Gra w Wiedźmina 3 spowodowała, że poczułem ochotę na powrót do tego uniwersum, które wydawało się, że było dla mnie od wielu lat zamknięte. Wraz z nim ożyło pytanie, które gnębi mnie w zasadzie od wielu lat: skąd wzięli się wiedźmini i jaki był los tej bardzo zagadkowej profesji?
Największym problemem z wiedźminami jest dość duża obcość tej profesji. Przez większość czasu Geralt wydaje się postacią z innego świata. Posiada ogromną wiedzę, także w dziedzinach, o których nikt w świecie fantasy nie powinien nic wiedzieć (genetyka, gospodarka hormonalna, wirusologia) oraz takich, o których najwyraźniej nikt w świecie nie ma pojęcia. Wystarczy spojrzeć na jego spotkanie z profesorem biologii z Krwii Elfów, podczas walki z żyrytwami lub też w trakcie spotkanie z Triss Merigold, która nawet jako czarodziejka zaskakiwana jest rozległością wiedzy Wiedźminów o ziołach.Skąd więc wzięli taką wiedzę? I skąd sami się wzięli?
Stan wiedzy i krytyka źródeł:
Zanim zajmiemy się rozwiązywaniem problemu, zajmijmy się, wzorem każdej pracy historycznej, krytyką źródeł. Tych nie brakuje. Do dyspozycji mamy więc, dokonaną przez wielkiego badacza wiedźminaliów Andrzeja Sapkowskiego, transkrypcją „Starszej Sagi o Wiedźminie” oraz „Sagi o Sezonie Burz”. Prócz tego opierać możemy się w swoich badaniach na dokonanych przez zespół badawczy CD Projekt RED transkrypcjach „Młodszej Sagi o Wiedźminie”, „Sagi o Zabójcy Królów” oraz „Sagi o Dzikim Gonie”.
Dysponujemy też transkrypcją „Starszej Sagi o Wiedźminie” Marka Brodzkiego, jednak z uwagi na liczne błędy w stosunku do oryginału, została ona uznana przez badaczy za pracę mało rzetelną i niezbyt wartościową.
Prócz nich dysponujemy też danymi z innych dokumentów i tekstów źródłowych. Są to: dokument „Monstrum Lub Wiedźmina Opisanie”, „Encyklopedia Maxima Mundi” oraz „Próba Traw i inne, tajne, wiedźmińskie rytuały”. Do dyspozycji mamy też dogłębną monografię zespołu badawczego „Mag” pod tytułem „Wiedźmin: Gra Wyobraźni”.
Hierarchia źródeł wydaje się prosta. Głównym naszym źródłem powinna być „Starsza Saga o Wiedźminie”, albowiem jest to utwór najstarszy, a przez to najbliższy wiekiem opisywanym w nim wydarzeniom. „Saga Młodsza”, podobnie jak Sagi „o Zabójcy Królów” i „Dzikim Gonie” powstały kilkadziesiąt lat po „Sadze Starszej” i od opisywanych wydarzeń dzieli je większa przepaść czasowa, w efekcie czego zawarte w nich wydarzenia pochodzą prawdopodobnie z drugiej ręki. Widać też po nich, że w wielu miejscach inspirowane były „Sagą Starszą”, a podawane w nich informacje mogą (lecz nie muszą) być oparte na błędnej interpretacji materiału wcześniejszego.
To samo, mimo opinii Andrzeja Sapkowskiego, należy odnieść do „Sagi o Sezonie Burz”, albowiem utwór ten jest co najmniej kilkadziesiąt lat późniejszy od „Sagi Starszej”, przez co mniej aktualny i ponownie oddalony przedziałem czasu od opisywanych wydarzeń. Widać to zwłaszcza po licznych sprzecznościach między obydwoma materiałami, które sugerować mogą nawet, że mamy do czynienia z utworem apokryficznym.
Jeśli chodzi o pozostałe dokumenty, to „Encyklopedia Maxima Mundi” również oddalona jest od wydarzeń z „Sagi Starszej” i to, sadząc z opisów niektórych postaci, żyjących w okresie, jako zmarłych, a nawet wzmianek o dokonaniach ich potomków o około 100 lat. Niemniej jednak autor wydaje się dobrze poinformowany i mimo wyraźnego gloryfikowania Niflgaardu rzetelny, choć nie obiektywny.
Ani jednego, ani drugiego nie można powiedzieć o autorze „Monstrum albo wiedźmina opisanie”, który jest wyraźnie nierzetelny, a także często posuwa się do zwykłych kłamstw. Jako taki utwór jest dla nas bezwartościowy, aczkolwiek stanowi cenne źródło do historii społecznej i politycznej Królestw Północy.
„Próba traw” natomiast jest materiałem zagadkowym. Mimo że znamy nazwisko autora, to nie wiemy o nim nic więcej, co nie pozwala stwierdzić jego nastawienia. Znajomość faktu, że dokument powstał dla Rady Czarodziejów pozwala jednak przypuszczać, że został sporządzony właśnie przez czarodzieja. Prawdopodobnie został napisany z dużą rzetelnością typową dla przedstawiciela tego zawodu. Nie da się jednak nie zauważyć, że „rzetelność” nie wyklucza „tendencyjnego doboru faktów”, co biorąc pod uwagę szeroko znane nastawienie czarodziejów do zawodu wiedźminów, ich uwikłanie w politykę oraz wcześniejsze afery, jak niesławna manipulacja na tle „przepowiedni czarnego słońca” i „afery Eltibalda” wskazuje, że autor tekstu mógł mieć polityczne zamysły i celowo dobierać fakty tak, by wiedźminów oczernić.
Co się zaś tyczy Sagi Starszej, to uważam, że wyżej należy stawiać wypowiedzi wiedźmina Geralta od wypowiedzi innych osób, albowiem jest on najlepiej w tej dziedzinie poinformowany.
Skąd wzięli się Wiedźmini?
Materiały opracowane i udostępnione przez zespół badawczy CD Projekt RED przedstawiają historię wiedźminów.
Ci mieli pochodzić od ludzkich i elfich najemników, których dobrano, by sprawdzić, jakie techniki walki najskuteczniejsze są przeciwko smokom. Następnie zostali zmutowani przez uczniów renegackiego czarodzieja Alzura, za pomocą zaklęcia Potrójnego Krzyża Alzura. Techniki ich tworzenia były tajne, ale w Kear morhen miał przebywać rezydentny czarodziej, który czuwał nad ich tworzeniem.
Wydaje się, że historia ta jest mało prawdopodobna. Po pierwsze: pochodzi ze źródła oddalonego w czasie od omawianych wydarzeń i w dużej mierze wtórnego wobec innego późnego źródła (Sagi Starszej), tak więc prawdopodobnie powielającego jego błędy. O ile teoria o wpływie dawnych ras wydaje się prawdopodobna, to już idea powstania wiedźminów jako kasty najemników do walki ze smokami jest mało wiarygodna.
Po pierwsze, smoki nie pojawiają się na żadnej liście istot, z którymi walczą wiedźmini, odnotowanej w Sadze Starszej, mimo że Geralt oraz inni przedstawiciele tego zawodu wymieniają takich list co najmniej kilka.
Co więcej, w trakcie jedynej okazji do konfrontacji ze smokiem, Geralt wyraźnie jej odmawia, zasłaniając się swym kodeksem, a co więcej stwierdza, że wiele innych istot jak hirikki, mantikory, amfisbeny czy gryfy, czy nawet pospolite wilki jest dla ludzi groźniejszych.
Po trzecie, smoki nie wydają się istotami szczególnie wymagającymi udziału wiedźminów w walce z nimi. Najbliższa epoce Saga Starsza podaje aż pięć przykładów samobójców. Są to: chłopi spod Mahakamu, którzy rozwścieczeni stratami powodowanymi przez smoka wśród rogacizny, zabili go kłonicami, dziadek Nivellena, który upolował skalnego smoka dla rozrywki oraz zawodowi smokobójcy, jak chłopaki Yarpena Zigrina, Rębacze z Crinfrid oraz rycerz Eyck z Denesle, którzy byli zwykłymi ludźmi (w wypadku Yarpena Zigrina: krasnoludami), a mimo braku mutacji mieli po kilka smoków na sumieniu (Eyck: „kilka”, Rębacze „trzy czerwone i czarnego”, Yarpen i jego kompani: Octavista z Kwarcowej Góry). Podstęp szewca Kozojeda również o mały włos nie skończył się sukcesem. Tak więc teorię smokobójstwa wypada odrzucić.
Bardziej prawdopodobne jest, że wiedźmini powstali, by walczyć raczej z niższymi wampirami i wilkołakami (a także wzmiankowanymi w kilku miejscach koto- i szczurołakami), gdyż z jednej strony są to bardzo groźne drapieżniki wyspecjalizowane w polowaniu na ludzi i dysponujące znacząco wyższymi od nich zdolnościami bojowymi (oraz szeregiem zdolności nadprzyrodzonych, jak bruxy i prawdopodobnie inne niższe wampiry). Z drugiej strony natomiast pokonanie ich wymaga specjalistycznej wiedzy i ekwipunku w rodzaju srebrnych mieczy. Co gorsza, są to też stwory prawdopodobnie bardziej rozpowszechnione.
Jedyną osoba, która potwierdza zagrożenie ze strony smoków dla ludzkości jest Yennefer, która wydaje się być w tym względzie skrajnie uprzedzoną, a co więcej: zainteresowaną finansowym aspektem przedsięwzięcia. Szybko zostaje też przez współrozmówców skrytykowana słowami, że „kobieta o jej wykształceniu nie powinna powtarzać takich bzdur”.
Teoria pochodzenia Wiedźminów od czarodziejów-renegatów, a w szczególności od niesławnego Alzura także wydaje się naciągana. Zauważcie, że przesłanki na jej korzyść są bardzo słabe i pochodzą jedynie z dwóch źródeł. Są to wypowiedzi czarodziejów: Triss Merigold i Ortolana.
Triss Merigold stwierdza:
„Bo niewątpliwym faktem jest, że mutagenne eliksiry opracował w zamierzchłych czasach jakiś renegacki czarodziej, a następcy czarodzieja przez lata doskonalili je, przez lata kontrolowali proces zmian, którym poddawano dzieci”.
Wydaje się niepokojące, że osoba posiadająca tak encyklopedyczną wiedzę, jak Merigold nie jest w stanie podać nazwiska czarodzieja-renegata, który stworzył Wiedźminów, tym bardziej, że miałaby to być postać tak znana jak Alzur. Oznaczać to może, że Rada Czarodziejów nie ustaliła, kto stworzył Wiedźminów, a jedynie uznała (kierując się zapewne charakterystyczną dla siebie pychą), że osiągnięcie takie „ponad wszelką wątpliwość” musi być dziełem czarodzieja.
Drugim źródłem jest wypowiedź Ortolana z „Sagi O Sezonie Burz” o treści:
Bo to Cosimo Malaspina, a po nim uczeń jego Alzur, Alzur właśnie, wiedźminów stworzyli. Oni to mutację zinwentowali, dzięki której Tobie podobnych wykreowano.
również jest mało wiarygodna. Po pierwsze: Ortolan znany był ze swej łatwowierności i niekompetencji. Po drugie: wyraźnie starał się przekonać Geralta do swych racji, co mogłoby sugerować, że naciąga fakty. Po trzecie: mało prawdopodobne jest by osoba tak nierzetelna w swych badaniach miała dostęp do wiedzy, do której dostępu nie ma Merigold.
W związku z tym pozostaje nam już tylko jeden trop. Jest nim Encyklopedia Mundi, która twierdzi:
Wedymini, alias Wiedźmini wśród Nordlingów tajemnicza i elitarna kasta kapłanów-wojowników, prawdopodobnie odłam druidów. Wyposażeni w wyobrażeniu ludowym w moc magiczną oraz nadludzkie zdolności, stawiać mieli do walki przeciwko złym duchom, potworom i wszelkim ciemnym siłom. W rzeczywistości, mistrzami będąc we władaniu bronią, byli używani przez władyków Północy w walkach plemiennych, między owymi toczonych. W boju wpadali w trans, wywoływany, jak się mniema, autohipnozą lub środkami odurzającymi, walczyli ze ślepą energią, będąc całkowicie niewrażliwymi na ból i poważne nawet obrażenia, co umacniało przesądy o ich nadprzyrodzonej mocy. Teoria, wedle której mieli być produktami mutacji lub inżynierii genetycznej, nie znalazła potwierdzenia. Są bohaterami licznych podań Nordlingów (por. F. Dellanoy, „Mity i legendy ludów Północy”). Effenberg i Talbot,
Trop ten wydaje mi się bardzo prawdopodobny. Po pierwsze: wbrew pozorom, wiedźminów i druidów wiąże ze sobą wiele cech. Są nimi szeroko pojęta neutralność, duża wiedza o przyrodzie, duża wiedza o ekologii i innych prawidłach świata natury, duża znajomość ziół i eliksirów oraz uprawianie magii. Istnieją też przesłanki, które mogłyby sugerować, że druidzi również są produktami mutacji. Vilgefortz, postać mroczna, acz intelektualnie górująca nad Ortolanem, stwierdza w rozmowie z Geraltem, że druid (na którego się uczył):
To taki mutant, włóczęga, który chodzi po świecie i kłania się świętym dębom.
Nie uważam, by w tym momencie Vilgefortz kłamał, bowiem próbował przekonać Geralta do swych racji, a był zdolniejszym dyplomatom niż Ortolan, wiedział, że ten ma duże rozeznanie w kwestiach magicznych i kłamstwo lub przesada mogą go tylko zniechęcić.
Po trzecie sugeruje taki stan rzeczy obyczajowość Wiedźminów, przesycona mistycyzmem. O ile zarówno Geralt, jak i inni wiedźmini są osobami na wskroś pragmatycznymi (co może być wpływem Vesemira, który był dlań postacią ojcowską, aczkolwiek w Kaer Morhen był tylko nauczycielem szermierki i nie był dopuszczony do większości sekretów, co może sugerować, że wśród pozostałych wiedźminów „starej daty” nie cieszył się nadmiernym poważaniem), tak związana z nimi ideologia już taka nie jest.
Przeciwnie: stosowane są takie nazwy, jak „próba traw”, znaki o wymyślnych nazwach jak „Aard”, „Quen” etc. czy szczególnie nas interesujący „znak wskazania na słońce” (czyli Heliotropu) o proweniencji wyraźnie wskazującej na pochodzenie od jakiejś formy kultu solarnego (który może być również elementem wierzeń druidów).
Także instytucja Dziecka Niespodzianki i wiara w siłę przeznaczenia wskazują na to, że albo u podstaw wiedźminów leży jakiś kult o naturze dharmicznej, albo wierzenia w przeznaczenie, konieczność i nieuniknione, typowe dla wielu pierwotnych religii (uosobione choćby przez normy Werdandy, Urd i Skuld w mitologii germańskiej), więc niewątpliwie związane z druidami. Tym bardziej, że druidzi (a przynajmniej Myszowór) również w przeznaczenie wierzą.
Uderza też kontrast z metodologią czarodziejów, która wszelkiego mistycyzmu jest pozbawiona. Nazwy czarów są proste, funkcjonalne i zwykle zawierają nazwisko wynalazcy. Przykłady: Piorun Alzura, Podwójny Krzyż Alzura, Niszczące Gradobicie Merigold.
Gdyby czarodzieje tworzyli Próbę Traw, to miałaby ona raczej postać testów, podczas których odrzucano by osoby, dla których mogłyby się skończyć śmiercią jeszcze przed rozpoczęciem samych zmian.
Również fakt, że czarodzieje – jak zauważa Merigold – nie znają tajemnic wiedźminów, sugeruje, że teoria stałej obecności rezydentów w wiedźmińskich szkołach jest błędna.
Wydaje się więc prawdopodobne, że wiedźmini pochodzą od druidów. Myślę, że są wynikiem jakiejś dawnej schizmy i różnicy poglądów na potwory pokoniunkcyjne. Zapewne cześć z nich uznała, że gatunki te są istotami inwazyjnymi, które należy wytępić. Inni uznali, że istoty te znalazły swą niszę w środowisku naturalnym i stały się jego elementem, należy je więc pozostawić lub pozwolić naturze uleczyć się samej. Zwolennicy pierwszej tezy dali początek wiedźminom, mutantom zabijającym potwory za pieniądze; drudzy – druidom, mutantom kłaniającym się świętym dębom.
Trzecim tropem może być pochodzenie wiedźminów od tradycji starszych ras. Niewątpliwie ich kasta powstała, gdy starsze rasy znajdowały się jeszcze w okresie świetności, a ich kultury znajdowały się w apogeum. Wiedźmini mogą więc być ostatnimi dziedzicami ich wiedzy.
Z całą pewnością driady, zwane tez dziwożonami posiadały wiedzę o mutacji rozmaitych gatunków. Przykładem takiej wiedzy może być Braenn lub Mona, dziewczyna zmutowana tak, by stała się pseudo-driadą. Podobną wiedzę miały też „lisice” opisane w „Sadze o sezonie burz”.
Wiedza o potworach i ekologii pochodzić może od gnomów, która to rasa znana jest z naukowego zacięcia i tendencji do klasyfikacji wszystkiego, co tylko można.
Czy wiedźminów wiązał kodeks?
Nie. „Saga Starsza” jest w tej kwestii jednoznaczna:
Zwykłem niekiedy zasłaniać się kodeksem. Ludzie to lubią. Takich, którzy mają jakieś kodeksy i kierują się nimi szanuje się i poważa. Nie ma żadnego kodeksu. Nigdy nie ułożono żadnego, wiedźmińskiego kodeksu. Ja sobie swój wymyśliłem.
Pojawiające się w późniejszych dziełach oraz w dziełach apokryficznych wzmianki o „kodeksie wiedźmińskim” są zapewne wynikiem tej samej strategii marketingowej, którą obrał Geralt. Podchwyciły za nim ideę kodeksu, albowiem okazała się ona wygodnym motywem dramatycznym, podkreślającym postać wiedźmina jako osobę praworządną i kierująca się wyższą moralnością. Jedyną ostoję prawa w chaotycznym świecie.
Czy miecz stalowy faktycznie był na ludzi?
I czy mógł być to dowolny miecz? Saga starsza podobnie jest w tym wypadku jednoznaczna:
Każdy wiedźmin ma dwa miecze. Nieżyczliwi mówią, że ten srebrny jest na potwory, a stalowy na ludzi. To oczywiście nieprawda. Są potwory, które ugodzić można wyłącznie srebrnym ostrzem, ale i takie, dla których zabójcze jest żelazo. Nie, Iola, nie każde żelazo, ale wyłącznie to, które pochodzi z meteorytu.
Miecz stalowy był przeznaczony głównie do walki z potworami. Jedynie stal meteorytowa czyniła im krzywdę / była przeciwko nim skuteczniejsza. „Saga o sezonie burz” prawdopodobnie nie posiadała dobrych źródeł informacji, stąd wkradł się w nią błąd.
Czy miecz srebrny był potwornie drogi?
Czasem pojawia się też mit potwornie drogiego miecza srebrnego, który rzekomo mógł kosztować więcej niż cale Kaer Morhen. Faktycznie współcześni historycy oceniają koszt budowy zamku na 1000-2000 funtów srebra (por. Contamine „Wojna w średniowieczu”). Głownie mieczowe miały natomiast wagę jedynie 2–3 funtów.
Pytanie brzmi, czy srebro w świecie Wiedźmina miało podobną wartość, jak na Ziemii i czy czasem nie było cenniejsze.
Inne pytanie brzmi, jaką faktycznie konstrukcję miały miecze wiedźmińskie. Do czasów współczesnych nie zachował się niestety ani jeden wiedźmiński miecz. Jedni twierdzą, że były zbyt cenne i wszystkie uległy rabunkowi. Inni, że wiedźmini, mimo bogatej ilości tekstów źródłowych, byli jedynie postaciami legendarnymi, co oczywiście jest niedorzecznością. Całkiem możliwe jest, że srebrna była tylko krawędź tnąca, co dawałoby tani, skuteczny przeciw potworom i wytrzymały oręż, który, gdy liczba potworów zmalała, przekuty został na broń stalową.
Pominąłeś jedno źródło – „Sagę o Wiedźminie” autorstwa Polcha, Parowskiego i Sapkowskiego. Choć jest ona w większości tożsama ze „Starszą sagą…” to uzupełnia ją o jedną historię, dotyczącą właśnie szkół wiedźmińskich (epizod „Zdrada”), która tu wydaje się jednak istotna.
No i uwzględniając źródła, wypadałoby wspomnieć też o „Opowieściach ze świata Wiedźmina”. Nie czytałem jednak, więc nie wiem, jak się przedstawia ich treść i do jakiego stopnia należy je traktować jako apokryficzne.
Szczerze. Gratulacje Zegarmistrzu, piękna analiza (styl też fajny).
Znakomity tekst, przyjemnie się czyta.
Co do wartości srebra. Czy są w źródłach inne wzmianki o srebrze? O srebrnych monetach i ich wartości względem złotych? Ja pamiętam tylko srebrne guzy na skórzanej kurtce Geralta i łańcuch z posrebrzanymi ogniwami użyty przeciwko strzydze.