Przeczytane: maj 2019 – Tchaikovsky, Corey, DeDeki…

Wynik lektury w maju nie imponuje, udało mi się bowiem ukończyć zaledwie pięć pozycji. Taka, a nie inna ilość wynika oczywiście z faktu, że na początku miesiąca wziąłem sobie urlop, po czym pojechałem najpierw na Jurę, a potem na Targi Książki do Warszawy, a w wolnych chwilach także spędzałem czas na rowerze. Czyli, jak łatwo zgadnąć nie miałem za dużo czasu, by czytać. To, że jedna z tych książek miała prawie 700 stron długości też nie pomagało.

Jednak, mimo wiecznych przeciwności udało mi się ukończyć te pięć tytułów, a dodatkowo doczytać podręcznik do pierwszej edycji Warhammera do połowy oraz rozpocząć lekturę szóstej książki.

Lista sukcesów to:

Siły Hanzy:

Ocena: 6/10

Lubie te ospreyowskie książeczki, bowiem zwykle składają się z maksimum treści upchanej w minimalnej ilości słów, a ponadto mają od groma ilustracji, w tym te piękne, kolorowe plansze z wyobrażeniami wojowników…

Niemniej jednak akurat zakup tej nie był nadmiernie trafiony.

Problem polega na tym, że Hanza była organizacją handlową. Owszem, toczyła wojny, zarówno militarne jak i ekonomiczne, a także zwalczała piratów, lecz jako taka nie miała własnej armii, posługiwała się natomiast głównie najemnikami. Książka natomiast próbuje lansować ją na zrzeszenie wojowników równe przynajmniej Sayanom.

Niestety czytając tą pozycje czuć, że nie za bardzo istnieją ku temu podstawy, a temat jest dęty.

Niemniej jednak obrazki faktycznie są ładne.

Frankijski podbój Saksonii:

Ocena: 6/10

Kolejna ospreyówka, tym razem traktująca o kampanii Karola Wielkiego przeciwko Sasom Kontynentalnym. Była to jedna z najcięższych lub wręcz najcięższa kampania w karierze tego władcy: przeciwnik był bitny i buntowniczy, teren dziki, lesisty i bagienny, a co więcej wojna nie żywiła siebie samej…

Książka pod względem treści jest interesująca, aczkolwiek rozbita. Podbój Saksonii składał się z licznych etapów: Sasi najpierw najeżdżali Franków, potem byli podbijani, buntowali się, byli podbijani ponownie… Przez co wydarzenia rozgrywają się na przestrzeni wielu lat i łatwo się w nich pogubić.

Niestety kupiłem ją głównie dla obrazków i pod tym względem się rozczarowałem. W książce jest niewiele barwnych plansz, a te które są po prostu nie są zbyt ładne.

Gry Nemezis:

Ocena: 8/10

Piąty tom cyklu Expanse. Nasza drużyna powraca z misji na Illusie i postanawia wziąć sobie urlop. Jej członkowie rozlatują się po całym Układzie Słonecznym, każdy w swoim kierunku. Nie wiedzą, że do tej pory niezbyt ważna frakcja ekstremistów planuje wejść na scenę polityki w wielkim stylu.

Książka różni się trochę od poprzednich. Tym razem Holden i spółka, mimo że odgrywają ważną rolę w wydarzeniach zostają odstawieni nieco na boczny tor i zamiast stanowić centralne postacie stają się jedynie współuczestnikami, bohaterami drugoplanowymi i obserwatorami. I dobrze. Wszystkie wydarzenia mające miejsce w Układzie Słonecznym nie mogą przecież toczyć się dzięki pomocy kilku bohaterów na statku kosmicznym. Taka zmiana optyki dobrze wpływa na książkę. Nie pozwala przejść do porządku dziennego ze zwykłą niezwykłością bohaterów.

Ogólnie tom bardzo mi się podobał. Expanse trzyma równy, wysoki poziom.

Podniebna Wojna:

Ocena: 8/10

Ósmy tom Cieniów Pojętnych. Tym razem wracamy do Kolegium oraz sedna opowieści. Nad miastem uczonych ponownie wisi groźba wojny z Imperium Os. Gdy wybucha, jak zwykle okazuje się, że dowódcy szykowali się do poprzedniego konfliktu.

Po dwóch ostatnich tomach, które były prawie że spinoffami powieść wreszcie wraca do celu i sedna. Co ciekawe Tchaikovsky jakby nauczył się pisać sceny walk, bowiem o ile wcześniej były zagmatwane i trudno było sobie wyobrazić, co w zasadzie autor ma na myśli, tak teraz stają się wiele bardziej plastyczne. Albo po prostu dotyczą bliższych nam tematów.

Ogólnie powieść ma dość ponury wydźwięk, przygotowuje nas do niszczącego starcia, które ma niedługo nastąpić. Czekam więc z niecierpliwością.

Dungeons and Dragons 5 ed: Podręcznik Gracza:

Ocena: 8,5/10

Wciąż nie zdecydowałem się, czy pisać recenzje teraz, czy za kilka miesięcy, jak wyjdzie komplet.

Pierwszy z trzech podręczników wchodzących w skład nowej podstawki do Dungeons and Dragons. Podręczniki do gier RPG są bardzo kompleksowymi publikacjami, w związku z czym trudno jest je opisać w kilku zdaniach. Mimo to spróbuję. Otóż: jest to najlepszy Podręcznik Gracza do DeDeków, jaki miałem w rękach. Swoim schematem i wyglądem przypomina poprzednie wydania, do poprzednich edycji gry, jednakże system został od nowa przemyślany i zaprojektowany.

Jak pisałem już kilka razy: podręcznik wywarł na mnie dokładnie odwrotne wrażenie, niż ten do czwartej edycji. O ile bowiem czwórka wyglądała dla mnie, jakby ktoś wziął wszystkie te cechy trójki, których nie lubiłem i postanowił wokół nich zbudować system, tak piątka wygląda, jakby wydestylowano zalety gry.

Zmian jest bardzo dużo. Pierwszą jest wzbogacony repertuaru ras i klas. Wybór generalnie obejmuje kanon ukształtowany przez poprzednie edycje. Ludzie obeznani z polskim wydaniem trójki zdziwią się jednak na obecność Drakonów i Diabelstwo oraz załapanie się Czarownika (Warlock) do podręcznika podstawowego. Oczywiście każdą z ras i klas mocno przerobiono, zmieniając ich cechy i zasady specjalne (np. Paladyn nie musi już dłużej być dobry). Co więcej teraz każda z klas i większość ras ma kilka wariantów. Tak więc możemy na przykład grać elfem leśnym lub mrocznym, albo wybierając Łotra zostać złodziejem, skrytobójcą lub mistycznym sztukmistrzem.

Mocno pozmieniano też zasady testów i walki. O ile poprzednie edycje były wręcz barokowe, jeśli chodzi o ich rozbudowanie i poziom szczegółowości, tak edycja piąta jest bardzo skrótowa. Znikły więc tysiące modyfikatorów, a na ich miejsce pojawiły się Ułatwienia i Utrudnienia. W chwili gdy mamy jedno z nich podczas testu rzucamy dodatkową kostką k20 i w zależności od kontekstu zachowujemy lepszy lub gorszy wynik.

Znikła też Bazowa Premia Do Ataku oraz setki umiejętności. Obecnie postacie mają Premię Z Biegłości zależne od ich poziomu doświadczenia (ale jednakowe dla każdej klasy). Dodają ją do wyników testów na umiejętności i użycie broni oraz narzędzi, w których postacie mają Biegłość.

Kolejną istotną zmianą jest system zaklęć. Po pierwsze: znacznie przerzedzono ich ilość. O ile na przykład Mag miał w trzeciej edycji dostęp do około 320 zaklęć, tak obecnie jest to tylko około 210 (liczyłem je ręcznie, więc mogłem się machnąć o kilka). Znikły głównie zaklęcia słabe, z których i tak nikt nie korzystał (np. Wymazanie, pozwalające zmienić treść widzianego przez siebie tekstu), dublujące się (jak różne typy magicznej miny-pułapki), posiadające kilka wariantów i poziomów mocy, jak różne wersje Ręki Bigby’ego (teraz zlane w jeden czar), choć nie oszczędzono też kilku mocnych (np. Wezwania Potworów). Starano się też bardziej zindywidualizować listy zaklęć, tak więc niektóre czary nie mogą być już rzucane przez niektóre klasy (np. Mag nie może już rzucić Wezwania Roju, które teraz jest ekskluzywnym czarem Druida, Zaklinacz korzysta z innej listy czarów niż Mag etc.).

Sam system zaklęć także zmieniono. Nadal mamy ograniczoną liczbę czarów z każdego poziomu, jakie możemy rzucić, jednak teraz nie musimy już zapisywać, które z nich są przygotowane. To znaczy: nie musimy już zapisywać, że mamy gotowe np. 2 kule ognia i 1 przyśpieszenie, tylko wybieramy, które czary rzucamy w razie potrzeby.

Zmienił się też styl graficzny podręcznika, w moim odczuciu na lepsze. Po raczej nieokreślonym i mało charyzmatycznym stylu graficznym z poprzednich części gra stała się bardziej kolorowa i bardziej bajkowa. Co więcej, o ile poprzednie edycje nie bardzo chyba wiedziały czym chcą być: poważnym fantasy w stylu Jacka Vance lub Tolkiena, czy też takim z dwuostrzowymi toporami, New Weird czy bajką Disneya, heroicznym systemem, gdzie bohaterowie gołą pięścią mogą złamać miecz, czy też takim, w którym koniecznie trzeba liczyć ile procent ciała zakrywają osłony i znać trzynaście kategorii rozmiarów potwora. Obecnie system wie już o czym chce być: Hi-menem, Avatar the Last Airbender i poważniejszymi odcinkami Adventure Time. Niekoniecznie jest to moja wymarzona stylistyka, ale lepiej to niż było.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Historia, Książki, Przeczytane. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s