Zakaz handlu w niedziele – co będzie oznaczał dla graczy i czytaczy?

14993562_1835768913366281_8334858355800809823_nDyskusja nad handlem w niedziele ostatnimi czasy ucichła, niemniej jednak oznaczać to może nie tylko, że z tego (wracającego jak bumerang) pomysłu zrezygnowano, ale też ciszę przed burzą. Niemniej jednak jest to dobry moment, by na zimno zastanowić się, co ten pomysł będzie oznaczał dla graczy i czytaczy miast i wsi.

Klienci:

Pierwszą konsekwencją zakazu handlu w niedziele będzie to, że w ten dzień nie zrobimy zakupów. Jest to o tyle istotne, ze żyjemy w kraju, w którym 40 procent transakcji handlowych odbywa się w weekend, z czego mniej-więcej polowa właśnie w niedzielę. Spowodowane jest to trybem życia współczesnego człowieka.

Wbrew pozorom ten nie rożni się szczególnie ani w dużym mieście, ani na prowincji. Wręcz przeciwnie, współcześnie większość wsi i małych miasteczek to tak naprawdę sypialnie większych miast, których mieszkańcy w dzień pracują w dużych ośrodkach, w a wieczorem wracają do siebie. Brwinów pod Warszawa, Lesko pod Sanokiem czy Ustrzyki Dolne pod Przemyślem nie robią tu różnicy, ewoluując w coś w rodzaju miast amerykańskich suburbiów, na które wyprowadza się klasa średnia, typowe przedmieścia i osiedla pozostawiając biedocie.

W dużych miastach natomiast wzrost czynszów powoduje zanikanie drobnego handlu na rzecz agencji kredytowych, punktów Orange i modnych lokali gastronomicznych. Widać to w szczególności w centrach. Handel użytkowy skupia się w świątyniach komercji, nazywanych „supermarketami” ulokowanych zwykle gdzieś na uboczu.

Jeśli małe sklepy przeżywają, to zazwyczaj skupiają się na produktach pierwszej potrzeby, łatwo psujących się, kupowanych impulsywnie (jak batoniki i cola) oraz używkach.

Spowodowało to powstanie zjawiska „weekendowej pielgrzymki”, w trakcie której cała rodzina wyrusza, by dokonać zakupów na tydzień. W jej trakcie nabywa się przedmioty trwale i trudno psujące się, a przy tym z racji na ich rozmiar lub wagę niewygodne w transporcie. Do grupy tej należą: napoje, papier toaletowy, cukier, sól, środki higieny osobistej i czyszczące.

Przedmioty lekkie i łatwo psujące się jak warzywa czy mięso kupowane są w trakcie mniejszych wypadów, np. w drodze powrotnej z pracy do domu.

Nieco inaczej wyglądają zakupy przedmiotów luksusowych, jak perfumy, ubrania buty czy najbardziej nas interesujące gry i książki oraz transakcje poważne jak zakup nowej lodówki lub komputera. W wypadku tych pierwszych zwykle odbywają się w weekend, gdyż są one metoda jego uświetnienia. Zakupy poważne natomiast wymagają obecności więcej niż jednej osoby, gdyż często odbywają się ze wspólnej puli pieniędzy, istnieje konieczność upewnienia się, ze dokonany został właściwy wybór oraz często potrzebna jest pomoc w trakcie transportu nabytego towaru.

Jako, ze wszystkie te rzeczy wymagają często kilkugodzinnej wyprawy najlepiej zorganizować je w dzień wolny od pracy, a te są dwa.

14938202_1297508286949859_1217266126834628902_n„Zakupów na tydzień nie trzeba robić akurat w niedziele”:

Logiczna konsekwencja jest wiec wybór soboty lub niedzieli. W tym momencie pada odwołujący się do moralności argument, ze tygodniowych zakupów nie trzeba robić w ten drugi dzień. Otóż: argument ten jest inwalidą. Jeśli nie w niedzielę, to kiedy?

Ludzie dziś pracują w godzinach miedzy 9 a 17, często dłużej. Wiele lokali handlowych, często nawet w dużych miastach jest otwartych w dokładnie tych samych godzinach, prawdę mówiąc nie wiem dlaczego. Może jest to pamiątka po czasach, gdy znaczna cześć ludności żyła z rolnictwa, a nie pracowała w biurach i do miasta przyjeżdżała raz na tydzień, wziąć udział w jarmarku. Robienie zakupów w weekend jest wiec kwestia wygody i niemalże konieczności.

Zakaz handlu w niedziele sprawi, że dogodny czas zostanie okrojony o połowę.

Wbrew pozorom najbardziej ucierpią na tym mieszkańcy głębokiej prowincji czyli wszelkich twierdz PiS-u. Upór z jakim tego typu ludzie kręcą bat na własne tyłki od zawsze mnie zaskakiwał. O ile obecnie np. Biedronka w Lesku zwana „Ostatnia Biedą Przed Bieszczadami” w niedziele przeżywa oblężenie, atakowana tak przez naszych, jak i Ukraińców, to teraz przestanie. Podobnie będzie miała się sprawa z drugim pod względem obrotu Kauflandem w Polsce, położonym 16 kilometrów dalej, gdzie zjeżdżają się ludzie z połowy Podkarpacia i całych Bieszczad właśnie na niedzielne zakupy.

Handel wielkoobszarowy:

Oczywiście będzie to miało wielkie konsekwencje.

Nie wiem, czy wiecie, ale informacja o wyborczym zwycięstwie PiS w Polsce odbiła się znacząco na kursie Jeronimo Martins (właściciel Biedronki) na portugalskiej giełdzie. Akcje spółki WZROSŁY o blisko 20 procent.

Wynika to z prostego faktu. W Polsce nie ma drugiej tak przyjaznej wielkiemu handlowi partii jak Prawo i Sprawiedliwość właśnie.

Zakaz handlu w niedziele oczywiście nie wpłynie na tygodniowe obroty sieci handlowych. Ludzie nie zaczną kupować mniej kartofli, butów, kurtek, spodni, cukru, papieru toaletowego, lodówek, telewizorów, książek i gier komputerowych tylko dlatego, ze im nie będzie można. Będą robić to poprostu w dzień, który jest dla nich mniej wygodny.

Sklepy wielkoobszarowe nie stracą tez konkurencyjności i nie staną się słabsze w porównaniu z małymi sklepikami, bowiem tamte też będą musiały się w niedziele zamknąć. Spowoduje to raczej komasacje zakupów w sobotę.

Zakaz taki będzie dla sklepów wielkoobszarowych i sieci w rodzaju Empika, Matrasa, Biedronki, CCC czy Kauflanda korzystny, bowiem jednego dnia wszyscy będą musieli salony zamknąć. Oznaczać to będzie redukcje zużycia energii (na oświetlenie i ogrzewanie) oraz personelu, który będzie zbędny. Przekłada się to na ogromne oszczędności. Część analiz wskazuje, ze pozwoli to zwiększyć rentowność handlu w wielkich sieciach nawet o 15 procent. Właściwie to pod wieloma względami cofamy się do średniowiecza, gdy kupcy przekonywali władców, by zezwalać na handel w miastach tylko w określone, wygodne dla siebie dni, gdyż ułatwiało im to łupienie pospólstwa bez narażania się właśnie na wzajemną konkurencję.

Nie dziwi wiec, ze wielkie sieci należą do największych lobbystów popierających „reformę”.

1371475803_-c0jfgoqujxcgcwkwkgk4c800k-ekdjdxruf9s8k40s08o080wks-thMale księgarnie, sklepy i punkty odbioru:

Raczej nie sadze, by małe księgarnie, sklepy i punty odbioru szczególnie mocno odczuły zmiany. Po pierwsze: zwykle nie ma w nich nic ciekawego. Większość lokalnych księgarni służy jako punkty zakupów podręczników szkolnych, pięćdziesiąt procent rocznego obrotu notując we wrześniu. Po drugie: najczęściej w niedziele i tak są zamknięte.

Jeśli chodzi natomiast o te znajdujące się w galeriach handlowych, to one tez na tym nie stracą, bowiem ich konkurencja także w niedziele będzie zamknięta.

Dla tego typu placówek zmiana będzie po prostu obojętna. Z jednej strony z powodu małej oferty nie są one w stanie konkurować z sieciami w rodzaju Empika. Z drugiej: w niedzielę jak już mówiłem najczęściej są nieczynne. W odróżnieniu od wielkiego handlu nie odniosą jednak korzyści na oszczędnościach, bo nie będzie tam kogo zwolnic.

Nieco inaczej wygląda z punktami odbioru, czyli sklepami w których ludzie zamawiają towar w Internecie, by odebrać go gdy jest to dla nich wygodne. Jako, ze jeden z dwóch, najwygodniejszych dni w tygodniu odpadnie ich popularność może się istotnie zmniejszyć, bowiem nie będzie już tak wygodnie.

Sprzedaż impulsywna:

Tym co istotnie może ponieść straty to miejsca, które oferują sprzedaż impulsywna, jak wszelkiego typu kioski, budki z hot-dogami, ogródki piwne i tym podobne. Czyli miejsca, gdzie ludzie wydaja pieniądze w trakcie letnich spacerów, kupując pamiątki i durnostojki.

Spowodowane jest to prostym faktem, ze miejsca takie funkcjonują najczęściej właśnie w weekendy. Jest to o tyle prawdopodobne, ze w najchorszej wersji ustawy w niedziele zakazane maja być nawet czynności logistyczne.

Jednak nie są one tematem naszej dyskusji.

czy-handel-zarodkami-i-do-tego-w_2016-10-19_08-06-31Internet i automatyzacja:

Faktycznymi zwycięzcami ustawy będą jednak sklepy internatowe oraz automaty.

Już w tej chwili w większych miastach działa duża oferta płatnych automatów handlowych. Przykładowo niedawno widziałem pralkomat stojący sobie obok wejścia do dużego korpo. W zeszłym roku lub dwa lata temu Biedronka prowadziła eksperymenty z Biedronkomatem. Zakaz handlu w niedziele może stanowić dodatkowy impuls do ich rozwoju i ekspansji do mniejszych miast. Koniec końców maszyna nie prowadzi handlu. Maszyna sobie stoi, ludzie wrzucają do niej pieniądze, a ona wydaje towary.

Jeśli ludzie przyzwyczaja się robić zakupy w automatach wielki biznes tylko się ucieszy, bowiem będzie można zamknąć trochę mniej rentownych lokali i zwolnic więcej pracowników.

W dziedzinie kultury tymi, którzy najwięcej skorzystają na nowym prawie będzie zapewne ogólnie pojęty sektor Internetu. Ludzie, którzy nie będą mogli sobie wygodnie kupić gry lub książki w niedziele w Media Markcie lub Empiku najpewniej i tak to zrobią, tylko, ze w Internecie. I paczkę przyniesie im listonosz, lub wręcz dostaną ją drogą cyfrową.

Jeśli zakaże się prowadzenia działań logistycznych w niedziele, to sklepy oferujące sprzedaż cyfrowa i tak tego nie odczują , a pozostałym znów będzie to obojętne, bowiem Poczta Polska już dzisiaj nie pracuje w dni święte.

Obawiam się jednak, ze w szerszej perspektywie będzie to niekorzystne dla polskiej branży gier komputerowych, bowiem niestety jednym z ważniejszych sklepów internetowych oferujących w naszym kraju gry jest Steam, którego ani nie krępuje głupie, polskie prawo, ani niestety nie płaci on u nas podatków.

Istnieje jeszcze pomysł „Polskiej Visy”, czyli polskiego standardu karty płatniczej, który (należy mieć nadzieje) jest tylko pojedynczą emanacją głupoty, a nie dojrzewającą gdzieś sobie ideą. Jeśli on wejdzie w życie, to oczywiście stracimy możliwość kupowania w sieci w sklepach zagranicznych. Ja wtedy chyba wyemigruje, co do reszty, to bardzo ucieszą się piraci i serwisy w rodzaju Chomikuj.pl.

Piraci jako przestępcy po prostu nie przestrzegają prawa i także zakazem handlu w niedziele przejmować się zapewne nie będą.

comment_wkbqxlceq6nsmdmjzqnnlo8nujemsnckPracownicy handlu:

Tymi, którzy najbardziej stracą na pomyśle będą pracownicy handlu i właściciele małych sklepów, czyli osoby, które ustawa ma rzekomo chronić. Bezpośrednio pokrzywdzeni będą oczywiście pracownicy. Możliwość 15-procentowych oszczędności niestety oznacza porostu możliwość zwolnienia pracowników. Dariusz Miłek (właściciel CCC) już mówił o zwolnieniu takiej liczby pracowników. W Polsce w handlu pracuje prawie dwa miliony osób, z czego 500 tysięcy w centrach handlowych (źródło: Biznes Onet, maj 2016). Redukcja o te 15 procent, to tylko – bagatela – 75 tysięcy nowych bezrobotnych.

Sprzedawcy stracą nie-wprost po prostu ponownie obniżając swoją konkurencje względem wielkich sklepów. Owszem, jak pisałem: ich przeciwnicy również będą w niedziele nieczynni. Jednak niestety mali sprzedawcy nie odczują „efektu skali” w odróżnieniu od dużych. Duży sklep, zatrudniający 100 osób ma kogo zwolnić. Mały, prowadzony przez Nowaka z małżonką: nie.

W efekcie tego wielkie sieci będą po prostu dysponowały większymi kwotami na zakładanie nowych sklepów, zwiększanie ich powierzchni, oferty i akcje marketingowa. Czyli na wszystko to, czego mali sklepikarze robić nie mogą.

Male sklepy stracą tez na konkurencji z sektorem internetowym.

Trzecim sektorem, który ucierpi będą zapewne hurtownicy, zwłaszcza „owoców miękkich” i innych towarów łatwo psujących się. No niestety, tego typu rzeczy jak pomidory czy pieczywo muszą być zbyte błyskawicznie, inaczej przestana nadawać się do jedzenia. Jeden dzień przerwy w handlu to katastrofa. Tutaj ucierpią najpewniej hurtownicy i producenci, bowiem sklepy po prostu zmniejsza zamówienia. To, co się nie sprzeda zgnije w magazynach i zostanie utylizowane.

To jednak nie jest problemem graczy ani czytaczy.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Geopolityka, Gry komputerowe, Książki, Wredni ludzie i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

12 odpowiedzi na „Zakaz handlu w niedziele – co będzie oznaczał dla graczy i czytaczy?

  1. Grisznak pisze:

    Osobiście bardzo bym był ciekaw, jak rozkładałyby się tu opinie pracowników tych wielkich sieci.

    • Według CBOS (cytat a Dziennik.pl): W grupach społeczno-zawodowych wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę najczęściej popierają pracownicy usług (81 proc.), a najwięcej jego przeciwników jest wśród właścicieli firm (53 proc.) oraz kadry kierowniczej i specjalistów (48 proc.).

  2. Jakub Ślęzak pisze:

    Jestem zajadłym wrogiem zakazu handlu w niedzielę z prostego powodu, niewymienionego we wpisie – w sobotę jest Szabat. Oznacza to, że Żydzi w Polsce nie będą mogli zrobić zakupów w cały weekend.

  3. Enc pisze:

    Zegarmistrzu, czy pracowałeś kiedyś w trybie zmianowym, np. 24/7/365? Nie komentuję tekstu (IMO mocno mieszasz, by udowodnić tezę, że zakaz handlu spowoduje gigantyczne zwolnienia), ale ciekawi mnie czemu nie poruszyłeś kwestii powodów uruchomienia prac nad tym projektem.

    • Tak, pracowalem w takim trybie.

      • Enc pisze:

        „Tak, pracowalem w takim trybie. Akurat u nas byla taka specyfika, ze bylo sporo chetnych na prace nocna i w weekendy.”

        Ja pracowałem kilka lat. Choć weekendy i nocki były w zasadzie spokojniejsze, po urodzinach córki było ciężko – na tygodniu mijanka, na weekendzie ja w pracy. Nie polecam nikomu, kto ma rodzinę.

    • Och, ale te powody to strzelanie kulą armatnią do muchy.
      Praca zmianowa jest mocno uregulowana w prawie pracy. Problemem jest, że pracodawcy maja je gdzieś, a pracownicy… chcą pracować, bo muszą zarabiać.
      Ścigać nadużycia, których jest cała masa, a nie likwidować jeden dzień z życia społecznego i zmieniać świat. U nas to po prostu (jeszcze?) nie ma racji bytu.

      • Enc pisze:

        Jest mocno uregulowana, masz np. prawo do jednej wolnej niedzieli w miesiącu.

        Nie jestem za wprowadzeniem tego zakazu (dla własnej wygody), ale rozumiem racje ludzi, którzy chcieliby niedzieli bez handlu. Aha, w te 75k miejsc pracy mniej to nie wierzę – zwłaszcza jeśli chodzi o niewielkie sklepy.

  4. Ella pisze:

    Et, nie ma też co przesadzać, zakaz handlu w niedzielę jest np. w Niemczech i jeszcze paru krajach europejskich, znacznie mniej chrześcijańskich niż Polska, i jakoś ludzie te zakupy robią, gospodarka się nie wali.

    Poza tym doskonale pamiętam, jakie były spory i awantury przy wprowadzaniu zakazu handlu w święta państwowe – dokładnie te same argumenty padały. Toczka w toczkę te same. Że ludzie nie będą mieli jak kupować, że padną sklepy, że to nic nie da, że wcale ludzie nie będą spędzać czasu z rodziną. A potem wprowadzili zakaz i się okazało, że to właśnie świetny pomysł był, sklepy nie padły, gospodarka nie umarła, a ludzie nie umierają w święta państwowe z głodu, tylko robią zakupy dzień wcześniej, Do tego jeśli trzeba coś w święto kupić, to właśnie w małym sklepie, bo te są zwykle czynne, stoją w nich właściciele, czyli kolejny plus, bo się nie lata po tych okropnych hipermarketach, tylko kupuje, jeśli już, u lokalnych, więzi wspólnotowe się rozwija. Ogólnie – nic się nie stało, a jeśli zaszła zmiana, to faktycznie na lepsze, bo odtąd święta spędzamy – przynajmniej w moim kręgu znajomych i rodziny – znacznie spokojniej, bez szarpania się po sklepach, bez nerwów, za to razem, w kinie, w domu, w restauracji, po prostu razem, odpoczywając. Dużo dobrego to dało. Nie wyobrażam sobie teraz nawet powrotu do handlu w święta i byłabym całkowicie przeciwna.

    Znaczy, moje życiowe doświadczenie wskazuje, że to dobry pomysł. Oczywiście, to jest materiał stricte anegdotyczny, wartości statystycznej nie ma, ale sprawia, że ja jestem za.

    • Eire pisze:

      Bo w kinach i restauracjach to robią krasnoludki. Im się wolne nie należy.

      Doprawdy fascynujące jest to, że ludzie znajdują czas dla rodziny dopiero jak im się zamknie sklepy. Zmuszał kto kogo do nerwowego biegania po tych okropnych supermarketach? Co komu przeszkadza teraz spędzać czas razem?

      Zresztą nie tylko z rodziną słabo, z więzami sąsiedzkimi też skoro nie widzisz jak wygląda praca w małych sklepikach. Rozejrzyj się w okolicznych żabkach- postraszysz zwolnieniem to będzie siedział i przysięgał, że z własnej woli i tylko na chwilę, właściciel tylko do toalety wyszedł.

      A świąt jest niewiele i tak gospodarka na nich traci- teraz odpadłaby nie parę dni w roku tylko 1/7. Jako właściciel pierwsza wywaliłabym część załogi na bruk, w końcu przestają być potrzebni. A Niemcy są od nas po pierwsze bogatsze, po drugie nie wprowadziły tego nagle.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s