie chodzi w niej o kloaczne poczucie humoru.
Zresztą, to bardzo dyskusyjne, czy dzieła sztuki powinny pokazywać nam palcem, o co w nich chodzi, czy też raczej powinny nas skłaniać do dyskusji i namysłu nad sobą, światem i naszym miejscu w nim. Rick and Morty robią to, nawet nie tyle poruszając jakieś, ważne tematy społeczne, co raczej pokazując nam różne postawy i wzorce, każąc zastanowić się nad tym, gdzie jesteśmy, dokąd dążymy, jak nasze życie wyglądałoby, gdybyśmy urodzili się nieco inni, niż faktycznie się urodziliśmy.
„Nas, szczęśliwych kilku, którzy przez sam fakt posiadania pieniędzy w portfelu lub banku należą do ośmiu procent najbogatszych osób świata. Tych, którzy pojechali do sklepu swym kopcącym samochodem (mimo że jego wyziewy zabijają planetę), gdzie zapakowali do foliowej siatki (przez którą zdychają żółwie) awokado i banany, uprawiane na plantacjach przez niewolników i półniewolników (wspierając tym samym reżim totalitarny utrzymujący ich w biedzie). A potem usiedli na kanapie przed telewizorem nie myśląc o tym. Bo tak jest wygodniej.”
Bardzo fajnie i pomysłowo komentuje to fabuła The Good Place swoją drogą, nie wiem czy widziałeś.
Oglądałem dwa odcinki ale…
Rick ma dedekowo wysoką inteligencję, ale niską mądrość. Warto zauważyć, że gdyby nie plot armor to może i zginąłby w pierwszym odcinku. Wydaje się, że jednak przejawia wyuczoną troskę o Mortego…
Tak jeszcze odnośnie oceny moralnej Ricka, jest na youtube taka fanowska piosenka, „i’m fine”.
(o, tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=MjXjmTs8nYg)
Dosyć ciekawa, moim zdaniem zgodna z kanonem opinia o Ricku, z kilkoma mocnymi fragmentami (‚maybe you’re not evil and that’s the way you’re drawn” i moje ulubione ‚your nihilistic theories you present as facts’).
Szczerze mówiąc irytują mnie seriale z amoralnym antyboharerami, za wyjątkiem „Bojack Horseman” gdzie dupkowatość bohatera jest konfrontowana z twardą rzeczywistością. Która nota bene jest sama w sobie amoralna.
Niewątpliwie, żeby zrozumieć działanie Ricka, trzeba odrobinę inteligencji i zdecydowanie koleś wystawiający ten cały opis serialu jej nie posiada, jak większość takich typków, co dużo o niej mówią. Sam Rick na pewno jest antybohaterem, jednak wiemy nie od dziś, że nierzadko wspiera się jakiegoś antybohatera ze względu na jego pozytywne cechy, których nie warto pomijać tylko dlatego, że antybohater ten postępuje amoralnie. Opis ten jest ewidentnie przygotowany przez przeciętniaka o nieprzeciętnym słownictwie i uważającego się w związku z tym za lepszego od innych. Co do Ricka… Tak, to prawda, poniża innych, nawet Morty’ego, mimo że nie bardzo ma za co. Jednak nie ma się co dziwić, bowiem dzięki odcinkom z cytadelą Ricków wiemy, do czego może doprowadzić nieponiżany Morty… Z resztą i nasz Morty co najmniej dwukrotnie wręcz chciał zabić Ricka, a ten straszny, zły Rick co najmniej dwa razy chciał oddać życie za Morty’ego. Rick zapewne był odmiennym, nielubianym przez nikogo dzieckiem, ze względu na swoją inteligencję i odmienność, w związku z czym nauczył się wszystkich poniżać i krytykować, żeby to sobie niejako zrekompensować. Jego mózg rozwinął się tak bardzo, że tak naprawdę zrozumieć go mógł tylko ktoś tak wybitny jak współumysł „Jedność” dlatego też Rick nie umiał wchodzić w bliższe relacje z kimkolwiek innym. Tak naprawdę jednak na pewno kochał swojego wnuka Morty’ego, i na swój chory sposób troszczył się o niego. Nie będę tu wymieniał wad Ricka, bo w tym specjalizuje się ten, kto przedstawił ten opis. Podsumowując Ricka można lubić, a może nawet nie lubić, a przynajmniej rozumieć. Wystarczy odrobina inteligencji i zrozumienia. Niestety to drugie może mieć tylko człowiek traktowany jak śmieć przez społeczeństwo, i wbrew pozorom właśnie nieprzekonany o swojej wyższości, tylko przede wszystkim samotny i nieszczęśliwy. Bowiem tylko on wie, jak to jest być absolutnie nielubianym i nierozumianym przez nikogo (mimo że nie obraża innych tak jak Rick itp, nie o to chodzi).
W tej historii nie ma żadnych jednoznacznych wskazówek ku temu, żeby Rick miał być w przeszłości dręczony czy odrzucony. A to dlatego, że jego postawę można wytłumaczyć też na inne sposoby. Gdyby wyjaśnienie dla niej było jedno, wtedy rzeczywiście mógłbyś rzucać takie jednoznaczne sądy. Ja na ten przykład myślę, że Rick jest po prostu przytłoczony. Po pierwsze podejrzewam, że w przeszłości, podobnie jak większość ludzi, chciał kierować się jakąś moralnością – tak jak na początku serialu usilnie próbował robić to Morty. I tak jak Morty’emu, życie wciąż udowadniało, że jego dobre chęci mogą nie wystarczyć albo nawet gorzej, dolać oliwy do ognia. Myślę, że właśnie po to Rick nie ostrzega Mortyego, co się zaraz wydarzy. Pozwala mu samodzielnie przekonać się, że pozornie uniwersalne prawdy wcale nie są takie uniwersalne. Rick przestał być więc naiwny w byciu etycznym, ale to nie znaczy, że osiągnął balans. Raczej przeszedł na drugą stronę barykady, bo tak jest łatwiej. Poza tym Rick jest w beznadziejnym położeniu. Ma moc niemal boską. Może decydować o losach całych cywilizacji. Pytanie czy w związku z tym ma moralny obowiązek to robić? Może kiedyś nawet próbował? Ale czy człowiek z boską mocą potrafi być bogiem? Szczerze wątpie i zakładam, że Rick sam już w przeszłości przekonał się, że czasem nie powinien ingerować. Podejrzewam też, że on po prostu nie ma często sił by ingerować, bo jest jednak tylko człowiekiem. I podejrzewam, że kiedyś mógł się przez to czuć ze sobą cholernie źle, aż w końcu się znieczulił. To co piszę jednak wcale nie czyni Ricka pozytywnym bohaterem (przy załozeniu, że moja teoria w ogóle jest prawdziwa). Rick według mnie jest upadłym paladynem, błędnym rycerzem, który chciał dobrze, ale to go przerosło więc się obraził na świat. Woli wierzyć, że nic nie ma znaczenia, bo jeśli nic nie ma znaczenia to on, Rick, jest zwolniony z dbania o to. To też pozwala mu bez wyrzutów sumienia zaspokajać żyjący w nim pęd ciągłego rozwoju, za co zawsze ktoś inny musi zapłacić cenę. To jest taka cecha Ricka, którą ma cała nasza cywilizacja. Wyobrażasz sobie, że ludzie nagle przestają tworzyć, zmieniać i badać? Że nagle uznajemy, że to co wiemy i to co utworzyliśmy nam wystarczy? Nie ma takiej opcji, ludzkość nie potrafi się zatrzymać, nawet jeśli niszczy przy tym środowisko czy swoich członków. Tak samo Rick nie potrafi a doskonale zna skutki swoich działań. Jak sobie z tym poradzić na tle emocjonalnym? Ano odebrać wartość istotom, które krzywdzi, proste.
Nie muszę mieć racji, ale jak sam widzisz, Rickiem mogą kierować zupełnie inne pobudki niż ból po doświadczeniu odrzucenia. Choć zgadzam się, że nie ma on wokół siebie nikogo, kto mógłby w pełni zrozumieć jego sytuację. Mało kto wie, jak to jest być tak potężnym. Jak wyżej pisałem, myślę że to przede wszystkim duży stres i poczucie ogromnej odpowiedzialności, którą niekoniecznie chciałoby się posiadać. Moralnie obciążającym może tu być zarówno działanie, jak i pozostawanie biernym.
Okej, jestem ślepy i przegapiłem w twoim komentarzu słowo „zapewne”, więc twój sąd wcale nie był jednoznaczny. Albo po prostu zlał mi się on z twoim jednoznacznym sądem na temat inteligencji autora artykułu, z którym to sądem się nie zgadzam, choćby dlatego, że popieram opinie autora gdzieś tak w 98% tego, co napisał. Oczywiście nie uważam, że ludzie którzy interpretują serial inaczej nie są inteligentni, ale autor też raczej tego naprawdę nie zakładał. Prawdopodonie nawiazywał on tylko do znanej pasty o Ricku i Mortym. Niemniej uważam, że interpretacje z gatunku: „Morty jest głupi”, „Postawa Ricka jest dobra” są po prostu błędne. Wiadomo, inteligentni ludzie też moga się mylić, błąd tej inteligencji nie podważa. Niemniej nadal jest to błąd.