Polskie służby cywilne. Kontakt z nimi to gwarantowany brak satysfakcji albo zwrot pieniędzy…
Jadę sobie rowerem, patrzę: w trawie leży zdechły dzik. Nieduży. W zasadzie to dziczątko. A taki dzik, nawet mały, to poważna sprawa: w końcu mógłby przecież wyrosnąć na dużego. Albo być chory. Albo skłusowany. To trzeba zadzwonić. Dzwonię więc na alarmowy.
Ja: Dzień dobry! Chciałem zgłosić, że znalazłem martwego dzika,
Oni: O! Martwy dzik! Martwy dzik nawet mały to poważna sprawa! Dobrze pan robi dzwoniąc do nas! Właśnie na takie telefony czekamy! Pan powie, gdzie pan jest, gdzie on leży my się zaraz skontaktujemy z kimś, kto się tym zajmie!
Dobra. Podałem dane. Zgodziłem się nawet pilnować zwłok do przybycia specjalisty od dzików.
Czekam, czekam i czekam. Mija pół godziny. Nagle dzwoni telefon:
Oni: Halo? Tu policja! Podobno znalazł pan martwego dzika!
Ja: Zaprawdę, znalazłem!
Oni: Martwy dzik to poważna sprawa! Gratuluje postawy obywatelskiej! Już dzwonimy po kogoś, kto się tym zajmie! Proszę czekać!
Czekam, czekam, czekam dalej! Nagle dzwoni leśniczy:
On: Policja mówiła, że znalazł pan martwego dzika! Martwy dzik to poważna sprawa, zwłaszcza, jeśli jest mały! Proszę czekać! Już kontaktuje się z kimś, kto się nim zajmie.
Czekam więc cierpliwie.
Mija już półtorej godziny od rozpoczęcia akcji. Nagle telefon dzwoni ponowni:
Oni: Halo? Powiatowa inspekcja weterynaryjna! My po tego dzika! Otóż jesteśmy w tej Ciemnotce nigdzie go nie widzimy!
Ja: Ale ja nie jestem w Ciemnotce, tylko w Pomroku! Jesteście po niewłaściwej stronie rzeki!
Oni: Pan jest tym facetem na rowerze, na skarpie, przy cerkwi?
Ja: Ja żem to!
Oni: Zaprawdę, jesteśmy po niewłaściwej stronie rzeki! Proszę czekać!
Czekam kolejne pół godziny. Zabrali dzika.
Ach, tak – numer alarmowy. Miałem dokładnie taki sam przypadek tyle, że bez dzika, za to z dziewczyną. I nie była martwa, tylko zalkoholizowana. Poza tym nie leżała w trawie, tylko zaczepiała samochody prosząc się o to żeby za kilka chwil być jak martwy dzik na poboczu. Komendy policji bardzo skutecznie robiły przekierowanie odpowiedzialności na inne komendy i tak po ponad godzinie upalnego śledzenia pacjentki zrezygnowany i lekko wkurzony machnąłem na wszystko ręką. Znali wektor kobiety, wiedzieli gdzie jej szukać. Kto wie, może nawet w końcu coś z tym zrobili?
Ej, ale zabrali. I 2h to nie tak wcale dużo – zdążyli skontaktować się z mityczną Centralą, stamtąd z Regionem, stamtąd z Gminą czy innym Powiatem, stamtąd z leśniczym… 😀
e, nie miałeś tak źle, posiedziałeś sobie w pięknych okolicznościach przyrody. Gorzej mają ci którzy np. muszą czekać w nerwach 3 godziny ze stłuczką na jakimiś wesołym ruchliwym skrzyżowaniu. Z drugiej strony ostatnio miałem okazję obserwować na wpół-oswojone dziki na mierzei wiślanej. Locha wygrzewała się w słoneczku a dziczątka brykały miedzy ludźmi, jakoś nie sprawiała wrażenia chętnej to ich obrony 🙂 ale może to tylko pozory 🙂 lepiej nie przekonać się jak szybki może być dzik.
Coś ze dwa lata temu czekałem z kumplem i stłuczką 45 minut na policje. Gdy przyjechali opierdolili nas, „bo musieli jechać 15 kilometrów”.
5 lat temu sąsiad ganiał żonę z siekierą. Pały pojawiły się godzinę po tym, jak z innym sąsiadem zabraliśmy mu tą siekierę.
„Straciłeś 2,5 godziny”, albo „ratowałeś dzika przez 2,5 h”. Ocalały dzik nie nazwałby 2,5 godzin „stratą czasu”. Cool story!
Kiedy on był zdechły.