Czy w dawnej Polsce byli niewolnicy?

Temat wyszedł po tym, jak Tokarczuk dostała nobla.

Prawdę mówiąc nie znam twórczości pani Tokarczuk, jej książek nie czytałem. Jednak wokół jej postaci wybuchły liczne kontrowersje. Otóż pisarka ta rzekomo twierdzi, że w danej Polsce społeczeństwo było dość nietolerancyjne, zdarzały się pogromy żydów i istniało niewolnictwo.

O ile pierwsze dwa tematy mnie szczególnie nie interesują, tak o trzecim chętnie napiszę, bowiem dość obocznie ociera się on o moje zainteresowania. A jest on dość mocno niezrozumiały.

Tak więc: w Polsce oczywiście byli niewolnicy.

Było ich osiemnastu.

Więcej nie było potrzeba bo istniało chłopstwo.

Ale na poważnie:

Jak podejrzewam Tokarczuk chodziło głównie o sytuację chłopów, a nie prawdziwych niewolników. Ta, zwłaszcza w dawnej literaturze była często porównywana z niewolnikami, aczkolwiek faktycznie nie jest to porównanie trafione, co wykazano już w połowie lat 70-tych.

Z drugiej strony nowsza literatura oraz moda na sarmatyzm doprowadziła do drugiej skrajności: wybielania sytuacji chłopów oraz idealizowania polskiej wsi, a także pierwszej Rzeczpospolitej. Tak naprawdę sytuacja jak zwykle leżała pośrodku, jednak ze wskazaniem na pierwszą opcję (nie było dobrze).

Zajmiemy się jednak obydwoma problemami.

Czy w Polsce istniało faktyczne niewolnictwo?

Należy zauważyć jedną rzecz: niewolnictwo nie jest perwersją, na którą porwało się kilka, szczególnie zdemoralizowanych państw, jak południowe stany USA, tylko stanem, który towarzyszy ludziom od czasów prehistorycznych i przez większość dziejów traktowanym jako naturalna kolej rzeczy. Optyka ta zaczęła się zmieniać dopiero w XVII-XVIII wieku. Jednak przez 7.000 lat zapisu historycznego więcej czasu niewolnictwo widziano jako coś zupełnie neutralnego, a zaledwie przez niewielki ułamek jest postrzegane negatywnie.

I tak. W niektórych okresach historii Polski było ono prawdopodobnie dość rozpowszechnione.

Przy czym chodzi tu raczej o okres między rokiem 900, a 1100, niż okres I Rzeczpospolitej.

Jeśli natomiast chodzi o wyżej wymieniony okres, to posiadamy informację o siedmiu transakcjach zakupu niewolników, w trakcie których nabyto łącznie 18 osób. Przy czym jedna została nabyta na Jamajce i prawdopodobnie nigdy nie trafiła do Polski.

Być może tych ludzi było więcej, ale najpewniej nie była to liczba zawrotna. Niewolników, wyłącznie czarnych i wyłącznie mężczyzn nabywano tylko na dwór królewski i dwory magnaterii jako błaznów i egzotycznych służących. Ich los był nawiasem mówiąc znacząco lepszy, niż los osób sprzedanych do prac na plantacjach Nowego Świata.

Robiono to dlatego, że było można. W dawnej Polsce nie było po prostu zakazu posiadania niewolników (o ile mi wiadomo taki wprowadzono dopiero w latach 20-tych XX wieku, ale nie jestem w stanie tego stwierdzić z całą pewnością), ale też nie było takiego zwyczaju.

Oprócz niewolników pochodzenia zagranicznego istniała też w dawnej Polsce kategoria ludności zwana jako zakupni. Byli oni dość specyficzną ludnością niewolną, stanowili bowiem skazańców wykupionych od kary. W dawnej Polsce sprawiedliwości była prosta i brutalna. Opierała się na karach mutylacyjnych (tzn. okaleczających), tak więc jeśli ktoś kradł, to odcinano mu rękę, jeśli uprawiał rozbój na drogach: wieszano go, jeśli bluźnił: ucinano mu język. Od kar można było się jednak wykupić, wpłacając tak zwaną nawiązkę. Co więcej osoba trzecia mogła zapłacić nawiązkę za skazanego, który stawał się jej sługą przynajmniej do momentu odpracowania długu (aczkolwiek, co należy zauważyć: posiadacz nie miał praw ani do jego żony, ani do potomstwa, a status zakupnego nie był dziedziczny). Jeśli osoba taka zawiodła pokładane w niej zaufanie to najczęściej wykonywano na niej wcześniejszy wyrok. Zakupnymi była przykładowo większość katów miejskich.

Tego typu ludzi było jednak niewielu. Bowiem po co komu niewolnicy, skoro byli chłopi?

Czy chłopi byli niewolnikami?

Istnieje dość powszechny mit zrównujący sytuację chłopów w Polsce z sytuacją niewolników w Nowym Świecie. Faktycznie takie porównania były czynione w XVIII wieku, w szczególności przez ideologów oświeceniowych, a w XX wieku trafiły na szczególnie podatny grunt. Żyją też w literaturze zachodniej. Faktycznie nowsze badania odchodzą od tego poglądu.

Mówiąc w skrócie: pańszczyzna nie była formą niewolnictwa.

Była formą dzierżawy ziemi możliwą do zerwania tylko za porozumieniem stron.

Osadzając chłopa na ziemi pan dokonywał z nim umowy, w myśl której chłop otrzymywał pewną ilość ziemi (początkowo był to 1 łan czyli od 16 do 25 hektarów), w zamian za możliwość uprawy której chłop zgadzał się uiszczać opłatę nazywaną czynszem. W Polsce przyjęło się, że najczęściej czynsz, miast formy pieniężnej, miał postać odrobku.

Zobowiązanie miało charakter dożywotni i dziedziczny, to jest:

  • ani pan nie mógł ani chłopa, ani nikogo z jego potomstwa samowolnie wygnać z zajmowanej ziemi

  • ani chłop nie mógł samowolnie porzucić gospodarstwa

To ostatnie nie oznaczało, że nie miał swobody poruszania się, możliwości odsprzedaży innemu chłopu swego gospodarstwa (czy też praw do korzystania z niego), ani też wyprowadzenia się ze wsi i zamieszkania w innym miejscu. Miał. Tylko nadal ciążył nad nim obowiązek uiszczania czynszu. Czyli tak samo, jak my możemy nie mieszkać w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu, ale (dopuki nie rozwiążemy umowy) musimy płacić czynsz.

Chłop nie musiał też sam odpracowywać pańszczyzny, mógł to zrobić za niego np. wynajęty parobek.

Jeśli chłop chciał zakończyć pańszczyznę, to było to możliwe. W tym celu musiał dojść do porozumienia z panem i albo dostarczyć zastępcę, który obejmował w jego imieniu gospodarstwo, albo rekompensatę pieniężną.

Przy czym od 1496 roku i drugiego przywileju piotrkowskiego pan miał prawo ograniczyć wychodźstwo chłopów do jednej osoby rocznie.

Wiele kontrowersji narosło też wokół handlu chłopami. Otóż: chłopami się w dawnej Polsce nie handlowało. Handlowało się ziemią, na której stały gospodarstwa. Tak więc, tak samo, jak dziś bank może sprzedać nasz kredyt innemu bankowi lub firmie windykacyjnej, albo developer budynek, w którym mamy mieszkanie, tak samo mógł sprzedać ziemię, która do niego należała wraz ze zobowiązaniami.

Nie znaczyło to, że nowy pan mógł chłopa pognać pod batogiem do innej części Polski.

Wolni chłopi:

Należy zauważyć, że podobnie jak w wielu innych krajach w Polsce istniało wiele kategorii chłopów. Tak więc najczęściej wymienianą są chłopi pańszczyźniani, odrabiający rentę w prywatnych folwarkach.

Obok nich należy wymienić wolnych czyli chłopów posiadających ziemię na własność, nie zobowiązanych rentą feudalną, ani powinnościami wobec króla. Występowali oni głównie w Prusach i na Warmii, częściowo też na Mazurach. W Wielkopolsce i Małopolsce grupa ta zanikła, bowiem na przełomie XV i XVI stulecia została ona wliczona do szlachty (stąd duża, sięgająca 10 procent ludności populacja szlachty na tych obszarach). Do wolnych chłopów zaliczali się też bambrzy (osadnicy niemieccy sprowadzani w XVIII wieku) oraz Wołosi, czyli ludność góralska z południowej Polski.

Specyficzną grupą wolnych byli gburzy czyli bardzo bogaci chłopi (o gospodarstwach powyżej 2 łanów), którzy wykupili się z zależności. Gburzy często sami posiadali czynszowników, aczkolwiek grupa ta była dość efemeryczna, bowiem często po kilku pokoleniach włączała się w stan szlachecki wskutek małżeństw z drobną szlachtą.

Kolejna kategoria to przynajmniej niektórzy rzemieślnicy, jak młynarze i kowale, którzy najczęściej byli na tyle zamożni, by być w stanie spłacić zobowiązania pańszczyźniane.

Ostatnia grupa to ziemianie czyli chłopi z królewszczyzn, gdzie obciążenia zwykle były niższe. Grupa ta miała szersze możliwości prawne, uiszczała też mniejsze daniny. W zależności od terenu stanowiła od 15 do 60 procent ludności (średnio 20-30 procent ludności Rzeczpospolitej).

Inni mieli jeszcze gorzej:

Do ludności wolnej zaliczało się także biedne chłopstwo, czeladź oraz ludzie luźni.

Po pierwsze należy zauważyć, że na wsiach, prócz chłopów posiadających własne pola żyli też ludzie, którzy ich nie mieli. Byli to zagrodnicy, chałupnicy i komornicy. Ci pierwsi posiadali jedynie własną zagrodę, ci ostatni: żyli w pomieszczeniach wynajmowanych od innych chłopów.

Żadna z tych trzech kategorii nie odrabiała pańszczyzny i normalnie nie była wliczana do poddanych. Płacili tylko niewielki czynsz za wynajem posesji, rzędu kilkunastu groszy rocznie.

O ile w wypadku zagrodników możliwa była często uprawa ogródka i hodowla krowy, świni i kilku kur, tak pozostali najczęściej albo żyli wynajmując swą pracę innym chłopom, albo chwytając się zawodów pozarolniczych, jak ciesiołka, byli drwalami, lepili garnki, wyplatali koszyki…

Czeladź to byli mieszkańcy dworu (ale pracowali też na polach bogatszych chłopów) wynajmowani do pracy, którzy normalnie także najczęściej nie odrabiali pańszczyzny. Pracowali oni za pieniądze albo innego rodzaju dobra (często za żywność i dach nad głową). Najczęściej wywodzili się albo z biednego chłopstwa, albo też z ludzi luźnych. Najczęściej byli to woźnice, oracze, żeńcy etc. wynajmowani albo na stałe, albo w okresach intensyfikacji prac rolnych.

Luźni to określenie z współczesnej historiografii (faktycznie w epoce nazywano ich „hultajami”, ale obecnie słowo to zmieniło znaczenie). Zajmowali się oni zawodami wędrownymi. Byli to pasterze, poganiacze bydła i owiec, flisacy (tzn. osoby zajmujące się spławem drewna), wędrowni robotnicy rolni. Najczęściej rok spędzali poza domami, po czym wracali do wsi, gdzie wynajmowali zagrody, chałupy lub komory.

Rzeczywistość oczywiście skrzypiała:

Nie znaczy to, że życie chłopów było usłane różami. W pierwszej kolejności: chłopi pańszczyźniani mieli bardzo niewielką ochronę prawną. W roku 1519 król Zygmunt Stary zrzekł się jurysdykcji nad sądami w sprawach między chłopem, a panem. Tak więc chłopi nie mogli wznosić skarg na swym panów ani do sądów królewskich, ani też starościńskich (aczkolwiek chłopi z królewszczyzn zachowali tą zdolność).

Po drugie: szlachta przejęła w zasadzie władzę sądowniczą na wsiach, wraz z możliwością ustanawiania własnych praw (za wyjątkiem karania śmiercią).

To drugie brzmi okrutnie, jednakże nie różniło się szczególnie od praktyk stosowanych ani w miastach (gdzie uprawnienia takie miała rada miejska), ani też w innych krajach europejskich późnego średniowiecza (aczkolwiek od połowy XVII wieku sytuacja taka stawała się coraz bardziej anachroniczna).

Ogólnie rzecz biorąc nie sposób stwierdzić, czy faktycznie chłopi na tym tracili, czy zyskiwali. Znane są przypadki zarówno ukrywania przez panów przestępców, w tym przestępców zawodowych, by tylko nie tracić rąk do pracy. Oraz z drugiej strony takie, gdy w dobrach szlacheckich karano chłostą za najdrobniejsze wykroczenia, jak palenie tytoniu czy opuszczanie mszy świętej.

Ogólnemu bezprawiu pomagał też fakt, że już pod koniec XVI wieku sądownictwo w Polsce znalazło się w stanie rozkładu, a pod koniec tego okresu nawet szlachcie trudno było cokolwiek zdziałać za jego pośrednictwem.

Dlaczego było źle?

Podstawowym problemem, który doprowadził do złej sytuacji chłopów był fakt stopniowego ubożenia tej warstwy. Wynikał on z prostego faktu, że ilość gruntów zdatnych do uprawy zwyczajnie jest skończona i nie da się ich zwielokrotnić. Z faktu tego wynikła fragmentacja gospodarstw, co przełożyło się na pogarszanie się gospodarczej i politycznej roli chłopów. Po prostu gospodarstwa były dzielone na mniejsze działki, które przekazywano potomstwu.

Tak więc pod koniec XV wieku chłop, zgadzając się odrabiać pańszczyznę zwykle otrzymywał nadanie ziemskie w wielkości 1 łana. Gospodarstwo takie pozwalało uzyskać nadwyżkę w wysokości około 3300 kilogramów zboża, którą chłop mógł sprzedać, zarabiając na tym zysk netto w wysokości 35 złotych (był to ekwiwalent czteroletniego dochodu brutto murarza).

W końcówce XVI wieku dominowały już gospodarstwa o powierzchni ½ łana, które, po zaspokojeniu potrzeb chłopa i jego rodziny pozwalały na zatrzymanie nadwyżki w wysokości 800 kilogramów, co przekładało się na jakieś 7-9 złotych, w zależności od roku.

W XVII wieku przyrost naturalny sprawił, że dominująca większość gospodarstw zbliżyła się do rozmiaru ¼ łana, co pozwalało już tylko na niewielki dochód. W XVIII wieku dominowały już gospodarstwa karłowate, które pozwalały zaspokoić już tylko minimum podstaw biologicznych.

Do tego za zmniejszającym się areałem dostępnych gruntów szło rosnące zapotrzebowanie. Dlatego też, o ile w XVI wieku pańszczyzna wynosiła 1 lub 2 dni w tygodniu tak w XVII wieku przeciętny jej wymiar wynosił 6 dni w tygodniu, a znane są przypadki, gdy przekraczała ona 10 dni w tygodniu od gospodarstwa (wymiar pańszczyzny oznaczał, że gospodarz miał obowiązek dostarczyć człowieka, który będzie pracował na polu pana przez określoną ilość dni, pańszczyzna o wymiarze 10 dni oznaczało, że musiało być to dwóch ludzi, z których jeden pracował 6, a drugi 4 dni). Innymi słowy pańszczyzna w XVII wieku była już dwunastokrotnie wyższa niż w XV (obowiązek pracy 6 dni w zamian za korzystanie z ¼ łanowego gospodarstwa w stosunku do 2 dni za możliwość użytkowania pełnego łana).

Problem w tym, że chłopi nie bardzo mieli gdzie iść:

Problemem związanym z ludnością chłopską był fakt, że, nawet w wypadku wykupienia się z pańszczyzny lub znalezienia zastępcy tak naprawdę gospodarze nie mieli dokąd się udać. Mogli jedynie ewentualnie znaleźć innego szlachcica i oddać mu się w poddaństwo.

W krajach położonych na zachód od Łaby nadmiar małorolnych chłopów był wchłaniany przez miasta. W Europie Środkowej to nie działało, a Polska nie była tutaj wyjątkiem.

W naszym kraju miasta były bardzo słabo rozwinięte. Wynikało to w dużej mierze z polityki polskiej szlachty. O ile w XIV i XV wieku tempo rozwoju miast w Polsce nie odbiegało szczególnie od tego w np. Niemczech, tak w XVI znacząco spowolniło, a w XVII wiele miast zdegenerowało się do ośrodków bardziej przypominających wsie.

Wynikało to niestety z ich sukcesu, szlachta, pamiętając XV wieczne Wojny Miast w Niemczech oraz Wojny Chłopskie z XVI wieku (wbrew pozorom polska, zwłaszcza w późnym średniowieczu miała bardzo bliskie związki kulturowe z Niemcami… nie na darmo zresztą Łokietek nadawał swoim zamkom takie nazwy jak Peskenstein) i bynajmniej nie chciała dzielić się władzą.

W miasta uderzono na dwa sposoby.

Tak więc w przywileju piotrkowskim (1496 rok) nałożono na mieszczan zakaz nabywania ziemi poza miastem, co dosłownie zablokowało możliwości rozwoju miast. W tym samym dokumencie nałożono (a w zasadzie podtrzymano) także taksy wojewodzińskie, czyli prawo ustanawiania przez wojewodę cen na towary zarówno rodzime, jak i zagraniczne.

Skutecznie uniemożliwiło to rzemieślnikom zarabianie na swojej pracy.

Nieco później zakazano Polakom (za wyjątkiem mieszkańców Gdańska) zajmować się handlem zagranicznym. Ten postanowiono pozostawić w rękach kupców przybywających z zagranicy, gdańszczan oraz Żydów.

Mieszczaństwo zostało totalnie dobite, gdy szlachcie pozowolono przywozić na własne potrzeby towary zagraniczne bez cła. W prawdzie musiały być one przeznaczone na prywatny użytek i nie mogły być odsprzedawane w normalnym handlu, ale bardziej opłacało się ściągać towary zza granicy, niż kupować w mieście.

W efekcie więc miasta nie były w stanie wciągnąć nadwyżki ludności ze wsi, bowiem same ledwie funkcjonowały.

Bibliografia:

  • R. Cameron, L. Neal, „Historia gospodarcza świata”, Warszawa 2010
  • R. Chartier, „Historia życia prywatnego, T3: Od renesansu do oświecenia”, Wrocław 2005
  • I. Małowist, M. Małowist, „Niewolnictwo”, Warszawa 1987
  • J. Bardach, B. Leśnodorski, M. Pietrzak, „Historia ustroju i prawa polskiego”, Warszawa 2009
  • W. Łoziński, „Prawem i lewem. Obyczaje na Rusi Czerwonej w pierwszej połowie XVII wieku”, Warszawa 2005.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Historia i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

15 odpowiedzi na „Czy w dawnej Polsce byli niewolnicy?

  1. dsasdsadsad pisze:

    Interesujące.

    Dorzuciłbyś ze dwa zdania o legendarnym prawie pierwszej nocy? Nawet jeśli ma to być coś w rodzaju „nie było nic takiego, kropka”, wydaje się być warte dodania. Takie przy okazji zrobione podsumowanie popularnej opowieści blisko związanej z tematem wpisu.

    • O ile mi wiadomo w Polsce nie było prawa pierwszej nocy.

      Istniało takie w Anglii, gdzie dotyczyło ono Villianów (w Anglii istniały cztery kategorie chłopstwa: Sockman, wolni chłopi posiadający gospodarstwa na własność, Freeholders: dzierżawcy gruntów panów na umowy okresowe, copyholders, wieczyści dzierżawcy ziemi panów oraz Villini), Byli to potomkowie dawnej ludności niewolniczej, Byli oni przywiązani do ziemi i nie mogli jej opuścić. Pan mógł ich obciążać dowolnymi świadczeniami, nie mogli występować w sądach jako świadkowie, ani też bez zgody pana wstąpić w stan kapłański, zawrzeć związku małżeńskiego ani dysponować swym majątkiem. Prawo pierwszej nocy wymyślono jako formę opłaty za zezwolenie na małżeństwo.

      Jeśli chodzi o polski grunt, to mit ma proste uzasadnienie. Parę osób obejrzało sobie Braveheart (gdzie jest to ważny, choć poboczny wątek) i uznało, że skoro było w Szkocji, to w Polsce też musiało być.

      • dsasdsadsad pisze:

        Podobno jeszcze coś podobnego było na Rusi. Snochacziestwo czy jakoś tak.

        No a co do samego prawa to jest jeszcze jeden aspekt sprawy. Niby prawie nigdzie wprost tego nie było, ale różne rzeczy się dzieją jak się ma władzę i jest napalonym i bezkarnym. To też pewnie wpłynęło na potoczne wyobrażenie o dawnych czasach.

    • Eire pisze:

      Pewnie chodzi o snochactwo czyli sypianie teściów z synowymi- historycy mają na ten temat rożne zdanie, ale jeszcze XIX wieczni reformatorzy świeccy i religijni uważali, że problem jest rozpowszechniony, choć wszystkie kodeksy od najwcześniejszych uważały to za przestępstwo. Biorąc pod uwagę powszechny pobór i długą służbę istniały do tego warunki, ale już chyba nie dojdziemy na ile otwarcie to praktykowano.

      Nadużycia seksualne istniały, jak wszędzie gdzie istnieli panowie i pozbawieni opieki zależni, ale w kręgu kultury chrześcijańskiej nie było to nigdzie w ten sposób zinstytucjonalizowane- „Seksualność w Średniowieczu” podaje jeden przykład, który mógł być na serio i inne na zasadzie „patrzcie na tych bezbożników zza miedzy”

      • Tak, jak rozmawialiśmy na FB: dane brałem z „Powszechnej historii państwa i prawa”, przy czym, raz, że książka ta traktuje temat dość marginalnie (wspomniany jest jednym zdaniem), dwa, że niestety jak większość naszych podręczników akademickich dotyczących historii jest niestety dość przestarzała (autor umarł 40 lat temu, więc, trudno się dziwić).

        Tak więc jest prawdopodobne, że tego nie było ani w Polsce, ani w ogóle.

  2. eV pisze:

    Przeczytałam z bardzo dużym zaciekawieniem. Niby niewolnictwa nie było, ale jak tu żyć, kiedy potrzebujesz dwójki pomocników, aby spłacić swoje pole?
    Którą książkę z wymienionych w bibliografii polecasz, gdybym chciała coś więcej na ten temat poczytać? Tak dla laika, który jednak nie chce się zagłębiać w nazwiska, daty i tak dalej. Czy może coś zupełnie innego?

    • „Niewolnictwo” jest dość lekko napisane, ale ono traktuje głównie o starożytności i Nowym Świecie. „Prawem i Lewem” też jest niezłe, zwłaszcza, że tematyka dość sensacyjna i dotyka Polski. Aczkolwiek to nie jest książka popularyzatorska. Pozostałe to w zasadzie podręczniki.

    • wyzimir pisze:

      To tak jak teraz. Dzierżawisz jakąś maszynę i zatrudniasz ludzi, żeby ich pracą na tej maszynie móc regulować za nią opłaty.

      • W zasadzie nie do końca. Masz dwie maszyny: jedną dzierżawią od ciebie robotnicy. Produkują na niej coś i sprzedają na rynku. W zamian przez określoną ilość czasu pracują na drugiej maszynie, a ty sprzedajesz na rynku produkty ich pracy.

        Wadą (choć zaletą dla właściciela) jest to, że przerzuca się całe ryzyko na robotnika. Produkty się nie sprzedają? Ups! To masz problem! A przy okazji: powiększam Ci pańszczyznę, bo mam milion luźnych na twoje miejsce.

  3. Paweł.M. pisze:

    Po 1. Do XIII w. niewolnictwo jak najbardziej w Polsce istniało – podstawowa grupą niewolników byli tzw. dziesiętle, a ich ilość szacuje się (np. H. Łowmiański) na ok. 10% społeczeństwa. Później ta grupa zanikła, ale nie przez wyzwolenie z niewolnictwa – zlała się z pozostałymi grupami chłopskimi, bo tamtym status spadł.
    Zasadniczą różnicą prawną było to, że niewolnika można było sprzedać solo, a pańszczyźnianego chłopa w pakiecie z glebą. Tyle że szlachta niekoniecznie tego przestrzegała – znane są przypadki sprzedaży chłopów bez ziemi.

    Po 2. Pan w Polsce jak najbardziej mógł karać chłopa śmiercią – zabraniał tego tylko zapis III Statutu Wielkiego Księstwa Litewskiego z 1588 r., który na cała Rzeczpospolitą (czyli Koronę) został rozciągnięty dopiero w Prawach kardynalnych z 1768 r.

    Po 3. Sytuację polskiego chłopa z niewolnictwem porównywano na długo przed oświeceniem, a i w czasie Oświecenia nie tylko filozofowie z Francji to robili. Sytuacja chłopa wciąż się pogarszała, a już w XVI w. Piotr Skarga pisał:

    „Należy oczy na to otworzyć, że żywot chłopa nie różni się od żywota niewolnika, że zawsze on przykuty do pługa i ziemi, że od rana do nocy pracuje czy to dla siebie, czy swego pana. Wielu z nich starczy chleba ledwo na pół roku; przez resztę roku wiodą życie w okrutnej nędzy. Bogatsi z nich są wystawieni na liczne krzywdy, bo dość sztuczek na to mają źli panowie, by ich ze skóry obdzierać; a przecie nie wolno kmieciowi skarżyć się przed nikim na swego pana ani go do sądu pozywać. Płacą co roku daniny i panom swym, i plebanom. Jeśli nawet jakiś rok wolny jest od podatku ( co za moich czasów kilkakroć się przygodziło ), to jednak panowie zmuszają ich często do danin pod pozorem wyprawy wojennej. Tak więc tylko tytuły, pod jakimi płacą, zmieniają się dla nich; rzecz sama się nie zmienia. Nie wiem, czy egipska niewola była cięższa od chłopskiej”.

    Z kolei Gaspard de Tende (skarbnik królowej Ludwiki Marii Gonzagi) był świadkiem:
    „zabijania chłopów przez panów, zamroczonych gorzałką lub szałem brutalnej pasjiChłopi zaś traktowani są przez szlachtę, podobnie jak tamci [inne narody – pm] traktują bydlęta”.

    >nie na darmo zresztą Krzywousty nadawał swoim zamkom takie nazwy jak Peskenstein)<

    Nazwa ta odnotowana jest dopiero w czasach Łokietka, czyli w zupełnie innej rzeczywistości.

    • Zacznijmy od jednej rzeczy: źródła osobowe raczej mało się ceni, z prostej przyczyny: czy to list, czy pamiętnik, czy sprawozdanie zwykle ich twórca raz, że nie ma pewnej wiedzy, dwa, że liczy na wywarcie jakiegoś efektu na czytelniku. Czyli przesadza, używa rozmaitych figur retorycznych etc. Przykładem może być wymieniony tu Piotr Skarga, który nie na próżno był kaznodzieją i moralistą.

      Druga rzecz: ocenianie etyki ludzi żyjących kiedyś przez pryzmat współczesnych jest częstym błędem. W omawianej epoce życie ludzkie jeszcze nie było najwyższą wartością i inaczej patrzono na akt zabójstwa. To, jeśli nie zachodziły jakieś dodatkowe czynniki (np. mord nie miał miejsca na targu, w kościele lub na drodze) nie było jakąś, szczególnie zwalczaną zbrodnią. I czyny takie potępiano społecznie znacznie mniej, niż dzisiaj.

      Nie zmienia to faktu, że w systemie prawnym Korony po prostu nie można było zabijać ludzi, więc wprowadzanie praw zabraniających uśmiercania chłopów nie było po prostu potrzebne. Nie zapominajmy, że przynajmniej formalnie Litwa była odrębnym bytem, który posiadał własny skarb, wojsko, kancelarię i urzędy ministerialne oraz częściowo prawa. Tak więc tam sytuacja była nieco odmienna.

      W Koronie karą za zabójstwo była nawiązka, czyli odszkodowanie za zmarłego. Ta różniła się w zależności od stanu. Dopiero, jeśli ta nie została uiszczona wyznaczano inne kary. Cechą charakterystyczną tej sytuacji było to, że dla osób dysponujących dużym majątkiem łamanie prawa, w tym mordy wiązało się z niewielką niedogodnością.

      Co więcej: nawiązkę płacono nie na rzecz pokrzywdzonego, lecz króla i starosty, tak więc mało prawdopodobne jest by organa odstępowały od jej ścigania.

      Trzecią rzeczą są działania nielegalne. Siłą rzeczy, nawet najlepszy system prawny (a ten z I Rzeczpospolitej takim nie był), nie jest w stanie odwieźć ludzi od łamania prawa.

      Ps. Z Krzwoustym to freudowski błąd. Myślałem „Łokietek”, napisałem „Krzywousty”. Już poprawiam.

      • VAT23 pisze:

        „Chłop niewolnikiem nie był, bo mi to psuje tezę z tekstu, jak przyznam, że był”

        Sugeruję ostro poczytać polskich autorów z naszego „”””złotego”””” wieku Jagiellonów. Czyli na długo przed tym, jak kraj zaczął jechać na równi pochyłej, a chłop już był tylko i wyłącznie od tego, żeby zapierdalać i to często-gęsto „nadgodziny”, bo i tak nie miał komu ani jak się poskarżyć, że zamiast przysługującą pańszczyznę, robi trzy razy tyle. To nie jest kwestia „źródeł osobistych” w ich przypadku, tylko długie i sążniste kazania – często dosłowne – ku pobudzeniu polskiej szlachty, że tak zwyczajnie jest nieludzko i nie po chrześcijańsku, bo jest limit, po przekroczeniu którego najzwyczajniej w świecie jest się skurwysynem, nawet jeśli w majestacie prawa. Po to zresztą się szlachcie trąbiło o tym, żeby matoły nie przepychały kolejnych bzdurnych praw celem dalszego ucisku, bo się zwyczajnie jeszcze wtedy bano, że chłopi najzwyczajniej w świecie spieprzą w cholerę, a właśnie „powstający” kozacy z otwartymi ramionami ich przyjmą.
        Bo stąd się właśnie kozactwo wzięło – im większy i bardziej niewolniczy ucisk feudalny w Polsce i Rusi, tym większe rzesze chłopów, nie mając dokąd uciec, spieprzały na Sicz. A dalej to już hulaj duszo, piekła nie ma, bo jesteś wreszcie panem samego siebie. I to też nie jest późniejszy romantyzm – kozacy werbowali się przede wszystkim z wszelkiej maści zbiegów.
        Zresztą, co tu dużo szukać: jest XXI wiek, w międzyczasie zaliczyliśmy rewolucyjną reformę rolną… no, będzie już cztery pokolenia wstecz, razem z równie rewolucyjnymi rządami komunistów (którzy bardzo dosłownie zaorali stare porządki, w sposób, który przeciętnemu Kowalskiemu urodzonemu po roku ’50 dosłownie nie mieści się w głowie) i co? I NADAL normą społeczną w tym kraju są stosunki folwarczne, jak to „dobry pan, bo karmi i mało bije”. Tylko dziś to jest „dobry szef, bo w terminie płaci (najniższą krajową)”. Reszta tego syfu ma się wręcz doskonale.

  4. Ewa pisze:

    A co z Turkami? Nie byli brani w niewolę po bitwach?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s