Pomysł podpatrzyłem na blogu Se Czytam i postanowiłem ukraść. Jak wiadomo, w Polsce czasem ukazują się książki. Niekiedy są one rodzimego autorstwa, a kiedy indziej zagranicznego. Jeśli dana książka sprzedaje się dobrze zdarza się zwykle, że otrzymuje ona kontynuację. Czasem jednak zdarza się taka sytuacja, gdy kontynuacja danej serii nigdy nie trafia na nasz rynek, mimo że oryginalnie ukazała się gdzieś w świecie. Dziś zajmiemy się dziesięcioma takimi przypadkami.
10) 1632
„1632” jest całkiem przyjemną powieścią o przeniesionym w czasy wojny trzydziestoletniej miasteczku amerykańskich rednecków, którzy (przy pomocy posiadanej przez siebie broni palnej) postanawiają zaprowadzić w renesansowej Europie demokrację.
Cykl ukazywał się nakładem wydawnictwa ISA, co do którego kiedyś miałem stosunek raczej ambiwalentny (acz dziś wszystko wskazuje na to, że było ono nieodżałowane) i w tej chwili liczy sobie już sześć tomów (a siódmy jest w drodze) głównego cyklu oraz kilka podcykli. Z tego u nas ukazały się dwa: tytułowy dla cyklu „1632” oraz „1633”.
Niestety ISA poważnie ograniczyła działalność przed wydaniem dalszych części.
9) Kroniki Esthar
Jest to cykl humorystycznego heroic fantasy opowiadającego najczęściej o zwyczajnych ludziach, postawionych w trudnych sytuacjach, którzy jednak zdołali wyjść z nich obronną ręką dzięki szczęściu lub własnemu sprytowi. Najbardziej jest chyba kojarzony z powieścią „Jednym zaklęciem”, wydaną w 1987 roku przez Amber. Jest to pozycja dość klasyczna dla polskiej fantastyki. Prócz tego cykl wydawany był też w latach 2000-2001 przez wydawnictwo Mag.
Oba przypadki zakończyły się szybkim przerwaniem wydawania. W wypadku Amberu udało się wydać tylko „Jednym zaklęciem” czyli drugi tom serii, Mag natomiast dociągnął cykl do trzeciego tomu, po którym z wydawania zrezygnował.
Ogólnie cykl liczy sobie dziesięć tomów. Autor jednak cały czas żyje i niekiedy wraca do swoich dzieł, więc możliwe, że ta liczba jeszcze się zwiększy.
8) Rok naszej wojny
Cykl Steph Swainston zrobił dość dużo szumu na zachodzie, w wyniku czego został przetłumaczony także na język polski i wydany przez wydawnictwo Solaris. Cykl najprościej streścić jako „fantasy” choć moim zdaniem umiarkowanie mieści się w ramach gatunku. Opowiada o grupie nieśmiertelnych, zwanej „kręgiem”, zaplątanej w wojnę z insektoidami, prawdopodobnie przybyłymi z innego świata.
Obecnie Swainston dobiła już do dziewiątego tomu (oraz dwóch tomów opowiadań). W Polsce ukazały się tylko dwa pierwsze. Coś czuję, że nie były one szczególnymi hitami komercyjnymi, bowiem zalegają w ogromnych ilościach w różnych sklepach z tanimi książkami.
7) David Gemmell
David Gemmell, przez Tomasza Majkowskiego nazwany „ostatnim twórcą barbarzyńskiego fantasy”, był autorem o tyle płodnym, co niestety mało oryginalnym, piszącym w kółko jedną książkę w stu wariantach. Nie zmienia to faktu, że dorobił się on aż dwóch przerwanych cykli.
Pierwszym jest „Saga Drenajów”, którego wydawca odpuścił sobie wydanie trzech ostatnich tomów. Co więcej, seria doczekała się wznowienia w okolicach roku 2010. Prawdopodobnie nie sprzedała się jednak zbyt dobrze, bowiem tym razem udało się ją dociągnąć jedynie do drugiego tomu.
Drugim cyklem, który ukazał się na naszym rynku i został przerwany był czterotomowy „Rigante”, który jednak u nas dotrwał zaledwie do tomu drugiego. Trochę szkoda, bo Gemmell to generalnie ważny pisarz dla gatunku.
6) Akta Garreta
„Akta Garreta” były pisanym przez Glena Cooka (autor między innymi „Czarnej Kompanii”) cyklem kryminałów fantasy, których akcja toczyła się w mieście Tun Faire. Tun Faire to średniowieczne (aczkolwiek tej średniowieczności zpełnie się nie czuło) miasto należące do ludzi, nieco stylizowane na Nowy Orlean. Podobnie jak Ankh Morpork, zamieszkane było przez mozaikę wszelakich ras oraz nader liczne ich mieszańce. Miasto cierpiało z powodu szeregu problemów społecznych, z których jednymi z największych były międzygatunkowe niechęci, korupcja aparatu sprawiedliwości oraz bardzo wysoki poziom przestępczości.
Głównym bohaterem cyklu był eks-żołnierz i prywatny detektyw o bardzo chandlerowskim podejściu czyli tytułowy Garret. Oryginalnie cykl liczył sobie czternaście tomów (jedenaście w chwili jego polskiego zakończenia), z czego polski wydawca wypuścił siedem.
Nawiasem mówiąc, jako przerwany cykl będzie chyba trzeba policzyć też „Tyranię Nocy”, bowiem od momentu ukazania się jej czwartego tomu cyklu mija trzeci rok, a w Polsce nadal po nim ani widu, ani słychu.
5) Rzeki Londynu
„Rzeki Londynu” są cyklem urban fantasy o zatrudnionym przez brytyjską policję uczniu czarodzieja, prowadzącym nadnaturalne śledztwa w (jak nietrudno zgadnąć) Londynie. Seria atmosferą nieco przypomina Akta Dresdena i generalnie stanowi fajne, lekkie czytadło bez zadęcia.
Wydawca wystartował z przytupem, wydając w 2014 roku od razu dwa tomy, po czym nagle sprawa się urwała i nic nie słychać o kolejnych książkach, a Mag milczy jak zaklęty. Biorąc pod uwagę, że wydawnictwo niestety dość często przerywa swoje serie, zwłaszcza te rozrywkowe, uznać można, że ta jest już martwa. A szkoda, bo autor właśnie wypuszcza szósty tom.
4) Umierająca ziemia
Jack Vance jest klasykiem literatury fantasy, podobnie jak Howard czy Tolkien. Stworzone przez niego uniwersum miało ogromny wpływ na cały amerykański nurt fantastyki naukowej. Jest pisarzem dość trudnym w odbiorze, z uwagi na specyficzny styl, który nie musi podobać się każdemu (i który, mam wrażenie, nie za dobrze sprawdza się w przekładach na język polski). Jego sztandarowym tytułem jest „Umierająca Ziemia”; cykl bardzo w języku polskim pechowy.
„Umierająca Ziemia” nie jest zbyt długa. Składa się z czterech zbiorów opowiadań, których akcja toczy się miliony lat w przyszłości, na Ziemi, która powoli umiera. Przyczyną jej śmierci jest wypalanie się Słońca.
Mimo znaczenia dla gatunku oraz niewielkich rozmiarów, cykl nigdy nie ukazał się w całości w języku polskim. Pierwsza próba, mająca miejsce jeszcze na przełomie lat 80. i 90. zakończyła się po pierwszym tomie. Druga, podjęta w 2010, również nie zaszła daleko, wydano bowiem (zbiorczo) pierwsze dwa tomy.
3) Vlad Taltos
To kolejny cykl urban fantasy, tym razem ponownie umieszczony w krainie fantasy. Teraz przenosimy się do miasta Dragaera, należącego do pewnej obcej rasy, nazywanej czasem „elfami”, która sama tej nazwy nie lubi. Miasto zamieszkane jest też przez znajdującą się na marginesie ludzką mniejszość. W uniwersum znaleźć można silne odwołania zarówno do cyklu o Elryku Moorcocka, jak i Dungeons and Dragons (przykładowo ważną rolę w fabule obejmują wskrzeszenia). Jedną z najważniejszych sił działających w rzeczonym mieście jest paramafijna organizacja, której jednym z członków jest ludzki czarnoksiężnik i płatny zabójca Vlad Taltos.
Mimo bardzo udziwnionego świata, cykl o Vladzie Taltosie porównać można do tego o Detektywie Garrecie, przy czym (moim zdaniem) jest kilka stopni lepiej napisany i ogólnie fajniejszy. Nie przeszkodziło mu to jednak podzielić losu swojego kuzyna. W Polsce wydano tylko pierwsze pięć z czternastu tomów.
2) Tkacz Iluzji
Zwany też „Kronikami drugiego kręgu”, był jednym z najbardziej obiecujących polskich cykli fantasy lat 90. Niestety był też jednocześnie tytułem bardzo pechowym. Wydany po raz pierwszy przez Super Nową, zakończył się dość szybko, na pierwszym zbiorze opowiadań. Kilka lat później, w roku 2002 został wznowiony przez wydawnictwo Runa, przy czym z powodów prawnych autorka musiała pisać pierwszy tom od nowa, dość poważnie go modyfikując. Nowej oficynie udało się dociągnąć go do tomu trzeciego. Na czwarty czekamy do dzisiaj i pewnie już się nie doczekamy.
1) Płaska Ziemia:
Lubię twórczość Tanith Lee ze względu na jej unikatowy, baśniowo-poetycki styl pisarski oraz ciekawe pomysły. Co więcej, utrzymany w przypowieściowej, ni to biblijnej, ni to zaczerpniętej z „Baśni Tysiąca I Jednej Nocy” atmosferze, cykl o Płaskiej Ziemii jest jednocześnie jednym z najbardziej zasłużonych dla literatury fantasy. I niestety praktycznie nieznany w Polsce. Miało miejsce tylko jedno jego wydanie, które ukazało się na naszym rynku w roku 1993. Cykl dociągnięto do drugiego tomu (z czterech).
Redakcja i korekta: Mateusz Stępień
„Niestety ISA upadła przed wydaniem dalszych części.”
Ta ISA? http://isa.pl/o-firmie.html
A to nie jest jakaś masa poupadlościowa czasem?
Bo działalności wydawniczej nie prowadzą od lat.
Edit. Faktycznie w KRS-ie nie ma nic o upadlości, więc to pewnie tylko plotka. Dzięki za czujność.
Ja nie kojarzyłem, że przestali wydawać, ale faktycznie piszą, że są dystrybutorem i sklepem. Widać od restrukturyzacji i zwolnienia p. Szulca zarzucili intratny biznes wydawania.
Za to, sądząc po KRS-ie zajęli się łowiectwem, rolnictwem i dystrybucją sprzętu medycznego, bo w zeszłym roku dopisali sobie te dziedziny działalności.
Aaronovitcha Mag zapowiada na przyszły rok. Niestety…
http://seczytam.blogspot.com/2016/09/ben-aaronovitch-rzeki-londynu.html
Szczerze? Uwierzę, jak zobaczę. Mag mi tyle rzeczy przerwał, przełożył etc. że zupełnie nie mam do nich zaufania.
Gemmel jako pisarz o tyle jest ważny, o ile niestety zalicza się do tych pisarzy, których dzieła brzydko się starzeją(jak choćby Moorcock). Pogrzebano w Polsce też Esslemonta(drugi z autorów z uniwersum Malazańskiej, choć Erikson schodzi jak ciepłe bułeczki w Polsce) oraz Bakkera(dalszy ciąg trylogii wyszedł na świecie, zbiera dobre recenzje, choć w Polsce praktycznie bez echa).
Bakkera taki żal. Zysk zabił też Miecz cienia.
Bo ja wiem czy się książki Gemmella się szybko starzeją… Raczej Sagę Drenajów ciągnął tak długo, że zaczęła ganiać własny ogon. Osobiście wolę Opowieści Sipstrassi.