Mimo, że obecnie sztuki walki kojarzone są z kulturą dalekiego wschodu Europa również ongiś posiadała bogate i zinstytucjonalizowane tradycje szermiercze. Zawodowi mistrzowie sztuk walki istnieli od niepamiętnych czasów, a wzmianki o nich pojawiają się już w źródłach z XI wieku. Zinstytucjonalizowana nauka rozwinęła się w basenie Paryża oraz Cesarstwie Niemieckim na przełomie XIII i XIV wieku, w okresie gwałtownego rozwoju miast i kultury miejskiej. Stamtąd rozpowszechniły się na inne państwa, w tym na Włochy.
Główne zajęcia:
Zasadniczo średniowieczny fechmistrz miał cztery, główne drogi życia do wyboru. Były to:
– nauczyciel fechtunku: po pierwsze osobnik taki mógł zajmować się przekazywaniem swoich umiejętności innym ludziom, zarówno jako prywatny korepetytor jak i osoba prowadząca własną szkołę. W średniowieczu umiejętność walki, bo niekoniecznie mówimy tu o samoobronie postrzegana była jako społecznie korzystna, tak więc władze raczej nie były przeciwnie działalności szkół szermierczych czy posiadania broni. Przeciwnie: zakazy jej posiadania czy noszenia pojawiają się raczej wyjątkowo i dotyczą tylko specyficznych sytuacji, dużo częściej natomiast wydawano nakazy, często powtarzane nawołujące ludzi poszczególnych warstw do uzbrojenia się.
Głównymi uczniami szkół walki byli przedstawiciele miejskiego patrycjatu i górnej warstwy plebsu (czyli górnej i średniej warstwy ludności miejskiej). Stosunkowo rzadko korzystali z nich przedstawiciele warstwy rycerskiej, choć nie dotyczyło to oczywiście rycerstwa zamieszkałego w miastach, proletariatu (czyli najniższej warstwy) i chłopów raczej do nauki nie dopuszczano. Ta nawiasem mówiąc była dość kosztowna, co trochę odsiewało potencjalnych klientów.
Zapotrzebowanie na umiejętność wynikało z kilku czynników. Pierwszym oczywiście była samoobrona, co więcej prawo w tym okresie cały czas uznawało pojedynek sądowy za formę rozstrzygania sporów, a na mieszczanach ciążył obowiązek obrony murów miejskich, a pod koniec średniowiecza wielu z nich w taki czy inny sposób wchodziło w skład oddziałów wojskowych. Co więcej, w razie popełnienia przestępstwa ludność miejska zobowiązana była do ruszenia w pościg za podejrzanym co najmniej do granic miasta. Wszystkie te sytuacje wymagały dużego obeznania z orężem.
W efekcie w niektórych miastach działały nawet całe cechy szermierzy, jak Bractwo świętego Marka we Frankfurcie, Federfechter w Pradze, bractwo z Augsburga czy Stowarzyszenie Mistrzów Paryskich, które dbały o poziom kształcenia, nie dopuszczały do niego dyletantów oraz regulowały ceny i ograniczały konkurencję między zawodowymi mistrzami szermierki.
– nadworny fechmistrz: część możnych (wśród udokumentowanych w źródłach znajdują się: Wacław IV, król Czech, etatowo pracowali też przez kilka pokoleń na dworze książąt bawarskich i arcyksiążąt austryjackich.
Taki fechmistrz miał w zasadzie trzy zadania. Pierwszym, najbardziej oczywistym były ćwiczenia z władcą, następnie edukacja jego potomstwa, a koniec końców także czuwanie nad poziomem umiejętności i kwalifikacjami jego wojsk.
Po drugie: reprezentował swojego pana w trakcie pojedynków sądowych, a przynajmniej: w sprawach mniejszej wagi.
Po trzecie: często pełnił on funkcję dyżurnego znawcy spraw wojennych, zajmującego się badaniem i doskonaleniem wiedzy na temat wojny oraz doradzaniem swemu panu w jej kwestiach. W tej dziedzinie oczekiwano od niego nie tylko umiejętności szermierczych, ale też bogatej wiedzy o obronie i zdobywaniu fortyfikacji, organizowaniu wojska, logistyce, strategii, taktyce, podstępach wojennych, budowaniu machin, a nierzadko także wznoszeniu twierdz.
– miecz do wynajęcia: trzecią opcją było wynajmowanie swoich usług i walka w pojedynkach sądowych w imieniu osób trzecich. Osób takich raczej nie znamy ze źródeł, aczkolwiek w niektórych tekstach średniowiecznych się pojawiają odniesienia do nich. Pojawiają się w szczególności w kazaniach, gdzie, z racji na krwawy, grzeszny charakter profesji traktowano ich jak męski odpowiednik prostytutek.
Ludzi takich nazywano „freifechter” co w naszym języku znaczy „wolnymi szermierzami”. Prawdę mówiąc, z racji na bardzo ryzykowny charakter pracy raczej mało prawdopodobne jest, by był to zawód bardzo popularny. Raczej powiedziałbym, że zapewne zajmowały się nim osoby z półświatka lub co najmniej o szemranej opinii.
Dodatkowo opinię psuła im konieczność ciągłych wędrówek, co sprawiało, że „wolnych szermierzy” utożsamiano często z tak zwanymi „ludźmi luźnymi”: wędrownymi rzemieślnikami, komediantami, włóczęgami i kryminalistami. Często uznawano ich za osoby stojące poza prawem, a ich działalność związaną ze wzrostem przestępczości (być może nie bez racji). Z tej przyczyny w części miast jak na przykład w Londynie w roku 1189.
Prawdopodobnie instytucjonalizacja nauczania miała na celu ochronę dobrej opinii zawodu.
– Leychmeisteren: co oznacza „mistrzowie tańca” lub, bardziej współcześnie „cyrkowcy”. Istnieli też samozwańczy szermierze o niezbyt wysokiej opinii, którzy zajmowali się podróżą od wsi do wsi i od miasta do miasta, gdzie dawali popisy swoich, rzekomo wysokich umiejętności oraz nauczali rzekomo tajemnych i dających stuprocentowe szanse na zwycięstwo technik.
Ludzie tego typu byli krytykowani z różnych powodów, w tym za nauczanie walki chłopów. To ostatnie było kłopotliwe dla innych mistrzów miecza, gdyż obniżało stawki, jakie mogli zgarnąć za swoją pracę.
Ile trwała i kosztowała nauka?
W zasadzie znany mi jest tylko jeden przypadek podania cen przez średniowiecznego mistrza. Był to Filippo Darli, jeden z twórców „stylu bolońskiego” w szermierce, a poza tym specjalista od geometrii i astronomii, który z czasem uzyskał posadę na uniwersytecie bolońskim. Darli prowadził trwające 5 miesięcy kursy walki mieczem dwuręcznym, w trakcie których zajęcia odbywały się codziennie, przez 2 godziny, w specjalnie przygotowanej przez niego szkole. Zajęcia składały się z 2,5 miesiąca zajęć teoretycznych i drugiego takiego okresu zajęć praktycznych. Dodatkowo prowadził naukę posługiwania się mieczem i puklerzem (kurs trwał 3 miesiące) oraz dwumiesięczne kursy walki nożem, kijem i zapasów.
Darli za kurs walki mieczem dwuręcznym pobierał opłatę w wysokości 23 liwrów, kijem 7, mieczem i tarczą: 8, tyle samo za walkę nożem i 10 za naukę zapasów.
W późniejszym okresie Bolonia zaczęła wypłacać mu dotację w wysokości 150 liwrów rocznie, w zamian za co Darli zgodził się obniżyć ceny o połowę. Sam zawierając tą umowę ostrzegał, że niskie ceny mogą wywołać nadmierną frekwencję, w efekcie czego do jego szkoły, mogącej pomieścić tylko 22 uczniów trudno będzie się dopchać.
Autorzy, od których biorę te dane (B. Alessandro, C. Nika, „Income and working time of fencin master in bologna in the 15th and early 16th century”) twierdzą, że są to niewielkie pieniądze. Wedle ich przelicznika (nie wiem, na czym opartego) jeden liwr wart był 150 współczesnych Euro (tak więc wielu czytelników zapewne się z nimi nie zgodzi).
Nie zgodziliby się z nimi zapewne też i współcześni. W tym okresie we Włoszech bowiem notariusz zarabiał miesięcznie średnio 5 liwrów miesięcznie, kościelny organista: 12 liwrów, a robotnik fizyczny mógł liczyć na około pół liwra dziennie (przy czym nie zawsze udawało mu się znaleźć zatrudnienie na wszystkie dni robocze naraz).
Bibliografia:
B. Alessandro, C. Nika, „Income and working time of fencin master in bologna in the 15th and early 16th century”
P. Danzing, „Sredniowieczne sztuki walki”, Oświęcim 2016
J. C. M. Virgueur, „Rycerze i mieszczanie: wojna, konflikty i społeczeństwo w średniowiecznych Włoszech”, Warszawa 2008
J. Le Goff, „Człowiek średniowiecza: w kręgu codzienności”, Warszawa 2000