Conan: dobry, zły czy nijaki?

Żyjący w erze hyboryjskiej barbarzyńca jest jednym z najważniejszych i najbardziej wpływowych bohaterów książek fantasy, który na zawsze przeszedł do klasyki gatunku. Jednocześnie jest to książka budząca kontrowersje, której zarzuca się wiele złych rzeczy, w tym literacką słabość. Dziś zajmiemy się tym tematem.

Zagadnienie Conana jest trudne, a nawet bardzo trudne do ogarnięcia i nie powinno dziwić, że obrosło ono legendami. Spróbujemy trochę rozjaśnić tą kwestię.

W pierwszej kolejności należy odpowiedzieć sobie na pytanie:

Ile Conanów napisał Howard?

Polska Wikipedia podaje 77 tytułów powieści o Conanie. Przy czym sam Howard napisał tylko jedną („Godzinę smoka”) oraz około 20 opowiadań o przygodach tego bohatera. Pozostałe zostały stworzone przez jego naśladowców i wielbicieli. Niektóre z nich w prawdzie stanowią dokończone lub przeredagowane utwory Howarda, jednak często były to utwory, których oryginalnymi bohaterami byli Kull z Atlantydy lub Solomon Kane, wcześniejsze i nie tak znane kreacje Howarda.

Po drugie: poza kilkoma wyjątkami, które wymienić można jednym tchem (Jordan, Anderson i Karl Wagner) naśladowcy Howarda w większości nie mieli jego talentu (dotyczy to też panów de Campa i Cartera). Ich prace często są nie tylko słabe, ale też stoją w sprzeczności same ze sobą. Nierzadko też autorzy ci każą Conanowi robić rzeczy zupełnie niezgodne z jego charakterem: wyposażają go w magiczne przedmioty, karzą mu rzucać czary czy nawet pisać wiersze… Wielu z nich naśladuje też howardowski pomysł na przemysłowe pisanie Conanów, o którym napiszę niże.

Nawet ci bardziej ortodoksyjni różnie patrzą na tą postać i jej aspekty. Tak więc Conan przykładowo potrafi być zarówno po prostu bardzo silny, wytrzymały i zdeterminowany, po silnego herkulesowo. W jednych utworach po prostu nie ma osoby zdolnej sprostać jego ramieniu, w innych zabija ludzi pojedynczymi strzałami w szczękę, rozrywa łańcuchy gołymi rękoma i rzuca koniami…

Howardowskie Conany nie są równe:

Oczywiście nie należy rozpatrywać twórczości artysty przez pryzmat jego naśladowców, na których dzieła ten nie miał wpływu. Natomiast nie da się ukryć, że Conany napisane przez Howarda też miewają różny poziom. Te można z grubsza podzielić na trzy kategorie. Są to:

1) Pisane, bo miał pomysł:

Do grupy tej należą następujące utwory: Feniks na mieczu, Córka mroźnego olbrzyma, Bóg w amforze, Wieża słonia, Szkarłatna cytadela, Królowa czarnego wybrzeża, Czarny kolos, Xuthal o zmroku, Łotrzy w domu, Godzina smoka, Za Rzeką Czarną oraz Czerwone ćwieki.

Warunkowo należy umieścić tutaj też utwór Stalowe cienie pod księżycem, który, aczkolwiek dobry, stanowi prototypowe opowiadanie dla grupy drugiej.


2) Pisane, bo wiedział, że się sprzedadzą:

Czyli: powtórnie Stalowe cienie pod księżycem, Sadzawka czarnych ludzi, Kotlina zaginionych kobiet, Diabeł w stali, Ludzie czarnego kręgu, Słudzy Bit-Yakina oraz Ludożercy z Zambuli.

Opowiadania obydwu grup dają się od siebie łatwo rozróżnić. Otóż: czytając te należące do drugiej kategorii zauważyć można bardzo wyraźny schematyzm. Tak naprawdę lektura jednego z nich wystarcza, by znać wszystkie. Stanowią one bowiem po prostu klony wzmiankowanych już „Stalowych cieni pod księżycem”. Fabuła i scenopis zawsze są takie same: jacyś ludzie uciekają przed wrogami przez głuszę i napotykają Conana, który też ucieka tymi samymi ścieżkami, postanawiają połączyć więc z nim swoje siły. Razem docierają do tajemniczych ruin. Tam wpadają w ręce wrogów, którzy biorą ich podstępem w niewolę, a następnie zmuszają towarzyszącą zbiegom dziewoję do wykonania stripteasu. Chciwość napastników sprawia jednak, że budzą śpiące w ruinach Zło, które odgryza im głowy zabijając wszystkich, po czym dobiera się do dziewczyny. Wówczas na scenę wkracza Conan i je zabija.

Potem on i kobieta odjeżdżają ku nowej przygodzie.

Motywacja do pisania tych opowiadań była prosta: Conan dość szybko stał się popularny. Howard natomiast, gdy wpadł na to, jak pisać o nim taśmowo, to z miejsca zaczął to robić. Biorąc pod uwagę, że czasopisma, do których pisał potrafiły zapłacić nawet i 200 dolarów za pojedyncze opowiadanie (w czasach, gdy tygodniowe wynagrodzenie ekspedienta w sklepie wynosiło 25 dolców, a kierowcy ciężarówki lub agenta prohibicyjnego: 50), to nie powinno dziwić, że starał się maksymalnie wyzyskać popularność swej postaci.

Problem polega na tym, że opowiadania te są nużące, większość z nich różni się między sobą tylko dekoracjami: raz akcja toczy się morzu, kiedy indziej w Afryce… Redaktorzy opublikowanego przez Rebis zbioru opowiadań Howarda zauważają, że już za czasów, gdy powstawały redakcje pism, w których publikował dostawały listy typu „No nie! Znów ten Conan…”. Biorąc pod uwagę, że niektóre z tych tekstów, jak choćby „Ludożercy” są wyraźnie pisane na odpierdol, to trudno dziwić się takiej sytuacji.

Na tym tle opowiadania z grupy pierwszej kształtują się wiele ciekawiej: mają bardziej interesujące miejscówki, jak zamknięty pałac z Czerwonych Ćwieków, gdzie pojedyncze sale stają się królestwami, stawiają przed czytelnikiem ciekawsze problemy intelektualne, psychologia postaci: zarówno Conana jak i bohaterów drugoplanowych jest bardziej pogłębiona, kobietom trafiają się ciekawsze role, jak królowa piratów Belith, a nie są tylko nagrodami dla samców alfa…

Howard ucieka się w nich też do ciekawszych wybiegów fabularnych, rozwiązań stylistycznych i mają też bardziej interesującą fabułę, z ciekawszymi zwrotami akcji.

Co najważniejsze: nie są pisane na jedno kopyto.

Trzecią kategorią utworów o wiadomym barbarzyńcy stanowią teksty

3) Pisane, bo miał nadzieję, że Conan je sprzeda:

Do kategorii tej zaliczają się tylko dwa utwory: Wiedźma się narodzi i Czarny przybysz. Pod koniec życia Howard wyraźnie zaczął się nudzić Conanem. Jednak, wiedząc, że postać ta jest popularna umieścił ją w utworach prawdopodobnie początkowo z nią niezwiązanych. W obydwu pełni on rolę tylko drugoplanową, utwory te nie straciłyby na jego zniknięciu. O ile jednak Wiedźma się narodzi mogłaby się sprzedać samodzielnie (aczkolwiek utwór ten jest daleki od bycia wybitnym), bowiem jest to dość średnia, ale nieźle napisana historia fantasy, jakich powstały pewnie setki, tak Czarnego przybysza mógł ocalić jedynie gościnny występ jakiejś gwiazdy, bowiem utwór ten był po prostu słaby.

I o ile pamiętam lekturę zbioru Conan i miecz zdobywcy: nie ocalił. Opowiadanie zostało wydane dopiero w roku 1953, po gruntownej redakcji Lina Sprague de Campa, który prawie napisał je od nowa. W latach 30-tych bowiem wszyscy wydawcy odmówili Howardowi jego publikacji.

Podsumowując:

Z Conanem jest różnie i nie da się jednoznacznie tej twórczości sklasyfikować, rozpiętość prozy Howarda waha się bowiem od bardzo dobrej, po bardzo złą. Jednak trafiają się tam zarówno utwory powtarzalne, pisane na jedno kopyto, jak i takie, które po dziś dzień nie zatraciły swej oryginalności.

Za taką sytuację odpowiada jednak z całą pewnością Howard, nie z powodu braku talentu, co raczej z przyczyny nadmiernej eksploatacji tej postaci. Po prostu zarżnął on pomysł jeszcze za swojego życia.

Ten wpis został opublikowany w kategorii fantastyka, Fantasy, Książki i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „Conan: dobry, zły czy nijaki?

  1. slanngada pisze:

    Nie jestem pewien, czy podział jest dobry. Szkarłatna cytadela i Godzina smoka mają niemal identyczny początek. Wieża i dom też są dosyć podobne. W mniejszym stopniu dotyczy to Xutal i ćwieków. Przy czym podobieństwo między cytadelą i godziną już jako 10 latka irytowało.
    I u Howarda Conar przynajmniej raz walczył „Magicznym” mieczem, w Feniksie.

    Epigonów mimo wszystko jednak bardzo lubię, choć akurat Wagner i Jordan pisali słabsze pozycje. Są jednak całkiem fajne, dla mnie niekiedy jednak lepsze od oryginałów. Zwłaszcza patrząc rpgowo jest tam sporo fajnych pomysłów.

  2. Wiktor pisze:

    Przeczytałem wszystkie Conany Howarda. Fakt, zaledwie połowa tekstów jest co najmniej dobra (oczywiście jak ktoś lubi ten typ literatury). Zastanawia mnie jednak co takiego dobrego widzisz w opowiadaniu Córka lodowego olbrzyma. Dzisiaj ten pomysł jest chyba jednym z najbardziej obrzydłych, bo aż tak oklepanych chwytów, a nawet w czasach życia pisarza nie była to nowość.

  3. Grisznak pisze:

    Pisząc o naśladowcach, warto wspomnieć o „Pani Śmierć” Jacka Piekary, powieści tak złej, że najgorsze rzeczy Howarda jawią się przy niej jako arcydzieła. Co ciekawe, w książce zapowiadano całą serię kolejnych powieści Piekary o Conanie, ale (niespodzianka!) ta pierwsza okazała się takim failem, że kolejne nie powstały…

  4. onigarasu pisze:

    W zasadzie to nie fabuła w tych utworach stanowi o ich wartości, tylko język jakim zostały napisane. Żywy, krwisty, pełen mocnych opisów i trafnych określeń.
    Przeczytałam teksty o Conanie późno, mając już wyrobione upodobania. Nie sądziłam, że mi się spodobają a tymczasem wsiąkłam na dobre i nadal do nich wracam. Potem trafiłam jeszcze na Kane’a i Kulla.
    Naśladowcy mnie rozczarowali, więc zostawiłam sobie na półce tylko oryginalne opowieści.
    Conan ma tez godną reprezentacje w komiksach, zwłaszcza rysowanych prze Alfredo Alcalę na podstawie oryginalnych opowiadań 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s