Nowe Kawaii – wrażenia:

Już krótka lektura nowego, „wskrzeszonego” Kawaii udowadnia nam, że trzyma ono standard, jaki wyznaczyło sobie w dawnych czasach i to raczej uparcie. Magazyn jest mentalnie osadzony tak mocno w latach 90-tych, że można by uwierzyć, iż numer, który dostaliśmy do rąk leżał od dwudziestu lat na dysku twardym u Mr. Jediego. Potem ktoś postanowił go wyciągnąć, troszeczkę zaktualizował i wydrukował. Od tamtej pory w magazynie bowiem niewiele się zmieniło.

Tak więc…

…całość otwiera przegląd wiosennych nowości.

I bardzo dobrze.

Szkoda tylko, że jest sierpień. Nowe Kawaii wyszło końcem lipca, natomiast omawiane tytuły ukazały się końcem marca. Każdy więc, kto chciał, dawno je już skończył oglądać. Sensu pisać o nich nie ma. Tym bardziej, że redakcja często o tych nowościach nie ma więcej do powiedzenia, niż „kolejny sezon znanego anime”. Zwrot ten, ze zmieniającym się liczebnikiem pojawia się nadmiernie często.

Przy okazji widać też, że Kawaii trzyma się starej zasady…

jeden błąd na dwie kolumny tekstu.

Błędy te są różne, od ortografii i stylistyki poczynając, ale tak naprawdę rażą poważne błędy merytoryczne i edytorskie, takie, jak pomylone obrazki, czy umieszczenie ilustracji, które nie mają odwołania w tekście. Zresztą, obejrzeć można je sobie niżej.

Pomylone ilustracje.

Więcej pomylonych ilustracji.

…tylko kim są te baby? Bo tekst o nich nie wspomina.

Nie lepiej jest z samymi tekstami:

Na okładce Songo z Dragon Balla zachęca nas do lektury magazynu. Nie trudno więc zgadnąć, że me oczy pierwsze skierowały się na poświęcony tej serii artykuł. I był to błąd. Prawdę mówiąc nie wiem, czy nazwać tekst Papkina o tej serii „strumieniem myśli” czy raczej „bełkotem”. Faktem jest, że mało który bloger w internecie puszcza u siebie tak bezsensowne, pozbawione wewnętrznej spójności i nielogiczne wpisy.

Mam pomysł na pracę dla kulturoznawców. „Rola kobiet w świecie Dragon Balla”. Trzy podstawowe serie: na licencjat. Dragon Ball Super i filmy: na magistra. Manga: na doktorat. Gry: na profesurę.

W moim odczuciu tego typu tekst nigdy nie powinien trafić do druku w szanującej się gazecie.

Moje osobiste zaciekawienie wzbudziły natomiast teksty pisane przez Marcina „Tenchiego” Świętoniewskiego. Zastanawia mnie bowiem, czy jest to ta sama osoba, która w „starym” Kawaii używała ksywki Mitsumaru Tenchi. Jednak bez wnikania w personalia: teksty firmowane tym pseudonimem są najlepsze, a przynajmniej: napisane najstaranniej i najdojrzalsze.

Może trochę suche, ale przynajmniej człowiek nie zastanawia się, gdzie poeta miał rozum i godność człowieka.

Osobnym problemem jest moim zdaniem dobór tekstów. Praktycznie wszystkie omawiane tutaj tytuły to straszny standard. W zasadzie tylko cztery recenzje („Kulinarne pojedynki”, „Batman-Ninja”, „Hoozuki Reitetsu” oraz „Little Witch Academia”, ) nie pochodzą z listy rzeczy oczywistych, które nasuwają się na myśl, kiedy człowiek chce wymienić jakieś anime.

Reszta: Dragonball, Atack on Titans, Yuri on Ice, JoJo’s Bizare Adventure, Shigatsu wa Kimi no Uso, Captain Tsubasa, One Punch Man, Boruto, Evangelion czy Akira to tytuły po prostru oczywiste. Coś, co samo przychodzi na myśl, gdy ktoś pyta się “wymień jakieś anime”.

A tu do pełnej listy oczywistości brakuje jeszcze tylko Czarodziejki z Księżyca oraz Ghost in the Shell. Niemniej jednak pewien jestem, że zobaczymy je w następnym numerze.

Innym problemem jest wiek tych serii. Jedynym, z omawianych tytułów, który ukazał się w tym roku jest Batman Ninja. Pozostałe mają w najlepszym razie 3-4 lata. Wyjątki stanowią te tytuły, które przypadkiem dostały niedawno kontynuacje.

Ja rozumiem o co chodziło twórcom. Chcieli zagrać na efekcie nostalgii. Problem polega na tym, że tego się tak nie robi. Właśnie dlatego, że omawiane anime są tak oczywiste. Każdy bloger piszący o anime wymęczył już setki tekstów o Akirze i Evangelionie zastanawiając się, skąd ich popularność. Otóż: stąd, że są bardzo wysoko wypozycjonowane w wyszukiwarkach. A to dlatego, że wszyscy o nich piszą do znudzenia. Nikt się już tymi tytułami nie jara. Przeciwnie: ludzie nimi rzygają.

Kartkując Kawaii miałem natomiast takie myśli „Co znajdę na następnej stronie? Może Shingeki no Kiyojin? Ah! Oto jest! Cóż bym innego spodziewał się w piśmie o anime?”

Warto też zwrócić uwagę tytuły tekstów, jak: „Akira: zapasy z mocarnym cyberbobasem”.

Wiecie co jest straszne?

Iż kogoś to chyba śmieszyło.

Numer, tradycyjnie, zamykają teksty publicystyczne. Można z nich dowiedzieć się między innymi, jak narysować czarodziejkę z księżyca oraz, że polski fandom mangi i anime skończył się po premierze Princess Mononoke…

Podsumowując:

Jak łatwo zgadnąć po tym tekście jestem elementem anty-fandomowym i nowe Kawaii mi się nie podobało. Gazeta wygląda jak zatrzymana w rozwoju, bardzo tandetna próba do słusznie minionej przeszłości.

Niemniej jednak jej lektura dała mi asumpt do napisania kilku tekstów, więc można uznać, że zakup się opłacał.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Anime i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „Nowe Kawaii – wrażenia:

  1. Grisznak pisze:

    Najbardziej mnie bawi, że oni nawet przy starych anime, gdzie niby powinni mieć szacunek dla czytelnika, robią błędy, typu pisanie o LOGH jako o kolejnej części cyklu, podczas gdy to jest reboot.
    No nic, założenie było takie, że dobrze wyjść nie mogło. I nie wyszło.

  2. Tablis pisze:

    Poza niefortunnym doborem tematów, również ich realizacja nie wróży temu pismu przyszłości. Nie będę komentował jakości tekstów (w większości bardzo niskiej), mam na myśli ich atrakcyjność. Kiedy opisujemy dany tytuł, możemy pójść w 2 strony: w rzeczowość i fakty, albo w osobisty odbiór oraz interpretację. Mamy również 2 podstawowe kategorie czytelników: którzy oglądali i którzy nie oglądali. Dla tych, którzy nie oglądali, ważniejsze są fakty, dla tych, którzy oglądali, ważniejsza jest opinia (bo fakty już znają). Neokawaii pisze głównie o starych tytułach i głównie podaje fakty. Tym samym jest adresowane do ludzi, którzy nie znają najważniejszych tytułów anime, a mimo to postanowili kupić pismo o anime. Te zbiory są na tyle rozłączne, że jest to wąska grupa docelowa.

    Poza tym teksty wydają się być pisane głównie z myślą o młodzieży, na oko nastolatkach, jednak nawet dla takich odbiorców poziom informacji w tekście wydaje mi się za niski. Są pobieżne, po ich lekturze nie masz wrażenia, że zyskałeś coś cennego. Pamiętam swoje stare doświadczenia z Kawaii. Jarałem się przede wszystkim informacjami o rzeczach, do których sam nie miałem dostępu, było to trochę jak wiedza tajemna. Jak trafnie wskazałeś czasy się zmieniły, dostęp do informacji jest o rząd wielkości łatwiejszy, ale ciągle trzeba mieć know-how, gdzie i jak je znaleźć. Mogliby się wbić w zapotrzebowanie, gdyby choćby próbowali. Chodzi mi o rzeczy typu: opisywanie seiyuu, opisywanie innych wykonawców, rozwodzenie się nad szczegółami, które łatwo przeoczyć, rozpisywanie się o mało znanych elementach franczyzy, itp. Tego typu pisma kupują information junkie, trzeba ich zadowolić!

  3. PK_AZ pisze:

    O. Jak widzę Wixoss postanowiło wyznaczyć nową erę w historii moe, gdy do anime nie przyciągają wcale słodkie dziewczątka, tylko słodkie kotki.

  4. Rinsey pisze:

    Moje wrażenia są raczej pozytywne… Zacznijmy od początku. Przegląd premier pokazał się nieco za późno, ale pewnie wtedy był tekst pisany. Wciąż miło mieć cały przegląd na papierze. Anime na Netfliksie, bardzo na czasie. Mam Netfliksa, miło mi zajrzeć, co mogę znaleźć w serwisie na papierze. Artykuł o Dragon Ballu mi się spodobał bardzo. Trochę wspomnień i fajny opis DB Super, dzięki któremu to tekstowi zamierzam wrócić do oglądania. Wymieszanie faktów z nowinkami, których nie znałam. Dla mnie jeden z udanych tekstów. Zawiódł mnie teksty o SnK… Serio, twardych fanów miało usatysfakcjonować podanie kilku suchych faktów? Tutaj liczyłam na coś więcej. Recenzje… Jest różnie. Niektóre teksty są dobre, niektóre gorsze… Ale teksty o Evangelionie i o Akirze moim zdaniem są bardzo dobre. I dla starych fanów i dla osób nie znających zjawiska. Trochę historii, nieco własnych wrażeń. Nie chcę się rozwodzić, ale mi czytanie tych tekstów sprawiło mega frajdę. Troszku o japońskich zespołach, którymi interesowałam się 15 kat temu. Anime w Polsce Narodziny Fandomu, Rysuj z Kawaii, Bajki Dziadka Darka… Dla mnie to była fantastyczna podróż w czasy wspomnień. Powspominałam, poznałam coś nowego, kilka stron obdarzyłam nudzonym spojrzeniem…. Dla mnie nowe Kawaii jest dokładnie tym, czego oczekiwałam.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s