Postapokaliptyczna Europa – jak będzie?

Akcja utworów postapokaliptycznych zwykle osadzona jest w warunkach amerykańskich, natomiast zniszczoną Europę obejrzeć można tylko w dwóch, w miarę znanych cyklach: w uniwersum Metro (choć to raczej trudno nazwać Europą, raczej jej maleńkim skrawkiem) oraz w starej grze fabularnej Twilight 2000. Od zawsze zastanawiało mnie, jak sytuacja wyglądałaby na naszym kontynencie.

Fragmentacja

Pierwsza różnica jaka moim zdaniem istnieje między Europą, a Stanami Zjednoczonymi jest struktura terenu. Ameryka Północna ma długie, lecz nieskomplikowane obszary brzegowe oraz dwa pasma gór biegnące po obydwu brzegach. W środku natomiast jest pusto i płasko. Europa dysponuje natomiast bardzo skomplikowaną linią brzegową, pełną wysp i cypli, a także zatok i mórz śródlądowych. Od wschodu ogranicza ją pasmo górskie Uralu, dodatkowo duże pasmo górskie znajduje się w Skandynawii. Od Uralu aż po Flandrię ciągnie się równina, gdzieniegdzie pofałdowana. Zachód kontynentu oraz jego południowo-środkowa część jest silnie górzysta, a góry te są wysokie i strome. Dodatkowo płynie przezeń kilka, trudnych do sforsowania bez łodzi lub przepraw mostowych rzek: Wołga, Don, Dniepr, Dźwina, Dniestr, Wisła, Dunaj, Odra, Łaba, Ren, Moza, Sekwana, Loara i Rio Ebro, płynące przeważnie z północy na południe.

Powoduje to, że poruszanie się po kontynencie będzie raczej trudne z jednej strony i raczej łatwe z drugiej. Z jednej strony wymagać będzie forsowania gór i przełęczy górskich oraz pokonywania rzek. Z wielu powodów to może okazać się niemożliwe. Korzystanie z mostów to pierwszy problem. W trakcie apokalipsy zostaną one bowiem zapewne zniszczone lub zablokowane: mosty skupiają się w okolicach dużych miastach, a to w takie poleci atom i kosmici, one też będą największymi rozsadnikami chorób i wylęgarniami zombie. Te które ocaleją, zapewne zostaną celowo wysadzone przez wojsko, by zapobiec poruszaniu się wrogich wojsk lub zarażonych. Mogą też zostać nieintencjonalnie zablokowane przez porzucone samochody uchodźców.

Podobny los czeka zapewne też ważne przełęcze górskie i tunele.

W skutek katastrofy może dojść też do przerwania zapór i zalania znacznych terenów, a z czasem brzegi zdziczeją i pokryją się bagnami.

Z drugiej strony dopłynięcie łodzią w dowolne miejsce będzie dość proste.

Wiwat ci, potężna Słowacjo:

Po drugie: kontynent jest bardzo zróżnicowany etnicznie i politycznie. W Europie leży 46 państw oraz kilka autonomii i państw oraz quazipaństw separatystycznych, nie uznawanych przez inne państwa, a także terytoriów, które chciałyby niepodległości (Kastylia, Kraj Basków, Cypr). Część z nich może przetrwać nie odnosząc w żaden sposób strat, czy to dzięki małemu znaczeniu (Portugalia, Słowacja), politycznej neutralności (Szwajcaria), izolacji (Czarnogóra, Islandia), albo rozproszeniu ludności przystosowanej do znoszenia trudnych warunków (Norwegia, Finlandia).

Na liście państw mających szanse należy umieścić następujące pozycje: Kazachstan, Litwa, Łotwa, Estonia, Słowacja, Węgry, Austria, Mołdawia, Słowenia, Bośnia i Hercegowina, Serbia, Macedonia, Albania, Czarnogóra, Liechtenstein, Luksemburg, Szwajcaria, Andora, Monako, Malta, Norwegia, Finlandia, Islandia, Irlandia i Portugalia. Duże szanse mają też Grecja i Hiszpania.

Watykan leży w Rzymie i prawdopodobnie razem z nim skończy w atomowym grzybie, San Marino natomiast bez Włoch nic nie znaczy. Dania jest zbyt ważna ze względów strategicznych, więc w każdej wojnie zostanie zbombardowana, Belgia i Holandia to natomiast bramy do Niemiec, które trzeba zająć.

Z wymienionych państw wiele zwyczajnie nic nie znaczy, tak więc w wypadku większego konfliktu prawdopodobnie zostaną albo szybko zajęte, albo zostawione „na później” gdyż potencjalny zwycięzca i tak narzuci im swą hegemonię. Pozostałe są zbyt izolowane, by można im było coś zrobić.

W szczególności w wypadku wybuchu super-epidemii izolacja działa na korzyść, bowiem zapobiega rozprzestrzenianiu się zarazka, aczkolwiek ten mógłby pochłonąć część bardziej dostępnych krajów, jak Kraje Bałtyckie czy Portugalia.

W wariancie katastrofy naturalnej jest odwrotnie: izolacja może stanowić zagrożenie, bowiem uniemożliwi wysłanie pomocy. Co więcej może okazać się, że część krajów, jak Malta, Irlandia czy Islandia ocalała, ich ludność jest bezpieczna, ale co z tego, skoro mieszkańcy nie mogą opuścić swej wyspy…

Mimo, że wiele z tych państw to mikropaństwa, kraje słabe i biedne, jednak prawdopodobnie zachowałyby podstawowe cechy państw: ściągania danin i redystrybucji środków, stanowienia prawa, stosowania przemocy i budowy dobra publicznego. To zapewne wystarczyłoby, żeby w nowym świecie znaczyć wiele.

Będzie problem z nacjonalistami:

Wiadomo więc, że, jeśli tylko ludzkość przetrwa, pewne obszary naszego kontynentu nie popadną w anarchię. Niestety z jednej strony większość z nich pozbawiona jest przemysłu, a niektóre też rolnictwa, nastawione są natomiast w dużej mierze na usługi, zwłaszcza turystyczne.

Po drugie: prawie na pewno na naszym kontynencie wybuchnie fala nacjonalizmów. Niektórzy zapewne poczują się dotknięci tym, że uważam nacjonalistów za problem, ale powiedzmy sobie szczerze: mieszkańcy Polski nie chcieliby mieć do czynienia z Niemieckimi, Ukraińskimi czy Rosyjskimi nacjonałami.

Najgorsza sytuacja panować będzie zapewne na Bałkanach. W prawdzie tamtejsze państwa w dużej mierze ocaleją, jednak najpewniej tylko po to, żeby rzucić się sobie do gardeł, gdy tylko zobaczą, że nikt ich nie pilnuje. Coś bardzo podobnego może wydarzyć się też w Hiszpanii: w Kraju Basków i w Katalonii.

Obawiam się, że to prędzej czy później czeka cały kontynent. Po prostu w Europie jest zbyt wiele narodów, które mają zbyt wiele powodów, żeby się wzajemnie nienawidzić. Praktycznie każdy ma trzech albo czterech historycznych wrogów, byłe ofiary mogą skorzystać z okazji by się odegrać, a byli kaci by ponownie kogoś pognębić.

Dojdzie do tego prawie na pewno, gdyż w każdym kraju istnieją oddolne ruchy nacjonalistyczne, które z całą pewnością skorzystają z tego, że władzy zabraknie, wszelcy neonaziści i inna hołota. Po drugie: nacjonalizm i pseudopatryjotyczne hasła, czy o Drang nach Osten, czy to o odbijaniu swych krzywd na Niemcach, Lachach czy Ukraińcach są całkiem dobrym usprawiedliwieniem dla zwykłego bandytyzmu lub rabunku. Czyli należy spodziewać się, że panowie ze wschodu lub zachodu wpadną do nas po nasz dobytek.

A poza tym okraść Niemca to nie grzech.

Rosjanami i Arabami:

Jeśli apokalipsa będzie miała postać wielkiej wojny to niestety musimy liczyć się z obecnością wojsk rosyjskich na terytorium Polski. Ich zasięg może być różny: co najmniej do linii Wisły i Sanu w szczęśliwym przypadku, a na linii Łaby kończąc w przypadku mniej szczęśliwym. Ich liczba może być różna: od rozbitych oddziałów, przez niewielkie, zachowujące zdolność bojową pododdziały regularnego wojska lub oddziały partyzanckie grasujące w lasach (w trakcie II wojny światowej radziecka partyzanta potrafiła docierać nawet na tereny Lubelszczyzny, po wojnie atomowej rosyjskie Państwo lub Państwa Podziemne także mogą tam sięgać), na pełnej okupacji kończąc.

Zależnie od okoliczności może to oznaczać, że jest źle albo bardzo źle. Oddziały rosyjskie mogą stanowić zarówno bratnią pomoc, jak i agresora, jednak niezależnie od sytuacji na zdrowie nam to nie wyjdzie.

Na południu może pojawić się problem z ludnością arabską. Pomijając ewentualną migrację, o której napiszę w kolejnym punkcie prawdopodobnie prędzej czy później odrodzi się tradycja marokańskiego piractwa. Maroko między IX, a XIX wiekiem było stolicą piratów, którzy atakowali północne wybrzeże Morza Śródziemnego, aczkolwiek ich rajdy potrafiły docierać nawet na Morze Północne, gdzie atakowali Danię, Holandię i wybrzeże brytyjskie. Zwyczajowi położyła kres amerykańska marynarka wojenna w XIX wieku.

Raczej nie sądzę, by społeczeństwa Afryki Północnej tylko czekały na powrót do tradycji (tym bardziej, że ich percepcja przeszłości jest dużo gorsza od europejskiej), ale prędzej czy później zorientują się, że znajdują się na pozycji arcydogodnej do uprawiania piractwa.

Głodem

Przynajmniej cztery kraje na naszym kontynencie mają poważne problemy z produkcją rolną i tradycyjnie, od wielu lat nie są w stanie zaspokoić samodzielnie swoich potrzeb. Kraje te to: Rosja (posiadająca bardzo niewydajną strukturę rolnictwa), Szwajcaria (słabe gleby), Niemcy (duża ilość ludności w stosunku do obszarów rolnych) i Włochy (słabe gleby i duża liczba ludności).

Kraje te problem rozwiązywały w prosty sposób: sprowadzając żywność z zewnątrz. Włochy na ten przykład robią to już od dwóch tysięcy lat. Po tym, gdy infrastruktura transportowa pójdzie w drebiezgi, a pieniądz straci znaczenie przestanie to być możliwe i w krajach tych wybuchną kryzysy żywnościowe. W trakcie obydwu wojen światowych, gdy blokowano dostawy poradzono sobie z nimi reglamentując żywność (w trakcie drugiej także kradnąc co popadnie, Niemcy rabowali i wywozili do kraju wszystko: nawet kartofle z pól i cebulę z grządek). Jeśli zabraknie rządu, to reglamentacji nie będzie i w znacznej części tych krajów wybuchnie głód.

Wyjątek stanowi Szwajcaria, która położona jest w niedostępnych górach oraz tak obunkrowana i zdecentralizowana, że struktury państwowe przetrwają tam najpewniej nawet udział kraju w wojnie jądrowej. Jeśli tylko ludzkość przetrwa, to będą to Szwajcarzy, którzy najpewniej zwyczajnie wybiorą nowy rząd, który zacznie reglamentować żywność. Prawdopodobnie zdołają też utrzymać swoją walutę, która najpewniej będzie respektowana na zewnątrz oraz przemysł (którego produkty na pewno będą respektowane), tak więc prawdopodobnie zdoła sprowadzić żywność z innych regionów (np. z Francji), a w najgorszym razie wykorzystać swą wojowniczą i dobrze uzbrojoną ludność, by anektować Burgundię, która również nie powinna być bardzo zniszczona (bo nie ma tam nic, prócz zabytków i rolnictwa).

Uchodźcami

Głód, zniszczone miasta, zagrożenie i panika zmuszą zapewne wielu ludzi do poszukiwania nowego miejsca zamieszkania. Uchodźcy stanowić będą bardzo poważny problem. Doświadczenia z krajów trzeciego świata jasno wskazują, że duża fala migracyjna, wywołana kryzysem, uciekająca z miejsca, gdzie jest źle, do miejsca gdzie jest dobrze, sprawia, że w miejscu tym natychmiast zaczyna robić się umiarkowanie niedobrze, a trafiając w miejsce, gdzie jest średnio wywołuje katastrofę. W wielu momentach mniej ofiar byłoby, gdyby ludzie zostali w domach i przeczekali (lub poddali się rezygnacji i umarli).

Nie inaczej będzie niestety w Europie. Uciekinierzy raczej nie będą mogli liczyć na współczucie, w szczególności w scenariuszu wojny światowej. Raz, że część z nich będzie z całą pewnością znienawidzonymi (lub przynajmniej tradycyjnymi) wrogami, dwa, że zapewne będą mówić innym językiem, trzy, że ludzie, do których dotrą sami będą mieli mało.

Piratami:

Europa jest tak zbudowana, że za pomocą rzek (zwłaszcza w czasach współczesnych, gdy większość z nich uregulowano) i mórz można dotrzeć bardzo daleko. Przekonali się o tym Wikingowie. Także ci, którzy ocaleją szybko odkryją tą prawdę.

Inni odkryją, że z Maroka można dotrzeć do dowolnego punktu Morza Śródziemnego, zwłaszcza jeżeli się opanuje wyspy. By je ominąć należy natomiast się bardzo postarać. Zdobycie Maroka to natomiast nie lada wysiłek logistyczny.

Podobnie kontrola Danii pozwala władać nad Bałtykiem i walczyć o władzę nad Morzem Północnym, podobnie z Wysp Brytyjskich można opanować cały północny zachód wybrzeża i próbować opanować Morze Północne. Jeśli natomiast kontroluje się morze, można podjąć próby przenikania w głąb lądu, tym bardziej, że główne miasta portowe, które mogłyby zablokować taki ruch będą zapewne zniszczone.

Problem w tym, że zablokowanie rzek nie jest trudne: wystarczy karabin maszynowy ustawiony na moście i już żaden okręt, nie wyposażony w artylerię lub silnie opancerzony nie zdoła owego mostu pokonać.

A jeśli ma tą artylerię to pozostaje jeszcze jeden sposób: zburzyć most, tak, by zablokował rzekę.

Górskimi zbójami

Analogiczny problem stanowią górale. Góry położone są w znacznej części kontynentu i jako takie ograniczają bardzo mocno możliwość prowadzenia wojen. Są trudne do sforsowania, co utrudnia inwazję, łatwo zablokować przejścia nawet kilkoma żołnierzami, generalnie nie ma w nich nic, na co warto marnować broń nuklearną oraz stanowią dobrą ochronę przed pogodą np. powstrzymując rozpowszechnianie się opadu radioaktywnego.

Problem polega na tym, że nic tam nie ma: prócz odrobiny rolnictwa, przemysłu przetwarzania żywności i zakładów turystycznych.

Nie widzę jednak niczego, co mogłoby powstrzymać biednych ludzi z gwarantujących obronę gór od zagarnięcia koniecznych im do życia lub dobrobytu dóbr od też biednych ludzi z czyniących ich bezbronnymi, odsłoniętych nizin. Jeśli coś można zdobyć siłą lub podstępem, to zostanie to zdobyte, chyba, że na drodze stanie inna siła. To w zasadzie odwieczne prawo ludzkości.

Wojskiem niemieckim

I kilkoma innymi. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nawet w obliczu wojny totalnej niektóre związki taktyczne zachowają spójność. Jeśli w grę wchodzi inny rodzaj scenariusza (apokalipsa zombie, epidemia, katastrofa naturalna) prawdopodobieństwo to rośnie. Oznaczać to będzie, że na kontynencie znajdować się będą duże grupy ludzi (w sile kompanii, batalionów, może nawet brygad lub dywizji) posiadających jednolite dowództwo, broń, wyposażenie, pewne ilości zapasów i co najmniej bazowe wyszkolenie. Istnieje też ryzyko pojawienia się różnego rodzaju grup partyzanckich oraz uzbrojonych bojowników. Oraz oczywiście dezerterów i różnego rodzaju maruderów.

Przyszłość kontynentu w dużej mierze będzie zależała od zachowań tego typu oddziałów. Osobiście widzę kilka możliwości:

  • Prób obrony terytorium ojczyzny i jej ludności przed napastnikami.

  • Kontynuowania wojny i / lub prowadzenia czystek etnicznych.

  • Powrotu na ojczyzny łono i połączenia się z bliskimi, a potem ich obrony.

  • Zajęcia bezpiecznego terytorium i osiedlenia się w nim jako panowie feudalni, ściągający daninę z chłopów.

  • Eskorta ocalałych rodaków do bezpiecznego terytorium, jego zajęcie i osiedlenie się na nim, a następnie stworzenia nań Nowych Niemiec (lub innego kraju).

  • Grabienia i gwałcenia bez szerszego planu.

  • Prób przywrócenia jakiegoś porządku.

  • Prowadzenie polityki jakiegoś, ocalałego (lub utworzonego właśnie przez dowództwo) rządu nie-dyplomatycznymi środkami.

Wzrośnie rola kościoła

Kościół posiada zasoby pod postacią ziemi, know-how, wiedzy, administracji i ludzi, a co więcej jego struktury bardziej oparte są o wiarę (a przynajmniej wiarę owieczek) niż środki materialne. Będzie istniał wszędzie tam, gdzie znajdą się ludzie gotowi go słuchać. Co więcej jest organizacją ponadnarodową, a jego struktury nie są związane z administracją państw, ani strukturą demograficzną. Oznacza to, że – mimo iż sama kuria rzymska zostanie zapewne zniszczona w wyniku zagłady – wiele jego komórek przetrwa.

Powód jest prosty: wiele diecezji i archidiecezji leży w miastach małych, mało znaczących i w zasadzie nie wartych ich niszczenia, mogących zwyczajnie uniknąć zagłady. Przykładowo w Polsce stolicami diecezji są między innymi: Drohiczyn, Łomża, Pelpin, Siedlce, Łowicz, Przemyśl, Sandomierz czy Świdnica. Wszystko to są miasta poniżej stu tysięcy mieszkańców (niektóre poniżej dziesięciu tysięcy), które leżą na dalekiej prowincji i mogą uniknąć zniszczenia niezależnie od scenariusza.

Odróżnia go to od innych dużych organizacji, które mają tendencje do skupiania w największych ośrodkach, kościół jest dość mocno rozproszony. Oczywiście jego wzrost będzie silnie relatywny. Po prostu inni stracą więcej na swej pozycji, co sprawi, że zapewne stanie się jedną z najbardziej znaczących instytucji.

I mafii:

Wszelakie gangi również mają podobną strukturę, tym bardziej, że niektóre (jak sycylijska mafia) wywodzą się z terenów wiejskich. Po upadku państwa ich relatywna siła znacząco wzrośnie, tym bardziej, że zyskają praktyczny monopol na stosowanie przemocy. Mafie prawdopodobnie zdołają opanować znaczne obszary, tworząc na ich terenach zbójeckie państewka.

Nie jestem pewien ich trwałości ani efektywności. Mafia raczej niczego nie buduje, jest organizacją o charakterze pasożytniczym, a typowy gangster nie jest intelektualistą (przeciwnie, typowy gangster ma wedle niektórych badań zdolności umysłowe na skraju upośledzenia). Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że w opanowanych przez siebie okolicach wywołają nieodwracalne szkody.

Z drugiej strony mogą odegrać też znaczącą rolę jako czynnik konsolidujący (przeciwko sobie) różne lokalne samoobrony i państwotwórczy (również: przeciwko sobie), a także ważny stymulator rozwoju architektury obronnej.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Dziwne rozkminki i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „Postapokaliptyczna Europa – jak będzie?

  1. czytelnik pisze:

    No dobra, a jak będzie w akapie? 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s